27. Rozwiązanie ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily schodziła po schodach, idąc do jadalni. Dziś miała bardzo dobry humor. Zastanawiała się, jakim cudem obudziła się we własnym łóżku, skoro nie pamiętała drogi do sypialni. Jej ostatnim wspomnieniem było czytanie książki w salonie, oczekując na przyjście Severusa. Musiała zasnąć w czasie lektury. Nawet nie wiedziała, kiedy zamknęły się jej oczy.

Chociaż się starała, przyjścia przyjaciela nie doczekała. Lily doszła do wniosku, że Severus przyszedł po tym, jak zasnęła. Musiał przenieść ją do jej pokoju. To miłe z jego strony. Wcale nie musiał tego robić.

Lily będąc na jawie, czuła jak ciepłe dłonie delikatnie podnoszą ją z kanapy, ale nie otwarła oczu. Jej głowa spoczęła na czyjeś piersi, słysząc pod uchem równomierne bicie serca. Instynktownie, przez sen przytulia policzek po miękkiej tkaniny. Dalsza droga minęła na delikatnym kołysaniu w rytm lekkich kroków. Następne, co czuła to, jak ktoś kładzie ją na łóżku, ściąga buty i troskliwie przykrywa kołdrą. A potem nastąpiła cisza. Jej umysł zaczął od pływać do krainy Morfeusza. Coś jednak przebiło się przez falę sfery snów. Kobieta nie wiedziała, czy to jawa, czy sen. Lily poczuła czyjąś bliską obecność i delikatne, ale czułe muśnięcie warg na czole.

- Dobranoc, Najdroższa. - cichy, miękki, lekko ochrypły szept odprowadził ją do krainy Morfeusza.

Teraz Lily zastanawiał się, czy to była prawda, czy się jej przyśniło. To było takie prawdziwe, a jednocześnie abstrakcyjne. Kobieta nie mogła się zdecydować. Ostatecznie jednak stwierdziła, że zmęczony umysł płatał jej figle. Jednak to był piękny sen.

Lily weszła do jadalni, która tym razem nie okazała się pusta. Severus siedział na swoim zwykłym miejscu, czytając Proroka Codziennego i popijając kawę. Wyglądało to tak samo, jak każdego innego ranka w Prince Manor. Jednak Lily, znając przyjaciela wystarczająco długo, zauważyła jego spięcie, które usilnie próbował ukryć za nonszalancją. Chociaż nie dostatecznie dobrze, bo rudowłosa czarownica zauważyła ten szczegół.

Lily cały ranek, od chwili obudzenia zastanawiała się, czy poruszyć z własnej inicjatywy temat zdarzenia podczas rocznicy ich przyjaźni. A jeśli tak, to w jaki sposób? Ostatecznie doszła do wniosku, że poczeka na reakcję Severusa w tej sprawie. Jak rozpocznie temat, to porozmawiają. Oczywiście nie będzie czekać w nieskończoność. Jeśli sam nie zacznie tej kwestii w najbliższym czasie, to sama to zrobi.

- Dzień dobry! - przywitał ją Severus, neutralnym tonem. Lily zaobserwowała pewną nutę... Niepewności w jego głosie. Czyżby obawiał się, że będzie na niego zła czy obrażona?

- Witaj, Severusie! - odpowiedziała Lily, naturalnym, lekkim tonem. Severus spojrzał na nią, marszcząc subtelnie brew, jednak starannie omijał jej oczy. Lily odczytała przez to, że nie czuł się pewnie. Gdyby kiedyś ktoś powiedział jej, że spowoduje niepewność u Severusa Snape'a, wyśmiałaby go. - Nie było cię wczoraj cały dzień. - Zagadnęła Lily, nie patrząc na przyjaciela. Całą swoją uwagę skupiła na smarowaniu tosta dżemem truskawkowym.

Severus na moment zatrzymał filiżankę w drodze do ust. Spodziewał się, że Lily zapyta.

- Rzeczywiście. - odpowiedział krótko. Lily rzuciła krótko okiem na czarnowłosego czarodzieja.

- Stało się coś złego? - zapytała Lily, marszcząc brwi.

- Nie. Miałem do załatwienia pewien interes. Trochę mnie zeszło. - skłamał Severus, licząc, że Lily w to uwierzy. Kobieta tylko uniosła na niego brew. Severus prawie niezauważalnie zwęził usta. Nie uwierzyła.

- Jeżeli nie chcesz mi czegoś mówić, Severusie, to po prostu to powiedz. - Powiedział spokojnie Lily, chociaż Severus wyczuł w jej głosie nutę ostrzeżenia. Gdy mówiła do niego jego pełnym imieniem wiedział, że jest poważna, zmartwiona albo zła. Teraz przeczuwał to pierwsze.

- Ja nic... - zaczął mężczyzna, ale zamilkł tak szybko, jak zaczął pod ostrzegawczym spojrzeniem Lily.

- Zauważ, Severusie, że znam cię wystarczająco dobrze, by wiedzieć, kiedy kłamiesz, nieważne jak bardzo się starasz. - oświadczyła Lily z uniesioną jedną brwią, w bardzo Snape'owski sposób. Severus stwierdził, że to prawda. Rzeczywiście, Lily zna go tak dobrze. Nigdy nie potrafił jej oszukać, bez względu na to, jak bardzo się starał. Tak było i tym razem. Ale Severus zaczął się tego obawiać. Co jeśli Lily odkryje, co do niej czuje? Wtedy nie będzie w stanie dłużej zachować tego od niej z dala. Już nie jest. Los pcha ją w jego ramiona. On sam robi wszystko, by to się wydało.

- Masz rację, Lily. - przyznał cicho czarnowłosy mężczyzna. - Przepraszam. - Lily spojrzała kątem oka na przyjaciela, po chwili się do niego uśmiechając. Widać rozrachunek "uwierzyć", a "nie uwierzyć" zakończył się powodzeniem.

- Wybaczam ci. - oświadczyła Lily wspaniałomyślnie, z uwagą obserwując swój talerz. Severus pokręcił z rozbawieniem głową.

- Dziękuję za łaskę, panno Evans. - pojawił się sławny sarkazm Severusa Snape'a. Lily zaśmiała się do swojego tosta. Naprawdę bawiło ją poczucie humoru Severusa.

- Co dziś robisz? - zapytała Lily ciekawie. Severus rzucił jej krótkie spojrzenie.

- Dlaczego pytasz? - Lily wzruszyła ramionami.

- Z ciekawości. - odparła szczerze Lily. Severus przez chwilę milczał.

- Jeszcze nie wiem. - odpowiedział w końcu. - Eliksiry dla Poppy są w większości uwarzone. A na układanie planów lekcji jeszcze jest za wcześnie. Będę mógł to zrobić dopiero po spotkaniu personelu. Sądzę, że skończę pozostałe eliksiry do Skrzydła Szpitalnego.

- Mogę dołączyć do ciebie w laboratorium? - zapytała Lily z nadzieją. Wiedziała jak bardzo Severus nie lubił, gdy ktoś pałęta się po jego laboratorium. Severus zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział. Umiejętności Lily w eliksirach są wysokie. Mistrz Eliksirów wstał z miejsca.

- A więc widzimy się w laboratorium.

###

Przez następne kilka godzin Lily i Severus spędzili w laboratorium, warząc eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego. Większość czasu spędzili w milczeniu, siekając składniki, a następnie we właściwej kolejności wrzucając do kociołka. Od czasu do czasu wymienili parę słów, które z reguły związane były miksturami. Tak poza tym milczeli, skupieni nad swoim kociołkiem.

Obecność Lily w laboratorium nie przeszkadzała Mistrzowi Eliksirów. Chociaż była czynnikiem rozpraszającym, bo co jakiś czas rzucał na nią okiem. Ale na szczęście nie wysadził pół Prince Manor przez zawieszenie oka na rudowłosej czarownicy.

Pracowali tak razem przez kilka godzin z małą przerwą na obiad, po której znów wrócili do pracy. Takim sposobem uwarzyli prawie wszystko, co Severus miał przygotować do końca sierpnia. Zostało tylko parę mikstur dla Zakonu, które Mistrz Eliksirów postanowił uwarzyć innego dnia.

- Teraz już wiem, Sev, dlaczego tak bardzo lubisz przesiadywać w laboratorium. - stwierdziła Lily, gdy wychodzili z laboratorium, po skończonej pracy. Severus wygiął lekko wargi.

- Dlaczego? - zapytał, chcąc poznać jej zdanie.

- Zauważyłam, że można się przez to wyciszyć i zająć czymś umysł, gdy głowie kłębi się za dużo myśli. - Mistrz Eliksirów pokiwał głową zgadzając się.

- To prawda. Warzenie eliksiru to skomplikowany, wymagający precyzji, ale i uspakający proces. - powiedział Severus, przepuszczając Lily w wejściu do jadalni, gdy skrzaty już nakryły do kolacji.

- Tak. Nie rozumiem... - Lily zamilkła, widząc dużego puchacza siedzącego na oparciu jej krzesła. Doskonale wiedziała czyja to sowa. Jej wesoły humor zniknął jak bańka mydlana. Spięcie wyginęło jej ciało jak struna. Dlaczego James nie może dać jej spokoju?

Severus, który również rozpoznał ptaka, zauważył spięcie Lily. Mistrz Eliksirów poczuł, jak zapala się w nim gniew. Dlaczego Potter nie mógł zostawić Lily w spokoju? Jest głuchy czy głupi?

- Czego on znów chce? - mruknęła pod nosem Lily, podchodząc do sowy. Ptak zmierzył ją pogardliwym wzrokiem, zanim łaskawie wyciągnął nogę z przywiązanym listem. Severus usiadł na swoim miejscu, a Lily szybko odwiązała pergamin. Sowa zahuczała i zamachała skrzydłami, zanim odbiła się od oparcia i wyleciała na zewnątrz, opuszczając pomieszczenie. Lily usiadła, ze zwężonymi wargami obserwując pergamin. Po raz kolejny przyszło jej do głowy pytanie, które w ciągu ostatniego miesiąca często pojawiało się w jej umyśle. Dlaczego wyszła za Pottera ze wszystkich ludzi?

- Nie otworzysz? - zapytał Severus, gdy Lily długo wpatrywała się w pergamin. Rudowłosa kobieta zamrugała otrząsając się z letargu.

- Zastanawiam się nad tym. - odparła Lily. - Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co napisał.

- Zawsze możesz go spalić. - powiedział po prostu Severus, łapiąc za filiżankę. Lily rzuciła na niego krótko okiem, zanim pokręciła głową. Jednym ruchem otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej list. Lily rozłożyła pergamin i już zwęziła usta przy pierwszej linii.

Najdroższa Żono!

Lily czuła jak podnosi się jej ciśnienie. Nie są małżeństwem od ponad miesiąca. Czy James tego nie rozumie? A może cierpi na brak pamięci krótkotrwałej?

Lecz jeśli to zdanie ją zdenerwowało, to następne podniosło jej gniew stokrotnie.

Kochana Lily, wiem, że moje dopuszczenie się zdrady było niedopuszczalne, w twoim mniemaniu. Jednak ty jako mugolaczka nie rozumiesz pewnych zachowań dopuszczalnych, które teraz ci uprzejmie wyjaśnię.

Nie możesz unieważnić naszego małżeństwa tak po prostu. Prawnie może tak, ale ja tego nie uznaję. Nadal jesteś moją żoną, czy ci się to podoba, czy nie. Tylko ja mogę unieważnić nasze małżeństwo.

A, jako że jesteś moją żoną nie możesz robić wszystkiego, co chcesz. Po pierwsze bardzo chcę, żebyś wróciła do domu. Do mnie. Nie podoba mi się, że mieszkasz u Smarkerusa, doskonale wiesz, że nienawidzę tego Śmierciożerczego Ścierwa. W związku z tym proszę, żebyś natychmiast wróciła. To nie jest prośba.

- Co za pompatyczny, arogancki dupek! - warknęła wściekła Lily, wpatrując się w list. Severus tylko uniósł brew. Nie był zdziwiony, że list Pottera wywołał u przyjaciółki gniew, ale nie sądził, że aż tak wielki.

- Coś nie tak? - zapytał cicho mężczyzna, uważnie obserwując przyjaciółkę. Lily spojrzała na czarnowłosego czarodzieja.

- Nie tak? Potter uważa, że nadal jesteśmy małżeństwem i, że może mną dyrygować. Czego ten facet nie rozumie?! - zdenerwowała się Lily. Severus nie był zdziwiony tępotą Pottera, ale to był chyba już szczyt normy.

- To jest Potter, Lil. Czego się spodziewasz? Jasnego umysłu?

- Na pewno nie. - mruknęła kobieta, wracając do listu.

A o twojej ucieczce też porozmawiamy. Nie ładnie jest uciekać, gdy do ciebie mówię. Dlatego niestety, z wielkim bólem, ale musisz ponieść za ten czyn konsekwencje.

Twój kochający mąż

Gdy tylko Lily skończyła czytać, z listu wypłynęła jakaś żółta substancja, która opryskała jej ręce. Gdy tylko ciecz zetknęła się ze skórą, pojawiło się okropne poparzenie i poczuła straszliwe pieczenie i ból. Lily, podniosła się z krzesła i krzyknęła zaskoczona nagłym atakiem bólu. List upadł zapomniany na ziemię. Severus natychmiast podniósł się z krzesła, słysząc bolesny krzyk cichej ukochanej.

- Co się stało? - Severus błyskawicznie znalazł się przy Lily, która krzywiła się z bólu i szybko oddychała, powstrzymując krzyk.

- Nie wiem. - powiedziała Lily cicho między oddechami. - Gdy tylko skończyłam czytać, jakaś substancja wyleciała z listu. - Lily skrzywiła się cicho sycząc z bólu, gdy Severus delikatnie dotknął jej ręki. Wyglądało to paskudnie. I bolało równie bardzo. Severus skrzywił się.

- Wygląda paskudnie. - mruknął mężczyzna, oglądając uważnie rany. Uważał, by bardziej nie zranić Lily.

- Wiesz co to? - zapytała Lily, krzywiąc się.

- Nic, z czym nie mogę sobie poradzić. - Severus powstrzymał gniew na Pottera, a zamiast tego zajął się dłońmi Lily. Mężczyzna posadził ją na krześle, w międzyczasie wzywając odpowiedni eliksir i maść.

- Zaboli. - ostrzegł, zanim przyłożył nasączony eliksirem materiał. Lily syknęła cicho i zagryzła wargę, gdy tkanina zetknęła się ze zranioną skórą. Bolało jak cholera.

Gdy skończył, odłożył materiał i od kręcił słoiczek z maścią. Pozostałe blizny po oparzeniu mężczyzna posmarował Bliznoznikiem. Czuł, jak Lily drżała, gdy dotykał jej dłoni. Ale stwierdził, że jest to spowodowane jej obrażeniami. Kiedy skończył, zaczął obandażowywać jej dłonie.

Natomiast Lily obserwowała każdy jego ruch. Widziała jego skupienie, gdy obwiązywał jej dłonie. Jego dotyk był taki gładki i delikatny. Lily czuła jak miłe uczucie, które czuła za każdym razem, gdy był blisko, powróciło. Jej złość na Jamesa zdążyła już przygasnąć. Zastąpił ją spokój.

- Jutro rano nie będzie ani śladu. - powiedział, gdy skończył, odsyłając rzeczy na swoje miejsce.

- Dziękuję. - podziękowała cicho Lily, oglądając swoje obandażowane dłonie. Severus używając różdżki, lewitował list na stół. Nie czytał go. Rzucił tylko kilka zaklęć rozpoznawczych.

- Tak myślałem. - mruknął czarodziej.

- Co to było za świństwo? - zapytała Lily, spoglądając na przyjaciela. Severus rzucił koleje zaklęcie, by nikt, kto dotknie listu nie został zraniony.

- Była to prosta mikstura wywołująca oparzenia, wchodząca w zakres Czarnej Magii, ale nie będąc nią. Coś, co łatwo zdobyć w Alei Knocturnu. - wyjaśnił Severus, a zaraz potem zmarszczył brwi. Lily zauważyła jego zastanowienie.

- O co chodzi, Sev?

- Nie to, że chcę, żebyś cierpiała, ale spodziewałbym się po Potterze czegoś bardziej kreatywnego. - stwierdził Severus. Lily w duchu stwierdziła, że ma rację. Wyciągnęła różdżkę i podpaliła list, ze satysfakcją patrząc, jak pożerają go płomienie. Między nimi nastała chwila ciszy. Każdy zatopiony w swoich myślach.

- Chcę się przejść. - oświadczyła Lily, nagle wstając.

- Nie chcesz czegoś zjeść? - zapytał Severus z troską. Lily krótko zerknęła na stół. List odebrał jej apetyt. Kobieta tylko krótko pokręciła głową.

- Pójdziesz ze mną? - zapytała, zanim wyszła. Severus spojrzał na Lily lekko zaskoczony.

- Myślałem, że chcesz iść sama. - Lily zaprzeczyła.

- Nie chcę. - spojrzała na niego tymi zielonymi oczami, którym wiedział, że nie potrafi odmówić.

- No to chodźmy. - Severus wstał i razem wyszli z jadalni.

###

Syriusz z frustracja zatrzasnął kolejną książkę, która okazała się bezużyteczna. Od kilku tygodni praktycznie nie robił nic innego jak siedzenie nad starymi wolumenami w poszukiwaniu czegoś, co pomoże jego przyjacielowi, a przynajmniej wyjaśni jego stan. Jak dotąd była to strata czasu, bo nie znalazł nic.

Syriusz nigdy nie lubił tkwić nad książkami. Zawsze było tysiące innych zajęć, znacznie ciekawszych od randki z pożółkłymi kartkami. Naprawdę nie rozumiał tych ludzi, którzy potrafili spędzić pół dnia albo cały nad książką. Oczywiście nie mówił, że to źle. Czasem trzeba było przysiąść nad jakimś podręcznikiem, ale robienie tego non stop, było przesadą. Zdecydowanie wolał zająć się czymś ciekawszym. Na przykład rozmową z przyjaciółmi.

Lecz niestety, w tej chwili nie mógł sobie na to pozwolić. Jeden z jego przyjaciół został na sto procent dotknięty klątwą, przez którą rozpadło się jego małżeństwo i musi znaleźć na nią przeciw zaklęcie. Jak na razie nie znalazł nic pomocnego. A naprawdę się starał. Ale nic z tego.

Gdyby udało mu się znaleźć coś, co naprawi to wszystko, co się stało będzie przeszczęśliwy. Wszystko wróci do normy. James zacznie zachowywać się tak jak zwykle, Lily wróci do Rogacza i będzie dobrze. Znaczy, co do tego drugiego nie był do końca pewny, ponieważ ostatnio była żona jego przyjaciela, zachowywała się ciut inaczej niż normalnie. To, że mieszka u Snape'a to jedno, ale sposób, w jaki ostatnio zaczęła na niego patrzeć to, co innego. Syriuszowi nie umknęło to. Mógł być Gryfonem, ale był bardziej spostrzegawczy, niż by na to wyglądało.

Zauważył to na ostatnim spotkaniu i zaczął zastanawiać się nad tym. Czy między nimi coś jest? Byli przyjaciółmi, znaczy teraz, znów są. Swoją drogą zastanawiał się, co takiego musiało się stać, że Lily mu wybaczyła.

Wracając do tematu. W Hogwarcie nie było widać takich spojrzeń zachowywali się, jak normalni przyjaciele. A teraz? Te ukradkowe spojrzenia. Szybkie odwracanie wzroku, gdy ten drugi patrzy. Te ciepłe błyski w oczach. Syriusz wiedział, co to znaczy. Już przerabiał to, gdy Lily i James chodzili razem w Hogwarcie. Ale czy to możliwe, żeby Lily i Snape....?

Syriusz potrząsnął głową. Gdyby po zdjęciu klątwy Lily nie wróciłaby do Jamesa z powodu Snape'a, Rogacz by się załamał. Przecież kocha Lily do szaleństwa.

Determinacja Syriusza, by znaleźć kontr zaklęcie wzrosła. Z nowym zapałem sięgnął po kolejną książkę z półki.

W sieci imperatyw. Klątwy umysłu.

Eloise Finder

Głosił tytuł na okładce. Syriusz rozłożył się na fotelu z nogami opartymi o krawędź stolika i zabrał się za lekturę.

Godzinę i kilkadziesiąt stron późnej Syriusz zmęczony przetarł oczy. Jednomyślnie stwierdził, że nigdy nie polubi ślęczenia nad książkami.

Syriusz napił się herbaty i odłożył filiżankę na stolik, zanim leniwie przewrócił następną stronę. Już po przeczytaniu pierwszych dwóch akapitów wiedział, że znalazł to, czego szukał. Animag zerwał się z fotela i rzucił w stronę kominka. Wywołując lokalizację, Syriusz wszedł w zielone płomienie, by kilka sekund późnej pojawić się w gabinecie dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Albus Dumbledore siedział przy biurku z pudełeczkiem cytrynowych dropsów, przeglądając pocztę, gdy usłyszał szum kominka, z którego chwilę późnej wyszedł Syriusz Black z książką w ręce. Ostatnio dyrektor często widywał Animaga wśród książek, co było nietypowym widokiem, bo z reguły stronił od takiej rozrywki. W szkole większość czasu spędzał z Jamesem Potterem na planowaniu psot.

- Dobry wieczór, profesorze! - przywitał się szybko czarodziej podekscytowany. - Znalazłem!

- Dobry wieczór, Syriuszu! Co cię sprowadza do sędziwego starca? - zapytał stary dyrektor, brzmiąc jak dobrotliwy dziadek.

- Profesorze, znalazłem tę klątwę! - powiedział szczęśliwy ze swojego odkrycia.

- Powoli, mój chłopcze. Może najpierw usiądź. - Dumbledore wskazał fotel przed biurkiem. Syriusz usiadł na wskazany miejscu i otworzył książkę na odpowiedniej stronie. - Cytrynowego dropsa?

- Nie, dziękuję, profesorze. - Może w innych okolicznościach poczęstowałby się oferowanymi cukierkami, ale w tej chwili nie miał do tego głowy. Był zadowolony, że trud trwający kilka tygodni opłacił się. - Sądzę, że to ta klątwa. Symptomy się zgadzają.

- Mogę? - dyrektor wskazał książkę. Syriusz bez sprzeciwu oddał podręcznik w ręce starszego czarodzieja.

Klątwa Przymusowego Zdrajcy

Formuła zaklęcia: Coactio Profagus

Przekleństwo to ma działanie bardzo złożone i jest trudne do wykrycia z uwagi na stopniowe, na początku niezauważalne zmiany w standardowym zachowaniu przeklętego czarodzieja.

Ponieważ jest to klątwa interaktywna, można nią manipulować na wiele sposobów, wedle życzenia rzucającego. Najczęściej jednak objawia się nagłą zmianą stosunku do wybranej przez inicjatora czaru, osoby.

Zachowanie przeklętego z czasem zaczyna popadać w skrajności. Na przykład miłość może zmienić w obsesyjne uczucie, prowadzące do zaborczości, a nawet szaleństwa. Niechęć do homerycznej nienawiść. Objawem jest również nadmierna nerwowość. Ta klątwa najczęściej była wykorzystywana przez kobiety, choć nie tylko. Była także częstą przyczyną zdrad.

Nie ma na nią kontrzaklęcia. Jest natomiast eliksir. Mało który czarodziej jest w stanie go uwarzyć. Nawet nie każdy Mistrz Eliksirów chce się podjąć tego zadania, ze względu na bardzo skomplikowany proces warzenia i rzadkość składników.

Eliksir nazywa się "Finis imperium"#

- To rzeczywiście by się zgadzało. - powiedział cicho Dumbledore. Syriusz pokiwał gorliwie głową.

- Tak. Tylko będzie problem z uwarzeniem antidotum. W życiu nie widziałem tak pogiętej receptury. - stwierdził ze smutkiem Syriusz. Wiedział, że on sam nie był w stanie tego uwarzyć. Dumbledore uśmiechnął się dobrotliwie.

- Ale nasz znajomy Mistrz Eliksirów jest w stanie to zrobić. - Syriusz skrzywił się. No pewnie, że Snape jest w stanie. W końcu tytułu Mistrza Eliksirów nie rozdaje się za darmo. Ale ponieważ Syriusz mu nie ufał, nie chciał, by Snape miał coś wspólnego z eliksirem dla Rogacza.

- Nie wątpię, że jest w stanie to zrobić. - mruknął z przekąsem. Ale Dumbledore ma świetny słuch jak na swój wiek.

- Nie jesteście już dziećmi. Nie sądzisz Syriusz, że pora odłożyć wasze animozje na bok? - Odłożyć na bok? Syriusz skrzywił się lekko na tę myśl. Nigdy nie polubi Smarkerusa!

Dumbledore chyba musiał poprawnie odczytać jego myśli, bo pokręcił smutno głową. Obawiał się, że nieważne co by zrobił, nie będzie w stanie ich pogodzić.

- Porozmawiam z Severusem na ten temat. Jestem pewien, że zajmie się eliksirem. - powiedział Dumbledore. - A ty idź odpocząć, Syriuszu. Wyglądasz na zmęczonego. - Syriuszowi pojawił się przed oczami obraz ciepłego łóżka i musiał stłumić ziewnięcie.

- Ma pan rację, profesorze. - Syriusz wstał z fotela.

- Książkę tymczasowo zatrzymam, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Oczywiście, Profesorze. Dobranoc. - po kilku sekundach Blacka już nie było, a płomienie wróciły do normalnej barwy. Dumbledore spojrzał na zegarek. Nie było jeszcze zbyt późno na wizytę. Dyrektor wstał od biurka, zabierając ze sobą książkę. Starszy czarodziej podszedł do kominka, wrzucił proszek i wywołał wybraną lokalizację. Po kilku sekundach starszy czarodziej pojawił się w salonie Prince Manor. Dumbledore rozejrzał się po pomieszczeniu. Cały dwór zionął pustką. Zupełnie tak, jakby nikogo w nim nie było. Albus zastanawiał się, gdzie są Lily i Severus. Dyrektor zmarszczył brwi.

Nagle coś błyszczącego za oknem przykuło uwagę starszego czarodzieja. Albus podszedł do okna. Na dworze było już prawie ciemno, a w ogrodzie wyraźnie oznaczało się światło. Dyrektor zmrużył oczy, a na jego twarz powoli wpłynął szeroki, szczęśliwy uśmiech, na widok za oknem.

Przypis autora:

Formuła zaklęcia i nazwa eliksiru zostały utworzone na podstawie tłumaczeń z łaciny. Powstały na potrzeby fanfiction. Tłumaczenie poniżej.

* łac. coactio profagus - przymus, renegat/zdrajca

# łac. finis imperium - koniec kontroli

Następny rozdział: "28. Rozmowy"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro