6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Zaczynam się martwić o Malfoy'a. — Przyznała. — Nie ma go od kilku dni, w dodatku Snape także nic nie wie.

— No tak, przecież ty jesteś taka kurwa dobroduszna i tak bardzo się o niego martwisz. — Odparłam znudzona.

— Lani, Pansy ma racje, nikt go nie widział od trzech dni, coś musi być nie tak. — Stwierdził Zabini, popijając sok dyniowy przez kubek ze słomką.

— Zabini możesz mi powiedzieć dlaczego do cholery pijesz to przez słomkę? — Zapytałam się, a ten od razu rozłożył ręce w geście sprzeciwu.

— No bo zobacz na nią tylko, ona jest taka sweetaśna, No aż nie mogę. — Zachwycał się słomką jak jakiś debil. — Po za tym, przez to bardzo wygodnie się pije, zobacz. — Odparł i zaprezentował mi jak się pije napój przez słomkę.

Wow, Zabini gratuluje.

— Jesteś pewny, że nie potrzebujesz terapii w Świętym Mungu? Napewno cię przyjmą, w końcu masz wpływowych rodziców i w ogóle. — Odparłam prześmiewczo, a ten udał obrażonego.

— No nie obrażaj się kupko. — Powstrzymywałam  się, aby nie wybuchnąć śmiechem, gdy jego twarz stała się purpurowa.

— Jak ty mnie kurwa nazwałaś?! — Krzyknął i rzucił we mnie pasztecikiem dyniowym.

— Chcesz wojny? To kurwa proszę! — Chwyciłam ogromny półmisek z eklerami i rzuciłam mu prosto w twarz.

— Ty mały wstrętny karaluchu!

I tak skończyliśmy u Dumbledora na dywaniku, po tym, jak dołączyła się do nas cała szkoła i zdewastowaliśmy całą Wielką Salę.

— Czy wy jesteście normalni?! Postradaliście zmysły? — Odparł Snape, gdy opuściliśmy gabinet dyrektora.

— Profesorze to było tak no... dla jaj. — Odparł Blaise, który mało co nie wybuchnął śmiechem.

— Dla jaj to zaraz będziecie sprzątać ten syf bez magii. — Mruknął i uderzył Zabiniego kawałkiem pergaminu. — Czy Malfoy już się znalazł? 

— Nie profesorze, czy wiadomo cokolwiek? — Zapytał czarnoskóry.

— Nie, ale jeśli się nie znajdzie to niestety ale będziemy musieli odesłać was do domów, a wasze dormitoria zostaną przeszukane. Narazie Malfoy'owie nic nie wiedzą, ale jeśli nie znajdzie się do jutra to będziemy musieli ich powiadomić.

— Chyba nie sądzi pan, że ktoś przetrzymuje związanego Malfoy'a w swoim dormitorium? — Chłopak wybuchł nieopanowanym śmiechem, a ja przewróciłam oczami.

— Zamilcz. — Ostrzegł go, obdarował go morderczym spojrzeniem i odszedł.

Dzisiaj był piątek, tylko pięć lekcji, cudownie. Transmutacja, zielarstwo z Puchonami, dwie godziny Obrony przed Czarną Magią i eliksiry z gryfonami, gorzej być nie mogło.

Przez całą lekcje nic się nie działo poza tym, że Sztywna odjęła nam pięć punktów za rozmowy.

— Na za tydzień zrobicie wszyscy, bez wyjątku — Zmierzył nas wzrokiem — prezentacje o Eliksirze Żywej Śmierci. Dobiorę was w pary, pracę robicie po lekcjach. Nie zamierzam marnować mojego cennego czasu na niepotrzebne czynności. — Wszyscy jęknęli z niezadowolenia. — Potter i Zabini, Greengrass i Weasley, Nott i Granger, Parkinson i Malfoy.. albo nie, Parkinson i Finnigan, Salvatore i Malfoy, uprzedzam, jeśli się nie znajdzie to będziesz  musiała zrobić to sama.
Koniec lekcji.

Zniesmaczona wróciłam do dormitorium.

Nie miałam zamiaru uganiać się za nim jak piesek. Jak będzie chciał napisać to wypracowanie to, to zrobi, ja mu nie jestem do tego potrzebna. W dupie mam to gdzie teraz jest, co robi i czy może wreszcie go coś zjadło. Chociażby był teraz kurwa jedzony przez testrale ma napisać to jebane wypracowanie.

Siedziałam pod kocem i spokojnie czytałam książkę gdy nagle ktoś odważył się zakłócić mój spokój.

— Kurwa laska czemu nie mówiłaś?! — Do dormitorium wparował zdyszany Blaise.

— Niby o czym? — Odłożyłam lekturę na szafkę nocną i leniwie się przeciągnęłam.

— Nie wierze, że zamieniłaś Malfoy'a we fretkę i teraz trzymasz go w dormitorium! — Wybuchł śmiechem, a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale.

— Możesz mi powiedzieć o czym ty kurwa do mnie mówisz?

— Ta fretka — Wskazał na zwierzątko, które leżało obok mnie. — To jest nasz ukochany Draco i przyznaj się, że to ty to zrobiłaś. — Popatrzył się na mnie wymownie.

— Blaise ja autentycznie nie mam z tym nic wspólnego. Znalazłam tą fretkę na korytarzu, błąkała się, a ja nie zostawiam zwierząt w potrzebie, wzięłam ją do siebie, nakarmiłam i tyle. Ktoś musiał zamienić go wcześniej. Nie wiem kim jest ale kocham tą osobę.

— On cię słyszy wariatko. — Zaśmiał się.

— Kurwa.

— Co jest? — Zapytał zdziwiony.

— No jakby jak wczoraj wróciłam do dormitorium to moja bielizna wszędzie się walała, a on miał moje stringi na głowie. Dodatkowo wzięłam przy nim prysznic i całkiem przypadkowo zwyzywałam szmatę Astorie. 

Chłopak nic nie powiedział tylko wybuchnął tak głośnym śmiechem, że przysięgam, że cały hogwart go słyszał.

— Zamieniamy go w Draco dupka z powrotem?

— Możemy nie? Jest trochę mniej wkurwiający, po za tym, że skacze mi po cyckach i bawi się moją bielizną.

Teraz rozumiem czemu ta fretka to taki zboczeniec, to jest kurwa Malfoy, który od trzech dni siedzi w moim dormitorium.

— Musimy, Snape chce powiadomić Narcyze i blond barbie, a on się wyjątkowo wścieknie, gdy dowie się, że jego synalek zaginął.

— Skoro musimy. — Odparłam niechętnie.

Blaise odczarował go i po chwili leżał przed nami... całkiem kurwa nagi.

— No kurwa ale wy jesteście inteligentni! Po trzech dniach zorientowaliście się, że coś jest nie tak! Dodatkowo mam jakiś jebany rozstrój żołądkowy przez twój czerstwy, stary chleb, który przyniosłaś mi ze śniadania!

— Autentycznie kurwa się zamknij, bo przysięgam, że z powrotem zamienię cię w jebaną fretkę i będę karmić cię tym chlebem,
aż ci gówno wyjdzie nosem. — Zabini dusił się już ze śmiechu, a ja wkurwiona lustrowałam nagiego Malfoy'a.

— Przykryj się stary, fiut ci stoi. — Odparł Blaise, który nadal nie mógł się uspokoić.

— Wiesz jaki jest jedyny plus tego wszystkiego? Miałem całkiem niezłe widoczki, a ty Salvatore masz naprawdę wygodne cycki. — Zaśmiał się cynicznie, a ja już nie wytrzymałam.

Zamieniłam skurwysyna z powrotem we fretkę.

— Będziesz wpierdalał czerstwy chleb dopóki kurwa się w niego nie zamienisz. — Warknęłam i wrzuciłam fretkę do szuflady. — Przestań kurwa drapać w tą zajebaną szufladę! Nie wypuszczę cię, a wodę dostaniesz jutro rano, zapchlony sierściuchu!

Cały czerwony ze śmiechu Zabini aż spadł z łóżka, a ja sama wybuchłam śmiechem.

— Laska jak ja cie kocham. — Odparł i zaczął śmiać się jeszcze bardziej.

— Ja siebie też. — Odparłam. 

Od zamienienia Malfoy'a we fretkę minął tydzień, nadal nie wiadomo kto i dlaczego go w nią zamienił, ale szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie to, ponieważ było to cholernie zabawne.

Był piątek wieczór a ja pogrążona byłam w mojej ulubionej książce, którą tak przy okazji czytam już dziesiąty raz.

Niestety mój spokój został zakłócony, przez osobę, która wparowała mi do dormitorium.

— Cholera jasna! Mamy patrol, po za tym mieliśmy napisać wypracowanie na eliksiry! Będziemy z tym do nocy siedzieć.

— Zaparz sobie meliski, Malfoy. Już zaraz idę na ten pieprzony patrol, tylko doczytam rozdział.

— Ty sobie ze mnie żartujesz. Zbieraj dupę w troki i idziesz ze mną tym momencie zrobić obchód. Ja nie zamierzam stracić przez ciebie posady.

— Na święta zamiast rozjaśniacza kupię ci zapas melisy. — Mruknęłam.

— Odszczekaj to suko!

— Ooo jak miło, już nie ,,Salvatore, rozbiorę cię i umyje ci plecki."? Co się stało z tym opiekuńczym Dracusiem? — Przedrzeźniłam go.

— Skończył się i nigdy nie wróci. Chodź Salvatore, nie mam zamiaru z ciebie czekać.

— Wyglądam jakby mnie to obchodziło, Malfoy? Jeśli tak to coś jest nie tak, wydawało mi się, że wystarczająco dałam ci do zrozumienia, że cię nie znoszę.

— Z wzajemnością, szczylu.

— Kim ty jesteś żeby tak do mnie mówić?! — Podniosłam głos.

— Kimś kogoś nigdy nie bedziesz miała. Zapierdalaj na ten cholerny obchód!

Zachichotałam a następnie wstałam z łóżka. Założyłam buty i wyszłam z dormitorium, nie zważając na blondyna, który dalej był w moim pokoju.

Skończyliśmy obchód a następnie obydwoje udaliśmy się w kierunku dormitorium chłopaka.

Musieliśmy zrobić tą cholerną prezentacje na Eliksiry.

— Najpierw zaczniemy od wypisania składników. — Odparł.

— Ty masz zdrowy mózg, chłopie? Kto normalny zaczyna prezentacje od wypisania składników?! Przecież to nie ma sensu.
Najpierw napiszemy kto i kiedy go wynalazł, następnie jak do tego doszło. Dopiero później wypiszemy składniki i sposób przygotowania.

— Niby ma sens. — Mruknął.

— Wiem, jestem najlepsza z eliksirów. Na całym roku, Malfoy. Nie musisz mnie w tym uświadamiać.

— Mhm, bardzo skromna jesteś.

— To też wiem.

Po około dwóch godzinach prezentacja była zrobiona, a my byliśmy lekko podpici.

— Two best friends in the room, they may kiss.

— Yes we'll.

Te pocałunki po pijaku są nieprawdziwe i nieszczere.

This's the part of me, that u're never gonna ever take away from meeeee yeeeey!

Śpiewaliśmy jak głupi, popijając ognistą, totalnie nie liczyło się dla nas to, że byliśmy kompletnie pijani.

Było całkiem fajnie.

Nawet nie pamiętam kiedy zasnęliśmy razem w pieprzonym łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro