4. Absurdalny plan Albusa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Świat zawirował, a Severus czuł się, jak wciśnięty w wąską rurkę, zanim kominek wyrzucił go w salonie Grimmauld Place 12. Pomieszczenie zionęło totalną pustką. Ale głosy słyszalne z korytarza, powiedziały mu, że mieszkańcy są obecni w kuchni.

-...To pewnie Dumbledore. - Severus usłyszał głos Syriusza Blacka. Mistrz Eliksirów profilaktycznie wciągnął różdżkę, zaś drugą ręką strzepnął wyimaginowany popiół z czarnych szat.

- Dobry wieczór, profesorze Dumbledore. Czekaliśmy... - Black zatrzymał się w momencie, widząc, że to nie profesor Dumbledore okazał się jego gościem, a Mistrz Eliksirów, profesor Severus Snape. Jednak zaskoczenie było krótkie. Natychmiast zastąpiła je wrogość i ostrożność, zmieszana z maleńką nutą paniki. Co Severus oczywiście dostrzegł, ponieważ czytanie Gryfonów, szczególnie Blacka czy Pottera nie było trudne. Zawsze naszą swoje emocje na twarzy.

- Dobry wieczór. - tylko Severus Snape potrafił sprawić, że zwykłe, uprzejme przywitanie brzmi jak największa obelga.

- Co ty tu, do cholery, robisz? - Black już miał rękę na różdżce. Parszywy wąż już przyszedł węszyć! Ale Syriusz postanowił, że nie pozwoli mu zobaczyć Lily. Nie dowie się o niej. Nigdy!

Severus przewrócił oczami.

- Dumbledore mnie tu przysłał. Zapytaj naszego genialnego dyrektora. - powiedział, wiedząc, że ten tuman i tak mu nie uwierzy.

- Nie zasłaniaj się Dumbledore'em, Snape! - serce Lily, która stała za ścianą obok wejścia, podskoczyło. A więc Severus żył. Żył i nie był w Azkabanie. Rudowłosa kobieta nie wiedziała, jak się czuć. Z jednej strony cieszyła się, że nic mu nie jest, ale z drugiej strony nadal była na niego zła. Złość, której nie potrafiła z siebie usunąć. - Wynoś się stąd, Śmierciożerco!

- Przestań warczeć, Black. Już dawno nie robi na mnie wrażenia twoje ujadanie. - głos Severusa brzmiał na znudzony.

Lily cicho zaczęła wycofywać się do kuchni, ściskając różdżkę. Nie mógł wiedzieć, że ona żyje. Ten Severus nie był jej przyjacielem. On zniknął, gdy nazwał ją "szlamą" na piątym roku.

- Powiedziałem ci wynoś się albo...

- Albo co? Znów naślesz na mnie przemienionego Lupina? - krok Lily gwałtownie się zatrzymał. Coś w jej umyśle zaczęło się rozjaśniać. Już gdzieś słyszała to zdanie.

~*~*~

- Uspokój się, Rogacz. Przecież nic się nie stało.

- NIC SIĘ NIE STAŁO?! SNAPE ZNA SEKRET LUNTYKA! TO SIĘ STAŁO! - James brzmiał na wściekłego. - Gdybyś nie powiedział mu, jak przejść koło Bijącej Wierzby to wszystko by się nie wydarzyło. Poza tym ty chyba nie rozumiesz, jak mogło się to skończysz, Łapa. - Potter ściszył głos.

- Ale przecież skończyło się dobrze. To miał być żart. Poza tym, gdyby Snape nie węszył... - Syriusz wcale nie był przejęty.

- Bo zdążyłem, zanim... - James zamilkł, biorąc głęboki, kontrolowany oddech.

- Daj spokój, James...

- Nie daj spokój, Syriusz! W życiu nie sądziłem, że jesteś w stanie wpaść na głupszy pomysł... - Lily odsunęła się od drzwi.


~*~*~

Lily zmarszyła brwi, łącząc kropki.

Gdybyś nie powiedział mu, jak przejść koło Bijącej Wierzby to wszystko by się nie wydarzyło

To miał być żart.

Ale przecież skończyło się dobrze!

Bo zdążyłem, zanim...

Znów naślesz na mnie przemienionego Lupina?

Lily zakryła usta ręką. A więc za to James był tak bardzo zły na Syriusza. Severus zaczął węszyć wokół tajemnicy Remus. Syriusz powiedział mu jak przejść koło Bijącej Wierzby, doskonale wiedząc, że tam Remus przechodzi przemianę. A James uratował Severusa, zanim ten zginął.

- Jak śmiesz... - nagle kominek zapłonął, odcinając Syriusza.

- No nareszcie, Albusie. Dłużej się nie dało? Jeszcze chwilę i Black dostałby ataku wścieklizny. - Sarkazm Severusa wyraźnie bił po uszach.

- Jak dobrze, że pan przyszedł, profesorze. - Syriusz zignorował Mistrza Eliksirów, nie dopuszczając także Dumbledore'a do słowa. - Snape przyszedł węszyć. Ledwo udało mi się go powstrzymać sam pan wie przed czy..

- Severus tutaj jest, ponieważ poprosiłem o jego obecność, Syriuszu. - Syriusz zamrugał zaskoczony.

- Co? Ale przecież on jest sługusem Vol... - żaden z nich nie miał świadomości, że Lily stoi tuż za ścianą i wszystko słyszy.

- Nie jestem sługą Czarnego Pana, Black. - wysyczał lodowato Snape. Lily poczuła dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa na dźwięk jego tonu. - Od jedenastu lat go szpieguję, o czym doskonale wiesz! - Syriusz to nie przekonało.

- Ale nadal nosisz Mroczny Znak! To nic nie zmienia. - Gdyby wzrok mógł zabijać Syriusz byłby martwy. - Zawsze byłeś parszywym Ślizgonem, który...

- A ty niby jesteś taki szlachetny, Black? - zapytał jadowicie Snape. - Gdzie podziała się twoja szlachetność w Hogwarcie, co? Schowała się za nienawiścią. I kto tu jest despotą? - Lily nie mogła tego zobaczyć, ale wiedziała, że twarz Syriusz poczerwieniał z gniewu.

- Protego! - zawołał Dumbledore, zanim pięść Syriusz spotkałaby się z twarzą Mistrza Eliksirów, który nie drgnął ani o centymetr. Tarcza skutecznie utrzymała Animaga z daleka. - Uspokójcie się, na Litość Merlina! - zawołał Dumbledore autorytarnym tonem głosu. - Severus ma doświadczenie w tego typu sprawach, a do ukrycia...

- Ni...

- Silencio. - Severus rzucił na Syriusz zaklęcie wyciszające, zanim Dumbledore zdążył to zrobić, a Syriusz nawet nie pomyślał o podniesieniu tarczy. Tak więc biedny Animag został skazany na słuchanie tego, co dyrektor ma do powiedzenia, czy mu się to podoba czy nie.

- Ściągniemy zaklęcie, jak wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, Syriuszu. Severus wie o wszystkim, ponieważ... - Usta Syriusz otwierały się, ale nic nie było słychać. Lily w jednej chwili poczuła gniew na dyrektora, że to zrobił. Nie chciała, by on wiedział. Przestała mu ufać, odkąd stał się Śmierciożercą. - ...posiada wiedzę i doświadczenie w takich sprawach, a także nie ma ryzyka, że zdradzi cokolwiek, nawet bez Wieczystej Przysięgi. - w to Lily nie wątpiła. Jeśli Severus miał czegoś nie mówić, to milczał jak grób w tej sprawie i żadna siła z niego tego nie wyciągnie. Chociaż mimo to nadal mu nie ufała. Severus... Nie! Nie są już przyjaciółmi. Nie ma Severusa. Jest Snape. Severus był jej przyjacielem. Snape nie jest. - Severus regularnie okłamuje Voldemorta, więc zna się na sztuce oszustwa lepiej, niż ktokolwiek inny. - I tego Lily się obawiała. - Severusie będziesz tak dobry?

- Jeśli byś mnie zapytał, Albusie, to ta cisza mi nie przeszkadza.

- Jednak nalegam.

- Finite incantatem. - Severus niechętnie zdjął zaklęcie.

- I właśnie to jest powód, dlaczego lepiej, żeby nie wiedział! Co jeśli oszukuje nas wszystkich, profesorze?! - Syriusz od razu zaczął wyrażać swoje zdanie.

- DOSYĆ! - pokój w jednej chwili stał się mroczny, a fale magii przechodziły przez cały dom. Dumbledore brzmiał na wściekłego. Syriusz zbladł. - Nikt nie będzie kwestionował lojalności Severusa w mojej obecności! - głos dyrektora był zimny, brzmiąc zupełnie nie podobnie. - A teraz proponuje iść i przedyskutować plan ukrycia Lily. - kontynuował dyrektor spokojnie, jakby poprzednia sytuacja nie miała miejsca. Teraz Lily wiedziała, dlaczego Voldemort omija Albusa Dumbledore'a szerokim łukiem. Rudowłosa kobieta cicho wycofała się do kuchni, siadając na swoim miejscu, jakby zupełnie go nie opuszczała.

Chwilę później do kuchni wszedł nadal blady Syriusz, którego mina nie wyglądała na wesołą, a za nim Dumbledore, z jak zwykle skaczącymi iskierkami w błękitnych oczach. Na końcu wszedł Severus Snape, którego oczy w jakiś sposób rozbłysły, gdy tylko ją zobaczył, jednak twarz nadal pozostała niewzruszona. Na jego widok serce Lily podskoczyło i z jakiegoś powodu nie mogła tego opanować. Ale żadne z nich nie wyrzekło ani słowa.

Severus całą siłą woli powstrzymał się od złapania Lily w ramiona, by już nigdy jej nie puścić. Nic się nie zmieniła. Była dokładnie tak samo piękna jak w jego wspomnieniach. I była żywa. Tylko wyraz z jakim na niego patrzyła sprawiał mu ból i smutek. Na jej anielskich rysach gościł ból i chłód. W większości chłód.

- Witaj, Lily. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej niż wczoraj? - Dumbledore brzmiał dobrotliwie, jak zwykle. Dziś na twarzy Lily nie gościła taka bladość jak wczoraj.

- Dobry wieczór, profesorze. - przywitała się uprzejmie Lily. Severus niezauważalnie drgnął na dźwięk jej głosu. - Czuję się dobrze. Dziękuję.

- Cieszy mnie to. Syriuszu, bykbyś tak dobry i wezwał Jamesa i Mary? - Animg ostro skinął głową i poszedł w stronę kominka. Dumbledore usiadł u szczytu stołu.

- Severusie, usiądziesz? - Dyrektor wskazał krzesło po jego prawej. Severus ostrożnie usiadł obok swojego mentora, jednocześnie starannie omijając wzrok Lily, która siedziała po lewej stronie dyrektora, a naprzeciwko niego.

- Stworku! - zawołał Dumbledore. Pomarszczony skrzat z trzaskiem pojawił się w kuchni. - Przynieś sześć herbat, proszę.

- Jak profesor Dumbledore sobie życzy. - Skrzat ani trochę nie brzmiał na zachwyconego. Ale jak to skrzat nie miał wyjścia. Kilka sekund późnej na stole pojawiła się herbata i cukiernica, dołączając do talerzyka z piernikami Molly Weasley.

- Już idą. - powiedział Syriusz, odsuwając się od kominka. Black usiadł po drugiej stronie obok Lily, jak najdalej od Mistrza Eliksirów. Severus pomyślał, że to całkiem dziecinne, ale mimo to był wdzięczny, że nie postanowił usiąść obok niego.

Lily ukradkiem obserwowała Severusa. Zmienił się, odkąd ostatni raz go widziała. Był starszy, ale jego rysy były równie dostojne i poważne, a oczy tak czarne jak zapamiętała, ale zimne. Zimne i puste. To nie był Severus, jej przyjaciel. To był Snape. Tylko Snape. Gdy tylko odwrócił wzrok w jej stronę, Lily spojrzała gdzie indziej.

Kominek zapłonął na zielono, a z płomieni wyszli Mary i James Potterowie. Mina Jamesa bliźniaczo przypominała tę, którą nosił Syriusz, gdy tylko zobaczył Snape'a. Mary również nie wyglądała na zachwyconą, chociaż to nie była nienawiść jak w wypadku jej męża.

- Co tutaj robisz, Snape? - zapytał James, nawet nie kryjąc wrogości. Severus przewrócił oczami.

- Przestań marnować tlen, Potter i siadaj. - dziwacznie uprzejmie zwrócił mu uwagę, co sprawiło wrażenie jeszcze większej złośliwości.
James już otwierał usta, ale Dumbledore go ubiegł.

- Usiądźcie, moi drodzy, a wszystkiego się dowiecie. - poprosił dyrektor, ostrzegawczo patrząc zza okularów połówek. Mary i James usiedli obok Syriusza.

- Wymyślił już pan jakiś plan, profesorze? - zapytała Lily, zanim zrobił to ktoś inny.

- Jedyne, co przyszło mi na myśl to bezpieczna tożsamość, Lily.

- Mam udawać kogoś innego? - Lily nie wiedziała, czy ten plan jej się podoba czy nie. Z jednej strony byłaby bezpieczna od wyroku śmierci, jaki zapewne wydałby na nią Voldemort. Ale z drugiej zaś musiałaby udawać kogoś, kim nie jest. Ale chyba lepsza jest wolność, nawet jeśli byłaby fałszywa, niż bycie sobą w czterech ścianach.

- Sądzę, że będzie to najlepsze, Lily. - powiedziała Mary, zaraz potem tego żałując, gdy zobaczyła wzrok Lily.

- Kogo ma udawać? - zapytał Syriusz.

- Nie kogo udawać, ale kim być. - mruknął Severus pod nosem, ale na tyle głośno, że wszyscy go usłyszeli.

- Co masz na myśli? - zapytała Mary, zanim James zdążył powiedzieć, że ma się zamknąć.

- Trzeba stworzyć dla niej zupełnie nową tożsamość. Nie może udawać kogoś, bo co by było, gdyby nagle spotkała oryginał? - to wydawało się oczywiste. Syriusz jak bardzo mu się to nie podobało, musiał się zgodzić.

- Ja... - Black odchrząchnął - Niechętnie, ale zgadzam się ze Snape'em. - Przelotnie Severus zastanawiał się, ile go kosztowało by to powiedzieć.

- Czyli wielosokowy odpada? - zapytał James wzdychając.

- Niestety. - zgodził się Dumbledore.

- Zawsze może udawać mugola. - zauważył złośliwie Potter. Mary wbiła mu łokieć w żebra.

- Przestań, Rogacz. - mruknął Syriusz. James tylko przewrócił oczami.

- A może przebiorę się za ciebie i to ty zaczniesz udawać niemaga? - zapytała złośliwie Lily, mając dość prób bycia sarkastycznym przez Jamesa. Potter wyglądał na oburzonego samym pomysłem.

- Jeszcze czego!

- Nie podoba ci się tak plan, James? - zapytała Lily z przesadzoną słodyczą, brzmiąc jeszcze fałszywiej, o ile było to możliwe. - To z łaski swojej powstrzymaj swoją głupotę. - Severus całą siłą woli powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem na widok miny Pottera. To była jego Lily.

Chociaż panna Evans i tak zauważyła, że oddychał nieco zbyt głęboko. Zaś oczy Dumbledore'a także błyszczały bardziej niż to normalne. I właśnie to stłamsiło rozbawienie Mistrza Eliksirów. Zdecydowanie nie podobał mu się ten błysk. Oznaczał, że Albus coś sobie uroił w swoim zasłodzonym cytrynowymi dropsami umyśle. I Severus miał pewność, że mu się to nie spodoba.

- Wracając do kwestii tożsamości Lily. - wszyscy wrócili do głównego tematu rozmowy. Tu dyrektor zwrócił się głównie do Lily. - Proponuję, żebyś mimo rzuconych zaklęć dla bezpieczeństwa pozostała w Hogwarcie.

- Nie mogę bez konkretnego powodu przybywać w szkole, profesorze. Rada się na to nie zgodzi. - zauważyła bystrze Lily.

- Ma rację. - zgodził się Syriusz.

- Ale gdybyś pracowała w Hogwarcie jako druga uzdrowicielka, nie byłoby problemu. - Mistrz Eliksirów uniósł jedną brew. Co to za pomysł z drugą uzdrowicielką? Poppy doskonale daje sobie radę, poza tym matrona nie specjalnie pragnęła pomocnika. Z resztą przez kilka lat Rada Nadzorcza chciała powołać drugiego magomedyka, a Albus się temu sprzeciwiał. Ten pomysł był mocno naciągany.

- To bez sensu, Albusie. - Severus zwrócił się bezpośrednio do dyrektora. Oczywiście nie chodziło o fakt, że nie chciał Lily w zamku. Wręcz przeciwnie! Mógłby łatwiej ją chronić. Jednak ten plan był bez sensu.

- Co jest bez sensu, Severusie? - Severus starał się zignorować ten jasny blask w oczach dyrektora, mówiący, że to nie wszystko. Mistrz Eliksirów wyprostował się trochę.

- Po pierwsze, jak chcesz przekonać Poppy do tego pomysłu, skoro doskonale wiemy, że nigdy nie chciała pomocnika, a Merlin świadkiem, że ta kobieta jest gorsza od hipogryffa. A po drugie, jak wyjaśnisz tę nagłą zmianę zdania? Obaj wiemy, że w Radzie Nadzorczej zasiadają sami idioci, którzy robią z igły widły. - Albus pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Rzeczywiście, masz rację, mój chłopcze. - dyrektor zgodził się.

- I?

- Ale przecież jest pan dyrektorem, prawda? To pan w głównej mierze decyduje, kogo zatrudnić, a kogo nie. - wtrąciła się Mary.

- W zasadzie to prawda. - dyrektor znów się zgodził. Ta ciągła zgoda coraz bardziej nie podobała się Severusowi.

- Skoro udało się zatrudnić Śmierciożercę, to co za problem z uzdrowicielką? - James najwyraźniej nie wziął sobie do serca wielokrotnych próśb dyrektora o poskromieniu tych dziecinnych awersji.

Severus zacisnął wąsko wargi i już miał zamiar się odezwać, ale dyrektor go ubiegł.

- Jeśli masz zamiar kontynuować tę bezsensowną farsę, panie Potter, to wyjdź, a nie przeszkadzaj. - głos Dumbledore'a był zimny. Lily zmarszczyła brwi, przechylając głowę lekko na bok, zastanawiając się, dlaczego dyrektor tak bardzo broni Sever... Snape'a. Czym takim go przekonał? Co takiego zrobił, by zaskarbić sobie zaufanie starszego czarodzieja?

James się nie poruszył. Tylko spuścił głowę. Dyrektor wziął to za oznakę posłuchania rady.

- Czyli to jest plan? - Syriusz starał się nie zwracać uwagi na Snape'a, siedzącego obok dyrektora.

- Mam pod zmienioną tożsamością pracować w Hogwarcie jako uzdrowicielka? - Lily brzmiała, jakby podobał jej się ten pomysł. Ale Severus w jakiś sposób czuł, że to nie wszystko.

- Dokładnie taki jest plan. - zgodził się dyrektor. W kuchni nastał lekki harmider, gdy pozostali zaczęli dyskutować nad szczegółami planu. Severus złapał wzrok dyrektora i ten szczególny błysk.

- A dokładnie jaka miałaby być ta tożsamość, Albusie? - pytanie Severusa przyciągnęło uwagę obecnych. Na podejrzliwość w głosie Mistrza Eliksirów Lily zmarszczyła brwi. Dlaczego był taki podejrzliwy? Przecież nie ma w tym nic podejrzanego. Jednak jej myśli się zachwiały, widząc zagadkowy uśmiech, rozkwitający na twarzy dyrektora, a podejrzliwość Severusa pogłębiła się.

- Och, ma być po prostu jako twoja żona. - Severus już po raz drugi tego dnia zadławił się herbatą.

- ŻE CO?! - dyrektor został ogłuszony nagłym zwiększeniem się tonacji w pokoju. Zaszokowanie na twarzy Severusa było tak autentyczne, że nikt, nawet James nie śmiał kwestionować jego zaskoczenia.

Twarz Lily w tej chwili wyglądała podobnie jak Severusa. Ze wszystkich możliwych pomysłów, na jakie mógł wpaść dyrektor, ten był poza listą. Ona jako żona Severusa? Ma po raz drugi wplątać się w fikcyjne małżeństwo? Czy to jakieś cholerne żarty losu?

- Nie zgadzam się! - zaprotestowała natychmiast Lily, gdy jej umysł wyszedł z pierwszego szoku. - Nie mam zamiaru być żoną Śmierciożercy!

- Postradałeś zmysły, Albusie? - reakcja Severusa była podoba do Lily. Nawet nie zwrócił uwagi na to, kim go nazwała. Nie to, że nie chciał się ożenić. O nie! Chciał mieć kogoś, kto wspierałby go i był z nim w trudnych chwilach. Mieć żonę, którą kochałby i mógł zrobić dla niej wszystko. Ale jedyną kobietą, na której mu zależało najbardziej na świecie, była Lily. Nie chciał wciągać ją w tą grę oszustwa, jaką było całe jego życie, ani wciągać w kolejne fikcyjne małżeństwo, bo ona przecież go nie kochała, mimo że jego miłość do niej była wieczna. - To jest głupi plan!

- To jest idealny plan.

- Nie, Albusie. To absurdalnie idiotyczny pomysł! Czy zdajesz sobie sprawę, z czym on się wiąże?! - głos Severusa brzmiał ostro. Nie przejmował się w tej chwili, że rozmawia z własnym pracodawcą.

- Oczywiście, że tak. Oboje zmierzycie się z pewną miarą ryzyka, ale...

- PEWNĄ MIARĄ RYZYKA? NIE MASZ POJĘCIA O CZYM MÓWISZ! - Severus nawet nie dał Lily szansy się odezwać. - Skąd w ogóle przyszedł ci do głowy ten kretyński pomysł?!

- W zasadzie Minerwa nieświadomie mi go podpowiedziała przy śniadaniu... - Severus zaklął pod nosem, ignorując dezaprobujące spojrzenie dyrektora, w którym nadal skakały ogniki. - Poza tym zasada"Chcesz coś ukryć, zostaw to na wierzchu." jest w tym przypadku bardzo odpowiednia. - zacytował dyrektor. - Powiedz mi, Severusie, gdzie Lily byłaby bardziej bezpieczna niż przed samym nosem Voldemorta?

- Rzeczywiście jest to prawda... - zgodziła się powoli Lily. - Ale to nie zmienia faktu, że...

- Ciągnie to za sobą więcej kłopotów niż pożytku. - dokończył Mistrz Eliksirów, nie dając Lily szansy na własny protest. - Albusie, to nie jest dobry plan.

- To prawda, że Lily musiałby odegrać pewną rolę, ale....

- Pewną rolę? Chyba nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji najmniejszego błędu! - Severus brzmiał na tak wściekłego, że pozostali James, Syriusz i Mary nawet nie próbowali się odezwać tylko siedzieli w milczeniu, słuchając kłótni. - Lily nie potrafi ukrywać emocji, tylko jak wszyscy Gryfoni nosi je na twarzy...

- Ej! - Zarówno Syriusz jak i James byli oburzeni tą wypowiedzią. Lily też nie wyglądała na zadowoloną z tej opinii. Ale Severus ich wszystkich zignorował.

- Jeden jej błąd i oboje jesteśmy MARTWI! - dyrektor w spokoju siedział i słuchał sprzeciwu swojego najbardziej lojalnego profesora.

- Zgadzam się ze Snape'em. To głupi plan. - Severus ukrył ukłucie bólu, słysząc swoje nazwisko w jej ustach. Lily dalej była na niego zła. Czuł to. I obawiał się, że raczej się to nie zmieni.

- Ale chyba lepszy niż zamknięte życie w ukrytym domu. - Lily poczuła się rozdarta. Z jednej strony nie chciała odgrywać roli żony lojalnego Śmierciożercy, tym bardziej, że był nim Severus Snape, który wbił jej nóż w plecy, ale z drugiej bała się samotności. Nie chciała żyć w zamknięciu. Musiała wybrać mniejsze zło. Ale które?

- Uważam, że ukrycie jest lepszym rozwiązaniem niż ta cała fasa. - Severus był nieugięty. - Poza tym nie sądzę, by Lily chciała regularnie oglądać Czarnego Pana. - Lily nagle spojrzała na niego.

- Co to znaczy? - Syriusz również nie do końca rozumiał.

- Myślisz, że z czym wiązało się małżeństwo twojej drogiej kuzynki, Narcyzy? Wychodząc za Lucjusza, doskonale wiedziała, że będzie widywać Czarnego Pana i okazjonalnie uczestniczyć w spotkaniach mimo, że nie ma znaku. - wyjaśnił Mistrz Eliksirów z maleńką nutą kpiny. - A dzięki mojej pozycji w szeregach Czarnego Pana, jeśliby powrócił byłoby to znacznie częściej. - Lily w milczeniu słuchała, co mówił, głęboko zastanawiając się na swoim położeniem i dostępnymi opcjami. - Nie mówiąc już o tym, że gdyby coś poszło nie tak, mógłby wykorzystać kogoś z nas przeciwko sobie lub Zakonowi. - Severus był realistą. Już dawno nauczył się widzieć życie takiej jakie jest lub jakie możliwie gorsze może być. Czyli jak zwykle był czarnowidzem.

- Severusie, nie bądź pesymistą. - Dumbledore delikatnie zbeształ młodszego czarodzieja. Severus wykrzywił ironicznie wargi.

- Jestem realistą, Albusie. I jako taki mówię ci, że ta gra nie jest warta ryzyka, gdy istnieje bezpieczniejsze rozwiązanie. - Myśląc, że Severus jest uparty jak wół, Albus miał to dosłownie na myśli, bo taka była prawda. Jeśli coś według niego jest nie do przyjęcia, to tak pozostanie. Na szczęście dla Albusa w tej sytuacji nie tylko Severus był decydującym.

- Twoja pozycja wśród Śmierciożerców jest wysoka... - Dumbledore nie dawał za wygraną, a Severus coraz bardziej się denerwował.

- I właśnie to jest problemem! - ton jego głosu był ostry. - Jestem w stanie obronić ją przed innymi Śmierciożercami, ale jednocześnie bardziej narazić na niebezpieczeństwo ze strony Czarnego Pana! - iskierki w błękitnych oczach dyrektora nie zgasły ani na moment. - Więc wbij sobie do tego genialnego czerepu, że ten plan jest bezna...

- Zgadzam się. - nagłe wpanięcie Lily rozmowę, spowodowało jej zawieszenie. - Zgadzam się na plan dyrektora. - powiedziała swoją decyzję. Dyrektor wydawał się oszalały ze szczęścia. Natomiast inni...

- ŻE CO? - Huncwoci patrzyli na Lily, jakby postradała rozum.

- Czy właśnie nie wyjaśniłem z czym się to wiąże i jakie mogą być tego konsekwencje? - Severus brzmiał na zaskoczonego i jednocześnie złego. - Czy potrafisz się kontrolować na tyle, żeby nie przeszkodzić Czarnemu Panu w torturach, by uratować jakiego mugola? Pamiętaj, że będziesz odpowiadać nie tylko za swoje życie, ale także i moje. - Rudowłosa kobieta trochę zbladła, ale hardo pokiwała głową.

- Znam ryzyko. - warknęła Lily. - Ale lepsze jest to niż tkwienie w zamknięciu. - Severus nie rozumiał, dlaczego tak bardzo się tego obawiała i wolała zaryzykować.

Dumbledore zatarł ręce zadowolony.

- A więc wszystko ustalone! - Severus się skrzywił.

- A co jeśli ja się nie zgodzę? - zapytał o to tylko czysto teoretycznie, bo wiedział, że i tak się już zgodził. Zaangażował się, gdy Albus zdradził mu tajemnicę przeżycia Lily.

- Obawiam się, że już za późno, mój chłopcze. - Lily przygryzła leciutko wargę, starając się nie uśmiechnąć. Severus miał teraz dokładnie taką samą minę jak w Hogwarcie, gdy przekonała go do czegoś, czego nie chciał. - Wracając do twojej sytuacji, Lily. - Dumbledore zwrócił się do rudowłosej kobiety po jego lewej stronie. - Położenie w jakim się znajdziesz, będzie bardzo niebezpieczne. Musisz uważać na każdy swój krok, szczególnie na początku, gdy ludzie będą zainteresowani.

- Rozumiem. - Lily pokiwała głową. Teraz Dumbledore przeszedł do ogólnej część planu.

- Plan wygląda tak: Lily wcieli się w role czarownicy czystej krwi o imieniu... - Dyrektor spojrzał wyczekująco na Lily, która szybko zaczęła myśleć.

- Cyntia. - bez zastanowienia podała imię, które zawsze ejej się podobało. Dumbledore pokiwał głową.

- Cyntia Snape. Wzięliście ślub dziesięć lat temu, niestety kilka dni późnej znalazłaś się w złym miejscu i czasie, tak iż zostałaś dotknięta kombinacją zaklęć, które spowodowały śpiączkę, która trwała aż do czerwca tego roku. Do tego czasu przebywałaś na prywatnym oddziale w Św. Mungo. - wyjaśnił Dumbledore.

- A jak masz zamiar sprawić, że dokumenty będą mieć odpowiednią datę i będą tam gdzie mają być? - zapytał szorstko Severus, starając się nie skrzywić. Nie podobał mu się ten plan. Znaczy nie sam plan, ale ryzyko się z nim wiążące.

- Będzie to wymagać zaangażowania naszego wspólnego znajomego. - Severus doskonale wiedział, o kim mówi dyrektor i z całą pewnością innym się to nie spodoba. - Uzdrowicieli w Św. Mungo zostawcie mnie.

- Wiesz, że jak on to i ona będzie wiedzieć, Albusie. - Pozostali marszczyli brwi, zastanawiając się o czym, a raczej o kim mówią.

- O kim mówicie? - zapytał Syriusz, zdezorientowany podobnie jak inni. Severus uśmiechnął się ironicznie.

- O mężu twojej ulubionej kuzynki, który pracuje w Ministerstwie, ma wpływy... - Syriusz zaczął otwierać usta, rozumiejąc, o kogo mu chodzi, ale Mistrz Eliksirów nie dału dojść do słowa, kontynuując. - i na tyle rozumu, by wiedzieć, że stereotypy tradycjonalistów czystej krwi są totalną bzdurą.

- Nie możesz mówić o Lucjuszu Malfoy'u?! - głos Syriusz podniósł się o kilka tonów, stając się piskliwym.

- Właśnie jego mam na myśli. - pozostali patrzyli na niego, jakby postradał zmysły.

- Ale...

- Lucjusz o dziesięciu lat jest naszym nieoficjalnym członkiem Zakonu. - wyjaśnił Dumbledore. - Pomaga szpiegować Voldemorta, a przekazuje informacje poprzez Severusa lub mnie.

- MALFOY?! - według Syriusza było to niepojęte. - Czy mu mówimy o tym samym człowieku?!

- Pompatyczny blondyn, kreujący się na zimnego arystokratę w opini publicznej, spędzający więcej czasu przed lustrem niż jego żona, momentami popadający w manię wyższości. Zdecydowanie mówimy o tym samym. - cała wypowiedź była pełna sławnego sarkazmu Severusa Snape'a.

- Nie wierzę! - orzekli jednocześnie James i Syriusz po rozważeniu "za i przeciw". Lily i Mary również nie wyglądały na wierzące w tą rewelację.

- Wasz problem. - mruknął Severus pod nosem.

- Teraz to nie ważne. - Dumbledore przerwał tę bezsensowną debatę. - Dokumentami zajmiemy się późnej. Jako przyrodnia siostra Lucjusza, Lily będzie...

- Mam być siostrą Malfoy'a?! - czy niespodzianki kiedyś się skończą? - Przecież wszyscy wiedzą, że on nie ma rodzeństwa.

- Owaszem, ale wszyscy wiedzą, że Abraxas Malfoy prowadził bogate życie towarzyskie. Tak naprawdę nikt nie wie, ile kochanek miał, ale możliwość, że z któregoś z tych związków pojawiło się dziecko, jest bardzo prawdopodobna. - Lily nie powiedziała nic więcej.

- Czy Malfoy się na to zgodzi? - Syriusz miał wątpliwości.

- Zgodzi się. - Albus był zbyt pewny tego faktu. Severus zastanowił się czym ma zamiar przekonać Lucjusza. - Teraz trzeba zająć się inną sprawą. Musimy zmienić wygląd Lily. Nikt nie może jej poznać.

- Glamour? - podpowiedział Syriusz, rozważając w głowie listę zaklęć.

- Głupi jesteś, Black, czy tylko udajesz? - zapytał cynicznie Mistrz Eliksirów. - Glamour ukrywa blizny, krwiaki czy rany, ale nie zmienia wyglądu.

- Zaklęcie rozczarowania? - Dyrektor pokręcił głową.

- Zbyt łatwe do wykrycia i zdjęcia.

- Nie licząc tego, że po dwóch tygodniach zrobiłoby z niej charłaka. - mruknął Severus.

- Proponuję zaklęcie Identitatem Abscondita. - powiedział dyrektor, składając ręce na stole. - Zmienia wygląd i ukrywa magiczny podpis. Jest ono podobne działaniem do Fideliusa, pod względem potrzeby Tajemnego Strażnika.

- Nigdy o nim nie słyszałam. - stwierdziła Lily, marszcząc brwi. Severus nie powiedział tego głośno, ale on także nie słyszał.

- Nie dziwi mnie to. Zaklęcie to należy do grupy zakazanych i dawno zapomnianych. - James uniósł brwi.

- Więc skoro jest zakazane, nie powinniśmy go używać. - Severus przewrócił oczami, ale nie skomentował. Chociaż miał ochotę zapytać, od kiedy Potter tak bardzo trzyma się zasad. Przecież w Hogwarcie łamał większość, a jego motto brzmiało: "Zasady są po to, by je łamać, ale nie dać się przy tym złapać".

- Dlaczego jest zakazane? - zapytała Lily, ignorując Pottera. Dyrektor westchnął.

- Ponieważ rzucenie go wymaga bardzo wiele mocy i nie raz się zdarzało, że inicjator zaklęcia kończył jako charłak. Poza tym potrzeba do niego bardzo zdyscyplinowanego umysłu. - Zmartwienie pojawiło się na twarzy Lily. - Ale nie martw się tym, moja droga. - Rudowłosa czarownica nie wyglądała na przekonaną.

- Nie chcę by zaklęcie panu zaszkodziło, profesorze. - Dumbledore uśmiechnął się.

- Nie ma takiej obawy. Severus jest naturalnym Oklumemtą i posiada wystarczającą moc, by mi pomóc. Podobnie jak Lucjusz. - Syriusz wykrzywił usta. Nie podobało mu się takie duże zaangażowanie Snape'a i Malfoy'a w sprawę, ale Dumbledore najwyraźniej uważał inaczej. Lily chyba pomyślała o tym samym, co Syriusz, ale nie odezwała się słowem.

- Teraz powinniśmy zmienić wygląd Lily, ale najpierw musimy wtajemniczyć Lucjusza. - Albus chyba też to wiedział. - Pójdę z nim porozmawiać.

- Czy to naprawdę bezpieczne? - Lily nie była przekonana, co do tego pomysłu. Nie ufała Malfoy'owi.

- Oczywiście, moja droga. Nie robiłbym tego, gdyby było inaczej. - zapewnił Dumbledore, wstając. - Zaczekajcie tu. - Z ostatnim spojrzeniem Albus opuścił kuchnię, pozostawiając grupę samą.

- Zanim Malfoy zrozumie, o co chodzi, minie sporo czasu. - Syriusz mruknął pod nosem. Severus zetknął na zegarek.

- Pięć minut.

- Co? - nikt chyba nie zrozumiał, o co mu chodzi.

- Tyle zajmie Lucjuszowi zrozumienie wyjaśnień Albusa. - wyjaśnił Mistrz Eliksirów.

- Jasne. - prychnął Syriusz. - To jest coś tak niemożliwego, że nie można zrozumieć tego w pięć minut.

- Rzeczywiście. - zgodził się Severus, zaskakując pozostałych. - Późnej o szczegóły zapyta mnie. - to było dla niego coś oczywistego. - Poza tym z wielką chęcią się zgodzi na jego plan. - mruknął Mistrz Eliksirów.

- Niby dlaczego?

- Nie twój interes, Potter.

- I tak nie wierzę, Malfoy'owi. - orzekła Lily.

- Nie musisz. - stwierdził Severus. - Wystarczy, że ja to robię. - Lily założyła ręce na piersiach.

- Tobie też nie wierzę.

- To twój problem. - Severus ukrył swój ból za obojętnością.

- Ja też ci nie ufam. - Syriusz postanowił się dołączyć do tej niepotrzebnej debaty.

- A czy kiedykolwiek było inaczej? - sarkazm był wyczuwalny z odległości mili.

W kuchni nastała cisza, którą przerywało tykanie zegarka i stłumione głosy rozmowy z drugiego pokoju. Każdy był zatopiony w swoich myślach.

Severus kątem oka zerkał na Lily. Nigdy, nawet w snach nie sądził, że jest możliwe przywrócić ją do życia. A teraz była tutaj. Nie zmieniła się nic. Była tą samą kobietą, w której się zakochał. Ale teraz to i tak nie ma znaczenia. Ona go nienawidzi.

Lily czuła na sobie doskonale znajome spojrzenie. Wiedziała, że Snape ją obserwuje. Znała uczucie, gdy na nią patrzył. Ale starannie omijał jej wzrok. Lily nie wiedziała, z czego to wynikało, ale stwierdziła, że po prostu nie może uwierzyć, że to jednak prawda. Nigdy nie myślała o innych powodach. Jednak nic nie zmieniało faktu, że nie widziała w nim już swojego przyjaciela. Chociaż z drugiej strony zastanawiała się, dlaczego się zgodził na tę grę. Może jednak ich nić przyjaźni, gdzieś tam tkwiła?

Dokładnie tak jak Severus powiedział, pięć minut późnej do kuchni wszedł Dumbledore, a za nim Lucjusz. Pierwsze spojrzenie arystokraty powędrowało na Lily. Zamrugał kilkakrotnie, patrząc czy to prawda. Gdy jej obraz nie zniknął, spojrzał na Severusa.

- Dobry wieczór...

- Nawet tego nie mów. - odezwał się Severus, zanim Malfoy otworzył usta.

- Nic nie powiedziałem.

- Ale wiem, że chciałeś. - Pozostali zmarszczyli brwi, nie rozumiejąc o czym mówi dwóch czarodziejów. Lucjusz najwyraźniej wiedział, co Severus miał na myśli, a powiedział to jego wyraz twarzy.

- Jak podoba ci się idea posiadania rodzeństwa, Malfoy? - Syriusz nie mógł się powstrzymać. Lucjusz uniósł brew.

- Zawsze liczyłem się z tą możliwością. - arystokrata uśmiechnął się złośliwie. - A biorąc pod uwagę, że moim szwagrem ma być Severus może być ciekawie. - Severus obrzucił przyjaciela szpiczastym spojrzeniem.

- Lucjusz został wtajemniczony w całą sprawę. Rzucimy zaklęcie na Lily, a potem zjmiemy się dokumentami. - odezwał się dyrektor, który swoją drogą również był tym trochę rozbawiony. - Powinniśmy już zacząć. - zarządził dyrektor, wstając od stołu. Severus zrobił to samo, a pozostali dołączyli do nich.

- Jak brzmi formuła zaklęcia? - zapytał Severus. Lily doskonale słyszała w jego głosie ciekawość. Coś, co nigdy nie było dla niej niczym nowym, jeśli poznawali jakieś nowe zaklęcia.

- Nie będzie ci potrzebna, Severusie. Ty i Lucjusz musicie tylko dołączyć swoją moc i koncentrację do zaklęcia. - wyjaśnił Dumbledore.

- Podobnie jak przy klątwie Szatańskiej Pożogi. - mruknął pod nosem Severus. Albus pokiwał głową.

- Dokładnie. - teraz dyrektor odwrócił się do Lily. - Stań tutaj, moja droga. - Rudowłosa kobieta stanęła na wskazanym przez dyrektora miejscu. - O! Doskonale! - starszy czarodziej wciągnął różdżkę, podobnie jak Severus i Lucjusz. - Teraz, Lily, stój spokojnie i staraj się nie myśleć.

- O czym?

- Najlepiej o niczym. To podstawa Oklumencji, której musisz się nauczyć, ale o tym późnej. - dyrektor wskazał różdżką na Lily i zaczął niewerbalnie intonować w głowie inkantację zaklęcia. Z końca jego różdżki wydobyła się złota stróżka światła. Złote nici magii zaczęły oplatać ciało rudowłosej kobiety. Lily która miała zamknięte oczy, czuła mrowienie i ciepło lekkie, jak dotknięcie piórka. Magia zaczęła promieniować w pokoju.

Do tej pory stojący bezczynnie Severus i Lucjusz unieśli swoje różdżki i wskazali ją na nić pomiędzy dyrektorem, a Lily.

- Da mihi partem de meis.* - zaintonowali. Srebrna stróżka magii wystrzeliła z końca ich różdżek i złączyła się ze złotą. Gdy tylko nicie się zetknęły zaklęcie się wzmocniło. Pozostali widzieli to po wzmocnionej barwie.

Lily czuła się, jakby otoczona całunem magii. Magiczna moc zaklęcia przenikała jej istotę, stopniowo powodując minimalną ilość bólu. Ale czuła także zmiany. Dokładnie tak, jak gdyby coś próbowało dostać się do wnętrza jej duszy i zmienić to, kim jest.

Syriusz, James i Mary z zafascynowanie obserwowali, jak żywa magia krąży po pomieszczeniu, otaczając Lily i pozostałych trzech czarodziejów swoim całunem. Złoto - srebrne światło przenikało powietrze. Na twarzach Dumbledore'a, Snape'a i Malfoy'a malowała się koncentracja i powaga, jakiej nigdy nie widzieli. Pomimo bladości i drżenia rąk, żaden z nich nie przerwał zaklęcia. Dalej kontynuowali, by doprowadzić zaklęcie do końca.

Lily czuła stopniowe zwiększanie się nacisku na jej magiczny rdzeń i duszę. Zgodnie ze słowami dyrektora przestała myśleć. Pozwoliła umysłowi błądzić jak w pustej przestrzeni. Bez myśli, bez uczuć. Ból nagle ustąpił, jak cięty nożem. Zaklęcie się zakończyło.

Gdy otworzyła oczy, zobaczyła Snape'a, Malfoy'a i Dumbledore'a. Wszyscy byli nie zwykle bladzi. Szczególnie dyrektor. Widać było, ze kosztowało go to wiele mocy.

Severus widząc chwiejącego się mentora, podszedł i złapał starszego czarodzieja za ramię. Lucjusz uczynił to samo, prowadząc dyrektora do najbliższego kszesła, które podsunęła Mary. Severus zignorował własne migotanie w oczach. Bez słowa postawił przed Dumbledore'em fiolkę wypełnioną miksturą. Tą miksturę wręczył Lucjuszowi. Albus bez słowa wypił jej zawartość, natychmiast odczuwając pozytywne efekty.

- Dziękuję ci, Severusie. - podziękował wdzięcznie Albus. Severus kiwnął głową, wydobywając z szaty drugą, taką samą i sam wypił jej zawartość.

Gdy spojrzeli na Lily, każdy zaniemówił. W miejscu gdzie wcześniej stała rudowłosa kobieta, stał zupełnie ktoś inny.

~*~*~

* Łac. Da mihi partem de meis - oddaję część mojej mocy.

Notą autorki:

Zaklęcia użyte do zmiany wyglądu Lily zostały wymyslone przeze mnie na potrzeby fanfiction. :)

Następny rozdział: "5. Cyntia Snape"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro