43. Rewelacja ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Pamiętasz, jak na drugim roku ktoś podmienił mu atrament na sympatyczny? Wszystko, co pisał, znikało. Był wściekły. Zawsze uważał, że to Syriusz, ale ten zaprzeczał. Nigdy nie zapomnę jego miny w tamtej chwili. - Lily siedziała na fotelu z filiżanką gorącej herbaty w dłoniach. Zaś Severus siedział na łóżku, przykryty do pasa kołdrą ze szklanym naczyniem na kolanach. Nie chciał, ale Lily trochę go do tego przymusiła. No, przecież kim on jest, by sprzeczać się z uzdrowicielką Lily Evans?

Para siedziała i rozmawiała, aż do obiadu. Po zjedzeniu znów zaszyli się w pokoju. Rozmawiali o wielu sprawach. Od nich samych po dawne wspomnienia z Hogwartu.

- Oczywiście, że pamiętam. Wściekał się o to na transmutacji, gdy mieliśmy pisać test, a on nie mógł zapisać odpowiedzi. - odpowiedział Severus z rozbawionym uśmiechem. - Odkrył w końcu, kto to zrobił? - Lily pokręciła przecząco głową.

- Zawsze myślał, że to Syriusz, ale tak naprawdę to nie był tego pewien. - Szyderczy uśmieszek Mistrz Eliksirów powiedział jej, że coś ma z tym wspólnego.

- Coś wiesz, Sev. - zauważyła Lily, podejrzliwie unosząc brew. - To byłeś ty? - tryumfalny wyraz twarzy czarnowłosego mężczyzny powiedział jej, że to ma rację. - Jak to zrobiłeś?

- Nie jestem Ślizgonem za nic. - odparł tajemniczo Severus. Lily zachichotała krótko. Mogła się spodziewać takiej odpowiedzi. Severus był rasowym Ślizgonem. I to od pierwszego roku.

- A on do tej pory wierzy, że to Syriusz... - Lily była bardzo rozbawiona. - I nic mi nie powiedziałeś?

- A spodobałoby ci się to?

- Wtedy może nie. - zgodziła się powoli, zanim na jej usta wpłynął zagadkowy uśmiech. - Ale teraz nie miałabym nic przeciwko. - Severus potrząsnął głową, cały czas mając uśmiech na ustach.

- Zakon wie, że mnie odkryto? - Mistrz Eliksirów zmienił temat, poważniejąc. Uśmiech Lily także zbladł.

- Tylko ja, Syriusz, Molly, Madame Pomfrey, profesor Dumbledore, Malfoy'owie, Bella i bracia Lestrange. - rudowłosa czarownica zaczęła wyliczać na palcach. - Wczoraj dowiedział się Potter. - dodała niechętnie na koniec. Nie była zachwycona, że Syriusz mu powiedział, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie było to coś, za co warto ryzykować rzucenia Obliviate.

- Świetnie. - mruknął sarkastycznie Severus. Był nie bardziej zadowolony niż Lily. Zielonooka kobieta westchnęła.

- I tak by się dowiedział na najbliższym spotkaniu Zakonu. - skwitowała. Była to prawda.

- Rzeczywiście. - zgodził się Severus. - Kiedy będzie następne spotkanie?

- Profesor Dumbledore planował... - przerwała, gdy poczuła rozgrzewający się złoty medalion Zakonu Feniksa. O wilku mowa.

- Na dziś. - dokończył Mistrz Eliksirów z nutą ironii. Albus naprawdę ma wyczucie czasu. Lily lekko się uśmiechnęła na ten zbieg zdarzeń.

- Dyrektor ma wyczucie czasu.

- Zdecydowanie. - Mężczyzna odsunął kołdrę na bok i opuścił nogi poza krawędź łóżka.

- Gdzie się wybierasz? - zapytała Lily, wstając i uważnie obserwując jego poczynania.

- Na dół. - Severus sądził, że to oczywiste. - Choć raz będę pierwszy na spotkaniu Zakonu.

- Uważam, że nie powinieneś iść, Severusie. - powiedziała Lily, powstrzymując go przed wstaniem. Severus spojrzał na rudowłosą kobietę.

- Muszę tam być, Lily. Chcę się dowiedzieć, jak mnie odkryto. Poza tym czuję się już na tyle dobrze, by iść.

- Też chcę wiedzieć, jak to się stało, ale martwię się o twój stan. Minęło ledwo ponad tydzień, od kiedy prawie pozdrowiłeś śmierć. - Lily brzmiała na zatroskaną. Severus wstał z łóżka, jeszcze delikatnie chwiejąc się na nogach. Położył dłonie na policzkach rudowłosej kobiety i czule pocałował ją w czoło.

- Nie martw się, Kochanie. Zebranie Zakonu jest tylko piętro niżej, a nie na drugim końcu Anglii. - zażartował cicho, wywołując krótki uśmiech Lily. - Poza tym będziesz tam ze mną. - Severus założył kosmyk kasztanowo rudych włosów kobiety za ucho.

- Masz rację. - zgodziła się kobieta, unosząc wzrok. - Za bardzo dramatyzuje, prawda? - Severus zaśmiał się cicho.

- Nie mam nic przeciwko, Lily. - rudowłosa czarownica łagodnie wygięła wargi. Lily odeszła na moment od niego, by przynieść z fotela jego marynarkę (przyp. Aut. Nie miałam zielonego pojęcia, ja nazwać górną część czarnej szaty Severusa. Surdut brzmiał mi zbyt staroświecko, więc nazwałam to marynarką :D jeśli ktoś z was zna odpowiednią nazwę to piszcie w kom.). Severus założył ubranie bez większych problemów, tylko krzywiąc się kilka razy, gdy naciągnął się za bardzo i jeszcze nie do końca zaleczona rana na klatce piersiowej się odezwała. Oczywiście trzęsące się ręce znów uniemożliwiły mu zapięcie guzików, co go zirytowało. Drgawki po Cruciatusie w większości ustąpiły, tylko co jakiś czas dawały mocniej o sobie znać.

- Zaczekaj. - Lily po raz kolejny delikatnie odsunęła jego ręce i sama zaczęła zapinać guziki, po czym znów odruchowo poprawiła kołnierzyk. - Gotowe. - powiedziała, wygładzając dłońmi nienaganną marynarkę na jego klatce piersiowej.

- Dziękuję. - Severus posłał Lily lekki wdzięczny uśmiech. Gdyby jeszcze chwilę dłużej miałby się bawić z tymi guzikami, dostałby szału. - Idziemy? - rudowłosa czarownica uśmiechnęła się delikatnie.

- Tak. Chodźmy. - Severus zrobił kilka chwiejnych kroków. Lily widząc jego niepewny krok podeszła i wsunęła rękę pod jego ramię. Severus spojrzał na Lily ciepłym wzrokiem. Gdyby to była Poppy lub ktokolwiek inny, uparty Mistrz Eliksirów zapewne odrzuciłby jego pomoc, zdecydowany radzić sobie samemu i nie okazywać słabości. Lecz to nie ktoś inny, ale Lily. Jedyna kobieta, jaką kiedykolwiek kochał.

Rudowłosa kobieta stanęła na palcach, by pocałować go w policzek. Mistrz Eliksirów wygiął łagodnie wargi podobnie jak Lily. Następnie para oderwała od siebie wzrok i poszła razem do wyjścia z pokoju. Zamykając drzwi pokoju, usłyszeli szum kominka i wesołe gaworzenie.

- Przykro mi, Sev, ale nie będziesz pierwszy. Bliźniaki cię wyprzedziły. - powiedziała cicho Lily, gdy schodzili po schodach, nie mogąc się powstrzymać. Severus nie mógł powstrzymać rozbawionego uśmiechu.

- Tylko dlatego, że mieli podwójnie niesprawiedliwą przewagę. - Lily roześmiała się wesoło. Jej śmiech musiał być słyszalny w kuchni, bo Molly z małym Fredem lub George'em wyjrzała zza drzwi. Twarz czerwonowłosej czarownicy rozjaśnił uśmiech, widząc całkiem zdrowego Severusa jak i szczęśliwą Lily, idącą pod ramię obok niego.

- Severusie! Jak się cieszę, widząc cię zdrowego! - Molly szybko podała jednego z bliźniaków Arthurowi, który zręcznie złapał chłopca drugą ręką. Pani Weasley natychmiast podeszła do pary, która zeszła już ze schodów.

- Witaj, Molly... - Severus skrzywił się lekko z zaskoczenia, ale i naruszenia jego rany, gdy Molly w serdecznie przytuliła młodszego czarodzieja, którego kilka dni temu leczyła z Poppy. Słysząc jego nagły wdech, Pani Weasley odsunęła się.

- Wybacz, Severusie. Ale cieszę się, że cię widzę. - Molly przeprosiła, domyślając się, że nie wszystkie z jego obrażeń są do końca wyleczone i musiała któreś naruszyć.

- Nie szkodzi, Molly. - Severus machnął ręką.

- Cieszę się, że jesteś już w porządku. - powiedział Pan Weasley, podając żonie syna. - Gdy Molly opowiedziała mi, co się stało, byłem bardzo zmartwiony. - Mistrz Eliksirów nigdy nie wątpił w szczerość słów Arthura Weasley'a. Ten człowiek nosił swoje emocje na twarzy i Severus zawsze mógł na niego liczyć. - Twoje obrażenia są już wyleczone, prawda?

- Dziękuję, Arthurze. Jestem w porządku. - odpowiedział Mistrz Eliksirów tonem nie całkiem pozbawionym emocji.

- Lily także była bardzo zmartwiona. - powiedziała Molly, znacząco patrząc na jej dłoń na jego ramieniu. Na twarz Lily wpłynął lekko zakłopotany uśmiech. Czy aż tak bardzo się martwiła, że Molly zwróciła na to uwagę?

- Wiem. - potwierdził Severus, zerkając kątem oka na rudowłosą kobietę u jego boku. - Lucjusz powiedział mi to samo.

- Dlaczego wszyscy uważają to za coś dziwnego? - zapytała Lily, marszcząc brwi. Molly uśmiechnęła się.

- Och. Nie ma w tym nic dziwnego, Lily. - odparła Molly, ale uśmiech na jej ustach pozostał. - Może wejdźmy do kuchni.

- Tak, tak... - grupa weszła do środka, gdzie sam siedział w Syriusz. Gdy zobaczył Weasley'ów uśmiechnął się. Lecz jego uśmiech spadł, gdy zobaczył wchodzącego Snape'a i Lily trzymającą go za ramię. Szczególnie gdy zobaczył sposób, w jaki idą. Ale nie odezwał się słowem. Chociaż zarówno Lily, jak i Severus widzieli jego uważne spojrzenie.

- Gdzie masz małego Freda, Molly? - zapytała Lily, siadając obok Severusa. Zielonooka kobieta nie puściła ramienia Mistrza Eliksirów. Były szpieg udawał, że nie widzi zmarszczki na czole gospodarza domu, który ani na moment nie spuszczał z nich oka.

- Miał gorączkę i musiałam zostawić go z ciotką, ale nie chciałam zostawiać George'a, by się przypadkiem nie zaraził. Bliźniaki wszystko lubią robić razem. W tym chorować.

- A przede wszystkim psocić. - dodał Arthur, kołysząc małego George'a na kolanach, który wydawał się posmutniały nieobecnością brata bliźniaka.

- O tak! - potwierdziła Molly z dezaprobatą zmieszaną z rozbawieniem. Obecni się uśmiechnęli. W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Syriusz wstał, mamrotając coś niezrozumiałego pod nosem.

- Czy powinniśmy czegoś gratulować? - zapytał Arthur, patrząc wymownie na parę czarowników, gdy tylko Black był poza zasięgiem jego głosu. Lily i Severus podzielili się identycznym spojrzeniem.

- Arthurze! - Molly zbeształa męża za bezpośredniość. Severus już otworzył usta, by odpowiedzieć, ale akurat w tej chwili wrócił Black w towarzystwie likantropa.

- Dobry wieczór wszystkim! - przywitał się Remus. Spojrzał na siedzących razem Lily i Mistrza Eliksirów. Severus domyślił się, że Black musiał już mu coś powiedzieć przy wejściu. Lupin tylko uśmiechnął się, swoje myśląc i nie skomentował tego, co zobaczył.

Reakcje kolejnych przychodzących były różne. Alice uśmiechnęła się do Lily i coś cicho do niej powiedziała. Severus nie słyszał, co to było, ale spowodowało u rudowłosej czarownicy promienne wygięcie warg.

Moody zmarszczył brwi, widząc tę sytuację, niepasującą do zwykłego zachowania Mistrza Eliksirów. Minerwa najpierw wyglądała na zaskoczoną, ale późnej zmieniło się ono w radość. Marlena była podobna do profesora Transmutacji, z tym że gdzieś na jej twarzy była nuta podejrzliwości. Inni zachowywali się podobnie. Zaskoczeni, podejrzliwi, radośni. Przewinęło się nawet niedowierzanie. Jednak niewiadomą był Potter, którego na razie nigdzie nie było widać.

- Snape! - Abeforth zwrócił się do Snape'a, przyciągając uwagę niektórych obecnych czarodziejów. - Dobrze cię widzieć. - niby banalne stwierdzenie, ale zaintrygowało część słuchających. Severus kiwnął głową. Domyślił się, że Albus musiał powiedzieć bratu, co się stało.

- Ciebie także, panie Dumbledore. - odpowiedział uprzejmie Mistrz Eliksirów. Kilka osób zmarszczyło brwi. O co w tym chodzi? Syriusz ani na moment nie oderwał od nich wzroku.

- Syriusz zabija cię wzrokiem, Sev. - powiedziała Lily do Severusa, tak by tylko on to usłyszał.

- Wiem. Robi to od samego początku. - odparł czarnowłosy mężczyzna równie cichym głosem. - Ciekawe co powstrzymuje go od jakiegoś ciętego komentarza. Wcześniej już dawno by to zrobił.

- Podejrzewam, że to ja. - Lily prawdopodobnie miała rację.

- Jakoś w Hogwarcie nie miał takich hamulców. - zauważył Severus. W szkole James i Syriusz atakowali go bez skrępowania. Nawet obecność Lily nie powstrzymała ich od drwin czy psikusów. Co się zmieniło teraz?

- O czym ciekawym rozmawiacie? - Alice niestraszna była reputacja Mistrza Eliksirów, bo bez jakiegokolwiek wahania wtrąciła się do ich rozmowy.

- Zakładamy się, kiedy Black wybuchnie. - rzekł ściszonym głosem mężczyzna. Alice uśmiechnęła się konspiracyjnie.

- Rozumiem.

- Stawiam, że czeka, aż przyjdzie Potter i jego panna. - powiedziała Lily, z nutą obrzydzenia przy końcu zdania. Nadal miałaś pamięci rozmowę powyższej dwójki tamtego dnia w bibliotece. Teraz gdy patrzyła z perspektywy czasu, widziała, że oboje zrobili to specjalnie. Wyrzucała sobie, że dała tak się podejść. Powinna była nie dać się wplątać w tę ich gierkę.

- W wilku mowa. - mruknął Severus, gdy usłyszał głos Pottera w korytarzu. Lily postanowiła tym razem zupełnie ich zignorować. Czyli robić to samo co w Hogwarcie.

- Czy twoje szpiegowanie nie zagrozi wam? - zapytała Alice wymownie wskazując wzrokiem na ich ręce.

- Nie będzie już stanowić problemu. - odpowiedział krótko, patrząc przed siebie.

- Zrezygnowałeś? - Mistrz Eliksirów dał jej spojrzenie pytające "Czy wszyscy Gryfoni są tacy tępi?". Dopiero po chwili jej oczy się rozszerzyły i zasłoniła usta ręką. - Merlinie! Dlaczego nic nie wiem?! Jak to się stało? Czy coś ci...

- Dowiedziałbyś się na dzisiejszym spotkaniu, Alice. - powiedziała Lily do przyjaciółki. Alice wyglądała na szczerze przejętą.

- Coś ci się stało, Severusie? - zapytała cicho Alice Severusa.

- Jak widać, nadal jestem w jednym kawałku. - odpowiedział Mistrz Eliksirów trochę sztywno. Dziwnie się czuł, gdy ktoś interesował się jego stanem zdrowia. Dawniej nikogo to raczej nie obchodziło.

W tej samej chwili do kuchni wszedł Potter, obejmując ramieniem Felicity. W pierwszej chwili nawet nie zauważył siedzących razem Lily i Severusa. Nie zwrócił na nich uwagi. Severusa nawet nie szukał, bo podejrzewał, że go nie będzie, ponieważ wierzył, że Mistrz Eliksirów nadal będzie nieprzytomny. Zamiast tego witał się z Syriuszem, który nadal był lekko skrzywiony. Snape nie wiedział tylko, czy to dlatego, że widzi go siedzącego razem z Lily i zaczyna domyślać się ich relacji czy na widok Felicity. Chociaż jedno i drugie było prawdopodobne.

Severus zaczął słuchać rozmowy Lily i Alice, ale dyskretnie kątem oka obserwował Pottera. Nie miał zamiaru przegapić tego momentu, gdy Huncwot dławi się własną śliną. Było to zbyt interesujące, by tego nie zobaczyć.

Rudowłosa kobieta również subtelnie zerkała na swojego byłego męża, złośliwie oczekując reakcji, co rozbawiło Mistrza Eliksirów. Lily mogła być szlachetną Gryfonką, ale niekiedy potrafiła być równie złośliwa jak on. Chyba zbyt wiele czasu z nim spędziła.

Nagle kominek zapłonął i z płomieni wyszedł Dumbledore. Widząc dyrektora, wszyscy zaczęli zajmować miejsca. Potter usiadł pomiędzy Syriuszem, a Felicity. Brunet objął ramieniem kochankę, która uwiesiła się na nim jak tandetne boa. Na ustach Jamesa był wytapetowany arogancki uśmieszek. Coś, co nigdy się nie zmieniało.

Potter zabrał filiżankę herbaty do ręki i spojrzał po obecnych, patrząc, kto jest. Felicity coś mruczała mu do ucha, co najwyraźniej mu się podobało, bo świadczyła o tym jego mina. Zarówno Lily, jak i Severus nieświadomie stwierdzili, że nie chcą tego wiedzieć.

James uśmiechał się, aż spojrzał kto siedzi po prawej stronie Dumbledore'a. Gdy jego wzrok padł na rękę Lily, wsuniętą pod ramię Mistrza Eliksirów, wyglądał na początku na niedowierzającego, a potem na... wściekłego? Najpierw zamrugał kilkakrotnie, zanim zwrócił się cicho do Syriusza.

- Przecież powiedziałeś, że Snape jest nieprzytomny! - syknął przez zęby Potter. Syriusz wygiął krzywo wargi. - I co on, do jasnej cholery, robi z Lily?

- Obudził się tej nocy. - mruknął Black, po czym się skrzywił. - Są przyjaciółmi, a Lily nadal...

- Tak się nie zachowują przyjaciele. - warknął Rogacz, wskazując na nich wzrokiem.

- James...

- Dobry wieczór, moi drodzy. - Syriusz przerwał, gdy usłyszał Dumbledore'a, rozpoczynającego spotkanie. Dyrektor od razu zwrócił się do Mistrza Eliksirów, siedzącego obok. - Bardzo się cieszę, widząc cię zdrowego, Severusie.
Poppy mówiła, że niewiele brakowało. - Mistrz Eliksirów przewrócił oczami. Cały Albus Dumbledore. Nigdy nie powie niczego wprost, tylko zawsze mówi zagadkami.

Obecni czarodzieje i czarownice marszczyli brwi, próbując zrozumieć słowa dyrektora. Dumbledore zwykle nie rozmawiał ze Snape'em w taki sposób.

- Czy naprawdę myślałeś, Albusie, że Czarny Pan wręcza zdrajcom Ordery Merlina? - zapytał sarkastycznie Severus, naprawdę nie znosząc gry dyrektora. Wraz z jego pytaniem, nawet jeśli sarkastycznym, w kuchni wybuchł harmider szeptów.

- Chcesz powiedzieć, Severusie, że Sam-Wiesz-Kto poznał twoją prawdziwą lojalność? - Minerwa brzmiała na naprawdę wstrząśniętą, tą rewelacją. Wiedziała o podejrzeniu dyrektora, ale ten nic jej późnej nie powiedział, poza tym, że Severus wrócił i czuje się dobrze.

- Tak. - potwierdził bez wahania.

- Jak udało ci się uciec? - Kingsley był zarówno ciekawy, jak i przejęty. Nigdy nic nie miał do Snape'a. Miał do niego pewien szacunek za odwagę, by zmienić strony.

- Zaiste ciekawa historia, ale nie na ten czas. Kiedyś opowiem. - Mistrz Eliksirów uśmiechnął się ironicznie. Oglądanie, jak część Zakonu wita się z podłogą, słysząc, że Lucjusz Malfoy jest kolejnym szpiegiem, byłoby bardzo zabawne, ale to nie był ten czas.

- Jak się dowiedział? - Moody najwidoczniej pokonał swoją niechęć do byłego podwójnego agenta, bo chciał poznać fakty.

- Sam chętnie się dowiem. - odpowiedział Mistrz Eliksirów, sam ciekawy odpowiedzi.

- Jak widać, nie byłeś takim dobrym szpiegiem, jak ci się wydawało, Snape. - skomentował złośliwie Potter. Severus wygiął ironicznie wargi.

- Mówi to ktoś, kto dawał się przyłapywać na szpiegowaniu, będąc pod peleryną niewidką. - stwierdził cynicznie Mistrz Eliksirów. Na usta, siedzącej obok, Lily wpłynął mały uśmiech. Wiedziała, o czym mówił Severus. To był czas, gdy Potter zaczął ich szpiegować i kilka razy złapali go na tym. Kilka osób parsknęło krótkim chichotem.

James zarumieniła się po same cebulki włosów, ale nie odezwał się słowem. Felicity krzywo patrzyła na Snape i jeszcze krzywiej na Lily. Tak było od jakiegoś czasu. Nie podobało jej się, że była szczęśliwa. Nie ważne, że zdobyła Jamesa. Zemsta na Evans będzie wisienką na torcie.

- A masz jakieś podejrzenie, Severusie? - Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi, intensywnie myśląc.

- Byłeś doskonałym szpiegiem, Snape. - powiedział Czarny Pan, przechadzając się, wokół leżącego we własnej krwi, mężczyzny. Czerwone oczy błyszczały złowrogo, z chorą pożądliwością chłonąc widok każdej kropli krwi spadającej na ziemię. - Nigdy nie popełniłeś żadnego błędu. Jaka szkoda, że nie jesteś po właściwej stronie. Niektórzy jednak znają cenę za swoje życie i potrafią ją zapłacić. Niektóre informacje mają wielką wartość.

- Severusie? - tyrpiąca go Lily wyciągnęła go z zamysłu. Severus wrócił myślami z powrotem do spotkania. Wszyscy patrzyli na niego.

- Coś, co powiedział Czarny Pan. Zasugerował, że "niektórzy znają cenę za swoje życie i potrafią ją zapłacić. Niektóre informacje mają wielką wartość." - były szpieg świadomie zacytował Czarnego Pana.

- To dokładnie tak jakby sugerował, że ktoś podał mu te informacje w zamian za życie. - mruknął Abertforth, ale na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli.

- Ale przecież nikogo nie porwał w ostatnim czasie. - zauważył Remus.

- Ani też nikt nie umarł.

- Tylko zniknęła Mary McDonald. - powiedział Moody. Nikt nie zauważył małego drgnięcia, siedzącej obok Pottera, Felicity. Severus powoli zaczął łączyć kropki. Czarny Pan porwał McDonald. Wypytywał ją o Zakon. W zamian za życie zdradziła informacje. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że nikt ze Śmierciożerców o tym nie wiedział, a McDonald nadal się nie odnalazła. Jeśli Czarny Pan ją zabił, w Ministerstwie pojawiłaby się taka informacja, najbliżsi dostaliby kopertę z czarną wstążką, a jej ciało najprawdopodobniej znaleziono by na jakimś odludziu. Ale nic takiego się nie zdarzyło.

- Mary nigdy by nie zdradziła Zakonu! - wykrzyknęła Marlena, oburzona samym pomysłem. Severus zmarszczył brwi. Jemu też ten pomysł nie pasował. Chociaż nie przepadał za McDonald, nie wierzył, że zdradziłaby Zakon. No dobra. Tak naprawdę nigdy jej nie lubił. Zawsze wydawała mu się napuszona i fałszywa. A na szóstym roku w Hogwarcie nie podobał mu się sposób, w jaki patrzyła na Lily, gdy ta chodziła z Potterem. Severus sam nie był pewien, co to było, ale nie zastanawiał się nad tym. W tamtym czasie miał inne problemy. Ale jedno było pewne. Lily jej ufała, więc nie podważał tego. W końcu ona zaufała mu co do Malfoy'ów.

- ...jak będziemy zdobywać informacje, skoro pozycja Snape'a jest spalona? - Severus wrócił uwagą do toczącej się rozmowy.

- To nie będzie problemem. - powiedział spokojnie Dumbledore. Każdy spojrzał po sobie. Cóż takiego wymyślił dyrektor. - Mamy innych szpiegów w szeregach Voldemorta.

Następny rozdział: "44. Odmienność"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro