45. Prawda wychodzi na jaw✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mistrz Eliksirów obudził się wcześnie. Nie godzina mu to mówiła, ale jedne z pierwszych promieni słońca, zaglądających przez okno. Mężczyzna domyślił się, że musiało być coś po piątej. Gdy sprawdził godzinę na zegarze, upewnił się, że się nie pomylił. Była piąta czterdzieści sześć.

Severus nie wiedział, co go obudziło. Dom tonął w kompletnej ciszy. Nawet Stworka nie było słychać. Skrzat z reguły włóczył się po korytarzach i mamrotał przekleństwa o „szlamach i zdrajcach krwi". Ale o tej porze nawet jego nie było słychać.

Mężczyzna leżał chwilę, wpatrując się w sufit. Zastanawiał się, jak teraz będzie wyglądało jego życie. Teraz gdy nie był już szpiegiem, czuł się, jakby z jego barków został ściągnięty wielki ciężar. Nie musiał już udawać kogoś, kim nigdy nie chciał się stać. Zimnego, wyrachowanego czarodzieja bez serca. Miał serce. I to coś więcej niż organ do pompowania krwi. Serce dawniej zakopane pod warstwami kamieni i lodu, które zawsze biło dla Lily, nawet jeśli ona o tym nie wiedziała.

Tylko teraz wszystko się zmieniło. Lily zna jego uczucia i go kocha. Nie muszą się obawiać, że Czarny Pan dowie się o nich i zabije go na najbliższym spotkaniu. Nie musiał wracać do tego potwora. Był wolny.

Nim się Severus obejrzał, było już po szóstej. Nawet nie wiedział, że tak wiele czasu pochłonęły go jego rozmyślania. Mężczyzna wstał z łóżka, uznając, że nie potrafi dłużej leżeć bezczynnie. Nie był człowiekiem, marnującym czas na bezczynność.

Chwilę późnej Severus już był w pełni ubrany. Tym razem nie musiał walczyć z zapięciem guzików, bo drżenie rąk ustępowało, dzięki eliksirom. Mężczyzna cicho wyszedł z sypialni na korytarz. Ponieważ Lily nie było w jego pokoju, gdy się obudził, domyślił się, że musiała wrócić do siebie. Ale nie szedł jej szukać. Pomyślał, że jeszcze śpi. Poza tym to nie tak, że ktoś ją tutaj porwie.

Severus bezszelestnie zszedł po schodach. Nie chciał nikogo obudzić, szczególnie Lily. Gdy był nieprzytomny, czuwała nad nim, nie przesypiając nocy. Należał się jej odpoczynek. Blacka nie było mu żal, gdyby przypadkiem go obudził. Chociaż z drugiej strony nie miał ochoty wysłuchiwać narzekań drugiego czarodzieja.

Mistrz Eliksirów wszedł do kuchni, która była opustoszała. Dziwnie było być w tak pustym pomieszczeniu, które zwykle było pełne ludzi. Mężczyzna usiadł na swoim niepodpisanym krześle. Zawsze zajmował to miejsce po prawej stronie Dumbledore'a. Siedział na nim na pierwszym spotkaniu i tak już zostało. Nikt nie odważył się zająć „jego" miejsca.

Z trzaskiem pojawił się Stworek, który jakby wyczuł, że ktoś jest w kuchni. Jego pomarszczona twarz stała się jeszcze brzydsza, gdy zobaczył Snape'a. Severusa to obeszło. Sam nigdy nie przepadał za tym... stworzeniem. Zdecydowanie bardziej lubił skrzaty z Prince Manor i Hogwartu. No i jeszcze Zgredka od Malfoy'ów, chociaż momentami miał wrażenie, że czasami ten skrzat za bardzo okazuje swoje uwielbienie. Ale i tak był zdecydowanie lepszy niż Stworek.

- Czego, Profesor Snape, sobie życzy? - tytuł brzmiał w ustach Stworka jak obraza, a fałszywy szacunek był słyszalny na kilometr. Severus powstrzymał się od przewrócenia oczami.

- Kawa czarna z łyżeczką cukru. - polecił Mistrz Eliksirów, starając się nie patrzeć na skrzata z pogardą, na jaką zasługiwał.

- Jak Pan sobie życzy. - skrzat zniknął, a kilka sekund później filiżanka z parującą zawartością. Mistrz Eliksirów wziął w dłonie ciepłe naczynie. Jeśli jest coś, co można powiedzieć, że Stworek robi dobrze, na pewno jest to kawa.

- Poranna kawa, Snape? A wszyscy studenci uważają, że zaczynasz dzień od Ognistej Whiskey. - Severus spojrzał kątem oka na drzwi. W wejściu stał Syriusz Black, oparty o framugę.

- Niech uczniowie dopowiadają sobie, co chcą, byleby tylko uważali na moich zajęciach. Ich opowieści, że jestem powstałym wampirem, śpiącym w trumnie, że z nie lubianych uczniów robię mikstury, a z ich krwi atrament, którym późnej wypisuje złośliwe uwagi na ich esejach, naprawdę mnie nie interesują. - odrzekł Mistrz Eliksirów, biorąc łyk kawy. Syriusz uśmiechnął się krzywo. Mógł nie lubić Snape'a, ale w tym wypadku jego sarkazm naprawdę go rozbawił. - I jak twoje schadzki w bibliotece? Znalazłeś ten przepis, Black? - Syriusz skrzywił się na słowo „biblioteka". Ostatnio spędził w niej więcej czasu, niż będąc w Hogwarcie.

- Nie. - zaprzeczył dosadnie Black. - Jedyne co udało mi się znaleźć do sama wzmianka. - Severus nie wyglądał na zdziwionego.

- Ten eliksir nie należy do najpopularniejszych. Nie każdy Mistrz Eliksirów jest gotowy podjąć ryzyko jego ważenia.

- Dlaczego? - Severus rzucił krótko okiem na byłego kolegę ze szkoły, przelotnie zastanawiając się, jakim cudem udało im się przeprowadzić cywilną rozmowę bez skakania sobie do gardeł.

- Większość jego składników jest wysoce niestabilna. Wrzucone w niewłaściwej kolejności, o kilka chwil za wcześnie lub o kilka uncji za dużo spowoduje wybuch, który zrównałby cały Hogwart z ziemią. - wyjaśnił Mistrz Eliksirów profesorskim tonem.

- Więc dlaczego ty się tego podejmujesz? - Severus już kilka razy zadawał sobie to pytanie. Mężczyzna wzruszył ramionami. Gest zupełnie niepodobny do niego.

- Może lubię wyzwania. - stwierdził czarnowłosy czarodziej. Syriusz prychnął. Mógł spodziewać się podobnej reakcji. Snape to rasowy Ślizgon. Nie przyznałby się do prawdziwej odpowiedzi. Tym bardziej jemu.

Syriusz otworzył usta, gdy nagle zapłonął kominek, a z zielonych płomieni wyszedł Remus Lupin. Severus powstrzymał się od przewrócenia oczami. Teraz powoli zlatują się wszyscy Huncwoci. Jeszcze Pottera brakuje.

- Dzień dobry!

- Witaj, Lunatyku!

- Dzień dobry, Lupin! - Remus stanął trochę zdezorientowany w kuchni. Syriusz Black i Severus Snape siedzący razem przy jednym stole w spokoju i nieskaczący sobie do gardeł to niebywały widok.

- Siadaj, Lupin i przestań udawać złotą rybkę, wyjętą z wody. - powiedział Mistrz Eliksirów ze standardową ilością sarkazmu w głosie. Remus powoli usiadł, ostrożnie obserwując dwóch czarodziejów.

- Dlaczego wyglądasz na zaskoczonego, Remusie? - zapytał Syriusz, marszcząc brwi. Na twarzy wilkołaka pojawił się mały uśmiech.

- Nie często widzę waszą dwójkę, spokojnie siedzącą przy jednym stole, nie obracając się nawzajem. - stwierdził Lunatyk. Severus przewrócił oczami.

- Mam to zmienić? - zadrwił Mistrz Eliksirów i ciętej riposty. Remus uniósł ręce.

- Nie ma takiej potrzeby, Severusie.

- Znalazłeś przepis na antidotum, Remi? - zapytał Syriusz przyjaciela, zmieniając temat. Remus pokręcił przecząco głową.

- Nic nie znalazłem. - powiedział ze smutkiem wilkołak. - Co zrobimy, jeśli nie znajdziemy receptury? - Severus odłożył filiżankę na talerzyk. Westchnął.

- Spróbuję jakoś odtworzyć tamtą. A jeśli się nie uda, to nic nie będzie można zrobić.

- Nie pozwolę Rogaczowi dłużej tkwić pod wpływem tej cholernej klątwy. - Syriusz nie był zadowolony z tej perspektywy.

- Ale jeśli nie znajdziemy rozwiązania, to nie będzie wyjścia, Syriuszu.

- A może to nie jednak nie to przekleństwo?

- Nie ma innej klątwy z identycznymi objawami, jakie wykazuje Potter, Black.

- Skąd wiesz? To nie ty tkwiłeś całymi dniami nad książkami. - warknął Syriusz.

- Nie będę z tobą dyskutować, Black.

- A właściwie, dlaczego tylko ja i Remus szukaliśmy? Równie dobrze ty też mogłeś się tym zająć! - Syriusz powrócił do swojej wrogości względem Snape'a. Mistrz Eliksirów miał zamiar wygłosić jakąś kąśliwą uwagę, ale Lupin wszedł mu w słowo.

- To ja poprosiłem Severusa, by nic nie szukał, Syriuszu. - Remus postanowił wystąpić w obronie kolegi z Zakonu. Syriusz spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem.

- Że co?! Dlaczego?

- Nie chciałem martwić Lily i tak miała dość problemów. Gdyby Severus był w to zaangażowany, zrozumiałaby, o co chodzi. - wyjaśni wilkołak. Syriusz wyglądał na jeszcze bardziej oburzonego.

- A może właśnie powinna wiedzieć! - zawołał Black. Gdyby Lily wiedziała o przekleństwie, może nie uciekłaby do Snape'a i nie przekreśliłaby tak szybko ich małżeństwa.

- O czym? - wszyscy trzej mężczyźni gwałtownie odwrócili się do drzwi, gdzie stała, poważnie wyglądająca Lily Evans. W kuchni nastało nagłe milczenie. Cisza, w której idealnie było słychać tykanie zegarka. Severus na moment przymknął oczy. No to koniec. Lily nie powinna się dowiedzieć w ten sposób. - O czym powinnam wiedzieć? Jakie antidotum? Jakie przekleństwo? I co James ma z tym wspólnego? - żaden z mężczyzn się nie odezwał, ale każdy wyglądał na winnego, że coś przed nią ukrywali. Szczególnie Severus.

Na początku nie powiedział jej nic, nie chcąc jej martwić. Poza tym Lupin też twierdził to samo i poprosił go o dyskrecję. Późnej, gdy ich stosunek do siebie się poprawił, a ich związek się zmienił, milczał z obawy, że ją straci. Znowu.

Remus zwyczajnie nie chciał martwić Lily. Nie chciał, by jej małżeństwo z Jamesem się rozpadło, ale nie chciał też jej dokładać problemów.

Syriusz nie powiedział nic, bo o to prosił Dumbledore i Remus. Chcieli rozwiązać to po cichu. Ale teraz, gdy Lily przypadkiem usłyszała o tym, cieszył się. Dlatego? Z nadziei, że może dostrzeże, jakim Snape jest kłamcą i może uda się naprawić jej relacje z Rogaczem.

- Powie mi ktoś, o co tu chodzi? - Lily zaczynała kończyć się cierpliwość. Severus westchnął, doskonale widząc, że jest u kresu.

- Usiądź, Lily. - poprosił cicho czarnowłosy mężczyzna, brzmiąc zrezygnowanie. Lily usiadła, ale wyraźnie słyszała w jego głosie nutę strachu, której nikt inny nie usłyszał. Czego bał się Severus?

- Powiedzcie mi, o co chodzi. - poprosiła Lily, gdy przez dłuższą chwilę dalej nikt się nie odezwał.

- Kilka miesięcy temu... - Remus pierwszy zaczął wyjaśnienia. Sporadycznie Syriusz wtrącał swoje „pięć groszy". Zaś Severus milczał jak grób. Pozwolił dwóm Huncwotom wyjaśniać, podczas gdy sam mentalnie przygotowywał się na gniew Lily. Próbował powstrzymać przytłaczające uczucie strachu przed jej utratą. Wiedział, że powinien wcześniej jej powiedzieć o tym, ale bał się, że jak ściągną z Pottera klątwę, to do niego wróci. A Severus nie chciał jej stracić. Myśl o utracie Lily była jak trucizna. Jak powolna śmierć.

- ...i teraz szukamy przepisu na antidotum. Znaleźliśmy jedną recepturę, ale jest niekompletna. - zakończył Black, brzmiąc na zadowolonego. Severus był z tego powodu zły, ale milczał. Black cieszył się, że Lily się dowiedziała, bo liczył, że ich stosunki się zepsują, a ona wróci do Pottera, gdy zdejmą z niego klątwę.

- I nie przyszło wam do tych zakutych czerepów, żeby mi o tym powiedzieć?! - wyglądało na to, że reprymenda nie ominie nikogo z nich.

- Wiem, że powinniśmy, ale nie chcieliśmy cię martwić, Lily. - powiedział Remus z poczuciem winy. Lily zmierzyła każdego z nich uważnym spojrzeniem. Widziała poczucie winy na twarzy każdego z nich. Chociaż na twarzy Syriusza dojrzała cichą radość i nadzieję. Ledwo się powstrzymała od zapytania, z czego, do cholery, się tak cieszy. Lily wstała.

- Wybaczcie, ale muszę to sobie przemyśleć. I nie myślcie, że to koniec. Jeszcze sobie o tym porozmawiamy. - Lily pogroziła palcem, zanim wyszła z kuchni. Mistrz Eliksirów przeczesał ręką włosy. To koniec.

Lily zamknęła za sobą drzwi swojej tymczasowej sypialni z dużo większą siłą niż to wymagane i zaczęła krążyć po pokoju. Kobieta była zła.

Jej były mąż był pod wpływem przekleństwa i ona dowiaduje się o tym na końcu? Co oni sobie myśleli? Powinna o tym wiedzieć. Po Syriuszu i Remusie mogła się jeszcze czegoś takiego spodziewać, ale Severus? Jak mógł zataić to przed nią? Lily była rozczarowana tym.

Jak to się w ogóle stało?

Kto rzucił przekleństwo na Jamesa?

Czy to przez to tak się zachowywał?

To było powodem zdrady?

Tysiące pytań, a tak mało odpowiedzi. Teraz Lily zastanowiła się, dlaczego nie przyszło jej to wcześniej do głowy. Czy to by coś zmieniło?

Rudowłosa czarownica potrząsnęła głową. To nic nie zmienia. Nawet jeśli zdjęliby z niego klątwę, to nie potrafiłaby dalej być żoną Jamesa. Te wspomnienia nadal byłyby w jej umyśle, na zawsze pozostawiając cień nieufności. Niemal cały czas żyłaby w strachu, że historia znów się powtórzy. Gdyby się kłócili, bałaby się, że znów to zrobi. Uderzy i zamknie w sypialni, pozostawiając w samotności i cierpieniu. Lily nie chciała tak żyć. Żyć w ciągłym strachu.

Poza tym nie kochała Jamesa. Już nie. Jej jedyną miłością był pewien czarnowłosy Ślizgon o onyksowych oczach. Chociaż w tej chwili była trochę na niego zła. Dlaczego jej nie powiedział, skoro wiedział o tym od pierwszej chwili, zanim jeszcze pojawiła się na progu jego domu?

W głowie Lily pojawiła się pewna nagła myśl, o której nie wiedziała co sądzić.

Czyżby Severus był o nią zazdrosny?

Na twarzy zielonookiej kobiety mimo woli pojawił się łagodny uśmiech, a potem krótki chichot. Lily sama nie wiedziała, z czego tak cieszy. Powinna być na niego zła, a tymczasem się śmiała.

Severus bał się, że gdy zdejmą klątwę z Jamesa, wróci do niego, pozostawiając Mistrza Eliksirów samemu sobie. Lily potrząsnęła głową.

Nigdy by tego nie zrobiła. Kocha Severus bez względu na wszystko. Nie wróciłaby do Jamesa. Ale Severus nadal się tego obawiał. I chociaż nadal miała mu za złe to milczenie, rozumiała to.

Teraz gdy już ochłonęła była w stanie logicznie myśleć i spokojnie rozmawiać. W pierwszej kolejności chciała porozmawiać z Severusem.

Zielonooka kobieta wyszła z pokoju i zeszła znów do kuchni, gdzie siedzieli Remus i Syriusz, jedząc śniadanie. Ale Severusa nigdzie nie było widać.

Gdy weszła do pomieszczenia, obaj Huncwoci natychmiast umilkli, unikając jej wzroku.

- Gdzie jest Severus? - zapytała bez zwłoki.

- Na górze. - Syriusz wskazał wzrokiem sufit. Na jego twarzy był otynkowany tajemniczy uśmieszek. Lily wiedziała, o czym myślał Animag. Sądził, że jest zła na Severusa i się z nim pokłóci, a późnej wróci do Jamesa, gdy wszystko się rozwiąże. Cały Syriusz.

- Madame Pomfrey przyszła dosłownie dwie minuty przed tobą i poszli na górę. - rozwinął Remus. Lily pokiwała głową ze zrozumieniem i usiadła z nimi przy stole. Nie było sensu teraz iść do Severusa, skoro Madame Pomfrey teraz tam jest.

- Jesteś na nas zła? - zapytał Remus znad swojego talerza.

- Trochę. - odparła Lily, smarując tosta dżemem. - Powinniście wcześniej mi powiedzieć.

- To prawda. - zgodził się Remus, ciężko wzdychając. - Nie chcieliśmy cię martwić ani denerwować.

- Przestańcie już się tłumaczyć. Przecież powiedziałam już, że nie jestem na was bardzo zła.

###

- Do widzenia, Severusie! - Poppy pożegnała się, zostawiając zmartwionego Mistrza Eliksirów. Matrona od samego początku widziała, że coś go gryzło, ale nie próbowała dopytywać, o co chodzi. Nie tylko nie chciała się wtrącać, ale także wiedziała, że nic jej nie powie. Severus był za to wdzięczny. Nie miał ochoty użerać się z ciekawską pielęgniarką. Miał inne zmartwienie.

Znów wszystko zepsuł. Teraz gdy było tak dobrze. Lily znowu będzie na niego zła. Czy nigdy się nie nauczy?

Wiedział, że nie powinien ukrywać tego przed Lily, ale tak bardzo bał się, że odejdzie. No cóż. Teraz i tak się to stanie.

Mężczyzna stał przed oknem tyłem do drzwi. Pokój tonął w ciszy od wyjścia pielęgniarki, a on sam w swoich myślach.

Był głupi, sądząc, że Lily nigdy nie dowie się o klątwie rzuconej na Pottera. No, bo jak wyjaśniłby nagłą zmianę Huncwota z aroganckiego dupka w zrozpaczonego dupka z luką w pamięci? Szkoda tylko, że stało się to w takich okolicznościach. Powinna się dowiedzieć od niego, a nie usłyszeć przez przypadek.

- Severusie? - ciche pytanie i dotknięcie czyjeś dłoni w jego ramię wybudziło Severusa z zamysłu. Tak mocno zatonął we własnych myślach, że nie słyszał, kiedy Lily weszła.

Kobieta patrzyła na niego uważnym wzrokiem, bystrych, zielonych oczu. Mistrz Eliksirów starannie unikał jej spojrzenia. Nie chciał po raz kolejny widzieć w nim gniewu i rozczarowania.

- Jesteś zła. - bardziej stwierdził, niż zapytał. Lily przechyliła lekko głowę na bok.

- Tylko trochę. - odparła Lily, stojąc obok niego i patrząc za okno. W parku biegały jakieś dzieciaki, rzucając między sobą piłką. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym na samym początku? - Severus westchnął.

- Na początku to było tylko podejrzenie, z którym przyszedł do mnie Lupin. Gdy pojawiłaś się tamtego dnia w moich drzwiach, zeszło ono na bok, a ja nie chciałem dokładać ci zmartwień jakimś głupim pomysłem wilkołaka. - Lily uważnie słuchała każdego jego słowa. Severus westchnął. - Gdy okazało się to rzeczywiście prawdą, nasza relacja uległa zmianie, a ja zwyczajnie nie chciałem tego popsuć. - Rudowłosa czarownica zmarszczyła brwi.

- Nie chciałeś mnie stracić. - dodała niewypowiedziane. - Bałeś się, że jeśli będę wiedzieć, że wszystko, co robi James, jest winą przekleństwa, po jego zdjęciu wrócę do niego, a ty mnie stracisz. - Severus opuścił wzrok. Lily przejrzała go na wylot. Rudowłosa kobieta nie mogła powstrzymać łagodnego uśmiechu.

- Dlaczego się uśmiechasz, Lily? - zapytał cicho Severus, obserwując ją kątem oka, ale nie patrząc w oczy. Uśmiech Lily się pogłębił.

- Spójrz na mnie, Sev. - Mistrz Eliksirów niechętnie wykonał polecenie i spojrzał w szmaragdowe oczy Lily. Co najdziwniejsze dla Severusa nie zobaczył w nich nienawiści czy złości. Były w nich ciepło, troska i mógł przysiąc, że nuta rozbawienia.

- Muszę przyznać, że jestem trochę rozczarowana, że nie dowiedziałam się o tym w taki, a nie inny sposób. - przyznała powoli Lily. - Ale mimo wszystko nie ma to dla mnie większego znaczenia. To, że James jest przeklęty, nic nie zmienia między nami. Nawet jeśli udałoby się ściągnąć z niego przekleństwo, nie mogłabym dalej być jego żoną. Te wspomnienia... One zawsze rzucałyby cień nieufności. Nie mogłabym wciąż żyć z obawą, że historia znów się powtórzy. - Severus z uwagą słuchał każdego jej słowa i powoli zaczęła kiełkować w nim nadzieja, że nie wszystko stracone. - Poza tym moje serce należy już do kogoś innego. - powiedziała na koniec Lily, a na jej usta wpłynął znajomy uśmiech. - Nie jestem na ciebie zła! - oznajmiła Lily, nie mogąc opanować cichego, rozbawionego chichotu na widok oszołomionej twarzy Severus. Mistrz Eliksirów bez większego zastanowienia wciągnął rudowłosą kobietę w ramiona, opierając podbródek na czubku jej głowy. Lily położyła głowę na jego piersi, wsłuchując się w równomierne bici jego serca.

- Jesteś zdecydowanie zbyt wybaczająca, Lily. Zdecydowanie. - wymamrotał pod nosem czarnowłosy czarodziej, trzymając w ramionach swój najcenniejszy skarb.

###

- Jesteś zdecydowanie zbyt wybaczająca, Lily. Zdecydowanie. - Syriuszowi opadła szczęka, słysząc to. Animag kilka chwil wcześniej cichaczem przyszedł pod drzwi, podsłuchać ich rozmowę. Remus stanowczo mu to odradzał, mówiąc, że oboje będą źli, gdy go złapią. Ale ten machnął ręką, twierdząc, że nie da się złapać. Oczywiście liczył na jakąś porządną kłótnię, a nie na spokojne wyjaśnienia. Tym bardziej nie był przygotowany usłyszeć od Lily, że "jej serce należy do kogoś innego".

Syriusz cicho wycofał się spod drzwi i zszedł na dół. Gdy wszedł do kuchni, wyglądał na rozczarowanego i oszołomionego w jednym. Remus uniósł brwi i spojrzał z dezaprobatą na przyjaciela. Ale i w jego spojrzeniu kryła się ciekawość.

- I co? Jesteś zadowolony? - Syriusz jak w transie usiadł na krześle. Remus zmarszczył brwi. - Syriusz?

- To koniec, Lunatyku. - Remus nie rozumiał, o czym mówi przyjaciel.

- O czym mówisz, Łapa? - Syriusz westchnął ciężko.

- Lily nie wróci do Rogacza. - oznajmił Animag. Remus cierpliwie czekał, aż przyjaciel dojdzie do sedna sprawy. - Słyszałem jak mówi do Snape'a... - Syriusz wydawał się, jakby nie mogło mu to przejść przez gardło -... Że go kocha. - Remus przez chwilę milczał, przyswajając informacje, zanim na jego usta wpłynął łagodny uśmiech. Syriusz zmarszczył brwi, widząc reakcję przyjaciela. - Z czego się tak cieszysz? Zgasła ostatnia nadzieja na odbudowę małżeństwa Rogacza, a ty jesteś zadowolony?!

- Ich małżeństwo już dawno się posypało, Łapa.

Następny rozdział: "46. Zamknięty rozdział"

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro