58. Sylwester w Malfoy Manor. Część II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zatańczysz?

- Wieczór dopiero się zaczął, a ty już mnie na parkiet wyciągasz, Severusie? - zapytała rozbawiona, spoglądając na Mistrza Eliksirów... Na swojego męża. Jej oczy śmiały się wesołym blaskiem.

- A co w tym złego? - zapytał chytrze. Lily zaśmiała się cicho, kręcąc delikatnie głową z dezaprobatą.

- Jesteś pewien, że chcesz przetańczyć ze mną całą noc? - zapytała rozbawiona, trzymając jego rękę, a w drugiej kieliszek.

- A czemu by nie? - Severus uniósł brew.

- Nie lubisz tańczyć. - zauważyła Cyntia.

- Z tobą jest to znośne. - uśmiechnął się krzywo. Cyntia odpowiedziała na jego uśmiech delikatnym rumieńcem. Ten Severus Snape był inny. Molly miała rację, gdy te dziesięć lat temu przed jej ślubem z Jamesem powiedziała jej, że małżeństwo zmienia ludzi. - Więc?

- Tak...

- Witaj, Severusie! - usłyszeli wysoki, nieco piskliwy głos za ich plecami. Severus przymknął oczy z kwaśnym grymasem niezadowolenia. Nieciekawych spotkań ciąg dalszy. Cyntia uniosła lekko brew, ale odgoniła emocje z twarzy, gdy odwrócili się do kolejnej osoby, która ich zaczepiła.

     Za nimi stała średniego wzrostu czarownica z starannie skręconymi, brązowymi lokami w ciepłym odcieniu. W uszach miała drugie, złote kolczyki, które nie wyglądały na prawdziwe złoto, chociaż były bardzo podobne, tak samo jak naszyjnik i bransoletka. Bardzo obcisła, czerwona suknia oplatała jej ciało, odsłaniając więcej niż powinna, zwłaszcza wyuzdany dekolt oraz rozcięcie ciągnące się od ziemi do uda. Cyntia ledwie powstrzymała się od zapytania czy nie pomyliła się ze spotkaniem, bo z takim strojem to powinna wybrać się do czarodziejskiego burdelu. Istniały granice kultury lub moralności, jak w tym wypadku.

- Dobry wieczór. - odpowiedział chłodno Severus, lustrując ją wzrokiem pełnym pogardy. - Ty tutaj? - zapytał zbyt uprzejmie, by było to prawdziwe. Sugerował raczej to, co Cyntia sobie pomyślała.

- Oczywiście. W końcu to wykwintne przyjęcie dla wytwornych gości. - odpowiedziała Mathilda, jakby nie załapała aluzji. - Za to ciebie spodziewałam się zobaczyć. Elegancki, jak zawsze... Nie szukasz towarzystwa? - zapytała niewinnie, przygryzając wargę, cały czas udając, że nie widzi, że Mistrz Eliksirów już ma towarzystwo. Zupełnie jakby Cyntia była powietrzem, co jej się nie spodobało.

- Twojego? Na pewno nie. . - prychnął Snape. - Poza tym już mam towarzystwo...

- Czyje? - Mathilda nadal udawała głupią.

- Moje. - wtrąciła się Cyntia, patrząc na drugą czarownicę chłodno. Ani trochę jej się ona nie spodobała. Miała dziwne wrażenie, że Severus już kiedyś o niej wspominał...

- Ty musisz być żoną Severusa. - odparła nieprzyjemnie Mathilda, lustrując Cyntię wzrokiem, jakby była karaluchem, którego trzeba zmiażdżyć.

- Zgadza się. Cyntia Snape. - Cyntia przedstawiła się, cały czas utrzymując chłodny ton głosu, który przy ciele Lily Evans był trudniejszy do uzyskania. Struny głosowe Cyntii lepiej nad tym panowały.

- Ach, tak...

- Cyntio, poznaj Mathildę Bulstrode. - przedstawił niechętnie Severus. Chociaż z drugiej strony to spotkanie mogło być... Ciekawe.

„No cóż... Mathilda już wygląda, jakby była gotowa wydrapać Cyntii oczy..." - pomyślał Mistrz Eliksirów. - „Cyntia wygląda na równie gotową do tego... Powinien się spodziewać, znając jej temperament. Prawie współczuję Mathildzie... Z drugiej strony czy nadwyrężona reputacja jest warta zobaczenia, jak Li... Cyntia wyrywa tej lafiryndzie kudły? Oj tak..." - jego myśli stały się złośliwie. Wiedział doskonale, że Cyntia była do tego zdolna.

- Była narzeczona Severusa...

- Raczej niedoszła. - prychnął wrogo mężczyzna w czarnych szatach. Jego wyraz pogardy nie zniknął, a jedynie nabrał ostrzegawczego blasku. Dla Mathildy oczywiście, by nie naciągała struny.

- Rozumiem... Opowiadałeś mi o tej... Kobiecie. - Cyntia wypowiedziała to takim tonem, że Mathilda nie widziała, czy to kpina czy nie.

- Naprawdę? Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. - na usta Cyntii wpłynął paskudnie złośliwy uśmieszek.

- Oczywiście, że tak. - odparła niewinnie. - Dlatego zaczyna się zastanawiać czy nie pomyliła się pani z doborem szukanego towarzystwa. - dodała złośliwie.

- Co to ma znaczyć? - Mathilda zmrużyła oczy.

- Nic, po prostu panie do towarzystwa są szukane z domach publicznych, a nie na takich „wykwintnych" przyjęciach", jak pani to ujęła. - powiedziała sugestywnie Cyntia, wymownie patrząc na jej strój. Mathilda poczerwieniała na jej uwagę, tylko nikt nie wiedział czy ze złości czy zażenowania.

- Nie wyzywaj mnie od dziwek, blondyneczko... - zaczęła najeżona Mathilda.

- Nic takiego nie powiedziałam. Jakże by śmiała! - odparła niewinnie Cyntia. - Pani sama to powiedziała. - Mathilda poczerwieniała jeszcze bardziej. Wydawało się, że cała krew spłynęła jej do głowy. - I dla pani jestem Panią Snape. Nie sądzę, że w przyszłości się to zmieni. - odpowiedziała Cyntia, unosząc podbródek. Gdyby wzrok zabijał, Pani Snape na pewno byłaby sześć stóp pod ziemią. Cyntia odwróciła się do Severusa, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Teraz to ona ignorowała drugą czarownicę. - Obiecałeś mi taniec, pamiętasz, kochanie? - zapytał Cyntia słodkim głosikiem, patrząc na Mistrza Eliksirów dużymi oczami. Severus zerknął na Mathildę, która gotowała się ze złości. Z jej uszu prawie leciała para.

- Oczywiście, moja pani. - odparł szarmancko, odkładając kieliszek. Cyntia uśmiechnęła się do niego promiennie i szybko musnęła jego usta, udając, żeby wcale nie widzi, jak Mathilda zaciska dłonie w pięści, że aż pobielały jej knykcie. Widać, że była wściekła, widząc kogoś innego niż ona sama w tak bliskiej relacji z Mistrzem Eliksirów, a swoim niedoszłym narzeczonym. Blask w jej oczach jasno ukazywał zazdrość.

     Tymczasem Severus wyszedł wraz z Cyntią na parkiet w drugim salonie, gdzie grała wolna muzyka. Zwisające z nisko osadzonego sufitu kryształowe kandelabry oświetlały delikatnym blaskiem zapalnych na nich świec całe pomieszczenie, tworząc miłą i nieco romantyczną atmosferę, która w połączeniu z wolną muzyką tworzyła nastrój. Parkiet był prawie pusty, co dawało im chwilę prywatności i spokoju.

     Mistrz Eliksirów objął blondwłosą czarownicę w tali, łapiąc delikatnie jej drugą rękę w swoją. Cyntia oparła wolną rękę na jego ramieniu, pozwalając mu się prowadzić. Miała znajome uczucie déjà vu, gdy byli w podobnej sytuacji na pierwszym spotkaniu Śmierciożerców. Wtedy nie doceniła klimatu chwili.

- Nie polubiłam jej. - skomentowała cicho Cyntia po chwili, marszcząc delikatnie brwi.

- Nie jestem zdziwiony. - odparł Severus zgodnie z prawdą. Byłby naprawdę zdziwiony, gdyby było inaczej. - Ona ciebie raczej też nie. - uśmiechnął się ciut złośliwie, przypominając sobie minę Mathildy. Zachowa to wspomnienie, jako unikatowe.

- Nie obchodzi mnie to. - Cyntia wzruszyła ramionami. Naprawdę niewiele obchodziło ją zdanie kogoś takiego, jak Mathilda Bulstrode. - W końcu nie mogę pozwolić, by jakaś wymalowana lafirynda kręciła się koło mojego męża. - na ustach Cyntii pojawił się ironiczny uśmieszek. Nie musiała się zbytnio starać, by udawać zazdrosną. Nie była zaborcza, ale jednak w jakiś sposób była zazdrosna. Ale nie zastanawiała się, skąd się to bierze. - Ktoś musi cię pilnować.

- Ciebie też moja droga. - odparł rozbawiony Mistrz Eliksirów. - Przyznaję, że nie jeden zawieszał już na tobie wzrok.

- Zauważyłam. - prychnęła cicho. Cyntia nie mogła powiedzieć, że są w tym subtelni. Gdyby tak było, nie zauważyłaby tego. - Nie są zbyt dyskretni.

- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Nie wszyscy się przyzwyczaili, że jestem żonaty. Przez wiele lat byłem wolnym strzelcem.

- Domyśliłam się. Wiedziałam, że będziemy atrakcją, ale nie sądziłam, że aż taką. - Cyntia uśmiechnęła się delikatnie. To była święta prawda. Jak w Hogwarcie już to zaakceptowano i nikt nie robił z tego takiej sprawy, tak jak tutaj, gdzie nadal było to nowością. Cyntia miała wrażenie, że to zainteresowanie ma jakiś cel. Zupełnie jakby szukano ich słabości, którą można wykorzystać. Nie podobało jej się to. Przynajmniej w Zakonie Feniksa nie było aż tak źle. W każdym razie nikt nie próbowałby ich zabić... Chyba...

⋇⋆✦⋆⋇ 

- Kto to? - zapytała cicho Cyntia, opierając głowę na ramieniu Severusa, gdy tańczyli któryś kolejny z wolnych tańców. Ponad połowę wieczoru spędzili na parkiecie, to było pawie niewiarygodne, gdyż pamiętała jeszcze z Hogwartu, jak bardzo jej przyjaciel nie cierpiał tańczyć. Widocznie czas i małżeństwo zmienią nie tylko człowieka, ale i upodobania.

     Severus milczał przez chwilę, zanim dyskretnie spojrzał w tamtym kierunku co Cyntia. W fotelu w rogu siedział piwnooki brunet w samotności i jak zwykle obserwował. Severus wiedział, po co przyszedł. Poobserwować i się czegoś dowiedzieć. Dawniej sam robił tak samo, tylko nie z taką przesadą, jak on, że z nikim nie zamienił nawet słowa.

- To Selwyn. Nikt dokładnie nie wie, jak ma na nazwisko. Samotnik. - odparł równie cicho. Nie był zdziwiony jej niewiedzą. Selwyn nie był znanym Śmierciożercą.

- Zawsze tak sztywno siedzi?

- Tak. To do niego bardzo podobne. Zdziwiłbym się, gdy do kogoś otworzył usta.

- Dlaczego?

- Taki typ. - Severus nie bardzo chciał zagłębiać się w swoje przemyślenia na temat psychiki drugiego Śmierciożercy.

- Zejdziemy na chwilę z parkietu? - zapytała Cyntia, gdy piosenka się zmieniła.

- Czyżby kogoś nogi bolały? - zapytał sarkastyczne, ale rozbawiony Severus. Cyntia przewróciła oczami.

- Chciałbyś. - odparowała ironicznie, lecz z wesołą nutą. - Po prostu piosnka mi się nie podoba.

- No dobrze. - przyjął jej wyjaśnienie i razem zeszli z parkietu, siadając na jednym z wypoczynków. Cyntia oparła głowę na ramieniu Severusa.

- Przetańczyliście prawie cały wieczór. Nie poznaję cię, Severusie. - powiedział rozbawiony Lucjusz, gdy jego przyjaciel i „siostra" zeszli w końcu z parkietu. Miło było widzieć ich razem. Ładnie razem wyglądali. Widać było również, że coś się pomiędzy nimi zmieniło. Nie byli tacy sztywni, zachowywali się... No cóż... Normalnie. Wyglądali, jakby naprawdę byli małżeństwem. Lucjusz podejrzewał, że albo Severus ujawnił Lily swoje uczucia, albo sama się domyśliła. Tak czy owak wszystko szło w raczej dobrym kierunku.

- Coś w tym złego, że tańczyłem ze swoją żoną? - Severus uniósł brew. Cyntia, która siedziała obok niego zachichotała.

- Lucjusz jest po prostu zazdrosny, że Narcyza wolała plotkować ze swoją siostrą niż wyciągać go na parkiet. - powiedziała rozbawiona Cyntia.

- Nie wiem, o czym mówisz, moja droga siostro. - odpowiedział niewinnie arystokrata. Ale taka była prawda, bo Narcyza od dłuższej chwili dyskutowała o czym ze swoją siostrą, wyraźnie gestykulując. Bellatriks wydawała się znudzona dyskusją z siostrą.

- Jak jesteś zazdrosny, to sam wyciągnij Narcyzę na parkiet, a nie czekaj, aż ona to zrobi. - zauważył Severus. - Chyba, że wolisz tkwić na kanapie jak wdowiec.

- No wiesz?! Żebyś zaraz ty nie został wdowcem, jak ci żonę porwę. - Lucjusz pogroził mu palcem. Nikt nie zwracał uwagi na ich rozmowę, bo większość czarodziejów i czarownic było zajętych sobą, a niektórzy bardziej swoimi kieliszkami. Do północy zostało jeszcze trochę czasu, a niektórych buty już były nieco ciasne od nadmiaru procentów. Jednak każdy dobrze się bawił w swoim towarzystwie i do żadnych bójek czy pojedynków nie doszło. Mathilda śmiała się głośno, będąc już nieco pod wpływem, siedząc w męskim towarzystwie. Nie przejmowała się lubieżnymi spojrzeniami niektórych w swoją stronę. Sprawiały jej one przyjemność, bo czuł się wtedy bardziej kobieco, wiedząc, że ma zainteresowanie płcią przeciwną. Co jakiś czas zerkała na Mistrza Eliksirów, którego uwaga była pochłonięta wyłącznie jego drogą żoneczką, co nie podobało jej się w żadnym stopniu.

- Spróbowałbyś. - mruknął od nosem Snape, rzucając Lucjuszowi typowo Snape'owskie spojrzenie, co wywołało rozbawienie na twarzy jego dobrego przyjaciela.

- A spróbuje. - zaryzykował Lucjusz, wstając i wyciągając rękę do siostry. - Czy moja droga siostra zaszczyci tańcem swojego starszego brata? - Cyntia zaśmiała się cicho, zerkając na minę Severusa, który patrzył na Lucjusza zmrużonymi oczami, obiecując mu długo i bolesną śmierć w jego laboratorium, gdy skończy jako składniki do tworzenia mikstur.

- Z przyjemnością, o ile mój mąż mi to wybaczy. - odparła rozbawiona Cyntia. Tak jak mówiła, trzymała się z daleka od alkoholi Lucjusza. Skusiła się jedynie na lampkę wina i to nie pełną.

- Zastanowię się. - odpowiedział Mistrz Eliksirów, udając wątpliwego.

- Oj, zrobisz. - Cyntia mrugnęła do niego figlarnie, łapiąc dłoń Lucjusza i szybko uciekli na parkiet.

     Z drugiej strony pokoju Selwyn siedział w jednym z foteli, trzymając w dłoni stopkę kieliszka, który w połowie był wypełniony czerwonym winem. Mężczyzna siedział w ciszy, sam jak zwykle i obserwował całe towarzystwo. Z tego miejsca miał doskonały widok na wszystko i wszystkich. Bystrym wzrokiem piwnych oczu sondował wzrokiem wszystko, co się działo. Nikt nie zwracał na niego uwagi, bo nie przyciągał wzroku. Za to jego oczy widziały wszystko. Był cichym obserwatorem, dlatego wiele wiedział o poszczególnych zwolennikach Czarnego Pana. Miał tak zwanego „haka" na niemal wszystkich. Wiedział kogo zaciągnęła to łóżka Mathilda Bulstrode, znał imię kochanka Bellatriks Lestrange, słyszał o oszustwach Abraxasa Malfoy'a, z których powodu Tobias Snape nie ma najlepszych stosunków z jego synem, miał tezę temat śmierci wszystkich poprzednich mężów pani Zabini i wiele innych ciekawych faktów, które jakby ujrzały światło dzienne wywołałyby niemałą burzę. Mało było rzeczy, które mogły go zaskoczyć. Jednak były zdziwiony, gdy na spotkaniu w dworze Parkinsonów dowiedział, że Severus Snape się ożenił, a jego żoną była siostra Lucjusza Malfoy'a. Z tego co było mu wiadome, arystokrata nie miał rodzeństwa. W każdym razie prawowitego łoża, bo jak widać, z jednego z romansów jego ojca pojawiła się jego młodsza siostra. Selwyn miał nie jasne przeczucie, że coś w tej całej sprawie było nie tak, tylko nie miał pojęcia, co mu nie pasowało. A jego wyczucie nigdy go nie zawiodło. Nie mógł jednak rozgryźć Snape'a, który był równie inteligentny co przebiegły, dlatego Selwyn miał problem z rozszyfrowywaniem jego zamiarów. Postanawiał jednak przyjrzeć się bliżej profesorowi, a zwłaszcza jego żonie, z której może coś uzyskać. Musiał jednak być dyskretny, chociaż był pewien, że Snape zauważył, że ich obserwuje.

     Mężczyzna patrzył, jak Malfoy prowadzi swoją siostrę na parkiet, gdzie zaczęli tańczyć, prowadząc przy okazji jakąś rozmowę. Selwyna naprawdę nie obchodziło, o czym ona jest, zwłaszcza gdy z ich mimiki wyczytał, że to prawdopodobnie jakieś pogawędka rodzeństwa. Zainteresował go raczej Avery, który nieco pijany kulał się jakoś na piętro, zataczając na kilka osób po drodze. Podchmielony mężczyzna wymamrotał nieskładne przeprosiny i szedł dalej. Selwyn prawie współczuł mu wchodzenia po tych schodach, zapewne do łazienki. Miał tylko nadzieję, że naprawdę zdąży tam dotrzeć, zanim puści pawia na schody. Takie skutki picia i mieszania trunków, zwłaszcza tych wyrobu Malfoy'a.

     Pani Snape przetańczyła trochę z bratem, zanim zeszli z parkietu. Blondwłosa kobieta powiedziała coś do Malfoy'a, który, gestykulując, kiwnął głową i wskazując piętro. Ta potaknęła i zwróciła się w stronę piętra, natomiast Lucjusz poszedł do pozostawionego wcześniej Snape'a. Selwyna ciekawiło, gdzie wybierała się Pani Snape, na krótko przed fajerwerkami. Mężczyzna wstał, ukradkiem idąc za nią. Zabawę czas zacząć. Miał tylko nadzieję, że Snape nie zauważy jego zainteresowania jego żoną i mu nie przeszkodzi.

     Cyntia weszła na pierwszym stopień schodów, delikatnie dźwigając przód sukni, by jej nie nadepnąć i ostrożnie zaczęła wspinać się po schodach na piętro, gdzie była łazienka. Musiała chwilę ochłonąć i zobaczyć czy wygląda jak należy, bo przez te wszystkie tańce musiała doprowadzić się do ładu, ponieważ znając życie wszystkie włosy jej odstawały na lewo i prawo. Cyntia pamiętała, jak na swoim weselu po ślubie z Jamesem podczas jednego z tańców jej upięcie całkiem się rozleciało. Nie chciała powtórzyć tego ponownie, zwłaszcza w tym towarzystwie. Nie była pośród przyjaciół, ale otaczały ją podstępne węże. Każdy tylko czekał na jeden fałszywy ruch drugiego, by to wykorzystać lub przynajmniej mieć "haka" na przyszłość. Musiała uważać. Poza tym nie chciała ośmieszyć Severusa. Nie byłby zbyt zadowolony z nadwyrężonej reputacji.

     Gdy zielonooka kobieta weszła na piętro, skierowała się w górę prostego korytarza. Poczuła na sobie czyjeś spojrzenie i dziwne uczucie, jakby ktoś za nią podążał. Dyskretnie odwróciła głowę za siebie, zerkając do tyłu. Mignęła jej sylwetka wysokiego mężczyzny w ciemnych szatach, który na pewno nie był Severusem, mimo iż jego kroki były równie ciche, ale jednak inne. Serce Cyntii delikatnie przyspieszyło. Nie podobało jej się to. Podejrzewała, że zamiary Śmierciożercy nie są czyste, bo po ci inaczej śledziłby ją? Chyba nie dla zwykłej pogawędki o pogodzie, postanowieniach noworocznych czy ocenie przyjęcia. Cyntia dyskretnie uchwyciła rękojeść swojej różdżki bo nie miała zamiaru być łatwym celem. Wbrew pozorom nie była bezbronna. W głowie powtarzała sobie listę klątw, którymi mogłaby potraktować potencjalnego adwersarza.

     Kiedy tylko mogła skręciła w prawą odnogę korytarza i szybko weszła do pierwszych lepszych drzwi, chowając się w pomieszczeniu, które okazało się jednym z pustych pokoi gościnnych. W pokoju nie było nikogo, poza nią. Cyntia stanęła przy wejściu i przez wąską szparę w drzwiach obserwowała korytarz. Mężczyzna, który za nią szedł przeszedł wolno obok drzwi, ale nie zatrzymał się, tylko poszedł dalej. Cyntia odetchnęła niesłyszalnie z ulgą. Może faktycznie stawała się paranoiczką? Może ten Śmierciożerca... Jak mu tam było... Selwyn? Tak, Selwyn... Po prostu tylko przechodził akurat za nią, ale szedł gdzieś indziej? Możliwe. Cyntia potrząsnęła głową, chowając różdżkę. Była zbyt przewrażliwiona. Spojrzała jeszcze raz na korytarz i zobaczyła jak ten Śmierciożerca, Selwyn, wraca tym samym korytarzem z powrotem. Jego kroki ucichły po chwili. Musiał wrócić na dół.

    Kobieta stwierdziła, że nie będzie już szukać innego lustra, tylko skorzysta z tego w pokoju gościnnym. Cyntia odwróciła się tyłem do drzwi, nie widząc, jak widok na korytarz ze szpary w drzwiach został przysłonięty przez wysoką postać mężczyzny. Jego brwi się zmarszczyły, a oczy błysnęły złośliwym lśnienia. Cyntia położyła dłoń na klamce drzwi do łazienki. Zanim zdążyła ją nacisnąć, usłyszała, jak cicho klika zamek drzwi za nimi. Jej serce na moment przestało bić.


Następny rozdział: "59. Sylwester w Malfoy Manor. Część III"









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro