|Rozdział 3|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Idź obudzić siostrę.

Haruki znieruchomiał z pałeczkami w ustach i zmrużył oczy na nagłe polecenie Sakury. Nie spieszyło mu się wstawać od stołu, zwłaszcza że bolał go każdy centymetr ciała. Czuł jak piecze go skóra, przy każdym ruchu żebra uciskają mu płuca, przez co miewał problemy z oddychaniem, a głowa pulsuje nieprzyjemnie i otępia jego zmysły. Często kończył ranny i poobijany, ale wciąż nie potrafił przyzwyczaić się do bólu. Uświadamiało go to, jak bardzo był słaby i że w takim tempie nigdy nie spełni marzenia. Dołączenie do gangu i wzbudzanie u innych szacunku. Tylko to siedziało w jego głowie i zaćmiewało wszystko inne.

— Nie — odpowiedział i wrócił do jedzenia. — Wszystko mnie cholernie boli i ledwo chodzę, dlaczego każesz mi w ogóle wstawać, kiedy ty już to robisz? — dodał z pretensjami, kiedy Sakura posłała w jego stronę wymowne, niezadowolone spojrzenie.

— Gdybyś przestał wszczynać się bójki i prowokować niebezpiecznych ludzi, byłbyś cały i zdrowy.

Haruki przewrócił oczami, kiedy usłyszał tak bardzo znane zdanie. Wyryło się w jego pamięci i nie potrafił nie poczuć irytacji i złości, kiedy po raz kolejny opuszczało usta Sakury. Czy naprawdę jego mama i siostra nie były w stanie pojąć, że dołączenie do gangu zmieniłoby jego życie na lepsze i sprawiło, że stałby się szczęśliwy? Żeby to osiągnąć, musiał pocierpieć i zdobyć szacunek u przedstawicieli tego środowiska. Przypuszczał, że gdyby nie jego starsza siostra, już dawno cieszyłby się z przyjęcia do gangu i zostania delikwentem. [_] wszystko psuła. Zawsze musiała się zjawić w najgorszym momencie i pokonać za niego przeciwników. Później udawała, że się o niego martwi i robi to tylko dla jego dobra. Ośmieszała go publicznie, przez to, że go ratowała. Nie chciał jej pomocy i nie raz próbował jej to uświadomić, ale zawsze kończyło się to niepowodzeniem.

— Tch, cokolwiek — mruknął pod nosem i wstał od stołu. Zacisnął zęby z bólu, kiedy poczuł, jak poobijane żebra dają o sobie znać.

— Dziękuję. — Sakura uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do spożywania śniadania.

Haruki z niezadowoleniem wszedł do pokoju starszej siostry, nie przejmując się nawet tym aby najpierw zapukać. Podszedł do łóżka i przez chwilę przyglądał się śpiącej dziewczynie. Co jakiś czas marszczyła brwi, a z ust wydobywało się ciche mruknięcie niezadowolenia. Wierciła się odrobinę, a Haruki uświadomił sobie, że najprawdopodobniej śnił jej się koszmar. Nie przejął się tym szczególnie mocno i jak gdyby nigdy nic chwycił [_] za ramię i mocno potrząsnął. Mlasnął niezadowolony językiem, kiedy to nie wybudziło jej ze snu.

— Wstawaj w końcu! — krzyknął.

Chwycił przedramię dziewczyny i pociągnął ją w swoją stronę, co spowodowało, że upadła boleśnie na zimne panele. Przerażona otworzyła oczy i rozejrzała się po swoim pokoju. Kiedy uspokoiła rozszalałe serce, jęknęła z bólu, zaczynając odczuwać skutki upadku. [_] spojrzała gniewnie na Harukiego, który uśmiechnął się niewinnie i mruknął ciche "ups". Dziewczyna wstała z ziemi i podniosła pościel, która wraz z nią upadła na panele. Rzuciła ją z powrotem na łóżko. Spojrzała pytająco na młodszego brata, który wciąż stał w tym samym miejscu, a wzrok miał utkwiony na czarnej kurtce położonej na biurku. Najbardziej w oczy rzuciły mu się złote napisy. Poczuł, jak przechodzi go elektryzujące uczucie. Podszedł do ubrania i chwycił je w dłonie, rozkładając.

— Skąd to masz? — zapytał ze słyszalną ekscytacją w głosie, na co [_] zmrużyła oczy.

— Pożyczyła mi jedna osoba, ale muszę ją oddać — odpowiedziała wymijająco, nie chcąc wspominać o sytuacji wczoraj. Na samą myśl przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze i zbierało się jej na wymioty.

— Znasz kogoś z Tokyo Manji?! — Haruki zadał kolejne pytanie. Przewrócił oczami, kiedy zobaczył, że [_] nie miała pojęcia, o kim mówił. — Jeden z lepszych gangów w Japonii, ten jeden, do którego chciałem należeć!

— Nie znam. Pożyczyłam tę kurtkę od kogoś obcego. Dzisiaj ją oddam i koniec wspólnej znajomości — odpowiedziała natychmiast, uświadamiając brata, że nie pomoże mu w dołączeniu do żadnego gangu. Przyniosłoby to znacznie więcej problemów i zmartwień.

— Oczywiście, że nie. Czego się w ogóle po tobie spodziewałem, larwo.

Haruki rzucił kurtkę na stół i wyszedł z pokoju, trzaskając głośno drzwiami. [_] westchnęła ciężko i ruszyła za nim. Kiedy zjawili się w jadalni, Sakura spojrzała na nich pytająco, ale widząc, że [_] wciąż była w piżamie zmrużyła oczy. Dziewczyna otworzyła usta, by porozmawiać z młodszym bratem, ale przerwała jej rodzicielka.

— Czemu jesteś jeszcze w piżamie?! Lekcje zaczynają ci się za dwadzieścia minut! — powiedział głośno zdenerwowana.

[_] zagryzła dolną wargę i spuściła wzrok. Nie czuła się na siłach, by pójść do szkoły. Wczorajsza sytuacja trawiła ją od środka i nie pozwalała zapomnieć o tym, jak obcy mężczyźni ją dotykali. Na dodatek była poobijana, więc wolała zostać w domu i odpocząć, oswoić się z wszystkim i wrócić do normalności. Musiała poradzić sobie ze wszystkim sama. Nie wyobrażała sobie, jakby zareagowała Sakura, gdyby dowiedziała się, że nie tylko Haruki został mocno ranny. Może fizycznie się trzymała, ale psychicznie powoli się rozsypywała.

— Wiesz, źle się czuję i wczoraj też trochę oberwałam, dlatego może zostanę dzisiaj w domu? — zaproponowała niepewnie i odgarnęła nerwowo włosy z oczu.

Sakura westchnęła i pokręciła przecząco głową. Edukacja była ważna. Może nawet najważniejsza, ponieważ to od niej dużo zależało. [_] i tak miewała niemałe problemy z nauką, a omijanie lekcji jedynie pogorszyłoby oceny i przysporzyło więcej problemów.

— Skarbie, masz jedynie kilka siniaków, co u ciebie jest normalne — odpowiedziała, odrobinę bardziej spokojnie. — Gdybyś była w stanie jak Haruki, nigdzie bym cię nie puściła, ale właściwie to nic ci nie ma. Masz pójść do szkoły — rozkazała, a [_] zacisnęła szczękę i pięści. Z rezygnacją wróciła do pokoju.

[_] wyciągnęła z szafy mundurek szkolny i sprawnie go ubrała. Chwyciła do dłoni podkład i puder, żeby móc zakamuflować czerwone ślady w widocznych miejscach. Plotki w szkołach powstawały szybko i w takim samym tempie rozprzestrzeniały się po placówce i docierały do osób spoza niej. [_] nie chciała, dawać powodów do utworzenia nowych absurdów. Chodziło za nią kilka, jak to, że pobiła przewodniczącego szkoły bez powodu, czy zawsze wdawała się w bójki przez najmniejsze rzeczy. Nic z tego nie było prawdą. [_] chciała jedynie stanąć po stronie słabszych i im pomagać. Kiedy widziała, że ktoś był nękany czy kogoś okradziono, nie potrafiła stać bezczynnie i odejść obojętnie. U niektórych wzbudzała szacunek, a niektórzy nią gardzili, czym nie zwykła się przejmować. Nastolatka spakowała książki do torby, w tym niedokończone zadanie i wyszła z domu, nie patrząc nawet na Sakurę, która życzyła jej udanego dnia w szkole.

Droga do placówki nie zajęła dużo czasu, a mimo to, [_] czuła jak podróż dłuży się z każdym krokiem coraz bardziej. Naprawdę czuła się beznadziejnie, wyssana z wszelkiej energii, a perspektywa siedzenia kilku godzin na ławce, nie wywierała w niej entuzjazmu. Westchnęła zmęczona, kiedy przekroczyła próg bramy i kierowała się do głównego wejścia.

— Hej, [_]-cin!

Nastolatka zatrzymała się w miejscu i odwróciła zaskoczona w stronę niskiego blondyna, który w podskokach do niej podszedł z niewinnym i uroczym uśmiechem. Zamrugała kilkakrotnie i spięła się, nie wiedząc jak zareagować. Spięła mięśnie i wzdrygnęła się, kiedy Mikey nagle ją do siebie przytulił. Odepchnęła go speszona, przypominając sobie sytuację z wczoraj. Każdy bliższy kontakt fizyczny przypominał jej o tym zdarzeniu i paraliżował.

— Dzień dobry, Mikey-kun... — przywitała się niepewnie i odsunęła.

Manjirō przekrzywił głowę w prawą stronę, a jego ciemne oczy pociemniały niebezpiecznie na chwilę, żeby ponownie wesoło błyszczały.

— Przepraszam, pewnie wciąż przeżywasz wczorajszą sytuację — powiedział delikatnie i ostrożnie. — Nie martw się, nie będę już cię dotykał bez pozwolenia — zapewnił i schował ręce z tyłu siebie.

[_] poczuła wdzięczność. Uśmiechnęła się do niego miło i poprawiła włosy.

— Co tu właściwie robisz, Mikey-kun? — zapytała ciekawa jego obecności. Nie widziała go nigdy w tej szkole, a jego obecny mundurek z pewnością należał do innej placówki.

— Och, właściwie to chciałem zobaczyć, jak się czujesz! Nie powinnaś przychodzić do szkoły, tylko odpocząć po wczoraj, wiesz? Powinnaś bardziej dbać o swoje zdrowie.

[_] zagryzła dolną wargę, odczuwając jednocześnie ciepłe uczucie i niepokój. Rozgrzewało jej serce na myśl, że ktoś się o nią tak martwił, ale z innej strony, skąd wiedział, gdzie chodzi do szkoły, jeśli wczoraj spotkali się po raz pierwszy i spędzili razem jedynie niecałą godzinę.

— A... A skąd wiedziałeś, do której szkoły chodzę? — zapytała i zaśmiała się nerwowo.

— Mój przyjaciel tutaj chodzi i kiedy go odwiedzałem, widziałem cię kilka razy. Ty mnie nie? — zapytał zdziwiony i spojrzał na nią intensywnie, przez co przełknęła ślinę.

— Nie wydaje mi się — odpowiedziała niepewnie. Odtrąciła od siebie wszystkie niepewności i przywróciła szczery uśmiech na twarz. — Ale może znam twojego przyjaciela! Jak się nazywa?

— Nie wydaje mi się, żebyś go znała... Raczej znika w tłumie — zaśmiał się. — Właśnie! Wyskoczysz gdzieś ze mną? — zapytał nagle.

— Teraz?

— Tak.

— Ale mam szkołę... — odpowiedziała zmieszana. Poczuła ścisk w żołądku spowodowany wyrzutami sumienia, kiedy Manjirō przybrał rozczarowaną postawę.

— Pewnie i tak nie chciałaś do niej iść, prawda? Poza tym zasługujesz na odpoczynek, a jeden dzień nieobecności nie zrobi różnicy — powiedział. Podszedł bliżej dziewczyny i odrobinę się pochylił. — Nie będziesz żałować!

— W porządku...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro