♡ Zagrajmy w Makao ♢

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

♡♢
  ♧♤

Hogwart bez wątpienia od zawsze był miejscem wyjątkowym. Magia tego zamku już w pierwszych sekundach porywała będących tam po raz pierwszy jedenasto- oraz dwunastolatków do zachwytu, ich oczy mieniły się blaskiem świec, a nogi same ciągnęły się do zwiedzania i z pewnością ogrom z nich, jeśli nie wszyscy, biegłoby oglądać każdą salę, liczne korytarze, czy inne możliwie wszystkie niepowtarzalne miejsca, gdyby nie zwyczajne silne zmęczenie długą podróżą, jaką zmuszonym się było przebyć pociągiem Hogwart Express, aby tam dotrzeć. Dyrekcja jednak, przewidując wyczerpanie młodych ciał, które w większości przypadków, po prostu wygrywało, pokonując ciekawość małych głów uczniów, za każdym razem po skończeniu oficjalnej kolacji w Wielkiej Sali i przydziału do Domów, kazała Prefektom odprowadzić najmłodszych do ich pokoi oraz nieco starszym również wrócić już tym razem samodzielnie do dormitoriów. A jeśli przychodziło komuś do głowy wychylić nos za wyjście z Pokoju Wspólnego jego Domu, zaraz wyczuwał to groźny woźny Argus Filch, informując innych nauczycieli patrolujących o ich huncwockich zamiarach czy też samemu z największą satysfakcją wybierając kary. Najchętniej, rzecz jasna, zajmował się pewną czwórką nieposłusznych Gryfonów.

A właśnie, jeśli o Huncwotach mowa...

- Panowie, nudzi mi się! - zawołał jeden z nich, dramatycznie odchylając głowę do tyłu, jakby miało to spowodować u jego współmieszkańców jakieś współczucie w jego kierunku. Na nikim nie zrobiło to jednak większego wrażenia, powtarzając się już trzeci raz w ciągu tego jednego dnia, teraz właściwie już nocy. Chłopak o kręconych, ciemnych włosach nie ustępował nadal. - Panowie, no! Ja tu cierpię pochłonięty przez straszliwą rozpacz i nędzę, nudzi mi się! - tym razem pociągnął swoją dłoń do czoła, jednym srebrnym okiem podglądając, czy ktokolwiek to zauważył. Czyżby oni właśnie go olali?

Długo nie trzeba było myśleć, by zorientować się, że tym cierpiącym jakże piekielne męki osobnikiem był nie kto inny, jak Syriusz Black, przez przyjaciół zwany Łapą czy również czasami i Wąchaczem. Hiperbolizujący wszystko, Syriusz Black.

- To rozbierz się i ciuchów pilnuj, Syriuszu - mruknął mało wyraźnie inny chłopak, nie odrywając spojrzenia od swojego podkradzionego z Wielkiej Sali talerza babeczek, kalkulując, którą najlepiej jest zjeść pierwszą, a którą ostatnią, choć po chwili jego ekspresja wyostrzyła się w teatralnym przerażeniu. - Albo nie, oszczędź nam tego! Cofam co mówiłem! Lepiej siadaj do mnie, tylko ubrany, i pomóż mi wybrać, bo ja nie wiem. Najpierw zjeść babeczkę z kremem malinowym i lukrem z białej czekolady, czy czekoladową z nadzieniem? Podzielę się z tobą nawet tą jagodową, bo nie lubię jej zbytnio tak w sumie. Nie wiem też, co z tą cytrynową, bo niby ją lubię, ale jednak nie jakoś szczególnie. A może ją też chcesz?

Z kolei ten chłopiec zwał się...

- Ma ktoś kalendarz? Peter Pettigrew chce dzielić się jedzeniem z własnej woli! To trzeba zapisać!

No właśnie, Peter Pettigrew. Co o nim można było powiedzieć wartego uwagi? Gryfon miał jasne włosy oraz tak samo delikatne oczy, które wyjątkowo często błyszczały na przemian strachem i rozbawieniem. Kochał kuchnię różnej maści tak jak i gotowanie, którym poświęcał wolny czas. Przezwisko jakim go mianowano brzmiało Glizdogon, co idealnie współgrało z jego animagiczną postacią szczura (tej nauczył się w ubiegłe wakacje razem z resztą zdrowych przyjaciół), pod którą uwielbiał również grzebać w ziemi. Matka natura dała również i tam pewnie jakieś ciekawe cuda, prawda? (A to, że najczęściej wyciągał właśnie glizdy było tylko małym, nieistotnym szczegółem.)

A kogoż to entuzjastyczny i również mocno przesadzony krzyk zechciał nam przedstawić owego wielbiciela łakoci? Głos łagodnie uśmiechniętego i zawsze rozczochranego jakby co najmniej dostawał piorunem co dziesięć minut, Jamesa Pottera we własnej osobie. Nazywanego również Rogaczem, Łosiem (to Jeleń! - wtrącał wtedy Potter) i głupim okularnikiem, ale to drugie było mało wnoszącym szczegółem dla samego właściciela tego urzekającego przezwiska. Liczyło się, że osoba mówiąca te słowa go zauważała, z tego potrafił się on cieszyć jak małe dziecko przez cały tydzień. Evans się z nim jeszcze umówi, a każdemu miny zrzedną, to jest pewne!

- Należy nadmienić, że stało się tak, ponieważ wybrał mniejsze zło. Podzielenie się z Syriuszem jedzeniem kontra oglądanie jak paraduje nago? Nie wiem jak wy, ale ja też podzieliłbym się żarciem wtedy - wtrącił ostatni mieszkaniec dormitorium Huncwotów, Remus „Lunatyk" Lupin.

Piętnastolatek ten wydawał się najspokojniejszy, najporządniejszy i najcichszy z całej czwórki, jednak była to zdecydowanie mylna obserwacja. Chociaż siedział właśnie oparty o swoje łóżko, próbując czytać w spokoju, a próba ta nawiasem mówiąc okazywała się fiaskiem, to nie zawsze obrazował swoją postawą książkowego introwertyka, co to, to nie. Żyjąc z Huncwotami od czterech lat na co dzień mógł się nie dość, że przyzwyczaić do ciągłych kłopotów, niewinnych kłamstw, durnych pomysłów a nawet nocnych wędrówek, to jeszcze w dodatku samemu, na początku niechętnie, brać w nich udział i dobrze się przy tym bawić. Przy okazji wypracowując sobie umiejętność ratowania przyjaciół, tak zwaną „dobrą gadką" oraz logicznym myśleniem, które pozwalało mu korygować i tak już wcześniej mocno ryzykowne pomysły Gryfonów w taki sposób, że dzięki niemu połowa szlabanów im przepadała. Ale to tylko tak przy okazji.

Bez wątpienia mógł przyznać, że zdecydowanie duża część życia z Huncwotami była bardzo pozytywna. Potrafili się oni nim zająć, rozbawić, zadbać i przede wszystkim akceptowali każdy jego mały, czasem i futerkowy problem, jak nikt inny. Nie skreślało to jednak obecności negatywnych momentów relacji z nimi, swoją drogą, bardzo irytujących Remusa momentów. Do takich należały chociażby wspomniane już uniemożliwianie mu spokojnego zagłębiania się w lekturę i chociaż chłopak powinien być świadomy, że z tą trójką nie ma słowa „spokojne", tym samym nawet nie próbować tego kwestionować, to nadal iskrzyła w nim cicha nadzieja, że może się jednak kiedyś uda. W końcu cudu można doświadczyć każdego dnia, tak?

- Nawet czekoladą?

Tu właśnie padł strzał największym możliwym kalibrem. Broń ostateczna została w niego wymierzona przez przyjaciela. Pies został pogrzebany. Wilkołak zaczynał już w myślach przesadzać niczym Syriusz, gdy zauważył, jak James uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że tym razem wygrał tę nieczystą grę, dzięki wykorzystaniu zakazanej karty. Cholerny Potter i jego szósty zmysł!

- ...W zasadzie, to jednak widok Łapy paradującego nago, choć gorszący i niestosowny byłby mniejszym złem po głębszym przemyśleniu - odparł w końcu Lupin, dziwnym trafem nagle mocniej garbiąc się i w rezultacie chowając twarz za grubą oprawą.

Czerwień z jego policzków była tak intensywna, że przebiłaby nawet i mury Hogwartu, docierając do tryumfalnie szczerzącego się Rogacza, co wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech. I kogo ten Luniak chciał oszukać?

W pokoju Huncwotów rozległ się radosny, przyjemny dla ucha śmiech trójki osób. Nawet Syriusz nie potrafił długo zgrywać obrażonego, widząc jak Lunatyk faktycznie na poważnie analizuje wybór, udając, że zaciekawiła go szczególnie książka. Trzymana na odwrót, w woli wyjaśnienia.

- Panowie, choć wszystkie propozycje są kuszące, to nadal żadna z nich nie interesuje mnie na tyle, bym wybrał ją ponad nudę, no! Zróbmy coś spektakularnego, coś, czego nigdy nie zrobiliśmy jeszcze!

Tak. Spodziewali się to usłyszeć.

Gdyby zielonooki przynajmniej raz podjął się trudnego zadania zliczenia, ile razy usłyszał zdanie, które niemalże wykrzyczał ostentacyjnie Łapa, zdążyłoby mu przelecieć większość życia, a i tak nie skończyłby sumować i przypominać sobie każdego takiego momentu. Black, choć w pomysłach często był nietuzinkowy, tak w wysławianiu się o paru konkretnych tematach... cóż, bywał raczej podobny brzmieniem do zaciętej płyty z mugolskiego gramofonu. Chłopaka na ziemię postanowił sprowadzić Glizdogon, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, że ten po raz kolejny powtórzył jedno i to samo zdanie w swoim życiu. Zupełnie jak „więcej nie piję", lecz to również tylko delikatna anegdota o życiu tego aspirującego alkoholika.

- Ale jest dawno po ciszy nocnej. Dziś Filch ma zwiady głównie w naszej Wieży, nawet pod peleryną nie uda nam się nigdzie wyjść, bo pani Noris zaraz nas wyczuje. Musimy wymyśleć coś innego...

- Ale co innego możemy zrobić, Glizgodonie, no!

- Jak pójdę spać, to możesz pilnować swoich szat, a do tej pory to nie wiem, co możesz robić, jeśli jedzenie babeczki ci nie pasują - młodszy Gryfon wzruszył lekceważąco ramionami.

- Nie lubię babeczek, Peter!

W tym momencie schowany za lekturą Lunatyk postanowił uratować przyjaciół i swoje uszy od kolejnej kłótni, ignorując przenikliwy wzrok Jamesa, który wręcz atakował go podtekstem przez ostatnie rozbrzmiałe w ich pokoju zdanie.

- Wiecie... W zasadzie, to jest pewna mugolska gra, która może być dla ciebie, Łapo, czymś ciekawszym od warowania obok swojego mundurka czy babeczek. Nie jest spektakularna, jednak na pewno ciekawsza od marudzenia, tak myślę.

Remus wstał, ale tylko po to, by po chwili usiąść na dywanie z lekkim uśmiechem. W jego ślady poszła reszta wesołej zgrai, zaciekawiona, co ten ich prymus znów wymyślił.

- A więc nazywa się makao...

- Nie dziwię się, że Lunatyk ją lubi, brzmi prawie jak kakao - wtrącił Potter, czego pożałował, czując jak ręka Syriusza trzepnęła go w głowę.

- Ał!

- Nie wtrącaj, jak Luniek mówi!

-To mnie nie bij, Łapciu!

-Ty jesteś jak ten kapieć!*

- Syriuszu, James. Nie przerywajcie mi, bo trudno jest wyjaśnić zasady tej gry, ale gdy już zrozumiecie to będzie ciekawie, obiecuję. Wyjątek, to gdy chcecie zapytać o coś, co dotyczy tematu. No więc makao to pewna mugolska gra karciana. Wszyscy wiecie, czym są karty? - rozejrzał się po przyjaciołach, odnajdując po chwili podniesioną w górze dłoń czarnowłosego.

Czemu go to nie dziwiło?

- Tak, Syriuszu?

- Takie jak w czekoladowych żabach to chyba każdy na oczy widział, nie?

- Nie, Syriuszu, nie takie - pokręcił głową. - To może od początku. Accio talia kart!

Stosik wylądował pomiędzy Jamesem a Petrem, którzy spojrzeli pytająco na przyjaciela.

- Och, muszę przećwiczyć lepiej zaklęcia, nadal mi accio nie wychodzi... W każdym razie, to są karty. Różnią się bardzo od tych z czekoladowych żab. Nie są w żaden sposób holograficzne, nie mają zbytnio napisów ani złotych kolorów, nie pojawia się w nich nikt, nie znajdziecie w nich nic magicznego, no chyba, że policzycie urok rozgrywki. Karty te dzielą się na różne, nie wiem w zasadzie jak to nazwać, gatunki? No, sami zobaczycie za chwilę.

Talia zaraz została podzielona na trzynaście stosików po cztery w każdym, a Remus zaczął po kolei każdy przedstawiać.

- To jest As. Równowartość karty Asa wynosi jedenaście, dlatego stoi wyżej, niż wartość pozostałych kart, które mają niższą równowartość i tym samym te karty. Wszystko rozumiecie jak na razie? - grupowe kiwnięcie głowami utwierdziło Lupina w tym, że chłopcy byli skupieni jak nigdy. - Nieco niżej od Asa stoi Dziesiątka - uniósł kartę, na której widniało dziesięć serduszek i sama ta liczba w dwóch rogach. - Również jest silniejsza od wszystkich kart, jednak tutaj wchodzą już wyjątki. Może najpierw do nich przejdę.

Chłopak chwycił karty przedstawiające Waleta, Damę oraz Królów i ułożył je w takiej samej kolejności. Nieco trudniej było mu wyjaśnić, dlaczego Walet stoi wyżej niż dwójka czy dziesiątka, skoro ma znacznie niższą równowartość od tej drugiej a z pierwszą na pozór równą, ale jakoś udało mu się wybrnąć z tego kłopotu, tłumacząc się wyższością arystokracji, jaką byli umownie Walet, Dama oraz Król, co zirytowało lekko Blacka będącego z tym tematem wyraźniej związanym, ale nie na długo.

♡♢♧♤


Czas mijał, Lunatyk cierpliwie odpowiadał na wszelkie, nawet głupie pytania przyjaciół, których skupienie napawało go w pewnym stopniu dumą. Kiedy w końcu udało mu się wyjaśnić Syriuszowi, że mimo iż Król jest przystojniejszy od tej flądry, która na niego nie zasługuje - Damy, to nie może być w parze z Waletem, Peterowi, że serduszka nie mogą mieć wyglądu ciasteczek a Jamesowi wybić z głowy łączenie kolorów symboli w jeden konkretny kolor i zmianę „Arystokracji" na zawodników Quiddicha każdego z Domów, mógł przejść wreszcie do wyjaśniania gry.
Mówił spokojnie o funkcjach kart w zależności od ich barwy i symbolu, różnych wariacjach, tłumaczył nawet dodatkowe zasady mające być ułatwieniem dla dopiero początkujących Huncwotów takie jak chociażby usunięcie z gry Jokera, aż skończył na rozkładaniu każdemu po pięć kart i uroczyście rozpoczynając rozgrywkę wyłożeniem na środek symbolicznej Damy z talii do dobierania.
Nie zauważył, kiedy jego przyjaciele wyciągnęli spod łóżka Jamesa kremowe piwo, które sam po chwili również popijał z wesołym uśmiechem, tym razem nie biorąc udziału w grze.

- Ha! Na tę flądrę wszystko może być, więc masz tu, Rogaczu, atak za obdarcie z praw Króla! - zawołał Syriusz, z cwaniackim uśmiechem dokładając do stosiku Króla Kier.

- Ach, tak? Dla twojej informacji, Damy są najpiękniejszymi istotami, a twój brak szacunku względem kobiet ich pokroju jest oburzający. Peter, masz plusa? - Pettigrew niezauważalnie skinął mu głową. - To dobrze. Giń w piekle, Syriuszu! - mówiąc to, Potter dramatycznie położył Króla Wino na Królu Kier, szokując tym samym Blacka tak bardzo, że nie skomentował nawet oszustwa z jego strony.

Po piątym położonym Królu okazało się, że więcej funkcyjnych Króli nie mieli, dlatego przegrany Peter, któremu to akurat zabrakło Króla, musiał dobrać dwadzieścia pięć kart kosztem ich małej wojenki.

- No dzięki, Rogaczu... - westchnął, wyciągając osiemnastą kartę z talii.

- Honoru Dam trzeba bronić, Glizdogonie - uśmiechnął się do niego w odwecie okularnik, zaraz potem kładąc do stosiku jak na zawołanie, Damę.

- Dam? Ta jedna bardziej zachowuje się jak pani do towarzystwa skoro każdemu daje wedle zasady "Dama na wszystko, wszystko na Damę" niż jak Dama z manierami i szacunkiem, ale dobra - wtrącił Syriusz z przekąsem. - Asem zmieniam kolor na czerwony!

♡♢♧♤


Rozgrywka trwała dalej zacięcie już od półtorej godziny, delikatny alkohol z czasem ustąpił miejsca mocniejszemu trunkowi, a kolejność jedzenia babeczek straciła znaczenie. Wszyscy wesoło zajadali się jedzeniem blondyna, który wciąż dobierał karty, kosztem wojen Syriusza i Jamesa.

W kolejnych partiach do gry dołączyło odrobinę magii wilkołaka, który to ukradkiem zmieniał wartościowość kart i dodając do nich własne dopiski, czego zdecydowanie zbyt pijani przyjaciele nie zdołali zauważyć.

- Rogaczu kochany, dobierasz kartę, to nie jest dzwonek - powiedział dobrze bawiący się kosztem przyjaciół, Remus.

- Ach! Ale została mi jedna karta... A właśnie, makao Łapo! Teraz mogę dobierać...

Sięgnął po kartę z talii i spojrzał na nią zdziwiony. Okulary chłopaka dawno dla bezpieczeństwa wylądowały już na szafce nocnej, dlatego jego błagalne spojrzenie wylądowało na Lupinie. Ten bez słowa pochylił się, aby odczytać napis z karty, mimo że doskonale wiedział, jaki tam znajdzie.

- Nie pij alkoholu przez 15 minut lub dobierz 40 kart - wygłosił, uśmiechając się iście po huncwocku.

Czy ktokolwiek z Huncwotów oprócz Lupina wiedział, że w makao nie ma napisów na kartach? Najwyraźniej nie, bo ucieszony Black ożywił się, słysząc nowinę.

- Ha! Wiedziałem, że przegrasz jeszcze ze mną! Dobieraj, Rogaczu! - zawołał szczęśliwie Syriusz, niemalże porzucając własne karty na rzecz stosiku dla Jamesa.

Po doliczeniu się trzydziestu pięciu (przy spożyciu lekko procentowych trunków w dużej ilości matematyka okazywała się pokonywać bardziej niż normalnie) z uśmiechem wręczył je przyjacielowi, choć w obliczu wojny jaką na obecną chwilę prowadzili, raczej można nazwać go wrogiem.

Potter nie do końca wiedząc, co się dzieje, wziął wszystkie podarowane mu karty i z uśmiechem położył głowę na ramieniu któregoś z przyjaciół nie grających już w makao. Nie do końca wiedział, który to akurat był. Ogółem okularnik pozbawiony swoich szkieł już dawno mało wiedział.

- Druhu mój! Oddaję ci oto me karty, bo ja - tutaj przerwało mu czknięcie. - Nie jestem w stanie toczyć dalszej batalii z tym wartkim żołnierzem! Dobranoc, towarzyszu broni!

I tak oto Remus Lupin skończył rozgrywkę po trzech minutach w imieniu Jamesa w najlepsze śpiącego na dywanie. Nie próbując nawet przekonywać Blacka, że to tylko gra i nie może się obrażać za jej wynik, odprowadził wszelkie towarzystwo do swoich łóżek, oprócz samego śmiertelnie urażonego animaga, którego tamtej nocy, jak sam twierdził, wyjątkowo raziło światło księżyca, przez co spał razem z nim.

Z myślą o tym, czy nauczyć jeszcze grać chłopaków w inne gry karciane, czy jednak pozwolić światu funkcjonować spokojnie bez ich dalszej wiedzy w tym zakresie, Lunatyk usnął. Całkiem przypadkiem też został otoczony ramionami przyjaciela. I też kompletnie niespecjalnie ten przyjaciel wsadził nos i usta w jego lekko złotawe włosy, całując czubek głowy. Wszystko to wyszło losowo.

Tak losowo, jak podkładane Jamesowi od mniej więcej połowy rozgrywki dodatkowe karty.

♡♢
♧♤   

♡~~~~~~~~♢~~~~~~~~~♧~~~~~~~~~~~~♤

Hejka<3

Jak się podobało?

W zasadzie to zastanawiam się, czy zostawić to w formie one shota, czy może jednak przedłużyć do miniaturki. Dajcie znać, co byście chcieli<3

Miłej gry w makao i smacznego kisielu, słoneczka<3

♡~~~~~~~~♢~~~~~~~~~♧~~~~~~~~~~~~♤

zapoznawcze zasady gry w makao:

jeśli to czytasz, to albo nie wiesz czym jest makao, albo ci się zwyczajnie nudzi.
jeżeli to ta pierwsza opcja, już spieszę z wyjaśnieniem (choć muszę zaznaczyć, że sama ekspertem nie jestem i gram według podstaw podstaw XDD)

~ dla ułatwienia - jeśli grał*ś kiedykolwiek w UNO, to makao polega na tej samej zasadzie, tylko to zwykłe karty mają swoje funkcje i należy to zapamiętać, jak, np. blokowanie kolejnej osoby w kolejce w UNO to była karta z przekreślonym kółkiem, tak w makao jest to czwórka, i tak dalej

~ jeśli jednak nie grał*ś w UNO, to w makao chodzi o to, by pozbyć się swoich kart dokładając ich do stosiku, przy czym przy przedostatniej krzyczy się "makao" (jeśli tego nie zrobisz - dobierasz pięć kart gdy ktoś zdąży zwrócić ci uwagę "nie powiedział*ś makao!") a po położeniu ostatniej "po makale".
w makao każdy z graczy dostaje po 5 kart, pozostałe idą do stosiku z którego się dobiera, gdy trzeba lub gdy brakuje ci karty, która jest ci akurat potrzebna, np. jest Karo a ty nie masz nic z Karo ani liczby tamtej

w trakcie rozgrywki są określone zasady na to, jak można pozbywać się kart, czasami ustala się własne również.
karty dzielą się na tak zwane funkcyjne - czyli takie, które mają dodatki, np. położenie króla sprawia, że kolejna osoba jeśli go nie ma, to zbiera 5 kart lub sumę.
oraz nie funkcyjne, które kładzie się po prostu po kolorze lub po liczbie (np. na górze stosiku leży szóstka kier, możesz więc położyć szóstkę lub jakąkolwiek kartę, która ma symbol kier - ♥️)

symbole kart i ich nazwy, bo nie każdy wie:
♥️ - Kier/Czerwień (często: „Serce")
♦️ - Karo/Dzwonek (czasami: „Rąb")
♣️ - Trefl/Żołądź (czasami: „Koniczyna")
♠️ - Pik/Wino (czasem: „Liść")

funkcje kart funkcyjnych:
- As - zmienia kolor kart, które będzie kłaść następna osoba, np. była na stosie piątka Pik (Wino) położona, to położenie Asa Pik może sprawić, że następne karty dalej będą czarne lub będzie trzeba kłaść czerwone - w zależności jak zarządzi osoba, która kładzie Asa (np. osoba zarządziła czerwone, ale następna już może zmienić jeśli ma czerwonego Asa/Waleta mówiąc, że zmienia na to czy na to)
- Walet/Jopek - zmienia znaczek kart, które ma kłaść następna osoba, np. była siódemka Karo (dzwonek/rąb) położona, to położenie Waleta Karo może sprawić, że następne karty będą nadal Karo lub Kier, Pik czy też Trefl - w zależności jak zarządzi osoba, która kładzie Waleta
- Króle Pik i Kier (Wino i Serce) - położenie tych króli (pojedynczo, oczywiście) sprawia, że następna osoba, jeśli nie ma również Króla Pik lub Kier musi dobrać pięć kart lub sumę Króli razy pięć (np. leżały 3 króle Pik i Kier - jeśli następna osoba nie ma takich Króli chociaż jednego, musi zebrać 3*5 = 15 kart)
! i tu ważna uwaga - tylko Króle Pik i Kier - ♠️ i ♥️ są funkcyjne, pozostałe to zwyczajne karty)
- Trójka i Dwójka - mają dokładnie taką samą funkcję jak Króle Pik i Kier, tylko że można kłaść wszystkie trójki i dwójki (ja grałam, że Króle, Dwójki i Trójki można kłaść na przemian)
- Dama - na nią można kłaść wszystko, tak samo ją można kłaść na wszystko (i tutaj nie jestem pewna, ale ja grałam na zasadę, że Damy na Króle funkcyjne kłaść nie można, tak samo Dama nie odblokowuje zablokowania, jej zasada działa wtedy, gdy nie mamy tego znaczka ani cyfry, a musimy coś położyć - ale jak kto woli) istnieje po prostu zasada: „Dama na wszystko, wszystko na Damę"
- Czwórka - blokuje kolejnego gracza na jedną kolejkę (czasami można grać, że położenie czwórki odblokowuje albo dopiero położenie czterech czwórek blokuje - różnie jest, jak kto woli)

i to chyba byłoby tyle

mam nadzieję, że jest w miarę do ogarnięcia<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro