15. Niedorzeczna prawda ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- Nie wierzę ci! - syknęła Lily. W tej chwili Fiuu zapłonęło szmaragdową zielenią. Lily skierowała różdżkę na kominek, kątem oka obserwując Malfoy'a. Z zielonych płomieni wyszedł Severus Snape. Zarówno Lily, jak i Lucjusz odetchnęli. Lily cieszyła się, że już jest, bo naprawdę się bała. Skoro Malfoy zna położenie dworu to, co z resztą Śmierciożerców? Zaś ten drugi odetchnął z ulgą na widok przyjaciela, bo nie chciał być dłużej zdany na łaskę tej kobiety.

Severus rozejrzał się po salonie. Z zaskoczeniem spojrzał na scenę przed sobą.

- Co tu się dzieje?

Na początku odpowiedziała mu cisza. W końcu Lucjusz pierwszy zabrał głos.

- Jak miło, że wpadłeś, Severusie. - wycedził blond arystokrata. - Właśnie tak się zastanawiałem, kiedy postanowisz się pojawić i wyrwać w lwich łap twojego gościa.

- Dobrze, że już jesteś, Severusie. Jakimś sposobem Malfoy znalazł dwór! - Odezwała się Lily z ulgą. Severus spojrzał na związanego przyjaciela, walcząc z uśmiechem. Nie wierzył, że kiedykolwiek zobaczy związanego Lucjusza Malfoy'a w swoim salonie.

- I uznałaś, że najlepszą rzeczą będzie go rozbrojenie i związanie? - zapytał lekko ironicznie Severus. Lily spojrzała na mężczyznę podejrzliwie.

- Rzeczywiście, mogłam go jeszcze ogłuszyć. - powiedziała powoli Lily, a ostrożność nie zniknęła z jej oczu. Severus parsknął śmiechem i pokręcił głową z rozbawieniem. Lily spojrzała na niego zdezorientowana. - Co cię tak rozbawiło?

- Lily, opuść różdżkę. - poprosił Severus, wyciągając własną z zamiarem rozwiązania Lucjusza. Lily obrzuciła go zaszokowanym spojrzeniem, jakby postradał zmysły.

- Co ty wygadujesz? Przecież... - Zaczęła oszołomiona Lily. Severus uniósł dłoń, zatrzymując jej potok słów.

- Lucjusz nie stanowi zagrożenia.

- Nie stanowi? Przecież to Śmierciożerca! - zaprotestowała osłupiała Lily.

- Ja też. Pamiętasz? - zapytał brytanowym tonem Mistrz Eliksirów. Lily zamknęła usta z wyraźnym kliknięciem. Severus machnął różdżką i więzy opadły. Lucjusz, który cały czas milczał, przetarł nadgarstki, mądrze nie zabierając głosu. Zostawił to Severusowi. Niech on się dochodzi z tą kobietą. Nie żartował, gdy mówił, że Lily ma temperament. - Prosiłbym cię o opuszczenie różdżki. - poprosił po raz drugi Severus, gdy widział uniesioną różdżkę Lily.

- Nie mam zamiaru! - oznajmiła uparcie. Ręka Lily nie drgnęła ani o centymetr.

- Lily, proszę. - Severus wyraźnie zaczął tracić cierpliwość.

- Nie. - Severus wywrócił oczami. Jaka ta kobieta uparta. Mężczyzna machnął ręką, rzucając bezróżdżkowego Experiallmusa. Różdżka Lily wyleciała z jej ręki, lądując w otwartej dłoni Severusa.

- Severus! - krzyknęła zaskoczona Lily. Lucjusz wezwał swoją laskę i oparł o bok fotela. Lily podeszła do czarnowłosego czarodzieja gniewnym krokiem. Szmaragdowe oczy w kształcie migdałów błyszczały gniewnie. - Severusie Snape, natychmiast oddaj mi różdżkę. - zażądała kobieta.

- Nie. - odpowiedział krótko Severus.

- Nie jestem jednym z twoich studentów! - zbulwersowała się Lily, całkiem zapominając o Lucjuszu. Arystokrata aktualnie z rozbawieniem obserwował tę jakże fascynującą konwersację i dobrze się przy tym bawił. Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Ale zachowujesz się jak jeden z nich. - zadrwił Mistrz Eliksirów. Oczy Lily zwęziły się gniewnie. Zadarła głowę w górę i odwróciła się z zamiarem opuszczenia salonu.

- Nie tak szybko. - mruknął Severus, łapiąc Lily za ramię i zatrzymując kobietę w miejscu. Stanowczo, aczkolwiek delikatnie. - Wybierasz się gdzieś? - zapytał szyderczo. Lily spróbowała wyszarpać ramię z niechcianego uścisku, lecz niestety bez skutku.

- Idę poprzebywać w towarzystwie jedynej osoby rozsądniejszej od ciebie. - wycedziła Lily, patrząc gniewnie na mężczyznę trzymającego jej ramię. Zaś Severus był rozbawiony jej dziecinnym buntem. - Samej siebie!

- Och, jestem pewien, że twoja schadzka może zaczekać. - zadrwił Mistrz Eliksirów, prowadząc Lily do drugiego fotela. - Usiądź.

- A co jeśli nie?

- To przykleję cię do niego. Siadaj. - polecił już lekko zirytowany czarodziej. Severus lekko pachnął Lily w stronę fotela. Kobieta niechętnie usiadła, zakładając ręce. Severus pokręcił głową, zmęczony jej uporem. Lucjusz rzucił mu rozbawione spojrzenie. Oni tego nie wiedzieli, ale kłócili się jak stare, dobre małżeństwo. Oczywiście życie było Lucjuszowi miłe, dlatego nie miał zamiaru mówić tego głośno dwojgu temperamentnym czarownikom. Nie był samobójcą.

- Wybacz, Lucjuszu za ten eksces. Nie wiedziałem, że masz przyjść. - przeprosił uprzejmie Severus, chociaż w głębi wcale nie żałował. Widzenie Lucjusza Malfoy'a związanego przez wściekłą Lily Evans, było całkiem zabawne. Severus postanowił zachować to wspomnienie gdzieś głęboko, jako unikat.

- Jeżeli mam zostać rozbrojony w progu zawsze, jak do ciebie przyjdę, to chyba zrezygnuje. - Lily czuła jak jej twarz lekko się nagrzewa. Cieszyła się, że przynajmniej był wieczór, a salon był oświetlony tylko kominkiem i kilkoma świecami.

- Rozumiem, że mam być czujny, gdy zawitam do Malfoy Manor? - zapytał ironicznie Severus. Lucjusz zaśmiał się rozbawiony. Czarodziej machnął ręką. W międzyczasie przewinął się skrzat z herbatą i kryształowym naczyniem ze słodyczami.

- Nie martw się, Severusie. Nie będę cię witać pętami od progu. - Severus przewrócił oczami. Złapał wzrok Lily, która sztywno obserwowała dwóch czarodziejów wyczekująco. Lucjusz chwycił wzrok Severusa. - Sądzę, że pani Po... Evans oczekuje wyjaśnień. - stwierdził arystokrata, udając, jakby nie pomylił się przy nazwisku.

- Powinienem powiedzieć wcześniej. - mruknął Severus pod nosem, ale nie wystarczająco cicho.

- Powiedzieć co? - zapytała niecierpliwie Lily.

- Że Malfoy'owie wiedzą o wszystkim. - powiedział Severus wymijająco. Nie chciał prowadzić tej rozmowy. Nie w tych okolicznościach.

- O czym? Na Merlina, przestań mówić zagadkami! - Fotel Lily zaczynał zmieniać się w miskę rozżarzonych węgli. Denerwowała ją ta mała gra Severusa, który wyraźnie nie chciał uczestniczyć w tej rozmowie. Lucjusz również zaczął się niecierpliwić.

- O wszystkim to znaczy o szpiegowaniu Czarnego Pana przez Severusa. - wyrzucił zirytowany arystokrata. Severus zastrzelił blondyna spiczastym spojrzeniem. Lily rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Spojrzała na Severusa, szukając wyjaśnia.

- Tak jak już Lucjusz powiedział. - tu rzucił blond arystokracie mordercze spojrzenie, którym tamten nawet się nie przejął. - Lucjusz zdaje sobie sprawę, że jestem szpiegiem Zakonu, o czym Dumbledore wie. - natychmiast doda, widząc, jak Lily otwiera usta. - Pomagają mi szpiegować. - Lily kontemplowała co powiedział jej Severus, zauważając jeden fakt.

- Oni? - Severus miał ochotę strzelić sobie w głowę Avadą. - To znaczy kto?

- Lucjusz, Narcyza, Bellatriks i bracia Lestrange. - odpowiedział zrezygnowany, wiedząc, że Lily nie odpuści.

- Co?! - Lily doskonale znała te nazwiska. - Ale...

- Wszyscy jesteśmy związani Wieczystą Przysięgą. Żadne z nas nie ma zamiaru zdradzić, nawet i bez tego. - Lucjusz postanowił pomóc przyjacielowi w wyjaśnieniach.

- Wybaczcie, ale nie rozumiem. - Lily była zdezorientowana. Wszystko, co wiedziała, kłóciło się z tym, co przed chwilą usłyszała. Severus westchnął.

- Może zacznę od początku. Miesiąc po rozpoczęciu szpiegostwa, Lucjusz i Rebastan przyłapali mnie na fałszowaniu eliksiru. Miałem szczęście, bo gdyby to był ktoś inny, najprawdopodobniej byłbym już martwy. Obaj zaproponowali, że będą pomagać mi szpiegować. Złożyli nawet Wieczystą Przysięgę, że mnie nie zdradzą bez względu na wszystko. Do Rebastana dołączył Rudolf. Narcyza także wie, bo wiele razy nas łatała po spotkaniach. Na końcu dowiedziała się Bella, gdy zdjęliśmy z niej klątwę umysłu. Wszyscy złożyli Śluby Milczenia. Od tego czasu pomagają mi szpiegować. Tak, więc są nieoficjalnymi członkami Zakonu. - zakończył Severus. Lily patrzyła na czarnowłosego mężczyznę, przyswajając nowe informacje. To, co powiedział jej Severus brzmiało jak totalna abstrakcja. Lestrange'owie i Malfoy'owie, najważniejsi członkowie Wewnętrznego Kręgu Voldemorta, po stronie Zakonu? To brzmi jak jedna wielka fikcja.

- Co sprawiło, że postanowiliście zmienić strony? - Lily skierowała pytanie do Lucjusza.

- Może ideologia Czarnego Pana jest pociągająca, ale niektórym z nas przestał się podobać sposób, w jaki dąży do swoich celów i jak traktuje zwolenników. - odpowiedział prosto Lucjusz. Po czym westchnął. - Większość z nas została wychowana, by nienawidzić mugolaków, dlatego to, co mówił, było dla czarodziejów czystej krwi interesujące. Co prawda w praktyce wszystko wygląda inaczej. -Lily oceniła szczerość słów Lucjusza i o dziwo, rzeczywiście brzmiał szczerze. Ale dla jasności nadal mu nie ufała.

- To brzmi totalnie abstrakcyjnie. - powiedziała w końcu Lily. - Powiedziałeś, że z Bellatriks zdjęliście klątwę umysłu... - zaczęła Lily, próbując się dowiedzieć czegoś więcej. Lucjusz i Severus spojrzeli na siebie, niemo uzgadniając ile ujawnić.

- Bella była wychowana na sługę Czarnego Pana od początku. Ale ona nie chciała dołączyć do Śmierciożerców, tylko pozostać neutralna. Nie uważała mugoli i mugolaków za coś, co należy wytępić. Co nie spodobało się jej matce. Chciała zmusić córkę do zmiany zdania za wszelką cenę, co doprowadziło do tragedii. - Lucjusz westchnął smutno. - W młodości Bella miała... nieprzyjemne spotkanie z kilkoma mugolami. Prawie ich zabiła w obronie własnej. - zaczął powoli Lucjusz, ostrożnie odpierając słowa. - Od tego czasu jej niechęć do nich wzrosła, co późnej Czarny Pan wykorzystał do związania jej umysłu potężną klątwą, która zmieniła jej niechęć w obsesyjną nienawiść. Rudolf odkrył to. Powiedział nam, a Severus to rozwiązał, używając Oklumencji i kilku zaklęć. - Dokończył Lucjusz.

- Ale niestety pozostawiło to po sobie znak. - dopowiedział Severus.

- Czyli Bellatriks nie zawsze była... - Lily szukała odpowiedniego słowa.

- Szalona? - pod powiedział Severus. - Nie. Ingerencja w umysł zawsze pozostawia po sobie ślady. Ale Bella nie jest szalona, choć czasem tak się zachowuje. - Lily milczała, przetwarzając usłyszane informacje. Czyli grupa pięciu Śmierciożerców z Wewnętrznego Kręgu jest nieoficjalnymi członkami Zakonu Feniksa. Pomagają Severusowi szpiegować. A więc cała szóstka bierze udział w grze zwanej „O szukaj Czarnego Pana".

- Kto jeszcze wie o was?

- Tylko Dumbledore. - odpowiedział Severus. - No i teraz ty. - Nastała cisza. Lily patrzyła w ogień, rozważając, czy uwierzyć, czy też uznać to za fałsz. Mówiła sobie, że to kłamstwo, ale jakoś nie mogła siebie do końca przekonać. Zarówno Malfoy jak i Severus brzmieli szczerze. Jaki mieliby powód, by ją okłamywać?

Lily uznała, że na razie im wierzy. Gdy spotka się z Dumbledore'em to przy okazji spyta o tę sprawę i podejmie ostateczną decyzję. Ale teraz...

- Proszę wybaczyć, ale muszę to przemyśleć. - Lily wstała z fotela. Żaden z mężczyzn nie wykonał ruchu, aby ją zatrzymać. Kobieta wyciągnęła rękę do Severusa. Ten bez słowa oddał jej różdżkę. Czarodzieje patrzyli, jak Lily idzie po schodach i znika na piętrze.

- Nie poszło tak źle. - odezwał się Lucjusz, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami, dochodzące z piętra. Severus wstał i podszedł do barku.

- Rzeczywiście. Szkockiej?

- Chętnie. - Severus nalał alkohol do dwóch kryształowych szklanek. Jedną podał arystokracie i usiadł na fotelu wcześniej zajmowanego przez Lily. - Myślałem, że zareaguje gorzej.

- To nie ciebie rozbroiła i związała. Mów za siebie. - mruknął Malfoy popijając Szkocką. Severus zaśmiał się krótko. - Nie dasz mi o tym zapomnieć? - zapytał ironicznie arystokrata.

- Nigdy. - Lucjusz przewrócił oczami. Między czarodziejami nastała chwila ciszy, którą przerwała ciekawość Malfoy'a.

- Co ona tu właściwie robi? W Ministerstwie jest prowadzone śledztwo w sprawie jej zaginięcia. - Severus westchnął, kołysząc szklanką.

- To nie moje miejsce, by o tym mówić. - zaczął Mistrz Eliksirów. - Ale tak pokrótce to Potter zdradził Lily i postanowił wyładować na niej gniew za to, że odkryła jego sekret. Udało jej się uciec i zjawiła się w środku nocy u moich drzwi. Dla swojego bezpieczeństwa ukrywa się tutaj. - Srebrne brwi Malfoy'a prawie zniknęły za linią włosów.

- A więc James Potter wcale nie jest taki złoty, za jakiego wszyscy go mają. - stwierdził Lucjusz. - O takie zachowanie nawet ja go nie podejrzewałem.

- Nikt nie podejrzewał. Lupin wyglądał jakby wyrosła mu głowa hipogryfa. Jak to wilkołak stwierdził: „To nie w jego stylu". - sarkastycznie zacytował Snape.

- Lupin wie? - zdziwił się Lucjusz. Może ze wszystkich Huncwotów, Severus najbardziej tolerował Lupina, ale to nie znaczy, że nagle zostali przyjaciółmi.

- Był u mnie, gdy Lily przyszła.

- Kto jeszcze wie?

- Weasley'e, od wczoraj Longbottomowie i Dumbledore. No i teraz ty i pewnie Narcyza. Mam nadzieję, że poza tobą i nią na razie nikt więcej. Nie chcę, by ktokolwiek inny wiedział, że Lily tu jest. Przede wszystkim Potter. - Severus za dobrze znał Lucjusza. Nie chodziło o to, że jest paplą. O nie! Jest Malfoy'em. A Malfoy'owie nie łamią obietnic i nie zdradzają sekretów. Severus nie chciał, by na razie Bella, Rudolf i Rebastan wiedzieli. Nie to, że im nie ufał. Wręcz przeciwnie! Ufał im własnym życiem. Nie raz go kryli, a mogli zdradzić Czarnemu Panu i mieć z tego korzyści. Po prostu nie sądził, by Lily doceniła, że pięciu Śmierciożerców wie o jej sytuacji. I tak będzie zła, że powiedział Lucjuszowi.

- Oczywiście, przyjacielu. - zapewnił Lucjusz, kładąc rękę na podłokietniku. - Wiedz jednak, że gdy Cyzia się dowie, będzie chciała ją odwiedzić. - Severus się tego spodziewał. Zna Narcyzę tak dobrze jak Lucjusza.

- Postaram się jakoś ją przekonać do was. - Severus wziął łyk swojej Szkockiej. - Co cię właściwie sprowadziło do mnie?

- Eliksir dla Cyzi. Uzdrowicielka ją przebadała i powiedziała, że ma przyjąć jeszcze dwie miesięczne serie. - odpowiedział zatroskany Lucjusz.

- To znaczy, że już jest lepiej?

- Tak. Nadal od czasu do czasu miewa bóle. Ale coraz rzadziej. Tak dwa razy w miesiącu.

- Przekaż Narcyzie moje życzenia zdrowia. - rzekł Severus. - I oczywiście uwarzę dla niej eliksir. Za kilka dni dam ci znać, gdy będzie gotowy. - Lucjusz uśmiechnął się z wdzięcznością do przyjaciela.

- Dziękuję, Severusie. Wiesz, ile to dla nas znaczy. - Arystokrata odłożył pustą szklankę i wyciągnął z szaty bordowy woreczek z dokładnie odliczoną sumą galeonów i położył ją na stole. Severus spojrzał na sakiewkę, potem na Lucjusza, ale nie wykonał żadnego ruchu.

- Wiesz, że nie robię tego dla pieniędzy, Lucjuszu. - powiedział poważnie Mistrz Eliksirów. Choć ten eliksir rzeczywiście do najtańszych nie należał, Severus nie miał zamiaru zarabiać na nieszczęściu przyjaciół, nawet Malfoy'ów, którzy do biednych nie należeli. Lucjusz wstał z fotela.

- Wiem, Severusie. Ale wiem, że ten eliksir nie jest tani, a dla nas wiele znaczy. Nie karz mi czuć, że cię wykorzystuje. - Severus westchnął ciężko. Wiedział, że w tej sprawie nie należy się kłócić z Lucjuszem. Bo i tak nie wygra. - Będę już się zbierać. Dobranoc, Severusie.

- Dobranoc, Lucjuszu. - blond włosy czarodziej skinął głową. A po chwili zniknął w szmaragdowych płomieniach, pozostawiając Severusa samego ze Szkocką. I z zirytowaną Lily na górze.

Severus spojrzał na piętro. Nie ominie go ta rozmowa. Lily będzie zła, że jej nie uprzedził wcześniej o możliwej wizycie Lucjusza. Znowu. Severus zastanawiał się, czy może nie poczekać z tym do jutra, ale stwierdził, że lepiej to załatwić dziś. Może przez noc jej zły humor przejdzie i jutro będzie spokojna?

Mistrz Eliksirów jednym chlustem dopił swoją Szkocką i wstał w fotela. Skrzaty zabrały szklanki. A Severus wolnym krokiem poszedł na piętro. Zatrzymał się przed drzwiami pokoju Lily i zapukał.

- Proszę. - dotarła stłumiona odpowiedź. Severus otworzył drzwi i wszedł do środka. Zatrzymał się przy kolumnie łóżka. Lily siedziała na fotelu, patrząc w okno. Miała zmarszczone lekko brwi i usta ściśnięte w wąską linię. Była zirytowana. Świetnie. - Malfoy poszedł? - zapytała chłodno, nie patrząc na niego.

- Przed chwilą. - odpowiedział równie beznamiętnie. - Jesteś zła? - Lily rzuciła mu gniewne spojrzenie.

- Czy jestem zła? Mówiłeś, że ten dwór jest bezpieczny od twoich gości.

- Bo jest. - mruknął Snape pod nosem.

- Malfoy wie, więc nie jest. - syknęła Lily. - A to... - Severus uniósł dłoń, odcinając ją.

- Zanim cokolwiek powiesz, posłuchaj co mam do powiedzenia. - przerwał, zanim Lily zaczęła swoją tyradę. Kobieta zamknęła usta. - Dwór jest w pełni bezpieczny. Ufam Lucjuszowi, podobnie jak reszcie. Nie są lojalnymi sługami Czarnego Pana i pomagają mi szpiegować. Gdyby nie oni wiele razy byłbym już martwy. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale taka jest prawda.

- Może ty potrafisz im ufać, ale ja słyszałam wiele historii na ich temat i wcale nie zachęcają mnie do obdarzenia ich zaufaniem. - odpowiedziała Lily. Severus się tego spodziewał.

- Historyjki opowiadane przez Pottera? - Zadrwił Mistrz Eliksirów. Mężczyzna kontynuował, zanim Lily miała szansę się odezwać. - Większość z nich jest przesadzone. Poza tym wiele razy nie mają wyboru. Sprzeciw Czarnemu Panu kosztuje życie! - rzekł ostro Severus. Lily wiedziała, że w tym ma rację.

- Ale nadal im nie ufam. - odparła zrezygnowana.

- Wiem. - odpowiedział Severus spokojnie. - A mi ufasz? - zapytał, zanim zdążył się powstrzymać. Para zielonych oczu spojrzał na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Lily sama nie była zdecydowana. Wydawało jej się, że tak, ale zaś z drugiej strony nie była tego taka pewna. Severus nie oczekiwał odpowiedzi. Przynajmniej nie teraz. - Oni są po naszej stronie. Zaufaj mi w tym. - poradził spokojnie, w umyśle prosząc by kiedyś jeszcze była w stanie mu zaufać. Nie oczekiwał wybaczenia. Ale wiary. Wiary w niego i jego działania. - Spodziewaj się wizyty Narcyzy. - Lily zmarszczyła śmiesznie brwi.

- Czemu?

- Bo chce cię poznać.

- Przecież jestem mugolaczką. - Severus powstrzymał westchnienie. Miał nadzieję, że kiedyś Lily zaakceptuje fakt, że nie wszyscy czystokrwiści nienawidzą mugolaków.

- Nie każdemu to przeszkadza. - Lily wypuściła powietrze z płuc.

- Muszę to przetrawić.

- Nie ma pośpiechu. - Severus ruszył w stronę drzwi. Ale zatrzymał się w progu. - Jeśli chodzi o twój pobyt tutaj, nie musisz się martwić. Poza Narcyzą, Lucjusz nie piśnie ani słowa.

- Rozumiem. - Severus skinął głową.

- Dobranoc.

- Dobranoc. - Mężczyzna wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie poszło tak źle.

###

Tymczasem w Hogwarcie, pewien czarodziej z mopem włosów i okrągłymi okularami na nosie przemierzał korytarze opustoszałego zamku. Szkoła wydawała się taka pusta w czasie wakacji. Gdy byli studenci nawet noc, wydawała się nie tak cicha, jak teraz. Portrety spały, a duchów nie było widać.

James Potter szedł szybkim krokiem, postukując obcasami butów o kamienną posadzkę. Echo jego kroków niosło się przez pusty zamek. Jego celem był gabinet dyrektora. Miał z tym starcem do pogadania. James wiedział, że ma on coś wspólnego ze zniknięciem Lily. Powinien już wcześniej złożyć mu wizytę.

Przecież bez podpisu Dumbledore'a, Lily nie mogła się z nim rozwieść. Sam James dziwił się, że wcześniej na to nie wpadł. Przecież to oczywiste, że dyrektor maczał w tym palce. A jeżeli pomógł jej się ukryć, wiadome było, że aurorzy nie znajdą żadnych śladów. Ale jak to mówią, po nici do kłębka James trafi do niej. Jak po okruszkach. W tym wypadku pierwszym okruszkiem jest Dumbledore. A on doprowadzi Jamesa do następnego.

Potter zatrzymał się przed gargulcem, nie znając hasła. Miał trzy opcje. Pierwsza, zgadywać hasło. Wszyscy znają upodobanie Dumbledore'a do słodyczy. James dziwił się jakim cudem starszy Czarodziej ma wszystkie zęby. Druga zaczekać, aż ktoś będzie szedł i poda mu hasło, co raczej odpada, bo jest wieczór i jest marna szansa, że ktoś będzie akurat tędy przechodził. Trzecia, uprzejmie poprosić gargulca. Opcja trzecia wydaje się najbardziej odpowiednia.

- Chcę rozmawiać z dyrektorem. - oznajmił pewnie James. Gargulec ani drgnął.

- Hasło? - Cholera.

- Nie znam go. Powiedz Dumbledore'owi... - nagle Gargulec odskoczył na bok, ukazując spiralne schody. Czyli Dumbledore już wie, że przyszedł.

James wspiął się po schodach, zatrzymując przed ciężkimi drzwiami. Zapukał pewnie w jasne drewno.

- Proszę. - odezwał się stłumiony głos. James pchnął drzwi, wchodząc do gabinetu. Biuro Dumbledore było takie, jak zapamiętał, z czasów szkolnych, a bywał tu wiele razy. Portrety dawnych dyrektorów drzemały w swoich ramach. Wszędzie było pełno bibelotów. A dyrektor siedział za biurkiem w błękitnych szatach i okularach połówkach.

- Dobry wieczór, James. Usiądź. - Potter zajął miejsce przed biurkiem. - Co cię sprowadza do sędziwego starca? - zapytał dyrektor z iskrami w błękitnych oczach. Ale James nie dał się nabrać na grę dobrotliwego dziadka.

- Lily. - powiedział krótko.

- Jakieś postępy w śledztwie? - zapytał dyrektor z zainteresowaniem.

- Można tak powiedzieć. - odrzekł zagadkowo Potter. Oczy dyrektora zabłysły zaintrygowane. James uśmiechnął się drwiąco. - Znalazłem pierwszy okruszek.

- To znaczy?

- Przecież wiesz dyrektorze...

- Co? - James zmęczył się gierkami dyrektora. Gwałtownie poderwał się z fotela.

- Żeby się ze mną rozwieść, Lily potrzebowała podpisu udzielającego ślubu. Twojego podpisu Dumbledore. - Blask zniknął z błękitnych oczu. A twarz dyrektora spoważniała. - Gdzie jest Lily? - zapytał James pojedynczo. Dyrektor nie przyjął się groźnym tonem rozmówcy.

- W bezpiecznym miejscu.

- Bezpieczna będzie przy swoim mężu, czyli przy mnie.

- Nie jest już twoją żoną, James. - zauważył uprzejmie Dumbledore. - A więc jest wolną kobietą i może mieszkać, gdzie jej się tylko podoba. - spokój starszego czarodzieja zaczynał działać Jamesowi na nerwy.

- Znajdę ją. Możesz być pewien Dumbledore. Nie może się wiecznie ukrywać. - warknął Potter szaleńczo.

- Uważaj, James po czym stąpasz. - ostrzegł Dumbledore, a w biurze zrobiło się nagle strasznie ponuro. - Za to, co zrobiłeś Lily, powinieneś wylądować w Azkabanie. Nawet Śmierciożercy mają większy szacunek do swoich żon. Lily ma przyjaciół, u których nie chciałbyś być po drugiej stronie różdżki. - biuro powróciło do normalnego wyglądu. - A teraz proszę, wyjść, panie Potter. Mam pracę do wykonania. - Potter nie odpowiedział. Bez słowa wyszedł z biura, bledszy, niż gdy wszedł. Teraz wiedział, dlaczego sam Lord Voldemort omija Dumbledore'a szerokim łukiem.

Tymczasem dyrektor zwrócił się do siedzącego na żerdzi Faweks'a.

- Faweks, sprowadź Severusa. Natychmiast. - Feniks zniknął w płomieniach, by po chwili pojawić się w tych samych płomieniach na środku gabinetu wraz z Severusem Snape'em.

- Co się stało, Albusie? Ostatni raz użyłeś Faweks'a, by mnie wezwać rok temu. - spytał mężczyzna w czarnych szatach, przyglądając się mentorowi. Dyrektor wyglądał poważnie. Zniknięcie maski dobrotliwego dziadka nie wróży nic dobrego.

- Mamy problem.

Następny rozdział: "16. Najgłębiej skrywane lęki."

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro