20. Przebaczenie ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

James z furią rzucił teczkę z dokumentami na stół. Pergaminy rozsypały się na biurku, uzupełniając kompletny nieład, jaki już panował na nim.

Nie długo minęło prawie miesiąc odkąd Lily tajemniczo zniknęła i nie pozostał po niej ślad. Śledztwo w tej sprawie nie wykazało nic, co naprowadziłoby go na jakąś poszlakę, cokolwiek. To wygląda jakby w chwili aportacji sprzed Potter Manor rozpłynęła się w powietrzu.

Oczywiście Dumbledore wiedział, gdzie jest jego żona, ale nie było szans wyciągnąć tej informacji z nieoficjalnego Lidera Światła. Dyrektor dał to jasno do zrozumienia, podczas ostatniej rozmowy.

James zastanawiał się nawet na oficjalnym oskarżeniem dyrektora o porwanie bądź bezprawne pozbawienie wolności, ale doszedł do wniosku, że nic z tego. W Ministerstwie by go wyśmiali. No, bo jak Naczelny Mag Wizegamotu miałby zrobić taką rzecz? Ważniejsze pytanie: Po co? To bez sensu.

Większość Zakonu uważała, że to sprawka Śmierciożerców, ale Snape twierdził, że nie mają z tym nic wspólnego. No właśnie, Snape.
James był pewien, że ta gnida Smarkerus maczał w tym palce. Na pewno w akcie zemsty na nim za te wszystkie lata w Hogwarcie, porwał Lily i więzi ją w jakimś zimnym lochu. Obślizgły drań! James był pewien, że Snape miał coś z tym wspólnego. Zdecydowanie!

Ale z niego też nic nie ma szans wyciągnąć. Snape jest mistrzem oszustwa. Nie ma szans, by cokolwiek zdradził na ten temat, zakładając, że coś wie. Poza tym, dlaczego miałby współpracować? Snape prędzej porzuciłby
swoje nazwisko i dobrowolnie udał się do Azkabanu niż pomógłby Jamesowi w jakiejkolwiek sprawie.

Potter zabębnił palcami w blat jesionowego biurka. Jednak Snape to jak na razie jego jedyny trop.

James westchnął głęboko. Na następnym spotkaniu Zakonu spróbuje jakoś podpytać Smarkerusa z nadzieją, że jeśli coś wie, pośliźnie się zdradzając informacje. Chociaż to mało prawdopodobne. Ale warto spróbować, prawda?

A jak już znajdzie Lily to nie wypuści jej z rąk. Będzie żałowała, że uciekła. Do tego stopnia, że następnym razem nie odważy się nawet pomyśleć o ucieczce. Inni będą widzieć Lily tam, gdzie jej miejsce, u jego boku, jako jego wierną żoną. Tymczasem on i Felicity będą dalej ciągnąć ich płomienny romans. A Lily niech wie, kim jest. Tylko zwykłą szlamą.

###

Lily znów siedziała zwinięta w fotelu przy łóżku Severusa z książką na kolanach. Lucjusz nie długo późnej wrócił do Malfoy Manor, uprzedzając uprzejmie, że Narcyza bardzo chciała ją zobaczyć, więc Lily powinna się spodziewać wizyty pani Malfoy w najbliższym czasie. Rudowłosa czarownica nie wiedziała, czy się ma cieszyć, czy nie. Z jednej strony obawiała się wizyty jednej z kuzynek Syriusza, ale z drugiej strony cieszyła się, że to Narcyza. Mogła to być Bellatriks. Z ich dwóch Lily bardziej obawiała się starszej siostry Black. Cóż, miała ku temu podstawy.

Po odejściu Lucjusza, Lily jeszcze zerknęła na śpiącego Severusa, zanim poszła zjeść i doprowadzić się do ładu. Dziś zajęło jej to zadziwiająco mało czasu.

Teraz, późnym popołudniem siedziała przy jego łóżku z książką na kolanach, której w ogóle nie czytała. Tylko patrzyła na litery, a jaj wzrok co jakiś czas uciekał na śpiącą sylwetkę czarnowłosego mężczyzny. Za każdym razem, gdy łapała się na tym, szybko odwracała spojrzenie. Dlaczego z nim siedzi? Przecież jego stan już się ustabilizował, a on sam był pogrążony w leczniczym śnie. Lily tłumaczyła sobie, że to dlatego by nie był sam. Czy tylko?

Lily potrząsnęła głową, wracając znów do książki.

Jeżeli jest ktokolwiek, kto może mu pomóc, to tylko ty.

Słowa Lucjusza Malfoy'a zadźwięczały jej w głowie. Lily nadal nie rozumiała, dlaczego arystokrata jest tego taki pewien. To jak by wiedział o czymś, czego ona nie wie. Jednak kobieta nie miała pojęcia, co to może być. Nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.

Ta wina zjada go od środka i on sobie nie potrafi tego wybaczyć. Do tej pory.

Lily westchnęła smutno, opierając głowę na ręce. Kilka zbłąkanych pasm, wyciągniętych z kasztanowo rudego warkocza zwisało po obu stronach jej twarzy. Przygryzła wargę. Wiedziała, że żałował. Widziała to w jego oczach, gdy wspomniała o tym podczas ich ostatniej kłótni. Rudowłosa kobieta doszła do wniosku, że nie czuła już do niego o to żalu. Chociaż ból na samo wspomnienie gdzieś tam pozostał.

Trzyma wszystko w sobie, chcąc być silnym i nie okazywać słabości, ale to niszczy go od środka.

Z tym Lily się zgadzała. Severus nigdy nie lubił prosić o pomoc. Sądził, że w jakiś sposób to jest słabość. Szczególnie gdy chodziło o coś takiego, jak przyznanie się do błędu. Cały on. Ale Lucjusz miał rację. Ta wina zabija go od środka. Z dobrych ludzi robi zimne sobowtóry ich samych.

Nie mówię, że to twoja wina Lily, ale proszę byś choć spróbowała mu pomóc, bo ja nie jestem w stanie. A nie mogę dłużej patrzeć, jak zmienia się w pustą i zimną skorupę jego dawnej osobowości.

Czy jest w stanie to zrobić? Czy jest w stanie pomoc komuś, kto nie chce pomocy? Severus był człowiekiem upartym, więc ciężko było go do czegoś przekonać. Ale było to możliwe.

Lily przymknęła no moment oczy, by po kilku sekundach je otworzyć. Podjęła decyzję. Spróbuje. Spróbuje znów odzyskać przyjaciela.

Uwagę Lily przykuł jęk dochodzący z łóżka, gdy Severus próbował się poruszyć. Kobieta natychmiast odłożyła książkę i podeszła do łóżka przyjaciela, przysiadając na kraju. Mężczyzna z trudem otworzył powieki, by zaraz je zamknąć, kiedy oślepiła go nagła jasność panująca w pokoju. Chociaż jego sypialnia nie była tak bardzo oświetlona. Jednak pierwsze otwarcie oczu po takim, dość długim czasie jest jak spojrzenie wprost na słońce. Bolesne.

Druga próba się powiodła i Severus rozejrzał się po pokoju. Pierwsze co mu się rzuciło w oczy na pierwszy plan to lekko zamazana,
Lily, siedząca na krawędzi jego łóżka. Kobieta przyglądała się mu z widoczną troską na twarzy.

- Lily...? - cichy szept. To tyle ile udało mu wydusić z dość długo nieużywanego gardła.

- Jak się czujesz, Severusie? - zapytała cicho Lily z radością, zmieszaną z troską. Kobieta cieszyła się, że Severus wreszcie się obudził. Jednak nadal martwiła się o jego stan. Gdy uważniej się przyjrzała białym bandażom na jego torsie, mogła dostrzec delikatne czerwonawe przebarwienia, w miejscach dwóch ukośnych cięć. Będzie musiała je zmienić na nowe. Zastanawiała się, czy nie lepiej było zrobić to, gdy jeszcze spał, ale, tak czy owak, było już za późno.

Severus nie odpowiedział od razu. Jak się czuł? Szczerze mówiąc, fatalnie. Z każdego zakamarka jego ciała dobiegał ból, domagając się swojej uwagi. Szczególnie na piersi, gdzie Czarny Pan poczęstował go jego własnym zaklęciem, Sectumsemprą, i gdzie późnej Yaxley dołożył Culera. Drgawki pocruciatusowe nadal się utrzymały, trwając zdecydowanie dłużej, niż powinny, co zapewne było wynikiem zmieszania kilkunastu innych ciemnych zaklęć.

- A jak wyglądam? - zapytał starając się zachować ironię tam, gdzie jej miejsce, wcześniej oczyszczając gardło, by nie brzmieć tak żałośnie. Severus nienawidził braku swojego naturalnego tembru głosu.

Lily uśmiechnęła się lekko, słysząc delikatną nutę ironii. Powraca stary Severus Snape. Pomimo stanu zdrowia, mniej niż dobrego, nie zapomina o sarkazmie.

- Lepiej niż ostatniej nocy. - odpowiedziała delikatnie. Severus zmarszczył brwi, patrząc w sufit. Co Lily ma na myśli...? Nagle uderzyły go wspomnienia z poprzedniej nocy, jak grom z jasnego nieba. Od ich kłótni, przez spotkanie z Czarnym Panem, po jego niemalże dosłowny upadek, gdyby nie Lily. Ostatnie, co zapamiętał to ból i drobne, delikatne dłonie pomagające mu usiąść na łóżku, zanim zapadła ciemność. Więc jego kłamliwe zapewnienie "Nic mi nie jest", można uznać za nic nie warte, bo jego ciało postanowiło zrobić coś zupełnie przeciwnego. Świetnie!

Lily obserwowała, jak mieszane emocje biegną przez jego oczy. Severus pobladł. Musiał sobie przypomnieć zdarzenia ze wczoraj. Kobieta już przewidywała, co zrobi dalej. Za chwilę pewnie powie coś głupiego, żeby zostawiła go w spokoju.

Nagle, Lily nawet nie wiedziała kiedy, Severus spróbował podnieść się na łokciach. Jego ciało zalała fala bólu w proteście. Cichy jęk mimowolnie uciekł z jego ust.

- Nie ruszaj się. - powiedziała stanowczo kobieta. Lily położyła dłonie na jego ramionach, powstrzymując upartego czarodzieja od dalszego ranienia siebie. Severus niechętnie usłuchał. Ból, jaki go przeszył na moment, pozbawił go tlenu.

Lily zmarszczyła krytycznie brwi na widok mocniejszych plam karmazynu na białym materiale. Machnięciem różdżki napełniła miskę na stoliku ciepłą wodą. Bandaże już leżały obok.

- Trzeba zmienić ci bandaże... - oświadczyła Lily, doskonale wiedząc, że jemu się to nie spodoba. - Musisz powoli spróbować usiąść. - I miała racje.

- Sam mogę to zrobić. - warknął Severus, próbując usiąść, lecz tym razem mniej gwałtownie. Lily wstała i pomogła mu usiąść ignorując spiczaste spojrzenie, jakie jej rzucił, jednak nie robiąc nic, by odtrącić jej pomoc.

- Wiedziałam, że tak powiesz. - odparła rozbawiona kobieta jego dziecinną odzywką. Alice miała rację, że z facetami jest czasem gorzej niż z dziećmi. - Jednak w tej chwili nie jesteś w stanie utrzymać różdżki, nie mówiąc już o zmianie bandaży. Poza tym to ja jestem tu uzdrowicielką, Mistrzu Eliksirów. - Lily nic nie mogła poradzić na rozbawienie, spowodowane jego zachowaniem.

- Jestem w stanie to zrobić. - sprzeciwił się mężczyzna, uspakajając oddech. Lily spojrzała mu prosto w twarz, udając rozrachunek "za" i "przeciw".

- Nie sądzę. - stwierdziła, uśmiechając się lekko. Severus westchnął, opierając się o poduszki, które Lily poprawiła tak, by mógł siedzieć nie nadwyrężając się bardziej. Nie miał siły się z nią kłócić.

Lily wygięła lekko tryumfalnie wargi, wiedząc, że wygrała. Kobieta spróbowała ściągnąć koszulę i napotkała kolejny protest.

- Co ty robisz? - zapytaj Severus, marszcząc dziwnie brwi. Lily zatrzymała się w pół ruchu.

- Jak mogę ściągnąć bandaże, nie ściągając koszuli? - zapytała retorycznie Lily, używając tonu stosownego dla pięciolatka.

- Jestem pewien, że możesz się postarać. - oświadczył czarodziej. Lily zastanowiła się chwilę nad jego oporem, zanim powód sam wpadł jej do głowy. Blizny. Severus nie chciał, by je widziała. Najprawdopodobniej miał świadomość, że Lily o nich wie. Jednak i tak nie chciał, by jej widziała. Nie chcąc go denerwować, czarownica postanowiła podejść do jego oporu od zabawniejszej strony.

- Chyba nie powiesz mi, że się wstydzisz, Severusie? - zapytała rozbawiona, uśmiechając się łobuzersko. Severus odpowiedział równie złośliwym uśmiechem.

- Wiesz, mężczyzna z reguły najpierw żeni się z kobietą, zanim pozwoli się jej rozebrać. - rzucił czarodziej złośliwie. Lily czuła jak jej twarz zaczerwieniła się na jego aluzję. Ze wszystkich możliwych tekstów, jakie mógł rzucić, nie spodziewała się tego. Kobieta pokręciła głową z politowaniem.

- Jesteś nie poprawny, Sev. - odparła Lily. Severus poczuł rozchodzące się ciepło w klatce piersiowej, gdy usłyszał swoje dawne zdrobnienie, którego używała tylko ona. - I przypomnę ci, że widziałam cię już bez koszuli, gdy wpadłeś na genialny pomysł pływania w jeziorze. - Severus przewrócił oczami.

- To było na czwartym roku, Lily.

- Tak. - kobieta potwierdziła. - Ale nie sądzę, że od tego czasu dużo się zmieniłeś. - Severus otworzył usta, gdy nagle owiało go chłodne powietrze i koszula zniknęła. Severus rzucił Lily spiczaste spojrzenie. Drugie machnięcie i bandaże także zniknęły, odsłaniając dwa ukośne cięcia. Pozostałe, które wczoraj były zaczerwienione, już zniknęły. Severus spojrzał na dwie głębsze rany od Sectumsempry.

- Szyłaś je? - zapytał cicho, dostrzegając białe końcówki nici. Lily spojrzała na jego tors, gdzie ciągły się dwie długie czerwone linie, z których powoli zaczynała sączyć się krew.

- Żadne znane mi zaklęcie zasklepiające nie działało. - odpowiedziała równie cicho.

- Jest jedno, które działa na ten specyficzny czar. Vulnera Sanentur. - Lily zmarszczyła brwi.

- Nie znam takiego. - Severus gorzko się uśmiechnął.

- Bo to ja je wymyśliłem. - Lily spojrzała na Czarodzieja, którego głowa była lekko opuszcza. Ten człowiek był utalentowany, ale pozwolił, by ktoś dyktował mu jak ma tych talentów używać. Lily zabrała różdżkę ze stolika.

- Jak je rzucić? - Severus uniósł trochę twarz.

- Powoli prowadzisz różdżkę nad raną i melodyjnym tonem wymawiasz zaklęcie. - Lily, zaklęciem usunęła nici i zrobiła dokładnie tak, jak powiedział. Uważnie, nie tracąc koncentracji, obserwowała, jak obie rany się zabliźniają, pozostawiając po sobie tylko dwie czerwone linie. Lily na moment zawiesiła wzrok na bliznach, ale szybko go zabrała. Nie na tyle szybko, by Severus nie zauważył. Czarodziej ubrał się, zapinając koszulę, tym samym ukrywając białe blizny na bladej skórze. Lily zabrała eliksiry ze stolika. Mistrz Eliksirów dokładnie wiedząc, który jest, na co wypił wszystkie bez grymaszenia. Severus odetchnął, gdy mikstury zabrały ze sobą ból.

Mispi pojawiała się z kolacją. Oboje czarowników zjadła w milczeniu, każde zatopione w swoich myślach. Napięta atmosfera znowu powróciła. Gdy skończyli, skrzat zabrał naczynia, znów pozostawiając parę samą. Lily całą kolację wewnętrznie zbierała odwagę na rozmowę, która miała zamiar przeprowadzić. Wiedziała, że powinna pozwolić Severusowi odpocząć, ale chciała to załatwić jeszcze dziś.

- Malf... Lucjusz był rano. - skoro działają po tej samej stronie, Lily postanowiła zacząć zwracać się do niego po imieniu. Nie to, że nagle zaczęła mu ufać. Dalej była ostrożna.

Severus rzucił na nią krótko okiem. Ciekawe co takiego powiedział jej Lucjusz.

- I co mówił? - zapytał neutralnie, uważnie patrząc na Lily. Ewidentnie chciała coś powiedzieć, tylko widocznie nie wiedziała jak się za to zabrać.

- Podał mi powód twojego stanu. - odparła cicho. Widziała jak Severus spina się, na te słowa. Nie chciał na ten temat rozmawiać, ale nic nie powiedział, więc Lily kontynuowała. - Powiedział, że V... Sam-wiesz-kto ukarał cię za zniszczenie eliksiru. - powiedziała powoli. Severus nadal milczał, nie chcąc potwierdzić tej informacji. Lily westchnęła. - I chciałam cię przeprosić, bo zniszczyłeś go przeze mnie. - Teraz Severus spojrzał wprost na nią, zaskoczony. Czy naprawdę winiła siebie za jego karę?

- Nie masz za co. - odparł cicho, ale zdecydowanie.

- Nie, Severusie. Nie posłuchałam cię, wchodząc do tego pokoju, chociaż wyraźnie powiedziałeś, bym tego nie robiła i miałeś prawo być wściekły. A gdybym tego nie zrobiła, w nerwach nie zniszczyłbyś eliksiru i nie byłbyś w takim stanie. - przerwała mu Lily, przedstawiając dowód swojej winy. Severus pokręcił głową. Nie chciał, by czuła się winna. Chociaż faktycznie przez nią był zdenerwowany, ale był także Mistrzem Eliksirów. A ktoś z taką rangą powinien być w stanie, pomimo stresu, gniewu czy rozpaczy, uwarzyć nawet najbardziej skomplikowaną miksturę, nie niszcząc jej. Nie chciał, by Lily czuła się winna. Doskonale widział, jak destrukcyjne może być poczucie winy.

- Czy byłaś ze mną w pracowni? Czy ty rozproszyłaś moją uwagę? Czy ty wrzuciłaś kilka kropel za dużo? - zapytał mężczyzna. Lily zmarszczyła brwi lekko zdezorientowana jego pytaniami.

- No nie, ale...

- Byłem sam w laboratorium. Przez moją nieuwagę się rozproszyłem. To ja za bardzo przechyliłem fiolkę. A więc winę za zniszczenie mikstury ponoszę ja sam. - odpowiedział Severus. Lily westchnęła, wiedząc, że w tej kwestii go nie przekona.

- Nadal uważam, że po części to moja wina. To i tak nie zmienia faktu, że podczas naszej kłótni powiedziałam kilka rzeczy, których nie powinnam. - Lily patrzyła gdzieś w punkt na podłodze, bawiąc się jednym ze zwisających skrętów rudych włosów. Severus doskonale wiedział, że oboje w pewnych momentach przesadzili. Ale czasu cofnąć nie mogli.

- Oboje byliśmy zdenerwowani, Lily.

- To nie ma znaczenia! - przerwała mu Lily, gorliwie. - Wiem jaką ważną pracę wykonujesz dla Zakonu. Jak bardzo to niebezpieczne. Nie powinnam mówić, że z radością wracasz do tego potwora! Bo wiem, że to nie prawda. - zawołała Lily, brzmiąc prawie rozpaczliwie. Severus westchnął. Ostatnią rzeczą, jaką chciał to rozchisterowana Lily. I chociaż bolały go jej poprzednie słowa, wiedział, że po części ma rację. Musi wracać do Czarnego Pana i by zachować życie, musi się przed nim płaszczyć, czy mu się to podoba, czy nie. Taką wybrał drogę i teraz ponosił jej konsekwencje.

- Lily! - Severus złapał Lily za jedną rękę, a drugą ułożył pod brodą, tak by mógł spojrzeć jej w oczy. Lily poczuła lekki prąd, jaki przeszedł jej ciało, gdy mężczyzna złapał ją za dłoń. Zatopiła spojrzenie w jego onyksowych oczach. - To nie jest twoja wina, Lily. Dołączając do Czarnego Pana, popełniłem błąd i teraz płacę za to cenę. - powiedział powoli Severus, uprawniając się, że go rozumie. - To ty Lily miałaś rację, gdy ostrzegałaś mnie przed Ślizgonami. A ja cię nie posłuchałem, bo szukałem potęgi. Byłem głupcem. - Severus się za to nienawidził. Miał wszystko. Ale w pogoni za potęgą i mocą zniszczył to, co miał najważniejsze w tamtym czasie. Ich przyjaźń.

- Ale zrozumiałeś swój błąd i wróciłeś do światła, Sev. - odparła delikatnie Lily. Severus puścił jej dłoń i położył obie ręce gładko na kołdrze.

- To i tak nic nie zmienia. Jestem takim samym mordercą co oni. - mruknął gorzko, patrząc na ukryty pod białym materiałem koszuli Mroczny Znak na przedramieniu. Symbol jego zniewolenia i błąd młodości. Kobieta złapała jego wzrok, wiedząc, o czym myśli. Teraz, Lily złapała go za to samo przedramię. Czuła jak sztywnieje pod jej dotykiem, ale nie puściła go.

- Nie, Severusie. Jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się wiele złych rzeczy. Ale w żadnym wypadku nie jesteś jak oni. - Severus milczał, wpatrując się w jej dłoń na jego przedramieniu. Lily poczuła lekkie ciepło na policzkach i puściła go. Severus żałował, że to zrobiła. Przez sam jej dotyk czuł ciepło, którego brakowało mu do tej pory. Mężczyzna uniósł twarz i spojrzał jej prosto w oczy. Lily nie odwróciła wzroku. Pod jego spojrzeniem czuła coś takiego... Nie wiedziała jak to zdefiniować. Coś trzymało jej oczy na jego onyksowych tęczówkach. Jak magnes.

- Jak ty to robisz? - Lily nie rozumiała, o co mu chodzi, ale nie musiała długo czekać na wyjaśnienie. - Widzisz dobro w ludziach, nawet wtedy, gdy oni sami go w sobie nie dostrzegają. - Lily wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. - odpowiedziała kobieta szczerze. - Wychowywałam się w dobrym domu, gdzie rodzice wpajali nam dobroć od małego. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że istnieją na świecie ludzie źli do szpiku kości. Może dlatego szukam w każdym dobra. - wyjaśniła, patrząc w jakiś punkt na ścianie.

- Szkoda, że wszyscy ludzie na świecie nie są tacy jak ty. - mruknął Severus cicho, ale Lily doskonale go słyszała. Po tym oświadczeniu między nimi zapadła cisza. Oboje zatopili się w swoich myślach.

Severus nie mógł wyjść z podziwu nad tym, jaką cudowną osobą jest jego cicha ukochana. Nigdy nie spotkał nikogo takiego jak ona. Lily była piękną, mądrą, dobrą i niezwykle wrażliwą kobietą. Jaki sposobem dostrzegła dobro w nim - człowieku pogrążonym w odcieniach szarości i otchłani bólu i zimna. Czy... Mogła mu wybaczyć? Jeśli był, choć najmniejszy promyk nadziei mógł spróbować. Zrobiłby wszystko, żeby tylko mu wybaczyła. Chociaż uważał, że to tylko beznadziejna wiara w niemożliwe. Nie zasługuje na wybaczenie.

- Przepraszam. - odezwał się cicho, zanim zdążył się powstrzymać. Lily uniosła głowę zaskoczona, by na niego spojrzeć. - Przepraszam za to, co powiedziałem. Wczoraj i... na piątym roku. Ja naprawdę żałowałem tego, co powiedziałem już w chwili, gdy to wyszło z moich ust, ale... Nie mogłem nic zrobić. Gdybym... tylko mógł za wszelką cenę, bym to cofnął. Ale... - mówił totalnie nie składnie jak jakiś obcokrajowiec. Mentalnie klepał się po głowie, co z niego za idiota. Przecież nie zasługuje na wybaczenie... Przecież...

- Wybaczam ci. - przerwała spokojnie Lily, delikatnie uśmiechając się z jego nieudolnych prób przeprosin. Severus zamilkł gwałtownie zastanawiając się, czy dobrze usłyszał.

- Co?! - wyraz zaskoczenia i nie wiary musiał być naprawdę komiczny, bo Lily mimowolnie zachichotała. Kobieta pokręciła głową rozbawiona, próbując się opanować. Kasztanowo rude włosy kołysały się z każdym ruchem. Lily włożyła jedno ze zbłąkanych pasm za ucho i znowu spojrzała na Severusa.

- Wybaczam ci. - powtórzyła czarownica. - Tak naprawdę zrobiłam to już dawno temu, tylko... nie wiedziałam jak ci to powiedzieć. Nie widywaliśmy się często, a jak już tak to zachowywałeś się, jakby nasza dawna przyjaźń nie miała dla ciebie znaczenia. Ja po prostu myślałam, że ci nie zależy, więc zostawiałam sprawy, tak jak są. Ale teraz wiem, że to był błąd. - powiedziała szczerze Lily, cały czas patrząc mu w oczy, by widział jej szczerość. Severus siedział ogłuszony jej prostym wyznaniem. Lily właśnie powiedziała, że mu wybaczyła. Wybaczyła coś, co w jego pojęciu jest niewybaczalne. Ale ona to zrobiła.

- Kazałaś mi trzymać się od ciebie z daleka. Pomyślałem, że skoro nie mogę zrobić nic, żebyś mi wybaczyła, to chociaż spełnię twoje życzenie. - odparł po chwili ciszy, gdy przetwarzał jej słowa. Lily zmarszczyła brwi, czując się trochę zaskoczona.

- Nie sądziłam, że naprawdę posłuchasz. - Severus milczał, mając lekko spuszczony wzrok. Lily pochyliła się trochę do przodu, by spojrzeć mu w oczy. Nie wierzył. Widziała to. Trudno było jej wybaczyć, ale nie sądziła, że trudniej będzie mu uwierzyć.

- Nie dowierzasz. - to było stwierdzenie. Severus uniósł na nią wzrok.

- Ja... - sam nie wiedział co powiedzieć. Jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał, a jednocześnie zranił śmiertelnie, właśnie mu wybaczyła coś, czego ona sam nie był w stanie wybaczyć sobie. Cholerna ironia.

Lily złapała jego dłoń w swoją, ignorując ciepło pojawiające się na policzkach. Severus drgnął, lekko zaskoczony, gdy poczuł jej ciepłą dłoń na swojej. Spojrzał na Lily, która patrzyła mu hardo w oczy, ignorując delikatnie zarumienioną twarz.

- Ja ci wybaczyłam, Severusie. Teraz ty musisz wybaczyć sobie. - powiedziała delikatnie. Severus odwrócił wzrok.

- Nie wiem, czy potrafię. - jego głos był ledwo głośniejszy od szeptu. Lily uśmiechnęła się delikatnie.

- Jesteśmy przyjaciółmi, Sev. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny. Wiem, że możesz to zrobić. - Mężczyzna znowu spojrzał na rudowłosą czarownicę, przed sobą. Jedyną kobietę, którą kiedykolwiek kochał. Jedyną, która widziała w nim więcej niż inni.

Severus pod wpływem impulsu pochylił się do przodu i wciągnął zielonooką kobietę w ramiona. Lily zesztywniała na jeden, krótki moment, zaskoczona jego nagłym gestem, po chwili jednak oddała uścisk, czując powracające, nieznane uczucie. Mimowolnie kilka szczęśliwych łez uciekło spod jej powiek, spływając po policzkach. Była szczęśliwa. Dziura w jej duszy zniknęła, zastąpiona radością. Siedziała tak, w objęciach mężczyzny, który był kiedyś jej przyjacielem, ale go utraciła. Myślała, że bezpowrotnie, ale się myliła. Właśnie teraz to się stało. Odzyskała przyjaciela.

Severus nie mógł być bardziej szczęśliwy. Trzymał swoją ukochaną Lily w ramionach. Krater w jego duszy zniknął. Zastąpiło ciepło rozgrzewające jego ochłodzoną duszę i serce. Meżczyzna czuł płomień nadziei dający mu kolejny powód, by przeżyć tę wojnę. Teraz może być bliżej swojej cichej ukochanej niż jeszcze przed kilkoma dniami. Wybaczenie Lily było najlepszym prezentem od losu, jaki mógł dostać.

Jego miłość do Lily urosła bardziej, o ile było to możliwe. Severus po raz kolejny doszedł do wniosku, że rudowłosa czarownica w jego ramionach jest najbardziej niesamowitą kobietą, jaką kiedykolwiek było dane mu spotkać. To wszystko nasunęło Severusowi jedną myśl.

Kocham cię, Lily.

Zawsze

Następny rozdział: "21. Zebranie Zakonu"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro