|Rozdział 1|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wokno pokoju uderzały krople deszczu, by po chwili spłynąć po szybie. Dźwięk wody odbijającej się o szklaną powierzchnię zagłuszał ciszę w całym pomieszczeniu, podobnie jak słyszalne w oddali nieregularne grzmienie burzy. Mała lampka na biurku była jedynym źródłem światła, przy którym siedziała nastolatka. Dziewczyna pochylała się nad książkami i zadaniem domowym ze szkoły. Co chwilę coś skreślała, bądź wyrywała kartki, kiedy rozwiązanie okazywało się błędne. Nauka nigdy nie przychodziła jej z łatwością. Zmuszona była, poświęcać swój czas wolny, by zdawać do następnej klasy.

[_] poprawiła swoją pozycję, spuszczając obydwie nogi na ziemię. Wyprostowała się na chwilę, żeby rozprostować plecy. Poczuła nieprzyjemny, tępy ból, przez co skrzywiła twarz w grymasie. Usta opuściło zmęczone westchnięcie, po którym nastolatka położyła brodę na drewnianej powierzchni biurka. Spojrzała nieprzytomnie na podręcznik. Głowa nieprzyjemnie pulsowała ze zmęczenia i odnosiła wrażenie, jakby ktoś wsypał jej piasek do oczu. Były wysuszone, a każde mrugnięcie przynosiło uczucie mocnego szczypania. Ziewnięcie opuściło jej usta, a ciało stało się niewyobrażalnie ciężkie. Przekrzywiła głowę, leżąc teraz na lewym policzku. Spojrzała na pościelone już łóżko i tak bardzo jak chciała się w nim położyć, to równie bardzo nie chciało się jej przechodzić tych paru metrów. Była wyssana z wszystkich sił i mogła przysiąc, że gdyby wstała, od razu przewróciłaby się na podłogę i została w takim stanie do rana. Zrezygnowana zamknęła oczy. Chciała odpocząć, a nieodrobione zadanie w tamtej chwili nie miało żadnego znaczenia.

— [_]!!!

Zignorowała głośne wrzaśnięcie Sakury - swojej matce. Krzyk nie do końca dotarł do [_]. Brzmiał niewyraźnie i zdeformowanie. Nie była nawet pewna czy rzeczywiście rodzicielka ją zawołała, czy wszystko działo się na jawie.

— [_]! Głucha jesteś?!

Tym razem nastolatka podskoczyła na krześle przestraszona, gdy drzwi do jej pokoju uderzyły z hukiem o pomalowaną ścianę. [_] zamknęła oczy, kiedy Sakura nacisnęła włącznik przy drzwiach, rozświetlając cały pokój. Kobieta podeszła do swojej córki z zaniepokojonym i gniewnym wyrazem twarzy. [_] przez chwilę analizowała swoje zachowanie sprzed kilku godzin. Nikogo dzisiaj nie pobiła, chociaż częściej to ona kończyła z siniakami i złamaniami. Nie dostała żadnych złych ocen, a o obowiązkach również nie zapomniała.

— Zrobiłam coś nie tak? — zapytała wciąż nieprzytomna.

Sakura odetchnęła i pokręciła kilka razy głową na boki. [_] zmrużyła oczy skonfundowana. Nagle wstała z krzesła i pobiegła do szafy. Wyciągnęła kurtkę przeciw deszczową, a włosy spięła w kucyk.

— Chodzi o Haruki'ego, prawda? — zapytała.

Chciała mieć pewność, że jej przypuszczenia były słuszne. Młodszy brat zawsze wpakowywał się w kłopoty i martwił rodzicielkę. Codziennie przychodził w fatalnym stanie, a w nocy wymykał się z domu, żeby znów z kimś się pobić. Najczęściej z członkami gangów, wierząc, że w końcu do jakiegoś będzie należeć. [_] nie rozumiała jego marzenia i nie raz próbowała mu je wybić z głowy. Kończyło się to kłótnią i przykrymi słowami.

— Sąsiadka przyszła i powiedziała, że bije się z czterema osobami. — Glos kobiety drżał, a oczy błyszczały przez łzy. — Po prostu go przyprowadź do domu... Nie chce, żeby znów trafił do szpitala w krytycznym stanie... Proszę...

— Mówiła gdzie dokładnie?

— Przy piekarni. — Sakura usiadł na krześle i zasłoniła twarz dłońmi. — Bądź ostrożna, nie zniosę tego, jeśli znów któreś z was wyląduje w szpitalu.

[_] zagryzła dolną wargę. Żołądek nieprzyjemnie się skurczył, przez poczucie winy. Nigdy nie chciała doprowadzać swojej mamy do płaczu, a w ostatnim czasie takie sytuacji miały coraz częściej miejsce. [_] przychodziła z wieloma siniakami, poobijaną twarzą. Nie było dnia, w którym jej ciało nie miało na sobie choć jednego bandaża. Sakura, widząc córkę w takim stanie, czuła jak serce pęka za każdym razem i tworzy nowe rany, przez co, stare nie mogły się zagoić. Nie była w stanie chronić swojego dziecka, a to sprawiało ból i wrażenie bycia złym rodzicem. Na dodatek Haruki, zapragnął dołączyć do jednego z gangu, przez co zaczął wywoływać bójki i wyzywać silniejszych od siebie ludzi, żeby w końcu ktoś go zauważył i przyjął. Nim Sakura i [_] zdążyły zauważyć, Haruki już miał problemy z prawem i nawet był skazany w zawieszeniu. [_] w przeciwieństwie do niego, walczyła w obronie słabszych, choć sama do silnych nie należała. Robiła za bohaterkę, choć w rzeczywistości nią nie była.

Nastolatka szybko objęła swoją mamę i wyszeptała na ucho, że wszystko będzie w porządku. Po tym wybiegła z bloku mieszkalnego i najszybciej jak potrafiła, skierowała się w stronę pobliskiej piekarni, żeby pomóc swojemu nierozważnemu, młodszemu bratu. Wiedziała, że będzie mieć jej to za złe i skończy się to kłótnią, ale mimo to, nie mogła go zostawić na pastwę czterech delikwentów.

Zatrzymała się przy piekarni, oddychając ciężko i nierówno, przez szybki bieg, który ją zmęczył. Rozejrzała się po okolicy, szukając swojego brata. Ciemność na dworze i deszcz, ograniczał pole widzenia. Przeklęła cicho pod nosem. Drgnęła, kiedy usłyszała jęk bólu i śmiech kilku osób. Błyskawicznie pobiegła w stronę, z której dochodziły odgłosy. Kiedy zauważyła leżącego Haruki'ego, który zwijał się z bólu, a z jego głowy sączyła się krew i spływała po jego czole. Ciało [_] poruszyło się mimowolnie i nim zauważyła, jej pięść zderzyła się z twarzą delikwenta, który trzymał metalowy pręt. Zaskoczony puścił żelastwo i cofnął się dwa kroki. Do uszu wszystkich dotarł nieprzyjemny dźwięk brzęczącego metalu. [_] szybko odwróciła się w stronę brata i zaczęła zmartwiona wypytywać się o jego stan.

— Wszystko dobrze, Haruki?! Potrafisz wstać? Zadzwonić po karetkę?!

— Po chuj przylazłaś — wykaszlał, obdarzając ją pogardliwym spojrzeniem.

Głośny śmiech kilku osób, sprawił, że [_] wstała i odwróciła się w stronę mężczyzn, zasłaniając ciałem brata.

— Jesteś ciotą, Haruki. Twoja siostra potrafi lepiej przyłożyć niż ty! — odezwał się jeden z grupy, którego chwilę wcześniej uderzyła [_]. Spojrzała na niego spode łba, zagryzając zęby. — I jeszcze myślisz, że dołączysz do gangu, kiedy siostrzyczka musi ratować ci dupę?! Jesteś bardziej żałosny, niż z początku zakładałem!

— Nie prosiłem jej o to. — Haruki niemal wypluł te słowa. Spróbował wstać z brudnej i mokrej ziemi, ale upadł z powrotem. Jego ciało w ogóle go nie słuchało, a widok zaczynał być coraz bardziej niewyraźny. To była tylko kwestia czasu, nim straci przytomność.

Grupka mężczyzn zaśmiała się głośno. Jeden z nich, którego wcześniej uderzyła [_], podniósł z ziemi metalowy pręt i uderzył nim kilka razy o swoją dłoń. Wyszczerzył się w stronę nastolatki. Zmrużyła oczy i zagryzła dolną wargę. Rozglądała się spanikowana po okolicy. Nie mogła uciec i zostawić Harukiego samego. Zabiliby go, albo doprowadzili do krytycznego stanu. Nie wybaczyłaby sobie tego. Odetchnęła głęboko, podnosząc do góry ręce, w geście poddania. Uśmiechnęła się przepraszająco w stronę dużo wyższych mężczyzn.

— Przepraszam za brata. Pewnie znów zrobił coś głupiego, ale myślę, że został już nauczkę, więc... Może po prostu mu odpuścicie?

Wstrzymała oddech i czekała na ich odpowiedź. Wiedziała, że nie ma szans w walce z czterema osobami na raz, dlatego wolała rozwiązać to pokojowo. Chociaż zdążyła uderzyć jednego z delikwentów, wierzyła, że była szansa na zaprzestanie niepotrzebnej przemocy.

Delikwenci zaśmiali się po dłuższej chwili ciszy, przez co [_] zadrżała. Zaczęła przygotowywać się na walkę, w której źle skończy i będzie musiała zadzwonić po karetkę. W normalnych okolicznościach zrobiłaby to już na samym początku. Wraz z policją. Haruki jednak mógł wtedy skończyć za kratkami, zważywszy na to, że miał wyrok w zawieszeniu, za kradzież z pobiciem. [_] nie chciała go na to skazywać.

— Nie ma sprawy. Twój brat został już za swoje. — [_] zamrugała zdziwiona. Nie wierzyła, że się z nią zgodzili. Odetchnęła z ulgą, ale jak się okazało, zrobiła to za szybko. — Jednak uderzyłaś mnie w moją śliczną twarz, więc musisz nam to zrekompensować.

Uśmiechnął się, oblizując przy tym wargi, kiedy lustrował wzrokiem sylwetkę dziewczyny. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz i zebrało się na wymioty. Zerknęła za siebie, i przeklęła kiedy zauważyła, że Haruki leżał nie przytomnie na ziemi.

— Mam przy sobie pieniądze...

Wróciła wzrokiem do oprawców. Ich przywódca mlasnął kilkukrotnie językiem, kręcąc przy tym głową.

— Nie chcemy kasy.

Podszedł do niej i chwycił brutalnie jej podbródek, podnosząc do góry, by mogła wyrównać z nim wzrok. Dotknął jej warg, wkładając pomiędzy je kciuka. [_] znieruchomiała. Żołądek podszedł jej aż do gardła, a całe ciało oblał zimny pot. Wyciągnął swojego wielkiego palca, na którym zostało trochę jej śliny i uważnie na nią patrząc, oblizał go.

— Bo widzisz, jeśli podzielę się z kumplami, nie wiele nam z tego zostanie, ale jeśli podzielimy się tobą... — Nachylił się do jej ucha, muskając je ustami. — Wszyscy zostaną po równo.

[_] zacisnęła szczękę i gniewnie zmrużyła oczy. Podniosła gwałtownie kolano do góry, uderzając nim w krocze delikwenta, który upadł na ziemię. Nie czekała ani chwili, nim ponownie uderzyła pięścią o jego nos, który tym razem wydał nieprzyjemne gruchnięcie. Złamała go.

— Ty kurwo...! — wysyczał, wciąż klęcząc na ziemi. Jego grupka patrzyła na zaistniałą sytuację zaskoczona, że dziewczyna w ogóle ośmieliła się uderzyć ich przywódcę. Stali w bezruchu, starając się, zrozumieć co właśnie miało miejsce. — Na co czekacie?! Bierzcie ją!

Słysząc rozkaz, cała trójka delikwentów rzuciła się na [_]. Cofnęła się do tyłu, obserwując, kto jako pierwszy ją zaatakuje. Na jej nieszczęście trójka równocześnie wycelowała w nią pięści, przez co nie potrafiła przed każdym się obronić. Oberwała w lewy bok i prawy policzek. Uderzenie skierowane w jej brzuch zatrzymała. Mężczyźni wymierzali ciosy nierówno. Walczyli chaotycznie, przez co szybko się męczyli. Nie miało to jednak znaczenia, ponieważ [_] po tak wielu uderzeniach, zaczęła mieć problemy ze staniem. Dowódca delikwentów, patrzył na wszystko z boku. Uśmiechał się pod nosem, widząc, jak nastolatka zaczyna tracić siły i upada na ziemię. Mężczyźni patrzyli na nią z góry, dysząc głośno ze zmęczenia.

— Długo wytrzymała — skomentował jeden. — Kurwa, aż się zmęczyłem.

— Nawet oberwaliśmy — powiedział drugi ze śmiechem, wycierając krew z kącika ust.

— To bez znaczenia. — Dowódca podszedł do leżącej dziewczyny, która nieudolnie próbowała wstać. — To wasza nagroda. — Kopnął ją w brzuch. Jęknęła z bólu. — Podnieście ją. Czas się zabawić.

Dwóch mężczyzn chwyciło ją pod pachy i podniosło do góry. [_] starała się wyrwać, ale w zamian otrzymała mocne uderzenie w policzek. Z nosa zaczęła cieknąć krew. Nie miała siły się chronić. Po raz kolejny jej podbródek został chwycony. Zadrżała i zamknęła szczelnie oczy, kiedy usta oprawcy spotkały się z jej. Zassał się na jej wardze, przygryzając ją aż do krwi. [_] po raz kolejny próbowała się stawić. Również ugryzła jego wargę, a kiedy się odsunął, splunęła mu w twarz. Nic sobie z tego nie zrobił, tylko nachylił się nad jej uchem.

— Kiedy z tobą skończymy, zabijemy twojego brata. A jak się obudzisz, jedyne co ci po nim zostanie to jego odcięty język.

Po policzkach [_] spłynęły słone łzy, a całe jej ciało, każdy nerw i tkankę opanowało przerażenie. Dlaczego nie zadzwoniła po policję? Lepiej by było, żeby Haruki poszedł do więzienia, niż skończył martwy a ona zgwałcona. Zagryzła szczękę, czując bezradność. W tej chwili mogła liczyć tylko na cud, że ktoś ją uratuje, pomoże... Zdawała sobie jednak sprawę, że takie rzeczy w prawdziwym życiu, prawie w ogóle się nie zdarzały. Nie żyła w bajce, tylko w brutalnym i pełnym bezprawia świecie, który dawał w kość niemal codziennie.

Mężczyzna zaczął powoli rozpinać koszulę [_], pogwizdując przy tym. Delikwenci, którzy ją trzymali, zaczęli obcałowywać jej szyję. Co jakiś czas ją podgryzali, tworząc ciemne ślady.

— Ej, gnojki.

Wszyscy znieruchomieli na nieznajomy głos. Brzmiał spokojnie, jednocześnie, pogardliwie. Dowódca obrócił się za siebie, nawiązując kontakt wzrokowy z wysokim blondynem, który miał tatuaż smoka na skroni.

— Lepiej stąd odejdź — ostrzegł go mężczyzna i wskazał na nieprzytomnego Haruki'ego. — Inaczej skończysz jak on.

— Huh? — prychnął z pogardą wysoki blondyn, podchodząc bliżej. Dopiero teraz grupa delikwentów zauważyła kolejną osobę, o wiele mniejszą i wyglądającą na mniej niebezpieczną. Wyglądał na niezbyt przejętego, jakby grupa o wiele większych mężczyzn nie robiła na nim żadnego wrażenia. — Myślisz, że kim jesteś? —  podszedł jeszcze bliżej, a kiedy stał tuż przed mężczyzną, kopnął go mocno w brzuch. Upadł na ziemię i nie potrafił się ruszyć. Czuł, jakby jego żołądek został zmiażdżony, a cały dzisiejszy pokarm, miał wylądować na ziemi.

[_] podniosła wzrok i spojrzała na dwóch blondynów. Poczuła, jak silne ramiona ją puszczają, przez co upadła na ziemię. Nie wierzyła, że jednak ktoś się zjawił i ją uratował. Przełknęła ślinę. Bała się poruszyć i przerwać tę sytuację. Spojrzała na niskiego blondyna, który również na nią patrzył. Utrzymali przez chwilę kontakt wzrokowy, do momentu, w którym śmiechnął się do niej uprzejmie i ku jej zdziwieniu poczuła, jakby od tego momentu wszystko miało być w porządku.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro