7. Spotkanie personelu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kolejny rok się kończy! Dla niektórych jest to koniec przygody w Hogwarcie. Dla innych... - Severus pozwolił, by jego myśli odpłynęły podczas przemowy dyrektora. Oczywiście był w pewnym sensie zadowolony. Będzie miał dwa miesiące spokoju od tych małych gnomów, zwanych przez resztę kadry pedagogicznej - uczniami. Chociaż te wakacje i tak będą inne niż sobie zaplanował. Te wakacje pierwszy raz nie spędzi sam. Spędzi je z Lily. Nie ważne, że w ciele Cyntii. Nadal była tą samą osobą. Tyle, że ciągle była na niego zła.

Przez ostatnie dni atmosfera w kwaterach Mistrza Eliksirów była niczym biegun północny. Aż cud, że sople nie zwisały z mebli. Każdy dzień wyglądał w tym samym grafiku. Śniadanie w milczeniu, lekcja Oklumencji, a potem unikanie siebie nawzajem. Cyntia zamykała się w swoim pokoju, a Severus zaszywał się w swoim gabinecie. W ciągu ostatnich dni kilka razy wpadali Narcyza i Lucjusz, ale zawsze osobno do każdego z nich. Nie próbowali rozmawiać z nim razem, bo nie chcieli jeszcze bardziej ich skłócać. Severus doskonale o tym wiedział. Znał ich oboje.

Ale mieszkał z ukochaną kobietą pod jednym dachem. Severus sam nie wiedział, czy się cieszyć czy nie. Doskonale zdawał sobie sprawę z temperamentu i zdolności chowania urazy przez kobiety Evansów. Niestety sam tego doświadczył. Lecz z drugiej strony wolał tę złość, nawet skierowaną na niego, byleby była żywa.

Severus zastanawiał się, jak będzie wyglądać ich udawane małżeństwo. Był chyba tak samo niepewny w tej kwestii jak Lil... Cyntia. Znaczy ona miała w tym już większe doświadczenie, przecież przez rok udawała żonę Pottera. Chociaż było to łatwiejsze. James Potter, wzorowy auror, zapalony działacz Zakonu. Jego życie było bardziej skomplikowane. O wiele bardziej. Severus Snape, ex Śmierciożerca, podwójny agent Zakonu, jeden z najsurowszych nauczycieli w Hogwarcie, Głowa Slytherinu. Przez to jej rola także nie będzie łatwa.

- Severusie? - Minerwa tyrpnęła go w ramię, wyrywając z zamysłu. - Dobrze się czujesz? Od czasu otrzymania tego tajemniczego listu ze Św. Mungo jesteś bardzo zamyślony. - o jakim liście mówiła McGonagall? Dwa tygodnie temu dostał list z czarodziejskiego szpitala, informujący o przebudzeniu jego żony. Severus domyślał się, że dyrektor miał coś z tym wspólnego. Od tamtego czasu udawał bardzo zamyślonego i rozproszonego. Chociaż częściowo nie musiał tego robić, bo jego umysł był pochłonięty myślami o jego nowej żonie.

- Wszystko w porządku. - odpowiedział równie cicho jak ona, bo przemowa dyrektora nadal trwała.

- Na pewno? Zachowujesz się dziwnie. - Naprawdę? Czy dorobinie się żony i szwagra w jeden dzień się kwalifikuje jako powód?

- To naprawdę nic takiego, Minerwo. Jestem w pewnej... zaskakującej, nowej sytuacji i tyle. - powiedział powoli. Twarz Minerwy natychmiast stała się zaciekawiona. - Nie wyciągaj ode mnie informacji. Dowiesz się wraz z innymi, dziś na spotkaniu personelu. - McGonagall wygląda na zawiedzioną, że nie powiedział, o co chodzi, ale i zaciekawiona. O czym takim dowiedzą się na spotkaniu personelu?

Severus zignorował ciekawski blask na twarzy zastępcy dyrektora i wrócił uwagą do przemówienia pracodawcy. No to dziś się wszystko zacznie.

~*~*~

Uczniowie nareszcie wyjechali. Severus Snape zmierzał wolnym krokiem do swoich kwater. Korytarze były puste i ciche. Zostały tylko portrety, plotkujące o... Sam Severus nie wiedział o czym. Lecz w tej chwili nawet go to nie obchodziło. Przed nim była ciężka rozmowa z Cyntią. Musiał jej powiedzieć, że dziś zostanie przedstawiona kadrze Hogwartu. Od dzisiejszego wieczoru zaczyna się ich gra. Nie miał pojęcia jak zareaguje. Na pewno będzie zaskoczona. Czy będzie zła? Nie wiedział. Możliwe, że trochę tak. Severus sam był zły. W życiu nie był tak niepewny. Nie lubił, gdy nie miał kontroli nad sytuacją. A w takiej właśnie się znalazł.

Mistrz Eliksirów zatrzymał się przed portretem strzegącym jego kwater.

- Asfodelus. - mruknął z roztargnieniem hasło. Córka Założyciela uniosła brew, słysząc jego ton.

- Ostatnio jesteś bardzo rozkojarzony, Severusie. - zauważyła Selena Slytherin, chociaż oczywiście znała tego powód. Doskonale wiedziała o kobiecie mieszkającej w kwaterach, których skrzegła. Severus nie martwił się o zachowanie tajemnicy, bo Selena Slytherin potrafiła dochować sekretu. Mistrz Eliksirów spojrzał tylko i wszedł do swoich kwater. Nie miał w tej chwili ochoty na pogadanki z portretem.

Salon był pusty, gdy wszedł. Domyślił się, że Cyntia siedzi w swoim pokoju. Nie było to niczym nowym, bo tak wyglądały ostatnie dni. On zaszywał się w swoim gabinecie lub pokoju, a ona w swojej sypialni.

Severus przeszedł przez salon i korytarz, zanim zatrzymał się przed drzwiami pokoju swojej fikcyjnej żony. Zapukał.

- Proszę! - usłyszał stłumiony głos od środka. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Zielonooka kobieta siedziała w fotelu z książką na kolanach. - Czego chcesz? - zapytała chłodno, nawet na niego nie patrząc.

- Dziś zakończył się rok szkolny. O siedemnastej odbędzie się spotkanie personelu, na którym oboje będziemy obecni. - poinformował Mistrz Eliksirów równie lodowatym głosem. Cyntia odłożyła książkę na kolana. Zaskoczył ją.

- Dziś?

- Tak, dziś. - potwierdził. Cyntia była zdziwiona, że tak szybko postanowił urzeczywistnić ich plan.

- Jesteś pewien, że już czas? - brzmiała sceptycznie.

- Nie ma sensu dłużej zwlekać. Albus już załatwił formalności w Św. Mungo. List przyszedł dwa tygodnie temu, a niektórzy z kadry już zaczynają stawać się ciekawscy. - od razu pomyślał o Minerwie. - I rozmawiał z Poppy na temat twojego przyjęcia, a ona się zgodziła, ale nie wie, kim ma być nowa uzdrowicielka. Poza tym twoje zdolności w Oklumencji są wystarczające. - Cyntia zamknęła książkę. - Przygotuj się. - wyszedł i zamknął za sobą drzwi, zostawiając zaskoczoną kobietę samą.

Dziś ma być przedstawiona kadrze Hogwartu. Dołączy do grona pedagogicznego jako uzdrowicielka i żona Mistrza Eliksirów i Opiekuna Slytherin. Ich gra w udawane małżeństwo zacznie się na dobre.

W jednej chwili Cyntia poczuła niepewność i pewną miarę lęku. A co jeśli nie uda im się? Co jeżeli ktoś odkryje ich mały sekret?

Teraz zrozumiała, w co się wpakowali. Oczywiście wiedziała o tym wcześniej, ale wtedy nie odbijało się na niej tak bardzo. W tej chwili, gdy inni mieli się dowiedzieć o ich małżeństwie, dotarło do niej, jakie mogą być konsekwencje niepowodzenia. Zniszczona reputacja i obsmarowanie przez Ritę Skeeter na pierwszej stronie Proroka Codziennego będzie najmniejszym ich zmartwieniem. Jeśli chcą przeżyć, muszą współpracować, bo inaczej będzie po nich. Czy chciała czy nie, musiała się do tego przyłożyć.

Cyntia odłożyła książkę i podeszła do szafy. Na samym jej dni leżał stary kufer, gdzie zamknęła stary rozdział życia, przeszłość Lily Evans. Teraz nadszedł czas na kolejną, nową część jej życia, w której jest Cyntią Snape.

Kobieta ściągnęła z wieszaka jedną z nowych sukienek i poszła do łazienki się ubrać. Gdy wróciła spojrzała w lustro. Zobaczyła w nim odbicie jasnowłosej kobiety w eleganckiej, długiej i bardzo ciemnej, butelkowej szacie. Na twarzy miała skromny makijaż. Włosy miała spięte z tyłu w koka, ale nie takiego bułeczkowatego jak profesor McGonagall, a na palcu serdecznym widniała srebrna obrączka. Widziała zupełnie inną osobę. Kim była?

Cyntią Snape.

Żoną Śmierciożercy - szpiega i Opiekuna Slytherinu, mającego tytuł najmłodszego Mistrza Eliksirów w Europie. O to kim jest teraz.

Cyntia odeszła od lustra i usiadła na łóżku, wkładając buty na lekkim obcasie. Nie należała do niskich kobiet, ale nie była też tak bardzo wysoka. Severus był zdecydowanie wyższy od niej. Sięgała mu ledwie do ramion, więc potrzeba noszenia butów na obcasie niestety istniała. Zresztą nawet wtedy była nie wiele wyższa w porówniu do niego.

Przygotowana zarówno fizycznie jak i psychicznie, wyszła z pokoju, kierując się do salonu. Tam na fotelu siedział Mistrz Eliksirów, pogrążony w lekturze podręcznika do mikstur. Uniósł wzrok znad książki, słysząc ciche kroki. Na moment zaopatrzył się na zielonooką czarownicę, lustrując ją wzrokiem. Każdy jej ruch odznaczał się gracją i elegancją, której brakowało niektórym czarownicom o rzeczywistym pochodzeniu czystej krwi. Była taka piękna. Severus przyznał się przed sobą, że zrobiłby dla niej wszystko. W tym samym czasie przyszło mu na myśl, że będzie musiał chronić ją przed innymi Śmierciożercami, których uwagę na pewno przyciąganie jego żona. Szczególnie takimi jak Dołohow czy Avery. Dawniej trochę kipił z Lucjusza, że tak pilnuje Narcyzy, ale teraz wiedział, że sam będzie robił to samo. Nie pozwoli jej skrzywdzić tej bandzie zwyrodnialców, którzy mają godność kobiety za nic.

- Co? - Severus wyszedł z zamysłu, słysząc pytanie. Cyntia siedziała naprzeciwko niego w drugim fotelu, przyglądając mu się z mieszaniną ciekawość i chłodu.

- Nic. - odpowiedział krótko. - Jesteś gotowa?

- Tak. - Severus kiwnął głową. - O której jest to spotkanie? - Mężczyzna zerknął na zegar.

- Za godzinę. - poinformował.

- Rozumiem. - na tym zakończyła się ich chłodna rozmowa. Opiekun Slytherinu wrócił do lektury, a Cyntia zatopiła wzrok w kominku, gdzie lekko płonął ogień. Co jakiś czas zerkała na czarnowłosego mężczyznę siedzącego kawałek dalej. Wyglądał tak stoicko spokojnie. Zastanawiała się, jak on to robi. Nie wątpiła, że jego zaawansowane zdolności w Oklumencji miały na to pewien wpływ, ale nie wierzyła, że tylko to mu pomagało. Sn... Severus zawsze był powściągliwy. Dawniej czasem jej to przeszkadzało, ale teraz zazdrościła mu tej kontroli.

Ona sama bardzo się stresowała. Nerwowo ściskała w palcach fragment sukienki. Stresowała się spotkaniem z dawnymi nauczycielami, których ona za, ale oni jej nie. Bała się, że zdradzi się czymś, przez co nabiorą podejrzeń. Udawanie żony Jamesa było łatwiejsze. On nie musiał ukrywać swojej prawdziwej lojalności, a ona nie była zmuszona porzucić swojej prawdziwej tożsamości. Było prościej. A teraz...

- Nie stresuj się tak. - Cyntia zamrugała, słysząc cichy, jedwabisty głos i spotykając nagle czarne tęczówki. Szybko odrwróciła wzrok.

- Nic nie mogę na to poradzić. - nie było sensu zaprzeczać. - Dla ciebie to nie problem, bo ty nie udajesz kogoś innego. Ja znam tych ludzi, ale dla nich jestem obca. Co jeśli przejrzą ten plan? - Severus zamknął książkę, odsyłając na półkę. Założył ręce na torsie.

- Nie "przejrzą". - zapewnił, świadomie ją cytując. Cyntia zastanawiała się, dlaczego był tego taki pewien.

- Skąd wiesz? - jej ton był oschły. Mistrz Eliksirów milczał przez chwilę, jakby się zastanawiając.

- Skoro przez rok udało ci się udawać żonę Pottera, to granie mojej także. - podsumował. Cyntia uniosła brew. Tylko to sprawiło, że był tego taki pewien?

- Udawanie żony aurora było łatwiejsze, niż ex Śmierciożercy. - odparowała. Severus tylko rzucił na nią okiem, prychając.

- Ale chyba nie bardziej pożądane. - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Rzeczywiście. - z tym musiała się zgodzić. Mistrz Eliksirów zerknął na zagarek i wstał.

- Powinniśmy już iść. - Cyntia również wstała. Starała się ignorować trzęsące się nogi i dłonie. Severus stał przy drzwiach i czekał, aż do niego podejdzie. - Hasło do kwater to Asfodelus. - poinformował chłodno. Mężczyzna dotknął klamki, zanim znów się obrócił. - Pamiętaj, że mamy udawać zgodne małżeństwo, a nie rodzinną wojnę. - Cyntia spojrzała na niego oburzona. Czy naprawdę uważał, że jest tak głupia, by tego nie wiedzieć?

- Wiem. - syknęła dobitnie. Severus ignorując jej ostry ton, odwrócił się i otworzył drzwi. Kulturalnie przepuścił ją w drzwiach, zanim sam wyszedł i je zamknął. Cyntia po chwili lekkiego wahania wsunęła rękę pod jego ramię. Mieli w końcu udawać zgodne małżeństwo, prawda?

Mistrz Eliksirów drgnął i spojrzał na nią z niewielką dozą zaskoczenia. Uniosła brwi w niemym "Co?". Stwierdziła, że po prostu nie spodziewał się takiego ruchu z jej strony. Z drugiej strony mógł nie wiedzieć, jak się zachować względem niej. Jakikolwiek był powód, Cyntia go zignorowała, przewracając oczami.

- Musimy być wiarygodni. - szepnęła wyjaśniająco. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko lekko skinął głową. Razem ruszyli korytarzem. Chociaż dziwnie się czuła, trzymając go tak za ramię, nie zabrała ręki. Stwierdziła, że będzie musiała się przyzwyczaić, ponieważ tego wymagała ich mała gra w udawane małżeństwo.

Sam Severus nie miał nic przeciwko, żeby tak go trzymała. Zaskoczony był jej nagłym gestem, nie zaprzeczał. Rozważał podanie jej ramienia, ale sądził, że będzie unikać dotykania go.

W milczeniu szli opustoszałymi lochami, które były oświetlone pojedynczymi pochodniami. Cyntia stwierdziła, że jego... Ich komnaty są głębiej niż się spodziewała. Po przejściu przez kilka korytarzy i jedne schody dotarli do korytarza, który był jej znajomy. Pamiętała, jak czasem przychodziła tutaj po Severusa, gdy byli w Hogwarcie. Przeszli obok portretu Salazara Slytherina, który strzegł wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Całą drogę spędzili w milczeniu. Aż w końcu zaczęły się pojawiać portrety. Cyntia stwierdziła, że taka cisza nie byłaby wskazana, ale nie wiedziała, co powiedzieć.

- Jak podoba ci się w Hogwarcie? - usłyszała pytanie z prawej strony. Mistrz Eliksirów nie zatrzymał się, ale szedł dalej powolnym krokiem, patrząc przed siebie. Jak widać pomyślał o tym samym i postanowił przejąć inicjatywę.

- Zamek jest cudowny, Severusie. Zazdroszczę ci lat tutaj spędzonych. - odpowiedziała neutralnym tonem, ale Severus słyszał chłodną nutę w jej głosie, która była przeznaczona tylko dla niego.

- Masz na myśli lat spędzonych na próbie uczenia studentów, których interesuje wszystko inne poza nauką? - sarkazm był wyczuwalny na kilometr. Cyntia zastanawiała się czy to u niego normalne. Jeśli tak, to ciekawa była, jak inni pracownicy z nim wytrzymują.

- Na pewno są też tacy, co się uczą. - jej ton jasno wskazywał, że w to wierzy.

- Owszem. - zgodził się, mając w pamięci kilka nazwisk. - Bliźniaki Weasley uczą się, przynajmniej na moich lekcjach, ale nadal obawiam się pozostawić ich samych w klasie z całą gamą składników.

- Dlaczego? - sarkastyczny uśmiech pojawił się na twarzy Mistrza Eliksirów.

- Bo to najwięksi psotnicy Hogwartu. - odpowiedział. - Zdolni, ale używają swoją wiedzę do psot. - dodał kwaśno.

- Więc, dlaczego brzmisz na zadowolonego? - sądziła, że po przeżyciach z Huncwotami, sądziła, że nie będzie przepadał za jakimikolwiek ich następcami, a tym czasem słyszała w jego głosie lekką nutę sympatii.

- Bo dają mi szansę na pozbawienie Gryffindor punktów. - Cyntia nie rozumiała, dlaczego czerpie z tego taką diabelną przyjność. Zignorowała ciekawskie spojrzenia portretów, chociaż cały czas czuła na sobie spojrzenia namalowanych czarodziejów i czarownic. Sam Severus zrobił to samo. Widzenie wiecznie poważnego Mistrza Eliksirów, idącego z kobietą pod ramię, był zaskakujący nawet dla nich. Nie wątpił, że za chwilę wieści obiegną cały Hogwart. - O ile dadzą się złapać.

- A co na to Głowa Gryffindoru? - Cyntia nie sądział, by McGonagall była z tego zadowolona.

- Minerwa już się przyzwyczaiła. Chyba jak każdy. - powiedział, jednocześnie ciesząc się, że udało im się przeprowadzić cywilną rozmowę, nawet jeśli wymuszoną.

- Dlaczego czuję, że jesteś jednym z najsurowszych nauczycieli?

- Bo tak jest. - potwierdził, bo rzeczywiście była to prawda. On i Minerwa byli uważani za najsurowszych nauczycieli tej szkoły, tyle, że jego reputacja była straszniejsza.

Nagle za zakrętu wyszła Szkocka Lwiaca, będąca Głową Gryffindoru. Severus pomyślał, że o wilku mowa. Minerwa uśmiechnęła się, widząc kolegę po fachu, zanim na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, gdy zauważyła, idącą obok niego kobietę. Cyntia spięła się, wiedząc, że od teraz ich gra się zaczyna.

- Dzień dobry, Minerwo! - odezwał się pierwszy Mistrz Eliksirów.

- Witaj, Severusie... - odpowiedziała powoli nauczycielka transmutacji. Severus prawie przewrócił oczami na to jawne zaciekawiome spojrzenie, krążące między nim, a Cyntią. Zero subtelności.

- Cyntio, to jest Minerwa McGonagall, Opiekunka Gryffindoru. Minerwo, to jest Cyntia Snape, moja żona. - przedstawił Mistrz Eliksirów, czerpiąc diabelną przyjemność z zaszokowania McGonagall. Uwielbiał sprawiać, że ludzie skakali "pół metra" na ziemię, dławili się herbatą czy udawali złote rybki na jego obecność lub słowa.

- Dzień dobry, pani profesor. Miło mi panią poznać. - kulturalnie przywitała się z dawną Opiekunką Domu, chociaż tamta o tym nie wiedziała. Minerwa trochę automatycznie potrząsnęła wyciągniętą dłonią.

- Mi również. - odpowiedział nauczycielka, nadal brzmiąc na ogłoszoną. - Proszę wybaczyć moje zaskoczenie, ale nie miałam pojęcia, że Severus się ożenił. Jest to dla mnie sporym zaskoczeniem. - Severus przewrócił oczami.

- Daj spokój, Minerwo. Małżeństwo to nic takiego dziwnego.

- Wybacz, Severusie, ale w twoim przypadku tak. - zaskoczenie Minerwy ustąpiło miejsca radości. - Ale cieszę się, że pierwsza będę mogła wam pogratulować. Kiedy wzięliście ślub?

- Dokładnie to 17 sierpnia 1981 roku. - odpowiedział Mistrz Eliksirów. Oczy McGonagall prawie wyszły z orbit.

- Dziesięć lat temu? - zaskoczenie starszej kobiety było zrozumiałe. Cyntia milczała, pozwalając swojemu mężowi, dzięki uprzejmości dyrektora, wyjaśniać i od razu poznać historyjkę, jaką ułożyli razem z dyrektorem.

- Tak, Minerwo, to prosta matematyka. - kpina była oczywista. Cyntia uśmiechnęła się delikatnie. McGonagall prawie przewróciła oczami.

- Bardzo zabawne, Severusie. - pokręciła z politowaniem głową, zanim zwróciła się do młodej kobiety, stojącej u jego boku. - Twój mąż... - Minerwa czerpała jakąś dziwaczną uciechę, używając tego sformułowania. -... to najbardziej sarkastyczny człowiek jakiego znam. My od lat bezskutecznie próbujemy, ale może tobie uda się wreszcie go utęperować. - Cyntia spojrzała na Mistrza Eliksirów, unosząc oceniająco brew.

- Cóż... Rzeczywiście jest to beznadziejny przypadek, ale myślę że uda się coś z tym zrobić. - odparła poważnie, zwracając się do zastępcy dyrektora.

- Przepraszam? - Severus powoli obrócił głowę w jej stronę, zaskoczony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Pierwszy raz w życiu ktoś załatwił go w taki sposób jego własną bronią. Cyntia w odpowiedzi zrobiła niewinną minę. McGonagall nie mogła nic poradzić i wybuchnęła śmiechem, widząc oszołomienie na twarzy młodszego kolegi. Trafił swój na swego. W głowie już zaczęła tworzyć listę i odznaczać pierwszy punkt. Jeden zero dla Cyntii.

- Coś czuję, że ci się to uda. - Minerwa mrugnęła ukradkiem do młodszej czarownicy, która uśmiechnęła się delikatnie.

- Jeśli pozwolisz, Minerwo, my już pójdziemy. - Mistrz Eliksirów brzmiał na lekko skwaszonego, że został pokonany własną bronią i obie kobiety ewidentnie się z tego cieszyły.

- Gdzie idziecie? - Severus miał zamiar zapytać: "Czy wszyscy Gryfoni są tacy ciekawscy?", ale ktoś go ubiegł.

- Na spotkanie personelu, pani profesor. - udawał, że nie widzi kwaśnej miny swojego męża.

- Ja też tam idę! - uciszyła się Minerwa. - To może w trakcie drogi opowiecie mi, jak to było z waszym ślubem? - Grupa trzech czarowników powolnym krokiem ruszyła w stronę pokoju nauczycielskiego. - Dlaczego ukrywaliście wasze małżeństwo przez dziesięć lat?

- Kilka dni po naszym ślubie znaleźliśmy się w złym czasie i miejscu. Doszło do stracia pomiędzy aurorami, a grupą pijanych czarodzieji. Niestety Cyntia została trafiona kombinacją zaklęć, która sprawiał, że zapadła w śpiączkę. Obudziła się w tym roku. - wyjaśnił Mistrz Eliksirów. Opiekunka Gryffindoru zasłoniła usta ręką.

- To straszne! - Minerwa była autentycznie przejęta. - Teraz rozumiem twoje zachowanie przez te wszystkie lata, Severusie. - Cyntia zastanawiała się, o jakim zachowaniu mów McGonagall. Severus Snape nienawidził litości. Lecz zanim zdążył to powiedzieć, Minerwa kontynuowała. - Jak się odnajdujesz w tym wszystkim, Cyntio? Można powiedzieć, że straciłaś dziesięć lat z życia. - Cyntia sama nie wiedziała, jak się czuła. Tak wiele emocji ją otaczało, że nie wiedziała na czym się skupić.

- Szczerze mówiąc, pani profesor...

- Minerwa. - Cyntia kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.

-... Minerwo, nie wiem jak się czuć. Jestem trochę zdezorientowana tym, co się dzieje wokół mnie. Tyle się zmieniło od... ostatniego czasu. - odpowiedziała szczerze. Severus uważnie słuchał, jak mówiła, jak się czuje. Oczywiście wiedział, że mogła się tak czuć, ale tak naprawdę nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nie miał pojęcia jak to jest mieć dziesięcioletnią lukę w pamięci.

- To naturalne. Musi ci być ciężko.

- Jakoś sobie poradzimy z tym. - powiedziała, zerkając na Mistrza Eliksirów. I chociaż ciężko przeszło jej to przez gardło, jakoś udało jej się nie pokazać swojej niechęci do niego. Nie chciała, by profesor McGonagall zaczęła coś podejrzewać, dlatego włożyła wszystko w tę grę aktorską.

- Nie wątpię w to. - starsza kobieta była dziwnie tego pewna. - Severus to dobry człowiek, ale woli swoją przerażającą reputację. - Stwierdziła Minerwa, tajemniczo się uśmiechając.

- Oczywiście! Przynajmniej uczniowie mnie szanują, a nie jak tego idiotę, Dawisha. - Profesor Dawish był nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią pięć lat wcześniej. Miał opinię bardzo spokojnego człowieka. Jednak zbyt spokojnego, jak na posadę, którą obejmował przez roku. Na jego lekcjach panował chaos, ponieważ nikt nie słuchał cichego nauczyciela, tylko każdy robił, co chce. Nikt nie miał do niego szacunku. Innymi słowy, uczniowie wchodzili mu na głowę.

- Oboje doskonale wiemy, że i bez twojego sarkastycznego języka uczniowie nie chcą mieć z tobą na pieńku, Severusie. Twój mroczny wizerunek wystarczy.

- I bardzo dobrze. - Minerwa pokręciła rozbawiona głową.

- Tak czy inaczej, jestem wam winna spóźnione gratulacje i życzenia szczęścia na nowej drodze życia. - Severus czuł się równie niewygodnie jak Cyntia. Oboje to wiedzieli. Gdyby tylko Minerwa wiedziała, że to małżeństwo to fikcja...

- Dziękujemy. - odpowiedział Mistrz Eliksirów za nich oboje swoim naturalnie wyzbytym z emocji głosem. Cieszył się, że zbliżali się do pokoju nauczycielskiego, bo miał dość rozmowy z Minerwą. Jednocześnie chciał uciec, bo czekała ich cała salwa podobnych fraz od reszty kadry Hogwartu.

Cyntia czuła, jak nogi robią się jak z waty, gdy zbliżali się do pokoju nauczycielskiego. Chociaż na zewnątrz tego nie pokazywała, stresowała się. I to bardzo. Nie miała takich odczuć, gdy udawała żonę Jamesa. Może dlatego, że o całej swojej roli udawanej żony dowiedziała się dopiero dzień po ślubie i było już po fakcie. Poza tym James znienawidziła dopiero po dowiedzeniu się o całej sprawie. Na Sn... Severusa była zła już wcześniej i z jakiegoś powodu nie mogła przezwyciężyć tej wściekłości.

Drzwi do pokoju nauczycielskiego były otwarte. Słychać było wesołe głosy, rozprawiające o planach na wakacje i innych ciekawych rzeczach. Cyntia rozpoznała wśród nich głosy Filwick'a, Sprout i Pomfrey. Minerwa pierwsza weszła do środka z szerokim uśmiechem od ucha do ucha otynkowanym na twarzy.

- Dzień dobry! - jej głos był wyjątkowo głośny i wesoły.

~*~*~

Następny rozdział: "8. Zaskoczenie"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro