55. Szczere wyjaśnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zostaw mnie!

- Dlaczego? Nie podoba się? – zadrwił obleśny głos, lubieżnym wzrokiem lustrując jej sylwetkę. Cyntia próbowała się wyszarpać z niechcianego uścisku, który przyprawiał ją do mdłości.

- Nie! Puszczaj mnie! – krzyknęła, kopiąc i drapiąc mężczyznę, ale ten mocno ściskał dłońmi jej talię, wręcz boleśnie. Cyntia była pewna, że zostaną jej siniaki.

- Tak gorliwie się sprzeciwiasz, że prawie cię posłuchałem. – zarechotał mężczyzna, ale jej nie puścił. Zamiast tego mocniej zaciskał dłonie na jej tali. Zamachnęła się, chcąc uderzyć do w twarz, ale jej ręką została zatrzymana, a jego zimne, grube palce boleśnie zacisnęły się wokół jej nadgarstka. – Prawie. Lubię takie. Waleczne, niedostępne...

- Nie obchodzi mnie to! Puść mnie, bo zacznę krzyczeć! – zagroziła zdecydowanie, nadal próbując się wyszarpać. Nigdy mu nie ulegnie! Prędzej umrze, niż się odda.

- A sobie krzycz! Nikt cię tu nie usłyszy. Wszyscy bawią się na dole... Łącznie z twoim drogim mężem. – zaśmiał się złośliwie mężczyzna, widząc jak blednie. W jego miedzianych oczach był obrzydliwy blask, a włosy rozwichrzyły się niechlujnie. Cyntia czuła jak jej żołądek się zaciska w supeł i krew odpływa z twarzy. W jej zielonych oczach pojawiła się wilgoć i strach.

- Jeśli coś mi zrobisz... Severus cię...

- Co mi zrobi? Twój drogi mąż, nie jest tak niepokonany i niebezpieczny, jak ci się zdaje. – zadrwił mężczyzna, zbliżając usta do jej i brutalnie całując jej wargi. Cyntia starała się go odepchnąć. Ugryzła go mocno w wargę, aż polała się krew. Mężczyzna warknął rozwścieczony i uderzył ją w twarz otwartą dłonią. Cyntia poczuła, jak krew tryska z jej wargi i nosa. Bolało. Nigdy żaden mężczyzna jej nie uderzył. Bezradność i lęk zaczęły wkradać się w jej umysł i ciało. Cała drżała z przerażenia. – Ty suko!

- POMOC... – mężczyzna zasłonił jej usta ręką. Starała się wyrwać, albo przynajmniej złapać różdżkę, ale jej napastnik był silniejszy.

- Zapłacisz za to, szmato! A gdy z tobą skończę, twoje ciało wrzucę na pożarcie wilkołakom! – zawarczał mężczyzna, przypierając ją do ściany. Pisnęła, szarpiąc się i wyrywając mimo wszystko. Walczyła nadal. Słyszała, jak materiał jej sukienki się rozdziera. – Nie szarp się! Słyszysz...

- Sectumsempra!

⋇⋆✦⋆⋇ 

Noc wcześniej.

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Lily leżała w ciszy w łóżku, przykryta miękką granatową kołdrą, która otuliła jej nagie ciało. Kobieta przytulała się go odsłoniętej klatki piersiowej swojego męża, który podobnie jak ona, był bosy po szyję. Czuła jego ciepłą dłoń, która delikatnie głaskała jej odkryte ramię w czułym gestem. Leżąc na klatce piersiowej Severusa, słyszała ciche bicie jego serca, które było miłą kołysanką dla jej ucha. Leżeli w wygodnej ciszy, wtuleni w siebie i jakoś żadne z nich nie chciało jej przerywać. Lily uśmiechała się, delikatnie unosząc kąciki ust. Nie żałowała tego, co się stało, mimo że może powinna. Straciła dziewictwo ze swoim własnym, najlepszym przyjacielem, ale wbrew wszystkiemu nie ubolewała nad tym.  Fakt, że ten sam człowiek kochał ją nade wszystko i był dla niej zrobić cokolwiek by zechciała, zmieniał wiele spraw. Lily miała pewność, że Severus nigdy by jej nie skrzywdził w żaden sposób. Wręcz przeciwnie! Dbał, by nawet włos nie spadł z jej głowy. Teraz Lily znała już niemal wszystkie odpowiedzi. Wiedziała, dlaczego zmienił strony i dlaczego tak się poświęcał dla sprawy. Nie tylko wierzył w jej słuszność. Chciał, by to o co i ona walczyła wygrało, czyniąc świat czarodziejów bezpiecznym i spokojnym jak dawniej. Miał podobne ideały, ale nie mógł afiszować się z nimi otwarcie, jak inni. Walczył w ukryciu, ale i te bitwy nie były mniej warte niż te znane całemu światu.

     A w jego ramionach czuła się bezpiecznie. Nie tylko teraz, ale od samego początku. Pamiętała wszystkie sytuacje, gdy ją bronił. Od zgodzenia się na plan Dumbledore’a o fikcyjnym małżeństwie, przez osłanianie jej przez wrogimi czy przebiegłymi spojrzeniami innych, aż po chronienie jej przed samym Voldemortem, co było bardzo ryzykowne. Ryzykował dla niej własne życie. Nie był, jak James, który ją wykorzystał. Dla niej sam wiele zaryzykował. Nie wiedziała, jeszcze co czuła, bo sama była zdezorientowana swoimi emocjami. Jedno wiedziała na pewno. Severus ją kochał i przy nim była bezpieczna. Nie pozwoliłby jej skrzywdzić.

„Ja jego też nie.” – pomyślała Lily. – „Będę go chronić tak jak on mnie.” – zdecydowała pewnie. A jak Lily Evans sobie coś obiecywała, to słowa swoje spełniała. Tak będzie i tym razem. Teraz tak naprawdę mieli tylko sobie. Większość Zakonu patrzyło na nich nieufnie, a Śmierciożercy tylko czekali na ich najmniejsze potknięcie. Dumbledore im pomagał, ale Lily wiedziała, że nie mogli mu do końca ufać. Dyrektor może i zgrywał dobrego oraz miłego, ale za tą maską dobrotliwego dziadka ukrywał się potężny i inteligentny, nieoficjalny lider jasnej strony, którego nawet sam Voldemort omijał szerokim łukiem. Miała w pamięci scenę że wspomnienia Severusa, gdy ten błagał byłego profesora o pomoc.

A co dasz mi w zamian, Severusie?

     Nadal twierdziła, że Dumbledore bezwzględnie wykorzystał jego słabość w tamtej chwili, bez nawet krztyny współczucia. Dyrektor dążył do swojego celu, którym było pokonanie Voldemorta, nawet po trupach. Ufność Lily do Dumbledore’a drastycznie zmalała. Nabrała pewnego rodzaju dystansu.

- Żałujesz? – usłyszała ciche pytanie ze swojej lewej strony. Lily podniosła wzrok, by spojrzeć na mężczyznę dużymi, zielonymi oczami. W jego pytaniu wyczuła niepewność. Postanowiła jednak rozwiać jego strach. Podniosła się lekko opierając dłoń na torsie mężczyzny i delikatnie musnęła jego usta.

- Nie. – wyszeptała w jego wargi, a następnie przytulił się do jego klatki piersiowej ponownie. Nie widziała, jak na usta Severusa wpłynął lekki uśmiech. Poczuła jedynie, jak jego silne ramiona otuliły ją, co sprawiło, że na jej ustach zawitał szczery uśmiech. Lily zamknęła oczy i tej nocy spała spokojnie, jak nigdy dotąd.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Następnego ranka.

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Następnego zimowego ranka, Lily obudziły poranne promienie grudniowego słońca, które delikatnie ogrzewało jej twarz. Kobieta zamrugała sennie, odgarniając niedbałym gestem kosmyk platynowych włosów z twarzy. Pani Snape otworzyła powoli oczy, zastanawiając się, co ją obudziło. Po chwili jednak stwierdziła, że nic, a zbudziła się sama. Lily rozciągnęła się delikatnie na łóżku, czując się wyjątkowo wyspana. Pomacała dłonią poduszkę i miejsce obok siebie, które... Było puste. Czarownica podniosła się do siadu, przytrzymując kołdrę na biuście i rozglądając się po sypialni Severusa. Panował tu idealny porządek, ale Lily nie była tym zdziwiona. Od zawsze Severus był pedantem. Po ich ubraniach na podłodze nie było ani śladu. Wszystkie leżały dokładnie poskładane na krześle. Lily spojrzała na drzwi, które były uchylone. Czuła wlatujący do pokoju zapach parzonej kawy. Uśmiechnęła się delikatnie. Severus musiał wstać wcześniej. Zawsze był rannym ptaszkiem. W przeciwieństwie do niej, bo Lily lubiła czasem trochę dłużej pospać.

     Lily przesunęła się na krawędź łóżka, opuściła nogi na podłogę i na bosaka potupała w stronę swoich ubrań. Po chwili namysłu jednak ich nie ubrała, a założyła na siebie białą koszulę, sięgającą jej do połowy ud, która należała do jej przyjaciela. Szybko i sprawnie zapięła kolejne guziki, ale nie pod samą szyję. Podwinęła mankiety koszuli. by rękawy nie były aż tak na nią za długie. Założyła włosy za uszy, a gdy uznała, że wygląda względnie i nie będzie straszyć, uchyliła drzwi sypialni, wystawiając głowę na korytarz. Lily wyszła po cichu z pokoju, zostawiając drzwi pół otwarte i powędrowała do kuchni, gdzie zobaczyła Severusa. Mężczyzna siedział przy stole z gazetą i filiżanką ciepłej kawy ubrany jak zwykle w swoje czarne szaty. Lily uśmiechnęła się na ten widok.

     Słysząc drobne i ciche kroki, Severus oderwał wzrok od Proroka Codziennego i zobaczył Lily, która weszła do jadalni. Zlustrował spojrzeniem jej sylwetkę, ukrytą pod białym materiałem jego koszuli. Wyglądała pięknie, nawet w tym.

- Moja koszula. – skomentował z cieniem rozbawieniem, nie mogąc się powstrzymać. Lily spojrzała w dół, podchodząc do stołu i wygładzając nieco pomięty materiał.

- Witaj, Sev. Też się cieszę, że cię widzę. – uśmiechnęła się rozbawiona. – Tak, twoja. Coś nie tak?

- Nie, skąd. – odpowiedział szybko. – Pasuje ci.

- To dobrze. Będę częściej pożyczać. – rozbawiona Lily mrugnęła do Severusa, jakby nigdy nic zabierając mu gazetę i siadając na kolanach. Czarnowłosy mężczyzna szybko objął ją w pasie, zanim spadłaby na ziemię. Zachowanie Lily było... Inne, to fakt, ale jakoś na nie nie narzekał. Chociaż dziwnie było patrzeć, na to niestandardowe zachowanie Lily. Ale z drugiej strony wydawała się zadowolona. Severus stwierdził, że kobieca psychika jest zbyt złożona i skomplikowana nawet jak dla niego. – Dziękuję, że pozwoliłeś mi się wyspać.

- Nie od dziś wiem, że nie jesteś rannym ptaszkiem, Lily. – odpowiedział rozbawiony Mistrz Eliksirów. Lily uśmiechnęła się niewinnie.

- Nic nie poradzę. – wzruszyła ramionami niewinnie i „pożyczyła” sobie jego filiżankę z kawą.

- To moja kawa...

- Wiem. I mi smakuje. – odparła niewinnie, biorąc łyk. Severus potrząsnął głową. To była typowa Lily. Do tej pory pamiętał jak jeszcze w Hogwarcie podkradała mu jedzenie z talerza. – Dziś spotkanie w Malfoy Manor. – odezwała się ponownie, machając delikatnie nogami jak małe dziecko, gdy siedziała na jego kolanach.

- Pamiętam. – Severus przytaknął. – Stresujesz się?

- Nie bardzo. – odparła Lily po namyśle. – W każdym razie nie tak bardzo, jak za pierwszym razem. – sprecyzowała szybko. Mały stres nadal pozostał.

- Musisz jednak nadal uważać...

- ... Co mówię i pilnować swojego drinka. Pamiętam, Sev. – uśmiechnęła się do niego, zaczesując kosmyk jego włosów za ucho. Na razie się padło ani słowa o tym, co się pomiędzy nimi wydarzyło, ani jego uczuciami do Lily. Severus nie wiedział, co ma o tym sądzić. Cieszyć się czy nie? Na razie się nie odzywał, chociaż wolał chyba wiedzieć, co o tym myślała. Jednak na razie nie poruszał tego tematu – Poza tym, ty tam będziesz.

- I mam za tobą chodzić i cię pilnować? Czy ja wyglądam, jak Weasley i Finnegan, co włóczą się za Potterem jak cienie? – zapytał sarkastycznie, na co Lily zachichotała. Powrócił sławny sarkazm.

- Od czegoś mam męża. – zauważyła rozbawiona kobieta. – Nie zauważyłeś jeszcze, jak Lucjusz biega za Narcyzą?

- Mam zacząć robić to samo? – Severus uniósł brew w charakterystycznym geście niedowierzania zmieszanego z rozbawieniem, którego często używał, gdy się z nią droczył.

- Nie będę narzekać... – Lily zaczęła bawić się urokliwie swoimi włosami, zawijając ich kosmyk na palec. – Zwłaszcza, gdy przypałęta się Avery. – dodała, krzywiąc się delikatnie z kwasotą na myśl o śmierciożerczym Casanovie.

- Dlaczego? Nie podoba cię się jego towarzystwo? – zapytał chytrze, ironicznie rozbawiony Mistrz Eliksirów. Na ustach mężczyzny błąkał się złośliwy uśmieszek, na co Lily zmrużyła lekko oczy, dostrzegając jego rozbawienie. Kobieta prychnęła.

- Nie. Przez jego marne flirty mam ochotę zetrzeć mu ten jego uśmieszek podrywacza. – powiedziała kwaśno. – Nie lubię, jak ktoś mnie podrywa. – założyła ręce na piersiach.

- A gdybym to był ja? – zapytał przebiegle. Lily przewróciła oczami, widząc, jak się z nią drażni.

- Ty możesz. – zaśmiał się rozbawiona, całując go w policzek. Severus wydawał się lekko zarumienić, co wydało się Lily zabawne. Dorosły mężczyzna, a zawstydza się, jak nastolatek na małego całusa w policzek. Ciekawe czy też się tak czerwienił, gdy musiał tłumaczyć niczego nieświadomym studentom, jak powstają dzieci z ich eksperymentowania w szafkach na miotły.

- Poważnie? – Lily przewróciła oczami.

- Oświadczam, że ja, Lily Evans, łamane na Cyntia Snape udzielam pozwolenia profesorowi Severusowi Snape’owi na podrywanie mojej osoby. – powiedziała bardzo poważnie jakby deklamowała oświadczenie, żeby po chwili wybuchnąć śmiechem na widok jego rozbawionej miny.

- Dziękuję za pozwolenie, pani Snape. – odparł rozbawiony mężczyzna, specjalnie używając swojego nazwiska, które Lily nosiła od kilku miesięcy.

- Nie ma za co, profesorze. – uśmiechnęła się. Pomiędzy nimi nastała chwila ciszy.

- Lily?

- Tak? – Lily spojrzała na Severusa, słysząc jego niepewny głos. – O co chodzi? – zapytała łagodnie, przeczuwając, o co może chodzić. Tylko w jednej sprawie Severus był taki niepewny i skryty.

- Pamiętasz, o czym wczoraj rozmawialiśmy... – zaczął niepewnie. Mentalnie trzepnął się w twarz, słysząc samego siebie, jak nieśmiale brzmiał. Widział, jak Lily kiwnęła głową. – Już wiesz, co ja... do ciebie....

- Że mnie kochasz. – dodała Lily za niego. Severus kiwnął głową.

- Tak... I nie jesteś... Zła? – Lily westchnęła cicho, delikatnie zaczesując jego czarne włosy. Smutne było, że trzymał swoje uczucia w tajemnicy w obawie, że będzie na niego rozgniewana.

- Powinnam. - przyznała powoli. Lily widziała, jak Severus odwraca wzrok. Kobieta delikatnie położył dłoń na jego policzku i ponownie odwróciła w swoją stronę. – Powinnam, ale za to, że przez cały czas ukrywałeś to przede mną, kłamiąc w żywe oczy. – powiedziała wprost, lekko go besztając za to. Gdyby po prostu powiedział prawdę, zaoszczędziliby sporo nerwów, zamiast kłócić się. No ale jak widać, Severus Snape wolał komplikować pewne sprawy, bo kiedy szło zbyt prosto, było zbyt podejrzane. Może po prostu lubił zagadki, mimo że często utrudniał sobie przez to życie. – Rozumiem, że obawiałeś się mojej reakcji.

- Tak. – przyznał. – Sądziłem, że będziesz zła...

- Dlaczego? – Severus zaklął w myślach. Nigdy nie cierpiał, gdy studenci zadawali mu pytanie „dlaczego?”, ale teraz znienawidził je jeszcze bardziej.  Nie umiał mówić o uczuciach. Dla niego wszystko było czarne albo białe, a uczucia i emocje były szeroką gamą kolorów i barw.

- Nie chciałem stawiać cię w niezręcznej sytuacji. – wymruczał po chwili namysłu, unikając bezpośredniej odpowiedzi.

- To nie jest odpowiedź na pytanie. – zauważyła Lily spokojnie, na co Severus zwęził usta z niezadowolonym grymasem. Zapomniał, że z jego przyjaciółką jego sztuczki zmian tematu nie mają sensu, bo Lily nie dawała się tak łatwo zmanipulować. Była po prostu na to odporna. Severus zdziwiłby się, gdyby było inaczej. W końcu spędzili razem dużo czasu, a Lily była bystra i rozgryzła jego skomplikowane, ślizgońskie rozumowanie. – I nie denerwuj się, Sev. Po prostu chcę zrozumieć. – dodała łagodniej, widząc po jego minie, że zaczynał się denerwować. Lily nie chciała się znów z nim kłócić, ani wyciągać z Severusa informacji krzykiem. Oboje tego nie lubili. Mistrz Eliksirów westchnął.

- Nie wiem, jak ci to wyjaśnić... – westchnął cicho.

- Spróbuj. – zachęciła go łagodnie, obejmując ramieniem jego szyję i delikatnie gładząc dłonią po barku.

- Po prostu, nie chciałem być czuła się źle, że ja coś do ciebie czuję, a dla ciebie jestem tylko przyjacielem. – mruknął cicho, patrząc w blat stołu. Nie odważył się spojrzeć jej w oczy. Tak łatwiej było mu wszystko powiedzieć. Lily nie kwestionowała tego, tylko uważnie słuchała, każdego jego słowa z najwyższą uwagą. – Wiem, że na ciebie nie zasługuje. Zrobiłem zbyt wiele złego, by zasłużyć na twoje wybaczenie, a co dopiero ciebie, ale... Nic nie poradzę, no to, co do ciebie czuję.

- Nie myśl o sobie tak źle, Sev. – powiedziała życzliwie Lily, patrząc na przyjaciela ciepło. – Już dawno ci wybaczyłam to, co się stało. Poza tym, nie byłeś jedynym winnym w tej sytuacji. Ja również ponoszę za to winę w takiej samej mierze jak ty.

- To ja nazwałem się tym słowem. – sprzeciwił się  Severus.

- Ale to ja się uśmiechałam w chwili to jego największego upokorzenia. Przyjaciele tak nie robią. – upierała się.

- Nie jestem o to na ciebie zły.

- Ani ja na ciebie. – Lily posłała mu ciepły uśmiech. – Ani za tamto, ani za pozostałe sprawy. No może tylko za okłamywanie mnie, ale sądzę, że szybko mnie udobruchasz. – uśmiechnęła się rozbawiona. Severus spojrzał na nią z chytrym rozbawieniem w oczach.

- Coś wymyślę.

- Nie wątpię. – odparła rozbawiona. – Mam tylko jedną prośbę.

- Jaką? – zapytał Severus, patrząc na Lily. Dla niej i jej pięknych oczu był gotowy zrobić wszystko.

- Nie okłamuj mnie więcej. – poprosiła cicho Lily. Nie lubiła nieszczerości, chociaż ona sama teraz musiała oszukiwać i kłamać. Cała jej obecna tożsamość, była jedną wielką ułudą, w którą uwierzył cały świat. 

- Wiesz, że nie zawsze mogę powiedzieć ci wszystko. Niektóre sprawy cię nie dotyczą, a czasem im mniej wiesz o pewnych rzeczach, tym bezpieczniejsza jesteś. – powiedział z westchnieniem Severus. – Nie chcę cię obarczać informacjami, które ci zaszkodzą.

- Rozumiem to i miłe, że się o mnie troszczysz, Severusie. – odpowiedziała. – Jeśli jest coś, czego nie możesz lub nie chcesz mi zdradzić to po prostu to powiedz, zamiast wymyślać skomplikowane wymówki. – Lily sprecyzowała, o co jej chodziło.

- Da się zrobić. – Severus lekko uniósł kąciki ust. – Nie będę cię więcej okłamywać, Lily. – obiecał szczerze, czym spowodował uśmiech na twarzy Lily która objęła go i przytuliła się do niego. On również ją objął, gładząc po plecach. Naprawdę nie sądziłam, że jak wszystko jej wyzna poczuje taką ulgę. W tym jednak Albus miał rację. Wielki ciężar spadł mu z barków i serca.

Następny rozdział: "56. Wymijające odpowiedzi"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro