5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po powrocie do dormitorium zastałam mały bałagan, który zrobiła ta dziwna, mała fretka. Leżała na łóżku ewidentnie zadowolona z siebie. Cała moja kolekcja bielizny była za przeproszeniem rozpierdolona po całym pomieszczeniu, a zwierzątko miało na głowie moje czarne, koronkowe stringi.

Jednym ruchem różdżki doprowadziłam pokój do ładu, a następnie wyjęłam z szuflady potrzebne mi ubrania.
Otworzyłam drzwi do łazienki a sierściuch zdarzył wcisnąć się przez szparę.
Rozebrałam się, a następnie weszłam pod prysznic. Nie przejmowałam się fretką, która z zainteresowaniem się mi przyglądała. W końcu to tylko zwierze, nie odróżnia mnie od szafy.

Szafy z zajebistą talią.

Po półgodzinnym prysznicu wykonałam swoją wieczorną rutynę i wraz z książką od tak nudnego przedmiotu jakim jest historia magii udałam się do łóżka.
Opatuliłam się szczelnie czarną, satynową pościelą ze złotymi zdobieniami i zaczęłam przerabiać materiał.
Małe zwierzątko wskoczyło na łóżko i weszło pod moją koszulkę. Zaśmiałam się, ponieważ miała cholernie gładką sierść i krótko mówiąc łaskotała mnie w cycki. Nie przejmując się tym za bardzo pozwoliłam robić fretce co chce, a sama zajęłam się wojną trolli.
Po około dwóch godzinach wstałam z łóżka przy okazji rozprostowując swoje obolałe plecy. Przez cały ten czas leżałam w jednej pozycji, ponieważ sierściuch postanowił, że zrobi sobie ze mnie łóżko, a z moich piersi poduszkę.

Zabrałam różdżkę na wypadek gdyby coś się stało i wyszłam z dormitorium uprzednio zamykając drzwi w razie nieproszonego gościa jakim prawdopodobnie byłby Malfoy.

Zeszłam na dół po drewnianych schodach i czekałam na Malfoy'a. Skurwysyn jednak nie był tak łaskawy, aby wykonać swój zasrany obowiązek, więc musiałam zrobić obchód sama.

Pieprzony utleniacz.

Na szczęście nie zajęło mi to dużo czasu, po około godzinie mogłam wrócić do dormitorium, gdzie czekało na mnie małe, puchate zwierzątko, które nadal spało.

Odsunęłam welurową poduszkę, na której leżała i położyłam się obok. Wyłączyłam lampkę stojącą na szafce nocnej obok łóżka i zasnęłam.

Rano obudziła mnie fretka, która skakała po moich piersiach, małe, zboczone, kurwa zwierzątko.

— No co? Na co się tak patrzysz? Wiem, że mam fajne cycki, zboczony sierściuchu, ale to Astoria jest tutaj od dawania dupy, a nie ja. To taka mała brązowa kurwa z wypchanymi cyckami i wydyma usta, bo ma jakiś kompleks.  

Czy ja właśnie rozmawiam z fretką?

Sięgając po paczkę papierosów, która znajdowała się w szufladzie wstałam z łóżka i odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się nikotyną, której tak bardzo mi brakowało przez pięciogodzinną przerwę na sen. Oczywiście budziłam się w nocy i wypaliłam z dwa, może trzy papierosy, co nie zmienia faktu, że nadal cholernie chciało mi się palić.

Takie uroki uzależnienia.

Stwierdziłam, że małe śpiące zwierzątko zapewne jest głodne, ale za chuj nie mam pojęcia co jedzą fretki, dlatego też stwierdziłam, że przyniosę jej ze śniadania jakiś chleb albo jajecznicę, miejmy nadzieje, że się nie zatruje.

Przygotowałam sobie ubrania i poszłam pod prysznic, niestety trochę za mocno trzasnęłam drzwiami, domniemywam więc, że obudziłam śpiącego sierściucha.

Po prysznicu jak zwykle umyłam zęby, twarz i wykonałam stuetapową pielęgnacje.
Wyszłam do dormitorium naga, gdyż zapomniałam wcześniej przygotowanych ubrań.

Tak jak myślałam fretka już nie spała, a gdy mnie zobaczyła od razu zaświeciły jej się oczy. Kurwa normalnie mały utleniacz.

Ubrałam czarną spódnice do połowy uda, białą koszulę i czarne glany. Rozpięłam trzy pierwsze guziki aby odsłonić co nie co, a następnie zakręciłam moje włosy w delikatne loki za pomocą zaklęcia. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami o zapachu białej czekolady, cynamonu i wiśni, a potem założyłam na palce kilka pierścionków oraz złote kolczyki.

Na mojej szyi jak zawsze widniał srebrny naszyjnik z wężem, który dostałam kiedyś jako tajemniczy prezent na święta.

Gotowa poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie, pamiętając o tym, że musze wziąć jedzenie dla fretki.
Całą drogę zastanawiałam się jak ją nazwać. W końcu nawet jakby miała właściciela to jebie mnie to, nie oddam jej to po pierwsze, a po drugie gość musi być strasznym chujem, skoro zostawił bezbronne zwierze na korytarzu, dlatego do kogokolwiek wcześniej należała, teraz należy do mnie.

— Może mi ktoś z łaski swojej powiedzieć gdzie jest pan Malfoy? — Odparł Snape swoim gburowatym tonem, muszę stwierdzić, że absolutnie gość nie robił na nikim wrażenia. No może poza przerażonym Nevillem, który siedział skulony w kącie klasy, modląc się, aby Snape o nic go nie zapytał.

— Nie wiem, profesorze, ale bardzo się o niego martwię, co jeśli coś mu się stało? A jeśli ktoś go porwał?

— Zamilcz panno Greengrass. — Popatrzył się na nią morderczym wzrokiem. Snape nie wychodzi ci. — Jeżeli ktoś go gdzieś zobaczy, przekażcie mu, że ma się niezwłocznie udać do mojego gabinetu. Jasne? — Zapytał, a wszyscy prócz niewzruszonych ślizgonów jak zahipnotyzowani pokiwali głowami. — Świetnie a teraz kontynuujmy.

Po skończonych lekcjach wyszłam na błonia się przewietrzyć. Zrobiłam kilka kołek wokół boiska do Quidditch'a, a następnie przeszłam się do zakazanego lasu. W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do Sowiarni, gdzie czekały na mnie dwie koperty.

Jedna jak się domyśliłam była od mojej gosposi, która na życzenie ojca pisała do mnie listy co jakiś czas, aby upewnić się czy żyje i, aby wysłać mi pieniądze, które najchętniej to bym spaliła. Brudne pieniądze mojego zapchlonego ojca. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby mój ojciec chciał mojej śmierci, ba, jestem niemalże przekonana, że byłoby mu łatwiej. Dlatego też nadal żyje, aby wkurwić tego pchlarza.

Jednak nie miałam pojęcia kto mógłby być nadawcą drugiego listu. Po przeczytaniu nudnej, tej samej formułki napisanej przez gosposie otworzyłam drugą kopertę. Ku mojemu zdziwieniu na zewnętrznej stronie nie było żadnych danych, co jeszcze bardziej podsyciło moją ciekawość. Wyjęłam kartkę papieru z koperty, w oczy rzuciła mi się duża pieczęć z napisem ,,Malfoy". Czyżby Draco się znalazł?

Witaj droga Keilani.

Jak już pewnie się domyśliłaś w tym roku spotykamy się na święta. Wraz z Lucjuszem podjęliśmy decyzję, aby tegoroczną wigilię zorganizować w naszym dworze w ramach wdzięczności za gościnę minionego roku.

Chciałabym ci również przekazać, że w sobotę za miesiąc odbywa się u nas uroczysta kolacja, na którą jesteś zaproszona. Będą oczywiście twoi rodzice, ale zakładam, że ci o tym nie wspomnieli, dlatego też cię o tym informuje.

Z poważaniem, Narcyza Malfoy.

Bajecznie po prostu, będę musiała się użerać przez tydzień z Malfoy'em i to w dodatku w jego chacie. Bo przecież mój ukochany ojczulek będzie załatwiał interesy z platynową barbie 2.0 i zajmie im to tydzień.

Chyba znowu będę musiała się wyposażyć w rozjaśniacz dla fretki, chyba, że wydarzy się cud i do tamtego czasu jebnie mnie piorun.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro