29. Lojalność ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Syriusz Black z impetem wyszedł z kominka do salonu Grimmauld Place. Nie był w doskonałym humorze. Przed chwilą rozmawiał z dyrektorem, który nie miał do przekazania dobrych wieści. Okazało się, że przepis na antidotum jest niekompletny i bynajmniej to nie błędy autora. Tak więc nadzieja na ściągnięcie klątwy z Rogacza poszła na razie w odstawkę. A już tak się cieszył. No ale Smark... Snape musiał coś znaleźć.

Syriusz nie był pewien czy ma się cieszyć, czy nie. Z jednej strony Snape mógł uwarzyć eliksir tak jak jest, nie patrząc na końcowe efekty uboczne, które mogły być nawet śmiertelne. Ale ten tego nie zrobił. Black nie wiedział, co ma myśleć.

Mężczyzna podszedł do jednego z regałów z książkami, opierając ręce po bokach. Wypuścił głośno powietrze, biorąc jeden z tomów do ręki. Znów czeka go ślęczenie nad książkami. Ale teraz to nie ma znaczenia. Dla któregoś z przyjaciół jest gotów przeczytać nawet całą bibliotekę Hogwartu!

###

Lily stała na balkonie swojego pokoju, patrząc na zachodzące słońce. Opierała się o balustradę, zatopiona w myślach. Jej umysł błądził od ostatnich wydarzeń do rozmowy z Narcyzą. Musiała na spokojnie wszystko ułożyć sobie w głowie, bo było dla niej chaosem. To, co powiedziała Narcyza, dało jej do myślenia i wyjaśniło pewne rzeczy. Teraz wszystkie puzzle pasowały, tworząc spójną całość, w której zagadką było tylko zakończenie.

Kobieta westchnęła, przeczesując ręką rude włosy. Jeszcze miesiąc temu nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Myślała, że pomieszka przez jakiś czasu u Severusa, a potem każdy pójdzie w swoją stronę, a tymczasem ich ścieżki zostały splecione.

Nie wiedziała, że ich przyjaźń się odnowi i zakocha się w swoim przyjacielu, z którym jeszcze dwa miesiące wcześniej nie utrzymała kontaktu. Ale czy on też... Kocha ją?

Tego Lily nie wiedziała. Ale liczy, że w najbliższy czasie się dowie, bo nie chce żyć w niepewności. Jeśli tak to... Lily jeszcze się nad tym nie zastanawiała. Nie wiedziała, co będzie. Jeśli będą razem swój związek musieliby utrzymać w tajemnicy ze względu na szpiegowską profesję Severusa. Przynajmniej przez czas, jaki będzie szpiegował lub śmierci Voldemorta.

Lecz jeśli on nie odwzajemnia jej uczuć to... Usunie się w cień. Nie będzie mu przeszkadzać w szukaniu tej jedynej. Będzie tylko z daleka patrzeć na jego szczęście.

Lily przymknęła na moment oczy.

Czy będzie w stanie żyć samotnie?

Czy wytrzyma, będąc z dala od niego?

Jak była z Jamesem, jeszcze zanim wzięli ślub i najbliższe tygodnie po nim, Lily nie wyobrażała sobie żyć z dala od niego. Nawet kilkugodzinne rozstanie było dla niej wiecznością nie do zniesienia.

Czy mogłaby tak żyć?

Jakby się czuła?

Teraz znała odczucia Severusa (jeśli ją naprawdę kochał), gdy musiał patrzeć na jej szczęście z Jamesem. Lily do tej pory nie wyobrażała sobie wymiaru cierpienia, jakie musiało rozrywać mu duszę, gdy widział jak jego ukochana i największe Nemezis na siebie patrzą czy trzymają za ręce. A to samo cierpienie nie pozwoliło mu przyjść na ich ślub, chociaż wiedziała, że dostał zaproszenie.

Nie od niej. James stwierdził, że musiało to być zabawne dostać zaproszenie na ślub swojego szkolnego wroga. Lily żałowała, że wtedy bardziej nie przyłożyła się do krytyki. Żałowała, że nie zrobiła nic, gdy James i Syriusz atakowali go przy prawie każdej okazji. Była tak inni studenci Hogwartu, którzy wiedzieli o dręczycielskich zachowaniach Huncwotów, ale nie zrobili nic. Tak jak tego dnia nad jeziorem tylko stali i patrzeli.

Po bladym policzku Lily potoczyła się perlista łza. Była okropną przyjaciółką. Winiła Severusa o zniszczenie ich przyjaźni, ale sama nie wykonała lepszej roboty, by ją naprawić. Zamiast tego, bez mrugnięcia oka odwróciła się od niego wprost w ramiona jego adwersarza.

Nagły szum kominka dochodzący z salonu wyrwał Lily z rozmyślań. Kobieta szybkim ruchem starła słone krople wierzchem dłoni. Nie chciała, by Severus widział jej łzy.

Wróciła do pokoju i po upewnieniu się w lustrze, że nie widać śladów płaczu wyszła z pokoju.

W salonie stał Severus, strzepując popiół ze swoich szat. Dopiero wrócił z Hogwartu, nie widziała go od wczoraj.

Mężczyzna podniósł głowę, słysząc jej kroki.

- Witaj, Lily! - przywitał ją Severus z łagodnym uśmiechem.

- Cześć, Severusie. - odpowiedziała kobieta, starając się nie brzmieć smętnie, lecz naturalnie, ale tylko z połowicznym sukcesem. Severus słyszał jej poważny ton.

- Coś się stało? - zapytał ostrożnie Mistrz Eliksirów, zbliżając się nieco, czując, że coś się stało. Lily zaprzeczyła potrząśnięciem głową.

- Nie. Nic się nie stało. - w to kłamstwo Lily włożyła więcej serca. Severus najpierw zmarszczył brwi, a potem niezauważalnie wzruszył ramionami, uznając, że jako mężczyzna, nigdy nie zrozumie kobiecych humorków. - Dużo pracy w Hogwarcie?

- Przygotowania do nowego roku szkolnego zawsze są pracochłonne. Szczególnie papierkowa robota zajmuje sporo czasu. - odpowiedział czarnowłosy czarodziej. Spojrzał na Lily trochę z poczuciem winy. - Przepraszam, że musiałaś siedzieć sama. Powinienem był zajrzeć. - Lily machnęła ręką.

- Nie przejmuj się tym, Sev. Miałeś pracę do wykonania i całkowicie to rozumiem. - odparła Lily z uśmiechem. - A poza tym nie byłam sama. - Severus uniósł dłoń.

- Niech zgadnę. Lupin przyszedł sprawdzić, czy nie skończyłaś jako składniki mikstur? - dźwięczny śmiech Lily rozbrzmiał w salonie. Severus wykrzywił delikatnie wargi. Uwielbiał śmiech Lily. Mógłby słuchać jej godzinami.

- Niestety nie zgadłeś. - odpowiedziała czarownica. Lily cały czas się uśmiechała. Jakoś sam jego widok jej humor się poprawił.

- A więc oświeć mnie, panno Evans. Bo Gryffindor nie zdobędzie w tym roku Pucharu Domów. - powiedział Severus, używając swojego poważnego, profesorskiego tonu, ale w jego oczach czaił się psotny błysk, który aż oślepiał.

Lily uśmiechnęła się promiennie, chichocząc cicho.

- Jakże mogłabym trzymać taki sekret w tajemnicy przed panem, profesorze Snape? - zapytała Lily przesadnie uprzejmym tonem z fałszywym niedowierzaniem. Severus uniósł brew rozbawiony. Widział ten psotny uśmiech rudowłosej czarownicy, którą tak kochał.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru za drwienie z nauczyciela, panno Evans. - postanowił dalej ciągnąć ich małą grę.

- Oczywiście, profesorze. Proszę nie zapomnieć o podwójnym zwrocie punktów, bo pewien Mistrz Eliksirów nie będzie miał od czego odejmować. - powiedziała Lily w pełni poważnie, tylko po to, by zacząć się śmiać. Severus zaśmiał się cicho, dołączając do niej.

- Ja nie dodaje punktów Gryfonom. - powiedział lekko żartobliwie, ale wiedząc, że to prawda. Lily przewróciła oczami. O tym wie już cały Hogwart.

- Ale to by cię nie zabiło, Sev. - odparła wesoło Lily. Severus mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, brzmiącego jak "zrujnowana reputacja" i " małe nieuczące się gnomy". Wywołało to kilka chichotów u Lily. - Narcyza mnie odwiedziła.

- Miło z jej strony.

Jednak jej dobry humor prysł jak bańka mydlana, gdy zobaczyła, gdzie są. Stali w tym samym miejscu, gdzie nastąpił przełom w ich relacji. W tym miejscu, podczas tańca, Severus ją pocałował.

- Ale muszę usłyszeć to od Severusa.

- Porozmawiaj z nim, Lily.

Musiała z nim porozmawiać. Chciała to usłyszeć od niego samego, a nie trzymać się snutych przez nią, niepewnych teorii. Ale nie wiedziała jak zacząć.

Między nimi nastała cisza. Severus zaczął wyglądać na nieco niepewnego. Lily nie musiała czytać w myślach, by wiedzieć dokąd podążyły jego myśli. On też przypomniał sobie to wspomnienie.

- Musimy porozmawiać, Severusie. - powiedziała Lily po dłuższej chwili milczenia.

- Wiem. - odpowiedział tylko Severus. Nie patrzył jej w oczy. Jego pogłębiająca się niepewność była wręcz namacalna. Lily chyba nigdy nie widziała go takiego. Zawsze był pewny tego, co robił lub, gdy mówił, ale teraz...

- Ja... - Lily nie wiedziała jak zacząć. - To, co... - przerwała, gdy poczuła rozgrzewający się wisior na szyi. Spotkanie Zakonu. Lily skrzywiła się wewnętrznie. Lepszego czasu nie można było wybrać na wezwanie.

- Możemy dokończyć tą rozmowę potem. - zaproponował cicho Severus. Chociaż w głębi duszy wcale nie chciał, by ona nastąpiła.

A może chciał?

Już sam nie wiedział. Z jednej strony ciągłe omijanie tematu doprowadzi ich donikąd. A życie w niepewność wcale nie jest wspaniałe. Ale zaś z drugiej strony nie chciał tej rozmowy. Bał się, że ich cienka nić przyjaźni, jaka zdołała się odnowić, przerwie się przez jego czyn. Albo jego tajemnica o uczuciach do Lily wyjdzie na światło dzienne.

A on tego nie chciał. Nie chciał jej do niczego zmuszać. Nie chciał, by patrzyła na niego z litością ani powodować jej zakłopotania, bo nie wiedziałaby jak się zachowywać względem niego.

- Tak. Chodźmy. - zgodziła się rudowłosa czarownica. Severus wyciągnął ramię, a Lily bez wahania położyła dłoń na czarnym materiale szaty. Jak tylko to zrobiła, znajomy prąd przeszedł przez jej dłoń. Ramię czarnowłosego czarodzieja minimalnie zadrżało.

Lily zerknęła ciekawie na Severusa, zastanawiając się, czy on też to poczuł. Mężczyzna patrzył na jej dłoń na jego ramieniu, jakby było w tym coś zagadkowego. Nagle odwrócił wzrok i bez ostrzeżenia ich aportował.

Następnie para zniknęła w wirze kolorów i barw, by za kilka sekund późnej pojawić się na Grimmauld Place 12.

Zaskoczona nagłą deportacją, Lily prawie przywitałaby chodnik, gdyby para silnych ramion nie utrzymała jej w pionie. Rudowłosa czarownica chwiejnie stała, rozpaczliwie trzymając się osoby ją trzymającej. Lily wydawało się, że słyszy Severusa mamroczącego przekleństwa, ale zignorowała to. Skupiła się raczej na przywróceniu świata do normalności, bo w tej chwili wszystko wirowało. Aportacja poszła gorzej niż zwykle, bo Severus się rozkojarzył. Na szczęście skończyło się tylko na oszołomieniu, a nie na rozszczepieniu.

- Przepraszam, Lily. - mruknął Severus z bliska, gdzieś naprzeciwko niej. - Nie powinienem pozwolić tak się rozproszyć. - do Lily teraz dopiero zaczęło coś docierać. Świat przestał wirować, wracając do normalności. Teraz gdy już się uspokoiła, Lily zdała sobie, w jakiej sytuacji się znajdują.

Severus stał centralnie przed nią, trzymając ją w tali i za łokieć, a Lily miała jedną rękę zaciśniętą na jego przedramieniu, a drugą położoną płasko na jego torsie. Patrzyła na prosto w jego klatkę piersiową. Była tak blisko, że nawet przy tak kiepskim świetle, jakie dawały ostatnie promienie słońca i jedna latarnia, mogła zacząć liczyć nitki na jego szacie.

Rudowłosa czarownica spojrzała w górę, spotykając onyksowe oczy Severusa. Mężczyzna chyba też zdał sobie sprawę jak blisko są, bo zdjął rękę z jej tali w tym samym czasie, gdy Lily zabrała swoją z jego klatki piersiowej. Odsunęli się od siebie. Lily zignorowała ciepło na policzkach i poprawiła sukienkę.

- Nic się nie stało. - powiedziała. - Chodźmy. - kontynuowała, nie dopuszczając Severusa do słowa, zanim ten nawet otworzył usta.

Para czarowników ruszyła w kierunku wejścia do Kwatery Głównej Zakonu. Będąc na schodach, Lily usłyszała bolesne syknięcie za sobą. Kobieta odwróciła się do Severusa, którego twarz była wykrzywiona bólem. Jej wzrok powędrował na jego przykryte czarnym materiałem rękawa przedramię, które ściskał drugą ręką.

Został wezwany.

Lily poczuła wzbierające w niej uczucie strachu i paniki. Wcześniej też bała się, gdy był wzywany, ale teraz to uczucie wzrosło, czyniąc je dominującym.

Co, jeśli znów zostanie ranny?

Albo co gorsza Voldemort odkryje jego szpiegostwo i go... zbije?

Lily nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Zginąłby, nie wiedząc, co do niego czuje. Ta świadomość powiedziała Lily, że tym bardziej nie może czekać z tą rozmową.

- Muszę iść. - powiedział krótko Severus. - Idź sama, Lily. Późnej wrócę na Grimmauld Place. - odwrócił się z zamiarem kolejnej aportacji. Ale zatrzymał go głos Lily.

- Severus? - czarnowłosy mężczyzna odwrócił się do przyjaciółki, patrząc na nią tymi hebanowymi oczami, które przez jakiś czas wydawały jej się pustymi tunelami. Ale teraz tlił się w nich płomień ciepła.

- Tak? - jego szaty delikatnie falowały, targane wiatrem.

- Uważaj na siebie, Sev. - powiedziała cicho Lily przez ściśnięte gardło. Mężczyzna łagodnie wykrzywił wargi w odpowiedzi.

- Będę. - odpowiedział miękko, zanim zamknął oczy i zniknął z trzaskiem, pozostawiając Lily samą w parku naprzeciwko Grimmauld Place 12.

Lily zacisnęła powieki, zatrzymując łzy grożące upadkiem. Dlaczego musi wracać do tego potwora?

Kiedyś się to skończy. Nie będzie musiał już tam wracać do tej bandy zwyrodnialców. Wróci do domu, by już zostać.

Rudowłosa czarownica otworzyła oczy i biorąc głęboki wdech, wyszła z parku. Przeszła na drugą stronę ulicy. Stając przed drzwiami, obejrzała się za siebie. Dziwnie się czuła, będąc tu sama. Bez niego.

Lily zapukała do drzwi. Po drugiej stronie słyszała czyjeś ciężkie kroki. To na pewno nie była Molly.

Kobieta w myślach prosiła, by to nie był James.

Drzwi się otworzyły, a po drugiej stronie stał Remus Lupin.

Mężczyzna uśmiechnął się do Lily, która poczuła ulgę.

- Witaj, Lily! Wejdź. - wilkołak otworzył szerzej drzwi, odsuwając się z przejścia.

- Cześć, Remi! - przywitała się Lily, obejmując drugiego przyjaciela, który oddał uścisk.

Gdy już wyplątał się z lwiego uścisku drugiej Gryfonki spojrzał na wejście.

- Jesteś dziś sama? Gdzie Severus? - zapytał, nigdzie nie widząc pewnego Mistrza Eliksirów. Smutek pojawił się na twarzy Lily zmieszany ze strachem.

- Wezwał go. - oboje wiedzieli, o kim mówi. Remus zlustrował Lily wzrokiem. Rudowłosa kobieta w jednej chwili stała się smutna. Ale na jej twarzy gościł także strach. Martwiła się o Severusa. Remus widział w jej oczach jak bardzo.

- Martwisz się o niego? - zapytał cicho likantrop. Lily uniosła wzrok, by spotkać miękkie oczy Remusa.

- Tak. - odparła wręcz szeptem. - Boję się, że może nie wrócić. - Remus położył dłoń na jej ramieniu.

- Severus jest sprytnym i inteligentnym mężczyzną. Nie da się zdemaskować. - zapewnił pewnie Lupin. Słychać było, że naprawdę wierzy w to, co mówi.

- Ale zawsze istnieje ryzyko. - Remus musiał się z tym zgodzić. - Jest moim przyjacielem, Remusie. Raz już straciłam go. Nie chcę tego znowu. - Lunatyk niezauważalnie zmarszczył brwi. Lily mówiła o nim w taki sposób, jakby bała się stracić kogoś wartościowego. Kogoś... Kogoś więcej niż przyjaciela.

- Wróci. - oświadczył pewnie Remus. - Zaufaj mi, Lily. - posłał Lily ciepły uśmiech. Rudowłosa kobieta delikatnie wykrzywiła wargi w odpowiedzi.

- Trzeba mieć nadzieję.

- Tak. Chodź do kuchni, Lily, a nie stój tak w wejściu - Gestem ręki zaprosił Lily w głąb domu. Para czarowników przeszła cicho obok portretu pani Black, mamroczącej przekleństwa o "szlamach i zdrajcach krwi".

Gdy Lily weszła do kuchni, od razu została przywitana przez Syriusza i Weasley'ów. Molly jak zwykle krzątała się po kuchni. Lily pomogła drugiej czarownicy w przygotowaniu kolacji, gawędząc przy okazji.

Ale Lily mało mówiła. Kobieta nie mogła skupić się na rozmowie. Myślami była z Severusem, który w tej chwili był gdzieś daleko w dworze największego czarnoksiężnika, jaki nawiedził Zjednoczone Królestwo. Węzeł strachu, jaki ściskał żołądek Lily, zacieśniał się z każdą myślą o nim.

Co się z nim dzieje?

Czy jest torturowany?

Czy musi patrzeć na tortury innych?

Czy cierpi?

Może Sam-Wiesz-Kto kara go najróżniejszymi mrocznymi zaklęciami?

Czy Voldemort odkrył jego zdradę?

Czy może walczy o życie?

Tysiące pytań kłębiło się w jej głowie. A strach był ich nieodłącznym towarzyszem. Powróciła do rzeczywistości, gdy usłyszał w drzwiach głos Jamesa.

Do strachu dołączyła złość w duecie ze stresem. Lily miała szczerą nadzieję, że wyciągnął lekcję z ostatniego spotkania i da jej spokój, bo naprawdę nie miała ochoty na zaczepki Jamesa.

- Witaj, Lily! - Nadzieja matką głupich. Lily odłożyła trzymany talerz na blat przed sobą, czując, że jak tego nie zrobi, to z całą pewnością rozbije go na czyjeś głowie. Powoli odwróciła się do stojącego za nią Jamesa Pottera.

- Dobry wieczór, panie Potter! - odpowiedziała chłodno Lily, używając jego nazwiska. Brwi Jamesa nieco się zmarszczyły, słysząc jej oficjalny głos. Okularnik pomyślał, że mówienie przez nią po nazwisku nigdy nie wróżyło nic dobrego. Poczuł się przez to tak jak w Hogwarcie, gdy Lily jeszcze go nienawidziła. A to nie jest dobre. - Chcesz coś konkretnego czy przyszedłeś mi przeszkadzać? - zapytała niecierpliwie Lily.

- Chciałem porozmawiać. Czy możemy iść gdzieś na bok, Lily? - zapytał z nadzieją James. Cieszył się, że nigdzie nie widzał Snape'a. Przynajmniej będzie mógł porozmawiać z Lily sam na sam, bez Smarkerusa za plecami.

- Dla ciebie pani Evans, Potter. I nie, nigdzie z tobą nie pójdę. Jeśli chcesz rozmawiać to idź do Felicity. Podejrzewam, że będzie bardziej niż chętna porozmawiać. I może nie tylko do tego. - odpowiedziała chłodno Lily, wypluwając imię kochanki swojego byłego męża jak obelgę. Nie dający szansy odpowiedzieć ruszyła w kierunku stołu. Niestety Potter postanowił pokrzyżować jej plany.

Mężczyzna złapał ją za ramię. Lily wyszarpała rękę z niechcianego uścisku. Rzuciła Potterowi mordercze spojrzenie. Gdyby wzrok mógł zabijać, James z całą pewnością byłby już sześć stóp pod ziemią.

- Nie dotykaj mnie, Potter. - wysyczała zabójczo cichym głosem Lily, odsuwając się od niego. James pochylił się trochę do przodu.

- Dostałaś mój list? - zapytał ostrzegawczo James. Lily uniosła brew.

- Owszem.

- Twoja obecność tu bez twojego ochroniarza, świadczy, że zgadzasz się z jego treścią. - Lily miała ochotę uderzyć go w twarz.

- Powiedziałam ci już raz, ale powtórzę. Nie jestem twoją żoną i nigdy do ciebie nie wrócę. Zakoduj to sobie, Potter! - wycedziła przez zęby i szybko odeszła, zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze. Usiadła między Alice a pustym miejscem Severusa. Kobieta wzięła swoją filiżankę w ręce, by się czymś zająć. James naprawdę wytrącił ją z równowagi.

Jak śmiał wspominać o tym liście! I jeszcze potraktować jej przyjście na spotkanie Zakonu jako zgodę z nim. Lily była wściekła jak osa.

- Co chciał Potter? - zapytała Alice, rzucają spiczaste spojrzenie Jamesowi siadającemu po drugiej stronie stołu jakby nigdy nic.

- Potter uważa, że nadal ma u mnie szansę po tym, co zrobił. - odpowiedziała Lily, krzywiąc się przy tym lekko. Alice zmarszczyła brwi.

- A ty oczywiście wyprowadziłaś go z błędu?

- Dokładnie. - potwierdziła Lily, zbliżając filiżankę do ust.

Ostatnie rozmowy ucichły, gdy Dumbledore wszedł do pokoju. Dyrektor usiadł na swoim zwykłym miejscu u szczytu stołu. Starszemu czarodziejowi nie umknęło puste miejsce Mistrza Eliksirów, jedno spojrzenie na Lily powiedziało mu, dlaczego tak jest.

- Dobry wieczór, moi Drodzy! - Dumbledore przywitał zebranych. - Dziękuję za przybycie. Zebraliśmy się tutaj, aby przygotować się atak na, który ma nastąpić w Swindon na wschód od Londynu, który ma nastąpić za dwa tygodnie. W akcji udział ma brać około trzydziestu Śmierciożerców, z czego siedmiu to członkowie Wewnętrznego Kręgu. Jak donosi nasze źródło, ma to być jeden z większych rajdów... - w połowie Lily przestała słuchać. Jej myśli kierowały się ku pewnemu czarnowłosemu czarodziejowi, który w tej chwili stał przed okrutnym czarnoksiężnikiem. Węzeł strachu ani na chwilę się nie rozluźniał, trzymając jej ciało i duszę w napięciu.

Nie może zwlekać z tą rozmową. Chciała, by Severus znał jej uczucia i wiedział, że nie jest w tym piekle sam. Że będzie go wspierać, bez względu na okoliczności. Już raz go straciła, drugi raz na to nie pozwoli. Przejdą przez to razem. Zrobi wszystko, by mu pomóc. Ze zbyt wieloma rzeczami radził sobie sam. Od dzieciństwa zaczynając.

Lily postanowiła sobie, że tym razem nie będzie wytykać mu jego błędów, zmuszając do przyznania się do winy. Tym razem ta rozmowa będzie wyglądać inaczej. Nie da się sprowokować jak ostatnim razem ani nie będzie atakować jego. Ta rozmowa nie powinna tak wyglądać.

-... Snape'owi. Nie wiemy, czy te informacje są pewne, Albusie. - Godzinę później Lily powróciła umysłem do rozmowy, gdy tylko usłyszała nazwisko Severusa.

- Informacje są z wiarygodnego źródła, Alastorze. - powiedział Dumbledore spokojnie.

- Że niby Snape to wiarygodne źródło. - mruknął James, ale nie na tyle cicho by nie zostać usłyszanym. Lily czuła jak jej temperament zaczyna dawać o sobie znać.

- Zachowaj, proszę swoje uwagi dla siebie, James. Twoja awersja do Severusa nie powinna przeszkadzać Zakonowi w pełnieniu swoich obowiązków, prawda? - poprosił uprzejmie Dumbledore, widząc, jak Lily zamierza otworzyć usta. James zatrzasnął słyszalnie usta z cichym kliknięciem i nagle stał się na swoim miejscu niezwykle mały.

Lily uśmiechnęła się złośliwie do swojego ex męża. Tylko Dumbledore potrafi uprzejmością sprawić, że poczuje się jak uczeń. James posłał jej urażone spojrzenie. Rudowłosa kobieta uniosła sarkastycznie brew, patrząc na niego z taką niechęcią, że James musiał odwrócić wzrok. Jeśli Dumbledore zauważył tą ich cichą wymianę złośliwości, nie skomentował tego.

- Jednak podzielam obawy, młodego Pottera, Albusie. - odezwał się Moody. Lily zmierzyła starego aurora zimnym spojrzeniem. Szalonooki nigdy nie ufał Severusowi. Od samego początku nie podobało mu się, że Mistrz Eliksirów dostał szansę na odkupienie. Według Moody'iego na nią nie zasługiwał. Najchętniej wsadziłby go do ciemnej celi Azkabanu i wyrzucił klucz. Tylko wiara i poparcie Dumbledore'a dla Severusa utrzymały jego obecność w Zakonie. Każdy widział sympatię starszego czarodzieja dla nawróconego Śmierciożercy i zachodzili w głowę, dlaczego tak jest, zwyczajnie nie wierząc w jego odkupienie. Ale Lily wiedziała skąd się ona bierze. Znała Severusa od lat. Wiedziała, jakim jest człowiekiem. A inni byli zwyczajnie ślepi. - Co, jeśli szpieguje nas? - Lily natychmiast poczuła oburzenie na zarzut starego aurora. Atmosfera w kuchni Grimmauld Place w jednej chwili stała się ponura i gęsta.

- Mam pełne zaufanie do Severusa. I absolutnie nikt nie ma prawa kwestionować jego lojalności. - zimny głos Dumbledore'a przeciął powietrze jak miecz. Kilku zebranych wciągnęło cicho powietrze, ale nikt nie ważył się odezwać. Teraz Lily przypomniała sobie, dlaczego Voldemort omija dyrektora szerokim łukiem.

Atmosfera w pokoju i poziom magii wrócił do poprzedniego stanu. A Dumbledore kontynuował, jakby nigdy nic się nie stało.

- Na zakończenie naszego spotkania... - nagle ogień w kominku ożył, a z zielonych płomieni wyszedł Severus Snape w swoich zwykłych czarnych szatach. Gdy tylko Lily go zobaczyła, poczuła ulgę. Był cały i zdrowy. Wielki głaz spadł jej z serca, a strach rozmył się szybko jak burzowe chmury.

- Przepraszam za spóźnienie. - mruknął wolnym od emocji głosem, aczkolwiek doskonale słyszalnym w cichym pokoju.

- Nic się nie stało, Severusie. Usiądź. - czarnowłosy czarodziej zajął swoje zwykłe miejsce obok Dumbledore'a z Lily po drugiej stronie. Zignorował pogardliwe i nieufne spojrzenia części Zakonu i morderczy wzrok Jamesa.

Lily zlustrowała dyskretnie przyjaciela oceniającym wzrokiem. Nie widziała żadnych widocznych oznak obrażeń. Nawet ani jednej drgawki pocruciatusowej. Jednak coś było nie tak.

Rudowłosa czarownica widziała, że był spięty. Coś, czego nikt inny, kto nie zna go wystarczająco dobrze, nie był w stanie zauważyć. Severus był czymś poruszony i to w negatywnym sensie. Widziała jego sztywną postawę, a w oczach napiętą emocję. Lily czuła, że coś się stało.

- Jak przebiegło dzisiejsze spotkanie, Severusie? - zapytał Dumbledore, pochylając się nieco do przodu, łącząc palce razem. Oczy kilku osób się rozszerzyły. Teraz znali powód jego nieobecności na większości spotkania. Jak na kogoś, kto przed chwilą stał przed największym czarnoksiężnikiem Zjednoczonego Królestwa, wyglądał całkiem spokojnie. Severus milczał przez chwilę, jakby zbierał myśli.

- Całkiem spokojnie. Zaplanował już atak na Swindon i nie mówił nic nowego na ten temat. - odpowiedział spokojnie Severus.

- Na pewno podał ci więcej informacji, Snape. - oświadczył Moody. Lily zwęziła usta w wąską linię. Jeszcze dwie minuty temu kwestionował lojalność Severusa wobec Zakonu, a teraz jakby nigdy nic pyta go o informacje. Ale ma tupet!

- Istotnie. - potwierdził Snape, jasno dając do zrozumienia, że nie mam do zaoferowania więcej informacji.

- Więc dlaczego ich nie podasz? Chcesz dać większe szanse swoim kolegom? - James postanowił wtrącić swoje trzy grosze.

- Jeśli powiedziałbym wam wszystko, Czarny Pan wiedziałby, że to ja jestem zdrajcą. A ja nie mam zamiaru wylądować sześć stóp pod ziemią, co nie wątpię, jest twoim marzeniem, Potter. - odpowiedział Severus beznamiętnie, oszczędzając Huncwotowi spojrzenia.

- Mam lepsze marzenia, Snape. - odszczeknął James, zanim Remus zdążył kopnąć go pod stołem. Znacząco zerknął na Lily, która odpowiedział zabójczym wzrokiem.

- Twoje marzenia, Potter, nie są tematem spotkania. - Lily zabrała głos, zanim Severus czy Dumbledore zdążył to zrobić. - Jak chcesz się nimi podzielić to umów się na randkę z Ritą Skeeter. Na pewno cię wysłucha. - Kilku członków Zakonu uśmiechnęło się. Niektórzy pozwolili sobie na cichy śmiech. Rita Skeeter była znana z kąśliwych artykułów. A niechęć Jamesa Pottera do niej była powszechną wiedzą.

- Nasze spotkanie dobiegło końca, moi Drodzy. Miłego wieczoru!

Następny rozdział: "30. Ona"

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro