44. Odmienność✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- ...jak będziemy zdobywać informacje, skoro pozycja Snape'a jest spalona? - Severus wrócił uwagą do toczącej się rozmowy.

- To nie będzie problemem. - powiedział spokojnie Dumbledore. Każdy spojrzał po sobie. Cóż takiego wymyślił dyrektor. - Mamy innych szpiegów w szeregach Voldemorta.

Oczy obecnych rozszerzyły z zaskoczenia. Nikt nie miał o tym zielonego pojęcia. Prawie nikt. Severus, Lily, Syriusz i Remus nie wyglądali na zdziwionych.

- Są inni? No to ci rewelacja. - wymamrotał Moody, magicznym okiem spoglądając na dyrektora. - Kto to? - Albus już otworzył usta, ale Severus go ubiegł.

- Ich tożsamość na razie powinna zostać tajemnicą. - rzekł Mistrz Eliksirów, rzucając Dumbledore'owi znaczące spojrzenie.

- Ale ty wiesz, kim oni są. - zarzucił stary auror. Szalonooki brzmiał na trochę oburzonego, że ktoś taki jak Severus Snape wie więcej niż on.

- Oczywiście. - potwierdził Severus chłodno. Nie przejmował się niezadowoleniem Alastora.

- I chyba nie tylko on. - rzuciła złośliwie Felicity, wskazując na Lily. Odezwała się pierwszy raz od przyjścia na spotkanie.

- Mogę wskazać trzy inne osoby, które to wiedzą. - odpowiedział Mistrz Eliksirów lodowato z pogardą, że śmiała się do niego odezwać. Nie to, że uważał siebie za lepszego. Tylko nie miał szacunku dla kogoś, kto niszczy rodziny i nie czuje z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia oraz bezwstydnie pokazuje to światu. A tym bardziej że odważyła się skrzywdzić w ten sposób Lily. - A poza tym, jeśli miałbym cokolwiek mówić, to na pewno nie komuś takiemu jak ty. - dodał z kilogramem ironii. Felicity zarumieniła się oburzona, ale nie odezwała się ani słowem. Za to Potter miał wiele do powiedzenia.

- Coś sugerujesz, Snape? - zapytał wrogo Okularnik. Severus przybrał kpiący wyraz twarzy.

- Ależ skąd. - odpowiedział niewinnie, ale jego mina doskonale mówiła, że miał coś na myśli.

- Będą się kontaktować z Zakonem, przeze mnie, lub Severusa. - powiedział Albus, widząc, że James miał coś jeszcze do powiedzenia. Moody nie wyglądał na zadowolonego, ale nie odezwał się słowem. Było jasne, że stary auror jest ciekawy tożsamości nowych szpiegów Zakonu.

###

- To tyle, jeśli chodzi o dzisiejsze spotkanie. Dziękuję wam za przybycie, to już koniec. - oświadczył Dumbledore, gdy już wszystko zostało omówione. Wszyscy zaczęli już wstawać ze swoich miejsc. Potter i Felicity dalej nie się poruszyli. James odwrócił się w stronę Syriusza, o coś go pytając. Zaś Felicity co chwilę rzucała Lily spiczaste spojrzenia, których tamta nie zauważyła. - Severusie, mogę zamienić z tobą słowo? - zapytał dyrektor. Lily zrozumiała sugestię. Rudowłosa kobieta puściła ramię Severusa, które trzymała przez całe spotkanie i wstała ze swego miejsca i zagadując Alice, poszła z nią do przedpokoju. Severus odprowadził ją wzrokiem, zanim wrócił uwagą do dyrektora.

Tymczasem Felicity, widząc, że Lily opuściła swoje miejsce, zrobiła to samo. Wyszła z kuchni i mijając stojące Lily i Alice, które przestały na moment rozmawiać, poszła do łazienki, pozostawiając małą szparę w drzwiach.

- ...cieszę się, że Severusowi nic się nie stało. - usłyszała, jak powiedziała Alice, brzmiąc na bardzo przejętą. - Musiałaś się o niego bardzo martwić. - Lily westchnęła cicho.

- Nawet nie wiesz jak bardzo, Alice. - odparła cicho Lily. - Gdy czekałam na jakąkolwiek wiadomość o nim, każda minuta wydawała się godziną. A gdy dowiedziałam się, że go odkryto...

- Ale już wszystko w porządku, Lily. Wrócił cały i zdrowy. - Alice pocieszyła przyjaciółkę. - Teraz, gdy już nie szpieguje, będziecie mogli być razem bez strachu, że gdy pójdzie na spotkanie, już nie wróci. - Felicity zmarszczyła brwi. A więc to tak. Snape i Evans jakoś skończyli razem. Nie była to jakaś wielka nowina. Już sposób, w jaki siedzieli dziś na spotkaniu, dał to jasno do zrozumienia.

- Wiem. Z jednej strony cieszę się, bo nie musi już wracać do tego potwora, ale z drugiej żałuje, że musiał tyle przejść, by tak się stało. - Lily była rozdarta. Felicity przewróciła oczami. Cała Evans. Zawsze była zbyt wydelikacona. Kiedyś się utopi we własnych łzach. A Felicity z przyjemnością to zobaczy.

- Wcześniej czy późnej jakoś by się to rozwiązało, Lily. Nie masz na to wpływu. A dobrze, że stało się to tak, a nie inaczej.

- Masz rację, Alice. - zgodziła się Lily.

- Alice? Kochanie, musimy iść. - zawołał Frank z końca korytarza.

- Już idę, Frankie! - odkrzyknęła kobieta do swojego męża, zanim zwróciła się z powrotem do przyjaciółki. - Muszę już iść, Lily. Frank jutro wcześnie idzie do pracy.

- Oczywiście, kochana. Do zobaczenia następnym razem. - Lily przytuliła na pożegnanie przyjaciółkę.

- Do zobaczenia, Lily! - zawołała Alice na odchodne, zanim wyszła z Frankiem. Felicity poczekała, aż zamkną się za nimi drzwi, zanim wyszła z łazienki. Specjalnie wybrała ten moment, gdy słyszała zbliżające się kroki Lily.

Felicity otworzyła drzwi, przypadkiem potrącając rudowłosą czarownicę drzwiami.

- Uważa, jak chodzisz, Evans. - powiedziała zaczepnie Felicity. Lily zmierzyła ją zimnym wzrokiem.

- A ty naucz się korzystać z drzwi. - rzuciła chłodno Lily. Była zdecydowana tym razem nie dać się wciągnąć w żadną jej gierkę. Rudowłosa czarownica odwróciła się z zamiarem odejścia.

- Jak ci się układa ze Snape'em? - zapytała zuchwale Felicity. Lily zatrzymała się w miejscu jak wryta, zanim się odwróciła. Czy bezczelność tej kobiety nie ma granic?

- Nie twój interes. - wysyczała niebezpiecznie cicho Lily. Felicity odpowiedziała niewinnym uśmiechem.

- Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. To zwykła ciekawość. - Lily czuła, że za tym pozornie niewinnym zdaniem kryje się coś więcej. - Po prostu zastanawiam się, co takiego widzi w kimś takim jak ty. - stwierdziła neutralnie brunetka, ale w ostatnim słowie była nuta niesmaku. Lily uśmiechnęła się złośliwie.

- Wrażliwość, dobroć, życzliwość, uczciwość, miłość. Wszystko, czego nie ma w tobie. - odpowiedziała Lily. Zawsze była uczona, by nie ranić innych słowami, ale wiedziała, że ta jedna osoba nie ma skrupułów i robi w stosunku do niej to sam, a ona musi się bronić.

- Bez względu na to zawsze będziesz nikim. - wyszeptała złowrogo Felicity, której nie podobał się niezachwiana postawa Lily. - Jesteś zwykłą szlamą. Nikim! - warknęła brunetka wściekle, widząc nieznikające delikatne wygięcie warg u rudowłosej czarownicy.

- Dla niego jestem wszystkim. - odparła Lily zgodnie z prawdą. Dla Severusa była całym wszechświatem. Ona o tym wiedziała. Felicity zaczynała się denerwować. Chciała ją złamać, a tymczasem Evans nadal się uśmiechała.

- Może i tak. - zgodziła się Felicity. - Ale miłość bywa ślepa. James wcześnie zrozumiał, na co zasługuje takie ścierwo jak ty.

- A więc muszę ci podziękować, że odpowiednio wcześnie wyrwałaś nas oboje z tego toksycznego małżeństwa. - Lily odrzuciła wspomnienia z tamtej nocy z głowy. Chciała o nich zapomnieć.

- James zasługuje na szczęście. - powiedział Felicity. - Ty nie.

- Nie tobie dane jest o tym decydować. - Lily zaczynała denerwować się tą rozmową.

- Wiesz, dlaczego wybrał mnie, a nie ciebie, Evans?

- Nie interesuje mnie to. - odpowiedziała Lily wprost.

- Bo jesteś odstępkiem od reguły. Przyjaźniłaś się ze Ślizgonem, będąc hańbą dla Gryffindoru. Teraz wspierasz Śmierciożercę na przekór wszystkim. - Felicity nie obchodziło, że jej to nie interesuje.

- To moja sprawa z kim się przyjaźnię oraz z kim się spotykam. Nikt nie ma prawa mi tego zabronić i nie obchodzi mnie, co ma w tej sprawie do powiedzenia. A tym bardziej ty! - Lily wskazała na Felicity szczupłym palcem. - Lepiej zajmij się pilnowaniem swojego drogiego Potter, zanim to ciebie z kimś zdradzi. - nie dopuszczając brunetki do słowa, Lily odwróciła się i opuściła korytarz rozdrażniona tą bezsensowną dyskusją. Chociaż zbulwersowany wyraz twarzy kochanicy Potter był interesujący.

Felicity została sama w korytarzu, zaciskając z nerwów pięści. Brunetka była wściekła. Jak Evans śmiała coś takiego sugerować! Nie po to uwiodła Jamesa, by teraz pozwolić, by ją zdradził. Podła żmija! Zapłaci za ten komentarz.

Tymczasem Lily wrócił do kuchni. Przed wejściem upewniła się, że na jej twarzy nie widać złości. Nie chciała, by inni to widzieli. Chociaż wiedziała, że Severus i tak zauważy, że coś jest nie tak. Zna ją zbyt dobrze.

- Nie ma takiej potrzeby, Albusie. Czuję się na tyle dobrze by wrócić do Prince Manor. - gdy rudowłosa kobieta weszła do kuchni od razu do jej uszu dotarł zbulwersowany głos Severusa.

- Mimo wszystko, Severusie zostań na Grimmauld Place jeszcze jedną noc. Poppy jutro cię sprawdzi, a potem wróć do dworu. - powiedział dyrektor, a w błękitnych oczach błyszczały rozbawione iskierki. - Znasz naszą uzdrowicielkę, Severusie. Chyba nie chcesz się narazić na miesięczny pobyt w Skrzydle Szpitalnym. - Dumbledore mrugnął do Lily, która podeszła do dwójki czarodziejów. Mały uśmiech odmalował się na jej twarzy.

- Jakby mogła mnie tam zatrzymać. - rzucił Severus, krzywiąc się na myśl o miesięcznym odpoczynku pod opiekuńczymi skrzydłami Poppy. - Gdzieś ty znalazł tak nadopiekuńczą pielęgniarkę?

- Wiesz, Sev. Istnieją zaklęcie klejące. - odparła rozbawiona Lily, postanawiając trochę podrażnić Mistrza Eliksirów.

- I ty, Lily przeciwko mnie? - zapytał Severus udając urażony ton.

- Ktoś musi cię przypilnować, Sev. - stwierdziła Lily, nie mogąc powstrzymać krótkiego chichotu. Severus przez krótką chwilę wyglądał na oburzonego, ale zaraz zastąpiło je łagodne wygięcie warg, widząc uśmiech na twarzy zielonookiej kobiety.

- Mam rozumieć, Severusie, że zostaniesz ten jeden dzień? - Mistrz Eliksirów westchnął.

- Przy takim zagrożeniu nie śmiem się sprzeciwiać. - mina Severusa mówiła, że niechętnie się na to zgadza. Uśmiech na twarzy Dumbledore'a się powiększył.

- Dobrze. - dyrektor zwrócił się do Lily. - Przypilnuj go, moja droga. Widzę, że masz dobry wpływ na naszego Mistrza Eliksirów. - Lily delikatnie się zarumieniła. Nikt nie zauważył zaciskającego wargi Syriusza. - Wrócę już do Hogwartu. Dobranoc. - Dumbledore pożegnał się i zniknął w zielonych płomieniach.

###

- Coś się stało, Lily? - zapytał Severus, kładąc rękę na dłoń Lily. Kobieta podniosła głowę, wracając do rzeczywistości, a zostawiając zamyślenie za sobą. Siedzieli w tymczasowym pokoju Severusa. Od kilku minut siedzieli w ciszy. Mistrz Eliksirów uważnie obserwował Lily, która była pochłonięta myślami. Mężczyzna wyraźnie widział, że coś ją głębiło. Nie rozgryzł jeszcze tylko co.

Rudowłosa czarownica spojrzała na Severusa, który obserwował ją łagodnym wzrokiem. Jego onyksowe oczy błyszczały w ciepłym blasku świec.

- Nic takiego, Sev. Po prostu się zamyśliłam. - odpowiedziała Lily spokojnie. Nie powiedziała, co ją dręczy. Mimo że wiedział, że pochodzenie nie ma znaczenia, nadal w jakiś sposób czuła się gorsza. Nie wiedziała skąd się to bierze. Podejrzewała, że to wynik rozmowy z kochanką Pottera.

- Rozumiem. - odparł Severus, na pozór porzucając temat. Jednak jego spojrzenie nie opuściło Lily. Spędzili następne kilka minut w ciszy.

W końcu kobieta westchnęła zrezygnowana.

- Czy jestem odmienna? - zapytała nagle Lily. Severus zmarszczył brwi.

- W jakim sensie? - zielonooka czarownica wzruszyła ramionami, zakładając jeden kosmyk kasztanowo rudych włosów za ucho.

- Głupie pytanie. Sama nie wiem, dlaczego o to pytam. - Lily potrząsnęła głową. Severus, który jak dotąd opierał się o poduszki, usiadł prosto.

- Wcale nie. - zaprzeczył czarnowłosy czarodziej. - W jakim znaczeniu "odmienna"?

- W świecie mugoli jestem inna, bo mam czarodziejskie zdolności. - Lily patrzyła, gdzieś na jakiś punkt na ścianie. - W świecie czarodziejskim jestem inna, bo nie mam czarodziejskich korzeni. W Hogwarcie nie trzymałam się ze swoim domem jak inni tylko przyjaźniłam się ze Ślizgonem. - na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. - Teraz, ja, mugolaczka zakochałam się w byłym Śmierciożercy. - młoda kobieta patrzyła na ich dłonie. - Wszystko robię na odwrót. - Severus przesunął się na łóżku, robiąc miejsce obok siebie.

- Chodź tutaj. - Mistrz Eliksirów delikatnie pociągnął Lily za rękę. Kobieta wstała z fotela i usiadła obok czarnowłosego czarodzieja, opierając się o jego ramię. Mężczyzna objął ją w tali, trzymając blisko. - Każdy z nas jest inny, ale nie myśl o sobie jak o odmieńcu, Lily. Robisz to, co uważasz za słuszne i co podpowiada ci serce.

- Ale to nie zmienia faktu, że wszystko co robię, jest na odwrót.

- W świecie mugoli bycie czarodziejem lub czarownicą to dar. W czarodziejskim świecie nie ma odmienności bez względu na pochodzenie. To umiejętności i nasze decyzje stanowią o nas, a nie korzenie. Chociaż wielu uczniów tak uważa, Hogwarcie nie ma zasady zabraniającej przyjaźni z osobami spoza swojego Domu. Nie ma również znaczenia, że ty jesteś mugolaczką, a ja byłym Śmierciożercą. Liczy się tylko to, co do siebie czujemy. - na twarzy Lily pojawił się uśmiech. Severus zawsze potrafił przedstawić wszystko w prosty sposób, ale rozwiewający jej wątpliwości.

- Wiem. - odparła Lily. - A zawsze w jakiś sposób będzie to na mnie wpływać. - Mistrz Eliksirów przeczesał jej włosy.

- Dla mnie zawsze będziesz idealna. - mężczyzna czuł, jak Lily zachichotała.

- Bredzisz jak ktoś szalenie zakochany.

- Bo tak jest. - czarnowłosy czarodziej pocałował ukochaną Lily we włosy.

###

Syriusz siedział w sam w salonie z drinkiem w ręce. Mężczyzna patrzył w ogień, starając się nie rozmyślać, co robi dwójka czarowników na pietrze. Po spotkaniu zabunkrowali się w tymczasowym pokoju Snape'a i do tej pory nie wyszli. Syriusz nadal momentami myślał o Lily jako o żonie przyjaciela, więc trudno było mu się przestawić na to, że już tak nie jest. A widząc ją ze Snape'em nie poprawiło mu nastroju.

Cholerny Śmierciożerca oczywiście wykorzystał okazję, że Lily była załamana po tym, co się stało z Jamesem i się do niej zbliżył. Syriusz musiał przyznać, że jednak jest rasowym Ślizgonem.

Co zrobi zrozpaczona kobieta, której mąż ją zdradził?

Oczywiście szuka pocieszenia.

Gdzie Lily je znalazła?

W ramionach Smarkerusa Cholernego Snape'a.

Syriusz zaśmiał się do swojego drinka. Co za ironia. Sytuacja się odwróciła. Najpierw Snape własnoręcznie wrzuca Lily w ramiona Jamesa, a potem on sam robi dokładnie do samo wpycha ją w objęcia Ślizgona. Ale ten los bywa przewrotny.

Syriusz był tak pochłonięty myślami, że podskoczył na fotelu, gdy kominek zapłonął, a ogień zmienił kolor. Z zielonych płomieni wyszła Narcyza Malfoy. Syriusz stwierdził, że jego kuzynka nic się nie zmieniła. Te same nienagannie ułożone blond włosy, ta sama blada twarz i błękitne oczy.

- Dobry wieczór, Syriuszu! - przywitała się Narcyza, podchodząc bliżej.

- Witaj, Narcyzo! - Syriusz nie miał powodu, by nie odpowiedzieć. Poza tym kulturalne zachowanie było wpajane mu od dziecka. Co prawda nie zawsze się do tego stosował, ale nadal wiedział jak się zachować. - Snape jest z Lily na górze, jeśli ich szukasz. - mężczyzna wskazał wzrokiem sufit.

- Właściwie to przyszłam do ciebie. - powiedziała Narcyza, zaskakując kuzyna. Kobieta usiadła na drugim fotelu, odruchowo poprawiając przy tym sukienkę.

- Do mnie?

- A to już nie mogę odwiedzić mojego kuzyna? - zapytała retorycznie blondynka, unosząc srebrną brew.

- Malfoy się zgodził? - Syriusz nie mógł się powstrzymać. Nie lubił Malfoy'a. Był on drugi po Snape'ie na jego liście. I wiedział, że nie zmieni się to w tej dekadzie. Black nie sądził, że znalazłby kolejnych dwóch jak tych Ślizgonów.

- Już nie raz ci mówiłam, Syriuszu, że Lucjusz jest dobrym człowiekiem. - Narcyzie naprawdę nie podobała się ta niechęć kuzyna do jej męża.

- Wiele razy. - mruknął Black. - Napijesz się czegoś?

- Chętnie.

- Stworek! - Black wydarł się na cały salon. Z cichym trzaskiem pojawił się pomarszczony jak suszona papryczka skrzat.

- Mistrz Black, wzywał Stworka. - od razu było widać, że skrzat nie pała uwielbieniem do swojego Mistrza. Lecz, gdy zobaczył Narcyzę, coś na jego brzydkiej twarzy się zmieniło. - Witaj Lady Malfoy w rezydencji Black'ów.

- Przynieś Narcyzie coś do picia. - rozkazał Syriusz, kołysząc swoim drinkiem.

- Czego Pani sobie życzy?

- Herbaty, Stworku.

- Jak Pani sobie życzy. - skrzat wydawał się z radością wypełniać polecenie jedynej z sióstr Black. Syriusz nie dziwił się. Narcyza i Bellatriks należały do ulubionych czarownic skrzata. Ich rozkazy zawsze spełniał z przyjemnością.

- Widzę, że nadal nie polubiłeś Stworka. - skomentowała Narcyza, gdy skrzat zniknął, uprzednio przynosząc jej herbatę. Syriusz prychnął.

- Nie sądzę, że kiedykolwiek się to zmieni. Wiesz, że nigdy za mną nie przepadał.

- Ty za nim chyba też.

- Naprawdę przyszłaś rozmawiać ze mną o Stworku? - Syriusz nagle stał się rozbawiony tą myślą. Narcyza uśmiechnęła się krótko.

- Rzeczywiście. Chciałam się dowiedzieć co słychać u mojego młodszego kuzyna. - Syriusz spojrzał na szklane naczynie w dłoni.

- A co ma być? Pracuje w dziale aurorów, ale to chyba wiesz. Tak poza tym nic innego się u mnie nie dzieje. - Syriusz wzruszył ramionami. - Teraz tylko mam niezapowiedzianego gościa. - Narcyza słyszała w jego głosie niezadowolenie. Kobieta zwęziła lekko wargi.

- Wasza animozja zaczyna robić się śmieszna, Syriuszu. Obaj zachowujecie się jakbyście dalej byli pierwszakami w Hogwarcie. - zwróciła uwagę młodszemu kuzynowi. Syriusz wyglądał na oburzonego.

- Powiedz to Smark... Snape'owi!

- Mówiłam mu. Nie myśl, że nie. - powiedziała Narcyza, ignorując dziecinny przejaw buntu młodszego czarodzieja. - Swoją drogą, tą reakcją jesteście podobni. - Syriusz zrobił sztucznie przerażoną minę, że w czymś jest podobny do Snape'a.

- Tylko że ja nie jestem Śmierciożercą. - palnął bez zastanowienia Syriusz.

- Ale był szpiegiem dla Zakonu, którym teraz jest mój mąż. Nie zapominaj o tym. - Syriusz przewrócił oczami.

- To nic nie zmienia. "Kto raz stanie się Śmierciożercą ten na zawsze nim zostanie." - brunet brzmiał, jakby kogoś cytował. A Narcyza doskonale wiedziała kogo. Szalonooki. Kobieta prychnęła.

- Przestań cytować bzdurne teorie tego zdziwaczałego aurora. - zbeształa go Narcyza. - Nie znasz wszystkich faktów.

- To może mnie oświecisz, Narcyzo? - Narcyza milczała przez chwilę, zastanawiając się, ile może ujawnić. Nie sądziła by Severus był zadowolony, że Syriusz Black zna pewne fakty z jego życia. Lucjusz był podobnego zdania, ale nie był tak uparty, jak ten pierwszy.

- Lucjusz nie miał wyjścia. Musiał zostać Śmierciożercą, by mnie ratować. - zaczęła powoli wyjaśniać. - Dołączył do Czarnego Pana kilka tygodni po naszym ślubie. Nie chciał, ale jego ojciec, Abraxas Malfoy zagroził mu, że jeśli tego nie zrobi trafię w ręce innych Śmierciożerców. Zrobił to dla mnie, by mnie ratować. - mimo że zdarzyło się to kilka lat temu, Narcyza nadal doskonale pamiętała tamten dzień, gdy jej zmarły teść celował różdżką w jej serce. Nigdy tak się nie bała.

Syriusz powoli odłożył szklane naczynie na oparcie fotela. Był zaskoczony tym, co powiedziała Narcyza. Nie wiedział o tym. Nie sądził, że Lucjusz Malfoy nie chciałby dołączyć do Śmierciożerców, a zrobił to tylko pod groźbą skrzywdzenia swojej żony. To było coś zupełnie nieoczekiwanego. Może jednak Malfoy nie był takim dupkiem, jak Syriusz uważał?

- Nie wiedziałem o tym. - powiedział cicho Syriusz.

- Poza mną, Lucjuszem wiedzą jeszcze Bella, Severus, Rebastan i Rudolf. No i teraz ty.

- Spore grono. - mruknął mężczyzna, zanim spojrzał badawczo na kuzynkę. - To na prawdę prawda? Nie bajerujesz mnie, by przekonać do swojego męża? - Narcyza spiorunowała go wzrokiem.

- Czy naprawdę myślisz, że do tego bym się posunęła? - kobieta brzmiała na oburzoną tym pomysłem.

- Na was, Ślizgonów należy uważać.

- I my się dziwimy, dlaczego pierwszoroczni okazują sobie wrogość między domami, jeśli dorośli robią to samo. - stwierdziła z przekąsem Pani Malfoy.

- Już dobrze! Rozumiem. - Syriusz poddał się. - Ale nie licz, Narcyzo, że nagle polubię Malfoy'a i zaczniemy razem chodzić na Kremowe. - Narcyza zachichotała krótko.

- Lucjusz byłby podobnego zdania. - Syriusz tylko skrzywił się. - A Severus powiedziałby, że nigdy nie nastąpiłoby to bez pomocy Imperiusa. - skrzywienie Blacka pogłębiło się.

- Choć raz Snape ma świętą rację. - mruknął czarodziej. Syriusz znów spojrzał na swoją kuzynkę, rozważając pewną sprawę. - Mogę cię o coś zapytać, Narcyzo?

- Pytaj. Najwyżej ci nie odpowiem. - Syriusz westchnął.

- Chodzi o Lily i Snape'a. - gdy Narcyza to usłyszała, zaczynała się domyślać, o co może chodzić.

- Tak? - zapytała, gdy nie nastąpił ciąg dalszy.

- Czy między nimi coś jest? - Syriusz pytając, położył nicisk na "coś", mając na myśli konkretne uczucie. Narcyza uśmiechnęła się lekko.

- Dlaczego nie ich o to nie zapytasz? - Syriuszu parsknął.

- Myślisz, że Snape odpowiedziałby mi na to pytanie? - sam pomysł wydawał się Blackowi niewart próbowania.

- Severus może nie, ale Lily tak.

- Ostatnio tyle czasu z nim spędza, że nie wiem, czy byłaby skłonna to zrobić. - Narcyza pokręciła głową, w międzyczasie, zastanawiając się co odpowiedzieć.

- Dlaczego właściwie przyszło ci to do głowy? - trochę informacji wyciągnąć nie zaszkodzi.

- Już kilka tygodni temu nasunęło mi się to na myśl, ale nie zastanawiałem się nad tym zbytnio. Ale, gdy dziś zobaczyłem, jak siedzieli razem na spotkaniu... - Syriusz zamachał chaotycznie ręką.

- To znaczy? - dopytywała Narcyza.

- Wiesz, razem pod rękę i te spojrzenia. - Na twarzy blondynki pojawił się uśmiech. Czyli wreszcie postanowili ujawnić się światu. I chociaż Narcyza miała w tej chwili ochotę iść na górę i złożyć gratulacje, to jednak została na swoim miejscu.

- Rozumiem. - uśmiech ani na moment nie zniknął.

- Twój uśmiech mam wziąć za "tak", Narcyzo? - zapytał retorycznie Syriusz, znając już odpowiedź.

- Ja nic nie powiedziałam. - Syriusz prychnął.

- Oczywiście. - Narcyza przekrzywiła głowę.

- Nie wyglądasz na uradowanego. - stwierdziła blondynka po minie swojego kuzyna.

- Jasne, że nie! - dobitne potwierdzenie Blacka była wystarczającą odpowiedzią. Narcyza westchnęła.

- Nadal widzisz w Lily żonę Pottera. - Syriusz wyprostował się w fotelu.

- Nie! - zaraz jednak zmienił swoją odpowiedź. - Tak! - ostatecznie zaoferował inną. - Czasami?

- Musisz zrozumieć, że już tak nie jest, Syri. - odparła kobieta, tłumiąc westchnięcie. - I chociaż może się to nie podobać, musisz jakoś zaakceptować, że jej małżeństwo z Potterem się skończyło, a ona jest szczęśliwa z Severusem. Nie sądzisz, że po tym, co przeżyła, należy się jej trochę szczęścia? - Syriusz wyglądał na rozdartego między przyznaniem kuzynce racji a zaprzeczeniem. Wiedział, że to James ponosił winę za to, co się stało i ile Lily przez niego wycierpiała, ale też nie mógł też pogodzić się, że odeszła od jego najlepszego przyjaciela, by związać się ze Śmierciożercą. No dobra! Byłym Śmierciożercą.

- Ale ze Snape'em? - dorosły mężczyzna brzmiał jak niezadowolone dziecko. Narcyza wygięła łagodnie wargi.

- Serce nie sługa, Syriuszu. - blond włosa czarownica wiedziała, co mówi. W końcu sama tego doświadczyła. - Kiedyś i ty to zrozumiesz, gdy sam się zakochasz, drogi kuzynie.

Następny rozdział: "45. Prawda wychodź na jaw."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro