12. Smutna prawda ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam Drodzy Czarodzieje i Czarownice!

Dziś aktualizacja wcześniej, chociaż planowałam zrobić to z czwartku na piątek, ale chyba się nie gniewacie? :)

Nie zanudzam.

Zapraszam do rozdziału!

I nadszedł wreszcie trzydziesty czerwca. Według Severusa, najlepszy dzień w roku. Dlaczego? Bo przychodzi czas na wakacje. Uczniowie wyjeżdżają do swoich rodzin, pozostawiając Hogwart w przyjemnej ciszy. Nauczyciele mogą odpocząć od wymieniającymi się najnowszymi plotkami studentów. Znika wieczny gwar, panujący w Wielkiej Sali. Nie ma pałętających się po zamku uczniów. Pozostają tylko plotkujące portrety.

Severus przemierzał korytarze Hogwartu. Mijał studentów, którzy za około godzinę opuszczą szkołę. Na szczęście. Mistrz Eliksirów wyszedł z lochów, zmierzając do Wielkiej Sali. Im bliżej był celu, tym korytarze były bardziej zatłoczone. Ale nie musiał się przeciskać przez tłum radosnych uczniów. Studenci rozstępowali się przed Mistrzem Eliksirów jak w mugolskim świecie, samochody na autostradzie przed karetką pogotowia na sygnale. Reputacja Głównego Postrachu Hogwartu jest przydatną rzeczą. Coś, z czego Severus jest dumny.

Severus przeszedł przez wrota Wielkiej Sali, pomiędzy stołami Gryffindoru i Rawenclowu. W milczeniu skinął głową, pozdrawiającemu go prefektowi Slytherinu. Severus poszedł do stołu nauczycielskiego, zajmując swoje miejsce, między Albusem a Minerwą. Stąd obserwował rozpierzchniętych po całej sali studentów różnych domów. Uczniowie radośnie dyskutowali o swoich planach na wakacje. Na ich twarzach widniały wesołe uśmiechy. Severus chciałby podzielać ich szczęście. Te dzieciaki nie przejmowały się toczoną wokół nich wojną. Ich jedynymi zmartwieniami były stopnie, zdanie egzaminów i zachowanie. Jakże Severus im tego zazdrościł. Tej beztroski. Ale dla niego to nie było możliwe. Jest częścią tej wojny i zawsze będzie. Był w nią uwikłany od chwili, gdy przyjął Mroczny Znak. Skazę na jego ciele i duszy, która zawsze będzie jego częścią, aż do śmierci.

Severus nie specjalnie zastanawiał się, jak umrze. Czy to będzie z ręki Czarnego Pana, gdy jego osłona opadnie, czy też w zimnej celi Azkabanu za śmierciożerczą działalność. Tak czy owak, będzie zdrajcą dla jednej ze stron. Ale umrzeć w imię miłości jest dobrą śmiercią. Tylko on będzie to wiedział. Tylko on będzie wiedział, że wszystko, co robił, robił dla niej. Walczy w imię światła dla niej. Zrobi wszystko, by była bezpieczna. A jeśli to oznacza, że ma umrzeć, by mogła żyć w lepszym świecie... Zrobi to. Bez wahania. Byleby była bezpieczna. Nawet z tym idiotą Potterem.

Znaczy, dopóki Potter koncertowo tego nie zepsuł.

Gniew Severusa wzrósł na wspomnienie nazwiska swojego Nemezis, który skrzywdził Lily. Jak Potter mógł tak skrzywdzić jego ukochaną Lilię? Czego szukał u innej kobiety, czego nie ma ta niesamowita rudowłosa czarownica?

Severus prychnął w duchu. To jest Potter. Jemu wiecznie jest mało i zawsze chce więcej. To, czego nie potrafił dostrzec w Lily, szukał u innej. Jakieś malowanej wiedźmy. Co takiego brakowało Lily? Co takiego dostrzegł u innej? Przecież Lily ma wszystko! Jest najmilszą osobą, jaką Severus w życiu spotkał. Jest mądra i dobra. A ponadto jest niezwykle wrażliwą kobietą. Potrafi dotrzeć w ludziach dobro, bez względu na to, jak bardzo nisko oni sami siebie ceni. I jest najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek Severus widział. Jej uroda lśniła w świetle złotych promieni słońca, a także w blasku srebrnej tarczy księżyca. Włosy, twarz i dusza. Ale najpiękniejsze są jej oczy. Piękne jasnozielone oczy, błyszczące jak szmaragdy w świetle gwiazd. Severus mógłby patrzeć w nie cały czas.

Ale Potter tego nie dostrzega. Co za drań! A w Hogwarcie udawał tak wielce zakochanego, a następnie dobrego narzeczonego. A potem co zrobił? Zdradził Lily. Nie obchodziło go, że będzie cierpieć. Że będzie to dla niej cios w samo jej wrażliwe serce. Patrzył tylko dla siebie.

- Dzień dobry, uczniowie! Kolejny rok się kończy... - z rozmyślań wybudził Severusa, dyrektor Dumbledore stojący na podium, zaczynający swoją coroczną przemowę. Mistrz Eliksirów nawet nie zauważył, kiedy wszyscy, zarówno studenci jak i nauczyciele, zajęli swoje miejsca. Tak bardzo był pochłonięty swoimi rozmyślaniami. Ale już dosyć! Profesor Snape skupił uwagę na przemówieniu dyrektora.

###

Gdy Lily wyszła z pokoju zastała, tonący w ciszy dwór. To znaczy, że Severus znów postanowił nie psuć sobie humoru kłótniami z nią. Chwila... Który jest dzisiaj? Trzydziesty czerwca. Nagle Lily doznała olśnienia. Severus pewnie jest w Hogwarcie na zakończeniu roku. Lily nagle zatęskniła za dawną szkołą. Lata w Hogwarcie zapoczątkowały nowy rozdział w jej życiu.

Lily siedząc przy stole w jadalni, przymknęła oczy. Przywołała w umyśle obraz majestatycznego zamku na tle grafitowego nieboskłonu, rozświetlonego złotym światłem świec. A jego stóp leżało łagodnie falujące jezioro, w którego tafli odbijała się srebrna tarcza księżyca. Przypomniała sobie uczucie, gdy Hagrid kazał im usiąść w łodziach i przepłynęli przez jezioro. Pamiętała zachwyt, gdy pierwszy raz weszła do Wielkiej Sali, rozświetlonej setkami świec i z zaczarowanym sufitem.

Rudowłosa kobieta tęskniła za Hogwartem. Chciałaby wejść znów do zamku. Zastanawiała się, czy mogłaby poprosić Severusa, by zabrał ją ze sobą... Będzie to możliwe prawdopodobnie,gdy już nie będzie musiała się ukrywać w Prince Manor. Nie to, że było jej tu źle. O nie! Czuła się prawie jak w domu. Ale miała pewne odczucie... Uwięzienia? W końcu nie mogła wyjść poza teren posiadłości, na przykład na Pokątną. Znaczy, mogła, ale nie była głupia. Nie chciała się narażać na spotkanie z Jamesem. Nie chciała go widzieć. Nie po tym, co zrobił.

Ale tęskniła za rodzicami i przyjaciółmi. Tak bardzo chciała znów zobaczyć mamę i tatę. Opowiedzieć, co jej się przytrafiło i wypłakać się w ramionach rodzicielki. Lecz wiedziała, że nie może. Nie chciała narażać ich na niebezpieczeństwo. Im mniej wiedzą, ty są bezpieczniejsi.

Jednak nic nie mogła poradzić. Brakowało jej ludzkiego towarzystwa. Co prawda Weasley'e i Remus ją odwiedzali, ale... Pozostały czas spędzała sama, za jedyne towarzystwo mając skrzaty i portrety. A wizyty Severusa nie należały do najweselszych. Lily naprawdę była zdezorientowana tym człowiekiem. Czasem wydawało jej się, że go zna, ale innym razem był kompletnie obcy.

Lily wstała od stołu. Weszła do salonu i rozejrzała się lekko znudzonym wzrokiem. Co miała do roboty? Mogła iść do biblioteki i zacząć czytać kolejną książkę albo znów włóczyć się po dworze. O wyjściu do ogrodu nie było mowy, z powodu pogody. Lato w Anglii niecałe jest skąpane w promieniach letniego słońca. Zdarzają się i dni deszczowe. Zdecydowanie zachęcające do pozostania w środku.

Zielonooka czarownica wypuściła znudzone westchnienie. Spojrzała w stronę biblioteki. Gdy jej wzrok padł na schody, Lily przypomniała sobie swoją wycieczkę na wieżę i spotkanie z panią Snape. Lily zerknęła na kominek. Severus nie wróci tak szybko, co dawało jej sporo czasu. A miała pewne przeczucie, że czarnowłosy czarodziej nie byłby zadowolony, że widząc ją w tym pokoju.

Rudowłosa kobieta wyszła z salonu i wspięła się po schodach, aż dotarła wyróżniających się swoją prostotą drzwi. Lily położyła dłoń na klamce, ale zawahała się. Czuła się jakby naruszała prywatność Severusa. Drugi raz. Na początku poprosił (no dobra, nakazał) o powstrzymanie prób otwierania zamkniętych drzwi. Ale te drzwi już są otwarte, prawda?

Lily nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. Powitał ją ten sam widok co poprzednio. Okryty ciężkim, szarym materiałem fortepian, stojący w rogu świecznik i portret Pani Snape. Lily weszła do środka i niemal natychmiast uderzyło ją ciężkie zakurzone powietrze.

- Dzień dobry. - Zawołała cicho Lily.

- Dzień dobry, moja droga. - powitała ją ciepło matka Severusa. - Miło, że przyszłaś. Chociaż nie spodziewałam się, że tak szybko.

- Severus jest w Hogwarcie, więc pomyślałam, że panią odwiedzę. - odparła Lily, uśmiechając się lekko. - Musi pani czuć się tu samotna. W tych czterech ścianach. - Kobieta na obrazie westchnęła, a kąciki ust ułożyły się w lekki, aczkolwiek smutny uśmiech.

- Samotność ma różne twarze. Bycie sam zamkniętym w czterech ścianach ani w części nie jest tak złe, jak bycie samotnym wśród ludzi. - powiedziała mądrze starsza kobieta. Po czym zmieniła temat. - Słyszałam was wczoraj. Widzę, że nie za bardzo się dogadujecie. - Lily prychnęła wewnętrznie. Niedopowiedzenie roku.

- Delikatnie mówiąc. - mruknęła pod nosem. Elieen uśmiechnęła się dobrotliwie.

- Co się stało? - Lily westchnęła, odpowiadając.

- Severus był wzywany i nie wspomniał mi o tym ani słowem. - Elieen słysząc to, zmartwiła się, ale nie pokazała tego. Martwiła się za każdym razem, gdy jej syn musiał iść do tego potwora.

- Nie chciał cię martwić. - Odpowiedziała kobieta. Ale wiedziała, jak czuła się Lily, bo sama miała podobne odczucia, gdy się dowiedziała. Severus jej też nie powiedział jej nic o wezwaniach. Elieen dowiedziała się, dopiero gdy po jednym ze spotkań przyszedł cały we krwi i drgawkach. Od tego czasu wymagała, że ma mówić jej o każdym spotkaniu. Niestety miesiąc późnej zmarła.

- Był wzywany cztery razy w tym tygodniu. Cztery! A jakby mu się coś stało? Nikt by nawet nie wiedział. Severus po prostu... - wiedźma na portrecie uśmiechnęła się delikatnie, słuchając, jak Lily wykrzykuje, jak źle zachowuje się jej syn. Tych dwoje zawsze coś łączyło. Na swój sposób są do siebie podobni. Oboje uparci i temperamentni. A jednak się dopełniają. Elieen zawsze uważała, że kiedyś skończą razem. Chociaż oni jeszcze o tym nie wiedzą. -... myśli, że wszystkim jest obojętne jego istnienie. I w dodatku wszystkich obraża. Szczególnie Huncwotów. Znajduje w tym jakąś niebywałą radość. Nie obchodzą go uczucia innych. - Lily poirytowana chodziła w te i we te. Nagle zatrzymała się, słysząc chichot z portretu. Młoda kobieta zarumieniła się ogniście. Mogła sobie wyobrazić, jak wyglądała, wykrzykując żale na temat zachowania Severusa. I to w dodatku przed jego matką.

Elieen siedziała w namalowanym fotelu, śmiejąc się. Od lat się tak nie uśmiała. Powinna być zła, słysząc te wszystkie rzeczy na temat jej syna, ale jednak nie była. Lily była prawdopodobnie jedyną osobą, która jest zdolna wykrzyczeć mu to prosto w twarz.

- Wybacz, kochana. - przeprosiła kobieta, gdy już się opanowała. - Severus jest trudnym i tajemniczym człowiekiem. Wierzy, że ze wszystkim musi radzić sobie sam.

- Ale przecież nie jest sam! - zaprotestowała gorliwie Lily. - Przecież jest Dumbledore. Jest Zakon.

- A czy może polegać na Zakonie? - zapytała sardonicznie Pani Snape, unosząc elegancką brew. Lily otworzyła usta, ale nic nie wyszło. Powoli je zamknęła. Czy Severus mógł polegać na Zakonie? Rudowłosa wiedźma przypomniała sobie te wszystkie nieufne i pogardliwe spojrzenia, rzucane mu za każdym razem, gdy przychodził na spotkanie. Nikt nigdy nie zapytał "jak się czuje", "czy wszystko w porządku", czy jak zaraz po spotkaniu z Voldemortem, czy nie jest ranny. Nikt. Nawet ona. Lily poczuła się winna.

- Nie. - powiedziała cicho Lily, spuszczając wzrok. Elieen musiał wyczuć myśli Lily, bo łagodnie się uśmiechnęła.

- Nie czuj się winna, Lily. Nie odpowiadasz za innych członków Zakonu. - młoda kobieta uniosła twarz.

- Ale nie zrobiłam nic, aby to powstrzymać. Patrzyłam przez palce jak James i Syriusz go atakowali i odwracałam się plecami. - Lily spojrzała na zakurzoną podłogę, czując łzy winy pod powiekami. - Jestem okropną przyjaciółką. - wyszeptała Lily, siadając na siedzeniu do pianina, które było za nią. Kobieta patrzyła na swoje kolana. Kilka zbłąkanych łez spadło z jej oczu, znikając w granatowym materiale sukienki.

- Wybaczyłaś już Severusowi? - Czy wybaczyła? Lily sama nie była pewna.

- Nie wiem. Naprawdę nie nie wiem. Z jednej strony chciałabym, ale... Z drugiej, to jak się zachowuje, zmienia moje zdanie i... Ja nie wiem. - Lily była zdezorientowana swoimi własnymi emocjami. Jednocześnie była zła na siebie. Przecież nie jest już rozemocjonowaną nastolatką na hormonach!

- Jedna szczera rozmowa czasem wystarczy, by wiedzieć, na czym się stoi. - Lily prychnęła, a łzy zostały już zapomniane.

- Każda nasza rozmowa po dwóch minutach kończy się kłótnią. - powiedział Lily z kwaśnym uśmiechem. Elieen przechyliła głowę.

- Niech zgadnę. Temperament Severusa? - brew Elieen podskoczyła. Zbyt dobrze znała swojego syna. Lily skrzyżowała nogi w kostkach.

- Raczej oba. - mruknęła młoda kobieta. Ręką odgarnęła zbłąkane kosmyki, kasztanowo rudych włosów. Elieen zachichotała.

- Jestem pewna, że jesteście w stanie się dogadać. Ale to wymaga wysiłku. - O tak. Wymaga wysiłku. I to sporego. - Severus jest skrytym człowiekiem. Coś może go głęboko dotknąć, ale on tego nie pokaże. Zamiast tego, zareaguje gniewem. - Z tym Lily mogła się zgodzić. Gdy coś mu nie pasuje lub go zdenerwuje, zaczyna kogoś obrażać. - Nie lubi okazywać słabości... - tego Lily też była pewna. Już przed Hogwartem.

- Nie lubi polegać na nikim. Strzeże swojej prywatności jak skarbu. Nie lubi nie mieć kontroli nad sytuacją. Uwielbia zdobywać nową wiedzę i eksperymentować. Nie cierpi, jak ktoś wtrąca się w jego sprawy. - wymieniła Lily bez namysłu. Młoda kobieta zamrugała i spojrzała na portret, gdzie pani Snape patrzyła na nią z łagodnym wykrzywieniem warg, który chwilę późnej przeszył smutek.

- To trochę moja wina. Severus nie miał dzieciństwa, na jakie zasługiwał. Przez to szybko dorósł. Zbyt szybko. - powiedziała ze smutkiem, starsza czarownica. Lily spojrzała na portret z zaciekawieniem, ale i smutkiem. Wiedziała, że dzieciństwo Severusa było złe. Ale nigdy nie mówił jej szczegółów. Wiedziała tylko, że Tobias Snape był pijakiem, który wyładowywał się na żonie i synu, od czasu, gdy magiczne dziedzictwo objawiło się u ich syna.

- Zawsze był dojrzalszy od wszystkich w naszym wieku.

- Tak. Tobias wykonał świetną robotę. - powiedziała ze złością. Lily patrzyła na matkę przyjaciela, ze smutkiem. Ta kobieta nie miała łatwego życia. Elieen zwróciła wzrok na młodą kobietę, siedzącą przed nią. - Podejrzewam, że Severus niewiele ci mówił na ten temat?

- On niewiele mówił, a ja nie chciałam naciskać. Ale nie musi pani mówić, jak pani nie chce. - powiedziała szybko Lily, wiedząc, że ten temat może być niewygodny dla starszej czarownicy. Twarz Elieen rozjaśnił lekki uśmiech.

- Zawsze uprzejma i taktowna. To rzadko spotykane cechy w tym świecie. - uśmiech Elieen przygasł. - Ale powinnaś poznać prawdę. Gdy ją poznasz, może będziesz w stanie pomóc mojemu synowi. - Lily pokiwała głową. Pani Snape wzięła głęboki wdech, zanim zaczęła swoją opowieść. - Gdy wyszłam za mąż za Tobiasa, był on zupełnie innym człowiekiem. Miły, czarujący, szarmancki, przystojny... Zawsze miał wiele pomysłów. Niekoniecznie mądrych. - dodała Pani Snape z lekkim uśmiechem. - Pamiętam jego oświadczyny. Przyjechał wtedy ze Spinner's End do centrum Crockport na wynajętym przez siebie koniu. Do tej pory zachodzę w głowę, jakim cudem udało mu się tam dojechać, skoro on nie miał o tym zielonego pojęcia. - Elieen uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Przez pierwsze dwa lata naszego małżeństwa, byliśmy naprawdę szczęśliwi. Potem urodził się Severus. Tobias był dumy z narodzin syna. Severus już od dziecka był wyjątkowo inteligentny jak na swój wiek. Pamiętam jak zaczęłam uczuć go gry na fortepianie. W wieku pięciu lat umiał zagrać kołysankę, którą śpiewałam mu na dobranoc. A gdy miał 8 lat był w stanie zagrać wszystko, co chciał. - Kobieta opowiadała odległym głosem z pewnym sentymentem, wyraźnie będąc głęboko we wspomnieniach. - Wszystko było dobrze, aż do czasu, gdy u Severusa ujawniła się przypadkowa magia. Pamiętam to dokładnie. Severus przypadkiem stłukł wazon, Tobias chciał pozbierać szkło, żeby się nie skaleczył. Wtedy Severus wykonał przypadkowe reparo. Tobias był zaszokowany. Gdy później wszystko mu wyjaśniałam, tylko patrzył na mnie pustym wzrokiem. Gdy skończyłam, spojrzał na mnie, nie odezwał się słowem i wyszedł. To był ostatni dzień, gdy widziałam go trzeźwego. Gdy wrócił na drugi dzień, był kompletnie pijany. Od tego czasu zaczął się horror. Odtąd... - Elieen wzięła drżący oddech. - odtąd Tobias bił Severusa i mnie. Starałam się go chronić, jak mogłam, ale... Nie zawsze mi się udawało. Tobias wpadał w szał za każdym razem, gdy ktoś z nas zrobił coś źle. Najgorzej było, gdy był świadkiem przypadkowej magii. Pamiętam, jak zobaczył kiedyś Severusa lewitującego książkę. Dostał szału i we wściekłości pobił go. Późnej przez ponad dwa tygodnie Severus nie wychodził ze swojego pokoju, lecząc obrażenia. Miał wtedy tylko sześć lat. Jedyna rzecz, jaką Tobias nienawidził bardziej niż magii, była gra na fortepianie. Nie wiem, dlaczego. Gdy widział kogoś z nas przy tym instrumencie, wpadał w szał. Severus w obawie przed gniewem ojca, przestał grać. Ostatni raz widziałam go przy fortepianie, gdy miał dziewięć lat. Chociaż nie raz zauważałam jego tęskne spojrzenie, nigdy nie usiadł przy fortepianie. - Elieen, gdy to opowiadała, łzy mieniły się w jej oczach, które błyszczały emocjami. Sama Lily miała szklane oczy. Nie wiedziała jak bardzo złe było dzieciństwo Severusa, bo nigdy tak naprawdę jej o tym nie mówił. Teraz dopiero Lily zrozumiała, jakim Mistrzem Kłamstwa i Oszustwa był Severus Snape. I jak wiele tajemnic ukrywał.

- Ja... Nigdy nie podejrzewałam, że mogło być tak źle. - odezwała się cicho Lily, czując smutek. Elieen wykrzywiła smutno wargi.

- Prince'owie byli mistrzami w sztuce Oklumencji i Legilimencji. Severus także odziedziczył ten dar. Nie sądziłam tylko, że korzystał z niego w tak młodym wieku. - wyjaśniła Elieen, po czym kontynuowała. - Gdy Severus poznał ciebie, spędzał więcej czasu poza domem. Dzięki temu był mniej narażony na gniew Tobiasa, z czego byłam szczęśliwa. - kobieta uśmiechnęła się z wdzięcznością do młodszej czarownicy. - Gdy Severus wyjechał do Hogwartu, Tobias był wściekły na początku, ale późnej było mu to obojętne. Cieszyłam się, że mój syn był z dala od tego człowieka. Każde następne wakacje były podobne. Severus spędzał dużo czasu poza domem, a ja trzymałam głowę nisko. Aż do piątego roku. - Lily poczuła supeł w żołądku. W wakacje po piątym roku nie widziała Severusa ani razu. Aż bała się dowiedzieć, co się wydarzyło. - Wakacje przed szóstym rokiem były najgorszymi, jakie kiedykolwiek były. Nie wiem z jakiego powodu, ale Severus spędzał więcej czasu w domu. - Elieen wzięła drżący oddech. - To było dwa tygodnie po zakończeniu roku. Tobias przyszedł wieczorem, jak zwykle pijany. Nie pamiętam, o co wtedy poszło, ale Tobias próbował mnie pobić. Wtedy... Severus wtrącił się, chcąc mnie bronić i... - Elieen czuła narastającą gulę w gardle. To było jej najboleśniejsze wspomnienie. - ... Tobias pobił jego. A potem zniknął na ponad tydzień. To... Jest moje najgorsze wspomnienie. Ja... bałam się, że Severus... może... nie przeżyć... - wykrztusiła Elieen łamiącym głosem, a łzy swobodnie płynęły po jej twarzy. Łzy, które do tej pory lśniły w kącikach szmaragdowych oczu opadły. Lily siedziała ze ściśniętym gardłem wpatrując się w malowidło pani Snape. Lily doskonale pamiętała te wakacje. Były one pierwszym bez Severusa. Zamiast niego spędziła je prawie całe z Huncwotami. Nie miała pojęcia, że w domu jej przyjaciela było tak źle. Do głowy by jej nie przyszło, że prawie umarł. Teraz przejście Severusa na ciemniejszą stronę miało więcej sensu. Och... Gdyby tylko wiedziała. -... Całe szczęście, że Tobiasa nie było, bo musiałam uwarzyć da Severusa mikstury, a Tobias by mi na to nie pozwolił. Ja... siedziałam z nim całą noc. Do tej pory pamiętam to uczucie niepewności i strachu... - Elieen wzięła drżący oddech, próbując opanować emocje. - Ale przeżył. Zawsze był silnym dzieckiem, a teraz, mimo popełnionych błędów, wyrósł na silnego czarodzieja. - Lily słyszała dumę w głosie starszej kobiety. - Jednak nadal ma pamiątkę po tej nocy. Mogę przysiąc, że do tej pory ma na plecach blizny, jako pozostałość po tym zdarzeniu. Blizny, których nie powinien mieć, żaden młody człowiek.To wszystko, co jest pamiątką po jego dzieciństwie. - W głosie Elieen można było wyczuć gniew na człowieka, który je zostawił. - To wszystko moja wina.

- A... Dlaczego pani nie odeszła, gdy to się zaczęło? - zapytała cicho Lily. Elieen zaśmiała się smutno, przez łzy.

- Miłość bywa ślepa. Kochałam Tobiasa. Za każdym razem wmawiałam sobie, że to ostatni raz. Może też się bałam, że sobie nie poradzę. Ale z patrząc wstecz, widzę, że powinnam odejść. Jeśli nie dla siebie, to dla mojego syna. - Elieen spojrzała tęsknie na fortepian przed portretem. - Mam nadzieję, że Severus kiedyś jeszcze zagra na fortepianie, bez wspomnienia tych wszystkich bolesnych chwil. - Elieen spojrzała na młodą, rudowłosą kobietę siedzącą przed jej portretem. Lily jest jedyną osobą, która może pomóc jej synowi zapomnieć o bólu.

Następna część: "13. Déjà vu"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro