31. "Ranisz mnie"✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- Ja... - Lily wróciła do rzeczywistości, gdy Severus po raz kolejny się odezwał. - Nie będę zły, jeśli nie chcesz dłużej tu być. Zrozumiem, jeśli odejdziesz. Porozmawiam z Lupinem...

- O czym ty mówisz? - Lily nie bardzo rozumiała jego tok myślenia. Najpierw mówi, że ją kocha, a nagle wyskakuje z rozmową z Remusem.

- Podejrzewam, że teraz, gdy już wiesz, nie będziesz chciała tu zostać... - w jego głosie Lily słyszała smutek. On naprawdę wierzył, że nie jest godny jej miłości. Wierzył, że odejdzie i zostawi go samego.

- Nie! - Lily zaprzeczyła gorliwie. - Ja... - teraz ona sama zaczęła się plątać w tym, co chce powiedzieć.

- Wiem, że nie chcesz dłużej tu być. Nie musisz wyjaśniać, Lily. - nie patrzył na nią. Bał się. Bał się, co może tam zobaczyć. Nie chciał widzieć zniesmaczenia czy czegoś podobnego w jej oczach.

Severus odwrócił się i zaczął iść w kierunku schodów. Cała jego postawa wyrażała smutek.

- Severusie! - zawołała rozpaczliwie Lily, by go zatrzymać. Severus zatrzymał się w miejscu, ale nie odwrócił. Stał tyłem z opuszczoną głową, patrząc w ziemię.

Lily podeszła do przyjaciela. Drgnął, słysząc jej kroki, ale się nie poruszył. Nie podniósł głowy, by spotkać jej oczy, gdy stanęła naprzeciw niego. W zasadzie to stał nieruchomo, uważnie obserwując posadzkę, która nagle stała się bardzo interesująca. Lily wzięła kontrolowany wdech, zanim zaczęła mówić.

- Moje pierwsze dni w Prince Manor nie należały do najlepszych. Byliśmy w konflikcie, który już dawno powinien zostać zażegnany. Sądziłam wtedy, że nasza dawna przyjaźń nie ma w tamtej chwili większego znaczenia, że nie ma szansy na jej odbudowanie. W zasadzie każdy z nas radził sobie z tym po swojemu i szedł swoją drogą. Myślałam, że nie zależy ci na tej przyjaźni, dlatego zostawiłam rzeczy tak jak były. Skupiałam uwagę tylko na twoim zimnym zachowaniu i moim gniewie, nie zwracając uwagi na inne drobiazgi. Pozwoliłam, żeby złość na ciebie przysłoniła mój osąd. - Severus cały czas milczał, nie odrywając wzroku od podłogi, ale Lily wiedziała, że słucha każdego jej słowa. - Ale wszystko zmieniło się tej nocy, gdy wróciłeś ranny po wezwaniu. Ja... Gdy zobaczyłam cię ledwo stojącego na nogach, w szatach przesiąkniętych krwią... Widząc te wszystkie obrażenia. Znając wymiar cierpienia, jakie musisz przechodzić... - Lily bezwiednie złapała go za dłonie, powodując tym nikłe zaskoczenie Severusa, który jednak nie zabrał rąk z jej uścisku. - Sprawiło, że coś we mnie pękło. Nie potrafiłam dłużej chować tej urazy, mimo że już dawno ci wybaczyłam. Tamtej nocy zrozumiałam, że gdyby coś ci się stało, straciłabym cię po raz drugi... Nie wybaczyłabym sobie tego. - Lily wzięła drżący wdech, starając się zabrać sprzed wizji krwawy obraz z tamtej nocy. - Od tamtej chwili coś zaczęło kiełkować w mojej duszy... Ja... Sądziłam, że to radość odnowienia naszej przyjaźni, ale... - Lily przygryzła dolną wargę. - To uczucie... To nie do końca było tym, czym mi się wydawało. Czułam... Czułam to za każdym razem... gdy byłeś blisko. Ja... Czuję to teraz... - Lily uniosła wzrok, szukając jego oczu i ściskając jego dłonie. - Kocham cię, Sev. - powiedziała cicho Lily, wkładają w te trzy słowa całą siłę uczucia, jakim go darzyła.

Zaszokowany wyraz twarzy, był wszystkim, co Severus był w stanie zrobić w tej chwili. Poza tym gestem po prostu stał w miejscu, ogłuszony jej wyznaniem.

Czy Lily właśnie powiedziała, że go kocha? Nie, to nie może być prawdą. Źle usłyszał. To... To nie dzieje się naprawdę. Wyobraził to sobie. To jakiś sen.

Zamrugał kilka razy, ale obraz twarzy Lily nie znikał sprzed jego oczu. Dalej tam była, patrząc mu głęboko w oczy z ciepłem i miłością, z jakimi nikt nigdy na niego nie patrzył.

Otworzył usta, ale nic z nich nie wyszło. Nie potrafił znaleźć słów. Lily zaśmiała się cicho z jego ogłuszenia. Chyba nigdy wcześniej w życiu nikt nie zaszokował go równie mocno, jak teraz.

- Ale... Ty i... Potter? - Lily westchnęła cicho. Mogła się spodziewać, że zapyta.

- To nie była miłość. Byłam zraniona i zła. Szukałam pocieszenia, a James widział w tym swoją szansę, by się do mnie zbliżyć. Wcześniej czy późnej zdałabym sobie sprawę z tego, ale... Boję się, że byłoby już za późno. Cieszę się, że stało się to teraz. - Severus milczał. Lily zbliżyła się do niego jeszcze trochę, stając tym samym bliżej niego, podobnie jak tamtej nocy w bibliotece. - Nie wierzysz mi? - zapytała cicho, nie odrywając wzroku od jego oczu. Severus zdawał się wybudzać z letargu, w jaki wprowadziło go wyznanie Lily.

- Co? Nie! Ja... Nie mogę uwierzyć, że jesteś w stanie pokochać... - zamilkł, nie wiedząc jak kontynuować.

- Kogoś takiego jak ty? - rudowłosa kobieta dokończyła za niego. Severus bez słów, opuścił głowę. Lily wyciągnęła rękę, dotykając jego twarzy. Mężczyzna nieznacznie uniósł głowę, zaskoczony jej gestem.

- Zbyt nisko siebie cenisz, Severusie. Jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się wiele złych rzeczy. Ale nie poddałeś się swojemu losowi. Podniosłeś się z kolan, by walczyć po stronie światła. Bardziej niż inni udowodniłeś, że jesteś wart szczęścia i miłości. - powiedziała cicho Lily, a przez cały czas nie odrywała spojrzenia swoich oczu od jego czarnych tęczówek. Severus widział szczerość zarówno w jej głosie, jak i oczach. Lily naprawdę wierzyła, w co mówiła. On sam chciał w to wierzyć, ale ciężar winy i jego błędów był bardzo przytłaczający.

- Lily... Zrobiłem tyle złych rzeczy. Dopuściłem się tylu błędów, a ty nadal uważasz, że jestem dobrym człowiekiem...

- Bo tak jest! - zapewniła gorliwie Lily, delikatnie mu przerywając. Serce jej się krajało, gdy słyszała tę udrękę w jego głosie. - Popełniłeś kilka poważnych błędów, ale zrobiłeś wszystko by jej naprawić. - Rudowłosa czarownica zacisnęła palce na jego dłoni, drugiej nie zabierając z jego twarzy. - Kocham się, Sev, bez względu na to, co złego zrobiłeś. To już przeszłość.

- Ale moja przeszłość dogania mnie każdego dnia, mając wpływ na chwilę obecną, Lily. - powiedział gorzko Severus. - Kocham cię, Lily, całym sercem, ale nie mogę pozwolić, by coś ci się stało. Jeżeli Czarny Pan dowiedziałby się o nas byłabyś w niebezpieczeństwie. - smutny uśmiech wpłynął na twarz Lily.

- Każdy, kto jest mugolakiem lub stoi przeciw niemu jest w niebezpieczeństwie, Sev. - Severus wiedział, że ma rację. Ale nadal bał się, by ją stracić. To było jego największym strachem. - Poza tym to mój wybór, być z tobą. - Severus potrząsnął głową, odsuwając się.

- Nie, Lily. Ze mną nigdy nie będziesz bezpieczna. - Ale Lily była wytrwała na jego próby odepchnięcia od siebie w ramach ochrony. Znów zbliżyła się do Severusa, tym razem, otaczając jego tors ramionami i przytulając policzek do miękkiej tkaniny czarnej szaty. Severus zesztywniał na moment zaskoczony jej ruchem, ale po chwili otoczył Lily ramionami, opierając podbródek na czubku jej głowy. Stali tak przez chwilę w milczeniu, aż rudowłosa czarownica pierwsza przerwała ciszę.

- Nie rób tego, Severusie. Nie próbuj mnie chronić, odsuwając od siebie. - powiedziała cicho Lily, cały czas przytulając policzek do jego szaty. Słyszała pod uchem równomiernie bicie jego serca, które działało uspokajająco.

- A co jeśli tylko tak mogę to zrobić? - zapytał równie cicho Severus delikatnie głaszcząc jej włosy. Lily podniosła głowę, tak by na niego spojrzeć, ale nie puściła jego szaty.

- Jest wiele sposobów ochrony, Sev. A odsuwając mnie od siebie, tylko sprawiasz sobie cierpienie. - Lily opuściła wzrok, a kilka nieproszonych łez spłynęło po jej twarzy. - I ranisz mnie. - Severus nie mógł patrzeć na jej łzy. Nigdy nie chciał, by płakała przez niego. Był rozdarty. Rozdarty pomiędzy chęcią ochrony, a bycia blisko niej.

Mężczyzna wyciągnął rękę, kładąc na policzku Lily. Kciukiem delikatnie starł nieproszone łzy. Kobieta przymknęła na moment oczy, przytulając twarz do ciepłej dłoni człowieka, w którym się zakochała. Gdy podniosła powieki spotkała się z czarnymi oczami Severusa, który ani na moment nie oderwał od niej wzroku.

- O czym myślisz? - zapytała cicho Lily.

- Co bym zrobił, gdyby coś ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie. - Lily uniosła rękę, po raz drugi dzisiaj dotykając jego twarzy. Drugą rękę położyła płasko na jego klatce piersiowej.

- Nic mi się nie stanie, Sev. Przeżyjemy tę wojnę. Razem. - Severus pochylił się w jej dotyku.

- Obyś miała rację, Lily. - powiedział cicho Severus, w głębi duszy odmawiając mantrę, żeby była to prawda. Lily uśmiechnęła się do niego, z maleńką nutą psoty.

- Wiem, że mam. - odparła kobieta pewnie. - Kocham cię, Sev. - powiedziała Lily, zanim stanęła lekko na palcach, by go pocałować.

###

- Tu nic nie ma! - zawołał Łapa, zatrzaskując kolejną książkę, która okazała się bezużyteczna. Syriusz był już sflustrowany. Przeczytali z Remusem już wiele ksiąg i w żadnej nie znaleźli przepisu na eliksir, który może uwolnić Rogacza ze szponów klątwy, jaką na niego rzucono. Gdy już myślał, że znalazł rozwiązanie, okazało się, że formuła eliksiru jest niekompletna. No więc Syriusz znów przysiadł nad książkami. Remus przyszedł mu pomóc. Na szczęście, bo Łapa zaczął już powoli tracić nadzieje na znalezienie odpowiedzi. - Nigdy nie znajdziemy tego przepisu!

- Nie narzekaj, Łapa. Przejrzałeś dopiero dwie książki. - odezwał się Remus, ze swojego miejsca w fotelu. Nawet nie podniósł głowy znad przeglądanej książki.

- I o dwie za dużo. - mruknął Syriusz pod nosem. - Czemu Snape nie może się tym zająć? W końcu eliksiry to jego działka.

- Tak, ale Severus ma inne... zajęcie. - powiedział Remus, ostrożnie dobierając słowa. Syriusz zetknął ciekawie na przyjaciela.

- Na przykład? - Syriusz uniósł brew. Remus westchnął, przewracając stronę.

- Za nie długo zaczyna się semestr. Ostatni raz jak się z nim spotkałem, układał plany zajęć. - odparł wilkołak spokojnie. Syriusz mruknął coś niezidentyfikowanego pod nosem, ale Remus uznał to za potwierdzenie.

- A co u Lily? Nie była w zbyt dobrym humorze na ostatnim spotkaniu. - zapytał nagle Syriusz, zabierając z półki kolejną książkę.

- Severus został wezwany. Martwiła się. - odpowiedział Remus po prostu.

- Martwiła. - mruknął sarkastycznie Syriusz. Remus podniósł wzrok znad książki.

- Przyjaźnią się.

- Tak. - Remus zmarszczył brwi. Syriuszowi ewidentnie coś nie pasowało.

- Czy to dziwne? Gdyby to ciebie wzywał Voldemort, też bym się martwił. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. - Łapa usiadł na wcześniej zajmowanym fotelu.

- Zaczynam wątpić, czy są tylko przyjaciółmi. - Remus uniósł pytająco brwi. Czyżby Syriusz coś zauważył?

- Skąd taki wniosek? - Łapa przewrócił oczami.

- Chyba nie powiesz mi, że nic nie zauważyłeś, Lunatyku. - Syriusz wykrzywił kwaśno wargi. Mógł nigdy nie być prawdziwie zakochany, ale nie był ślepy. - Widzę jak Snape patrzy na Lily. - Remus patrzył pytająco na przyjaciela, chcąc zmusić go do kontynuowania. Nie to, że sam nic nie wiedział. Oczywiście już dawno temu zauważył pewną intrygującą emocję w zawsze pustych oczach podwójnego agenta, gdy patrzył na Lily. Jego zachowanie, gdy pojawiła się na progu jego domy tamtej nocy, też dało mu swoje do myślenia. Sądził, że to przejaw zwykłej troski o przyjaciółkę. Lecz, gdy tę samą emocję zaczął dostrzegać w oczach Lily, zaczął rozumieć. Tak patrzy na siebie dwoje ludzi bezwzględnie sobie oddanych. Ludzi zakochanych. - Jeśli czegoś nie zrobimy Snape odbierze ją Jamesowi. - Remus wyprostował się w fotelu.

- Słucham? - powtórzył nieco tępo Remus, w pierwszej chwili nie rozumiejąc, co przyjaciel ma na myśli. - Nie, nie, nie! Nie, Syriuszu! Nawet o tym nie myśl. - zagroził wilkołak już wiedząc, o czym mówi Syriusz.

- O czym? - Syriusz był zdezorientowany reakcją przyjaciela. - Oddzielimy ją od Snape'a. Zdejmiemy z Jamesa klątwę. Lily wróci do Rogacza. I wszystko będzie tak jak dawniej. Co w tym złego, Remi? - Remus westchnął, ciężko myśląc jak wybić mu ten pomysł z głowy. Nie ma potrzeby, żeby Syriusz bawił się w swatkę.

- Syriusz, Lily nie jest już żoną Jamesa i nie sądzę, żeby to się zmieniło. To jest między nimi. Nie możemy się mieszać w ich sprawy.

- Ale Lily nic nie wie o klątwie. Założę się, że zmieni zdanie, jak pozna prawdę. A im dłużej przebywa ze Smarkerusem, tym bardziej się oddala od Rogacza. - Remus przeczesał ręką włosy. Syriusz jak sobie coś ubzdura... Trudno mu to wybić z głowy. Wilkołak obawiał się, że nienawiść do Severusa jest czymś, co nigdy się nie zmieni.

- Po pierwsze on ma na imię Severus. Poza tym Syriuszu, Lily jest dorosła. Nie możemy na siłę narzucić jej, z kim ma być. A jeśli nie wybierze Jamesa, to jest jej wybór. Nie nasz. - Łapa zwęził usta, widząc, do czego zmierza przyjaciel i, że ma w tym rację.

- Masz rację, Remi. - zgodził się.

- W czym? - usłyszeli nagle pytanie dochodzące od drzwi. Obaj mężczyźni wykręcili głowy w tył, słysząc trzeci głos. W wejściu do biblioteki stał James, oparty o framugę.

- Że powinniśmy zrobić sobie chwilę przerwy. Od tego ślęczenia nad książkami zaraz mózg mi wyparuje. - Lunatyk szybko wybrnął z sytuacji. James zmarszczył brwi podejrzliwie.

- A czego właściwie szukacie? - zapytał James, podchodząc bliżej.

- Niczego ważnego. - odpowiedział szybko Syriusz. Nienawidził okłamywać przyjaciół. - Mała praca od Dumbledore'a. - podejrzliwość Jamesa się pogłębiła. Ale uśmiechnął się, chowając secptycyzm.

- Rozumiem. To może zrobicie sobie małą przerwę? Napijemy się ciepłej herbaty, co? - zaproponował Rogacz, uśmiechając się do przyjaciół.

- Jasne. Chodźmy.

###

Ciepłe promienie rannego słońca zaglądały przez otwarte okno do salonu Prince Manor. Śpiew ptaków zastąpiło skwierczenie, wygaśniętego już kominka. Ciepłe, letnie powietrze wpadało do pomieszczenia, wypełniając cały, pozornie pusty pokój.

Na kanapie spały dwie postacie. Czarnowłosy mężczyzna siedział oparty o oparcie z lekko przechyloną głową. Obok, przytulona do jego boku była rudowłosa kobieta, a ich dłonie były splecione.

Severus i Lily długo wczoraj rozmawiali, do bardzo późnej nocy. Sami nawet nie wiedzieli, kiedy zmorzył ich sen. A rozmawiać mieli o czym. Teraz gdy już żadne nie musiało ukrywać swoich uczuć przed drugim w obawie znienawidzenia, mogli w spokoju wyjaśnić sobie pewne nieporozumienia i drobne sprawy, które ich dręczyły.

Lily obudziła się pierwsza. Ze snu wyrwały ją promienie słoneczne, łaskoczące jej twarz. Kobieta zamrugała kilkakrotnie nie do końca przebudzona. Gdy jej umysł przestała już okalać senność, Lily rozejrzała się po otoczeniu, lekko zdziwiona, że zamiast swojej sypialni widzi salon Prince Manor. Dopiero po chwili wczorajsze wydarzenia odświeżyły się w jej umyśle.

Rozmawiała wczoraj z Severusem do późna. Musieli zasnąć w trakcie. Czarownica przekrzywiła lekko głowę, by spojrzeć na mężczyznę obok siebie. Severus spokojnie spał, opierając policzek o czubek jej głowy. Wyglądał tak spokojnie. Zupełnie tak, jakby wszystkie problemy nie istniały.

Lily uśmiechnęła się sama do siebie. Chciała zawsze tak się budzić. W jego ramionach. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale w objęciach Jamesa nie czuła się tak samo, jak teraz. Będąc blisko Severusa czuła się bezpiecznie. Zupełnie tak jakby cierpienie i ból tego świata nie mogło jej dosięgnąć. Jakby byli ponad nimi.

Kobieta spojrzał na ich splecione dłonie. Jeszcze miesiąc wcześniej nie podejrzewała, że skończy zakochana w swoim przyjacielu. A co bardziej zaskakujące, nigdy nie sądziła, że on poczuje do samo względem niej.

Lily poczuła ruch obok siebie. Spojrzała na twarz przyjaciela, a teraz to właściwie ukochanego, by zobaczyć, jak się budzi. Severus zamrugał kilkakrotnie, powoli rozpoznając otoczenie wokół siebie. Gdy jego wzrok padł na Lily, na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech.

- Dzień dobry, Lily. - Rudowłosa czarownica odwzajemniła uśmiech.

- Witaj, Sev.

- Która godzina? - zapytał Severus, przeczesując wolną ręką włosy. Drugie ramię cały czas było owinięte wokół tali Lily.

- Nie wiem. Nie dawno się obudziłam. Nie wyspany? - zapytała kobieta, widząc lekkie skrzywienie na jego twarzy, gdy poruszył głową.

- Nie śmiem narzekać, gdy jesteś obok mnie. - Lily roześmiała się serdecznie, chowając twarz w jego szacie. Oczywiście domyśliła się, że odpowiedź na jej pytanie brzmi "tak", bo Severus jest zdecydowanie od niej wyższy, a spędzenie prawie całej nocy w tej pozycji nie było zbyt wygodne dla niego. - Zasnęłaś pierwsza. Nie chciałem cię obudzić.

- Przepraszam. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. - Policzki Lily zabarwiły się na lekki odcień czerwieni. Severus zachichotał cicho z jej zakłopotania.

- Nie szkodzi, Lily. - Lily wyplątała się z jego uścisku, na co Severus niechętnie pozwolił. Zawsze chciał, by była blisko niego. - Jest za dwadzieścia jedenasta.

- Normalnie byłbym już na nogach.

- Nie zatrzymuję cię. - Lily zmrużyła rozbawiona oczy.

- Oczywiście. - Severus uniósł brew. Był równie rozbawiony, jak Lily. - Tylko wczoraj pewna gaduła nie pozwoliła mi odejść. - Rudowłosa czarownica wstała i śmiejąc się, poszła w kierunku schodów.

- Nie wiem, o kim mówisz, Sev. - zawołała Lily od schodów, zanim powędrowała na górę. Severus pokręcił głową rozbawiony. Naprawę cieszył go śmiech rudowłosej czarownicy. Mógł słuchać jej cały czas. A teraz, gdy Lily wiedziała, co do niej czuje i nie musiał ukrywać swoich uczuć , czuł się w pewien sposób wolny. Nie musiał jej oszukiwać w tej sprawie. Choć nadal nie dowierzał, że Lily czuje to samo do niego. Nadal zachodził w głowę jak mogła pokochać kogoś takiego jak on. Śmierciożercę, szpiega.

Severus wstał z kanapy, wyrywając umysł z rozmyślań. Musi iść do siebie i się przebrać w czyste szaty, a siedzi już dobre dziesięć minut od odejścia rudowłosej czarownicy. Mężczyzna wszedł po schodach na korytarz na piętrze. Przechodził obok pokoju Lily, gdy drzwi nagle się otworzyły.

- Śledzisz mnie, Sev? - zapytała Lily z psotą w oczach. Severus przewrócił oczami.

- Chciałabyś. - powrócił sławny sarkazm Severusa Snape'a. - Idę do siebie... - nagle oboje poczuli wezwanie medalionu Zakonu.

- Za wcześnie na spotkanie Zakonu. Coś musiało się stać. - powiedziała Lily, której rozbawienie zastąpiła powaga. Severus pokiwał głową, zgadzając się.

- Masz rację.

- No więc chodźmy.

- Nie chcesz zjeść śniadania przed wyjściem? - Lily pokręciła głową.

- Nie, nie jestem głodna.

- Dobrze. Przebiorę się i możemy iść. Czekaj na mnie w salonie. - odparł czarodziej oddalając się. Lily kiwnęła głową i zeszła po schodach do salonu.

Nie musiała długo czekać. Zaledwie pięć minut późnej Severus zszedł po schodach. Ubrany był jak zwykle w czerń. Choć nadawało mu to mrocznego wizerunku, Lily to nie przeszkadzało. Wyglądał tak tajemniczo i jednocześnie elegancko, co (nie powiedziałaby tego na głos, ale...) ją pociągało.

Jeszcze kilka tygodni temu nawet by o tym nie pomyślała, a teraz... Teraz nie wyobrażała sobie żyć bez widoku znajomego powiewu czarnej peleryny. Jeszcze kilka tygodni temu uważała go straconą znajomość, a zamiast tego zadawała się z największym palantem, jakiego było jej dane spotkać. I jeszcze liczyła na prawdziwą miłość. A tymczasem cały czas miała ją pod nosem. Przez ponad pięć lat patrzyła mu w oczy i była ślepa...

- Możemy iść. - Severus podszedł do Lily, która nie zareagowała. - Lily? - czarownica zamrugała, wychodząc z zadumy.

- Przepraszam, zamyśliłam się. - Severus podszedł bliżej i położył ręce na jej tali. Lily oparła obie dłonie, płasko na jego klatce piersiowej.

- Stało się coś, Lils? - Lily uśmiechnęła się, słysząc stare zdrobnienie w ustach przyjaciela.

- Nic, po prostu... Zastanawiam się nad tym, co by było, gdybym nie odkryła zdrady Jamesa. - Lily czuła pod palcami jak Severus się napina słysząc imię jego Nemezis. Ale nie odezwał się słowem, chociaż Lily oczekiwała jakieś ciętej riposty. Tylko milcząc, pozwalał jej kontynuować. - Nadal żyłabym w kłamstwie, tkwiąc w tym toksycznym związku. Nigdy bym tutaj nie trafiła. Nie byłoby nam dane się pogodzić. Nigdy bym na nowo się w tobie nie zakochała, nigdy...

- Nie ważne co by było "gdyby", Lily. - Severus delikatnie jej przerwał. - Nigdy nie wiemy jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy podjęli inne decyzje, a i tak nie możemy zmienić tych wyborów. Ważne co jest tu i teraz.

- Wiem, Sev.

- Pewien czarodziej zapytał mnie kiedyś czy może nadszedł czas zostawić niektóre rzeczy. Nie sądzisz, że właśnie nadszedł ten czas, Lily? - Lily przez chwilę milczała, myśląc.

- Czy tym czarodziejem był profesor Dumbledore?

- Skąd wiesz?

- Jesteście dosyć blisko. - Severus potwierdził skinieniem głowy.

- Wierzył we mnie, gdy nikt inny tego nie robił. Nadal wierzy.

- Teraz nie jesteś sam, Sev. - Severus otoczył Lily ramionami i oparł podbródek o czubek jej głowy.

- Ty też, Lilia. - Lily uśmiechnęła się, słysząc jego słowa. Tak naprawdę nigdy nie była sama. Dopóki Severus żył, zawsze był przy niej, bez względu na odległość czy ich relację. - Musimy iść na spotkanie. - Lily niechętnie się od niego odsunęła. Severus wyciągnął ramię.

- Nie mogą o nas wiedzieć, prawda? - zapytała Lily. Severus słyszał w jej głosie cień żalu. Też nie chciał wplątywać się w kolejną tajemnicę, ale nie mieli wyboru. To byłoby zbyt niebezpieczne. Severus pokręcił głową.

- Niestety. To zbyt niebezpieczne dla nas obojga. Gdyby Czarny Pan się dowiedział, mógłby wykorzystać cię przeciwko mnie i na odwrót.

- Wiem. A jeśli ktoś się domyśli? Alice czy Remus nie są głupi.

- Jeżeli wiesz, że możesz im zaufać, powiedz prawdę.

- Ufam im. - Severus westchnął cicho. On też nie wierzył, że ktoś z Zakonu się nie zorientuje. Miał tylko nadzieję, że nikt ich nie zdradzi. - Chodźmy już. - Lily złapała Severusa za ramię .

- Jesteś gotowa? - zapytał Severus, zanim rozpoczął aportację. Lily pokiwała głową.

- Tak. - chwilę późnej para zniknęła w kalejdoskopie barw.

Następny rozdział: "32. Porwanie"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro