16. Najgłębiej skrywane lęki ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Prince Manor tonęło w ciszy. Wszyscy jego mieszkańcy byli pogrążeni w krainie snu, zbierając energię na nowy dzień. W jedynej zajętej sypialni na łóżku leżała młoda kobieta. Jej kasztanowo rude włosy były rozsypane
wokół jej twarz, tworząc coś na kształt aureoli na tle białej poduszki. Szmaragdowe oczy skryte pod powiekami poruszały się nie spokojnie w wirze obrazów. Jej umysł był pogrążony w koszmarze. Ciało napinało się jak struna w strachu, a dłonie zaciskały się na prześcieradle. Perliste łzy mieszały się z drobnymi kropelkami potu na twarzy.

Nagle Lily otworzyła oczy i zobaczyła nieskazitelny sufit swojego pokoju. Na dworze było jeszcze ciemno, ale pojedyncze promienie wschodzącego słońca wychodziły za horyzontu. Rudowłosa kobieta dała sobie chwilę na uspokojenie oddechu, zanim usiadła w pozycji pionowej. Lily przeczesała ręką włosy. Czy te koszmary nigdy się nie skończą?

Oczywiście Lily mogła poprosić Severusa o eliksir Bezsennego Snu lub jakąś jego ulepszoną wersję, w końcu tytułu Mistrza Eliksirów nie rozdają za darmo, ale nie chciała, by wiedział o jej problemie. Oczywiście wiedziała, że wcześniej czy późnej mężczyzna zorientuje się, że coś jest nie tak. Severus nie jest głupcem. Ale mimo to nie chciała nic mówić. Dlaczego?

Może nie chciała wyglądać na słabą w jego oczach. Lily potrząsnęła głową. Od kiedy obchodzi ją, co Severus o niej myśli?

Lily sprawdziła godzinę. Było wpół do szóstej. Nie opłaca się próbować zasypiać. Zielonooka czarownica stwierdziła, że nawet nie była w stanie. Kobieta odgarnęła kołdrę na bok i wysunęła nogi, stawiając stopy w kapcie. Poszła do łazienki wykonać poranną toaletę.

Zatrzymała się przed lustrem, patrząc na swoje odbicie. Zmieniła się. Nie jest już małą dziewczynką, która wszystko widziała w tęczowych barwach. Przeżyła już nie jedno. Poznała smak bólu i zdrady. Nauczyła się ostrożności w podkładaniu zaufania.

Ale nadal część jej duszy była tą samą roześmianą dziewczynką, lubiącą obserwować naturę i wylewającą obrazy swojej wyobraźni na papier. Która zawsze widziała dobro w ludziach, bez względu na to, jak nisko oni sami siebie cenili. Która potrafiła zaufać. Która nie oceniała książek po okładce, ale poznawała ich wnętrze.

A mi ufasz?

Czy ufała Severusowi? Dawniej tak. Ale czy teraz? Czy potrafi zaufać chłopcu... Nie! Mężczyźnie, który podjął szereg katastrofalnych w skutkach decyzji, które doprowadziły go na drogę ciemności? Ponuremu człowiekowi, który wszystkich traktuje zimno, z dystansem. Czarodziejowi, który zrozumiał swoje błędy i powrócił na stronę światła. Oszukując największego czarnoksiężnika w historii świata czarodziejów, ryzykując życie, by znaleźć odkupienie za popełnione grzechy. Czy potrafiła wybaczyć i zaufać?

Po części już to zrobiła. Przyjęła jego pomoc. Zamieszkała w jego domu. Ale czy potrafiła do końca wybaczyć i zaufać? Zaufanie jest jak lustro. Nawet jeśli je odbudujesz, zawsze pozostaną rysy. Inne pytanie. Czy potrafi puścić w zapomnienie te bolesne słowo?

Lily odwróciła wzrok od odbicia, dalej myśląc. Potrafić to jedno. Ale czy chce? Nie wiedziała. A dziwne, niezidentyfikowane uczucie, gdy był blisko, nie pomagało. Czy było ono strachem? Strachem, że znów ją skrzywdzi lub zrobi coś, przez co po żałuje swojej decyzji.

Może gniew? Gniew, że zachowuje się tak, a nie inaczej. Prosi o zaufanie, ale rwie każdą jego nić.

Rozczarowanie? Rozczarowanie, ale kim? Nim, że podążył tą drogą. Sobą, bo nie zrobiła nic, by temu zapobiec. Lily nie widziała.

No i pozostał Malfoy. Lily oprócz totalnego braku zaufania nie wiedziała, co myśleć o blond arystokracie. Gdy tak teraz myślała, dziwiła się, że mężczyzna dał się tak łatwo rozbroić. Zna całą gamę zaklęć, zarówno jasnych jak i ciemnych. Ale nie zrobił nic. Pozwolił się rozbroić, a nawet związać. Przez całą rozmowę ani razu nie nazwał ją „szlamą", a przy „mugolaczce" nawet się nie zająknął. I Severus mu ufa.

Lily westchnęła. Znów wszystko się sprowadza do kwestii zaufania do Severusa.

Rudowłosa kobieta stwierdziła, że nie będzie traktować Malfoy'a jak przyjaciela, ale z pewną uprzejmością i zobaczy, co z tego wyniknie. Częściowo zaufa Severusowi w tej sprawie. Zawsze coś na początek. W końcu zna Malfoy'a... Lucjusza... Nie. To dziwnie brzmi, nawet w myślach.

W pełni gotowa, Lily wyszła z pokoju, idąc do jadalni, gdzie czekało jedno nakrycie. A więc Severusa nie ma. Może został wezwany do Hogwartu. Albo Malfoy... Albo... Lily poczuła supeł w żołądku. Albo Voldemorta. Kobieta w jednej chwili poczuła napięcie i strach. Miała szczerą nadzieję, że nie to ostatnie.

Lily sztywno podeszła do stołu. Gdy usiadła na stole, pojawiło się jedzenie. Nagle przyszedł jej pomysł do głowy.

- Mispi! - zawołała w przestrzeń. Z cichym trzaskiem pojawiła się skrzatka.

- Słucham, pani Lily? Co Mispi może dla pani zrobić? - Skrzatka podskakiwała podekscytowana w miejscu. Lily mimo napięcia wymusiła uśmiech.

- Mispi, czy wiesz gdzie jest Severus? - zapytała napięta czarownica.

- Mistrz Severus wczoraj poszedł do Hogwartu i tam już został. Dyrektor Dumbledore późnym wieczorem wezwał Mistrza, z pomocą Feniksa, pani Lily. - Lily wewnętrznie odetchnęła z ulgą. Nie musiał znów być z tym... Potworem. Napięcie opuściło jej ciało wraz z usłyszanymi słowami.

Ciekawe, dlaczego Dumbledore wezwał Severusa. Co było tak ważnego, że posłał Flaweks'a? - W czymś jeszcze Mispi może pomóc, pani Lily? - Czarownica obdarzyła skrzatkę miłym spojrzeniem.

- Nie, Mispi. Dziękuję. - Skrzat skłonił się z uwielbieniem.

- Jak sobie pani życzy. - Mispi zniknęła z trzaskiem, zostawiając Lily samą ze swoimi myślami i śniadaniem.

###

Po zakończonym śniadaniu Lily wyszła lekkim krokiem z jadalni. Rozejrzała się po salonie, zastanawiając się, co robić. Mogła oczywiście znów iść do biblioteki i poszukać jakąś ciekawą książkę, ale stwierdziła, że zostawi to wieczór. Zamiast tego postawiła dalej odkrywać dwór. Nie była jeszcze w zachodnim skrzydle, gdzie jak podejrzewała, był dalszy ciąg pokoi gościnnych.

Lily przeszła znajomymi korytarzami, aż dotarła do owego skrzydła. Cały korytarz był uprzątnięty przez elfy. Kobieta pomyślała, że gdyby przejechać po meblach białą rękawiczką, nie znalazłaby ani grama kurzu.

Na korytarzu, oświetlonym przez wysokie spiczaste okna, było kilka komód z ciemnego drewna, a na nich srebrne świeczniki lub jakieś drobne bibeloty. Wzdłuż szły rzędy drzwi. Pierwsze pięć pokoi było pokojami gościnnymi, tak jak Lily się spodziewała. Były nieco mniejsze od jej, ale wszystkie do siebie podobne i równie zadbane. W każdym było uchylone okno. Czarownica weszła do jednego z nich i stanęła w otwartym na oścież oknie. Obserwowała skąpany w promieniach słońca ogród i wsłuchiwała się w trele ptaków. Widok nie był tak piękny, jak w jej pokoju, ale również robił wrażenie. Lily przelotnie zauważyła, że Severus dał jej najlepszy z pokoi gościnnych.

Lily zastanawiała się jakim cudem wytrzymała z Severusem jako przyjacielem przez tyle czasu. Zawsze był powściągliwy w zarówno wypowiedziach, jak i zachowaniu. Czasem mówił zagadkami. Jak udało jej się go zrozumieć?

Teraz nie raz była zdezorientowana jego zachowaniem. Trudniej było wyczuć granicę między irytacją, a rozbawieniem. Granice się zacierały. W jednej chwili ironicznie żartował, a w następnej zimno szydził. To było dezorientujące. Jednak podziwiała go za zdolność samokontroli. To, w jaki sposób panował nad emocjami... Potrafił zachować spokój, nawet gdy sytuacja była napięta. Trzymał gniew na wodzy, nie pozwalając mu się wymknąć spod kontroli. Nie tracił panowania nad sobą. Zmienił się. Nie był taki jak dawniej. Zachowywał się inaczej. Dorosłej. Nie był już chłopcem ze Spinner's End. Ale dorosłym mężczyzną. Mężczyzną, który uciekł od swojej trudnej przeszłości, by stać się zimnym i zgorzkniałym człowiekiem, nienawidzącym litości.

Lily przymknęła oczy. A jej umysł wypełniło znajome wspomnienie.

A nie powinno. - warknął Snape. - Nie potrzebuje niczyjej litości.

- Nie! Ty po prostu nie możesz znieść, że inni widzą twoje błędy, a ty nie potrafisz się do nich przyznać! Jesteś... - Severus zbliżył się do Lily, która cofnęła się kilka kroków, aż napotkała za plecami półkę z książkami. Severus nie zatrzymał się. Lily czuła jak serce zaczyna przyspieszać i nagle ogarnęło ją drżenie. Mężczyzna zatrzymał się dopiero kilka centymetrów od niej. Lily nie spuszczała z niego wzroku, szeroko otwartych oczu. Czarnowłosy czarodziej oparł rękę o półkę obok jej głowy. Lily obserwowała każdy jego ruch.

- Jestem kim? - zapytał cicho Severus niebezpiecznie miękkim głosem, powodując przyjemne mrowienie. Lily czuła jak jego ciepły oddech muska jej policzek, sprawiając miły dreszcz, przechodzący po plecach. Jej serce biło jak oszalałe.

- Ja... - wyjąkała Lily, nie wiedząc czemu, nie mogła sklecić pełnego zdania. Zamiast tego patrzyła w atramentowe oczy, nie będąc w stanie oderwać od nich wzroku i także się poruszyć. Stała tak po prostu, jak słup soli niezdolna do ruchu. - Odezwij się. - poprosił cicho. Lily otworzyła usta, ale nic nie wyszło spomiędzy rozchylonych warg. - No powiedz: „Severusie Snape jesteś tchórzem." - Patrzył w te oszklone, szmaragdowe tęczówki, teraz zaszokowane jego zachowaniem, niewiedzące co zrobić. - Tak myślałem. - powiedział. Po plecach Lily przeszedł kolejny dreszcz, na dźwięk jego głosu. Severus nagle się odsunął, prostując. - Dobranoc. - i wyszedł z biblioteki, zostawiając Lily samą, opartą o półkę. Jej serce biło jak oszalałe. Jak z oddali słyszała szum Fiuu. Lily oparła się o półkę, czując, że jak tego nie zrobi, to drżące kolana ustąpią i upadnie. Kobieta dała sobie chwilę na uspokojenie oddechu. Powoli się wyprostowała i jak w transie wyszła z biblioteki, idąc w stronę swojego pokoju. Przeszła zaciemnionym korytarzem, skręcając dopiero do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, patrząc prosto przed siebie.

Lily wróciła do rzeczywistości. Kimkolwiek Severus był, na pewno nie był tchórzem. Stawał przed postrachem czarodziejskiego świata, kłamiąc prosto w twarz. Potrafił w jednej chwili stać się budzącym strach mężczyzną, u którego lepiej nie być na końcu różdżki. A jednak Lily nie bała się go nawet wtedy w bibliotece. Choć serce biło jak oszalałe, umysł wirował, a kolana drżały, nie bała się go. Nie wiedziała, co czuła. Nadal miała w pamięci przyjemne drżenie, jakie wywoływał jego głos. Ciche, miękkie tony mówiące, po jakim cienkim lodzie stąpa. Ale nie czuła strachu, tylko... Lily nie potrafiła zdefiniować. Choć powinna czuć wzburzenie na jego zachowanie, nie było tak. Przyszło jej nawet na myśl, że w tamtej chwili był na swój sposób... pociągający. Kobieta potrząsnęła gwałtownie głową, nie otwierając oczu. Lily, co ty wygadujesz?!

Nagle otworzyła oczy, gdy usłyszała cichy łoskot. Uważnie nasłuchiwała, ale w domu panowała cisza, a na dworze śpiewały ptaki i szumiały liście muskane wiatrem. Lily wzruszyła ramionami. Pewnie jej się wydawało.

Kobieta odwróciła się od okna, chcąc wyjść z pokoju. Była już przy drzwiach, gdy znów to usłyszała. Zatrzymała się w progu i rozejrzała. Rzuciły jej się w oczy otwarte drzwi szafy. A mogła przysiąc, że były zamknięte. Lily podeszła do mebla. Nagle z cienia wyszedł mężczyzna w okrągłych okularach i rozczochranym mopem włosów na głowie. Lily stanęła zakorzeniona w miejscu z przerażenia. Poczuła nagły chłód i drżenie. Serce szalało, a oddech przyspieszył.

- Witaj, moja żono. - odezwał się James Potter, przechodząc przez próg szafy i uśmiechając się lodowato. Lily cofnęła się kilka kroków w tył, potrząsając panicznie głową. Jej myśli się ścigały.

- Nie! To jest niemożliwe! Nie możesz tu być! - Potter zaśmiał się zimno.

- Nie mogę? - zapytał drwiąco mężczyzna. Rozejrzał się teatralnie po pokoju. - A więc tu się schowałaś. W domu Smarkerusa. Naprawdę nie sądziłem, że zniżysz się do tego poziomu, by błagać Śmierciożercę o pomoc. - Spojrzał zimno na zaszokowaną i jednocześnie przerażoną Lily. - Myślałaś, że cię nie znajdę?

- Nie możesz... Ten dwór jest... - wyjąkała Lily, dalej stojąc w miejscu. To jest niemożliwe. James nie ma prawa jej tu znaleźć. A najgorszy jest fakt, że tym razem to nie jest sen.

- Niewykrywalny? - wyśmiał okularnik. - Ha! Naiwna! - Lily zamrugała. To jest niemożliwe. James nie może znaleźć tego dworu. A tym bardziej wyjść z szafy. Przecież to nie Narnia do jasnej cholery! Lily wyszarpała drżącymi rękami różdżkę i wycelowała w Pottera. James zaśmiał się.

- I co masz zamiar zrobić? - zapytał sarkastycznie. - Jesteś zwykłą szlamą. - Ręce Lily zaczęły bardziej drżeć. Serce zaczęło pękać. - Nie dasz rady doskonale wyszkolonemu aurorowi. Myślisz, dlaczego zdradziłem cię? Felicity jest o wiele lepszą czarownicą od ciebie! Nie tylko z umiejętnościami. Jej pochodzenie jej tak czyste, jak moje. Nie jest tak brudna, jak ty. - Łzy spływały po twarzy Lily, a dłonie drżały podobnie jak ona sama. Była jak drżący jesienny liść. Różdżka wysunęła się z jej ręki, spadając z łoskotem na ziemię. James zaczął zbliżać się do niej. Przerażona kobieta cofała się w tym, zatrzymując się dopiero na ścianie. Potter śmiał się z jej daremnych wysiłków.

- Nie uciekniesz przede mną. Zawsze będę twoim cieniem. - szepnął zabójczo miękkim głosem. Lily czuła ciepłe powietrze na policzku. Wyimaginowane zimne dłonie znalazły się na jej tali. Łzy w dalszym ciągu spływały po jej twarzy. Lily odepchnęła mężczyznę i pobiegła do drzwi. Ale Potter jak spod ziemi wyrósł na jej drodze. Lily, szlochając, cofnęła się pod ścianę. Ręką przypadkiem strąciła biały wazon, który rozpadł się na dziesiątki kawałków, robiąc przy tym spory hałas. Szkło rozprysło się na wszystkie strony.

- Jesteś nikim więcej niż moją własnością. Moją szlamą... - Lily położyła drżące dłonie na uszach.

- Nie... Nie... Nie... To nie prawda... - powtarzała przerażona i zapłakana kobieta jak błagalną mantrę.

- To prawda i ty to wiesz... - przerażający szept przeszył powietrze.

- Nie... Zostaw mnie! - zaprotestowała słabo Lily, łkając.

- Będę twoim cieniem. Nigdy się mnie nie pozbędziesz. Każdego dnia będę przy tobie. Będę ci przypominać, kim jesteś... Szlamo.

- Nie... Nie! Zostaw mnie! Zostaw! - krzyknęła czarownica łamiącym głosem, łkając rozdzierająco. Zaciskała dłonie na uszach. Teraz Lily modliła się o jedno. Żeby ten koszmar wreszcie się skończył.

###

Severus obudził się w swojej sypialni, w Hogwarcie. Wstał z łóżka i popadł w rutynę, rządzącą każdym jego rankiem.

Poprzedniego wieczoru Albus z pomocą Flaweks'a wezwał go do swojego biura w związku z wizytą Jamesa Pottera. Były mąż Lily domyślił się, że dyrektor zna miejsce pobytu jego byłej żony i jest zamieszany w jej zniknięcie. Severus nie docenił Pottera. Nie sądził, że tak szybko zorientuje się w sytuacji. Jednak pod tym nieokiełznanym mopem włosów kryło się trochę szarych komórek, które, gdy się połączą, są w stanie wydedukować coś sensownego.

Albus powiedział mu, że James uważa, żonę za swoją własność. Dobrze, że Lily się ukryła. Potter jest nieobliczalny. Mistrz Eliksirów nie był pewien, co by jej zrobił, gdyby znalazł ją, zanim dotarła do Spinner's End lub teraz. Severus był pewny jednego. Nie dopuści, by Potter skrzywdził Lily. Prędzej porzuci swoje nazwisko i odda się w ręce Czarnego Pana niż na to pozwoli.

Profesor sprawdził godzinę, było ledwo po ósmej. Mistrz Eliksirów przeszedł przez salon, do małej kuchni, gdzie już czekało na niego nakrycie. Cała Winkey. Mały elf, od początku szczególnie dbał o nauczyciela mikstur. Jako jedyna ma wstęp do kwater Mistrza Eliksirów. Severus nigdy nie mówił tego głośno, ale lubił Winkey. Była podobna do Mispi, ale bardziej powściągliwa i poważna, co odpowiadało poważnemu mężczyźnie. Ostatnie czego pragnął to rozemocjonowany skrzat domowy.

Severus zjadł śniadanie i postanowił wrócić do Prince Manor. Musiał powiedzieć Lily o postępie w śledztwie jej byłego męża. Poza tym chciał ją zobaczyć. Poprzedniego dnia udało im się prowadzić cywilne rozmowy, z czego Severus był bardzo zadowolony. To pierwszy krok do naprawienia ich stosunków. Być może kiedyś uda im się także odratować zgliszcza ich przyjaźni. Mężczyzna uważał, że nie zasługuje na nią, ale mimo wszystko chciał coś zrobić. Wszystko naprawić. A teraz ma okazję. O ile tego nie zepsuje. Znowu.

Młody profesor wrócił do salonu, podchodząc do kominka. Machnięciem różdżki rozpalił ogień. Wrzucił garść proszku w płomienie i wołając lokalizację, wszedł w zielone płomienie. Kilka sekund późnej wyszedł w nieskazitelnym salonie Prince Manor. Severus rozejrzał się. Lily nigdzie nie było widać. Severus sądził, że już jest na nogach i siedzi w bibliotece albo myszkuje po dworze. Severus zaczął wspinać się po schodach.

Dopóki nie otwiera zamkniętych zaklęciem drzwi, Severus nie miał nic przeciwko. Czarnowłosy czarodziej pomyślał o pokoju na poddaszu. Od lat tam nie wchodził. Zbyt wiele wspomnień związanych z jego zawartością. Tych złych.

Lily zawsze była ciekawa świata. Severus pamiętał pierwsze tygodnie w Hogwarcie. Jak zielone oczy błyszczały ciekawością i podekscytowaniem. Severus wykrzywił lekko wargi do własnych wspomnień. To był jeden z lepszych rozdziałów jego życia.

Severus zatrzymał się w progu biblioteki, gdy nagle usłyszał hałas dobiegający z zachodniej części domu. Szybki rzut oka na pustą bibliotekę powiedział mu, że to najprawdopodobniej Lily. Co ona tam, na Merlina, wyrabia?

Severus znów wrócił się w stronę, z której przyszedł, kierując się w stronę zachodniego skrzydła. Już w połowie drogi widział światło, dochodzące z jednego z pokoi gościnnych. Co Lily znalazła takiego ciekawego w pokoju dla gości?

Zbliżając się do celu Severus usłyszał jakieś głosy, z czego jeden na pewno nie należy do Lily. Mężczyzna zmarszczył brwi i przyspieszył kroku, mając złe przeczucie.

-...się mnie nie pozbędziesz. Każdego dnia będę przy tobie. Będę ci przypominać, kim jesteś... Szlamo. - Severus usłyszał cholernie znajomy głos. Czarodziej przebiegł ostatnie kilka metrów. Wbiegł do pokoju, by znaleźć straszną scenę. Potter stał kilka metrów od Lily, która stała pod ścianą blada jak kreda, szlochając i zasłaniając uszy rękami. Jej oczy były czerwone, a po policzkach spływały łzy.

- Nie... Nie! Zostaw mnie! Zostaw! - krzyknęła czarownica łamiącym głosem, łkając rozdzierająco i zamykając oczy. Zaciskała dłonie na uszach. Potter odwrócił się do Severusa i zamigotał. Severus wiedział co to. Lily spotkała bogina. Mistrz Eliksirów wyciągnął różdżkę. Bogin zmienił się w wir kolorów, a obraz Jamesa Pottera zmienił się w martwe ciało Lily. Severus przełknął ślinę i nie czekając, machnął różdżką.

- Riddiculus! - bogin z krzykiem, zniknął. Severus był wdzięczny, że Lily nie widziała jego bogina. Nie chciał tłumaczyć jej, dlaczego jej martwe ciało jest jego największym strachem.

Mężczyzna podszedł do szlochającej Lily. Czarownica zadrżała, słysząc kroki. Severus skrzywił się wewnętrznie, widząc to. Delikatnie odciągnął jej ręce od głowy, z czym kobieta zaczęła walczyć, myśląc, że to James Potter.

- Zostaw mnie! - krzyknęła Lily, łamiącym głosem, walcząc z uściskiem. Severus mocnej złapał jej nadgarstki, nie raniąc jej.

- Lily! - zawołał czarnowłosy czarodziej. Lily przestała walczyć i otworzyła szeroko oczy, unosząc zapłakaną twarz. Szmaragd spotkał onyks. To nie James. To Severus.

- S-Severus... - Kobieta oddychała szybko, nie odrywając wzroku od czarnych oczu mężczyzny. Severusowi ścisnęło się serce, na widok łez Lily. - Gdzie...

- Pottera tu nie ma. - Severus przemówił łagodnym głosem, starając się uspokoić roztrzęsioną przyjaciółkę. Lily rozejrzała się panicznie po pokoju.

- Ale... On tu był... Widziałam... - wyszeptała Lily. Rozglądała się po pomieszczeniu, obawiając, że James nagle wyskoczy z cienia. Gniew na Jamesa Pottera, który i tak już był ogromnych rozmiarów, wzrósł dziesięciokrotnie. Severus puścił jeden nadgarstek Lily i położył palce pod brodą, unosząc jej twarz tak, by mógł spojrzeć jej w oczy. Roztrzęsiona kobieta przestała się rozglądać, a zamiast tego zatopiła szkliste spojrzenie w czarnych oczach.

- Pottera tu nie było. - powiedział pewnie, ale cicho Severus. Kontynuował, nie dając Lily dojść do głosu. - To był tylko bogin. - oczy Lily drgnęły.

- Bogin? - wyjąkała Lily, odwracając wzrok. Zwykły bogin doprowadził ją na skraj paniki. Lily poczuła się głupio. Jednak to nieprzyjemne uczucie strachu nie zniknęło do końca. Serce nadal zaciskało się nie spokojnie. James odwrócił jej życie do góry nogami w jedną noc. Nigdy taka nie była. Nie wpadała w panikę z byle powodu. Co się z nią dzieje? Nagle czuła się taka... bezsilna. Kilka zbłąkanych łez spłynęło po jej twarzy, a ona sama zadrżała. Lily przymknęła oczy, spuszczając wzrok. Nie chciała, by Severus widział jej łzy. Zła na siebie próbowała się opanować. Zaczęła szybciej oddychać, starając się powstrzymać szloch. Na próżno. Dlaczego była taka słaba?

Severus w milczeniu obserwował, jak Lily z całych sił próbuje powstrzymać płacz. Wyglądała tak bezbronnie. Kobieta zadrżała. Severus, który w dalszym ciągu trzymał jej jeden nadgarstek, czuł jej drżenie. Ścisk w klatce piersiowej się zwiększył. Gdzie zniknęła ta roześmiana, silna dziewczyna, którą pamiętał z Hogwartu?

Mężczyzna westchnął cicho i przyciągnął rudowłosą czarownicę do siebie. Otoczył Lily ramionami, opierając podbródek na jej głowie. Czuł jak na jeden krótki moment zesztywniała, lecz zaraz potem się rozluźniła w jego ramionach, opierając głowę na jego klatce piersiowej i zaciska dłonie na jego szacie, drżąc. Severus w duchu cieszył się, że się nie odsunęła, choć przez chwilę myślał, że to zrobi. Wcześniej dałby wszystko by trzymać ją w ramionach, a teraz to się stało. Nawet jeśli to miał być jeden krótki moment.

Lily poczuła, jak Severus nagle otacza ją ramionami. Zaskoczona tym nagłym gestem zesztywniała, otwierając szeroko oczy. Po kilku sekundach rozluźniła się, odnajdując nieznane wcześniej uczucie bezpieczeństwa, jakie dały delikatne dłonie na jej tali i plecach. Oparła głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w równomierne bicie serca mężczyzny. Zacisnęła dłonie na czarnym materiale jego szaty, zamykając oczy, z których w dalszym ciągu płynęły łzy, których nie była w stanie zatrzymać, mimo starań. Drżała tak w jego ramionach, w końcu przegrywając walkę z samą sobą. Kobieta zaczęła swobodnie wylewać swoje żale we łzach, których wcześniej nie miała okazji z siebie wyrzucić, jednocześnie wsłuchując się w bicie serca byłego, a jedynego przyjaciela.

Następny rozdział: "17. Cisza przed burzą"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro