42. "I co widzisz?"✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- Tak bardzo za tobą tęsknię, Sev... - wyszeptała cicho czarownica, a jej głos lekko się łamał. - Proszę...Wróć do mnie...

Lily ściskała jego dłoń, przyciskając do czoła. Kilka niechcianych łez spłynęło po jej twarzy. Tak bardzo chciała, by już wrócił. Tak bardzo...

- A myślałem, że masz mnie już dość... - usłyszała cichy, lekko zachrypły głos. Lily w pierwszej chwili nie zrozumiała, co się dzieje. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej. Natychmiast poderwała głowę, a jej oczy rozbłysły radością. Severus patrzył na nią spod półprzymkniętych powiek, ale w pełni świadomie. Na jego ustach był najdelikatniejszy uśmiech. Obudził się.

- Severus! - Lily w nagłym przypływie radości wstała i przytuliła się do jego klatki piersiowej,zapominając o obrażeniach. Gdy Severus skrzywił się i wciągnął ostro powietrze, kobieta odskoczyła od niego, jak oparzona, rumieniąc się zaciekle. - Przepraszam! Zapomniałam, że nie jesteś jeszcze do końca zdrowy. Ale po prostu... Ja... Jestem...

- Nie szkodzi, Lily. - Severus łagodnie przerwał jej próby przeprosin, które były dla niego zbędne, bo nic mu nie zrobiła. Jeśli jeden jej uścisk kosztował tyle bólu, był gotowy to znieść. - Nic mi nie jest. - powtórzył, gdy nadal widział cień poczucia winy na jej twarzy. Severus spróbował usiąść, ale Lily go powstrzymała, ostrożnie kładąc dłonie na jego torsie i delikatnie pchając z powrotem na poduszki.

- Nie wstawaj, Sev. - powiedziała Lily łagodnie. - Chcesz czegoś?

- Tylko wody. - poprosił Severus. Gdy kobieta odwróciła się, Severus ostrożnie podciągnął ciało w pozycję pół siedzącą. Lily pokręciła głową z dezaprobatą nad upartością mężczyzny, ale nic nie powiedziała. Zamiast tego podała Severusowi szklankę wody. Jego ręce drżały, więc pomogła mu się napić, nie rozlewając przy tym.

- Jak się czujesz? - zapytała Lily, odkładając pustą szklankę na stolik. Następnie zmierzyła go dokładnym, oceniającym spojrzeniem. Mistrz Eliksirów wziął głęboki, kontrolowany wdech.

- Jakby przebiegło po mnie stado testrali. - odpowiedział szczerze Severus, wyglądając na zmęczonego. Mężczyzna poruszył się, a koszula odsłoniła fragment bandaża. Lily natychmiast zmarszczyła brwi, widząc na nim skrawek czerwieni. Czarownica ręką odsunęła biały materiał koszuli, by zobaczyć jeszcze odrobinę krwi.

- Muszę zmienić ci opatrunek. - powiedziała Lily, wzywając potrzebne rzeczy. Kobieta zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Delikatny rumieniec pojawił się na jej policzkach, gdy zauważyła, że Severus uważnie jej się przypatruje, śledząc ruchy.

- Co? - zapytała rudowłosa czarownica po dłuższej chwili. Severus uśmiechnął się krzywo.

- Już drugi raz w ciągu dwóch miesięcy zaczynasz mnie rozbierać. - Mocniejszy odcień szkarłatu pokrył jej policzki. Lily nie mogła się powstrzymać od chichotu.

- Jesteś niepoprawny, Sev.

- Ja? - zapytał zaskoczony, jednocześnie sugerując kogo, według niego, powinno dotyczyć to określenie. Lily pokręciła tylko głową, ale uśmiech nadal pozostał na jej twarzy. Zniknął, gdy ściągnęła bandaż, odsłaniając częściowo już zaleczone cięcie. Severus sam zmarszczył brwi, oglądając dzieło jego "przyjaciół". Rana zaczęła powoli się już zabliźniać. Jednak nadal krwawiła z dwóch drobnych pęknięć. Lily najdelikatniej, jak mogła, zaczęła ścierać krew. Severus lekko się skrzywił, ale nie wydał z siebie dźwięku. Ani na moment nie oderwał wzroku od smukłych dłoni Lily, które zgrabnie oczyszczały krew.

- Gdzie jestem? - pokój wyglądał dla niego znajomo, ale mimo to go nie rozpoznał. Lily od razu wiedziała, że odpowiedź mu się nie spodoba.

- Kwatera Główna. - miała rację. Severus natychmiast skrzywił się, gdy to usłyszał.

- Nie pamiętam, jak tu trafiłem. - powiedział Mistrz Eliksirów, w konsternacji marszcząc brwi. Jakieś zamglone obrazy wirowały w jego umyśle, ale nie mógł ich poskładać w całość.

- To nic dziwnego. Byłeś w okropnym stanie, gdy Lucjusz cię tu sprowadził. - odparła cicho Lily, odkładając zabarwiony lekkim odcieniem czerwieni, materiał. Ponownie założyła bandaż i zapięła koszulę.

- Lucjusz tu był? Na Grimmauld Place? - Severus wyglądał na zaskoczonego. Kiedyś Lucjusz powiedział mu, że jego noga nigdy nie powstanie na tutaj. Nie lubił Blacka. Huncwot też nie przepadał za mężem swojej kuzynki, chociaż do niej samej miał szacunek.

- Tak. - Lily pokiwała głową. - Przyprowadził cię tutaj, ledwo żywego. - przełknęła ślinę. - Potem poszedł po mnie. Gdy przyszłam, Madame Pomfrey i Molly już się tobą zajmowały. - kobieta cicho pociągnęła nosem. - Przez dwie godziny czekaliśmy na jakieś informacje o twoim stanie. - Lily wzięła drżący z emocji oddech. Severus widział, jak bardzo to przeżyła. Mężczyzna przykryła jej dłoń swoją i Ścisnął lekko. Rudowłosa czarownica nie odrywała wzroku od ich rąk. - Potem, gdy pozwolono mi do ciebie wejść... - Lily potrząsnęła głową. - Nie mogłam cię zostawić. - powiedział cicho.

- Byłaś tu przez cały czas. - bardziej stwierdził, niż zapytał Mistrz Eliksirów, głosem równie cichym. Lily uniosła zaskoczona wzrok.

- Skąd wiesz?

- Czułem to. - odparł po prostu. Nie potrafił tego prościej wyjaśnić. Lily delikatnym gestem, odgarnęła zbłąkany kosmyk czarnych włosów z jego czoła. Severus przymknął na moment oczy. Mimo że spał tyle czasu, czuł zmęczenie.

- Ile?

- Osiem dni. - Severus westchnął. Był nieprzytomny osiem dni. Mężczyzna spojrzał na Lily i zauważył w jej oczach błyszczące łzy. - Lily? Co się dzieje?

- Tak bardzo bałam się o ciebie, Severusie. - powiedziała cicho Lily, głosem pełnym emocji. - Gdy długo nie wracałeś ja... myślałam, że stało się najgorsze. Nie... Nie potrafiłam się uspokoić. Ja... A potem, gdy Lucjusz powiedział, że cię odkryto... - kasztanowo rude włosy kobiety zafalowały się, gdy potrząsnęła głową. Kilka niechcianych łez samoistnie spłynęło po jej twarzy. Lily wzięła drżący wdech, starając się opanować. - Poczułam pewną ulgę, ale i strach. Bałam się, co oni ci zrobili. A dalsze oczekiwanie na wieści od Madame Pomfrey... było męką... - Severus zmusił ciało, by usiąść w pozycji siedzącej i wciągnął Lily w ramiona. Jedną ręką gładził jej kasztanowo rude włosy. Kobieta delikatnie oparła głowę na jego klatce piersiowej i objęła go rękami. Cieszyło ją uczucie bezpieczeństwa i troski, jakie czuła w jego objęciach. Znów tu był. On, jego czarne oczy i sarkazm, który czasem tak bardzo ją bawił. Coś, czego brakowało jej przez ostatnie dni. Lily przymknęła oczy.

- Już nie musisz się o mnie bać, Lily. - powiedział Severus głosem nie głośniejszym od szeptu. - Wróciłem, by już na zawsze zostać z tobą.

- Wiem, Sev. - po kilku minutach siedzenia w milczeniu, Lily powoli wyplątała się z jego uścisku. Widziała po nim, że jest zmęczony, nawet jeśli spał przez tyle dni. Bo to nie był zwykły sen. Był wywołany nieprzytomnością. Kobieta zerknęła krótko na zegar. Była dwudziesta pierwsza czterdzieści osiem. - Idź się przespać, Sev.

- Dopiero się obudziłem. - zauważył, ale nie protestował, gdy Lily pomogła mu się położyć.

- Ale nadal jesteś zmęczony. - odparła Lily, znów siadając na kraju łóżka. Nie wyglądała, jakby miała gdziekolwiek się ruszać.

- Ty też powinnaś odpocząć, Lily. - rudowłosa kobieta uśmiechnęła się łagodnie.

- Ja nigdzie się nie wybieram. - oświadczyła kobieta z delikatnym. Severus słyszał w jej głosie upartą nutę. Czarownica pochyliła się nad nim, składając na jego wargach łagodny pocałunek, który odwzajemnił. - Dobranoc, Sev. - szepnęła w jego wargi.

- Dobranoc, Lily. - Lily przeniosła się na fotel i przykryła kocem. Severus obserwował ją z pół przymkniętych powiek, zanim zamknęły się całkowicie. Ostatnie, co czuł to ciepłą dłoń, trzymającą jego.

###

- Idź stąd!

- Tak traktujesz męża swojej kuzynki, Black?

- Nie masz prawa tu być, Malfoy!

- Och, doprawdy? Wyrzucisz mnie?

- Jeśli będę musiał? Tak! - Lily obudziły podniesione głosy na korytarzu. W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje. Jeszcze nierozbudzona kobieta przetarła ręką oczy. Spojrzała na Severusa, który nadal był pogrążony w śnie. Następnie na zegarek, który wskazywał dziewiątą dwadzieścia. Co się dzieje? - Wynoś się, zanim sam cię wyrzucę, Malfoy!

- Co tam się, na Merlina dzieje? - mruknął Severus, który musiał obudzić się dopiero przed sekundą.

- Lucjusz i Syriusz się kłócą. - odparła Lily, przeczesując ręką kasztanowo rude włosy. - Tylko jeszcze nie wiem o co.

- Black pewnie ma pretensje, że Lucjusz śmiał postawić stopę w jego domu. - Lily podejrzewała, że Severus ma rację, ale nadal chciała to sprawdzić.

- Pewnie masz rację, ale pójdę tam, zanim się pozabijają. - Kobieta wstała.

- Jak dalej będą się kłócić, użyj zaklęcia uciszającego. - Lily pokręciła głową rozbawiona i cicho wyszła z pokoju.

- Jednak zaryzykuję. - usłyszała głos Lucjusza. Lily szybko zeszła po schodach na dół. Na korytarzu stali, kłócący się Syriusz Black i Lucjusz Malfoy. Animag stał wsparty o bok i wskazywał palcem wyjście, a arystokrata po prostu założył ręce, najwyraźniej nic sobie z tego nie robiąc. Pomyślenie, że zachowują się, jak dzieci było, jak najbardziej odpowiednie. Każdy uparcie trzyma swoje zabawki i żaden nie ma zamiaru opuścić piaskownicy.

- Co tu się dzieje? - zapytała Lily znacznie cichszym głosem, niż przed chwilą słyszała.

- Malfoy uważa, że jako nieoficjalny członek Zakonu może włazić ze swoim arystokratycznym image'em dupka wszędzie, gdzie chce... - Severus miał rację.

- Po pierwsze nie wszedłem sam, bo wpuścił mnie Stworek, a po drugie nie przyszedłem do ciebie, Black, tylko do Lily. - odpowiedział kwaśno Malfoy, któremu zdecydowanie nie podobał się dobór słów kuzyna jego żony. - A po trzecie, nie obrażaj mnie z łaski swojej.

- Jestem w moim domu i...

- Syriuszu, proszę... Wasze wrzaski słychać, aż na górze. - Lily starała się uspokoić kłócących się mężczyzn.

- Nie dziwne, skoro Black tak się wydziera... - Lucjusz świadomie dolewał oliwy do ognia.

- Nie musiałbym, gdyby...

- Na Merlina, przestańcie! - Lily stanęła pomiędzy dwójką, piorunujących się wzrokiem czarodziejów. - Bo naprawdę posłucham sugestii Severusa i uciszę was zaklęciem uciszającym. - zagroziła kobieta, umyślnie wspominając, że to nie jej pomysł.

- Będę bardzo wdzięczny, jeśli najpierw... - Lucjusz dopiero teraz zrozumiał, co powiedziała Lily. - Co? Sugestia Severusa? Obudził się? - natychmiast porzucił poprzedni wątek. Syriusz również okazał nikłe zainteresowanie. Zaś na twarz Lily wpłynął promienny uśmiech. Jej oczy, aż błyszczały.

- Wczoraj w nocy. - odpowiedziała Lily, brzmiąc na szczęśliwą.

- I nic mi wczoraj nie powiedziałaś? - Syriusz wyglądał na obrażonego. Lily założyła ręce na piersiach.

- Byłeś z Potterem, Syriuszu. - zauważyła uprzejmie kobieta.

- Chyba nic mu nie powiedziałeś, Black? - zapytał Lucjusz, unosząc srebrną brew.

- Oczywiście, że powiedziałem. To mój przyjaciel. - Lily wyglądała na niezadowoloną z tego. - Co?

- Dumbledore kazał nic nie mówić, aż Severus się nie obudzi.

- I tak wszyscy się dowiedzą. Co za różnica kiedy? - Syriusz nie widział w tym żadnego problemu.

- Nie ważne. - wtrącił się Lucjusz. - Mogę zobaczyć go, jak się obudzi? - blondyn był naprawdę zadowolony z przebudzenia przyjaciela.

- Już się obudził. - odpowiedziała Lily. - Przez wasze wrzaski. - dodała Lily z dezaprobatą w głosie. Lucjusz wyglądał na winnego. Za to Syriusz ani trochę. - Chodź. - dwójka czarowników zostawiła pana domu, który nie odezwał się, ani słowem.

- Jak się czuje? - zapytał arystokrata, wchodząc po schodach.

- Jest trochę obolały i słaby, ale tak poza tym wszystko w porządku. Jego rany już są prawie zaleczone. - odpowiedziała Lily. - I sławny sarkazm już powrócił. - Lucjusz zaśmiał się cicho.

- Cały on. - Lily otworzyła drzwi i weszła do środka, a za nią Lucjusz. Severus już siedział na łóżku. Łagodnie wygiął wargi, widząc przyjaciela.

- Witaj, Lucjuszu! - Severus odezwał się pierwszy. - Widzę, że ty i Black już się polubiliście. - Lucjusz przewrócił oczami.

- Też się cieszę, że cię widzę, Severusie. - odpowiedział blond włosy mężczyzna, siadając w fotelu. Lily natomiast zatrzymała się w drzwiach.

- Zostawię was. - oznajmiła kobieta, wycofując się do wyjścia.

- Nikt cię nie wyrzuca.

- Ale ktoś musi dopilnować, by Stworek nie otruł nas wszystkich. - odparła humorystycznie czarownica, powodując krótki śmiech obecnych. Lucjusz obserwował, jak jego przyjaciel śledził każdy ruch rudowłosej kobiety, aż zniknęła za drzwiami. Jego czarne, wiecznie zimne oczy teraz lśniły ciepłem.

- Co? - zapytał Severus, gdy zauważył jego spojrzenie. Lucjusz tylko się uśmiechnął tajemniczo w odpowiedzi.

- Cieszę się, widząc cię żywego, Severusie. - powiedział szczerze blondyn. - Gdy wyciągnąłem cię z tego piekła , naprawdę było z tobą źle. - w to Severus nie wątpił. Doskonale znał kreatywność pewnych sług Czarnego Pana. Doświadczył jej na własnej skórze.

- Domyślam się.

- Lily bardzo to przeżyła.

- Wiem.

- Nie wiesz. - zaprzeczył Lucjusz, patrząc przyjacielowi prosto w oczy. - Nie widziałeś jej, gdy nie było o tobie żadnych wieści. Narcyza była z nią przez cały czas, pilnując, by nie zrobiła czegoś głupiego. Gdy przyszedłem powiedzieć jej, co się stało, była jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Strach o twoje życie powoli pożerał ją od środka. - Severus spojrzał na przeciwległą ścianę. Jego serce ogrzało się, słysząc, jak bardzo Lily się o niego martwiła. Ale także zaciskało się boleśnie na myśl, że jego nieobecność kosztowała ją tyle nerwów. Nigdy nie chciał, by się zamartwiała. Chciał, by zawsze na jej twarzy gościł uśmiech.

- Nigdy nie chciałem, by była zmartwiona.

- Wiem, przyjacielu. Ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu. - Severus przewrócił oczami.

- Brzmisz, jak Dumbledore. - ale wiedział, że przyjaciel ma rację.

- A ty, jak ktoś zakochany do szaleństwa. - Severus rzucił Lucjuszowi spiczaste spojrzenie. Ale nie zaprzeczył. Bo wiedział, że to prawda. Był zakochany. Kochał Lily do szaleństwa. Był gotowy zrobić dla niej wszystko. - Jak się czujesz? - Malfoy porzucił temat, wiedząc, że jego przyjaciel jest bardzo powściągliwym człowiekiem i nie lubi mówić na głos o swoich uczuciach.

- A jak wyglądam?

- Lepiej niż jak cię przyprowadziłem.

- To na pewno. Wiesz coś na temat, jak mnie odkryto? - Lucjusz zwęził usta i westchnął, kręcąc głową z porażką.

- Nie mam pojęcia, Severusie. - odpowiedział blondyn. - Czarny Pan nic na ten temat nie mówił. Nie słyszałem, żeby ktokolwiek o tym rozmawiał.

- Normalnie pochwaliłby się tym. Byłby dumny ze swojego odkrycia i podzieliłby się tym z innymi, by ich zastraszyć. - Severus intensywnie myślał. Był bardzo ostrożny. Zawsze uważał na każdy swój ruch. Co go zdradziło? Przez jaki błąd prawie przypłacił go życiem?

- Postaram się dyskretnie dowiedzieć, jak to się stało.

- Nie mogę prosić byś tak ryzykował. - Severus pokręcił przecząco głową. Nie mógł narażać w ten sposób przyjaciela.

- Wcale nie prosisz mnie o to, a ja nie pytam o pozwolenie. - zauważył Lucjusz. Severus tylko westchnął, wiedząc, jak uparty potrafił był Malfoy. - Poza tym każdy z nas znał ryzyko, gdy się na to zgadzał. - każdy z nich znał konsekwencje zdrady Czarnego Pana.

- Nie chcę stracić żadnego z was. - ta piątka była dla niego, jak rodzina, której nie miał. Lucjusz lekko się uśmiechnął. To był ten jeden z rzadkich momentów, gdy Severus pozwał zobaczć więcej prawdziwego siebie niż to normalnie robił.

- Nie stracisz. Będziemy ostrożni.

###

Severus i Lucjusz rozmawiali jeszcze przez chwilę, zanim przyszła Lily z tacą ze śniadaniem. Zaproponowała, by został, ale arystokrata powiedział, że musi już iść, bo ma do załatwienia kilka spraw, po czym pożegnał się i wyszedł. Tym razem obyło się bez wrzasków.

Para zjadła razem śniadanie. Syriusz wyszedł w tym czasie z domu, bo coś miał do załatwienia. Przedtem zawiadomił dyrektora, o co poprosiła go Lily. Dumbledore był bardzo uradowany na te wieści. Zaś sam Syriusz nie podzielał dobrego humoru przywódcy Zakonu. Oczywiście w pewien sposób był zadowolony z pobudki ex Śmierciożercy. W końcu pozbędzie się go ze swojego domu. Ale zaś z drugiej, znów będzie się zbliżać do Lily, tym samym oddalając ją od Jamesa. Syriusz prychnął w duchu. Jakby już się to nie stało.

Gdy Lily i Severus skończyli śniadanie, przyszła pora na zmianę opatrunku. Powrócił przy tym sławny sarkazm Severusa Snape'a. Nie byłby sobą, gdyby nie rzucił kilku ironicznych komentarzy, które rozbawiły Lily. To oznaczało też, że wraca do zdrowia. Jednak nadal nie pozwoliła mu iść dalej niż do łazienki.

- Nic mi nie jest, Lily. Nie jestem umierający, by cały czas leżeć. - Severus ponarzekał trochę, ale nie sprzeciwiał się zbytnio. Nie tylko dlatego, że nie chciał testować cierpliwości Lily. Głośno tego nie powiedział, ale podobał mu się sposób, jak kobieta się o niego troszczyła. I nie był on wyłącznie związany z zawodem uzdrowiciela.

- Ale nie jesteś też całkiem zdrowy, by wyjść poza łóżko. - Lily była nieugięta w tym postanowieniu. Severus tylko się uśmiechnął zagadkowo, ale nie sprzeciwiał się dłużej. Jedyne co udało mu się wynegocjować ze swoją upartą uzdrowicielką to przyniesienie jego szat. Nie chciał dłużej paradować w koszuli i spodniach, które bynajmniej nie należały do niego. Miał nie jasne podejrzenie, kto mógł być ich właścicielem, ale modlił się, by nie miał racji.

Oczywiście, gdy tylko Lily wyszła uparty Mistrz Eliksirów zadziwiająco szybko, jak na swój stan przebrał się w swoje szaty. Wszystko poszło gładko. Jedynie zapięcie guzików koszuli było problematyczne, bo jego ręce postanowiły drżeć mocniej niż poprzednio.

Tak właśnie zastała go Lily, gdy wróciła. Severus siedział na łóżku ubrany w czarne spodnie i rozpiętą, białą koszulę, zza której widać było bandaż.

- Co robisz, Sev? Czy nie mówiłam ci, że masz nie opuszczać łóżka? - Lily nie była zadowolona, że jej nie słuchał.

- Pozwolę sobie zauważyć, że powiedziałaś mi bym nie opuszczał łóżka, czego nie zrobiłem, bo nadal na nim siedzę. - ironiczny uśmieszek zaigrał na ustach czarnowłosego mężczyzny. Lily pokręciła głową z dezaprobatą, ale i rozbawieniem. Tak właśnie powiedziała. Ma nie opuszczać łóżka. Nie ważne, że miała coś innego na myśli, o czym oboje doskonale wiedzieli. Teoretycznie nie złamał jej uzdrowicielskiego nakazu.

- Jesteś niemożliwy Severusie Snape. - powiedziała Lily, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Podeszła do Mistrza Eliksirów, który zaczął już się denerwować, gdy przez trzęsące się ręce nie mógł zapiąć guzika.

- Zaczekaj. - Lily delikatnie odsunęła jego ręce i sama zaczęła zwinnie zapinać kolejne guziki. Severus obserwował jej twarz, gdy w skupieniu manipulowała dłońmi przy jego koszuli. Gdy skończyła, odruchowo poprawiła kołnierzyk. - Na co tak patrzysz? - zapytała Lily, gdy zauważyła jego wzrok. Onyksowe oczy ani na moment nie opuściły jej.

- Na ciebie. - odparł Severus po prostu. Rudowłosa kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Na jej policzki wpłynął lekki rumieniec.

- I co widzisz? - Mężczyzna złapał Lily za nadgarstek i delikatnie pociągnął ją na swoje kolana i objął ręką w tali. Zielonooka kobieta położyła ramię na jego, ręką przeczesując z tyłu jego czarne włosy.

- Widzę piękną, dobrą i wrażliwą kobietą, którą kocham nad życie. - Lily poczuła ciepło, rozchodzące się po klatce piersiowej i przyjemny dreszcz na dźwięk jego głosu. Kobieta pochyliła lekko głowę, by ukryć rumieniec włosami, ale Severus drugą ręką je odgarnął, by znów widzieć jej twarz. Uśmiech nie zniknął z jej twarzy.

- Przestań, Sev. - zbeształa go delikatnie Lily. Zachowywała się jak nastolatka. Jakim sposobem ten człowiek potrafił wprowadzić ją w taki stan?

- Dlaczego? - Zaś Severusowi nie przeszkadzało jej zakłopotanie. Wręcz przeciwnie! Wyglądała wtedy bardzo uroczo i pięknie.

- Przez ciebie zaczynam zachowywać się jak nastolatka na hormonach. - odpowiedziała Lily, powodując łobuzerski uśmiech na twarzy, trzymającego ją mężczyzny.

- I co z tego? - Severus specjalnie zaczął wyciągać z niej wyjaśnienie, chociaż znał prawdopodobny powód. Lily sztucznie udała zastanowienie.

- Bo mamy po dwadzieścia lat, a nie piętnaście i... - dalsza część nie nastąpiła, gdyż czarnowłosy mężczyzna pocałował Lily namiętnie w usta, odcinając resztę tłumaczeń. Rudowłosa kobieta nie odsunęła się, zamiast tego oddała pocałunek.

- Nie musimy już się ukrywać przed innymi, prawda, Sev? - zapytała Lily, gdy już się od siebie oderwali. Zamiast tego kobieta oparła swoje czoło o jego i patrzyła spod pół przymkniętych powiek.

- Nie musimy. - odparł cicho mężczyzna. Był zadowolony z tego. Nie musiał już się obawiać, że Czarny Pan dowie się o ich związku i zabije go na miejscu lub zażąda przyprowadzenia do niego Lily, by ją torturować, a potem uśmiercić. Oczywiście pojawiało się inne zagrożenie. Teraz będzie pierwszy na liście osób, które Czarny Pan chciał widzieć martwych. A Lily, będąc z nim, też tam trafi. Ale oboje byli gotowi podjąć to ryzyko.

- Jak myślisz, jak zareagowałby Potter, gdyby nas teraz zobaczył?

- Padał jak kłoda.

Następny rozdział: "43. Rewelacja"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro