21. Zebranie Zakonu ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następne kilka dni minęło zdecydowanie lepiej niż poprzednie. Oboje czarowników spędzało razem czas na rozmowach. Nadrabiali ostatnie, stracone lata. Rozmawiali o chwili obecnej. Wspominali te zabawne i mnie zabawne momenty z ich edukacji w Hogwarcie. Dyskutowali o odkrytych tajnikach magii. Zarówno Lily, jak i Severus ostrożnie omijali tematy, które mogły ich poróżnić. Poznawali się na nowo.

Lily cieszyła się z odratowania ich przyjaźni. Brakowało jej tych rozmów. Severus był człowiekiem, z którym mogła porozmawiać o wszystkim. No dobra. Prawie wszystkim. Z doświadczenia wiedziała, że dyskutowane z nim o Jamesie Potterze to jak bitwa z wiatrakami. Bezsensowne. Tylko się zmęczy i zdenerwuje, a i tak nic nie osiągnie. Przynajmniej tak było z tamtym Severusem.

Ten Severus był inny. Bardziej dojrzały i opanowany. Widziała, że się denerwował na samo wspomnienie imienia jej byłego męża. Zaciskał usta w wąską linię, marszczył brwi, ściskał palce, a oczy błyszczały gniewnie. Ale panował nad sobą. Ostrożnie dobierał słowa, tak by jej nie zirytować, a jednocześnie wyrazić to, co chce powiedzieć. Jeżeli czegoś nie chciała powiedzieć, nie naciskał, co Lily bardzo się podobało. Podobnie jak jego oryginalne, sarkastyczne poczucie humoru. Tęskniła za tym.

Ale widziała także zmiany. Był mniej gburowaty i wybuchowy, niż gdy byli nastolatkami. Bardziej powściągliwy. Panował nad swoim temperamentem. Taktowanie zmieniał temat, gdy sam nie chciał o czymś rozmawiać. I chociaż nadal zachowywał swoją poważną fasadę, przy niej częściej pozwalał sobie na jej opuszczenie. Rzucał nie raz zabawne uwagi, bawiąc Lily swoim pokręconym poczuciem humoru. Wyglądał dostojnie, gdy był poważny, nie raz onieśmielająco, ale wydawał jej się także przystojny, gdy wyginał wargi w, choć najdelikatniejszy uśmiech. Dla Lily, ponieważ nigdy wcześniej nie zwracała na to uwagi, wydawało się nowe.

Powoli zapomniała o cierpieniu z powodu tego, co zrobił jej James. Chociaż ból na to wspomnienie gdzieś tam pozostał. Ale stał się mniej dokuczliwy. Zastępował go pewien rodzaj... Sama nie wiedziała jak to nazwać. Ból stał się stłumiony i jakby niej bolesny. Jej koszmary także zaczęły ustępować, więc coraz częściej przesypiała noc w spokoju.

Severus, któremu również brakowało tych rozmów, był zadowolony, ale postępował bardzo ostrożnie. To była zwykła obawa, że znów zrobi lub powie coś, przez co ich nowa nić przyjaźni zostanie zerwana. Postanowił sobie nawet, że będzie zachowywał się cywilnie, gdy pojawi się temat Pottera lub Blacka, chociaż wewnątrz miał ochotę obu czarodziejów (szczególnie tego pierwszego) przekląć w zapomnienie. I udawało mu się to z powodzeniem. Severus przysiągł sobie, że już jej nie zrani. Nigdy więcej nie chciał stać na końcu jej gniewu. Z doświadczenia wiedział, że ta kobieta doskonale potrafi żywić urazę. Ale gorsze od gniewu Lily były jej łzy. To było coś, czego Severus nie potrafił znieść. Uwielbiał, gdy się śmiała, a jaj piękne, zielone oczy błyszczały w ten sam sposób. Nienawidził, gdy te same oczy były wypełnione smutkiem i łzami.

Tak właśnie minęły kolejne trzy tygodnie. Temat zamkniętego pokoju i przeszłości Severusa nie pojawił się ani razu. Nie to, że Lily go porzuciła. O nie! Postanowiła po prostu na razie go nie poruszać. Ledwo naprawili ich przyjaźń, a nić porozumienia, jaka ich łączyła była zbyt cienka. Lily postanowiła trochę poczekać na dogodniejszy moment.

Przez minione trzy tygodnie kilka razy wpadli Weasley'e i Remus, raz nawet Dumbledore. Od razu zauważyli zmianę pomiędzy nimi. Oczywiście nikt nie pytał ich o to, może poza Dumbledore'em. Starszy czarodziej, który i tak wcześniej wyciągnął własne wnioski, zapytał o to na samym początku. Przynajmniej inni pytali nie Severusa. Zarówno Molly, jak i Remus zwrócili się o odpowiedź do Lily. Remus był trochę sceptyczny co do pomysłu "dogadania się", ale nie powiedział tego na głos, tylko pokazał radość. Lily jednak widziała to po nim, że niezbyt mu się to podoba. Natomiast Molly była bardzo szczęśliwa z ich porozumienia. Arthur również zareagował podobnie jak żona.

Teraz, jednego z letnich wieczorów, Severus i Lily siedzieli w salonie, grając w szachy czarodziejów. Severus podszkalał Lily w grze, która nigdy nie była w tym zbyt dobra. Pozornym "szczęściem początkującego" udało jej się zbić wieżę, gońca, konia i kilka pionków Severusa.

- Szach mat. - oświadczył Mistrz Eliksirów, przesuwając swoją królową. Lily wcześniej zbijając kolejnego pionka, wpadła w jego pułapkę, tracąc królową i odsłaniając króla. Kobieta dziecinnie skwasiła minkę, co wywołało rozbawiony uśmiech u Severusa.

- Wiesz, Sev, mógłbyś choć raz dać wygrać.

- Byłabyś szczęśliwa, gdybym się podłożył? - zapytał rozbawiony mężczyzna, unosząc rozigranie brwi. Lily wydęła usta. Severus zachichotał cicho, kręcąc głową.

- Nie mam pojęcia, jak ty to robisz.

- Przewidywałem twoje ruchy i decydowałem, kiedy trochę odpuścić. - Lily zmarszczyła brwi, rozważając jego słowa. Nagle odpowiedź sama przyszła.

- Podłożyłeś mi te pionki? - zarzuciła oburzona, nagle rozumiejąc to "szczęście początkującego". Lekkie zagięcie warg nie schodziło z warg Severusa.

- Rzeczywiście. - mężczyzna przyznał się bez walki. Lily prychnęła oburzona, że dała się tak podejść. - Szachy to gra wymagająca myślenia, a nie bezmyślnego przesuwania pionków. - świadomie zacytował dyrektora, od którego nauczył się szachowskiej strategii. Lily uśmiechnęła się trochę kwaśno. Chociaż dla Severusa wyglądała uroczo.

- Wygrałeś. - przyznała, brzmiąc podobnie jak za ich czasów w Hogwarcie, gdy przegrywała z nim grę. - Ale liczę na rewanż w najbliższym czasie. - dodała wesoło. Severus po kręcił głową z rozbawieniem.

- Jak sobie życzysz. - odparł mężczyzna, machnięciem ręki odsyłając szachy na ich miejsce. Właśnie w tej chwili nadeszło wezwanie na spotkanie Zakonu. Severus wstał z westchnieniem. Wcale nie miał ochoty oglądać Pottera i słuchać jego skarg. Zdecydowanie wolał spędzić czas z Lily. - Muszę iść. Opowiem ci wszystko, jak wrócę. - Lily wstała razem z nim.

- Idę z tobą. - odparła czarownica, zatrzymując go w miejscu z zaskoczenia. Severusowi wcale się ten pomysł nie widział.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - powiedział wprost. Lily westchnęła.

- Wiem, ale nie chcę dłużej martwić Zakonu moim rzekomym zniknięciem i pozwolić karmić kłamstwami Jamesa. - Severus trochę jej się nie dziwił. Ale nadal twierdził, że to nie jest dobry pomysł.

- Wiesz, że Potter tam będzie? - zapytał cicho. Lily przygryzała dolną wargę. Widział, że się martwi. Zawsze, gdy była zdenerwowana lub zmartwiona, to robiła.

- Tak. Ale chcę iść. Nie chcę, by myślał, że się ukrywam w strachu przed nim. I tak długo zwlekałam. - Lily wygięła leciutko wargi. - Poza tym będziesz tam ty, Remi, Molly i Arthur, Alice z Frankiem oraz Dumbledore i inni członkowie Zakonu. - Severus westchnął cicho. Jak bardzo mu się to nie podobało, nie mógł jej do niczego zmusić. To jej decyzja.

- A więc chodźmy. - oboje wezwali swoje płaszcze. Dziś angielskie lato postanowiło pobawić się pogodą, a efektem tej zabawy była całkiem porządna ulewa. Lily ubrana w ciemnozielony płaszcz, nerwowo chowała rude włosy wystające z kaptura. Severus cierpliwie czekał już w swoim czarnym płaszczu podróżnym na Lily. Podobnie jak na Spinner's End wyciągnął ramię. Kobieta się zawahała.

- Czy to bezpiecznie? - zapytała, patrząc na niego dużymi, zielonymi oczami. Severus widział, że stresuje się. Zastanawiał się tylko czym. Spotkaniem z Potterem, czy reakcją Zakonu na całą rewelację. Mężczyzna uniósł brew.

- Pytasz mnie, czy umiem nas aportować, nie rozszczepiając po drodze? - zapytał sarkastycznie Severus, doskonale wiedząc, że nie o to jej chodzi. Lily przewróciła oczami. Jej usta mimo wszystko ułożyły się w lekki uśmiech. Stres związany z zobaczenie byłego męża nieco ją opuścił.

- Bądź poważny, Sev. Chodzi mi czy bezpieczne będzie przyjście z tobą. Nie wiem, czy dobrze by było, że James wiedział, że cały ten czas byłam u ciebie. - Severus rozumiał, o co jej chodzi. Potter może zrobić czegoś nieobliczalnego. Czarnowłosy mężczyzna poczuł ciepło na sercu. Lily się o niego martwiła.

- Potrafię zadbać o siebie, Lily. - zapewnił mężczyzna, patrząc jej w oczy.

- Wiem, Sev. Ale nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. - powiedziała cicho kobieta, opuszczając wzrok. Severus podniósł palcami jej twarz, tak by na niego patrzyła.

- Nie martw się o mnie, Lily. Cokolwiek Potter by nie wymyślił, dam sobie z tym radę. - zapewnił uroczyście Severus.

- Wiem. - szepnęła Lily, nie odrywając wzroku od onyksowych oczu. Mimowolnie ich twarze się zbliżyły. Jakby jakaś magiczna siła ich do siebie przyciągała. Severus odchrząknął, wracając do rzeczywistości, odrywając wzrok od jej szmaragdowych tęczówek.

- Gotowa? - zapytał, wyciągając ramię. Lily, która również powróciła do świata rzeczywistego, przytaknęła. Złapała mocno za jego ramię. Severus zamknął oczy i przywoł w pamięci obraz drzwi wejściowych Grimmauld Palce 12. Para czarodziei zniknęła z cichym trzaskiem z salonu Prince Manor, by po kilku sekundach pojawić się przed drzwiami rodzinnego domu Blacków.

Natychmiast uderzyło ich chłód i mokre krople letniego deszczu. Ponieważ Severus aportował ich zaraz przed samymi, zadaszonymi schodami, oboje szybko wspięli się po schodach. Lily, której stres na nowo powrócił, szybko wchodziła na góry, ignorując strumienie wody spływające po schodach. Wchodząc na ostatni stopień, poślizgnęła się. Upadłaby do tyłu, gdyby nie idący za nią z większą uwagą, Severus. Mężczyzna przytrzymał ją w tali, pozwalając jej na moment się o siebie oprzeć, by za chwilę znów mogła osiągnąć równowagę. Lily podziękowała, rumieniąc się lekko, z powodu swojej nieuwagi.

- Nie stresuj się tak. - mruknął, tuż przy jej uchu, nieświadomie posyłając przyjemny dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Severus wyciągnął różdżkę, ale nie używając jej. - Gdy Black otworzy, wolę być przygotowany na jego próbę przeklęcia mnie, bo będzie uważał, że cię porwałem. - wyjaśnił, zauważając pytające spojrzenie Lily. Zielonooka kobieta stwierdziła, że to rozsądne biorąc pod uwagę napiętą relację obu panów.

Czarownica zapukała do drzwi. Chwilę panowała cisza, którą następnie przerwał stukot kroków. Na szczęście dla Severusa, drzwi nie otworzył Syriusz, ale pani Weasley. Molly otworzyła zaszokowana usta, widząc Lily z Severusem. Spodziewała się tylko jego samego. Martiarcha rodziny Weasley'ów wyszła na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi.

- Co tu robisz, Lily? James już jest i... - zaczęła Molly, martwiąc się o młodszą kobietę.

- Wiem, Molly. Nie mogę się wiecznie ukrywać. - odparła Lily spokojnie. Molly pokiwała głową, przyznając jej rację.

- Ale nie wiem, czy to dobry pomysł, kochana. Akurat teraz... - Severus zmarszczył brwi.

- Co masz na myśli, Molly? - starsza czarownica wypuściła powoli powietrze.

- Ostatnio dość często widuję Jamesa i widzę jego różny nastrój, ale dziś jest w wyjątkowo fatalnym humorze. Nie wiem co zrobi, jak zobaczy Lily z tobą, Severusie. A nie chcę, żeby komuś coś się stało. - wyjaśniła Pani Weasley, zerkając na drzwi.

- Nikomu nic się nie stanie, Molly. Możesz być pewna. - zapewnił Severus, tonem mówiącym, że tak będzie. - Nie znam Pottera od dziś i wiem czego się po nim spodziewać.

- Biorąc pod uwagę, że ostatnio nie zachowuje się jak on, to może być różnie. - odezwała się Lily, wahając się. Severus zauważył jej wahanie.

- Nie możesz ciągle uciekać. Skoro już tu jesteś, to powinnaś to doprowadzić do końca. - rzekł wbrew swojemu najlepszemu osądowi. Lily spojrzała na przyjaciela, a potem na drzwi.

- Masz rację. - Molly pokiwała głową i znów otworzyła drzwi. Cała trójka weszła do środka, gdzie Lily i Severus ściągnęli płaszcze. Troje czarodziejów przeszło przez przedpokój, uważając, by nie obudzić Pani Black. Molly zaprowadziła ich do kuchni Grimmauld Place, gdzie siedział Remus, Dumbledore, McGonagall, Moody, Arthur, Marlena, Mary i bliźniaki Prewett, oraz James i Syriusz. Severus niezauważony, wślizgnął się do kuchni, stając w cieniu, nie przeszkadzając w dyskusji. Skinął tylko głową tym, co go spostrzegli. Potter i Black nawet go nie zauważyli.

-...To jest niemożliwe, żeby zniknęła tak bez śladu. Przecież nie zapadła się pod ziemię. - Lily usłyszała głos Fabiana Prewett.

- Mam nadzieję, że nic jej nie jest. - odezwała się Mary, brzmiąc naprawdę zatroskanie.

- Zapewniam, że jestem cała i zdrowa. - wtrąciła Lily, wchodząc do kuchni. Oprócz Dumbledore'a, który już wcześniej ją zauważył, Molly i Severusa, pozostali podskoczyli na swoich miejscach, zaskoczeni jej zupełnie niespodziewanym pojawieniem się. Severus prawie parsknął śmiechem, widząc Pottera wytrzeszczającego oczy i Blacka, który chyba dostał palpitacji serca. Pozostali byli również mniej lub bardziej zaszokowani. Severus stwierdził, że nigdy z taką chęcią nie przyszedł na spotkanie Zakonu. Widok miny Pottera był tego wart.

- Lily! - rudowłosa czarownica została ogłuszona zbiorowym okrzykiem zaskoczenia. Marlena natychmiast wstała, rzucając się przyjaciółce na szyję.

- Lily, na Merlina, ty żyjesz! A wszyscy sądzili, że Śmierciożercy cię porwali i coś ci zrobili. Na Merlina, co się stało? - Zbiór podobnych fraz zaatakował Lily. Severus prawie jej współczuł.

- Wszystko jest w porządku. Śmierciożercy nie mieli z tym nic wspólnego. - odpowiedziała rudowłosa czarownica spokojnie. Severus ze swojego miejsca widział zbliżającego się Pottera. Młody Profesor zwrócił większą uwagę na otoczenie, zainteresowany. To może być ciekawe. Nie tylko on. Dumbledore wyglądał, jakby zaraz miał rozpocząć się jakiś wyjątkowo ciekawy spektakl.

- Lily, kochanie! Nawet nie wiesz, jak się martwiłem! - James wciągnął Lily w uścisk. Nie spodziewał się jednak, że ta go odepchnie, zaskakując wszystkich. Lily otrząsnęła się z zimnych rąk, jakie podesłała jej wyobraźnia, gdy tylko ją dotknął. - Lily...?

- Myślałam, że ostatnio wyraziłam się jasno, żebyś trzymał się ode mnie z dala. - powiedziała Lily zimno. Cały pokój zamilkł zaszokowany. Syriusz otwierał usta jak złota rybka, a oczy Jamesa otworzyły się szeroko, w "zaskoczeniu".

- O... O czym ty mówisz, kochanie? - zapytał okularnik, ostrożnie, nadal nie będąc pewnym czy dobrze usłyszał. Severus mentalnie przykrył ręką oczy, kręcąc przy tym z politowaniem głową. Doskonale wiedział, co się stanie dalej. Odegra scenkę zaszokowanego męża, niemającego o niczym pojęcia.

- O czym mówię? Doskonale wiesz! - syknęła Lily, zaczynająca się denerwować jego gierką. - A może ci przypomnieć?

- Lily, ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. - James powrócił do udawania niewiedzy. - Nie było cię prawie ponad miesiąc. Od zmysłów odchodziłem! - Lily zaśmiała się sarkastycznie.

- Martwiłeś się tak bardzo, że poszedłeś szukać pocieszenia w ramionach Felicity? - zapytała sarkastycznie. Kobieta nagle uniosła dłoń, nie pozwalając mu nawet otworzyć ust. - Przepraszam! Przecież to było miesiąc temu, jak cię przyłapałam z tą malowaną wiedźmą, a dwa jak to ukrywałeś! - wysyczała Lily nietypowo jadowicie.

- ŻE CO ZROBIŁ?! - Słychać było kilka sapnięć w pokoju. Marlena zasłoniła usta ręką. Szczęka Syriusza prawie dotknęła podłogi. McGonagall sama była zaszokowana. Nawet Moody był zaskoczony, bo nie spodziewał się tego po swoim najlepszym aurorze. Lily rozejrzała się sztucznie po pokoju.

- Czyżbyś nie pochwalił się swoimi pozamałżeńskimi podbojami, James? - zapytała niewinnie słodkim głosem. James wyglądał, jakby ktoś uderzył go w twarz. Severus najdelikatniej się uśmiechnął, chowając twarz za przyniesioną wcześniej przez Stworka, filiżanką herbaty. To była jego Lily. Potter widocznie jeszcze nie poznał tej złej strony byłej żony. Severus prawie mu współczuł.

- Lily, ja nie mam pojęcia, o czym ty... - Potter zaczął dalej się tłumaczyć. Severus musiał mu przyznać, że zdolności aktorskie miał opanowane prawie do perfekcji. Nie wiedział jednak kiedy przestać.

Kominek zapłonął szmaragdową zielenią i wyszli z nich Longbottomowie, ale ich przybycie zostało prawie w większości zignorowane. Wszyscy obecni skupili się na trwającej kłótni.

- Gdzie byłaś przez cały ten czas? - zapytał Black. Biedny Syriusz sam nie wiedział, w co wierzyć. Z jednej strony James, którego nigdy by o to nie podejrzewał, a z drugiej Lily, która nie miała powodu, by kłamać. Nie mogła tego zrobić dla pieniędzy, bo w dokumencie rozwodowym zrzekła się wszystkiego. Syriusz zupełnie tego nie rozumiał. Lily na jeden, krótki moment zerknęła na Severusa, który dał jej niezauważalne skinienie głową.

- U przyjaciela. - odpowiedział spokojnie. Severus prawie mógł zobaczyć obracające się trybiki w głowach Pottera i Blacka.

- Chyba nie mówisz o Snape'ie. - zakpił James, przybierając swoją zwykłą arogancką postawę. Nie wierzył w ten pomysł. A więc się zdziwi.

- Rzeczywiście, o nim. - odparła spokojnie, Lily. Severus zignorował zaskoczone pary oczu skierowanie w jego stronę. Zamiast tego dalej najzwyczajniej w świecie siedział na swoim zwykle zajmowanym krześle po prawej stronie Dumbledore'a i pijąc herbatę, patrzył na odgrywającą się scenę.

- Żartujesz! - Severus niemal przewrócił oczami na głupotę kolegi z roku. Potter naprawdę myślał, że Lily żartuje!

- A czy wyglądam? - Lily nie czekała na odpowiedź. - Po tym, jak udało mi się uciec z Potter Manor, aportowałam się na Spinner's End, gdzie Severus i Molly wyleczyli zadane przez ciebie obrażenia. - Lily przezornie nie wspomniała o obecności Remusa. Nie chciała, by wilkołak miał problemy z Jamesem, który byłby wściekły, że nie zdradził mu lokalizacji Lily.

W pierwszej chwili chyba wiadomość nie dotarła do części zebranych. Dopiero po chwili zrozumieli, co powiedziała Lily. Twarz Dumbledore'a była wyjątkowo zimna, natomiast Severusa nadzwyczaj ciemna.

- ŻE CO ZROBIŁ?! - zawołała Marlena i McGonagall, odrzucając Pottera wściekłym spojrzeniem. McKinnon zbliżyła się do przyjaciółki, trochę w postawie obronnej.

- Widzę, że tym też się nie pochwaliłeś, James. - okularnik milczał, obmyślając nową strategię. Na raz przybrał zraniony wyraz twarzy. Prawie rozpaczliwy.

- Dlaczego mi to robisz, Lily? Dlaczego kłamiesz tak okrutnie? Przecież wiesz, że nigdy bym nie podniósł na ciebie ręki! - nie zaprzeczył w kwestii romansu, bo to nie miało większego sensu, żeby się wybielił całkowicie i nikt by w to nie uwierzył. Ale co do tego zarzutu musiał zareagować. Zaczął więc wręcz perfekcyjnie odgrywać rolę zranionego jej oskarżeniami męża.

- Jesteś kiepskim kłamcą, Potter. - mruknął Severus, ale na tyle głośno, że wszyscy to słyszeli. James zwrócił się do niego. Jego twarz wyrażała gniew. Severus zastanawiał się, co też Potter wymyślił. Cokolwiek to było na pewno było głupie.

- Za to ty jesteś świetnym oszustem! Gadaj, co zrobiłeś mojej żonie?! - krzyknął James. Lily otworzyła usta, by temu zaprzeczyć, ale Severus ją ubiegł.

- Następnym razem, zanim zaczniesz kogoś oskarżać, pomyśl, czy twoje argumenty są wiarygodne. - odpowiedział spokojnie Severus nie zaszczycając okularnika nawet jednym spojrzeniem. - Poza tym chcę nieśmiało zauważyć, że Lily nie jest już twoją żoną od ponad miesiąca. - kontynuował stoicko Mistrz Eliksirów, jednocześnie unosząc filiżankę. James machnął wściekle ręką, a filiżanka wyleciała z ręki Severusa tylko po to, by rozbić się na bocznej ścianie. Uderzyłaby Remusa, gdyby ten się nie uchylił. Kawałki szkła rozsypały się po podłodze. Osoby w pokoju drgnęły zaskoczone tym nagłym epizodem. Severus założył ręce na torsie, unosząc brew. - Czyżby ktoś miał problem z agresją? - zakpił Mistrz Eliksirów. W pamięci Lily odżyły wspomnienia z tej fatalnej w skutkach nocy. Kobieta nieświadomie odsunęła się od Jamesa, stając tym samym bliżej Severusa. Co nie zostało niezauważone przez tych bardziej bystrych obserwatorów.

- Jakie wspomnienia wszczepiłeś Lily?! Mów! - zażądał James, uspakajając oddech. W myślach liczył to dziesięciu, starając się uspokoić. Severus przewrócił oczami.

- Mogę wskazać trzy osoby w tym pokoju więcej niż zdolne odróżnić fałszywe wspomnienia od prawdziwych, które je widziały. Nie wspominając o jednym Mistrzu Oklumencji i drugim czarowniku z wystarczającym doświadczeniem w tej dziedzinie. I nikt nie odkrył żadnych nieprawidłowości. - odpowiedział powoli Severu, tonem, jaki stosował w rozmowie z pierwszorocznym Puchonem.

- I tak ci nie wierzę! - oświadczył James, ciskając gromami w szpiega Zakonu.

- To, po jaką cholerę, pytasz? - warknął Severus zaczynając tracić cierpliwość. James go jednak zignorował i znowu zwrócił się do Lily.

- Lily? - Zbliżył się i spróbował złapać ją za rękę, ale ta wyrwała dłoń z jego uścisku i się odsunęła. - Czy możemy porozmawiać sami, bez świadków? - zapytał z nadzieją w piwnych oczach.

- Nie mamy o czym rozmawiać, James. - odpowiedziała natychmiast Lily, bez cienia uczuć. Chociaż w jej wnętrzu szalały emocje. Następnie ignorując byłego męża, usiadła przy stole obok Severusa. Mogła wręcz usłyszeć, jak James zaciska zęby. - Przepraszam, za to Profesorze. Czy możemy zaczynać? - zapytała Lily dyrektora Hogwartu. Starszy czarodziej uśmiechnął się wyrozumiale do byłej uczennicy.

- Nic się nie stało, moja droga. Oczywiście, możemy zaczynać. - odpowiedział Dumbledore ciepłym głosem. Zerknął zza okularów połówek na stojącego Jamesa, bo tylko on pozostał. Inni zdążyli już zająć swoje miejsca. Alice wsunęła się na krzesło obok Lily, posyłając jej pocieszający uśmiech.

James patrzył na Lily, która usiadła obok Severusa Snape'a, jego arcywroga numer dwa na liście zaraz po Voldemorcie. Zacisnął dłonie w pięści i ścisnął zęby. Złapał wyczekujący wzrok Dumbledore'a i wściekły przemaszerował na jedyne wole miejsce, obok Syriusza, na końcu stołu.

Następny rozdział: "22. Masz dwie minuty"

Do następnego!

PS. W związku z tym, że zaczął się rok szkolny, następne rozdziały mogą pojawić się z lekkim opóźnieniem. Postaram się jednak aktualizować w miarę regularnie. Dzięki za wyrozumiałość. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro