|stay with me - Sanzu Haruchiyo|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Paring: Sanzu Haruchiyo x Reader

Fandom: Tokyo Revengers

Ilość słów: 4000

Informacje ogólne: smut, +18, toksyczny związek, mocno zaakcentowany kontent seksualny, narkotyki

Wciąż nie wierze, że to napisałam... Mój pierwszy w życiu smut. Czuje się dziwnie z faktem, że to opublikowałam xD

Gdyby ktoś zapytał [_] dlaczego wciąż była z kimś takim jak Sanzu Haruchiyo, nie potrafiłaby odpowiedzieć.

Gdyby ktoś zapytał ją, czy go kochała, nie potrafiłaby odpowiedzieć.

Gdyby ktoś zapytał ją, czy była z nim szczęśliwa nie potrafiłaby odpowiedzieć.

Wszystko stało się zbyt skomplikowane, żeby mogła odpowiedzieć jednoznacznie na wszystkie pytania tego typu. Już dawno ich związek przestał wyglądać w taki sposób. Przypominało to bardziej, jakby [_] została własnością Sanzu. Nie liczyło się jej zdanie, uczucia i potrzeby. Sanzu zależało jedynie na tym, aby przy nim została i okazywała pełną wierność wraz z zaufaniem. Mógł zrobić wszystko, żeby tylko zachować taki stan rzeczy. Nie zostawiła go, ponieważ nie miała takiej możliwości. Konsekwencje tego, ją przerażały. Z innej strony, chciała z nim zostać, jednocześnie pragnąc odejść i uwolnić się od jego osoby.

Czy go kochała? W pewnym sensie. Wciąż przypominał osobę, w której się zakochała. Bywał uroczy, posyłał w jej kierunku słodkie uśmiechy i codziennie wyznawał uczucia. Wszystko to topiło się w jego zaborczej, zazdrosnej i władczej naturze. Dla [_] już dawno zatarła się różnica między miłością a strachem. Kiedy pytał ją, czy go wciąż kocha, zawsze odpowiadała twierdząco. Nie potrafiłaby sobie wyobrazić, co by zrobił, gdyby powiedziała, że przestała darzyć go tym uczuciem.

Nie wiedziała, czy była szczęśliwa. Czym dokładnie było szczęście? Spędzanie z Sanzu czasu, sprawiało przyjemność [_]. Odczuwała wtedy również strach czy niepokój. Haruchiyo często powtarzał, że z nikim innym nie będzie tak bardzo szczęśliwa. Czy naprawdę tak było? Jak mogła wiedzieć, kiedy nie miała z innymi ludźmi kontaktu? Zazdrość mężczyzny przerażała wszystkich, a łatwo w nią padał. Wystarczyło, że ktoś patrzył na nią zbyt długo.

[_] pod żadnym pozorem nie była pewna, czy ucieczka od niego należała do rozsądnych decyzji. Już dawno spakowała ważne i potrzebne rzeczy. Schowała je i czekała na odpowiedni moment, by wyjść z ich wspólnego mieszkania i nie patrzeć za siebie. Sanzu ostatnio zmieniał się na gorsze i zaczął ją traktować przedmiotowo. Nie poświęcał jej uwagi. Nie mówił, że ją kocha. Nie wracał do domu na kilka dni. [_] nie mogła tak dłużej żyć. Czuła, że wariuje i popada w paranoje.

W momencie, kiedy Sanzu powiedział, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci, odczuła ulgę. Po takich słowach wracał dopiero za kilka dni. Może był to błąd, że za bardzo się ucieszyła na tę wiadomość. Tak samo, że poczuła ulgę i przestała zachowywać ostrożność. Przygotowywała się do tej chwili długo. Kilka miesięcy. Zaoszczędziła pieniądze, które Sanzu dawał jej miesięcznie, spakowane rzeczy leżały i czekały na jej ruch. Wiedziała, że musiała uciec za granicę, żeby Haruchiyo nie potrafił jej znaleźć.

[_] odetchnęła głęboko i chwyciła torbę. Rozejrzała się ostatni raz po mieszkaniu, a kiedy wzrok utknął jej na zdjęciu, które zrobiła z Sanzu, poczuła ukłucie niepokoju. Potrząsnęła szybko głową i ruszyła do wyjścia, szybko założyła płaszcz i buty. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi, przekraczając je.

I wtedy zorientowała się, jak wielki błąd popełniła.

Dobiła do męskiej sylwetki. Zamarła w miejscu i przez chwilę zapomniała, jak poprawnie oddychać. Patrzyła na ziemię, a dokładnie na szpice wypolerowanych butów, które zwykł nosić Sanzu. Przełknęła ślinę, a trzymana przez nią torba upadła z trzaskiem na ziemię. Zadrżała, czując, jak kościste palce oplatają się wokół jej ramion i lekko odsunęły. Już teraz Sanzu dawał jej pozory, że wcale nie był wściekły.

— Słonko — powiedział powoli. Jego spokojny głos podrażnił słuch [_]. Wzdrygnęła się, kiedy jego dwa palce, chwyciły stanowczo jej podbródek i uniosły do góry. Spotkanie się z niebieskimi tęczówkami, spowodowały, że oczy [_] zaszły łzami. — Co ty wyrabiasz?

— S... Sanzu, ja...

Zamilkła, kiedy Sanzu odwrócił ją do siebie plecami i popchnął z powrotem w stronę ich wspólnego mieszkania. Sam chwycił torbę i zatrzasnął za sobą drzwi nogą. Bagaż [_] odłożył przy drzwiach i spojrzał na kobietę, która trzęsła się przed nim ze strachu. Na ustach wykwitł mu uśmiech. Niebezpieczny, oznaczający dla [_] kłopoty.

— Nic nie mów. — Podszedł do niej i stanowczo popchnął na białą ścianę w przedpokoju. Syknęła z bólu, kiedy jej głowa zderzyła się z twardą powierzchnią. Sanzu podszedł bliżej, zostawiając pomiędzy nimi minimalną odległość. — Nie chcę słyszeć z twoich ust, żadnego kłamstwa, słonko. A uwierz mi — nachylił się nad jej uchem i delikatnie je przygryzł — wiem dokładnie, kiedy mnie oszukujesz.

[_] przytaknęła. Przez cały czas miała spuszczoną głowę. Bała się spojrzeć w jego oczu. Wiedziała, że kiedy to zrobi, rozpłacze się, a on będzie czerpał z tego pełną satysfakcję. Sanzu prychnął pod nosem. Chwycił za guziki płaszcza kobiety i powoli rozpinał. Wyglądał, jakby skupił się na tej czynności i nic innego nie mogło go rozproszyć.

— Zamierzałaś mnie zostawić? — zapytał i zjechał dłońmi na kolejny guzik.

— To... To nie tak — odpowiedziała, drżącym głosem. Sanzu westchnął ciężko i nim [_] potrafiła zareagować, jego dłoń zacisnęła się na jej szyi, sprawiając, że oddychanie stało się cięższe.

— Co mówiłem wcześniej o kłamaniu, co?

-— Przepraszam!

— Więc?

Puścił jej gardło i wrócił do rozpinania guzików. Odpinając ostatni, zdjął powoli płaszcz z ramion [_] i rzucił go w bok. Następnie chwycił ją ponownie za podbródek i podniósł lekko do góry. Z oczu [_] poleciały łzy.

— Chciałam odejść...— przyznała i zamknęła mocno oczy.

— Dlaczego? — Nachylił się nad jej twarzą. Musnął delikatnie jej miękkie usta, żeby chwilę później przesunąć się na policzek. Wystawił delikatnie język i zlizał mokry ślad po łzach, aż do samego oka. — Nagle przestałaś mnie kochać? Ktoś cię do tego zmusił? — Przeniósł się na drugą stronę twarzy [_] i w ten sam sposób co wcześniej, pozbył się śladów po łzach.

— Nie... Nie wiem, dlaczego — odpowiedziała. Nie wiedziała, jakiej innej odpowiedzi mogła mu udzielić.

— Nie wiesz? Och błagam cię, słońce. — Odsunął się od jej twarzy, ale wciąż ją trzymał i jeździł po niej delikatnie kciukami. — Bądź ze mną szczera, nie będę zły. Nie bardziej, niż jestem w tym momencie.

— J... Ja — zająknęła się i przełknęła ślinę. Serce biło w niepokojącym rytmie, a bliskość Sanzu ją przytłaczała. — Nie chcę dłużej żyć w taki sposób — wykrztusiła załamanym głosem. Sanzu, zamrugał zdziwiony. Nie spodobała mu się odpowiedź, którą uzyskał. [_] kontynuowała, a mężczyzna słuchał każdego słowa. — Traktujesz mnie bardziej jak swojego psa, moje uczucia się dla ciebie nie liczą — zaczęła wymieniać. Nie powstrzymywała dłużej łez. Zasłoniła twarz dłońmi. — Nie jestem pewna czy wciąż mnie kochasz, tak samo nie wiem, czy jestem z tobą szczęśliwa! Mam tego dość!

Sanzu przyglądał się płaczącej kobiecie. Skoro sprawy wyglądały w ten sposób, musiał coś na to zaradzić. Nie mógł okazywać złości. Sprawiłoby to, że [_] jeszcze bardziej zechce od niego uciec. Wiedział, że musiał okazać jej uczucie i zapewnić, że była jego całym światem. Chwycił [_] delikatnie za nadgarstki i przycisnął do ściany. Splótł wspólnie ich palce, a czoło przyłożył do czoła kobiety. Złączył ich spojrzenie, a [_] przestała płakać. Jakby rzucił na nią magiczne zaklęcie.

— Kocham cię — wyznał.

Przybliżył się do jej twarzy jeszcze bliżej. Ich usta dzieliło kilka milimetrów. Sanzu ujął pomiędzy swoje usta, dolną wargę [_] i delikatnie się na niej zassał. Kobieta odwrócił głowę w przeciwną stronę, przerywając pocałunek. Sanzu stał zdziwiony przez chwilę, aż w końcu westchnął. Zniżył się odrobinę i spojrzał na odsłoniętą szyję. Widniały na niej wyblakłe ślady po ugryzieniach, które sam jej zrobił. Przełożył jedną rękę kobiety, do swojej dłoni, w której trzymał drugą kończynę. Nadgarstki [_] były drobne, dlatego nie sprawiło mu większego problemu trzymać je w jednej dłoni.

— Nie pamiętam, kiedy ostatnio cię znaczyłem — wyszeptał.

Przejechał delikatnie palcami po wyblakłym śladzie, aby następnie złożyć na nim delikatny pocałunek. [_] poczuła, jak uderza w nią ciepło, a usta mimowolnie lekko się uchylają. Sanzu wiedział dokładnie co zrobić, żeby kobieta straciła dla niego głowę. Znał każdy jej słaby punkt i wiedział jak wykorzystać tę wiedzę. Zassał się na bladej skórze, a kiedy [_] westchnęła, uśmiechnął się.

— Przepraszam, nie powinienem cię tak zaniedbać.

Zatopił zęby w jej skórze. Podskoczyła zaskoczona i wciągnęła gwałtownie powietrze. Sanzu odsunął się odrobinę od jej szyi i spojrzał na odnowiony ślad. Uśmiechnął się z satysfakcją i wrócił do obdarowywania jej szyi pocałunkami i malinkami. Oddech [_] stał się szybszy. Podobnie jak serce, które biło tak głośno, że bez problemów je słyszała.

— Sanzu — jęknęła jego imię, kiedy ponownie ją ugryzł w szyję. Wiedziała, że uwielbiał oglądać czerwone ślady na jej ciele tak samo jak odciski zębów. Kiedy bladły, musiał je poprawić. 

— Przyznaj [_]. Kochasz mnie, prawda? — zapytał. Wyprostował się i spojrzał w oczy kobiety. Uśmiechnął się, na widok rozchylonych ust i unoszącej się klatce piersiowej. — Wcale nie chciałaś mnie opuścić. Po prostu chciałaś tym zwrócić moją uwagę.

— Sanzu... — wyszeptała jego imię.

Nie wiedziała co dokładnie czuła. Zawsze sprawiało jej problemy odczytywanie własnych uczuć przy Sanzu. To on za nią decydował. Kochała go? Pewnie tak. Chciała zwrócić jego uwagę? Czy to właśnie dlatego chciała odejść? Już nie pamiętała. Haruchiyo rozpraszał, ją i sprawiał, że myślała o tym, o czym chciał. Zamknęła oczy i przybliżyła twarz do jego. Sanzu od razu pochwycił jej dolną wargę. Przejechał po niej delikatnie językiem, a [_] niemal automatycznie uchyliła swoje usta, żeby udzielić mu wejścia. Nie marnował ani chwili. [_] poczuła jak jego język, styka się z jej własnym. Przejechał powoli po jego powierzchni, co wywołało jęknięcie u kobiety. Otworzyła na chwile błyszczące oczy, aby spotkać się z tymi od Sanzu, które wyrażały pożądanie. Zamknęła z powrotem powieki, kiedy język Sanzu, przesunął się po jej podniebieniu.

Mężczyzna puścił nadgarstki [_], które od razu owinęły się wokół jego szyi i przyciągnęły bliżej. Haruchiyo uśmiechnął się z satysfakcją na widok uległej mu kobiety. Nie musiał się dłużej powstrzymywać. Jego dłonie zjechały na jej biodra i podniósł ją do góry. [_] owinęła swoje nogi wokół jego tali. Jęknęła, czując jego erekcje, która na nią napierała.

— Powiedz, że mnie kochasz — powiedział w jej usta, a dłońmi zjechał na jej pośladki i lekko ścisnął.

— Kocham cię — powtórzyła.

Dłońmi chwyciła jego twarz i przejechała kciukami po jego bliznach. Mruknął na to z przyjemności. Uwielbiał, kiedy dotykała jego skaz na twarzy. Nic innego nie cieszyło go tak, jak fakt, że jej nie brzydzą i bez słowa, była w stanie je pocałować i dotknąć. Była jedyną osobą, która mogła to zrobić. Saznu otworzył z impetem drzwi do sypialni, cały czas łącząc z [_] wargi. Stały się one czerwone i nabrzmiałe z intensywności, z którą się całowali. Haruchiyo położył ostrożnie [_] na łóżko i usiadł nad nią. Jej nogi były pomiędzy jego. Patrzył na nią z góry, rejestrując w głowie każdy najmniejszy szczegół. Rozchylone, czerwone usta błyszczały od jego śliny, oczy otwarte, w których widniało mnóstwo uczuć, ale to pożądanie dominowało. Zarumieniona intensywnie twarz i unosząca się gwałtownie klatka piersiowa. Uśmiechnął się na ten widok i oblizał usta.

Nachylił się ponownie nad ciałem [_]. Chwycił za dół bluzki kobiety i pociągnął ją do góry. Odrzucił ją gdzieś za siebie. Położył swoja wielką i zimna dłoń na brzuchu [_]. Przez kontrast temperatury ich ciał, [_] zadrżała, a jej skórę ozdobiła gęsia skórka. Kobieta próbowała wstać, żeby móc ściągnąć ubrania z Sanzu i móc podziwiać jego ciało. Blade, umięśnione i zimne.

— Nie tak szybko, słońce.

Powstrzymał ją i przyszpilił do materaca. Podniósł się i wygodniej usadowił. Dłońmi po raz kolejny chwycił jej nadgarstki, a prawą nogę, włożył pomiędzy jej. Przybliżył powoli kolano do krocza [_], na co nerwowo się poruszyła.

— Sanzu, ja...

— Mamy mnóstwo czasu [_] — przerwał jej. Nachylił się nad jej twarzą i ponownie złączył ich usta. Kolano przysunął jeszcze bliżej, a kiedy zetknęło się z kobiecością [_], jęknięcie wydobyło się z ust kobiety. Poruszyła się ponownie, ocierając o jego nogę. Sanzu cofnął kolano, na co [_] niezadowolona westchnęła. — Nie ma potrzeby się spieszyć — wyszeptał do jej ucha i przygryzł je na tyle mocno, by wydobyć kolejne westchnienie z kobiety.

Puścił nadgarstki, a jego prawa ręka wylądowała na piersi [_]. Pomasował ją okrężnym ruchem, a na końcu ją ścisnął. Uważnie obserwował mimikę kobiety. Zaciskała zębami wargi i niekontrolowanie wypowiadała cichutko imię Hruchiyo, prosząc o więcej. Uśmiechnął się na ten widok. Położył dłonie pod plecami [_], by chwycić zapięcie jej biustonosza. Rozpiął je sprawnie i powolnym, niemal ślamazarnym ruchem ściągnął biustonosz. [_] zasłoniła zawstydzona twarz, dłońmi. Oddychała coraz ciężej. Próbowała zapanować nad uczuciem, które powoli powstawało w jej podbrzuszu.

Haruchiyo przyglądał się jej piersiom. Delikatnie przejechał palcami po różowych sutkach. [_] wciągnęła powietrze i ponownie z jej ust padło jego imię. Ścisnął delikatnie jej prawą pierś i nachylił się nad lewą. Wziął ją do ust i zassał się na sutku.

— Ach... — sapnęła [_] i odchyliła głowę do tyłu. Zaczęło kręcić się jej w głowie, ale wszystko, co robił z jej ciałem Sanzu było tak przyjemne, że nie myślała o końcu. Pragnęła więcej. Więcej doznań i więcej Sanzu. 

Mężczyzna przygryzł mocno sutek kobiety. Tym razem jęknęła z bólu, na co Sanzu zachichotał i powtórzył wcześniejszą czynność. Przeniósł powoli dłonie na brzuch [_] i zszedł na niego z pocałunkami. Polizał długość od lewej piersi do pępka, żeby na końcu ugryźć ją w tamtym miejscu. Kolejny ślad został zostawiony na jej bladym ciele. Sanzu wstał na chwilę, żeby ściągnąć z siebie koszulę. [_] odsłoniła twarz i spojrzała na tors mężczyzny. Na ciele Sanzu były widoczne blizny. Nie należały do tak okropnych, jak te przy kącikach ust, ale wciąż można było wywnioskować, że zdobycie ich musiało boleć. [_] chciała go dotknąć. Poczuć pod opuszkami palców jego skórę, zobaczyć jak zareaguje na jej dotyk. Wciąż jej nie pozwolił. Splótł ich dłonie i przybliżył jej do ust, wkładając jej dwa palce do środka. Nawilżył je swoją śliną i odłożył jej dłoń na bok.

Odpiął guzik jej dżinsów i rozpiął rozporek. Następnie ściągnął je wraz ze skarpetkami. Zszedł z łóżka i rozpiął również swoje spodnie. On i [_] zostali jedynie w dolnej bieliźnie. Sanzu klęknął pomiędzy jej nogami. Prawą przerzucił sobie przez ramię, a lewą zaczął obcałowywać i podgryzać.

— Sanzu... — [_] zacisnęła dłonie na pościeli, czując, jak uczucie w podbrzuszu robi się coraz bardziej intensywne. Odetchnęła ciężko.

Nie pierwszy raz kochała się z Sanzu, ale po raz pierwszy Sanzu skupił się na niej w stu procentach. Nie pozwalał jej dotknąć samego siebie i jedynie dawał przyjemność [_]. Jakby tylko ona potrzebowała uwagi. Wszystko okazało się później pozorem. Żeby zdobyć z powrotem jej zaufanie i zapewnić o swoich uczuciach. Czuła się bardziej niż świetnie, a kiedy Sanzu ściągnął ostatnią warstwę jej ubrania, a jego język zetknął się z jej nagą kobiecością, nie potrafiła zrobić nic innego, jak wygiąć plecy w łuk i chwycić Haruchiyo za włosy. Przyciągnęła go bliżej siebie, prosząc o więcej.

To, co czuła było nie do opisania. Jego język, który błądził po najbardziej intymnych rejonach. Palce, które powoli, bez ostrzeżenia w nią włożył. Intensywność, którą odczuwała, przyćmiewa umysł i zdrowy rozsądek. Zapomniała niemal całkowicie o tym, że przecież próbowała od niego uciec. Nawet o jego złości, która prędzej czy później miała wyjść na wierzch. Póki co w pełni skupiła się na przyjemności, którą jej dawał. Zacisnęła mocniej dłoń na jego różowych włosach, kiedy palcami trafił w jej słodki punkt.

— Sanzu! Proszę! — wyjęczała, kręcąc się na łóżku. Nogi niekontrolowanie drżały, za każdym razem, kiedy Sanzu uderzał w odpowiednie miejsca.

— Nie krępuj się.

Po jego słowach na chwilę cała zesztywniała, tylko po to, by po kolejnych pchnięciach jego palców, po całym jej ciele rozlało się przyjemne ciepło, wywołując u niej ekstazę. Ciało drżało, a z ust wydobywały się głośne jęknięcia, kiedy Haruchiyo nie przestawał poruszać palcami i językiem, mimo że [_] osiągnęła swój szczyt. Odsunął się od niej dopiero po chwili, oblizując usta.

Patrzył na zmęczoną sylwetkę kobiety, która oddychała ciężko i próbowała pozbierać się po orgaźmie. Sanzu zdjął swoje bokserki, pozwalając, by jego erekcja ujrzała światło dziennie. [_] spojrzała na jego penisa, który stał dumnie i czekał, aż kobieta go zaspokoi. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na Sanzu. Jego twarz wyrażała powaga, a w oczach błyszczała wcześniejsza złość. Wszystko wróciło do kobiety, przez co zadrżała.

Sanzu nachylił się nad kobietą. Chwycił w dłoń oba jej nadgarstki i położył je za głowę. Uśmiechnął się kpiąco. [_] nie wiedziała co robić ani jak powinna się czuć. Haruchiyo przybliżył swoja twarz do [_]. Patrzyła na niego z szukającym wyjaśnień spojrzeniem. Sanzu zaśmiał się na ten widok.

— Wiesz przecież, że nie wybaczam łatwo.

Bez ostrzeżenia wbił się we wnętrze kobiety, która krzyknęła z zaskoczenia i bólu. Jej wnętrze przeszyło dziwne uczucie, a sama czuła jakby wariowała. Sanzu westchnął z przyjemności, czując jak [_] zaciska się na jego penisie. Pasowała idealnie. Jak żadna inna kobieta. Uśmiechnął się i z powrotem wyszedł, by znów wbić się z większą siłą. Kolejny krzyk wydobył się z ust kobiety, a jej ciało niekontrolowanie drżało. Straciła nad nim całkowite panowanie. Wydawało się jakby Sanzu miał nad nim absolutną władzę.

[_] spojrzała w jego niebieskie tęczówki. Próbowała wyrwać dłonie z jego uścisku. Nie udało się. Sanzu położył drugą dłoń na jej policzku i powoli starł łzy, które spłynęły z jej oczu od nadmiaru uczuć. Przestał się ruszać i jedynie był w niej główką penisa, wprawiając [_] w szaleństwo. Nie była w stanie myśleć o niczym innym, jak o tym, żeby ją całkowicie wypełnił i pozwolił ponownie dojść.

— Sanzu, proszę! — jęknęła żałośnie, próbując przybliżyć się do krocza mężczyzny. Ten szybko cofnął biodra, nie pozwalając na to.

— Naprawdę chciałaś mnie opuścić, słońce? — Gładził kciukiem jej policzek i zawijał na inne palce kosmyki jej włosów.

— Już o to pytałeś... Proszę, rusz się!

— I nie wierzę, że z tak głupiego powodu chciałaś to zrobić. — Poruszył się minimalnie i patrzył jak mimika twarzy [_] zmienia się pod wpływem tak delikatnego ruchu. — Czasami jesteś rozczarowująca.

— Sanzu...

— Myśleć, żeby mnie zostawić i że się o tym nie dowiem. Strasznie naiwnie z twojej strony. — Zdjął dłoń z jej policzka. Zamiast tego dotknął jej kobiecości, naciskając na najbardziej wrażliwe miejsce. [_] podskoczyła przez nagłe uczucie. Nogi drżały, a uczucie w podbrzuszu stało się nie do zniesienia i jedyne, o czym myślała, by w końcu mogła dojść. Sanzu nie miał zamiaru na to pozwolić. Nie tak szybko. — Będziesz jeszcze tego żałować, a ja się upewnię, że już nigdy nie pomyślisz o zostawieniu mnie.

Puścił jej nadgarstki. [_] natychmiast chwyciła go za plecy i wbiła w nie paznokcie. Sanzu syknął, ale bardzo go to usatysfakcjonowało. Widok tego, jak [_] bardzo go pragnęła, sprawiał, że Haruchiyo czuł się kompletny.

— Widzisz? Nikt inny nie jest w stanie sprawić ci takiej przyjemności jak ja. — Pchnął swoje biodra w stronę [_]. Jego końcówka uderzyła w słodki punkt kobiety, która wbiła mocniej paznokcie w jego białą skórę. Oddychała ciężko, a jedyne co z niej pozostawało, był jęczący bałagan. Rozkopane włosy, szklane oczy, nabrzmiałe usta i niemal całe ciało w czerwonych śladach, pozostających po Sanzu. Zawsze kończyła w taki sposób.

— Sanzu... T... Tak mi dobrze!

— Ugryź mnie — rozkazał, wchodząc jeszcze głębiej.

[_] mogła poczuć całą jego długość. Jak jego penis pulsuje w środku jej kobiecości, jak z każdą chwilą staje się twardszy i większy. Nie sprzeciwiając się, wbiła zęby w zagłębienie jego szyi i w tym momencie, mężczyzna zaczął poruszać się w zaskakującej prędkości. Penis Sanzu co chwilę docierał do najbardziej przyjemnych punktów [_], przez co ta nie potrafiła przestać jęczeć jego imienia. Kiedy Haruchiyo poczuł jak [_] była blisko swojego kolejnego szczytu, ponownie znieruchomiał.

— Sanzu! — krzyknęła zdesperowana i patrzyła na niego błagalnie.

— Jak bardzo chcesz dojść? — zapytał.

Patrzył na nią z góry, ciesząc się na jej bezbronną postawę. Mógł z nią zrobić, co chciał i taką kochał ją najbardziej.

— B... Bardzo! Sanzu!

— Nie wydaje mi się, żebyś na to zasłużyła. Skończmy to teraz, co ty na to? — Wyszedł z niej. Zachichotał na jej przestraszoną i zdesperowaną twarz.

— Nie, Sanzu... Proszę! — mówiła, próbując przekonać mężczyznę do dalszej aktywności. Była tak blisko, wystarczyło zaledwie parę pchnięć, żeby znalazła się na szczycie i ponownie ogarnęła ją ekstaza. — Potrzebuję cię.

— Obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz próbować ode mnie uciec — powiedział poważnie. Po raz kolejny usadowił się między jej nogami i wszedł w nią tylko główką od swojego penisa. [_] zacisnęła usta, nie potrafiła racjonalnie myśleć. Nie w takiej chwili, kiedy jedynie, o czym potrafiła myśleć to Sanzu.

— Obiecuję — powiedziała i przyciągnęła bliżej mężczyznę. Ponownie zatopiła zęby w jego skórze.

— Zabiję cię, jeśli złamiesz obietnicę — oznajmił i pocałował ją w głowę. Wszedł w nią całą długością i zaczął szybko się poruszać.

—  Sanzu! Ach..!

Ciało [_] zesztywniało i po kilku intensywniejszych i mocniejszych ruchach Sanzu, w końcu dosięgła swojego szczytu. Sanzu wbił paznokcie w jej biodra i poruszył się jeszcze szybciej do momentu, w którym nie spuścił się w środku kobiety. Oddychał ciężko, a kiedy się uspokoił, wyszedł z [_]. Patrzył na nią przez chwilę. Uśmiechnął się i nachylił nad nią, całując w czubek głowy i szepcząc podziękowania.

—Przyniosę ci coś do picia. Musisz być zmęczona, słońce.

— Dziękuję — powiedziała cichutko, patrząc jak Sanzu wychodzi z sypialni.

[_] zasłoniła twarz dłońmi. Nie wiedziała, jak powinna się po tym wszystkim czuć. Zawsze kończyła w ten sam sposób. Frustrowało ją to, że Haruchiyo miał nad nią aż taką kontrolę. Bez niego nie wiedziała nawet, jakie uczucia czuje. Związek z nim był skomplikowany. Przerastał ją i nie raz ranił. Odetchnęła i usiadła na łóżku. Przykryła się kocem i grzecznie czekała na Sanzu, który wrócił po kilku minutach.

— Proszę. — Wręczył jej szklankę wody, którą bez zastanowienia wypiła. Uśmiechnął się na ten widok i objął mocno. — Nie pozwolę ci więcej ode mnie odejść, słońce. Mówiłem ci to już prawda? — wyszeptał do jej ucha, a kiedy [_] poczuła, jak robi się słaba, próbowała go od siebie odepchnąć.

— Co zrobiłeś? — zapytała. W mgnieniu oka straciła panowanie nad mięśniami. Sanzu delikatnie położył ją na łóżku. Uśmiechał się niewinnie, jakby nic złego nie zrobił.

— Nic, czym musisz się przejmować. — Nachylił się nad jej uchem. — Słodkich snów, kochana. Od teraz, będę zajmował się tobą prawidłowo. — Pocałował ją w czoło, a [_] ogarnęła ciemność. — Zostaniesz ze mną na zawsze.

Pisanie tego typu rzeczy nie jest dla mnie

:")

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro