37. Męka ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Lily została obudzona przez łaskotanie ciepłych promieni letniego słońca, zaglądających przez okno. Kobieta otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju.

Za oknem świeciło słońce, ptaki radośnie śpiewały. Lily uśmiechnęła się sama do siebie. Jej kasztanowo rude włosy rozsypywały się na poduszce. Była w doskonałym humorze od samego rana. Brakowało jej tylko jednej rzeczy.

Lily położyła rękę na wolnej poduszce obok jej głowy. Brakowało jej Severusa. Chciała budzić się rano i widzieć jego twarz obok swojej. Brakowało jej jego silnych ramion, trzymających blisko siebie, tak iż czuła się bezpiecznie.

Rudowłosa kobieta wstała z łóżka, przeczesując ręką jej falowanie włosy, które były w totalnym nieładzie. Nie raz narzekała na nie. Podobały jej się proste włosy Alice albo mocno kręcone Bellatriks. Ale Severusowi nie przeszkadzały. Nie raz powtarzał jej, że nie ma racji. Dla niego była idealna.

Lily otworzyła szafę i wyciągnęła z niej ciemnozieloną sukienkę do kolan z krótkim, obszywanym srebrną nicią rękawem i czarnym paskiem oraz delikatnymi wzorami wyszywanymi na dole. Może i była w kolorach Slytherinu, ale należała ona do ulubionych ubrań Lily. Przy Jamesie nie mogła często w niej chodzić, bo zawsze kręcił nosem, gdy ją w niej widział. Ale teraz nie ma Pottera i jego dziwacznych uprzedzeń.

Kilka minut później, Lily wyszła z łazienki w pełni ubrana i uczesana. Kobieta sięgała właśnie po różdżkę, gdy zauważyła kawałek pergaminu, leżący na stoliku. Severus musiał zostawić jej notatkę. Lily podniosła pergamin. Jej dobry nastrój w mgnieniu oka został zastąpiony węzłem strachu.

Najdroższa Lily!

Wczesnym rankiem zostałem wezwany. Wrócę za kilka godzin. Nie martw się.

Kocham Cię.

Severus

Został wezwany. Czuła jak strach o Severusa zaczyna obłapiać ją jak Diabelskie Sidła. Lily nienawidziła, kiedy był wzywany. Zawsze bała się, że nie wróci. To było coś, czego nie potrafiła powstrzymać.

Severus musiał zostać wezwany naprawdę wcześnie, skoro jej nie obudził. Sądziła, że jest już tam od przynajmniej trzech lub czterech godzin. Lily miała tylko nadzieję, że wróci. Wróci cały i zdrowy.

Czarownica wyszła z pokoju i zeszła do jadalni, gdzie czekało tylko jedno nakrycie. Skrzaty musiały wiedzieć o nieobecności swojego Mistrza. Lily usiadła przy stole, ale nie miała ochoty na jedzenie. Za bardzo martwiła się o Severusa, by coś przełknąć. Zamiast tego napiła się herbaty, tęsknie patrząc na puste miejsce obok.

Tak bardzo chciała, by Severus już nie musiał wracać do tego potwora. Gdyby tylko mogła znaleźć rozwiązanie...

Nie miała wiele informacji. Z tego, co wiedziała Mroczne Znaki były nie do usunięcia. Magia użyta do ich stworzenia była ściśle związana z magią krwi. Było to bardzo silne powiązanie czarodzieja z mroczną siłą znaku, głęboko połączone z magicznym rdzeniem. Próba jego usunięcia były nie możliwa, chyba żeby zniszczyć źródło jego powstania, co nie jest takie proste, bo Voldemort nie miał zamiaru dać się zabić.

Lily odstawiła w połowie pustą filiżankę herbatą, będąc w stanie intensywnego skupienia. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Chciała wymyślić cokolwiek co mogłoby pomóc uratować Severusa od tego ciężaru.

Oczywiście zdawała sobie sprawę, że informacje, które jej przyjaciel potajemnie przekazywał Zakonowi, były bardzo ważne i uratowały wielu osobom życie. Chęć uwolnienia Severusa od tego z obawy, że go straci, sprawiała, że czuła się trochę jak egoistka. Ale wiedziała, jaki ciężar był to dla niego. I dla niej też.

Nagle w umyśle Lily zaświtał pewien pomysł. Coś, co może się udać.

Lily wstała i wyszła z jadalni, udając się do biblioteki, zdeterminowana, by znaleźć rozwiązanie. Jeśli nie mogła całkowicie zniszczyć Mrocznego Znaku, może mogła przerwać połączenie. Po prostu go wyłączyć. W bibliotece na pewno znajdzie coś przydatnego. I czas na powrót Severusa będzie lecieć szybciej.

###

Lily z hukiem zatrzasnęła kolejną książkę, która okazała bezużyteczna. W każdej było to samo. Że tego typu znaków nie można usunąć, ale nic, co przybliżyłoby ją, choćby o krok do znalezienia rozwiązania.

Znużona kobieta przetarła ręką oczy i szybkim tempusem sprawdziła godzinę. Było już po trzeciej, a Severusa dalej nie było. Lily zaczęła się martwić przedłużającą się nieobecnością przyjaciela. Przecież napisał, że wróci za kilka godzin, a już wystarczająco długo tam był. Czego Voldemort chciałby od niego?

A co jeśli dowiedział się, że Severus jest szpiegiem?

Serce Lily zaczęło bić niepokojąco szybciej, a oddech przyspieszył.

Nie! Nie ma takiej opcji. Severus nie pozwoliłby się odkryć. Jest za to za sprytny.

A co jeśli jednak...?

Lily nerwowo przeczesała ręką włosy.

Może ktoś zdradził jego pozycję?

Piątkę nieoficjalnych członków Zakonu od razu wykreśliła z listy. Byli związani Wieczystą Przysięgą. Nie mogli tego zrobić, bo od razu by umarli.

Może ktoś z Zakonu? Bezsensowna debata. To mógł być każdy. Ale przecież jeszcze nic nie wiedziała.

To nie zmienia faktu, że Severusa nadal nie ma.

Lily wstała i zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju, wydeptując ścieżkę w dywanie. Z każdą kolejną chwilą jej nerwowość się pogłębiała. Minuty wydawały się godzinami. A godziny dłużyły się nie miłosiernie. Oczekiwanie stawało się męką, a w głowie Lily pojawiły się coraz to czarniejsze scenariusze.

Stopniowo nerwowość ustąpiła miejsca panice i głębokiemu uczuciu strachu. Twarz Lily pokryła biel, a ręce zaczęły drżeć, ale nie z zimna. Macki strachu i chłodu obłapiały zmartwioną czarownicę gorzej niż Diabelskie Sidła. Całe jej ciało cierpiało w agonii napięcia, tak samo, jak umysł i dusza.

Pierwszy raz w życiu, Lily nie potrafiła nad sobą zapanować. Nigdy wcześniej nie była tak zdenerwowana i przerażona. Ten strach odbierał jej oddech i umiejętność myślenia o czymkolwiek innym niż on.

Gdy nagle usłyszała szum kominka w salonie, jak błyskawica wybiegła z biblioteki, zbiegając po schodach. Przez jeden, krótki moment poczuła ulgę, która jednak szybko znikła, gdy zobaczyła, kto wyszedł ze szmaragdowych płomieni.

To nie był Severus.

Na środku salonu stała Narcyza Malfoy. Kiedy tylko zobaczyła Lily, na jej twarz wpłynął uśmiech. Szybko jednak znikł, gdy zobaczyła jej bladą twarz i przestraszone oczy.

- Lily? Co się stało? Wyglądasz blado. - zapytała zmartwiona czarownica, szybko podchodząc do rudowłosej kobiety.

- Severusa wezwano. - głos Lily lekko drżał. Teraz Narcyza już znała powód zmartwienia młodszej czarownicy. Ona sama również się martwiła o własnego męża, gdy szedł do Czarnego Dworu. Przecież za każdym razem mógł nie wrócić.

- Lucjusza też, pół godziny temu. Nie martw się Lily. Wrócą cali i zdrowi. Obaj.

- Ale Severusa nie ma od kilku godzin! Został wezwany wczesnym rankiem, bo nawet mnie nie obudził, tylko zostawił notatkę. Mispi mówiła, że wyszedł około piątej. - Czarny Pan nie ma w zwyczaju wzywać swoich sług o tak wczesnych porach. Narcyza podejrzewała, że musiało to być coś bardzo ważnego, niemogącego poczekać do rana. Jednak co kwalifikowało się do bycia sprawą życia lub śmierci?

- Spokojnie, Lily. Nie zakładaj najgorszego. - Narcyza starała się uspokoić młodszą kobietę, która była już na skraju załamania nerwowego, co nie było łatwe. Ona również zaczęła się martwić o ich wspólnego przyjaciela. Co, jeśli naprawdę go odkryli?

- Ale co jeśli...? - zielone oczy Lily pełne były strachu, a ona sama blada jak śnieg.

- Nawet tak nie myśl, Lily. - przerwała stanowczo Narcyza, prowadząc zmartwioną czarownicę do fotela.

- Ale nie ma go już jedenaście godzin! - zawołała Lily, poważnie zmartwiona.

- Jeszcze nic nie wiadomo. - blondynka westchnęła. - Jeśli Severus nie wróci za dwie godziny, powiadomimy dyrektora. - Narcyzie w końcu udało się trochę uspokoić Lily. - Usiądź, Lily. - Rudowłosa kobieta westchnęła, ale usiadła obok Narcyzy. Czarownica siedziała jak na szpilkach, zagryzając dolną wargę.

Bardzo chciała wierzyć Narcyzie, że Severus wróci cały i zdrowy, ale trudno było jej się nie martwić. Jakaś część jej podświadomości nie mogła wyrzucić z głowy tych mrocznych myśli. Teraz gdy go odzyskała, bała się jego utraty. Lily nie wiedziała, jak dałaby sobie radę bez Severusa. Jak mogłaby żyć ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy jego oczu ani nie usłyszy bicia jego serca. Ta myśl powodowała, że łzy same napływały jej do oczu. Powstrzymała je szybki mruganiem.

Nie mogła sobie teraz pozwolić na rozklejenie. I choć to było trudne, Lily postanowiła sobie, że musi być silna.

Dla Severusa.

###

Felicity siedziała sama w salonie Potter Manor, będąc bardzo znudzona. Odkąd zamieszkała z Jamesem, mało kiedy wychodziła z domu. Co jakiś czas wyskoczyła na Pokątną i to było wszystko. Nie miała też częstych gości. Nie miała kogo zapraszać, a James pracował, aktualnie przygotowując się do nowego roku szkolnego, w którym ma być nauczycielem, tak więc większość czasu brunetka spędzała sama w pustym dworze. Nie licząc towarzystwa skrzatów, ale one całe dnie spędzały na wykonaniu swoich obowiązków.

Ale ma, co chciała. Ma Jamesa, którego tak bardzo pragnęła. Po wszystkich przeszkodach, jakie napotkała, wreszcie udało jej się go zdobyć. Wcześniej jej nie zauważał. Świata nie widział poza Evans. Ale pozbyła się tej rudej szlamy, co było jej drugim, największym zwycięstwem.

Jednak Felicity nie była do końca zadowolona. Czuła, że James, jakąś częścią nadal kocha Lily. Nawet jeśli zaprzeczał temu, co zdarzyło się wiele razy.

Nie kocham Evans!

Ona nic dla mnie nie znaczy!

Ona i ja to dawna historia, która nigdy nie powinna się zdarzyć.

Brunetka prychnęła. W jego sercu nadal tkwiło małe ziarenko, które musi zdeptać. Bo inaczej znów Evans się wtrąci. Nadal znajdywała w domu rzeczy, w których żyły wspomnienia o Lily Evans.

Nie!

Felicity nie pozwoli znów zająć swojego miejsca przez Evans. Nie pozwoli na to. Nigdy! Ta ruda szlama nie zasługuje na Jamesa. Felicity nie pozwoli, by stało się to po raz drugi. Trudno było jej go zdobyć i nie odda go tak łatwo.

Musi tylko wymyślić sposób, by się jej pozbyć. Raz na zawsze. Zna Lily, choć sama zainteresowana o tym nie wiedziała. Zna jej słabe strony i bezwzględnie je wykorzysta.

Ale to nie będzie takie proste. Nie, gdy Snape jest blisko niej. Szczególnie teraz, kiedy odnowili swoją przyjaźń. Felicity od początku wiedziała, że ex Śmierciożerca będzie stanowił problem. Był zbyt inteligentny i podejrzliwy. Musiała być sprytniejsza do niego, co nie będzie łatwe.

Ale Felicity nie poddawała się tak łatwo. Teraz kiedy już doszła tak daleko, nie może pozwolić, by wszystko poszło na marne. Ma Jamesa, ale to jej zemsta na Evans będzie wisienką na torcie.

###

Narcyza bezradnie patrzyła na zdenerwowaną Lily. Rudowłosa kobieta chodziła tam i z powrotem, wydeptując ścieżkę w dywanie. Czarownica nie mogła się uspokoić. Jeżeli dwie godziny wcześniej była zdenerwowana i zmartwiona to teraz była na skraju załamania nerwowego. Strach zaduszał jej drobną istotę, stopniowo odcinając oddech.

- To już za długo trwa! - zawołała Lily, nagle zatrzymując się w miejscu. - Dlaczego jeszcze go nie ma? - Narcyza wyraźnie słyszała w jej głosie panikę. Ona sama też była zdenerwowana. Przedłużająca się nieobecność Severusa i brak informacji od Lucjusza czy kogokolwiek z pozostałej trójki dawał się jej we znaki, powodując zmartwienie.

- Powiadomię profesora Dumbledore'a. - poinformowała Narcyza, wstając i idąc w stronę kominka. Lily tylko kiwnęła głową i wznowiła swoją wędrówkę po salonie. Trzymała ręce razem, nie mogąc powstrzymać ich drżenia.

Tymczasem Narcyza wywołała lokalizację biura Albusa Dumbledore'a, po czym zanurzyła głowę w zielonych płomieniach. Gabinet dyrektora był pusty. Nie licząc jak zwykle śpiących portretów i siedzącego na żerdzi Flaweksa. Feniks spokojnie siedział, czyszcząc swoje piórka. Lecz, gdy zobaczył płonące zielone płomienie na moment przestał, ciekawie się przyglądając gościowi. Ale dyrektora nie było śladu.

- Profesorze Dumbledore? - blondynka zawołała, przeszukując wzrokiem gabinet. Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i wszedł obiekt jej poszukiwań. Dyrektor uśmiechnął się, widząc byłą uczennicę. A raczej jej głowę.

- Dobry wieczór, Narcyzo. Co sprowadza się do sędziwego starca? - Narcyza przewróciłaby oczami, gdyby nie była tak zmartwiona. Dumbledore dziewięćdziesiąt procent czasu zajmuje się zachowywaniem jak dobrotliwy dziadek. Ale pod tą maską kryje się inteligentny i potężny, nieoficjalny Lider jasnej strony.

Dyrektor podszedł do kominka, klęknął na dywaniku przed nim. Iskierki, błyszczące w błękitnych oczach Dumbledore zmalały, gdy zobaczył poważny wyraz twarzy Pani Malfoy.

- Chodzi o Severusa, profesorze. Został wezwany wczesnym rankiem i do tej pory nie wrócił. Lily jest jednym, wielki kłębkiem nerwów i ja też się o niego martwię. Lucjusz również poszedł i nie wraca od dwóch godzin. Nie wiemy nic. - płomyki zupełnie zniknęły z oczy dyrektora. Po usłyszeniu słów Narcyzy jego również dosięgnęło zmartwienie. Zdarzało się, że Severus musiał zostać na dłużej w Czarnym Dworze, ale zawsze dyskretnie informował Albusa za pomocą patronusa, że taka jest sytuacja. Jednak teraz nie dawał znaku życia, co było martwiące. Severus przez ten krótki czas stał się dla niego jak syn, którego nigdy nie miał. Dlatego starszy czarodziej był bardzo zmartwiony tym, co usłyszał od Narcyzy.

- Ile już go nie ma?

- Od ponad dwunastu godzin, profesorze.

- Po staram się skontaktować z moimi agentami i wywiedzieć się, czy coś wiedzą na temat Severusa. Ty wróć do Lily, Narcyzo i przypilnuj, by nie zrobiła czegoś głupiego. Gdy czegoś się dowiem, natychmiast was poinformuję. - Dumbledore wydał jasne instrukcje. Narcyza pokiwała głową.

- Musimy czekać, prawda?

- Tak.

- Rozumiem. Poinformuję, Lily. - powiedziała Narcyza. - Dowiedzenia, panu. - Narcyza wyciągnęła głowę z płomieni, kończąc tym samym połączenie. Lily natychmiast zatrzymała się i podeszła do blondynki, widząc, że skończyła rozmawiać z dyrektorem.

- Narcyzo, proszę, powiedz mi, że coś wiadomo. - głos Lily był pełen błagania i cichej nadziei. Narcyza westchnęła smutno.

- Przykro mi, Lily. Musimy czekać.

- Czekać? - powtórzyła głucho Lily. - Czy nie czekałam wystarczająco długo? Powinnam zawiadomić Dumbledore'a wcześniej, a nie siedzieć i czekać! Jeśli odkryli szpiegostwo Severusa, na pewno go torturują! Kto wie, co mu robią! Już raz widziałam, do czego jest zdolna ta banda zwyrodnialców! Co, jeśli... - Lily nawet nie wiedziała, kiedy po jej policzkach spłynęły łzy. Zrozpaczona czarownica opadła na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Była przerażona i zmartwiona. Bardzo bała się o życie mężczyzny, którego pokochała i jednocześnie swojego najlepszego przyjaciela. Nie wiedział, co by zrobiła, gdyby coś mu się stało.

Narcyza podeszła i usiadła obok młodszej czarownicy, która, w tak krótkim czasie, stała się dla niej przyjaciółką. Nie mogła patrzeć na rozpacz ukochanej ich wspólnego przyjaciela, który był dla niej, jak młodszy brat.

Ale co mogła zrobić?

Sama była zmartwiona przedłużającą się nieobecnością Severusa. Martwiła się także o swojego męża i siostrę, którzy również byli obecni w tym przeklętym dworze. Gdyby mogła, zabrałaby ich stamtąd i zmazała te obrzydliwe tatuaże z ich przedramion. To było jednak niemożliwe. Jedyne co może teraz zrobić, to pocieszać zrozpaczoną Lily, która umierała ze strachu o życie mężczyzny, którego kocha.

- Severus jest silnym i inteligentnym mężczyzną. Nie pozwoliłby się odkryć, wiesz o tym, Lily. - Lily westchnęła drżąco.

- A co jeśli zrobił to ktoś inny? - Czarownica przeczesała ręką kasztanowo rude włosy, które opadały kaskadami na jej plecy i ramiona. - Co, jeśli ktoś inny zdradził? - Narcyza widziała, że zawsze istniało takie ryzyko. - A jeżeli oni... Severusa... Zabiją? - zapytała Lily łamiącym szeptem. Trudno było jej o tym pomyśleć, a co dopiero powiedzieć na głos. - Nie mogę sobie wyobrazić życia bez niego. - więcej łez spłynęło po bladej twarzy rudowłosej kobiety, a szloch wstrząsnął jej ciałem. Narcyza objęła załamaną czarownicę, chcąc w jakikolwiek sposób okazać jej pocieszenie i wsparcie.

- Nawet tak nie myśl, Lily. - powiedziała delikatnie blondynka. - Severus wróci do ciebie cały i zdrowy, zobaczysz. - Lily bardzo chciała wierzyć w jej słowa.

###

Albus Dumbledore niespokojnie krążył po swoim gabinecie. Po wizycie Narcyzy, dyrektor natychmiast skontaktował się ze swoimi agentami w szeregach Czarnego Pana. Jednak od nikogo nie dostał odpowiedzi. Nie wiedział nic o miejscu pobytu Severusa. Nawet nie wiedział, czy żyje. Taka niewiedza doprowadzała Albusa do szaleństwa ze zmartwienia.

Ale co mógł zrobić?

Na razie nie pozostało mu nic innego jak czekać na jakikolwiek znak. Dyrektor wiedział, że nie jest jedynym. Lily na pewno umierała ze zmartwienia i z niecierpliwością oczekiwała powrotu Severusa lub czegokolwiek, mówiącego, co się z nim dzieje. Nie chciała drugi raz stracić ukochanego.

Albus nie był głupi. Severus mógł milczeć w tej sprawie, ale dyrektor widział po ich obojgu, co się kroi. Blask, którego myślał, że nigdy nie zobaczy, był obecny w zielonych oczach Lily, gdy patrzyła na Mistrza Eliksirów. To, w jaki sposób troszczyli się o siebie, jasno dawał do zrozumienia, kim dla siebie są. I choć bardzo starannie ukrywali to przed resztą Zakonu, Albus dostrzegł to i cieszył się. Cieszył się z ich szczęścia i nie chciał, by zostało ono zniszczone. Obojgu się ono należało.

Nagłe pukanie do drzwi wyciągnęło Dumbledore'a z rozmyślań. Nie zastanawiając się, kto to może być, dyrektor zaprosił gościa go środka.

Do gabinetu weszła Minerwa McGonagall, niosąc jakąś kopertę.

- Dobry wieczór, Albusie. Przyniosłam list od Rady Nadzorczej. Chyba muszą zacząć używać inteligentniejszych sów. - zastępczyni dyrektora położyła kopertę na biurku. Dyrektor nawet nie spojrzał na pergamin.

- Dziękuję, Minerwo.

- Coś się stało, Albusie? - zapytała Opiekunka Gryffindoru, widząc zmartwienie swojego pracodawcy. Dyrektor westchnął, wyglądając o wiele starzej, niż to jest w rzeczywistości.

- Voldemort wezwał Severusa i bardzo długo już go nie ma. Istnieje możliwość, że został odkryty. - Minerwa zasłoniła usta ręką.

- Musimy coś zrobić, Albusie! Nie możemy czekać, aż go zabiją! - Profesor transmutacji również była zmartwiona o życie najmłodszego członka personelu. I jednocześnie zdeterminowana, żeby cokolwiek zrobić, by uratować go ze szponów Voldemorta. Dumbledore opadł na jeden z foteli przed swoim biurkiem. Lata wojen wyżłobiły na twarzy dyrektora wiele bruzd.

- Nie mamy żadnych informacji, Minerwo. - Dumbledore pokręcił ze smutkiem głową. - Skontaktowałem się z paroma osobami, ale wszyscy milczą.

- Musimy czekać? - McGonagall nie była zadowolona z tego pomysłu.

- Nie mamy wyboru. - Minerwa westchnęła.

- Oby tylko się mu nic nie stało.

Następny rozdział: "38. Wrota śmierci"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro