26. Jeden czyn zmienia wszystko ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- Dlaczego? - głowa Lily podskoczyła.

- Dlaczego, co?

- Dlaczego o to zapytałaś? - zapytał Severus przechylając głowę lekko na bok. Lily szybko myślała nad odpowiedzią. Nie mogła przecież powiedzieć: "bo jestem w tobie zakochana i chcę wiedzieć, czy jesteś wolny". Lily prychnęła w duchu na sam pomysł.

- Z ciekawości. - odpowiedziała po prostu. - Nie rozmawialiśmy przez kilka lat i po prostu chciałam wiedzieć. Ty znasz moją historię. - mężczyzna pokiwał głową.

- Nie chcesz, bym miał niesprawiedliwą przewagę? - zapytał ironicznie.

- Coś w tym stylu. - odparła Lily, wycinając wargi. Severus westchnął cicho. - Choć i tak teraz ją mam. - Severus spojrzał na Lily ciekawie, która szybko myślałam na jakimkolwiek powodem.

- Niby w czym? - Lily uśmiechnęła się przebiegle, a zarazem pacnęła się w czoło na brak oryginalności.

- Ja potrafię tańczyć, a ty nie. - czarnowłosy czarodziej przewrócił oczami, na tą dziecinną odpowiedź.

- A skąd wiesz? - zapytał chytrze Severus. Lily uniosła brew.

- Bo pamiętam, jak kombinowałeś byle tylko nie być na spotkaniu Domu, gdy Slughorn uczył tańczyć, tych, którzy nie potrafili. - Severus po raz kolejny przewrócił oczami.

- To było na drugim roku. - zauważył uprzejmie Mistrz Eliksirów. - Slughorn nie potrafił uczyć.

- A od tego czasu coś się zmieniło?

- Choćby to, że jestem nieoficjalnym członkiem rodziny Malfoy'ów. - powiedział Severus. Ciekawy wzrok Lily zmusił go do kontynuowania. - Gdy Lucjusz dowiedział się, jak źle tańczę doniósł Belli, która oczywiście nie mogąc tego znieść, uparła się, by to zmienić. Nauczyłem się w dwa tygodnie. - oczy Lily się rozszerzyły.

- Dwa tygodnie? - powtórzyła niedowierzająco. - Nie wierzę. - oświadczyła Lily wyzywająco, wierząc, że podejmie wyzwanie. Severus pokręcił głową i odłożył kieliszek na stolik, wstając. - Co robisz? - zapytała Lily, uważnie obserwując każdy jego ruch. Severus machnął różdżką na stary gramofon, w rogu pokoju, z którego zaczęła delikatnie wydobywać się muzyka. Severus podszedł do Lily. Zatrzymał się przed jej fotelem i udał zastanawiający wyraz.

- Mam zamiar poprosić do tańca moją najlepszą, niedowierzającą przyjaciółkę? - zapytał ironicznie, z łagodnym uśmiechem. Czarodziej wyciągnął rękę do kobiety. Lily wygięła lekko wargi, odkładając kieliszek na stolik. Położyła swoją drobną dłoń w jego. Severus pociągnął Lily w górę i zaprowadził na środek salonu. Rudowłosa kobieta czuła jak magiczny prąd przepływa przez rękę, za którą ją trzymał. Ale nie cofnęła jej.

Jej serce przyspieszyło, gdy mężczyzna położył drugą rękę na tali, nie puszczając jej dłoni. Lily położyła rękę na jego ramieniu. Jej twarz zalewa się lekkim rumieńcem, ale zignorowała to, mrugając i patrząc wszędzie, byle nie w oczy czarodzieja. Zaczęli tańczyć. Lily stawiała niepewne kroki, czując drżenie kolan. Nogi miała jak z waty. Czuła na sobie spojrzenie Severusa.

- Jakim cudem Bellatriks nauczyła cię w dwa tygodnie? - zapytała Lily, czując się nieco niezręcznie, gdy milczeli.

- Jej lekcje były dosyć bolesne. - odpowiedział Severus, krzywiąc się nie co. Lily zaczęła się obawiać najgorszych tortur, jakie może wykonać Bellatriks. - Za każdy błędny ruch przydeptywała im stopy obcasem. - Lily wydała wewnętrznie westchnienie ulgi. Sama nie wiedziała, czego się spodziewała. Tortur?

- Musiało boleć. - powiedziała cicho Lily, wiedząc jakie buty nosi Bellatriks. Nie uszło to jej uwadze, na pierwszym spotkaniu.

- Szybko nauczyłem się prawidłowych kroków. - stwierdził Severus, lekko wzruszając ramionami. Mimo wszystko delikatne wygięcie warg pozostało.

Podczas dalszego tańca milczeli. Lily uważnie wpatrywała się w jakiś punkt poniżej jego oczu, co dało Severusowi okazję niezauważenie ją obserwować. Zielonooka kołysała się w rytm muzyki. Jej kasztanowo rude włosy podrygiwały w takt jej każdego ruchu. Szmaragdowe oczy patrzyły gdzieś w dal, co jakiś czas zerkając na niego. Ale, gdy tylko ich spojrzenia się krzyżowały, Lily odwracała wzrok. Jednak przez te krótkie momenty, był w stanie dostrzec coś, czego nie potrafił zdefiniować. Nietypowe ciepło i blask, którego wcześniej nigdy nie widział u Lily, jak i żadnej innej kobiety. Usta czarownicy wyginały się w lekkim uśmiechu. Severus czuł miłe mrowienie w ręce, gdy trzymał jej dłoń. Z zaskoczeniem stwierdził, że czuje, jak Lily delikatnie zadrżała, gdy położył dłoń na jej tali i tak pozostało.

Mężczyzna sam nie wiedział, co myśleć. Więc wyłączył myślenie. Nie wiedział, że Lily zrobiła wcześniej to samo. Skupili się na muzyce. Oboje pozwolili melodii prowadzić każdy ich krok. Nie myśleć o niczym. Zapomnieć o świecie, problemach. Porwać się tańcu. Włożyć w to serce i uczucia.

W pewnym momencie Lily nieświadomie uniosła wzrok. Spojrzała w oczy Severusa, zatapiając się w onyksowych tęczówkach. Nie myślała o niczym. Zapomniała o smutku i bólu, jaki drapał jej serce jak ostre pazury. Zapomniała o dramacie, jaki rozegrał się w jej życiu w ciągu ostatnich tygodni. Po prostu wpatrywała się w te atramentowe oczy, zapominając o rzeczywistości.

Severus nie odwrócił wzroku, gdy Lily spojrzała mu w oczy. Pozwolił sobie zapomnieć całym bólu, jaki wypełniał jego życie. Nie myślał o swojej tajemnicy o uczuciach do Lily. Pozwolił, by kamienie, które otaczały jego serce, pękły, a ciepłe spojrzenie szmaragdowych tęczówek ukochanej kobiety stopiło lód, wokół jego duszy. Zatopił wzrok w zielonych oczach, które prześladowały jego sny, a które tak kochał.

Nawet nie zauważyli, jak szczelina między ich ciałami zmniejsza się, a taneczny uścisk zacieśnia. Z każdym obrotem byli coraz bliżej siebie.

W czasie jednego obrotu Lily potknęła się. Obróciła się i upadłaby, gdyby nie para delikatnych rąk łapiących ją w tali. Rudowłosa kobieta oparła się dłońmi o klatkę piersiową mężczyzny, opierając głowę na moment o odziany w czerń bark. Rudowłosa czarownica uniosła twarz. Ich oczy się spotkały, a żadne z nich nie odwróciło wzroku. Lily czuła pod palcami bicie jego serca. Sama słyszała swoje własne. Stali tak przez kilka chwil, patrząc na siebie w milczeniu. Ich twarze dzieliły centymetry.

Severus powoli zamknął przestrzeń dzielącą ich, łącząc ich usta w delikatnym, ale namiętnym pocałunku. Lily czuła jak jej serce gwałtownie przyspiesza, a ciało zaczyna przyjemnie drżeć, czując finezyjne muśnięcie warg. Czarownica była zaskoczona ruchem mężczyzny, ale nie odepchnęła go. Zamiast tego przymknęła powieki, oddając pocałunek. Umysł przestał pracować. Liczyła się tylko ta chwila, która trwająca tylko kilka sekund, wydawała się wiecznością.

Gdy się wreszcie rozdzielili, patrzyli na siebie chwilę w milczeniu, zanim dotarło do nich, co właśnie się stało.

Lily, która nagle zrozumiała, do czego doszło, zamrugała kilkakrotnie. Delikatnie wyplątała się z jego uścisku, na co Severus zareagował bez sprzeciwu. Chwilę stała naprzeciwko niego, z lekko rozwartymi ustami, wpatrując się w oczy Severusa. Żadne z nich nie wypowiedziało słowa. Tak po prostu stali, mając w głowie tysiące myśli.

- Lily, ja... - Severus sam nie wiedział co powiedzieć. Jeszcze nie do końca dotarło do niego, co się własne stało. Lily opuściła wzrok i...

Wybiegła z pokoju, zostawiając oszołomionego Severusa samego w salonie.

Mężczyzna stał zakorzeniony w miejscu, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Lily. Severus słyszał w głowie głośne bicie własnego serca i odbijające się echem jedno pytanie.

Coś ty zrobił, Severusie Snape?

###

Lily będąc jak w transie przebiegła schody, a potem korytarz. Zatrzymała się dopiero w pokoju, opierając rękami o zamknięte drzwi. Jej serce waliło młotem jak po ucieczce przed stadem rozwścieczonych hipogryfów. Oszołomiona kobieta przeczesała ręką włosy.

Czy to zdarzyło się naprawdę, czy może wyobraźnia płata jej figle? Nie... To było zbyt prawdziwe. Do Lily w dalszym ciągu nie potrafiło dotrzeć, co się właśnie stało.

Lily wzięła kontrolowany oddech i powolnym krokiem podeszła do łóżka. Czarownica upadła na łóżko i tak leżała patrząc w sufit. W umyśle po raz kolejny odtworzyła scenę w salonie.

W jednej chwili rozmawiali, nawzajem zadając sobie pytania, a zaraz potem tańczyli, nie myśląc o rzeczywistości, gdy nagle Severus sam z siebie ją pocałował. Na samo wspomnienie tej chwili, Lily czuła tańczącego w brzuchu motyla. Nie! Stado szarżujących motyli!

Dlaczego to zrobił? Dlaczego ją pocałował, skoro kocha inną? A może nie ma żadnej innej. Zaś z drugiej strony, po co Narcyza miałaby kłamać. To nie ma sensu. Ma przecież kochającego męża i rodzinę. Nie ma powodu do kłamstwa. To wszystko nie trzymało się kupy. Musi być jakieś realne wyjaśnienie.

Chyba że Narcyza mówiła... o niej? Czy byłoby możliwe? Gdyby tak było zauważyłaby coś. Cokolwiek. Nawet najmniejszy znak. A może była ślepa?

Lily przymknęła powieki. Przez umysł przelatywały jej wszystkie wspomnienia z dawnych lat. Wtedy tego nie dostrzegła, ale w tej chwili zwróciła uwagę na ukradkowe spojrzenia, jakie rzucał jej Severus już za czasów szkolnych. Lecz wtedy traktowała go wyłącznie jak przyjaciela. Nigdy nie myślała, że może być kimś więcej. Wtedy była jeszcze niedoświadczoną dziewczyną, a w tej chwili jest dorosłą kobietą, która zna siebie i swoje uczucia. Teraz już widziała go w tych kategoriach.

Rudowłosa kobieta zastanawiała się, że jeśli rzeczywiście tak jest, to dlaczego Severus nic jej nie powiedział. Odpowiedzi przyszły same. Bał się. Bał się, jak zareaguje na jego nagłe wyznanie. A może, gdy widział, że jest z Jamesem, nie chciał burzyć jej szczęścia. Lily poczuła łzy wzruszenia. Severus wolał sam żyć w nieszczęśliwie i w bólu z powodu nieodwzajemnionej miłości, byle by ona była szczęśliwa. Wolał nawet, stać z boku i patrzeć na nią u boku znienawidzonego mężczyzny, jeśli tylko to zapewniało jej radość.

Lily otworzyła oczy i obróciła głowę, by spojrzeć w otwarte okno. Na niebie widniała srebrna tarcza księżyca, otoczona milionem lśniących gwiazd. Zimne i odległe światło było nagle cieplejsze i bliższe niż kiedykolwiek wcześniej, a na niebie nagle świeciło więcej drobnych gwiezdnych kryształków. Czy tak czuje się człowiek zakochany?

Kobieta delikatnie dotknęła opuszkami palców swoich warg. Odtwarzając wspomnienie sprzed kilkunastu minut, prawie czuła jego wąskie wargi na swoich. Czarownica odkryła, że chętnie by to powtórzyła.

Usta Lily rozciągnęły się w szczęśliwym uśmiechu. Zawsze od dziecka marzyła, by gdy dorośnie spotkać najprawdziwszą miłość swojego życia i być szczęśliwa. Ale nigdy nie podejrzewała, że jest nią jej najlepszy przyjaciel, który był zdolny do takiego poświęcenia, by pozwolić jej odejść byleby była szczęśliwa.

Ale postanowiła, że nie będzie układać życia na własnych wyczuciach, ale chce to usłyszeć od Severusa.

Powieki Lily powoli zaczynały opadać i nawet nie wiedziała, kiedy zamknęły się całkowicie. Nawet nie wiedziała, kiedy odpłynęła do krainy Morfeusza, pełnej pięknych snów o niej i pewnym mężczyźnie w czerni.

###

Severus krążył niespokojnie po swojej sypialni w Prince Manor. Wydeptywał utraty szlak na dywanie, nerwowo ściskając palce. W jego umyśle szalało tornado w postaci tysiąca myśli. Myślał, co właśnie zrobił. Po raz setny odtwarzał w głowie scenę z salonu.

Pocałował Lily Evans! Co go do tego podkusiło? W jednej chwili rozmawiali, a potem wpadł na ten genialny pomysł poproszenia Lily do tańca. Podejrzewał, że się zgodzi, ale do głowy mu nie przyszło, co się stanie dalej.

Severus nie był zły na sam pocałunek. O nie! Nie raz miał ochotę to zrobić, ale powstrzymywał się, ze względu na Lily i swoją tajemnicę o zachowaniu uczucia do niej głęboko w sobie. No cóż. Dzisiaj jego postanowienie diabli wzięli.

Bał się, że ten jeden pocałunek zniszczył wszystko, co do tej pory osiągnęli w odnowieniu ich przyjaźni. Że przez ten jeden czyn łącząca ich cienka nić porozumienia zerwała się bezpowrotnie i znów powróci wrogość. Bał się, że wszystko zniszczył.

Ale dziś podczas tego tańca..., gdy wyłączył myślenie i pozwolił muzyce kierować swoimi krokami... Gdy widział, jak patrzyła na niego tym wielkim, szmaragdowymi oczami prosto w jego onyksowe tęczówki, nie potrafił się oprzeć. A to, co zobaczył w jej oczach... Sam nie wiedział, co to było. Wyglądało jak ciepło, którego nigdy nie widział w oczach żadnej innej kobiety. Przez chwilę nawet wydawało mu się, że widzi coś wyglądającego na... Miłość.

Severus potrząsnął głową. To nie jest możliwe. To przez to wino, które pili wcześniej, wzrok zaczął go mamić, a umysł podsuwał obrazy, które chciał, by były prawdą.

Przecież Lily nie mogłaby pokochać kogoś takiego jak on. Śmierciożercy i szpiega, który potrafi przekonująco kłamać prosto w twarz i oszukiwać czarodziejski świat. Człowieka, pochodzącego z agresywnego domu, któremu nigdy nie pozwolono zaznać szczęścia. Któremu było pisane żyć tylko w bólu.

###

Lily powoli otworzyła oczy. Coś ją obudziło, ale nie miała pojęcia co. Rozejrzała się po pokoju. Przez otwarte okno zaglądały ranne promienie letniego słońca i słychać było trele ptaków. Kobieta rozciągnęła się, nadal leżąc na łóżku i patrząc za okno.

Dzisiejszy dzień był piękny. Nie tylko ze względu na pogodę. Lekki uśmiech wpłynął na twarz Lily, na wspomnienie wczorajszych wydarzeń, które zalały jej umysł. Zastanawiała się jak będzie zachowywał Severus. Wczoraj, jego mina, gdy do niego wszystko dotarło, mówiła, że jest wstrząśnięty lub oszołomiony. A może jedno i drugie. Lily nie potrafiła zdecydować.

Lily wstała z łóżka i poszła przyszykować się na kolejny dzień. Gdy tylko otworzyła szafę, w oczy rzuciło jej się pudełko na dnie. Rudowłosa kobieta uśmiechnęła się do siebie, wyciągając je z szafy. Doskonale wiedziała, co w nim jest. Podniosła wieko, by ujrzeć starannie poskładane materiały w różnych odcieniach zieleni. Gdy kilka dni po zawarciu małżeństwa z Jamesem założyła jedną ze swoich ulubionych zielonych sukienek, jej obecnie były mąż stwierdził, że to kolory Slytherinu. W związku ze swoją awersją do Domu Węża poprosił, żeby się ich pozbyła. Ale Lily nie chciała tego zrobić, więc po prostu schowała je głęboko na dno swojego kufra.

Ale teraz nie ma Jamesa i jest wyimaginowanych powodów do nienawiści względem Slytherinu, więc nie ma powodu, żeby dłużej leżały bezużytecznie w szafie i się kurzyły.

Lily wyciągnęła jedną, jasnozieloną sukienkę do kolan, z krótkim rękawem, a resztę powiesiła w szafie. Potem zabierając ze sobą sukienkę, poszła do łazienki. Chwilę późnej wyszła przyszykowana w rekordowym tempie. Lily w nagłym przypływie radości zrobiła kilka piruetów na środku pokoju, śmiejąc się przy tym wesoło. Jej kasztanowo rude włosy, które dziś spięła z tyłu srebrnym grzebieniem z grawerowaną lilią, falowały w rytm jej ruchów. Po kilku obrotach zatrzymała się, oddychając głośno, by kilka sekund późnej napełnić pokój dźwięcznym brzmieniem jej śmiechu.

Lily zastanawiała się, co się z nią dzieje. Jej zachowanie przypomina rozkochaną nastolatkę na hormonach, a nie dorosłą kobietę. Czy tak zachowuje się człowiek zakochany?

Rudowłosa kobieta potrząsając głową, wyszła z pokoju. Cały dom tonął w ciszy. Lily cichutko zeszła po schodach. Zatrzymała się przed wejściem do jadalni. Szybkim ruchem poprawiła sukienkę i założyła wystające włosy za ucho. Następnie, w myślach kręcąc głową nad swoim zachowaniem, weszła do jadalni, która była... pusta. Lily marszcząc brwi, na jeden talerz, usiadała na swoim miejscu. Nigdzie nie było żadnej wiadomości czy czegoś w tym rodzaju. Pojawiła się tylko skrzatka ze śniadaniem dla niej i informacją, że Mistrz Severus wcześnie rano wyjechał załatwić pewną ważną sprawę i nie wie, kiedy wróci.

Lily, marszcząc brwi, zaczęła jeść śniadanie. Ciekawa była, co to za "ważną sprawę" miał do załatwienia. Może pojechał do tej kobiety?

Rudowłosa czarownica potrząsnęła głową. Kasztanowo rude włosy zafalowały zgodnie z jej ruchem. Przecież już wcześniej ustaliła, że Severus najprawdopodobniej nikogo nie ma, a tę tajemniczą ukochaną, o której mówiła Narcyza to na dziewięćdziesiąt procent ona.

Lily potrząsnęła głową. Nie będzie opierać się na swoich domysłach. No, ale naprawdę nie chciało jej się wierzyć, że Severus się przestraszył i uciekł. Sam pomysł był niedorzeczny. Severus Snape, Mistrz Eliksirów, Głowa Domu Salaraza Slytherina, nauczyciel mikstur, podwójny agent Zakonu Feniksa bojący się wyznać uczucia kobiecie, którą kocha. Absurd!

Chociaż, może to jednak możliwe? Jeśli był gotowy z boku patrzeć, jak ona wpada w ramiona Jamesa... Chwilę... A może Severus dalej myśli, że Lily kocha Jamesa? To może być to! Ale...

Lily potrząsnęła głową, odstawiając sztućce na talerz. Czy życie naprawdę może być bardziej skomplikowane?

###

- Severusie, usiądź w końcu i wyjaśnij, co się stało, a nie morduj dłużej mojego dywanu, latając tam i z powrotem jak przerośnięty nietoperz. - odezwał się w końcu zirytowany zachowaniem przyjaciela, Lucjusz Malfoy. Arystokrata od dłuższych pięciu minut siedział w jednym z wielkich, skórzanych foteli w swoim biurze, obserwując jak Severus Snape, zwany potocznie Postrachem Hogwarckich Korytarzy wydeptuje ścieżkę w jego ciemnozielonym dywanie, bogato zdobionym złotymi wzorami. Jego przyjaciel przyszedł do Malfoy Manor wcześnie rano, wyglądając gorzej niż po swojej pierwszej misji od przyjęcia Mrocznego Znaku. Wyglądał, jakby nie spał całą noc. Lucjusz podejrzewał, że tak właśnie było, tylko powód był mu nieznany. Odkąd się tu pojawił wypowiedział na "dzień dobry" tylko jedno zdanie.

- Lucjuszu, jestem kompletnym idiotą. - Tylko tyle jak na razie dowiedział się Lucjusz. I nie zapowiadało się inaczej.

Severus słysząc głos przyjaciela, wyszedł ze swoich myśli i opadł zmęczony na fotel. I znów milcząc, ściskał nasadę nosa, czując męczącą go od kilku godzin migrenę.

Lucjusz zmarszczył brwi, zaczynając się obawiać, co się stało. Normalnie Severus zareagowałby ironicznym szyderstwem na jego komentarz o nietoperzu, zamiast stoickim milczeniem. Lucjusz zaczął liczyć w głowie do dziesięciu. Wydusić cokolwiek z Severusa Snape'a, gdy jest w obecnym stanie zmartwienia łączonego z gniewem, chyba na samego siebie, a łamanego na nostalgię, graniczy z cudem i wymaga wielkich pokładów cierpliwości.

- Znowu zniszczyłem naszą przyjaźń. - Lucjusz podskoczył na fotelu, gdy Severus nagle przerwał ciszę w pokoju. Nie ma co. Ten człowiek w każdej sytuacji potrafi wpędzić zdrowego człowieka na zawał do grobu.

- Czyją przyjaźń? Twoją i Lily? - zapytał arystokrata, w międzyczasie uspakajając szybko bijące serce. Czarnowłosy czarodziej tylko pokiwał głową. - Co znów powiedziałeś? Albo zrobiłeś? - dodał. Severus otworzył usta, ale nic nie wyszło i zaraz je zamknął. Dał sobie chwilę na zebranie myśli, po czym opowiedział Lucjuszowi o wczorajszym wieczorze, zatrzymując się przy tańcu.

- I uważasz, że jeden taniec zniszczył waszą odnowioną przyjaźń? - zapytał Malfoy, unosząc elegancko srebrną brew.

- Tak. - potwierdził Severus, brzmiąc tak żałośnie, jak nigdy wcześniej od czasu piątego roku.

- To tylko taniec, co w tym złego? Przecież nic nie zrobiłeś. - Lucjusz coraz bardziej nie rozumiał, o co chodzi. A im bardziej się starał, tym bardziej nie rozumiał. Blondyn wziął łyk herbaty ze swojej filiżanki. Nagle odpowiedź przyszła sama.

- Oczywiście, że nie. Tylko ją pocałowałem. - powiedział Severus tak spokojnie, jakby mówił o pogodzie. Lucjusz zatrzymał filiżankę w drodze do ust w połowie drogi do celu. Chwilę przetwarzał, co właśnie powiedział jego przyjaciel. Severus Snape pocałował Lily Evans. Czas najwyższy. Już myślał, że Severus nigdy nie zrobi czegoś w kierunku powiedzenia o swoich uczuciach do Lily, ale nie spodziewał się, że zrobi to tak. Jednak zawsze to jakiś krok. Lucjusz nie mógł powiedzieć, że się nie cieszy. Wręcz przeciwnie! Severusowi należało się trochę szczęścia. Lucjusz powoli opuścił rękę z filiżanką na talerzyk, który trzymał na kolanie.

- A co ona zrobiła?

- Uciekła. - powiedział krótko, opuszczając głowę i wkładając ręce we włosy. Dlaczego Lucjusz nie był zbytnio zdziwiony?

- A ty, dziś rano, zamiast wszystko jej wytłumaczyć, przyszedłeś tu? - zapytał Lucjusz, znając odpowiedź.

- Co miałbym jej wytłumaczyć? - zapytał Severus, dalej siedząc pochylony, nie unosząc głowy. Lucjusz przewrócił oczami. Severus jest inteligentny, ale czasem udaje niewyobrażalnie głupiego. Ten człowiek jest niemożliwy.

- Że ją kochasz, idioto! - zawołał Lucjusz, mając już dość tej gry w kotka i myszkę. Severus podniósł głowę jak oparzony.

- Co...? Ja nie...

- Severusie, znam cię wystarczająco długo, by zauważać pewne rzeczy, których nikt inny nie zauważa. - Lucjusz wskazał oczywiste.

- Na przykład? - zapytał Severus unosząc brew.

- To, w jaki sposób na nią patrzysz czy wymawiasz jej imię.

- Niby jaki? - zapytał czarnowłosy mężczyzna, zaraz żałując, że zapytał.

- Naprawdę mam zacząć opisywać? - zapytał sarkastycznie Malfoy. Zaczął mówić dalej, zanim Severus zdążył odpowiedzieć. - Gdy na nią patrzysz, oczy zaczynają ci błyszczeć, wzrok się ociepla, tańczą iskierki, a gdy wymawiasz jej imię...

- Dobra, już rozumiem. - przerwał Severus, zanim Lucjusz zdążył się rozkręcić. Arystokrata uśmiechnął się krzywo.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Ty, który regularnie oszukujesz Czarnego Pana, boisz się powiedzieć o swoich uczuciach ukochanej kobiecie?

- Nie, ale... niby co mam jej powiedzieć? - Lucjusz spojrzał na niego tak, jakby nie wiedział.

- Prawdę.

###

Późnym wieczorem Severus wyszedł z kominka w salonie Prince Manor. Po rozmowie z Lucjuszem Narcyza uparła się, by został na obiad. Mistrz Eliksirów nie miał sił kłócić się z żoną przyjaciela. Już dawno nauczył się, że jak któraś z sióstr Black się na coś uprze, to nie warto się o to kłócić, no to i tak nic nie da. Black jest w tej kwestii taki sam. Niestety.

Jednak przez cały czas myślał jak wyjaśnić Lily wczorajsze zajście. Mimo że układał sobie to w głowie, nadal panował tam mętlik. Za każdym razem gubił się. Ostatecznie stwierdził, że to planowanie nie ma sensu. Co ma być, to będzie.

Severus cicho przemknął obok sofy, gdy nagle jego uwagę przykuł ciemnoczerwony błysk. Czarodziej zatrzymał się i spojrzał na kanapę, a jego twarz nie mógł nie wyciąć się w najdelikatniejszy uśmiech.

Na sofie przykryta kocem, leżała Lily. Kobieta spała z otwartą książką na kolanach. Musiała zasnąć podczas czytania. Jej kasztanowo rude włosy rozlewały się dokoła jej głowy jak płomienna aureola. Powieki miała zamknięte, a długie, czarne rzęsy rzucały cień na jej gładkich policzkach. Usta wyginały się w najlżejszym wygięciu warg. Wyglądała jak śniący anioł. Severus wyciągnął rękę i delikatnym ruchem odgarnął jeden z płomiennych kosmyków włosów z jej twarz.

Mężczyzna zabrał gwałtownie dłoń i wstrzymał powietrze, gdy Lily poruszyła się. Kobieta jednak się nie obudziła. Czarodziej wypuściła z ulgą, zatrzymany oddech.

Severus cichym krokiem obszedł sofę i wyciągnął ostrożnie książkę z dłoni Lily, kładąc na stoliku. Krótkim rzutem okna na okładkę stwierdził, że to Romeo i Julia Williama Shakespeare'a. Lily od zawsze miała słabość do tej książki.

Mężczyzna pochylił się i wkładając jedną rękę pod nogi, a drugą pod plecy podniósł Lily, razem z kocem, w międzyczasie modląc się, by jej nie obudzić. Ktoś jednak wysłuchał jego prośby, bo kobieta, poza drobnym ruchem nie otwarła oczu. Jedyne co zrobiła to, jakby podświadomie oparła głowę na jego ramieniu, wtulając policzek w jego szaty. Severus poczuł, jak jego serce ogrzewa się na ten gest.

Ostrożnym krokiem, by nie obudzić Lily, Severus skierował się w stronę schodów na piętro. Co kilka chwil zerkał na śpiącą kobietę w swoich ramionach, nie mogąc napatrzyć wzroku. Lily była taka piękna, nawet śpiąc. Mężczyzna czuł, jakby obserwowała go przez sen, mimo że jej piękne zielone oczy skryte były pod powiekami.

Severus zatrzymał się przed wejściem do pokoju Lily. Używając cichej magii bezróżdżkowej, czarodziej otworzył drzwi i wszedł do środka. Pokój, który jej podarował zmienił się odkąd Lily w nim zamieszkała. Nie było w nim bałaganu, tylko ład i porządek, ale widać było, że mieszka w nim kobieta. Na stoliku z lusterkiem stał flakonik z perfumami i kilka kobiecych drobiazgów, które już nadały pokojowi swojego uroku.

Severus kolejnym bezróżdżkowym zaklęciem odsunął kołdrę na bok. Mężczyzna, klękając l jednym kolanem na łóżku, delikatnie położył rudowłosą czarownicę na posłaniu. Lily nie obudziła się. Czarodziej ściągnął jej buty i przykrył Lily kołdrą, czule otulając ją materiałem. Delikatnie wyciągnął z kasztanowo rudych włosów grzebień, którym spięła wcześniej zbłąkane pasma, odkładając go stolik nocny. Severus wyprostował się i spojrzał na swoją śpiącą anielicę. Teraz jest najprawdopodobniej ostatni moment, gdy może spokojnie obserwować jedyną kobietę, jaką kiedykolwiek kochał. Lily spokojnie leżała pogrążona w śnie. Severus słyszał jej miarowy oddech. Jej anielska twarz tonęła w spokojnym śnie. Severus żałował, że poszedł ścieżką, która oddzieliła go od Lily.

Czarodziej smutno westchnął cicho, widząc w umyśle listę wszystkich swoich błędów. Ale czasu nie cofnie.

Severus zrobił krok, ale zatrzymał się, znowu zwracając wzrok ku Lily. Odwrócił się i stanął zakorzeniony w miejscu. Jednak po chwili wahania zbliżył się do łóżka. Mężczyzna pochylił się nad Lily i złożył na jej czole delikatny pocałunek.

- Dobranoc, Najdroższa. - wyszeptał mężczyzna lekko ochrypłym szeptem, tak cichym, że prawie niesłyszalnym. Następnie czarodziej wyprostował się i wyszedł cicho z pokoju. Nie wiedział, że kiedy zamknął drzwi, na twarz Lily wpłynął delikatny uśmiech.

Następny rozdział: "27. Rozwiązanie"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro