17. Cisza przed burzą ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily poczuła jak Severus nagle otacza ją ramionami. Zaskoczona tym nagłym gestem zesztywniała, otwierając szeroko oczy. Po kilku sekundach rozluźniła się, odnajdując nieznane wcześniej uczucie bezpieczeństwa, jakie dały delikatne dłonie na jej tali i plecach. Oparła głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w równomierne bicie serca mężczyzny. Zacisnęła dłonie na czarnym materiale jego szaty, zamykając oczy, z których w dalszym ciągu płynęły łzy, których nie była w stanie zatrzymać, mimo starań. Drżała tak w jego ramionach, w końcu przegrywając walkę z samą sobą. Kobieta zaczęła swobodnie wylewać swoje żale we łzach, których wcześniej nie miała okazji z siebie wyrzucić, jednocześnie wsłuchując się w bicie serca byłego, a jedynego przyjaciela.

###

Severus nie wiedział, ile tak stali. Nie liczył czasu. Nie przeszkadzało mu to. Dopóki  trzymał Lily w ramionach, nie liczył się czas. Tylko ta chwila z nią.

Płacz Lily powoli się uspokajał, a drżenie ustępowało, ale Severus jej nie puścił. Nie, dopóki sama tego nie zrobi. Rozkoszował się tą chwilą,  nie wiedząc jak długo jeszcze ona potrwa. Wdychał zapach jej włosów,  jak gdyby był to narkotyk. Bał się wykonać najmniejszy ruch w obawie, że jego cicha ukochana nagle zobaczy w czyich ramionach jest i się odsunie, a ciepłe uczucie w jego klatce piersiowej zniknie. I znów zostanie w klatce zimna i smutku.

Sam.

W końcu płacz Lily osłabł całkowicie, a delikatne dłonie na jego szacie się rozluźniły. Jednak kobieta nie poruszyła się. W dalszym ciągu stała spokojnie, opierając głowę na klatce piersiowej Severusa. Wysłuchała się w równomiernie bicie serca mężczyzny. Ta cicha, miarowa melodia, w jakiś sposób działa kojąco na jej rozchwiane emocje. Lily czuła się spokojniejsza niż przed kilkoma minutami wcześniej. W jaki sposób jeden prosty uścisk zdołał uspokoić huragan szalejący w jej duszy?

Teraz zaczęła się zastanawiać, czym naprawdę jest ich związek. Czy prostą, formalną relacją dwojga kolegów ze szkoły? Czy przerodził się już w starą, dawniej zniszczoną przyjaźń? Lily nie była zdecydowana. Raz czuła się,  jakby rozmawiała ze starym przyjacielem, a innym jakby byli sobie zupełnie obcy. W tej chwili była ze swoim dobrym przyjacielem.

Przyjacielem, który zszedł na błędną drogę, przez złe towarzystwo. Który zranił ją dogłębnie. Ale wrócił do światła. Przypomniała sobie Lily. Szczerze żałował i przepraszał. Wtedy była zaślepiona bólem i nie myślała nawet o przebaczeniu. Ale teraz...

Lily powoli wyszła z uścisku, na co  Severus  niechętnie pozwolił. Kobieta stanęła przed nim na wyciągnięcie ramion. Rudowłosa czarownica szybko przetarła wierzchem dłoni oczy, nie chcąc, by Severus widział jej łzy. Chociaż już i tak było za późno. Lily była zła na siebie, że tak się rozkleiła. Na Merlina, nie jest już rozemocjonowaną nastolatką na hormonach!

- Jak się czujesz? - zapytał cicho Severus, uważnie ją obserwując. Lily uniosła lekko twarz, ale odmówiła spojrzenia mu w oczy. Nie chciała,  by widział jej zaczerwienione oczy, kontrastujące z bladą skórą. Chociaż zielonooka i tak była pewna, że zauważył. Nie jest szpiegiem za nic.

- Sama nie wiem. - odpowiedziała szczerze, zgodnie z prawdą. Severus zwęził oczy, koncentrując na niej spojrzenie. Jak na osobę będącą przed chwilą na skraju paniki, wyglądała całkiem spokojnie.

Lily niespokojnie wiła się pod jego spojrzeniem. Miała wrażenie, jakby te oczy przeszywały ją na wylot. Widziały każde jej drgnienie i każdą myśl.

Severus oderwał wzrok, widząc jej dyskomfort. Zamiast tego spojrzał na szafę.

- Dopilnuję,  by skrzaty sprawdziły dom. - powiedział Severus neutralnie, patrząc na mebel. Lily spojrzała zarumieniona w stronę szafy. Czuła się głupio za swoją przesadzoną reakcję. Ale w tamtej chwili nie mogła nic na to poradzić.

- Nie przejmuj się tym. - powiedział Severus, jakby czytając jej myśli. Lily spojrzała na podłogę.

- Zachowałam się jak pierwszoroczny Puchon. Jestem słaba. - mruknęła cicho czarownica, lecz czarodziej doskonale ją słyszał.

- Nie jesteś słaba. - zaprzeczył Severus. - Ostatnio przeżyłaś kilka wstrząsów. Radzisz sobie z nimi i chociaż koszmary w istocie nie pomagają, dajesz sobie radę.

- Wiesz? - zapytała głucho Lily. Wiedziała, że wcześniej czy późnej Severus się domyśli. Nie sądziła, że tak szybko. Mężczyzna uśmiechnął się krótko.

- Nie byłbym dobrym szpiegiem, gdybym nie zwracał uwagi na szczegóły. - Uśmiech został zastąpiony przez poważny wyraz. - Wiesz, że nie dasz sobie z tym rady sama? - Lily westchnęła. Doskonale o tym wiedziała. Ale kto miał jej pomóc?

- Wiem. - odparła cicho. - Ale nie chcę obarczać innych moimi problemami.

- Poleganie na kimś nie jest "obarczaniem kogoś problemami". Trzeba znaleźć kogoś, kto będzie słuchać i jest gotów pomóc.

- Kto byłby chętny słuchać o miesięcznym małżeństwie, zniszczonym w jedną noc? Chyba nie ty. - Severus Snape rozmawiający o Jamesie Potterze, nie obrażając go w każdym zdaniu. Sam pomysł jest absurdalny.

- Jeżeli to sprawi, że będziesz miej zrzędliwa, to tak. - odpowiedział Severus z nutą żartu w głosie. Lily zmarszczyła brwi w udawanym oburzeniu.

- Nie masz tyle cierpliwości. - kobieta podała argument.

- Jestem w stanie uczyć Gryfonów i Ślizgonów  jednocześnie, a do tego wymagana jest spora doza cierpliwości. - zakpił Mistrz Ciętej Riposty. - Ale proszę, spróbuj mnie. - Mężczyzna przeszedł przez pokój i usiadł w fotelu.

- No dobrze. - Lily dołączyła do niego, siadając naprzeciwko, na łóżku.

- Zaczynając od początku. - Mężczyzna zaczął głębokim głosem, łącząc palce czubkami. - Zakończenie siódmego roku. - Severus nie odważył się zacząć od ich kłótni na piątym roku. To nie jest ten czas. - Kończysz razem z Potterem Hogwart. - wiele kosztowało go, by nie nazwać Pottera jakimś kolorowym epitetem. - Spotykacie się i wszystko jest na dobrej... - Na pewno nie według niego samego. - ...drodze do ślubu. Wszystko jest piękne. Nachodzi ten wielki dzień. Jesteście małżeństwem. Następnie wszystko idzie idealnie. Miesiąc późnej, gdy myślisz, że nic nie może zepsuć twojego szczęścia, dowiadujesz się o zdradzie Pottera. To jeden wstrząs. Gdy sądzisz, że gorzej być nie może, spadasz z deszczu pod rynnę. Potter wyładowywuje na tobie swój gniew, za odkrycie jego sekretu. - Severus użył całej swojej samokontroli, by powstrzymać gniew w głosie. - Uciekasz. Chcesz szukać pomocy u rodziców, ale zdajesz sobie sprawę, że to może im zagrozić. Myślisz o Longbottomach, ale nie chcesz robić im problemu. Decydujesz się szukać jej w ostatnim miejscu, w jakim Potter będzie cię szukał, a jednocześnie ostatnie, do jakiego chcesz iść, czyli do mnie. - Lily wpatrywała się w Severusa zaskoczona. Skąt ten człowiek to wszystko wie? Severus  kontynuował. - Po opowiedzeniu nam wszystkiego, nie wiesz co ze sobą zrobić. Nie możesz wrócić do rodziców to niebezpieczne, do Potter Manor — niemożliwe. Odrzucasz zaproszenie od Molly, nie chcąc się narzucać, mimo że doskonale wiesz, że  Weasley'om  nie przeszkadzałoby to, bo preferują zasadę "im więcej, tym lepiej". Planujesz szukać schronienia w Hogwarcie. Nagle Lupin wpada na niespodziewany pomysł, zamieszkania u mnie. Nie podoba ci się ta idea. Szukasz argumentów dyskredytujących ten pomysł, które zawodzą. Wszyscy są"za", więc nie masz wyboru. Pierwsze dni w Prince  Manor nie należą do najlepszych i to nie tylko moja wina. - Lily miała dość przyzwoitości, by się zaczerwienić. Rzeczywiście nie tylko  Severus był winny. Choć fakt, że przyznał, iż jest współwinny,  był zaskakujący. Lily dodała sobie w myślach spotkanie z Elieen  Snape, o którym Severus nie wie. - Ale saga trwa. Na scenie pojawia się Lucjusz i szokująca prawda o lojalności części Śmierciożerców. Kolejny fundament twojego życia zostaje zachwiany. Ale to nie koniec atrakcji. Dziś, myszkując po dworze spotykasz bogina. Okazuje się, że twoimi największymi lękami jest myśl, że Potter cię odnajdzie i nigdy nie zostawi w spokoju. A drugi to zaniżona samoocena przez twoje pochodzenie. Uważasz, że będąc mugolaczką jesteś gorsza. - zakończył Severus, opierając ręce na podłokietnikach fotela.

- Wcale tak nie uważam! - oburzyła się Lily. Młoda kobieta założyła ręce na piersi w geście oburzenia. Mimo to na jej twarzy widniał lekki szok, skąt Severus to wszystko wiedział.

- Możesz się do tego nie przyznawać przed samą sobą, ale to tkwi głęboko w twojej podświadomości. - oświadczył Severus, unosząc jednocześnie dłoń, widząc,  jak Lily nabiera powietrza. - I pozwól, że wyprowadzę cię z błędu. - Severus spojrzał Lily w oczy. - Nie jesteś gorsza. Powiedziałbym, że jesteś od nich lepsza. - Lily zatopiła w nim zaciekawione spojrzenie.

- Dlaczego tak uważasz? - zapytał ciekawa odpowiedzi. Severus nagle poczuł się niewygodnie. Dla niego była idealna. Jak ma jej wyjaśnić, co miał na myśli, nie wyjawiając przy tym swoich uczuć?

- Posiadasz wiele... talentów. Jest wiele dziedzin, w których jesteś lepsza od niektórych czystokrwistych czarodziejów. - odpowiedział powoli Severus, uważnie dobierając słowa. Lily zauważyła jego niewygodę i ostrożność w tej materii, ale nie skomentowała tego. Jednak ciekawa była, dlaczego tak się zachowywał, jakby ten temat był dla niego niezręczny. Lily chciała umieć w tej chwili czytać w myślach.

- Na przykład? - Severus mentalnie klepnął się w czoło, jednocześnie recytując  "Severusie  Snape jesteś idiotą". Ciekawość Lily go zabije.

- Jesteś świetna w zaklęciach. O wiele lepsza niż na przykład Rebastan. - podał pierwszy  przykład, jaki mu przyszedł do głowy. I miał nadzieję, że nie zapytała o więcej.

- Nie można być mistrzem we wszystkim. Lestrange jest lepszy w czymś innym. - Nadzieja matką głupich.

- Może zły przykład. - mruknął Severus, myśląc na czymś innym. - Czysta krew nie zawsze idzie w parze z intelektem. Jesteś inteligentniejsza od Pettegriew. - Lily prychnęła, zła na samo wspomnienie byłego Huncwota.

- Był na tyle inteligentny, by ukryć Mroczny Znak przed pozostałymi Huncwotami przez rok.

- Ale nie na tyle, by zdać egzaminy bez pomocy przyjaciół.

- Rzeczywiście. - przyznała Lily. - Ale... - przerwała, gdy z salonu dobiegł szum kominka. Severus wstał z fotela i wyszedł z pokoju, a za nim Lily. Oboje zeszli do salonu, gdzie czekał Remus Lupin. Severus po raz pierwszy w życiu miał ochotę podziękować wilkołakowi. Wyczucie czasu ma idealne. Uratował Severusa od tej niewygodnej rozmowy. Przynajmniej tymczasowo. Mężczyzna wiedział, że wcześniej czy późnej Lily do tego wróci.

- Witaj, Lily! - odezwał się Remus, śmiejąc się, gdy Lily prawie go przewróciła. - Severusie. - wilkołak skinął głową do drugiego czarodzieja, gdy już wypłątał się z lwich łap Lily Evans.

- Lupin. - Severus odpowiedział skinieniem głowy.

- Fajnie, że przyszedłeś Remusie. - powiedziała Lily, uśmiechając się. Zapomniała już, że przed chwilą była w łzach. Ale jej oczy jeszcze nie. Remus zmrużył oczy.

- Co ci się stało? - zapytał, wskazując na jej twarz. Lily natychmiast odwróciła wzrok, zaciekle się rumieniąc. Podejrzliwie spojrzał na drugiego mężczyznę. Severus przewrócił oczami. Dlaczego zawsze podejrzewają jego? To robi się przewidywalne. I nudne. Mistrz Eliksirów minął oboje w drodze do kominka.

- Idę do Hogwartu. A ty Lupin, zajmij nią wystarczająco, by nie szwendała się po domu w poszukiwaniu bogina. - rzucił przez ramię i zniknął w płomieniach. Lily, o ile to było możliwe, zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Mogła się spodziewać, że Severus jej to kiedyś wypomni. Nie wiedziała tylko, że tak szybko.

- Może usiądziesz? - zapytała Lily, idąc do fotela, po drodze próbując opanować rumieńce.

- O co chodziło z boginem? - zapytał ciekawy wilkołak, gdy już usiedli, z parującą herbatą. Krew znów wpłynęła na jej twarz.

- Chodziłam po dworze i w jednym z pokoi trafiłam na bogina. - odpowiedziała Lily, udając, że nie czuje ciepła na twarzy. Remus uśmiechnął się lekko psotnie.

- Znów miotła? - zapytał rozbawiony wilkołak. Lily obrzuciła go spiczastym spojrzeniem, że odważył się wspomnieć o jej leku wysokości.

- Nie. - mruknęła Lily, odwracając wzrok. Remus milczał. Rudowłosa czarownica westchnęła. - To był James. - mruknęła prawie niesłyszalnie, z uwagą obserwując zafalowania w filiżance. Czuła wstyd, że jest taka słaba. Płakać na ramieniu Severusa to jedno, a powiedzieć Remusowi to drugie. Tego pierwszego zna dłużej i też w jakiś sposób czuła się przy nim swobodniej. I Severus nie jest przyjacielem Jamesa. Jak możesz powiedzieć komuś, że jego przyjaciel jest twoim boginem?

Twarz Remusa spoważniała, jednocześnie wyrażając wyrozumiałość. Po tym co przeszła nie był tym zdziwiony. Do niego samego do tej pory nie docierała ta drastyczna zmiana w zachowaniu przyjaciela.

- Nasze lęki nie są czymś, czego należy się wstydzić. Każdy człowiek na ziemi ma przynajmniej jeden. I każdego jest inny. - rzekł miękko Remus. Lily podniosła wzrok, wzdychając.

- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że czuję się z tym głupio, że zareagowałam tak emocjonalnie. - Remus zachichotał.

- Lily, nikt nie lubi się przyznawać do swoich lęków. Oboje znamy jedną osobę, która prędzej porzuciłaby swoje nazwisko niż przyznała się do swojego lęku. - Lily przewróciła oczami. Ten opis pasował do jednej osoby.

- To jedna z rzeczy, których nie dowiesz się od Severusa Snape'a. Za żadne skarby.

###

Severus lubił pracować w laboratorium. Panowała relaksująca cisza, przerywana tylko odgłosem przygotowania składników i bulgotania eliksiru w kociołku. To był czas, gdy mógł wykorzystać w sposób abstrakcyjny swój talent. Mógł eksperymentować ze składnikami, ulepszyć działanie niektórych Eliksirów.

Jedna z rzecz, która może drastycznie skrócić życie człowieka, jest przeszkadzanie Mistrzowi Eliksirów w jego laboratorium.  Personel  Hogwartu doskonale o tym wie.

Severus uniósł głowę znad korzenia imbiru,  słysząc pukanie. Piorunując wzrokiem drzwi i mamrocząc pod nosem kolorową łacinę, poszedł zobaczyć śmiałka, który odważył się zakłócić jego pracę. Są w kadrze pedagogicznej osoby, którym nie strach słynny gniew Naczelnego Postrachu Hogwardzkich  Korytarzy. Severus pomyślał, że to musi być Gryfon. Mógł się założyć o swój barek Ognistej i Szkockiej, że to Albus albo Minerwa. McGonagall bardziej prawdopodobna.  Albus wszedłby, nie kłopocząc się z pukaniem.

Mistrz Eliksirów otworzył drzwi. Po drugiej stronie, tak jak się spodziewał, zobaczył surową opiekunkę Gryffindoru.

- Dzień dobry, Severusie. - przywitała się nauczycielka transmutacji. - Mogę wejść? -Severus nie marnował tlenu na odpowiedź, bo koci Animag już przeciskał się obok niego do środka. Severus odsunął się i zamknął drzwi za koleżanką.

- Co cię do mnie sprowadza, Minerwo? Chyba nie tęsknota za moją osobą? - zapytał sarkastycznie młodszy profesor.

- Twoja nieobecność nie trwała wystarczająco długo, by za tobą za tęsknić, Severusie. - odpowiedziała Minerwa, zawijając wąskie wargi w uśmiech. Na początku sarkazm  Severusa ją irytował, ale jak już się  przyzwyczaiła, zaczął ją bawić. Minerwa nie przyznałaby tego na głos, ale lubiła przekomarzać się z młodszym czarodziejem.

- Daj mi chwilę. - Minerwa usiadł na wyczarowanym przez siebie fotelu i w milczeniu obserwowała,  jak Mistrz Eliksirów kończy eliksir. Siedem minut późnej  Severus wygasił płomień pod kociołkiem i nalewał eliksir do fiolek. Severus obszedł stół i oparł się o blat.

- Musi być to coś ważnego lub ciekawego, skoro pofatygowałaś się do lochów.

- Nie mogę po prostu odwiedzić kolegi po fachu? - zapytała niewinnie lwica Gryffinordu.  Severus od razu rozpoznał żartobliwy ton.

- Jesteś kiepskim kłamcą, Minerwo. - oświadczył Mistrz Eliksirów bezceremonialnie. - Co to jest?

- Szukałam cię wcześniej, ale nie mogłam znaleźć. Od kilku dni trudno cię spotkać. - McGonagall zarzuciła przynętę.  Severus  prawie się uśmiechnął. Gdy Gryfon próbuje być Ślizgonem...

- Chyba nie myślisz, że każdą wolną chwilę spędzam w Hogwarcie?

- Oczywiście, że nie. - zgodziła się zastępca dyrektora. - Ale teraz nawet Ministra łatwiej jest złapać niż ciebie. - tu Minerwa miała rację. Sprytna wiedźma.

- Postanowiłem spędzić trochę czasu poza Hogwartem, w moim domu. - odparł gładko Ex Śmierciożerca. - Albus nie mówił ci? - udał zdziwienie. McGonagall pokręciła głową.

- Nie wspomniał.

- Ale nie przyszłaś tylko po to, by poznać moje wakacyjne plany. - to nie było pytanie. Minerwa westchnęła.

- Martwię się o Lily. - wypaliła nagle.  Severus uniósł pytająco brwi. Wiedział, że zaczyna podejrzewać jego udział w sprawie. Przelotnie zastanawiał się, ile osób w końcu się połapie, że ma coś z tym wspólnego. Jeżeli  Longbottomowie i McGonagall już na to wpadli to ile czasu zajmie to innym?  Severus  pomyślał, że zaczyna wychodzić z wprawy.

- Jak połowa Zakonu. - stwierdził, wzruszając ramionami. McGonagall zlustrowała go bardzo uważnym spojrzeniem.

- Wiesz. - oświadczyła nagle. Severus uniósł brew.

- Co?

- Co się stało z Lily.

- Skąt ten wniosek? - Severus wiedział, że dłuższe trzymanie wiedzy o zniknięciu Lily nie ma sensu, ale postanowił się jeszcze podroczyć z koleżanką.

- Cały czas gdzieś tajemniczo znikasz. I nie jest to Spinner's End. - dodała, widząc, że chce coś powiedzieć. Severus zamknął usta z cichym kliknięciem. A więc Minerwa zrobiła swoje własne śledztwo. Zawsze lubił patrzeć, jak Szkocka Lwica męczy się rozwiązywaniem jakieś zagadki, lecz tym razem nie podobało mu się, że to on był celem inwigilacji.

- Widocznie przychodzisz, gdy akurat mnie nie ma. - Prawdopodobieństwo tego zdarzenia było tak pewne, jak Czarny Pan rozdający cukierki. Sam pomysł jest absurdalny.

- Nie graj ze mną, Severusie. - ostrzegła McGonagall,  używając surowego tonu, którym nie raz rozdawała szlabany. Severus przez moment poczuł się jak uczeń. - Wiem, że masz coś wspólnego ze zniknięciem Lily. Nie chcesz, nie mów mi. Ale i tak się dowiem. Jeśli twoja nienawiść do Jamesa była powodem jej zniknięcia...

- Nie mów tego, co myślę, że powiesz. - przerwał gwałtownie Snape, a jego głos w jednej chwili zamienił się w lód. - Jak śmiesz twierdzić, że używam Lily, by zemścić się na Potterze? Uważasz mnie za takiego tchórza, chowającego się za damską sukienką?! - zapytał ostro Snape, przechodząc defensywy. Jak McGonagall śmiała to sugerować! Minerwa uniosła uspokajająco dłoń.

- Wcale tak nie powiedziałam.

- Ale zasugerowałaś. - warknął mężczyzna, piorunując wzrokiem starszą czarownicę.

- Powiesz mi, o co chodzi? - zapytała łagodnie Minerwa, wstając. Severus przymknął oczy. - Porozmawiaj z Lily i daj mi znać. - Mężczyzna nagle otworzył oczy zaskoczony. Minerwa  uniosła kąciki ust i położyła dłoń na jego ramieniu. - Wiem, że wiesz,  gdzie ona jest. Nie znam okoliczności jej ucieczki, ale wiem, że gdziekolwiek teraz jest, jest bezpieczna z tobą jako strażnikiem jej lokalizacji. - Nauczycielka transmutacji zabrała rękę z jego ramienia. - Dobranoc, Severusie. - i wyszła, pozostawiając zaskoczonego Mistrza Eliksirów.

###

Lily wyszła lekkim krokiem z salonu Prince  Manor. Przed chwilą pożegnała Remusa, który niestety nie mógł zostać dłużej, gdyż miał się spotkać z Syriuszem. Lily znów została sama w dworze. Severus jeszcze nie wrócił i nie spodziewała się go zobaczyć przed kolacją. Jeśli w ogóle się pojawi, bo zawsze może nocować w swojej kwaterze w Hogwarcie.

Tymczasem Lily postanowiła odwiedzić panią Snape. Chciała porozmawiać ze starszą kobietą, uwięzioną w prostokątnej ramie swojego portretu. Na pewno była ciekawa, co nowego w czarodziejskim świecie. Nie miała dostępu do informacji przynajmniej od kilku lat. Lily nie potrafiła sobie wyobrazić,  jak można być uwięzionym w jednym pokoju przez tak długi czas, nie mogąc z nikim porozmawiać, tylko gapić się w cztery ściany. Wolałaby już chyba towarzystwo Tuney. Większość czasu spędziłby na kłótniach, ale przynajmniej coś by się działo.

Lily otworzyła drzwi na poddaszu i weszła do znajomego pokoju. Elieen Snape siedziała w swojej ramię, patrząc pustym wzrokiem w przestrzeń. Lecz, gdy zobaczyła młodszą kobietę, jej oczy ożyły, a twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.

- Witaj, Lily. Ciekawiło mnie, kiedy przyjdziesz.

- Dzień dobry pani. Jestem sama, więc postanowiłam panią odwiedzić. - rozmowa z portretem jest lepsza niż z nikim, prawda?

- Severusa nie ma? - Lily usiadła, kręcąc głową.

- Poszedł do Hogwartu. Chyba coś związanego z przyszłym semestrem. Prawdopodobnie wróci wieczorem albo jutro rano. - Elieen  uśmiechnęła się z dumą.

- Nigdy nie sądziłam, że mój syn zostanie nauczycielem, nie mówiąc już o Hogwarcie. - Lily uniosła kąciki ust.

- Severus miał zadatki na nauczyciela.  Pamiętam, jak pomagał mi w eliksirach. -odparła Lily,  zatapiając się we wspomnieniach.

- O tak. Talent do mikstur. W naszej rodzinie było wielu wybitnych warzyciel, ale tylko kilku zdecydowało się na posadę profesora. Inni woleli uczyć prywatnie, ze względu na większe zyski. Jakim nauczycielem jest Severus? - tego Lily nie mogła dokładnie powiedzieć, bo nie miała okazji być na jego lekcji.

- Jest dobrym, ale bardzo surowym nauczycielem i ma wysokie standardy. Co prawda uczniowie narzekają na jego metody nauczania, jednak starsi studenci doceniają jego niepobłażliwość. - Lily powiedziała opinię wiele razy słyszaną od innych, nie tylko członków Zakonu.

- Skoro tak twierdzą sami studenci musi być naprawdę doby w tym, co robi.

- No tak. Inaczej...

- Nie przeszkadzam? - Lily podskoczyła na dźwięk trzeciego głosu. Obie kobiety spojrzały w stronę wejścia. W drzwiach stał rozgniewany Severus Snape.

Następny rozdział: "18. Jak Trójkąt Bermudzki i głębiny oceaniczne"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro