14. Niespodziewana wizyta ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Lily, wstał niezbyt wyspana. Od opowieści pani Snape nie mogła zbyt dobrze spać. Gdy tylko zamykała oczy, jej wyobraźnia przywoływała wyimaginowany obraz Severusa leżącego we własnej krwi na podłodze salonu w domu przy Spinner's End. Lily nie miała pojęcia, że kiedykolwiek było tak źle. Teraz kiedy tak myślała o swoich wakacjach z tamtego czasu, czuła się winna. Ona dobrze się bawiła w towarzystwie ludzi, którzy uprzykrzali mu jego czas w Hogwarcie, a tymczasem Severus spędzał czas w samotności i bólu, prawie ocierając się o śmierć. Gdyby tylko wiedziała...

Severus dołączył do Śmierciożerców, szukając akceptacji i potęgi. Czuł się samotny, więc szukał towarzystwa tam, gdzie go akceptowano. Zainteresowanie Czarną Magią było podstawą. Ale nie była to bezinteresowna przyjaźń, taka jak ich. To była współpraca, z której obie strony coś z tego miały. Gdy kończą się korzyści, kończy się „przyjaźń".

Lily wyszła z pokoju, wlokąc się do jadalni. Nie była dziś w dobrym nastroju. Nie tylko z powodu niewyspania. Poczucie winy i koszmary to nie jest dobre połączenie. Z całą pewnością są świetnym źródłem bezsennych nocy. Przeszła przez korytarz, nie zwracając uwagi na rozmowy toczone przez portrety. Weszła do pustej jadalni. Widziała jednak dwa nakrycia. A więc Severus jest. Pewnie przyjdzie za chwilę.

Lily usiadła na swoim miejscu, gdy Severus w swoim zwykłym, czarnym stroju, wszedł do jadalni. O wilku mowa.

- Dzień dobry! - powiedział Mistrz Eliksirów, zajmując miejsce u szczytu stołu, z Lily po prawej stronie.

- Dzień dobry. - odpowiedziała markotnie Lily, bawiąc się widelcem. Severus zlustrował rudowłosą kobietę, siedzącą obok. Lily była blada, bardziej niż to normalne. Na jej twarzy nie było nawet najdelikatniejszego uśmiechu. Oczy wpatrywały się smętnie w talerz przed nią, bez swojego zwykłego blasku. Pod oczami widział lekkie kręgi, świadczące o nieprzespanej nocy. Severus zmarszczył brwi, lekko zmartwiony. Jak długo Lily tu jest, nie widział jej w takim stanie. Czyżby cierpiała na koszmary? Po tym, co przeszła, Severus nie byłby zdziwiony. Czemu mu tego nie powiedziała? Dałaby jej eliksir Bezsennego Snu i byłoby po sprawie. Severus mentalnie klepnął się w czoło. Kłócili się przy prawie każdej rozmowie. Jaki dał jej powód, by przyjść do niego z tym problemem? Jak dał jej powód, by zaufać? A jednak szukała u niego wcześniej pomocy.

Severus nie skomentował jej chmurnego nastroju. Z doświadczenia wiedział, że lepiej nie komentować złego nastroju kobiety. Tym bardziej, jeśli ma temperament taki jak Lily. A Severusowi nie spieszyło się do spotkania z kostuchą, w przenośni mówiąc.

Severus odłożył sztućce na talerz. Lily dalej w spokoju siedziała przy stole, kończąc swoje śniadanie. Znaczy, męcząc je. O drugiej miał sprowadzić Longbottomów, ale teraz zastanawiał się, czy to, aby dobry pomysł.

- Rozmawiałem wczoraj z Longbottomami. - odezwał się nagle, stukając palcem w bok filiżanki. Lily podniosła wzrok. W jej oczach błysnęła znajoma ciekawość.

- Alice i Frank? Czego chcieli? - zapytała Lily zaciekawiona. Alice musiała mieć dobry powód, by rozmawiać z Severusem. W innym wypadku, by tego nie zrobiła. Nigdy specjalnie nie była chętna do pogawędek z nim. A od piątego roku unikanie Severusa było regułą.

- W jakiś sposób twoja przyjaciółka, powiązała twoje zniknięcie ze mną. - Alice jest inteligentną wiedźmą. Lily wiedziała, że wcześniej czy późnej jej przyjaciółka połączy kropki. Ale nie tak szybko. - Mają przyjść tu o drugiej. - Oczy Lily rozbłysły, a na usta wpłynął uśmiech. Severus niezauważalne wykrzywił wargi. - Mam rozumieć, że się cieszysz.

- Tak. Brakowało mi Alice i jej pokręconej natury. - odparła Lily, a w jej głosie dźwięczała radość. Severus pomyślał przelotnie, że jej głos jest muzyką, którą mógłby słuchać przez całą wieczność. Zaraz jednak zauważył, że uśmiech znikł z jej twarzy, a radość została zastąpiona paniką.

- Co się dzieje? - zapytał ostrożnie Severus, uważnie obserwując Lily, która zbladła.

- Jeżeli Alice tak szybko doszła, że jesteś powiązany z moim zniknięciem, to ile to zajmie Jamesowi? - zapytała z trwogą.

- Potter jest... - chciał powiedzieć głupi, ale nie sądził, by Lily podzieliła jego zdanie, biorąc pod uwagę, że byli małżeństwem. -...na swój sposób inteligentny, - nie wierzył, że właśnie powiedział, że Potter jest mądry. - ale łatwo go z manipulować. Jeśli by podejrzewał, to skutecznie zdyskredytuję ten pomysł. - zapewnił Severus. - Poza tym ten dwór jest niewykrywalny. Jeżeli nawet wiedziałby, że tu jesteś, to i tak cię nie znajdzie. - zapewnił Snape. Lily westchnęła, odwracając wzrok za okno.

- Nie martwię się, że mnie znajdzie. Ale czego może się dopuścić, by osiągnąć cel.

- Lupin ma go na oku. Jeżeli spróbuje zrobić coś zagrażającego komukolwiek, odwiedzie go od tego.

- A co jeśli Remusowi się nie uda?

- Wierzę w zdolności przekonywania wilkołaka. - odpowiedział pewnie Severus. Nie to, że nagle poczuł jakąś sympatię do Lupina. Można powiedzieć, że go toleruje. Nic więcej. Lily przechyliła lekko głowę.

- Lubisz Remusa? - Severus spojrzał na nią z ukosa.

- Toleruje. - odparł krótko. Lily przewróciła oczami.

- Oczywiście. - stwierdziła, pijąc własną herbatę. Severus uniósł brew.

- Czy to sarkazm? - Lily spojrzała niewinnie.

- Ależ skąd. - teraz to Severus przewrócił oczami. - Co powiedziałeś Alice i Frankowi?

- Prawdę. - odpowiedział krótko Mistrz Eliksirów, odkładając filiżankę.

- I uwierzyli? - Lily uniosła sceptycznie brwi w niedowierzaniu. Severus zwinął ironicznie wargi.

- Nie obyło się bez małej debaty na temat prawdomówności mojej opowieści. - zdanie na moment zawisło w martwym punkcie. - Ale po pokazaniu dowodu, w postaci wspomnień, uwierzyli.

- Jak zareagowali? - zapytał cicho Lily. Dlaczego bała się ich reakcji, przecież nie zrobiła nic złego. To James powinien się obawiać, co powiedzą ludzie. Lily nie była pewna.

- A jak myślisz? Alice tak się przejęła, że prawie utonęła we własnych łzach. Była gotowa się z tobą zobaczyć choćby w środku nocy. A Frank mimo swojego poruszenia zachowywał opanowanie, którego brakowało Alice. - opisał Severus. Lily lekko się uśmiechnęła. Cała Alice.

- Podejrzewam, że na początku tak nie było.

- Rzeczywiście. Gdyby nie Frank, jestem pewien, że rozszarpałaby mnie na miejscu. - mruknął Snape, z roztargnieniem zauważając, że udało im się normalnie porozmawiać. Lily zachichotała. Nie sądziła, że Severus pozwoliłby się rozszarpać, ale sama idea była zabawna.

###

Punktualnie o drugiej Longbottomowie pojawili się w drzwiach domu przy Spinner's End. Cicha nadzieja Severusa, że się nie zjawią, poszła z dymem. Gdy tylko weszli, Alice jasno dała do zrozumienia, że chce jak najszybciej zobaczyć się z Lily. Severus nie miał zamiaru utrudniać. Bez słowa podał im wcześniej napisaną kartkę z adresem. Gdy oboje zapoznali się z treścią, Mistrz Eliksirów aportował ich prosto do salonu Prince Manor, gdzie już czekała Lily. Po niezwykle łzawym przywitaniu, Severus wymówił się pracą w laboratorium. Nie był głupi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Longbottomowie chcą sami porozmawiać z Lily, bez towarzystwa ex Śmierciożercy. Nie mieli do niego zaufania. O to przecież mu chodziło, prawda? Lecz teraz czuł się z tym trochę niewygodnie. Severus prychnął, wyciągając kociołek z szafki. Dlaczego mu to przeszkadza?

Mistrz Eliksirów przyniósł składniki kilku Eliksirów leczniczych i ułożył je w swoim własnym porządku na stole.

Nie to, że interesowała go toczona na górze rozmowa. Mógł powiedzieć, że doskonale zna jej temat. Alice poprosi o potwierdzenie informacji podanych przez niego poprzedniego wieczoru. Lily to potwierdzi. Alice zacznie się użalać nad nieszczęściem przyjaciółki. Następnie zacznie jej wyrzucać, dlaczego nie przyszła z tym problemem do niej, tylko do byłego przyjaciela, ex Śmierciożercy, który był powodem jej bólu na piątym roku. A potem zacznie przeklinać Jamesa Pottera. Z kolei Frank, będzie siedział cicho, jak mysz pod miotłą i słuchał, kontemplując, co skłoniło Pottera do takiego zachowania.

Mistrz Eliksirów miażdżył skarabeusze w moździerzu, z dużo większą siłą niż to konieczne, wyobrażając sobie, że to Potter. Samo wspomnienie jego nazwiska działa jak płachta na byka. Za to, co zrobił Lily, jak tylko będzie miał okazję, to... Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi. Kto odważył się zawitać do jego laboratorium?

- Wejść! - zawołał Mistrz Eliksirów, nie odrywając wzroku od roboczego stołu. Słyszał uchylone drzwi.

- Nie przeszkadzam? - zapytał Frank, stając w progu. Severus wielką miał ochotę powiedzieć „tak", ale...

- O co chodzi? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Frank wszedł do środka, uznając to za „nie".

- Alice i Lily rozmawiają o, że tak ujmę „babskich sprawach", czyli niczym ciekawym dla mnie. - wyjaśnił Longbottom podchodząc do stołu. Snape nie odpowiedział i Frank wyglądał na trochę niewygodnego. Spojrzał na składniki rozłożone na stole. - Nad czym pracujesz, Snape?

- Eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego. Poppy zgłaszała braki w składzie. - odpowiedział Mistrz Eliksirów, nie podnosząc wzroku.

- Mogę pomóc? - zapytał Frank. Severus podniósł w końcu wzrok.

- I tak nie uwarzysz ich lepiej ode mnie. - stwierdził ironicznie Mistrz Eliksirów. Frank uśmiechnął się półgębkiem.

- Ale zawsze się nauczę czegoś nowego. - drugi czarodziej wyszczerzył się. Severus tłumiąc westchnienie, wskazał głową korzeń imbiru.

- Paski, wąskie na 1/4 cala. - polecił zrezygnowany Mistrz Eliksirów, wiedząc, że ten nie odpuści. Frank zabrał się do pracy.

- Ładny dwór. - odezwał się nagle Frank, znad korzenia imbiru, gdy cisza się przedłużyła. - Nie wiedziałem, że jesteś dziedzicem Książąt. - Severus Zerknął na drugiego czarodzieja, który wyraźnie chciał nawiązać rozmowę.

- Niech zgadnę. Lily powiedziała? - Frank uśmiechnął się. Nie musiał odpowiadać. Severus wewnętrznie prychnął. Przewidywalne. - Ta wiedza nie jest powszechna i nie chciałbym, żeby ta informacja dotarła do niepowołanych osób. Byłbym wdzięczny za dyskrecję.

- Oczywiście. - zapewnił Frank, jakby to było oczywiste. - Na początku z Alice sądziłem, że to jakaś ukryta posiadłość Dumbledore'a, dopóki Lily nam nie wyjaśniła. Oczywiście najbardziej była zachwycona biblioteką i ogrodem. - Severus lekko wygiął wargi. To nie była niespodzianka.

- Z tego, co wiem, spędza tam najwięcej czasu. - odpowiedział neutralnie Snape, nie podnosząc głowy. Frank przytaknął, wykrzywiając wargi w uśmiechu.

- Lily to jeden z największych moli książkowych, jakich znam. - chwilę później jego uśmiech spadł. - Nadal nie mogę uwierzyć, że James się na to odważył. Zawsze był przyzwoitym czarodziejem. Nigdy nie podejrzewałbym go o zdradę. - Severus podniósł w końcu głowę, odkładając nóż na blat. W jego oczach błysnął gniew i ironia. Czy był przyzwoitym, Severus mógłby się kłócić.

- Czy myślisz, że jestem odpowiednią osobą do rozmowy o Potterze? - zapytał ironicznie Snape. Frank chyba zrozumiał swoją gafę, bo miał przyzwoitość się zarumienić.

- Rzeczywiście. - odpowiedział nieco speszony czarodziej. - Chociaż biorąc pod uwagę okoliczności, sam mam ochotę trochę go po obrażać. - Frank uśmiechnął się lekko niezręcznie. Zaraz jednak z poważniał. - Zachował się jak kompletny drań.

- Mam znacznie bardziej kolorowe słownictwo nadające się, by go opisać. - mruknął Snape, siekając składniki z dużo większą siłą niż to konieczne.

- Alice ma zamiar go wykastrować przy najbliższej okazji. - Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Nigdy nie stawaj po drugiej stronie różdżki Alice Longbottom i Molly Weasley.

###

Po wizycie Longbottomów, Lily została sama we dworze. Alice i Frank nie mogli zostać dłużej, ze względy na obowiązki jako aurorów. Mimo to Lily cieszyła się z czasu spędzonego z przyjaciółmi. Nie długo po nich, Severus został wezwany do Hogwartu, w związku z jakimiś formalnościami. Tak, więc pani Evans, dawniej Potter, znów została sama w dworze ze swoim cieniem.

Teraz Lily siedziała w pustej jadalni, jedząc kolację. Myślała o rozmowie z przyjaciółką. Alice subtelnie wygoniła Franka, by z nią w spokoju porozmawiać. Ten załapał aluzję i zszedł do Severusa, do laboratorium. Nie wyleciał przez drzwi z hukiem, więc chyba Mistrzowi Eliksirów nie przeszkadzało towarzystwo.

Tymczasem Alice, tak jak Lily się spodziewała, skrytykowała, nieco urażona, fakt, że nie szukała pomocy u niej, tylko u ex Śmierciożercy. Przecież nie raz jej powtarzała, że zawsze może na nią liczyć. Ale wybaczyła jej przez to, że była wstrząśnięta, zmęczona i nie myślała jasno. Jednak czemu zgodziła się zostać w ukrytym dworze Snape'a nie mogła zrozumieć. Nadmiernie podkreśliła, że to mimo wszystko dom Śmierciożercy. Wytknęła fakt, że tyle przez niego wycierpiała w Hogwarcie. A następnie, ignorując przewracającą oczami, Lily, wyliczała listę powodów, dla których powinna czym prędzej się pakować.

W defensywie Lily odpowiedziała, że w tym miejscu jej całkowicie bezpieczna od Jamesa. Gdyby teraz zmieniła miejsce pobytu i przypadkiem jej były mąż, by się dowiedział, wszystko poszłoby na marne. Z czym Alice musiała się zgodzić. Poza tym sam Dumbledore i kilka innych zaufanych ludzi wie o tej lokalizacji. A skoro Dumbledore ufa Snape'owi musi mieć powód.

Ostatecznie argumenty Alice nie przekonały Lily do spakowania kufra. Ale mimo wszystko Alice zapewniła, że zawsze może szukać u niej schronienia. Za co Lily z wdzięcznością podziękowała.

Jednak nie zależnie od decyzji Lily, Alice podziwiała jej odwagę, by zostać sama ze Snape'em. Gdy Lily zapytała dlaczego, Alice stwierdziła, że ten człowiek jest po prostu straszny, powodując śmiech Lily. To była prawda, że Severus jak chce, potrafi być bardzo przerażający, ale Lily zna go na tyle długo, że nauczyła się przeglądać przez jego straszną fasadę.

Lily odłożyła sztućce na talerz, który chwilę później został zabrany przez skrzata i wstała od stołu. Czarownica wzdychając, oparła się o oparcie krzesła i spojrzała w okno, przez które wpadały ciepłe promienie zachodzącego słońca, oświetlając jej skórę. Kobieta mogła powiedzieć, że dzisiejszy dzień był całkiem udany. Wizyta Alice i Franka znacznie poprawiła jej humor. Udało się też odbyć cywilną rozmowę z Severusem, więc obyło się bez kłótni. Za co Lily była wdzięczna, ponieważ wcale nie chciała się z nim kłócić.

Rudowłosa czarownica wyszła z jadalni i poszła do swojego pokoju. Kobieta usiadła na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej uwagę zwrócił uchylony kufer. Lily klęknęła przy bagażniku i otworzyła wieko, wyciągając z niego w drewnianej oprawie książkę. Zielonooka kobieta usiadła na łóżku i otworzyła album ze zdjęciami. Na pierwszej stronie było zdjęcie jej, rodziców i Petunii. Pod nim był napis.

Oczyma widzisz piękno świata
Ale tylko sercem dostrzeżesz najważniejsze.

Zawsze kochający

Mama i Tata

Lily uśmiechnęła się do zdjęcia, przesuwając palcami po napisie. Och, jak bardzo za nimi tęskniła. Nawet za Petunią, która była zazdrosna o jej życie. Ale to ona ma udane małżeństwo, a tymczasem jej rozsypało się w jedną noc.

Kobieta przewracała następne karty albumu. Były zdjęcia jej, rodziców i Petunii. Lily zatrzymała się przy pierwszym ruchomym zdjęciu, na którym była roześmiana dziewczynka o kasztanowo rudych włosach i jasnych zielonych oczach, a obok nieco wyższy chłopiec o kruczoczarnych włosach i onyksowych oczach. To zdjęcie było robione, gdy mieli 9 lat. Za dwa lata mieli iść do Hogwartu.

Lily przewróciła kolejne karty albumu, zapełnione następnymi ruchomymi zdjęciami. Zielonooka czarownica zatrzymała się przy zdjęciu jej i Severusa obsypanych kwiatami na tle jeziora. Lily ze zdjęcia śmiała się, a na twarzy Severusa widniało rozbawienie, pomimo tego, że krzywił, wyciągając kwiatki z włosów. Lily uśmiechnęła się do zdjęcia. Pamiętała to wyraźnie. Był to maj, ich czwartego roku. Uczyli się nad jeziorem, gdy Lily w ramach zaczepki rzuciła w niego kwiatkiem. Severus w ramach odwetu obsypał ją górą kwiatków, za co Lily nie pozostała mu dłużna. Późnej Severus w akcie zemsty wepchnął ją do jeziora, a Lily pociągnęła go za sobą. Tak więc oboje skończyli przemoczeni do suchej nitki.

Lily uśmiechnęła się smutno. Co się stało z tym pogodnym, mimo złego dzieciństwa, chłopcem, ciekawym wiedzy? Który, podobnie jak ona mógł przebywać cały dzień w bibliotece otoczonym górą starych ksiąg i wcale się nie nudzić? Jej przyjaciel zniknął, zastąpiony dorosłym, zimnym mężczyzną, obliczającym konsekwencje każdego działania. Każdego dnia czy chce czy nie, gra w grę, od której zależy życie lub śmierć jego i innych.

Kobieta z westchnieniem zamknęła album, gładząc okładkę. Jako dzieci, każde z nich inaczej wyobrażało sobie swoje dorosłe życie. Lily chciała zostać uzdrowicielką i pomagać innym lub nauczycielką, ucząc młodych czarodziejów i czarownice podstaw magii. Marzyła o rodzinie, kochającym mężu i jednym może dwójce dzieci, które kochałaby ponad wszystko. Tymczasem przekorny los dał smutek, zranienie i upokorzenie. Owszem, została uzdrowicielką, ale w tej chwili nie mogła zrobić z tego użytku.

Petunia chciała zostać sędzią lub kimś podobnym, a tymczasem skończyła jako żona biznesmena, Vernona Dursleya, który jasno dał do zrozumienia, że jego zdaniem miejsce kobiety jest w kuchni. Zaś do męża należy obowiązek pracowania i utrzymywania rodziny w dobrobycie. Tyle pozostało z jej marzeń o karierze prawnej.

Severus chciał zostać Mistrzem Eliksirów i mu się to udało. I został profesorem w Hogwarcie, mimo, że nigdy tego nie planował, chociaż Lily wcześniej mówiła mu, że będzie dobrym nauczycielem. Zamiast kariery pedagogicznej planował otworzyć sklep z miksturami na Pokątnej. Tymczasem los posłał go do Hogwartu, uczyć mikstur kolejne pokolenia czarodziejów.

Lily odłożyła album z powrotem do kufra, zamykając wieko. Zastanawiała się, czy jak już skończą się jej problemy z Jamesem, będzie mogła zacząć swoją karierę uzdrowiciela. Po ślubie nie było to możliwe, ponieważ James uważał, że to do niego należy obowiązek utrzymywania rodziny, a Lily nie powinna zawracać sobie tym głowy. Wtedy go posłuchała. Lecz to jest jej życie i teraz nie będzie ograniczana, tak jak wcześniej się czuła. Lily pomyślała, czy Dumbledore zgodziłby się zatrudnić ją w Hogwarcie. Znaczy jak Madame Pomfrey się zgodzi, co raczej nie stanowiłoby problemu. Matrona nie raz narzekała, że przydałaby jej się druga para rąk do pomocy. Ale nadal pracowała sama. Nie każdy się nadawał do tej pracy. Madame Pomfrey lubiła Lily, więc raczej by się zgodziła.

Lily spojrzała na drzwi, gdy usłyszała szum kominka. Szybko Severus wrócił. Kobieta sądziła, że biurokracja zajmie więcej czasu. Chyba że czegoś zapomniał, w co rudowłosa czarownica szczerze wątpiła. Severus nie jest przypadkowym człowiekiem. Gdyby popełniał takie drobne błędy, prawdopodobnie już dawno byłby sześć stóp pod ziemią.

Zielonooka kobieta wyszła z pokoju i zeszła do na dół. Weszła do salonu, spodziewając się Severusa, więc ogromnym zaskoczeniem był widok wysokiego, ubranego w eleganckie czarne szaty mężczyzny z długimi blond włosami związanymi na karku czarną wstążką.

Lucjusz Malfoy.

- Dobry wieczór, Severusie! Przepraszam, że przeszkadzam o... - Czarodziej odwrócił się, słysząc kroki. Odezwał się, sądząc, że to gospodarz. Zaciął się w miejscu osłupiony, stając twarzą w twarz, nie z Severusem, ale ze wstrząśniętą Lily Evans, kiedyś Potter. Lucjusz słyszał o zaginięciu żony Pottera, ale ze wszystkich miejsc na ziemi, nie spodziewał się znaleźć jej w ukrytej posiadłości przyjaciela. To jest... zaskakujące. Co ona tu właściwie robi?

Lily stała zakorzeniona w miejscu, patrząc wprost na Lucjusza Malfoy'a. Ze wszystkich osób na planecie był ostatni na liście. Skąd zna położenie posiadłości?

Malfoy był nie mniej zaskoczony niż ona, bo na jego bladej twarzy malował się szok i niedowierzanie. Zamrugał kilkakrotnie, chyba by się przekonać, czy to nie jakaś zjawa.

- Pani Potter... - zaczął arystokrata. Lily otrząsnęła się z osłupienia. Błyskawicznie wyciągnęła swoją różdżkę.

- Experiallmus! - laska, a więc także i różdżka wyleciały z ręki blond Śmierciożercy, lądując z łoskotem na podłodze, po drugiej stronie pokoju. - Niczego nie próbuj, Malfoy! - ostrzegła Lily, nie opuszczając różdżki. Lucjusz westchnął wewnętrznie. Przyszedł porozmawiać z Severusem, a teraz musi się użerać ze wściekłą Gryfonką. Świetnie!

- Proponuję, żebyśmy wszyscy zachowali spokój. - przemówił spokojnie Lucjusz, powoli unosząc uspokajająco ręce. - Proszę, opuść różdżkę. Nie chcesz przecież, by komukolwiek coś się stało, prawda? - zapytał gładko Lucjusz, modląc się, by posłuchała.

- Może jeszcze mam ci podać herbatę i oddać różdżkę? - zapytała sarkastycznie Lily, nietypowo rzucając ripostą.

- Byłoby miło. - mruknął pod nosem blond arystokrata.

- Nic z tego! - warknęła Lily.

- Pani Potter...

- Evans! - poprawiła automatycznie Lily, robiąc kilka kroków do przodu, dalej celując różdżką.
Jeśli Malfoy był zaskoczony, nie pokazał tego.

- Pani Evans. - powtórzył Lucjusz, zastanawiając się, dlaczego go poprawiła. Ale zostawił to na później. Teraz nie miał głowy do zastanawiania się nad tym. - Nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Przyszedłem tylko porozmawiać z Severusem, ale jeżeli go nie ma to, może pójdę i przyjdę później?

- Żebyś mógł sprowadzić swoich przyjaciół Śmierciożerców? - zapytała sarkastycznie Lily, a jej oczy błyszczały ostrzegawczo. - Nie ma mowy!

- W takim razie usiądźmy i poczekajmy na Severusa tutaj? - zaproponował Lucjusz, wskazując fotele. W międzyczasie błagał Salazara, by Severus szybko się zjawił. - Przysięgam, że nie będę niczego próbować. - zapewnił Malfoy kładąc rękę na sercu. Lily rozważała to w głowie. Nie miała pojęcia, kiedy wróci Severus, a stanie na środku salonu przez godzinę czy więcej może nie być najlepszym rozwiązaniem.

- Idź! - Lily głową wskazała jeden z foteli. Lucjusz posłusznie usiadł. - Incarcelous! - Lily mruknęła zaklęcie. Magiczne więzy związały nogi i nadgarstki arystokraty. Wcale się to mu nie podobało.

- Czy to konieczne? - zapytał kwaśno Malfoy, mierząc Lily stalowym spojrzeniem szarych oczu.

- Tak. - odpowiedziała twardo Lily.

- Nie mam zamiaru uciekać! - zdenerwował się Malfoy, rzucając powodowi jego niewygody spiczaste spojrzenie.

- Nie wierzę ci! - syknęła Lily. W tej chwili Fiu zapłonęło szmaragdową zielenią. Lily skierowała różdżkę na kominek, kątem oka obserwując Malfoy'a. Z zielonych płomieni wyszedł Severus Snape. Zarówno Lily, jak i Lucjusz odetchnęli. Lily cieszyła się, że już jest, bo naprawdę się bała. Skoro Malfoy zna położenie dworu to, co z resztą Śmierciożerców?

Zaś ten drugi odetchnął z ulgą na widok przyjaciela, bo nie chciał być dłużej zdany na łaskę tej kobiety.

Severus rozejrzał się po salonie. Z zaskoczeniem spojrzał na scenę przed sobą.

- Co tu się dzieje?

Następny rozdział: "15. Niedorzeczna prawda"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro