63. Niespodzianka. Część I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Severus Snape szedł szybkim krokiem przez kolejne korytarze Hogwartu. Niedawno skończył egzaminować pierwszy rok małych gnomów - zwanych przez innych członków kadry - uczniami. Pilnował, by bachory nie ściągały i przy okazji nie pozabijały innych eksplozjami. Szczęśliwie nikt nawet nie próbował sięgać do ściąg w strachu przed Trollem i wojenną ścieżką z pewnym Mistrzem Eliksirów do zakończenia edukacji w Hogwarcie. Zwłaszcza miał na oku latorośl Pottera Seniora, bo nie ufał smarkaczowi, szczególnie żeby nie wysadził kociołka innego niż swój. Na szczęście dla Harry'ego, a na nieszczęście Mistrza Eliksirów, nic takiego nie nastąpiło, więc szanowny koniec pleców Wybrańca nadal pozostaje w Hogwarcie, aż do rozpoczęcia wakacji czyli prawie trzy tygodnie.

     Dziś był 5 czerwca. Minął równo rok odkąd poślubił Lily. Od tego dnia zmieniło się wiele. Przez pierwsze miesiące ich małżeństwo naprawdę było prawdziwą grą na skalę światową. Gra aktorska warta Nobla... Jednak to się zmieniło. Przez pół roku zdołał ukryć swoje uczucia do Lily, ale ona i tak go rozgryzła. Dobrze, że Czarnemu Panu nie zachciało się być Czarną Panią, bo gdyby to ona skradłaby jego serce, to już dawno byłby trupem.

     Severus zastanawiał się, co mógłby zrobić dla Lily... To była ich pierwsza rocznica. Oczywiście, gdyby ich małżeństwo nadal było udawane, raczej nie miałoby to znaczenia, ale że nie jest... Lily nie powiedziała mu prosto z mostu, że go kocha, ale jej słowa, że „jej serce należy do niego" były niemalże równoznaczne i wiele dla niego znaczyły. Severus nigdy nie spodziewał się, że kiedykolwiek jakaś kobieta mu to wyzna, a tym bardziej jego ukochana Lily. To było niesamowite zarządzanie losu. Spełnienie jego najskrytszych pragnień.

     Mężczyzna nadal nie wpadł na pomysł, co dać swojej żonie na rocznicę. Znaczy nie był przyzwyczajony do dawania komuś czegokolwiek poza szlabanami i eliksirami, chyba że wymagała tego sytuacja, jak na przykład rocznica ślubu, ale to było raczej oficjalne wydarzenie, jak u Lucjusza i Narcyzy. On nie miał zamiaru angażować w to nikogo. Tym bardziej Albusa, Minerwy czy Poppy, czyli największych plotkarzy Hogwartu. Zastanawiał się czy nie poprosić na przykład Lucjusza o pomoc lub zapytać Narcyzy, czy mu nie doradzi, ale ostatecznie porzucił ten pomysł na listę pomysłów ostatniej potrzeby. Severus chciał, by Lily była zadowolona, że nie zapomniał o ich rocznicy, ale nie wiedział kompletnie, co zrobić by się cieszyła. Ehhhh.... Kobiety to skomplikowane istoty.

     Uczniowie rozstępowali się przed Mistrzem Eliksirów, który jak zwykle wyglądał na nachmurzonego. Oczywiście nie to, że kiedykolwiek było inaczej... Chociaż dało się zauważyć pewną zmianę, odkąd pojawiła się pewna Pani Snape. Rzecz jasna ilość odebranych punków i rozdanych szlabanów nie zmalała, ale mężczyzna był na swój sposób... Łagodniejszy, o ile można było tak powiedzieć. Jednak poziom cynizmu i ironii tego osobnika pozostawał niezmienny, zupełnie jakby sarkazm był jego tlenem, a złośliwość chlebem powszednim.

- Witaj, Severusie! - Severus zatrzymał się na widok swojej starszej koleżanki po fachu.

- Minerwo. - Mistrz Eliksirów skinął jedynie głową. - Coś się stało? Jeśli nie to nie mam czasu na ploteczki...

- Wiem, Severusie. Nie jesteś typem pleciucha. - Minerwa przewróciła oczami. - Po prostu przed chwilą miałam interesującą rozmowę z Panem Potterem, który twierdził, że ktoś chce ukraść Kamień Fil...

- Ciszej, głupia kobieto! Cały Hogwart nie musi wiedzieć, co kryje się na trzecim piętrze. - warknął Mistrz Eliksirów kwaśno. Dyrektor oszalał, chowając Kamień Filozoficzny w zamku... A zbzikował już całkowicie, sprowadzając do szkoły pełnej dzieci bestię Hagrida. Dla Severusa było to to było istne szaleństwo.

- Racja...

- Skąd smarkacz wie o tym? I co to za brednie z kradzieżą? - przerwał, zanim zacznie przyznawać mu rację w potoku słów.

- Nie mam pojęcia! Jak kocham Merlina, ja nic mu nie powiedziałam! - od razu zadeklarowała Zastępca Dyrektora gorliwie. Severus przewrócił oczami.

- Domyślam się. Znam tylko jedną osobę, która ma za długi język. - stwierdził mężczyzna nachmurzony. Hagrid był sympatyczny, owszem, ale był paplą, jak mało kto. Nieświadomie ujawniał rzeczy, które nie powinien. Severus mógł dać sobie rękę uciąć, że to od niego Potter dowiedział się o Kamieniu.

- Nie sądzę, by Hagrid coś powiedział. - Minerwa pokręciła głową.

- Oczywiście, nic nie powiedział świadomie. Po prostu mu się wyrwało. - odezwał się szyderczo Mistrz Eliksirów. Nauczycielka Transmutacji wywróciła oczami.

- Nie bądź nie miły, Severusie.

- Ja i „miły" w jednym zdaniu? Nawąchałaś się kocimiętki? - w jego głosie brzmiał sarkazm.

- Oczywiście, że nie, Severusie. Jak możesz to sugerować? - oburzyła się Minerwa.

- Och, nie denerwuj się, Minerwo. Złość piękności szkodzi. - powiedział wrednie Severus. McGonagall tupnęła oburzona nogą. Widać dziś nie miała humoru na słowne igraszki z nim. No cóż... Na Mistrzu Eliksirów nie zrobiło to jednak wrażenia.

- To nie śmieszne, Severusie. Idź lepiej prawić komplementy swojej żonie, bo dziś chyba była nie w humorze. - powiedziała Minerwa.

- Co? - Severus zmarszczył brwi. Lily... Znaczy Cyntia miała zły humor? Jeszcze rano byłaby cała w skowronkach. Coś się musiało stać. Był tego pewien. Tylko co?

- Zapytaj swojej żony. - powiedziała złośliwie i jakby nigdy nic zostawiła swojego kolegę samego na korytarzu. Severus stał przez chwilę w miejscu zdezorientowany, ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili jednak się otrząsnął z bezwładu, jaki go ogarnął i mężczyzna ruszył energicznym krokiem wzdłuż korytarza. Musiał znaleźć Cyntię.

     Przedtem jednak, napotkał jeszcze bardzo interesującą rozmowę, przez co zatrzymał się na korytarzu.

- ...To będzie dziś w nocy - powiedział Harry, kiedy profesor McGonagall oddaliła się na tyle, że nie mogła go usłyszeć. Nie wiedzieli, że już są obserwowani przez pewnego Mistrza Eliksirów. - Snape dzisiaj w nocy przejdzie przez klapę w podłodze. Wie już wszystko, co chciał wiedzieć, a teraz pozbył się Dumbledore'a. To on wysłał tę sowę. Założę się, że w Ministerstwie Magii bardzo się zdziwią, kiedy zobaczą Dumbledore'a. - Severus uniósł brew. Cóż ten bachor sobie ubzdurał?! Że niby ON, SEVERUS SNAPE chce ukraść Kamień Filozoficzny?! To absurd! Był jednym z belfrów chroniących Kamień. Na cholerę miałaby go ukraść!

„W sumie Quirell też miał go chronić, a okazuje się, że to on jest domniemanym złodziejem. No bo oczywiście, kto oskarżałby biednego jąkałę, profesora Quirella, skoro pewien Mistrz Eliksirów pasuje idealnie do roli złodzieja? Ironia!" - pomyślał zgryźliwie Severus, decydując się zmyć smarkaczowi głowę.

- Ale co możemy... - Seamus nagle urwał. Harry i Ron odwrócili się, widząc jego przerażone spojrzenie. Za nimi stał Snape.

- Dzień dobry. - powiedział uprzejmym tonem. Wytrzeszczyli na niego oczy. Severusa bawiło ich przerażenie. Dokładnie takie miny mieli uczniowie, którzy zostali na czymś przyłapani. - W taki piękny dzień nie powinniście tutaj siedzieć. - dodał z dziwnym, pokrętnym uśmieszkiem.

- My właśnie... - zaczął Harry, nie mając najmniejszego pojęcia, co powiedzieć dalej. Mistrz Eliksirów uniósł brew. Czyżby jąkanie Quirella przeszło też na Pottera?

- Powinniście być trochę ostrożniejsi. - rzekł Snape. - Ktoś może pomyśleć, że znowu coś knujecie. A Gryffindor stracił już chyba przez was dość punktów, prawda? - Potter spłonął rumieńcem na jego słowa. Odwrócili się, żeby wyjść na zewnątrz.- Ostrzegam cię, Potter! - zawołał Snape. - Jeszcze jedna nocna eskapada, a osobiście dopilnuję, żeby cię wyrzucono ze szkoły. Życzę miłego dnia! - I odszedł w kierunku pokoju nauczycielskiego, zatrzymując się za rogiem. Na schodach zewnętrznych Harry zwrócił się do dwójki przyjaciół. - Posłuchajcie, co musimy zrobić. - wyszeptał. Severus miał ochotę wywrócić oczami. Aż za dobrze znał ten konspiracyjny ton. - Jedno z nas musi pilnować Snape'a... - Mistrz Eliksirów miał ochotę parsknąć ironicznym śmiechem. Pilnować go? Teraz miał pewność, że Złoty Rycerzyk Dumbledore'a upadł na głowę. - Poczekać przy pokoju nauczycielskim i śledzić go, kiedy wyjdzie. Seamus, ty będziesz najlepszy.

- Dlaczego ja?

- To jasne - powiedział Ron.

- Możesz udać, że czekasz na profesora Flitwicka. Och, panie profesorze - zaczął przemawiać wysokim głosem - tak się denerwuję, chyba się pomyliłem w pytaniu czternastym B...

- Zamknij się - warknął Seamus. - Czy ja ci wyglądam na Hermionę Granger? - zapytał sarkastycznie Gryfon.

- Nie, chociaż podobieństwo jest. - palnął Ron.

- Przymknij się. - wywarczał, ale zgodził się pójść i pilnować Snape'a.

- My zaczaimy się przy wejściu do korytarza na trzecim piętrze. - powiedział Potter do Weasley'a. - Idziemy... - Severus szybko oddalił się od nich, idąc jakby nigdy nic w stronę pokoju nauczycielskiego. Nie przystawało złapać nauczyciela na poosłuchiwaniu. Zwłaszcza jego. Miał w końcu reputację do utrzymania.

     Severus wszedł do pokoju nauczycielskiego, gdzie zastał podmiot swoich poszukiwań. Cyntia stała przed tablicą, czytając wykaz dyżurów. Mimo że była uzdrowicielką, to nie spędzała całego czasu w Skrzydle Szpitalnym. Rzadziej niż inni, ale miewała obchód korytarzy z innymi współpracownikami kadry. Wcześniej miała patrole najczęściej z Minerwą, Pomoną lub Severusem, ale jutro jakimś sposobem dostała jej towarzystwo Quirella, co nie przypadło jej do gustu. Cyntia miała szczerą nadzieję, że coś się stanie i nauczyciel Obrony przed Czarną Magią w jakiś cudowny sposób będzie niedostępny. Może zachoruje? Nikomu nie życzyła źle, ale ten jedyny raz miała nadzieję, że Quirella złapie porządne przeziębienie.

- Coś ci ta tablica zrobiła? - Cyntia spojrzała w bok na Mistrza Eliksirów, który jak zwykle pojawił się znikąd. Tym razem jednak jej nie przestraszył.

- Tablica nic, ale lista patroli już tak. - odparła cicho, wskazując palcem na jeden z wierszy w tabeli, gdzie było jej imię i nazwisko, a po drugiej stronie profesora Obrony. Może to było dziecinne, ale po prostu nie chciała iść na patrol z tym człowiekiem.

     Severus zmarszczył lekko brwi, widząc, z kim wylądowała jutro na patrolu. Dla niego jej zachowanie nie było wcale dziecinne, bo Quirell był jego podejrzanym numer jeden na liście, jeśli chodzi o Kamień Filozoficzny oraz łażenie na jego żoną. Był pewien, że w przestawieniu patroli też on maczał palce.

- Dupek. - mruknął cicho Mistrz Eliksirów. Więc to dlatego ostatnio Quirell wymieniał się dniami patrolów, by w końcu trafić na Cyntię. Nie docenił go. Quirell był sprytniejszy, niż Severus na początku sądził. - Pójdę jutro za ciebie.

- Nie musisz. - Cyntia spojrzała na Severusa.

- Ale chcę. - nie chciał słychać nieskończonego i niezmiernie irytującego jąkania Quirella, ale dla Cyntii był w stanie to znieść.

- Dziękuję, Severusie. - na usta Cyntii wpłynął lekki uśmiech. Zawsze mogłaby na niego liczyć. On na nią też. Cyntia zastanawiała się, czy będzie pamiętał o ich rocznicy. Jeszcze kilka miesięcy temu byłby to dla niej dzień jak co dzień, ale teraz wszystko uległo zmianie. On kochał ją, a ona jego i był to dla nich ważny dzień, mimo okoliczności jego powstania.

„Potrafisz przyznać się sama przed sobą, że go kochasz, ale wstydzisz się powiedzieć to na głos." - zakpił głosik w jej głowie. Oczywiście nie miała wątpliwości, co do swoich uczuć, ale jakoś czuła, że za wcześnie było mówienie tych dwóch prostych słów na głos. Chociaż miała ważenie, że ta chwila nastąpi już nie długo.

- Nie ma za co... Jesteś zajęta wieczorem? - zapytał nagle z nutą niewinności, na co Cyntia uniosła brew. Czuła, że Severus coś planował.

- Nie. Poppy ma dziś wieczorny dyżur. - odparła ostrożnie. - A dlaczego pytasz? - w głowie kobiety brzmiała ciekawość.

- Z ciekawości. - Severus po jej minie zrozumiał, że to kiepska wymówka i szybko sprecyzował: - Po prostu byłem ciekawy, bo Poppy ostatnio coś wspominała, że potrzebowała twojej pomocy w sprawozdaniach rocznych. - wymyślił szybko. Nie było to kłamstwo, bo Poppy faktycznie coś takiego wspominała.

- To tylko kilka podpisów. - Cyntia rozbawiona machnęła ręką, słysząc, jak próbował ją zbyć. Ale się nie nabrała. Zielonooka kobieta odwróciła się do niego przodem, zakładając ręce na piersiach, robiąc tę charakterystyczną minę, gdy go „przesłuchiwała". - Co kombinujesz, Sev?

- Nic takiego... - zaczął, ale zamilkł, gdy Cyntia uniosła brew. - No dobrze. Rozgryzłaś mnie. - westchnął. Cyntia uśmiechnęła się triumfalnie.

- Więc?

- Zobaczysz wieczorem.

- Ale jesteś tajemniczy. - powiedziała rozbawiona Cyntia. Jego enigmatyczność sprawiała, że była jeszcze bardziej ciekawa, co wymyślił. Miała nadzieję, że to co ona dla niego zdobyła, też mu się spodoba.

- Po prostu nie zdradzam ci swojej niespodzianki, zanim przyjdzie na nią czas. - uniósł kąciki ust. Ich cicha rozmowa była ignorowana przez Filiusa i Pomonę w drugim kącie pomieszczenia. - A teraz wybacz mi, moja pani, ale muszę sprawdzić egzaminy pierwszych lat. Albus zażyczył sobie wyniki za poniedziałek.

- Coś czuję, że spędzisz nad nimi cały weekend. - usta Cyntii drgnęły w uśmiechu.

- To zależy od marności wypocin smarkaczy. - mruknął sarkastyczne. - Wytrwam do końca, albo przejdę załamanie nerwowe nad ich beznadziejnymi pracami.

- Spokojnie, Sev. Wyleczę cię z niego. - zachichotała cicho. - Idź, Severusie. Eseje czekają na ciebie, a na mnie pacjenci. - szybko pocałowała go w policzek, stając na palcach. Po chwili poszła do kominka, znikając w zielonych płomieniach.

     Severus odwrócił się i poszła do wyjścia z pokoju nauczycielskiego. Zaraz po otwarciu drzwi zobaczył pewnego Gryfona, który sterczał jak kołek przed pokojem nauczycielskim. Na usta Mistrza Eliksirów wpłynął szyderczy uśmieszek. No tak. Finnegan miał go pilnować, bo jest domniemanym złodziejem Kamienia Filozoficznego.

- Co tu robisz, panie Finnegan? - zapytał chłodno nauczyciel. Oczy Gryfona zrobiły się duże, jakby nie spodziewał się, że zostanie zauważony. No cóż mistrzem subtelnej obserwacji to on nie był.

- Yyy.... Ja no właśnie... Chyba pomyliłem się w pytaniu czternastym B... - brew Mistrza Eliksirów podskoczyła, gdy słuchał tego idiotycznego bełkotu.

- Do rzeczy Finnegan i nie trać mojego cennego czasu. - warknął zirytowany mężczyzna.

- Czekam na profesora Flitwicka... - wydusił z siebie w końcu.

- Poproszę go.

- To jest w środku? - Seamus wglądał na negatywnie zaskoczonego. Snape uśmiechnął się złośliwie. Ich plan pilnowania go coś im nie wypalił.

- Tak, panie Finnegan. - potwierdził Mistrz Eliksirów, skinieniem głowy. Oddalił się na moment od drzwi. - Filiusie, pan Finnegan cię szuka.

- Naprawdę? Już do niego idę. Dziękuję, Severusie. - mały profesor zeskoczył z krzesła i podreptał do drzwi. Mistrz Eliksirów odpowiedział skinieniem głowy i wyszedł z pokoju nauczycielskiego, schodząc po schodach do lochów, zostawiając niezadowolonego Gryfona za sobą.

⋇⋆✦⋆⋇ 

- Gdzie mnie prowadzisz, Sev? - zaśmiała się rozbawiona Lily, gdy Severus zatrzymał ją na korytarzu przed drzwiami ich kwatery i kazał zamknąć oczy, dla pewności zasłaniając ręką. Była ciekawa co wymyślił, a jak znała jego pomysłowość, to na pewno było coś niezwykłego i oryginalnego. Słyszała, jak zamknął drzwi, gdy wprowadził ją do ich kwatery.

- Zobaczysz. - odpowiedział mężczyzna, ewidentnie zadowolony z siebie. Lily wyciągnęła ręce przed siebie, by czasem na coś nie wpaść. Czuła, jak Severus jedną ręką zasłaniał jej oczy, a drugą objął jej talię, zaczynając gdzieś prowadzić.

- Mam się bać? - zapytała rozbawiona.

- Nie. To nic strasznego. Raczej ci się spodoba. - odpowiedział Mistrz Eliksirów. Para przeszła przez salon, wchodząc do małej jadalni. - Zaczekaj chwilę. - Lily czuła, jak Severus puścił ją i gdzieś poszedł. Kusiło ją, by na moment otworzyć oczy i zobaczyć, co się kroi, ale jej szlachetność Gryffindoru zwyciężyła, mimo kuszenia tej ślizgońskiej strony jej osobowości.

- Już? Mogę patrzeć?

- Jesteś bardzo niecierpliwa. - usłyszała rozbawiony głos Mistrza Eliksirów, gdzieś niedaleko. Słyszała, jak mruczał pod nosem jakieś zaklęcia, a potem zbliżające się kroki.

- Po prostu ciekawa. - uśmiechnęła się niewinne.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kochanie. - Lily zadrżała, słysząc jego jedwabisty głos tuż przy swoim uchu.

- Kusisz, Sev, bym do niego zeszła. - zachichotała Lily, rumieniąc się uroczo.

- Już zarezerwowałem ci miejsce. - Severus uniósł kąciki ust. - Możesz otworzyć oczy. - Lily od razu otworzyła oczy, gdy tylko jej pozwolił. Jej zielone tęczówki niemalże natomiast zrobiły się okrągłe jak dwa galeony. Jej oczami ukazał się stół nakryty białym obrusem, na nim stały dwie, wysokie świece o wosku w kolorze bordowym. Na środku umieszczony został szklany wazon z wysoką, wąską szyjką i szerszą podstawą u dołu. W nim tkwiła biała lilia, która mieniła się lekko, pod wpływem subtelnego czaru. Kieliszki, talerzyki i sztućce mieniły się lekko w świetle świec. Wszystko było idealnie ułożone, wręcz perfekcyjnie. Sztućce w odpowiedniej kolejności, położone na starannie poskładanej, bordowe serwetce, wypolerowany kieliszek po właściwej stronie. Lily aż otworzyła usta z zaskoczenia, ale i zachwytu. Wcześniej była na kilku kolacjach z Jamesem w restauracjach, ale nigdy nie przygotował ich sam. Severus był pierwszy.

- To jest... Sam przygotowałeś? - Lily spojrzała na niego dużymi, zielonymi oczami, migoczącymi emocjami. Severus skinął powoli głową.

- Z małą pomocą skrzatów... Podoba ci się? - spytał niepewnie.

- Czy mi się podoba? Oczywiście! Jest wspaniale! - Lily przytuliła mocno mężczyznę, uśmiechając się. Stanęła na palcach, muskając lekko jego usta. - Jest cudownie. - posłała Severusowi promienny uśmiech. Mistrz Eliksirów również uniósł lekko kąciki ust, ciesząc się, że jego trud nie poszedł na marne. Chociaż to była dopiero pierwsza atrakcja.

- Szczęśliwej pierwszej rocznicy naszego ślubu, kochanie. - odezwał się jedwabnym głosem, obejmując śliczną kobietę w jego ramionach, w której się zakochał do szaleństwa.

- Tobie również. - oczy Lily błyszczały, podobnie jak promienny uśmiech na jej malinowych wargach. - Pamiętałeś.

- Oczywiście, że tak. Nie mógłby zapomnieć. - ciemne oczy Mistrza Eliksirów lśniły w blasku świec. Nie były zimne, ani puste. Biło z nich ciepło i ogień uczucia, jakim ją darzył. - Pozwolisz? - kulturalnie odsunął jej krzesło, by mogła usiąść, a potem je za nią przysunął, jak na wychowanego dżentelmena przystało. Lily mimo woli zachichotała cicho. Gdy był taki kulturalny, robił się bardzo uroczy. Oczywiście nie powiedziała tego na głos, bo Severus dostałby chyba zawału, słysząc swoje imię i nazwisko w jednym zdaniu ze słowem „uroczy".

     Patrzyła, jak mężczyzna siada naprzeciwko niej i rozdzielał ich nakryty stół. Severus ukradkiem pstryknął palcami i skrzat szybko postawił przed nimi talerzyk w ciastem. Severus stwierdził, że skoro oboje byli już na kolacji w Wielkiej Sali to nie ma najmniejszego sensu robić jej po raz drugi. Lily zrobiła wielkie oczy na widok ciasta z galaretką i owocami, a zwłaszcza truskawkami. Uwielbiała je... Zwłaszcza te z przepisu mamy.

- Skąd wiedziałeś, że je uwielbiam?

- Znam cię bardzo dobrze, moja droga Lily. - powiedział rozbawiony mężczyzna, widząc aż jak jej się oczy świecą na widok ciasta. Zupełnie jak tamtej małej dziewczynce, którą pamiętał, jak po raz pierwszy zobaczyła desery na uczcie powitalnej w Wielkiej Sali.

- Tak twierdzisz, Severusie Snape? - zapytała chytrze Lily, nabijając na widelczyk truskawkę.

- Sprawdź mnie. - powiedział ironicznie rozbawiony mężczyzna, opierając łokcie o stół i składając palce razem. Lily się zastanowiła.

- No dobrze. Więc ulubiony kolor?

- Błękit.

- Książka?

- "Romeo i Julia".

- Kwiaty?

- Białe lilie i czerwone róże. Nie znosisz goździków. - uśmiechnął się lekko.

- Przedmiot? - Lily uśmiechając się, pytała dalej. Chociaż to była pewna, że i tak będzie znał wszystkie odpowiedzi.

- Oczywiście, że zaklęcia i eliksiry. Zawsze byłaś z nich najlepsza.

- Nie bądź taki skromny, Sev. Z eliksirów byłeś lepszy nawet ode mnie. Slughorn zawsze cię chwalił. - odparła rozbawiona.

- Ten fanatyk ślimaków? - Mistrz Eliksirów prychnął, skubiąc własne ciasto, które było nieco inne. Severus nienawidził wszystkiego co słodkie... Oczywiście poza słodkimi pocałunkami Lily. One były jedyną słodyczą, jaką uwielbiał. - Jego tytuł Mistrza jest bardzo wątpliwy. Aż dziwne, że jeszcze nie wysadził sam siebie. - Lily uniosła rozbawiona brew.

- A czy to nie ty sam mi powiedziałeś, że droga do mistrzostwa jest usiana eksplozjami? - głos Lily był rozbawiony.

- To prawda. Eksperymentowanie z eliksirami to ciągłe próbowanie. Tylko metodą prób i błędów można osiągnąć sukces... Ale moje eksplozje ograniczają się do minimum. - powiedział Mistrz Eliksirów dumny z siebie.

- Bo mam zdolnego męża. - zachichotała Lily.

- Nie przeczę...

- Normalnie wzór skromności z ciebie, Sev. - Lily potrząsnęła wesoło głową, a jej jasne włosy zafalowały lekko w takt jej ruchu. Utrzymywała żartobliwy ton głosu, bo znała Severusa i wiedziała, że nie przechwalał się swoimi umiejętnościami, mimo że był człowiekiem utalentowanym pod niejednym względem.

- Oczywiście, że tak. Schlebiasz mi. - powiedział mężczyzna dramatycznie. - Masz jakieś jeszcze pytania udowadniające, że cię znam?

- Jakiego mam patronusa? - spytała Lily bawiąc się widelczykiem.

- Łanię. - odpowiedział Severus bez wahania. To właśnie na jej wzór ukształtował się jego patronus. Był symbolem, najjaśniejszym insygnium jego miłości do niej i enigmą jej przetrwania.

- Taka sama, jak twoja. - Lily uśmiechnęła się lekko. - Jak to możliwe? Czy to ze względu na to, co do mnie czujesz? - mężczyzna skinął głową.

- Zawsze cię kochałem, szczerze i prawdziwie. Mój patronus upodobnił się do twojego, jako symbol mojej miłości do ciebie. - odpowiedział Severus cichym głosem o miękkim tonie. Gdy o tym mówił jego czarne oczy błyszczały, ciepłym blaskiem, który ogrzewał serce Lily. Kobieta wyciągnęła do niego rękę przez stół, którą Severus uchwycił delikatnie.

- Byłam ślepa, by tego nie widzieć. - mruknęła cicho Lily.

- Co było minęło, Lily. Nie obwiniam cię i ty też nie powinnaś.

- Wiem, ale nadal czuję się głupio. Twierdziłam, że cię znam, że jesteśmy przyjaciółmi, a tak naprawdę nie zauważyłam najważniejszego. Nie patrzyłam sercem, tylko oczami, które bywają złudne. - westchnęła.

- Nie ułatwiałem ci tego. - zauważył Severus. - Ukrywałem swoje uczucia, jak tylko mogłem.

- Bo sądziłeś, że cię odrzucę.

- Bo byłem nieśmiałym tchórzem. - poprawił.

- Lubiłam tego nieśmiałego chłopca, co się rumienił, gdy dawałam mu buziaka w policzek. - zachichotała zielonooka czarownica. Mistrz Eliksirów przewrócił oczami, ale uśmiechnął się na wspomnienia.

- Znam jeszcze kogoś, kto się uroczo rumieni. - Mistrz Eliksirów rozbawiony uniósł brew. - Gdy robię to.


Następny rozdział: "64. Niespodzianki. Część II"





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro