zimne nieczułe dłonie | sheriarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sherlock nie miał żadnego interesu w byciu na tym pogrzebie; o ile John, który zapalił znicze na grobach towarzyszy broni już wrócił do domu, mrucząc pod nosem coś o zimnie, o tyle on został, nie spuszczając wzroku ze zgarbionej, siedzącej na ławce postaci. Dawno nieprzycinane ciemne włosy rozwiewał chłodny wiatr, obsypywały je płatki śniegu, zimno zapewne niemiłosiernie kąsało gorące od łez ślady na policzkach, a jednak czarny płaszcz pozostawał niezapięty, malowniczo targany co silniejszymi podmuchami. Zziębnięte palce - w tym serdeczny opleciony stalą obrączki - ledwo się zginały.

Sebastian A. Moran, czerniło się na płycie nagrobnej, razem z datami narodzin i śmierci; miejsce na inskrypcję było puste, żadne pokój jego duszy ani spoczywaj w pokoju nie rozbijało gładkiego marmuru.

- Nikt nie powinien siedzieć sam przy grobie - mruknął po chwili, nieco niezgrabnie siadając na wolnej części ławeczki.

- Będę wyjątkiem jak zwykle, Sherlock. - Irytująco śpiewny głos był przygnębiony, płaski, zdarty od krzyku. - Antagoniści nie dostają szczęśliwego zakończenia.

- Nikt nie powiedział, że byłeś antagonistą.

- Proszę cię - Moriarty prychnął lekceważąco. - Gdyby propaganda twojego braciszka nie była taka dobra, byłby tak samo znienawidzony za nadużycia władzy jak ja. Ale nie, on jest bohaterem, może wyślę mu kartkę z gratulacjami.

- Nie trzeba, nie przeczyta jej.

- Ale może ja poczuję się lepiej.

- Byliście małżeństwem - stwierdził Sherlock. - Dosyć oczywiste, skoro nosisz obrączkę. Domyślam się, że dlatego Mycroft zdecydował się wziąć go na cel.

- Sebastian nic mu nie powiedział, dlatego pogrzebali w prawie i skazali go po kryjomu. Dostałem pięć minut, żeby się pożegnać. Pięć minut - wycedził Jim - pięć minut, żeby pożegnać się z mężem.

- Mogę go nie ostrzegać, jeśli planujesz odwet.

Moriarty pokręcił głową; wiatr zmierzwił mu włosy.

- Planowaliśmy emeryturę. Moglibyście zająć się drobnymi przestępcami, ale nie, twój brat musiał wyżyć się akurat na nim. - Dotyk opartej na marmurze dłoni był czuły, tęskny, niemal tak ciepły jak płonące znicze.


przysięgam że nie będę już ich zabijać, po prostu mnie na to naszło, kolejny będzie wesoły

a ta praca zostaje teraz przekształcona w zbiór one shotów, poprawię tylko opis i okładkę

możecie mi o tu w komentarzach wrzucać prompty do pisania, takie na jedno słowo/zdanie, bo fajnie będzie sobie potrenować c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro