22. "Masz dwie minuty" ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dumbledore zaczął spotkanie, ale ani Lily, ani James nie mogli się na nim skupić.

James był wściekły. Nie tak to miało się potoczyć. Lily miała nadal być jego żoną. Mieli razem mieszkać w Potter Manor i nikt nie miał dowiedzieć się prawdy o jego romansie. Ale oczywiście wszystko musiało pójść nie tak. Lily udało się uciec. Jak by tego było jeszcze mało, swój azyl znalazła pod skrzydłami niekogo innego jak cholernego Smarkerusa, ze wszystkich ludzi! I wygląda na to między nimi wszystko w porządku. Czyżby Lily mu wybaczyła?

James skrzywił się wewnętrznie. Co prawda brzmi to niedorzecznie, ale nie jest niemożliwe. Okularnik znał Lily całkiem dobrze i wiedział, że ta kobieta ma niezwykle dobre serce. Ale nawet dobroć nie zakryje wszystkiego. Co więc skłoniło Lily do wybaczenia ex Śmierciożercy?

Potter nie zwracał uwagi na to, co się wokół niego działo. Ignorował spojrzenia, jakie rzucali mu obecni członkowie Zakonu. Ciekawe, niedowierzające, pogardliwe i gniewne, a także smutne i współczujące. Tylko wpatrywał się w Lily jak w obrazek. Zaciskał dłonie na ramie krzesła, widząc swoją żonę... Poprawka, byłą żonę, siedzącą obok swojego szkolnego Nemezis. I jak chętnie to zrobiła! Nie patrzyła na Snape'a z chłodem i złością jak wcześniej. Tylko z czymś, czego James nie potrafił zdefiniować. Musiała mu wybaczyć. To było pewne!

Tymczasem Lily, także nie potrafiła się skupić. Emocje szargały jej duszę, tworząc w umyśle chaos. Świdrujące spojrzenie Pottera, które czuła wcale nie pomagało. Z jednej strony była wściekła na Jamesa. Nie dość, że ją okłamywał, to jeszcze oskarżył o łgarstwo. Podobno jest wzorcowym Gryfonem, a nie potrafi przyznać się do winy. I najlepsze! Nadal wierzył, że po tym wszystkim Lily będzie jego żoną, jak by nic się nie stało! Czarownica miała ochotę złapać Jamesa i nim potrząsnąć porządnie, żeby w końcu dotarło do niego, jak bardzo ją skrzywdził.

A z drugiej strony Lily otaczał smutek. Rozpacz nad jej zniszczonym małżeństwem i, że James jest taki ślepy. Nie widzi jak bardzo ją rani swoimi kłamstwami. Gdyby przyznał się do romansu, a nie w dalszym ciągu oszukiwał ją i wszystkich może i potrafiłaby wybaczyć mu samą zdradę.

Ale jednego nie potrafiła mu wybaczyć. Tych wszystkich bolesnych słów, które wcześniej do niej wyrzekł. Tego, że nazwał ją "szlamą" ten, który miał być jej mężem na dobre i na złe. Dlaczego wybaczyła Severusowi, a Jamesowi nie? To proste. Severus żałował tego już w chwili, gdy to powiedział. A James nie. Nawet nie przejął się tym. jak ją nazwał. A jego późniejsze słowa i czyny tylko to poświadczyły.

Poza tym uderzył ją, gdy powiedziała mu prawdę. Zrobił to i nawet nie pluł sobie z tego powodu w brodę. Nie poruszył go widok krwi na twarzy jego żony. Wręcz przeciwnie! Zachęciło do dalszych działań. Severus nawet nie pomyślał o podniesieniu na nią ręki. Nawet wtedy, gdy powiedziała mu prosto w twarz, że jest Śmierciożercą, uwielbiającym swojego Pana.

Lily poczuła łzy napływające do oczu na wspomnienia bolesnych słów, jakie usłyszała w Dworze Potterów i jakie padły z jej ust w Prince Manor. Zamrugała zaciekle, odganiając słone krople tam gdzie ich miejsce. Ale ścisk w gardle nadal pozostał. Pod stołem zacisnęła dłonie na materiale swojej sukienki. Nie mogła sobie pozwolić na rozklejenie. Nie teraz.

Severus, który słuchał zebrania i jednocześnie ukradkiem obserwował Lily, widział jej zaciśnięte z nerwów dłonie i mruganie o wiele częstsze niż powinno być. Mężczyzna wiedział, że ta cała sytuacja bardzo ją dotknęła. Serce bolało go, gdy widział jak jego ukochana stara nie dać po sobie tego poznać. Severus chciał wyciągnąć rękę i złapać jej dłoń, dając jej poczucie, że nie jest sama, ale nie sądził, że dobrze to od bierze ona i Zakon. Ale wcześniej czy późnej i tak to by się wydarzyło. Po krótkim rzucie oka na Pottera, Severus już wiedział, że ten nie odpuści. A więc atrakcji będzie ciąg dalszy.

Gdy Lily udało się pozbyć łez grożących upadkiem, spojrzała kątem oka na Severusa. Wiedziała, że mężczyzna bacznie ją obserwował przez całe spotkanie i na pewno wyciągnął własne wnioski. Rudowłosa kobieta wiedziała, że bez problemu ją odczytał. Severus zawsze taki był. Wiedział, gdy coś ją dręczyło. Nie potrafiła przed nim tego ukryć.

Gdy spotkanie się skończyło Severus bez słowa wstał i wyszedł, a Lily pożegnała się z przyjaciółmi i profesorami, następnie podążając za nim. Nikt oprócz Szalonookiego, który chciał się dowiedzieć, gdzie rzeczywiście była przez cały czas, jej nie zaczepił. Ubrana w płaszcz wyszła z Kwatery Głównej na zewnątrz, gdzie już czekał Severus. Lily z ulgą odetchnęła chłodnym podeszczowym powietrzem. Dusiła się w tamtym domu, wśród tylu ludzi i Jamesem dyszącym jej nad karkiem. Tym razem ostrożniej zeszła po schodach.

- Wszystko w porządku? - zapytał cicho Severus, stojąc obok. Lily pokiwała twierdząco głową, mocniej otulając się płaszczem.

- Tak. Jestem tylko trochę zdenerwowana. - Severus uniósł brwi na "trochę", ale nic nie powiedział na ten temat.

- Chcesz się przejść? - zaproponował, wiedząc jak bardzo Lily lubi wieczorne spacery.

- Chętnie... - odparła Lily, lekko się uśmiechając. Uwielbiała spacerować wieczorem, słuchać dźwięków wydawanych w ciszy i obserwować gwiazdy. Ale nie dlatego się uśmiechnęła. Severus nadal pamięta jej przyzwyczajenia i co lubi. Nie sądziła, że po tak długim czasie będzie pamiętał o taki drobnych rzeczach, jak ulubiona herbata, czy wieczorne spacery. Byli już po drugiej stronie ulicy, gdy rozległo się otwieranie drzwi i wołanie.

- Lily! Zaczekaj! - Oboje zatrzymali się w miejscu. Lily westchnęła ciężko, przymykając oczy.

- Sev, powiedz mi, że się przesłyszałam. - poprosiła Lily, nie otwierając oczu. Severus wygiął ironicznie wargi.

- Obawiam się, że to niemożliwe, Lily. - Rudowłosa kobieta jęknęła. Gdyby nie okoliczności, Severus prawie by się zaśmiał. Lily wyczyściła twarz z emocji i powoli, z otynkowaną obojętnością odwróciła się do czarodzieja w okrągłych, drucianych okularach. James zatrzymał się przed Lily.

- Wydaje mi się, że Lily jasno dała ci do zrozumienia, że nie chce z tobą rozmawiać, Potter. - odezwał się Mistrz Eliksirów chłodnym głosem. James zignorował Severusa, zamiast tego zwrócił się bezpośrednio do Lily, która stała w milczeniu.

- Czy możemy porozmawiać, Lily? Sami? - zapytał James z nadzieją. Lily odpowiedziała zimnym spojrzeniem.

- Nie mamy o czym. - oświadczyła niecierpliwie Lily. James jak chciał, był naprawdę wytrwały, ale wtedy robił się także bardzo denerwujący.

- Lily, błagam! - James nie dawał na wygraną.

- Nie rozumiesz, co do ciebie mówię?! - zawołała rozdrażniona Lily, nigdy nie mając na nic tak wielkiej ochoty, jak uderzyć byłego męża w twarz. Czego ten człowiek nie rozumie w słowie "nie"?

- Lily, proszę, wysłuchaj mnie! - James próbował złapać ją za dłoń, ale Lily wyrwała rękę. Z każdym jego dotknięciem wyobraźnia podsuwała jej uczucie zimnych rąk z jej koszmarów. Severus wyciągnął różdżkę, gotów przekląć Pottera, gdy ten posunie się za daleko. Lily podświadomie cofnęła się w tył, stojąc przed samym Severusem. Prawie dotykała plecami jego klatki piersiowej. Jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa, zastępując niepokój, który pojawił się, gdy tylko James do niej podszedł.

- Masz dwie minuty. - poddała się Lily, wiedząc, że James nie odpuści, dopóki go nie wysłucha.

- Snape, czy możesz zostawić nas samych? - zapytał James, siląc się na uprzejmość. Severus widział, jak Lily sztywnieje na pomysł zostania samej z Potterem.

- Tylko jeśli Lily sobie tego życzy. - oznajmiał głębokim głosem, zwracając się bardziej do Lily niż do Pottera.

- Zostań, proszę, Severusie. - poprosiła Lily, wbrew wszelkiej nadziei Jamesa. Nie chciała zostać z nim sama. Okularnik zwęził usta w niezadowoleniu. Nie chciał Smarkerusa przy tej rozmowie. Przy jego obecności trudniej będzie mu przekonać Lily, by do niego wróciła. Ale lepsza taka rozmowa niż żadna. James wziął głęboki wdech, zanim zaczął mówić.

- To, co się stało, nigdy nie powinno się wydarzyć. Ja wiem, że postąpiłem źle. Nie zaprzeczam, że miałem romans z Felicity, ale to była tylko jednorazowa przygoda. Nic więcej. I ja bardzo żałuję tego. To nie miało tak wyglądać. To nie miało się wydarzyć.

- Co konkretnie? Twój romans, czy moje odkrycie twojej zdrady? - zapytała Lily zimno.

- Lily, nie pomagasz! - Lily milczała, podobnie jak Severus, który z całych sił walczył, by uratować Pottera, przez spotkaniem z jego kontrolowaną furią. Jednorazowa przygoda? Mimo że nie byli małżeństwem, Severus ani przez moment nie pomyślał o innej kobiecie. A było kilka czarownic półkrwi związanych kręgami rodzinnymi ze Śmierciożercami, a które Czarny Pan akceptował, chcących "usidlić" go. Jednak Severus zawsze znalazł jakieś wyjście, by uniknąć ich planów. A Potter, który miał w rękach cały świat Severusa, postanowił szukać uciechy u jakieś malowanej wiedźmy. Młody profesor stwierdził, że Huncwot nigdy nie kochał Lily. Była dla niego tylko zabawką.

- Ja naprawdę tego żałuję, Lily. - tymczasem James kontynuował swoją spowiedź. - Kocham cię, Lily, całym sercem. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy bym do tego nie dopuścił.

- Tak bardzo mnie kochasz, że postanowiłeś się ze mną ożenić, bo jestem idealnym egzemplarzem. - powiedziała lodowato Lily, z nutą goryczy, cytując jego samego. James zrobił niedowierzającą minę.

- O czym ty mówisz Lily? - zapytał szczerze zaskoczonym tonem. Dokładnie tak jakby nic nie wiedział. Ale Lily wiedziała, jak bardzo jest to fałszywe.

- To są twoje własne słowa, James. Nie mów mi, że zapomniałeś, jak nazwałeś mnie "szlamą" i uderzyłeś, a potem zamknąłeś w pokoju, następnie idąc na spotkanie Zakonu jakby nigdy nic! - warknęła Lily, zaczynając z nerwów szybciej oddychać i czuć chłód na całym ciele. Ręce jej drżały jak po zaklęciu Cruciatus. I była biała jak kreda, a puls skakał. Kobieta była wściekła na jego kłamstwa. Jak mógł dalej próbować ją okłamywać?

James otworzył usta, ale Lily nie dopuściła go do słowa.

- Wiesz, jak to bolało,gdy mnie tak nazwałeś? Jak powiedziałeś te wszystkie bolesne słowa? Bolało bardziej niż twoje uderzenia. Nigdy mnie nie kochałeś. Bawiłeś się mną jak zabawką. Ale wiesz, co było najgorsze? Że uwierzyłam komuś takiemu jak ty! Bo nic się nie zmieniłeś od czasów Hogwartu. Jesteś takim samym tyranem i dręczycielem jak dawniej! - Lily nawet nie zauważyła, kiedy Remus wyszedł na zewnątrz. Severus czuł, jak drugi Huncwot przechodzi przez jego zaklęcia prywatności, które rzucił na samym początku rozmowy. Teraz wiedział, że dobrze zrobił. - Myślisz, że tak jak w Hogwarcie przeprosisz, wszystko ujdzie ci na sucho, nikt się nie dowie i między nami będzie w porządku, ale się myślisz! Prawnie nie jesteśmy już małżeństwem i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - teraz, wcześniej powstrzymane łzy, opadły, ale Lily nawet nie zwróciła na to większej uwagi. Gniew szalejący w jej duszy ogarnął ją całą. Kobieta odeszła od mężczyzn, zatrzymując się kilka metrów dalej. Gniewnie otarła łzy, jednak gula w gardle nie zniknęła.

- Lily, ja... - James chciał podejść do Lily, ale Severus stanął mu na drodze.

- Sądzę, że dwie minuty minęły. Sugeruję, żebyś poszedł w swoją stronę. - zasugerował spokojnie lodowatym głosem Severus, chociaż miał ochotę rozszarpać Pottera, za to, co zrobił Lily. I nadal robi. Nie potrafi jej zostawić w spokoju, tylko dalej ją zanił.

- A ty się nie wracaj, Snape! - warknął Potter, próbując go ominąć. Remus położył dłoń na ramieniu przyjaciela, w geście uspokojenia.

- James, Uspokój się. - Wilkołak próbował uspokoić przyjaciela. Ale skutek był odwrotny.

- Nie mam zamiaru słuchać rozkazów Śmierciożercy, Lunatyku! - James po raz kolejny chciał ominąć szpiega Zakonu. Severus wskazał na niego różdżką, zatrzymując przed kolejnym ruchem.

- Spróbuj, Potter. - zagroził niebezpiecznie miękkim tonem. Remus wzrokiem wskazał Lily, a Severus kiwnął głową, rozumiejąc przekaz.

- Odsuń się, Snape! - Potter nie miał zamiaru odpuścić. Błyskawicznym ruchem wyciągnął różdżkę z kabury, ale Severus miał przewagę, bo jego różdżka była już w ręce. Jednym płynnym ruchem pozbawił Pottera różdżki. Remus przytrzymał go za ramię w miejscu.

- James, Uspokój się! - zawołał w wilkołak, wkładając całą siłę, by utrzymać przyjaciela w miejscu. Ale James nie posłuchał. Tylko odepchnął drugiego czarodzieja i przywołał swoją różdżkę.

- Experiallmus! - używając swojego zaklęcia rozpoznawczego próbował rozbroić Severusa, ale ten był już na to przygotowany.

- Protego! - zaklęcie odbiło się od tarczy Severusa, wracając do właściciela. Takim sposobem James sam siebie rozbroił.

- James, przestań! - krzyknęła równocześnie spanikowana Lily i zaszokowany Remus, ale ten nie posłuchał. Nie kłopocząc się z przywoływaniem różdżki próbował załatwić sprawę po mugolsku.

- Everte Statum! - zawołał Severus posyłając Pottera w powietrze, zanim jego pięść zapoznała się z twarzą ex Śmierciożercy. James boleśnie wylądował na twardym asfalcie. Lily, która z powrotem podeszła do nich, próbując uspokoić pojedynkujących się mężczyzn, z ręką zasłaniającą usta i z twarzą mokrą od łez, stanęła obok Severusa, który powoli opuścił dłoń z różdżką, ale jej nie chowając.

- Lepiej, już idźcie. - powiedział cicho Remus, zerkając na leżącego kilka metrów dalej przyjaciela. Severus kiwnął głową i wyciągnął ramię. Lily bez słowa złapała się przyjaciela i oboje z trzaskiem zniknęli.

Po ich zniknięciu Remus poszedł do Jamesa, który już zdołał usiąść po bolesnym upadku, krzywiąc się przy tym straszliwie. Lekko zdezorientowany rozejrzał się, szukając wzrokiem swojego Nemezis i byłej żony.

- Gdzie oni są? - zapytał natychmiast James, zauważając ich brak.

- Poszli. - odpowiedział krótko Lunatyk, pomagając mu wstać.

- Pozwoliłeś temu draniowi zabrać Lily?! - zawołał zaszokowany i rozgniewany jednocześnie Potter. Jego plecy w dalszym ciągu bolały od spotkania z asfaltem. Był zły, że został pokonany w tak banalny sposób. I to przez kogo? Smarkerusa!

- Lily jest dorosła, nie mogłem jej zatrzymać siłą. - odpowiedział Remus logicznie, obrzucając Jamesa dezaprobującym spojrzeniem. - Poza tym twoje zachowanie przed chwilą wcale jej nie przekonało do pozostania. Jak mogłeś zaatakować Snape'a, w dodatku przed Lily? - skrytykował jego zachowanie wilkołak.

- To wina Smarkerusa. Sprowokował mnie. - usprawiedliwiał się James, nie widząc w tym swojej winy.

- To była twoja wina, James. - zawyrokował Remus stanowczo. - A tak w ogóle on ma na imię Severus.

- Ale sprowokował mnie... - bronił się Potter, ale zamilkł pod wpływem potępiającego spojrzenia przyjaciela. - No dobra. Może trochę mnie poniosło. - Remus uniósł brwi.

- Trochę? - powtórzył ironicznie wilkołak. - Nie odzyskasz Lily, zachowując się w taki sposób. - powiedział wbrew sobie Remus. Doskonale wiedział, że po tym, co zrobił wcześniej, Lily raczej do niego nie wróci. Nie po tym, jak ją zranił i dalej rani. James westchnął.

- Masz rację, Lunatyku. Nie powinienem tego robić. - przyznał James na głos, chociaż w duchu wcale nie żałował, że zaatakował Snape'a. W głowie już planował zemstę tą wcześniejszą kompromitację. Ale nie powiedział tego na głos, bo wiedział, że Remus tego nie poprze.

- Rzeczywiście, nie powinieneś.

- Co ja mam zrobić, Remus? Lily mi nie wierzy, tylko cały czas opowiada tę historyjkę o pobiciu. Na pewno Snape coś miał z tym wspólnego! -James wydawał się Remusowi bardzo pewny tego. Ale Lunatyk znał prawdę. Doskonale wiedział, że Rogacz kłamie.

- Nie obwiniaj o wszystko Severusa. To, że go nie lubisz, nie znaczy, że jest odpowiedzialny za wszystkie bolączki świata. On nie ma na wszystko wpływu. Poza tym nie możesz zmusić Lily do uwierzenia, Rogaczu. - powiedział delikatnie Remus, prosząc Merlina, by choć trochę to na niego wpłynęło.

- Snape jest kłamliwym Śmierciożercą i wszędzie miesza. Ale póki nie wchodzi mi w drogę, dam mu spokój. Jednak jeśli nadal będzie kręcił się wokół Lily, to nie odpuszczę.- oświadczył James, po czym odwrócił się i wszedł do domu, zostawiając Remusa samego na dworze. Wilkołak wypuścił wcześniej nabrane powietrze. A myślał, że to będzie takie proste. Dopóki Severus będzie w pobliżu Lily, James nie odpuści. A nie wyglądało, żeby to się miało zmienić. Biorąc pod uwagę fakt, że się pogodzili.

Remus spojrzał w niebo, wdychając chłodne, deszczowe powietrze. Żeby tylko James nie zrobił czegoś głupiego.

###

Z cichym trzaskiem para czarowników pojawiła się w salonie Prince Manor. Lily, po aportacji dalej stała w miejscu z zamkniętymi oczami, ściskając ramię Severusa. Mężczyzna w milczeniu przypatrywał się jej, która starała się uspokoić. Cała ta sytuacja rozstroiła ją nerwowo. Nie odzywał się. Pozwolił Lily w spokoju uporządkować emocje. Widział, że spotkanie z Potterem mocno na nią wpłynęło. Ale oprócz przeklinania Huncwota w myślach, nie mógł nic zrobić.

Lily stała w milczeniu, walcząc z samą sobą, by się nie rozkleić. Wiedziała, że spotkanie z Jamesem było nieuniknione, ale nie sądziła, że tak bardzo ją to uderzy. Kłamał jej prosto w twarz, tak samo łatwo, jak wcześniej nazwał ją "szlamą". Nie potrafił przyznać się do swojej zbrodni przeciwko niej, tylko dalej zgrywał świętego przed Zakonem. I jeszcze zasugerował, że to ona kłamie. Dlaczego ją tak rani?

Po twarzy Lily spłynęło kilka łez. Opuściła głowę, ukrywając twarz za zasłoną kasztanowo rudych włosów. Mimo że tak ją skrzywdził, jakaś część jej złamanego serca nadal coś czuła do niego. To nie była miłość. Już nie. A właściwie nigdy nie była, chociaż wcześniej tak myślała. Było to coś na kształt przyjaźni. Cokolwiek to jest, dla Jamesa nic nie znaczy.

Więcej łez spłynęło po jej twarzy, a milczący szloch potrząsnął jej ciałem. Lily poczuła, jak stojący obok niej Severus, kładzie dłoń na jej ramieniu. Rudowłosa czarownica obróciła się i zarzucając ręce na jego ramiona, przytuliła się do przyjaciela, szlochając.

- Jak może to robić?! Dlaczego mnie tak rani, Severusie?! - przez płacz przebijały się łamiącym głosem pytania. Severus bez słowa objął załamaną kobietę, opierając brodę o czubek jej głowy i pozwalając jej czerpać wsparcie i pociechę z jego obecności. Dając poczucie, że nie jest sama. Kolejny szloch wstrząsnął jej ciałem i więcej łez opadło z jej oczu, wsiąkając w czarny płaszcz Severusa. Lily przycisnęła twarz do miękkiego materiału, zaciskając dłonie na nim i wypłakując swoje łzy na ramieniu czarnowłosego mężczyzny.

Czuła się taka słaba, wypłakując swoje smutki i żale na jego ramieniu jak dziecko. Ale z jakiego powodu nie chciała tego zmieniać. Nie czuła się dzięki temu taka samotna. Chłód, jaki ją ogarnął z powodu wcześniejszego zdenerwowanie znikał, zastępowany przyjemnym ciepłem. Łzy powoli wysychały, a szloch słabł, aż chylił się ku zniknięciu, ale ciepłe, delikatne dłonie na jej plecach i głowie pozostały, uspokajając jej rozchwiane emocje.

Severus stał, trzymając Lily w ramionach. Opierał brodę o czubek jej głowy i patrzył w jakiś punkt przed sobą. Mógł tak stać godzinami, dopóki Lily jest z nim. Wdychał kwiatowy zapach jej włosów, delikatnie przeczesując je palcami. To była jedyna chwila, gdy mógł być tak blisko niej. Severus pomyślał, że jest egoistą, ale nie mógł się nie cieszyć, że jej poruszenie w związku ze spotkaniem Pottera da mu możliwość trzymania jej w ramionach, pocieszając. W jego życiu było mało światła. Właściwie jedynym była Lily. Jego światełkiem w ciemnej otchłani mroku, bólu i cierpienia. Jasną gwiazdą, trzymającą go na powierzchni, podczas gdy bagno jego błędów cały czas ciągnęło go na dno. Jest tą jedyną, dla której zrobi wszystko.

Nawet umrze.

Dla niej

Zawsze

Następny rozdział: "23. Dwóch Malfoy'ów i jedna Lestrange"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro