𝐭𝐞𝐚 𝐭𝐫𝐞𝐞.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

━━━ ༉‧₊˚☁️ ⋆࿐໋₊ 👼🏼 ⊹₊ ━━━

𝓽𝓱𝓮 𝓹𝓻𝓸𝓫𝓵𝓮𝓶 𝔀𝓲𝓽𝓱 𝓵𝓸𝓿𝓮
𝓲𝓼 𝓲 𝓪𝓶 𝓫𝓵𝓲𝓷𝓭𝓮𝓭 𝓫𝔂

              martín uchylił powieki z jękiem czując, jak jasne promienie słońca padają na jego twarz.
okrył się, aż po głowę kocem leniwie obracając tyłem do okna.
jednym z znienawidzonych uroków pokoju na poddaszu było okno, z którego światło księżyca bądź słońca, padało prosto na jego łóżko.

piętnastolatek słysząc kobiecy głos wołający jego imię z dolnego piętra, zrzucił z siebie koc.
wypuszczając głośny oddech powoli usiadł na łóżku.
podrapał się po karku i roztrzepał dłońmi zupełnie nie układające się włosy. w tym momencie uderzyła w niego rzeczywistość, a on przypomniał sobie, że czeka go pierwszy dzień nauki.
dobijał go dodatkowo fakt, że na wczorajszym rozpoczęciu roku zdążył poznać niezwykle dziwnego chłopaka.

                  wstał podchodząc do krzesła, z którego zwisała przygotowana już wczoraj biała koszula. włożył ją, zostawiają przy szyji dwa odpięte guziki. po nałożeniu spodni od mundurku i zawiązaniu krawata, spojrzał obojętnie w kierunku lustra.
jego oczy były dosyć przekrwione, ponieważ wczoraj do późna nie mógł zasnąć. włosy natomiast przypominały stos porozrzucanego po polu siana. znów przypomniał sobie o pęknięciu przechodzącym przez środek lustra. jednak nie miał ochoty go wymieniać. w niektórych sprawach bywał dość sentymentalny. jego pokój przepełniały stare rupiecie, których żal było mu się pozbyć.

                trzasnął drzwiami, wychodząc ze swoich czterech ścian i zbiegł po skrzypiących schodach na dół.
gdy tylko spokojnym krokiem wszedł do kuchni zobaczył swoją młodsza o rok siostrę, usiłują podnieść się z podłogi.
poczuł, jak serce uderzyło mocniej w jego piersi. natychmiast podbiegł, przyklękają koło niej.
dziewczyna skrzywiła się, powoli siadając za jego pomocą na zimnych kafelkach.

━━ chciałam sięgnąć do szafki. musiałam przypadkiem popchnąć wózek, wybacz━━ powiedziała zawstydzona, odwracając wzrok.

zanim to zrobiła, zobaczył w jej oczach poddenerwowanie. dobrze wiedział, jak nienawidziła, gdy ktoś musiał jej w czymś pomagać. kochała być niezależna od innych, ale w jej przypadku było to niemożliwe.
wziął głęboki oddech ostrożnie podnosząc ją i sadzając z powrotem na wózku inwalidzkim.

━━ w porządku. co stąd chcesz?━━ zapytał westchnąwszy.

otworzył wskazana szafkę, a dziewczyna uniosła błękitne tęczówki. uśmiechnęła się lekko, gdy natrafiła wzrokiem na prostokątne pudełko.

━━ herbatę. czy mógłbyś mi podać jeszcze zaparzacz?━━ zapytała spuszczając wzrok na swoje drobne dłonie.

martín skinął głową, kładąc na blacie pudełko herbaty i zaparzacz.
jego siostra podziękowała podjeżdżając bliżej, aby zająć się resztą. chłopak natomiast, zwrócił wzrok w kierunku zegara.
zostało mu około godziny do rozpoczęcia lekcji, lecz sama droga zajmowała niestety pół.
jego matka wymarzyła sobie dom za miastem, czego kosztem była dłuższa droga do szkoły.

━━ nie pytałam wcześniej bo zamknąłeś się u siebie, ale byłeś wczoraj poddenerwowany. coś się stało?━━ usłyszał zaciekawiony głos dolores.

spojrzał ponownie jej kierunku, opierając się o blat. kochał siostrę, jednak zawsze denerwowała go jej wścibskość.
uwielbiała wiedzieć wszystko o wszystkich i miała małą obsesję na punkcie tego, co dzieje się poza murami domu. jednak jakaś jego część ją rozumiała. siedziała i uczyła się w jednym miejscu, od czasu do czasu jadąc do miasta z nim i ich matką.

martín przez moment nie odpowiadał. stresował się, gdyż dziś musiał znów znieść towarzystwo uczniów z klasy. do tego dołączył jeszcze andrés, który stwierdził, że zostanie jego kolegą nie przyjmując nawet odmowy.

━━ nowy w klasie siedzi ze mna w ławce. mimo, że wyraźnie, a nawet kulturalnie poprosiłem by się przesiadł. nazywa się andés━━ wyjaśnił przecierając twarz dłonią.

pokiwała głową na znak zrozumienia, podjeżdżając do szuflady, aby wyjąć łyżkę.

━━ też chcesz?━━ spytała wskazując mu na kubek herbaty━━ na pewno próbuje się tylko zaprzyjaźnić. zrozum go. nowy w szkole, a może nawet w okolicy. musi być mu strasznie ciężko. pamiętasz jeszcze moment, kiedy sam byłeś nowy?━━ wzruszyła ramionami, unosząc kąciki różowych ust ku górę.

━━ nie━━ odpowiedział natychmiast na jej pytanie dotyczące napoju━━ oczywiście i ja nie zawracałem wtedy dupy innym. pogodziłem się z tym, że nie będę uwielbiany. tylko dlatego mam udawać, że chce być jego kolegą? idiota wkroczył do klasy, jak król! zaczął gadać jakbyśmy znali się kilka lat, a do tego nie obchodziło go, że nie chce, aby ze mną siedział━━ dokończył zdenerwowanym i lekko przyciszonym głosem, ponieważ do kuchni właśnie weszła ich matka.

kobieta zatrzymała się mrużąc podejrzliwie oczy. dolores tylko pokrecil głowa z frustracji, natomiast martín nie mając ochoty na dalszą rozmowę z siostrą po prostu odszedł.
przywitał się jedynie krótko z matką zanim wbiegł na górę. zabrał swoją marynarkę oraz czarny plecak zatrzymując się na kilka sekund by przeczesać włosy.

━━ martín! nie zapomnij śniadania!━━ zawołała jego matka zanim wyszedł.

Był niezwykle zdziwiony biorąc pod uwagę, że od lat nie przygotowywała mu śniadań. Zaniepokoiło go ten fakt, lecz postanowił przemyśleć to później. Głównie z tego powodu, że czas wciąż uciekał, a on postanowił się tego dnia się nie spóźnić.
Wagary wolał zacząć dopiero po kilku tygodniach szkoły.
Przyjął, więc zawiniętą w opakowanie kanapkę z cichym podziękowaniem. Wybiegł z domu szybkim krokiem zmierzając w kierunku przystanku. Z reguły walały się tam butelki i niedopalone papierosy i tak było i tym razem.

          Martín nigdy nie lubił autobusów. Nie ważne, że były zdecydowanie wygodniejsze niż chodzenie piechotą, czy mógł je potraktować jako swego rodzaju ❝luksus❞.
Jadąc, w środku rozpierało go pragnienie wyskoczenia przez okno. Ale gdy już się decydował, okazywało się, że przyjechał na miejsce.
Z westchnieniem niezadowolenia opuścił pojazd, stawiając nogi na twardej powierzchni chodnika. Poprawił ramiączka plecaka, ruszając w kierunku szkoły.
Po drodze zastanawiał się, czy Andrés tego dnia znów postanowi męczyć go swoja obecnoscią. Uznał, że być może ma on problemy psychiczne, albo bardzo potrzebuje czyjejś uwagi. Jednak Martín nie miał zamiaru być tym, który mu ją poświęci. Przynajmniej na tę chwilę.

                        Wchodząc na teren szkoły odczuwał to samo, co odczuwał za każdym razem. Czyli cholernie dużą niechęć do dalszej egzystencji. Mimo to, jak wszyscy musiał po prostu wziąć się w garść.

Schował drugie śniadanie do szafki, odkładając też kilka książek na następne lekcje. Rozejrzał się wokół, przyglądając się rozmawiającym ze sobą uczniom. Skrzywił się dziwiąc, że bębenki uszne jeszcze nie pękły mu od tego hałasu.
Zatrzymał się przy drzwiach, za którymi mieściła się sala od geografii. Rozejrzał się niepewnie, opierając tyłem o parapet.
Gdy nie napotkał nigdzie Andrésa poczuł ulge. Można było powiedzieć, że chłopak w pewien sposób nawet przerażał Martína.

                  Szatyn uśmiechnął się sam do siebie. Po dzwonku wciąż nie widział znajomej, umalowanej sarkastycznym uśmiechem twarzy.
Chwycił o wiele bardziej lekki plecak i ustawił się na końcu, rzucając przelotne ❝Dzień dobry❞
nauczycielce, która wpuszczała uczniów do sali. Czyli podstawowe kłamstwo, jakie wymawia średnio dziesięć razy wciągu dnia.

Gdy wszedł do sali natychmiast odsunął się na bok widząc dyrektora pośpieszne opuszczającego pomieszczenie. Zmarszczył brwi wypuszczając głośny oddech, po czym skierował się do swojej ławki. Nie zdziwił się za specjalnie, gdy zobaczył w niej wyższego chłopaka poprawiającego swój krawat.
Wiedział, że prędzej czy później i tak znów będzie zmuszony z nim porozmawiać.

━━ Dzień dobry, Martín━━ przywitał się Andrés, unosząc na niego parę ciemnych tęczówek.

Drugi tylko skinął głową, kładąc plecak na ławkę. Wyciągnął zeszyt i książkę, a gdy zirytowany zorientował się, że nie zabrał długopisu przez dłuższy moment wahałam się czy go nie pożyczyć. Ostatecznie, jednak tylko odchrząknął, odkładając plecach na podłogę. Poirytowany usiadł. Zazwyczaj przynajmniej obracał go w dłoni podczas lekcji. Do tego siedział teraz w niewygodnej ciszy, która najwyraźniej nie ruszała chłopaka obok.
Był to zdecydowanie znak od Boga, że po około pięciu latach uczęszczania do szkoły średniej przyszedł czas na zakup piórnika.

Oczywiście mógł pożyczyć długopis od kogoś innego i nawet próbował. Jednak zupełnie przypadkowo akurat nikt nie miał ze sobą zapasowego.
W takich chwilach Martin przypominał sobie te wszystkie chwile, gdy to on nie chciał komuś czegoś pożyczyć na złość.

Ku jego zdziwieniu Andrés ani razu nie się nie odezwał. Zamiast tego siedział wyprostowany zapisując przejrzyste notatki swoim piórem. Martin sam również tworzył własne dokłądnie oraz czysto. Choć jedynie gdy naprawdę na czymś mu zależało.

         W chwili, gdy zobaczył, że chłopak zapisuje już trzecie zdanie zdecydował, że ten jeden raz się przełamie i poprosi go o pomoc.

━━ Mogę pożyczyć długopis?━━ zapytał cicho, jednocześnie przygotowując się na to, że drugi go wyśmieje.

Choć nie dziwił by mu się. Przez dobre pięć minut pytał o to samo wszystkich w pobliu, pomijając jedynie go.

Nowy chłopak obrócił głowę w jego kierunku, przez chwilę jakby był zły, że ten mu przeszkadza. Po upływie kilku sekund jednak uśmiechnął się charakterystycznie, najwyraźniej spodziewając się, że ten w końcu zapyta. Wyciągnął z piórnika to, o co prosił go Martín.

━━ Myślałem, że jednak nie zapytasz. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś━━ odpowiedział, a szatyn mógł przysiąc, że słyszał w jego głosie ironię.

━━ Nie skomentuje tego, ale dziękuję━━ uniósł długopis dając mu znak, że to ma na myśli.

Andrés tylko pokręcił głową, a Martín widział, że czymś rozbawił chłopaka.

━━ I tak to zrobiłeś━━ dodał na koniec wyższy, stawiając kropkę przy przy ostatnim słowie.

Zamknął pióro odkładając je na bok, po czym otworzył książkę. Martín w tym czasie przeklina swojego pecha i kolegę z ławki.
Szczerze nienawidził, gdy ktoś próbował mu dogadać lub się z nim droczył. Mimo to, że sam dość często robił dokładnie to samo.

                       Kiedy złość w nim opadła zrozumiał, że przeklęty długopis i tak mu się nie przyda. Nauczycielka skończyła już dyktować.
Przetarł twarz dłonią, powstrzymując się od powiedzenia kilku brzydkich słów na głos. Wziął kilka głębokich wdechów i stwierdził, że przepisze to od Andrésa.

Zerknął niezauważalnie w kierunku wciąż otwartego zeszytu i jakby nigdy nic zaczął pisać.
Zadowolony z siebie samego robił to do momentu, aż Andres zasłonił jedno ze zdań łokciem. W tym momencie szatyn udał, że przeciera oczy, a następnie ziewa. Jednak chłopak widocznie zrobił to umyślnie, gdyż po prostu przysunął zeszyt tak, że ten znalazł się przed Martinem. Szatyn siedział w bezruchu wyobrażając sobie, jak jego dłoń uderza w czoło.

Czy naprawdę był takim idiotą, żeby myśleć, że drugi tego nie widzi?

              Westchnął, ponownie tego dnia dziękując chłopakowi. Przepisał notatke, nie skupiajac się na estetyce.
Szczerze wątpił, że po powrocie do domu zdoła cokolwiek z tego rozczytać, lecz nie miał zamiaru niczego poprawiać. Oddał zeszyt Andrésowi, podobnie do niego otwierając książkę.
Jednak w przypadku szatyna, czytanie tematów ograniczało się jedynie do odczytania nagłówków.

Martín uwielbiał długie przerwy na lunch w środku dnia. Mógł wtedy oddalić się od reszty grupy udając, że wraca do domu na obiad.
Naturalnie, jednak przesiadywał za niedużym, od lat zamkniętym sklepem mieszczącym się kilkanaście minut drogi piechotą od szkoły.

                  Usiadł na murku, wyjmując z plecaka zapakowaną kanapkę, którą traktował bardziej, jak dowód w poważnej sprawie niż jedzenie. Otworzył papierową torbę zupełnie, jakby w była tam tykająca bomba.
Gdy jego matka ostatni raz była tak wesoła i robiła mu jedzenie do szkoły, były to tygodnie przed tym, zanim zrozumiał, że wróciła do picia.
Najpierw zaczynało się od dobrego humoru, potem starych nawyków, a na końcu nieodłącznym kieliszku lub kubku w dłoni. A kończyło się zawsze tak samo. Łzami i pustymi obietnicami.

Schował jedzenie, po czym wyjął z plecaka papierosa i zapalniczkę.

━━Stwierdziłeś, że jednak jest otruta?━━ nagle usłyszał nieszczęśliwe znajomy głos, który mógł należeć jedynie do jednej osoby.

━━ Cholera, czy ty mnie śledzisz?!━━ zapytał uniesionym i rozdrażnionym tonem Martín, kaszląc głośno z zaskoczenia.

Andrés zaśmiał się odchylając głowę do tyłu. Nawet w tym drobnym geście, szatyn dostrzegał u chłopaka elegancję.
Wyższy nieznacznie uniósł brew, z cichym oddechem rozglądając się wokół.
Po chodniku niedaleko od czasu do czasu można było dostrzec przechodzących ludzi.
Słońce nie docierało do dwójki, dzięki osłaniającym ich dachowi starego sklepu.

━━ Jeśli myślenie, że poświęcam ci całą swoją uwagę pomaga, myśl tak━━ odpowiedział poprawiając kołnierz swojej koszuli.

Nawet nie ruszył się by usiąść.
Martín podejrzewał, że nie chciał zabrudzić mundurku przez zakurzony murek. Wygląda mu na tego typu osobę. Choć szczerze sam nie wiedział, jakim typem osoby mogłyby w idealny sposób określić Andrésa.

               Szatyn po chwili zastanowienia w jakie miejsce się przenieść wstał, zabierając plecak.
Kiedyś przesiadywał za innym sklepem i tam też postanowił się udać.

━━ Nie, nie pomaga. Jeśli nie masz przyjaciół to ich sobie znajdź. Jest wiele osób, które na pewno chętniej będą się kumplować ze stalkerem niż ja━━ rozłożył ramiona w geście zakończenia rozmowy, posyłając mu krótkie spojrzenie.

Odwrócił się na pięcie, lecz za nim odszedł poczuł, jak ktoś zabiera mu papierosa z ręki. Zszokowany chłopak odwrócił się, a to co zobaczył sprawiło, że miał ochotę uderzyć drugiego.
Andrés po prostu zgasił papierosa o murek odrzucając niedopałek, gdy był pewien, że ten już się nie pali.

━━ Nie mam więcej!━━ powiedział wściekłym tonem, zaciskając dłonie w pięść.

Wyższy tylko znów posłał mu ironiczny uśmiech, wzdychając z niezadowolenia.
Martín czuł się tak bezradny.
Nie chciał się bić już na początku roku, czy nawet poniżać nowego chłopaka. Miał jednak zasady i nie upadł tak nisko.
Po przeprowadzce z Buenos Aires, gdzie się wychował nie było mu łatwo odnaleźć się w nowym środowisku, ale ostatecznie znalazł znajomych spoza szkoły. Głównie dlatego wolał dać jeszcze czas Andrésowi.

━━ To cię zabija, Martín. A odpowiadajac na twoje pytanie nie, nie jestem stalkerem. Nie myśl też, że jesteś kimś bardziej wyjątkowym niż inni. Ale dziwnym trafem zacząłem cię nawet lubić━━ odpowiedział zupełnie naturalnym tonem.

Twarz chłopaka wydawała się nie wyrażać żadnych konkretnych emoji. Przez to Martín nie miał pojęcia, czy ten z niego żartuje, czy może jest całkowicie szczery.
Nie uzyskał jednak odpowiedzi, gdyż Andrés widocznie niezadowolony z rozmowy odszedł.

           Berrote nie miał pojęcia z jakiego powodu nastolatek właśnie z nim próbuje nawiązać kontakt.
Być może właśnie nadszedł moment, w którym szatyn powinien zacząć się bać. Ale zamiast tego odepchnął od siebie wszystkie myśli. Stojąc jeszcze przez dłuższa chwile w miejscu.
Spojrzał jeszcze na niedokończony przez niego papieros, leżący spokojnie na ziemi. Następnie odwracając się, ruszył w kierunku szkoły dłuższą drogą.

𝐀/𝐍

kochani, zapraszam
serdecznie na talksy
z berlin x palermo
na profilu cloudees ,
który prowadzę z
vishiy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro