Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzę ze Stiles'em w ciszy, słychać jedynie nasze ciche oddechy i nic więcej.
Zastanawiam się, dlaczego alfa zabił te kilka osób, przeczuwam, że zrobił to też z tymi mężczyznami, których spotkaliśmy w lesie. Jednak jeśli to nie był alfa, to będziemy mieli jeszcze do czynienia z mordercą, a alfa mi już wystarczy. Mam też nadzieję, że to nie był Scott, bo będzie miał wielkie problemy.
Też mam nadzieję, że kiedy zabijemy alfę, odzyskam moje wilkołactwo, jestem nim od urodzenia i chce nim zostać aż do śmierci. Czuję też, że będzie mi jeszcze bardzo często potrzebne.
Jednak jak tak o tym myślę to co by się stało, gdyby się okazało, że już nie będę wilkołakiem? Derek by mnie zostawił? Stiles i Scott mieli by ze mnie ubaw? A może przez brak tego umrę? Tyle mam przez to myśli, że za chwilę chyba nie wytrzymam. Zastanawiam się też nad odejściem, może wtedy alfa zniknie i łowcy też, nikt już nie zginie i wszyscy będą żyć szczęśliwie.
Kiedy słyszymy dzwonek, bez słowa udajemy się do szkoły, zatrzymuję się, kiedy czuję znajomy zapach. Rozglądam się przerażona, ale nic nie widzę. Nie wiem, dlaczego go czuję, jakimś sposobem mi się udało.

— Lily? — Stiles patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem.

— Idź do szkoły, nie wychodźcie.

— Co? Co się dzieje?

— Czuję alfę — idę w stronę lasu, ale brunet mnie zatrzymuje.

— Źle ci? Jak tam pójdziesz, to umrzesz.

— Nie umrę — przewracam oczami.

— Nigdzie nie idziesz — patrzy na mnie — Od momentu spotkania z alfą nie masz nic wilkołaczego, a dzisiaj nagle zaczynasz czuć jego zapach.

— Dlatego chce zobaczyć, o co chodzi.

— Nie puszczę cię — krzyżuje ręce.

— Stiles... — przewracam lekko wkurzona oczami.

— Nie ma Stiles, wracasz ze mną do szkoły.

— A co jeśli się zmienię i zrobię komuś krzywdę — moja złość zmienia się w panikę.

— To ci pomogę.

— Jak? Mogę cię zabić.

Stiles nie wie jakie jest wielkie ryzyko, kiedy się zmienię. Mogę zabić każdego, kto mi wejdzie w drogę, nawet najbliższą mi osobę. Muszę się jakoś wymknąć, może dowiem się, kto jest alfą i go zabije, wiem, że sama mogę nie dać rady, ale trzeba próbować.

— Słuchasz mnie? — Stiles lekko mną potrzęsie.

— Przepraszam, zamyśliłam się.

— Mówię, żebyś o tym teraz nie myślała i poszła ze mną na stołówkę do Scott'a — idzie w stronę szkoły — Chciałaś mieć dzień jak u normalnej nastolatki, więc chodź.

Bez słowa idę za chłopakiem, ma rację, chcę mieć zwykły dzień, a się tym przejmuje. Będzie trudno o tym nie myśleć, ale powinnam dać radę. Dzisiaj po szkole idę na tę pizzę ze Stiles'em, więc powinnam jakoś wytrzymać. Chociaż wiem, że to będzie bardzo trudne, ale zrobię to dla niego.
Wolnym krokiem wchodzimy na stołówkę, zabieramy jedzenie i siadamy do Scott'a, który nie ma zadowolonej miny. Widać, że coś się stało i pewnie było to związane z Allison i wisiorkiem.

— Po minie mogę stwierdzić, że nie masz wisiorka — wzdycham zrezygnowana.

— Tak... I co najgorsze powiedziała, że mam się do niej nie zbliżać.

— To, co ty jej zrobiłeś? — pyta Stiles.

—Wysłałem jej nasze wspólne zdjęcia i ona pomyślała, że chce jej zrobić na złość.

— Idioto! — walę go w głowę —Głupszego pomysłu nie miałeś? Tak się nie robi!

To był najgorszy pomysł na jaki Scott mógł wpaść, już ja bym to lepiej odegrała na jego miejscu.

— Skąd mogłem wiedzieć? Myślałem, że przypomni jej to nasze szczęśliwe chwilę i będzie chciała do mnie wrócić.

— Nawet ja bym takiego czegoś nie zrobił! — krzyczy krótkowłosy.

— Stiles... — patrzę na niego z mordem w oczach.

— Już siedzę cicho — gryzie kawałek kanapki — Dowiedziałeś się czegoś?

— Miałeś siedzieć cicho — chłopak na moje zdanie jedynie przewraca oczami.

— Jedynie czego się dowiedziałem to, że dziewczyny to wariatki — patrzę na niego groźnie — Większość dziewczyn...

— To mam inny plan — odzywa się Stiles — Ukradniemy go.

— Nie wiem, czy to dobry plan — McCall lekko się krzywi.

Ten plan też jest głupi, ale to jedyny sposób, żeby go odzyskać.

— To co chcesz zrobić? — dalej patrzę na Scott'a — Masz jakiś inny pomysł?

— Nie...

— No właśnie.

Zaczynam jeść swój serek, mam poczuć się jak normalna nastolatka, a cały czas o tym gadamy, więc to jest chyba niemożliwe. Mam nadzieję, że chociaż na tym spotkaniu nie będziemy o tym rozmawiać, tylko o jakiś normalnych rzeczach typu, jaki jest nasz ulubiony film itp. Boże... Teraz zdałam sobie sprawę, że nie wiem o czym będę gadać ze Stiles'em, nasze najczęstsze rozmowy to sprawy o alfie.
Moje przemyślenia przerywa mi trochę przerażony Scott, który patrzy się na stolik, gdzie siedzą Allison, Lydia i Jackson, który się nam przygląda. Ten chłopak jest irytujący, niekiedy mam ochotę go zabić.

— Patrzy na nas — mówię razem ze Scott'em.

— Kto? — patrzy w tamtą stronę Stiles — Aaa.

— Zachowujcie się normalnie —wyciągam telefon i udaję, że pisze.

— Pokaż — Stiles zabiera go i coś klika.

— Co ty robisz?

— Zapisuje swój i Scott'a numer — mówi — Znamy się już kilkanaście dni, a dalej nie mamy swoich numerów.

— W sumie racja — chłopak oddaje mi telefon, a ja patrzę znowu na Scott'a —Mieliśmy zachowywać się normalnie, a ty wyglądasz, jakbyś miał się zaraz zes... — nie kończę, bo Scott zaczyna się wiercić — Co ci? Owsiki masz?

— Mówi do mnie...

— Co? — pytam razem ze Stiles'em.

— Patrzcie na mnie, jakbyśmy normalnie rozmawiali — odwraca się w naszą stronę.

— Teraz to nie będzie normalnie wyglądać — krzywię się.

— Mówcie coś.

— Ale co? — pytamy w tym samym momencie.

— Od kiedy ty nie masz nic do powiedzenia? — Scott patrzy na Stiles'a.

— Nie lubię presji — patrzy w stronę, gdzie siedział Jackson — Poza tym już go nie ma.

Patrzę w tamtą stronę, ma rację, nie ma go, ale czuje, że gdzieś tu jeszcze jest. Scott cały czas siedzi zestresowany, a ja nie mogę nic zrobić, bo i tak mnie nie posłucha.
Wstaję i podchodzę do Argent i Martin, które o czymś rozmawiają, a gdy mnie widzą to się uśmiechają i robią dla mnie miejsce.

— Allison — zaczynam, ale dziewczyna nie daje mi dokończyć, wiedząc już co chcę powiedzieć.

— Nie... Ja nie mogę, cały czas coś przede mną ukrywa.

— Może ma powód — unoszę brwi.

Gdyby ona o wszystkim wiedziała to by się patrzyła na to kompletnie inaczej.

— Jeśli by mi ufał, to by powiedział.

— Niektórych rzeczy lepiej nie mówić...

— Ty wiesz, o co chodzi? — patrzy na mnie podejrzliwie.

— Nie, ale nie wiem... Może chce cię chronić?

— Przed czym? Pumę już zabili.

— Powinnaś to przemyśleć.

— Mogę się wtrącić? — mówi Lydia — Wiem, że chcesz, żeby do siebie wrócili, ale to jej decyzja Lily, my nic nie możemy zrobić.

No tak, znowu kolejna osoba ma rację. Nie będę na chama ją prosić, bo wtedy na pewno nie wróci.

— Okej... Ale kochana — patrzę jej w oczy — I tak to przemyśl.

— Przemyśle to, jeśli ty przemyślisz to ze Stiles'em.

— Ale... — wzdycham i patrzę na chłopaka, który się do mnie delikatnie uśmiecha — Dobra.

I co ja mam teraz zrobić? Nie chcę okłamywać Allison, że to przemyślałam, więc chyba będę musiała zrobić to naprawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro