1. Pokój 38 ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam Drogi Czytelniku!

Cieszę się, że zajrzałeś/aś do mojej opowieści. Z uwagi, że jest to moje pierwsze "pełnometrażowe" fanfiction, będę wdzięczna za wyrozumiałość. Krytyka zawsze mile widziana. Wybaczcie mi błędy. Dzięki waszym komentarzom będę wiedzieć, co mogę poprawić. :)

Jeśli jesteś zagorzałym fanem Jamesa Pottera, błagam nie znienawidź mnie bardzo za rolę, jaką ma jego postać w moim ff. Obiecuję, że postaram się jakoś uratować jego osobę. ;)

Starałam się, jak najlepiej oddać charakter postaci. Mam nadzieję, że się spodoba. Miłej lektury!

LadyPrince2001

- Wyglądasz prześlicznie, kochanie. - powiedziała pani Evans, patrząc na swoją młodszą córkę w sukni ślubnej. Rudowłosa kobieta uśmiechnęła się do matki. To najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Wychodzi za mąż.

Lily zakręciła się w miejscu. Biały materiał sukni zafalował, a młoda czarownica uśmiechnęła się promiennie. Odwróciła się do matki, która patrzyła na córkę ze szczęśliwymi łzami, kręcącymi się w oczach. Pani Dalia Evans wiele lat czekała na ten dzień, kiedy któraś z jej córek wyjdzie za mąż. Ale nie sądziła, że nadejdzie on tak szybko.

W zeszłym roku wydała za mąż swoją starszą córkę, Petunię. Jej zięciem stał się młody biznesmen, Vernon Dursley. Teraz przyszedł czas na młodszą córkę. Jej mała Lily wychodzi za mąż. Za tego kulturalnego młodzieńca, Jamesa Pottera, który podobnie jak ona jest czarodziejem.

Pani Evans zdziwiła się, gdy Lily przyprowadziła go do domu i oświadczyli, że się pobierają. Bowiem, wiele razy słyszała, jak rudowłosa dziewczyna opowiadała o Jamesie Potterze, jak o leniwym, pompatycznym, aroganckim snobie z bogatej rodziny. Razem z Severusem oboje tak twierdzili.

Dzieci przyjaźniły się od dziewiątego roku życia. Severus Snape był miłym i kulturalnym chłopcem. Niestety wychował się w agresywnym domu, przez co stał się introwertyczny i nieufny, ale nadal pogodny. Pani Evans lubiła tego chłopca. Potem razem z Lily poszli do Hogwartu. Aż pewnego lata przestali ze sobą rozmawiać. Ta nagła zmiana, nie wzięła się znikąd. Podczas piątego roku jej córki w tej szkole coś się zmieniło. Od tego czasu, ani razu Dalia nie widziała Severusa Snape'a. Gdy pytała córkę, co się stało, ta zbywała ją, mówiąc, że wszystko w porządku. Chociaż wszystko wskazywało, że wcale tak nie jest.

Gdy pierwszy raz Lily przyprowadziła młodego Pottera, Pani Evans nie nabrała zaufania do czarodzieja. Nie był taki, jak Severus. Bez trudu roztaczał wokół siebie aurę bogactwa i wyższości, co wcale się jej nie podobało. Ale Lily wydawała się być przy nim szczęśliwa, a Pani Evans nie chciała burzyć jej szczęścia, chociaż zielone oczy jej córki nie błyszczały w taki sposób, co kiedyś.

Pani Evans podeszła do swojego, dorosłego już dziecka i wzięła jej dłonie w swoje. Spojrzała na córkę, która cały czas miała na twarzy promienny uśmiech.

- Usiadź, Lily. Chcę ci coś powiedzieć. - powiedziała Pani Evans, prowadząc córkę w stronę łóżka. Obie kobiety usiadły. Dalia ani na moment nie puściła dłoni córki.

- Słucham, mamo. - powiedziała młoda kobieta, patrząc na matkę zielonymi oczami. Pani Evans uśmiechnęła do córki.

- Dziś, Lily, wychodzisz za mąż. Bez wątpienia to wyjątkowy dzień dla ciebie, ale i dla nas wszystkich. Bardzo cieszę się widząc cię tak szczęśliwą, kochanie... - starsza kobieta przerwała na moment. - Małżeństwo jest rzeczą wyjątkową. Gdy już powiesz "tak", zostaniecie mężem i żoną. Spędzicie ze sobą przyszłość. Życie jest tak ważne, że nie warto spędzać go bez miłości. Pomyśl o tym. Każdej nocy będziecie spać w jednym łóżku. Rano zawsze będziesz widziała jego twarz. Może pomyślisz sobie, że urodzi się dziecko, wszystko się ułoży i pokochasz go. - kontynuuje Dalia Evans. - Ale tak się nie stanie. Poświęcisz się pracy. Ale i tego będzie za mało. Twoje życie zamieni się w koszmar, z którego nie będziesz mogła się wydostać. To nie takie proste wyjść za mężczyznę, którego się nie kocha. Dlatego dobrze to przemyśl. Bardzo dobrze to przemyśl... Ja nie mówię tego, żeby cie zniechęcić, Lily. Chcę tylko być pewna, że będziesz szczęśliwa, córeczko. - zakończyła pani Evans. Lily patrzyła na matkę, oczami migoczącymi od emocji.

- Mamo, Ja naprawdę go kocham. - powiedziała Lily, brzmiąc pewnie. Ale gdzieś tam w jej głosie była mała nutka niepewności, którą chciała przekonać, że tak jest. - Nie wyszłabym za niego, gdybym nie była pewna tego uczucia. James też mnie kocha, całym sercem. Wiem, że razem będziemy szczęśliwi. - zapewniła gorliwie Lily. Pani Evans uśmiechnęła się do córki, lekko ściskając jej dłonie.

- Nie chcę niczego więcej, niż twojego szczęścia, córeczko. A skoro uważasz, że James Potter ci je zapewni, będę cię wspierać. - powiedziała szczerze Pani Evans. Krótko przytuliła córkę. Gdy ją puściła, obie kobiety uśmiechnęły się do siebie.

Następnie pani Evans wstała i podeszła do wyjścia. Z ostatnim uśmiechem kobieta wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Gdy rozległo się kliknięcie zamka, uśmiech powoli zniknął z twarzy Lily. Teraz, gdy myślała o słowach matki, nie była już taka pewna tego małżeństwa. Czy aby napewno dobrze robi?

Panna młoda potrząsnęła głową. To tylko stres przed ślubem, miesza jej w głowie.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Ceremonia zaślubin już się rozpoczęła. Goście siedzieli na krzesłach, obleczonych kremowym materiałem. Na twarzach obecnych malowały się radosne uśmiechy, podzielające szczęście młodej pary. Tylko jedna osoba nie podzielała ich radości, nie pasując do radosnej atmosfery.

W cieniu, niewidoczny dla innych, stał samotny czarodziej w czarnych szatach. Kurtyna kruczoczarnych włosów okalała jego twarz, a smutne, atramentowe oczy obserwowały widok przed nim. Nie pasujący do szczęśliwych gości, w cieniu stał samotnie Severus Snape. Z żalem i bólem patrzył przed siebie.

W otoczeniu czerwonych i białych róż, w centralnej części kobierca stał Albus Dumbledore, a przed nim James Przeklęty Potter oraz jego ukochana Lily Evans. Rudowłosa kobieta uśmiechała się promiennie, a jej cudowne, szmaragdowe oczy błyszczały szczęśliwie. Severus z bólem i zazdrością patrzył, jak podaje delikatną dłoń, swojemu przyszłemu mężowi.

James Potter znowu wygrał. Całe siedem lat w Hogwarcie uczynił dla niego piekłem. Przez Jego dręczycielstwo, Severus wszedł na ścieżkę, na którą nigdy nie chciał wkroczyć. Stracił przez to Lily bezpowrotnie. Pozwolił, by ciemność ukryta w jego duszy przejęła kontrolę.

Został Śmierciożercą.

Na początku była radość i duma, którą zastąpił żal i chęć cofnięcia czasu. Gdy już przejrzał na oczy, Snape zwrócił się do Dumbledore'a o pomoc i takim sposobem został szpiegiem dyrektora w szeregach Czarnego Pana.

Ale to nic nie zmienia. Nadal pozostał brudnym Śmierciożercą z Mrocznym Znakiem, wypalonym na przedramieniu.

- Czy Ty, Lily Evans, bierzesz Jamesa Pottera za męża i ślubujesz mu miłość, uczciwość i wierność małżeńską? - Severus wrócił do rzeczywistości. Znów spojrzał na szczęśliwą Lily, stojącą na ślubnym kobiercu. Rudowłosa kobieta przez chwilę nic nie mówiła. Jakaś cząstka jego duszy wierzyła, że tego nie powie. Że jest jeszcze nadzieja.

- Tak. - z tym jednym słowem cała nadzieja, która tliła się w jego duszy, zgasła jak zdmuchnięta świeca. - Przysięgam na moją duszę i magię. - Severus poczuł jak jego serce pęka i rozsypuje się na drobne kawałeczki.

To już koniec.

Nadzieja na naprawienie błędów zmarła, pogrzebana pod górą kamieni. Stracił Lily drugi raz. Severus przemknął oczy. Przynajmniej choć jedno z nich będzie szczęśliwe. Z tą myślą, punury mężczyzna aportował się do Hogwartu.

Nie wiedział, że kilka sekund późnej Lily Spojrzała w miejsce gdzie stał.

###

Miesiąc później.

###

Lily Potter szła oświetlonymi ulicami Londynu. Dziś jest 15 czerwca, rocznica oświadczyn Jamesa. Oboje stwierdzili, że to ważna data, którą należy uczcić. W końcu to dzień, w którym postanowili spleść swój los.

James poszedł do biura aurorów, miał do załatwienia jeszcze kilka spraw. Obiecał wrócić za trzy godziny, tak by mieli wolny wieczór. Minął już miesiąc odkąd są małżeństwem.

James nic się nie zmienił. Dalej był czuły i czarujący jak przed ślubem. Mimo, że spędzał dużo czasu w pracy, kiedy przychodził do domu, spędzał z żoną każdą wolną chwilę. Rudowłosa czarownica była szczęśliwa kiedy był z nią w domu.

Niekiedy, gdy była sama w domu, nadchodziły ją myśli i wspomnienia z przed lat. Większość z nich była związane z jej przyjacielem, Severusem. W końcu w tamtym czasie był nieodłącznym elementem jej życia.

Lily trudno było się do tego przyznać przed sobą, ale mimo tego jak ją zranił, nadal tęskniła za jej dawnym przyjacielem. Za nim, za jego oryginalnym, poczuciem humoru i jego spojrzeniem onyksowych oczu.

Ale wiedziała, że nie ma odwrotu. Każdy z nich podjął własną ścieżkę. Ona wyszła ja Jamesa, a Severus został Śmierciożercą, późnej szpiegiem.

Czasem go widywała na spotkaniach Zakonu Feniksa. Ale on na nią nie patrzył. Nie patrzył na nikogo. Przychodził, zdawał raport i szybko wychodził. Wiedział, że nie był tam mile widziany. Każdy patrzył na niego z wrogością lub nieufnością. Może gdyby mu wcześniej wybaczyła... Nigdy nie wkroczyłby na tę drogę.

Rudowłosa czarownica otrząsnęła się z myśli o przeszłości. Lily musiała kupić parę rzeczy w Londynie. Po drodze postanowiła wstąpić na Pokątną.

Pani Potter odszukała cel swojej podróży. Dziurawy Kocioł. Kobieta weszła do magicznego baru. O tej porze nie było wiele ludzi. Tylko kilka stolików było zajętych.

- Dobry wieczór, Pani Potter. - przywitał ją barman, Tom, zza lady. Lily mogła przysiąc, że brzmiał na lekko zaskoczonego, ale zignorowała to. To po prostu późna godzina i nie spodziewał się ją tu zobaczyć o tej porze.

- Dobry wieczór, Tom. - odpowiedziała uprzejmie pani Potter.

- Nie spodziewałem się Pani tak wcześnie, Pani Potter. - rzekł barman, wycierając szklany kufel. Gdyby spojrzał na rudowłosą wiedźmę, zobaczyłby zaskoczenie na jej twarzy.

Spodziewać się? Tak wcześnie? O co w tym chodzi?

Lily szybko się opanowała, zanim Tom zobaczył jej zdziwienie. Kobieta uśmiechnęła się wymuszenie do barmana.

- Wcześniej udało mi się załatwić moje sprawy. - barman kiwnął głową ze zrozumiem. Czarownik uśmiechnął się ukazując żółte zęby.

- Rozumiem. Pan Potter zarezerwował pokój numer 38. - powiedział Tom, machając różdżką, a szklane przedmioty same ułożyły się na miejsce. - Ostatni pokój po prawej stronie, na najwyższym piętrze.

- Dziękuję, Tom. - Lily uprzejmie podziękowała i poszła we wskazanym kierunku, a jej uśmiech znikł. Kobieta zastanawiała się po co James miał by wynajmować pokój w Dziurawym Kotle. I dlaczego nic jej nie powiedział?

Zignorowała niepokojące uczucie rosnące w żołądku. Szła korytarzem od czasu do czasu przechodząc obok jakiegoś czarodzieja. Z prawej strony minęła ją jakaś wiedźma. Na początku Lily ją zignorowała, dopóki nie zauważyła, że brązowowłosa czarownica idzie w dokładnie tym samym kierunku co ona. Niepokój Lily, zastąpiła nerwowość. Zwolniła tępo i dalej szła w stronę pokoju numer 38, upewniając się, że tamta się nie zorientuje.

Ta część Dziurawego Kotła była opustoszała. Było to piętro dla najbogatszych czarodziejów, a mało kto rezerwował tu pokój. Chyba, że miał interes, który chciał zachować dla siebie.

Potwierdzając obawy Lily, czarownica zatrzymała się przed drzwiami, zarezerwowanego przez jej męża, pokoju. Rudowłosa kobieta zatrzymała się w cieniu, oczekując na rozwinięcie wydarzeń. Wiedźma zapukała do pokoju. Kilka sekund późnej, drzwi otworzył James Potter. Kobieta przybliżyła się do czarodzieja i namiętnie go pocałowała. Lily błagała w myślach by Jamesa ją odepchnął. Ale nic takiego się nie stało. Rudowłosa kobieta poczuła ból.

- Witam, Panie Potter. - zamruczała kobieta, uwodzicielsko przeciągając "r". James obiął ją w tali, przyciągając do siebie.

- Witaj, Felicity. Czekałem tu na ciebie. - odpowiedział Potter, tym swoim bajeranckim głosem, który Lily znała, aż za dobrze. "Felicity" zarzucił mu ręce na szyję, zbliżając swoją twarz do niego. Lily poczuła jak jej serce pęka na drobne kawałeczki.

- Wiem. - odparła kobieta z ustami tuż przy jego uchu. - Dlatego przyszłam... - Lily miała już dość. Łzy potoczyły się po jej twarzy. Nie oglądając się za siebie, wycofała się z korytarza. Zbiegła po schodach i nie rozglądając się, wrzuciła proszek Fiuu do paleniska. Krzycząc lokalizację weszła w zielone płomienie. Świat zawirował przed jej oczyma. Kilka sekund późnej wyszła z kominka do nieskazitelnego salonu Potter Manor.

Lily, ignorując domowego elfa, Cycerona, z zamglonym wzrokiem, pobiegła po schodach do sypialni. Czarownica machnęła różdżką, a jej rzeczy zaczęły same pakować się do kufra.

Kobieta spojrzała na zdjęcie, stojące na nocnym stoliku. Zdjęcie z ich dnia ślubu, a konkretnie pierwszego tańca. Jeszcze więcej łez, potoczyło się po jej twarzy. Jak on mógł jej to zrobić?! Myślała, że ją kocha. Że się zmienił.

Czarownica zacisnęła dłonie na ramce ze zdjęciem.

Ale jednak nie. Severus miał rację. Potter dalej był tym samym, pompatycznym, egoistycznym, snobistycznym, fałszywym, draniem.

Dlaczego się z nią ożenił?

Lily zrozumiała.

Była dla niego tylko zabawką. Czymś w rodzaju trofeum. Była taka naiwna.

Czarownica ścisnęła mocniej ramkę, aż szkło pękło, boleśnie wbijając się w jej dłonie. Krew splamiła zdjęcie, powoli spływając po jej dłoni i nadgarstku. Łzy gniewu, zdrady i upokorzenia upadły na ziemię. Lily z furią rzuciła zdjęcie. Przedmiot przeleciał przez pokój, łącząc się ze ścianą. Rozległ się trzask i dźwięk tłuczonego szkła. Patrzyła chwilę na rozbite szkło, jako symbol jej zniszczonego małżeństwa.

Nagle usłyszała z dołu dźwięk otwieranych drzwi. Lily szybkim ruchem różdżki zmniejszyła kufer do wielkości pudełka zapałek i schowała do kieszeni.

- Lily, Kochanie! Już jestem. - Lily usłyszała wołanie Jamesa z salonu. Pewnie Cyceron go powiadomił. Przeklęty elf! Po jej wparowaniu przez dom jak tornado, mogła się spodziewać, że skrzat zawiadomi swojego Pana.

Lily gniewnie otarła łzy z twarzy. Po upewnieniu się, że jej twarz jest neutralna, wyszła z sypialni. Zeszła po schodach.

W salonie był James. Właśnie dawał skrzatowi swój płaszcz. Uśmiechnął się na widok żony. Zaraz jednak ten uśmiech zbladł, gdy zobaczył jej twarz. Zbliżył się do Lily.

- Co się stało, Skarbie? - zapytał zmartwionym głosem. Próbował pogłaskać Lily po policzku, ale ta się odsunęła od niego jak oparzona. - Lily?

- Jak było w pracy? - zapytała nagle Lily chłodno. James zmarszczył brwi, na zachowanie żony. Lily nigdy nie rozmawiała z nim takim zimnym tonem. Nawet jeszcze za czasów Hogwartu, gdy broniła Smarkerusa.

- Tak jak zawsze. Udało się nam złapać kilku Śmierciożerców i uratować dwie mugolskie rodziny. - odparł Potter zwykłym tonem, gdy mówił o pracy. Lily założyła ręce na piersi.

- Ah tak? - nie typowo przeciągała samogłoski. - To dziwne, James. Widocznie jedna z tych misji obejmowała wizytę w Dziurawym Kotle. Chyba, że masz sobowtóra. - wycedziła sarkastycznie kobieta. James zmarszczył brwi. Przez chwilę na jego twarzy można było zobaczyć wyraz paniki, szybko zastąpiony fałszywym uśmiechem.

- A tak. Byłem w Dziurawym Kotle z Syriuszem, po misji. - skłamał James, poprawiając okulary. Lily wcale nie była przekonana.

- Z Syriuszem. - powtórzyła ironicznie. - Kłamiesz. - syknęła Lily, z nietypową dla niej jadowitością.

- Ja nie...

- Nie kłam!

- Lily, Kochanie... Dlaczego miałabym... - James próbował położyć jej ręce na ramionach, by ją uspokoić. Lily gwałtownie go odepchnęła.

- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła rudowłosa czarownica, a jej szmaragdowe oczy gniewnie płonęły. - Pokój 38. Widziałam was. Ciebie i tę Felicity. - James wiedział już, że Lily wie. - Zdradziłeś mnie! Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak mogłeś mnie zdradzić, James?! I to miesiąc po naszym ślubie! Myślałam, że mnie kochasz!

- Ależ kocham cię, Lily, całym sercem. - przerwał Potter.

- To dlaczego to zrobiłeś?!

- To nie jest to na co wygląda...

- A jak?! - teraz Lily weszła mu w słowo. -Na co wygląda, gdy żonaty czarodziej wynajmuje pokój w tajemnicy przed żoną i sprowadza sobie jakąś malowaną wiedźmę?!... - twarz Pottera pociemniała na te słowa.

- Nie mów tak o niej. - wycedził Potter, zaraz jednak zamilkł. James przymknął oczy. Właśnie przyznał się do winy. Lily rzuciła mu tryumfalne spojrzenie zaraz zastąpione gniewem i rozczarowaniem.

- A więc jednak mnie zdradziłeś! Jak mogłeś mi to zrobić? Myślałam, że mnie kochasz! Ale to nie prawda! Byłam dla ciebie tylko zabawką. Trofeum, które możesz pokazywać wszystkim zainteresowanym. Pupilkiem prowadzanym na smyczy na pokaz. Ależ ja byłam naiwna! Jak mogłam wyjść za takiego aroganta i egoistę. - krzyknęła Lily. Łzy gniewu i upokorzenia spływały po jej twarzy. Twarz Potter wyrażała gniew na słowa żony. Jak ona śmiała tak do niego mówić! Do niego! Do Głowy Domu Potterów.

- Milcz! - warknął Okularnik, ciskając w rudowłosą czarownicę piorunami.

- Nie! To ty milcz! Zdradziłeś mnie, Ty draniu! Ożeniłeś się ze mną tylko dlatego, by się mną zabawić. Nigdy mnie nie kochałeś! - wykrzyczała kobieta, wymachując rękami. - Potter złapał ją za nadgarsteki. Wystarczająco mocno by pozostawić sinice. - Nie dotykaj mnie!

- Uspokój się, SZLAMO! - krzyknął Potter śmiertelnym tonem. Lily zamarła, zaszokowana, zarówno jego tonem, jak i użytym słowem. James nigdy nie rozmawiał z nią w taki sposób ani nigdy tak ją nie obraził. Ale bolało tak samo, a nawet bardziej. - Masz rację. Nigdy cię nie kochałem. Byłaś idealną kobietą, na Moją żonę. Niczym więcej. - każde słowo padające z jego ust cięło jej serce, jak miecz. Lily czuła jak coś w jej wnętrzu pęka, na miliony drobnych kawałeczków. To nie może się dziać naprawdę. - Naiwna! Myślałaś, że po co się z tobą ożeniłem? Mądra, inteligentna, ładna. Byłaś odpowiednim na to miejsce egzemplarzem. Nic więcej. A teraz jesteś Moją własnością...

Lily czuła się jakby ktoś uderzył ją pięścią w żołądek. Odpowiednim egzemplarzem? James cały czas traktował ją jak przedmiot, który może zabrać kiedy chce? Jest jego własnością?

- Nie jestem niczyją własnością. - wysyczała Lily, prosto w jego twarz. - A już napewno nie Twoją! - krzyknęła ostro Lily. Potter mocniej ścisnął jej nadgarstki. Lily skrzywiła się, gdy poczuła ból. - Puść mnie! To boli!

- Milcz! - wrzasnął Potter, ciskając błyskawicami.

- Nie! Severus miał rację! Jesteś egocentrycznym oszustem, który... - sens zdania uciekł, gdy Lily w jednej chwili poczuła ból na twarzy i znalazła się na podłodze. Kobieta otworzyła szeroko oczy, ze zdziwienia. James własnie ją uderzył. Dotknęła ręką twarzy, czując metaliczny posmak krwi. Z kącika ust cięką stóżką płynęła krew.

Potter pochylił się i złapał ją za przód szat. Jednym, płynnym ruchem pociągnął żonę do góry i mocno uderzył o ścianę. Lily skrzywiła się, gdy jej ciało w mało delikatny sposób zetknęło się z elewacją. Potter zbliżył się do Lily. Ich twarze dzieliły centymetry.

- Jeżeli jeszcze raz wspomnisz imię Smarkerusa w tym domu to gorzko tego po żałujesz. Rozumiesz, żono? - Lily nie odpowiedziała. Szeroko otwartymi oczami obserwowała swojego męża. Strach zaczął wykradać się z zakamarków jej duszy, oplatając ciało jak Diabelskie Sidła. Chciała coś zrobić. Jakoś uciec. Ale jej ciało nie chciało słuchać. Potter potrząsnął nią, ponownie uderzając o ścianę.

- Rozumiesz?! - wrzasnął jej prosto w twarz. Lily odwróciła głowę na bok. - Odpowiedz albo... - James przerwał, gdy poczuł rozgrzewający się medalion. Złoty ptak, będący symbolem Zakonu Feniksa. Lily też poczuła ciepło medalionu. Prawie odetchnęła z ulgą. Ktoś w Zakonie napewno jej pomoże.

Potter jakby odczytując jej myśli, uśmiechnął się okrutnie. Strach Lily wzrósł, a ulga jaką poczuła zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła. James złapał ją mocno za nadgarstek i brutalnie zaciągnął w stronę schodów. Lily krzyczała i prosiła by ją puścił. W odpowiedzi czarodziej tylko mocniej ścisnął jej nadgarstek. Lily syknęła z bólu.

Potter dotarł do drzwi ich sypialni. Otworzył drzwi z rozmachem i brutalnie wepchnął Lily do pokoju. Czarownica upadła boleśnie na ziemię. Kobieta w desperacji próbowała wyciągnąć różdżkę (w między czasie przeklinając siebie dlaczego nie zrobiła tego wcześniej), ale ta zahaczyła się o materiał.

- Expelliarmus! - różdżka Lily wleciała w otwartą dłoń Pottera. - Rozmówimy się za to jak wrócę. - zagroził James, tonem jakby mówił o pogodzie. Następnie zamknął drzwi. Lily rzuciła się do wyjścia. Po drugiej stronie drzwi usłyszała jak James rzuca zaklęcia blokujące. Kobieta bezskutecznie szarpała za klamkę i uderzała dłońmi o drzwi.

- James! Wypuść mnie! Słyszysz? Otwórz... - Rudowłosa czarownica bezwładnie osunęła się na podłogę pod drzwiami. Łzy frustracji, upokorzenia i rezygnacji spłynęły po jej twarzy.

Dlaczego ze wszystkich ludzi na ziemi, wyszła za Jamesa Cholernego Pottera?

Uważała, że się zmienił, wydoroślał od czasu Hogwartu. Ale była w błędzie. W rzeczywistości pozostał takim samym dręczycielem i tyranem. A nawet gorszym.

Lily przesunęła drgającymi palcami po pękniętej wardze, rozmazując trochę krwi na twarzy. Rozdzierający szloch wstrząsnął jej ciałem. Lily wzięła głęboki, drżący oddech, który zakończył się kaszlem. Więcej łez spłynęło po jej bladej twarzy. Młoda czarownica otoczyła drgającymi rękami kolana, przyciskając je do klatki piersiowej.

I tak siedząc, pod drzwiami sypialni, skulona Lily łkała, twarzą przciśniętą do bordowego materiału swojej sukienki.

Płakała nad beznadziejną sytuacją, w której się znała. A także nad sercem, złamanym na kawałeczki, rzucone w otchłań rozpaczy, przez tego, który miał je chronić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro