46. Zamknięty rozdział. ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co się dzieje, Kotku? Od samego rana masz zły humor. - James od tyłu otoczył w pasie Felicity, stojącą na balkonie. Kobieta od samego rana była markotna, co nie podobało się Potterowi. Nie lubił, jak miała zły nastrój, więc za każdym razem starał się go jej poprawić. Jednak teraz, gdy nie znał jego powodu, nie mógł nic zrobić.

- Nic. - odpowiedziała zimno Felicity, nawet nie starając się brzmieć prawdziwie. Powód był zawsze ten sam. A jej kłopot miał na imię Evans.

- Przecież wiedzę, że coś jest nie tak. - James złożył czuły pocałunek na jej szyi. - Nie potrafisz tego przede mną ukryć.

- Skoro tak dobrze mnie znasz, to chyba powinieneś, znać powód mojego złego humoru. - rzuciła kwaśno brunetka. James skrzywił się, zaprzestając całowania jej szyi.

- Znów Evans? - mina Felicity mówiła, że trafił w dziesiątkę. - Co znów zrobiła?

- A jak myślisz? Znowu zaczęła mnie obrażać. Uważa siebie za lepszą i myśli, że wszystko jej wolno. Gdybyś tylko słyszał, co ostatnio mówiła... - skłamała brązowowłosa kobieta, udając zranienie na twarzy. Od jakiegoś dłuższego czasu karmiła Jamesa kłamstwami na jej temat, ale to nadal na nic. Nadal widziała, że maleńka część jego serca dalej należy do Lily Evans. A Felicity obrał sobie za cel ją zniszczyć.

- Mówiłem ci przecież, że nie warto się nią przejmować, Felic. - powiedział James. Felicity zaczęła ocierać nieszczere łzy.

- Ale to trudne! Nie da się nie przejmować, gdy ktoś mówi ci, że jesteś nikim! Że twoje miejsce jest sześć stóp pod ziemią! - zawołała brunetka, wyrzucając do góry ręce. James delikatnie złapał ją za nadgarstki.

- Naprawdę tak powiedziała? Evans? - James wyglądał na zaskoczonego. Nie spodziewał się takich słów od byłej żony. To nie było w jej stylu.

- Znów mi nie wierzysz. Tylko jej! - zła Felicity gwałtownie wyrwała ręce z jego uścisku i chciała wrócić do środka, ale James ją zatrzymał.

- Czekaj, Felicity. Nie powiedziałem, że ci nie wierzę. Jestem tylko zaskoczony. - James próbował się tłumaczyć.

- Zaskoczony czym? Że jest taką żmiją? - po tym pytaniu nastała chwila milczenia.

- Już ja sobie z nią pogadam. - oświadczył James, zaciskając pięści. - Nie pozwolę jej cię obrażać!

- I co? Dalej będziesz się za nią uganiać! - zarzuciła Felicity.

- Wiesz, że jej nie kocham. Robię to tylko po ty, by się zemścić.

- Jakoś słabo ci to wychodzi!

- Nie pamiętasz jej miny, gdy wybiegła z biblioteki? - oczywiście, że pamiętała. Evans zawsze była zbyt wrażliwa i naiwna dla swojego dobra.

- Ten jeden raz się udało. - zgodziła się brunetka. - Ale to nie zmienia faktu, że zdążyła już wpaść w sidła Snape'a. - James zmarszczył brwi.

- Co masz na myśli? - nie rozumiał. Felicity przewróciła oczami. James czasem naprawdę świetnie grał idiotę.

- Powiedziała, że jest w nim zakochana. - Oczy Pottera zapłonęły iskrą gniewu. Tą szczególną, którą Felicity chciała za wszelką cenę zgasić.

- Kiedy tak powiedziała? - zapytał wściekle Okularnik.

- Na ostatnim spotkaniu do żony Longbottoma. - James nagle wybuchnął śmiechem. Ale to nie był wesoły śmiech. Był on zimny i złowrogi.

Snape myśli, że ktoś taki jak on może ją mieć? Śmieszne! Ależ Evans jest głupia! Jeśli sądzi, że on, James Potter dobrowolnie odda ją jakiemuś Śmierciożercy, to się grubo myli. Nie jakiemuś. Smarkerusowi Cholernemu Snape'owi! James pluł sobie w brodę, dlaczego nie dostrzegł tego wcześniej. Od samego początku Snape kręcił się przy jego byłej żonie. Na ostatnim spotkaniu widział, jak razem siedzieli, ale nie przyszło mu do głowy, że Lily się w nim zakocha. Sądził, że po prostu wspiera przyjaciela, który ledwo uszedł śmierci. Ale teraz to wszystko zmienia.

- Wybiję jej tę miłość z głowy. - mruknął pod nosem James.

- Snape cię do niej nie dopuści. - powiedziała Felicity.

- Jego też załatwię.

- Mówiła jeszcze, że z jego pomocą zemści się na nas obojgu. - kłamała jak z nut.

- Nie pozwolę im na to! - warknął wściekły James. - Niech ją tylko dorwę. Evans jest jednak cwańszą żmiją, niż sądziłem. Jakim cudem ta szlama nie trafiła do Slytherinu, jest poza mną. Będzie żałować, że powiedziała, choć słowo na ciebie. I Smakerus także! - Felicity podeszła do Jamesa i przytuliła się do niego.

- Spokojnie, Jamie. - zamruczała cicho, przeczesując ręką jego wiecznie rozczochrane włosy. - Musimy na nich uważać. Nie możemy robić nic pochopnie.

- Masz rację. Najpierw musimy pozbyć się Snape'a. - postanowił twardo Potter. Felicity pokręciła głową.

- Nie. Najpierw Evans. To ona jest największym zagrożeniem. Bez niej Snape nic nie zrobi. - brunetka starała się przekonać do tego Jamesa, który nie wyglądał na przekonanego do tego pomysłu. Doskonale widziała jak bardzo zemsta na Snape'ie, była pożądana przez Pottera. Nienawidzili się od pierwszego roku w Hogwarcie i nadal tak pozostało. - Największą zemstą na Snape'ie będzie dla niego utrata Evans. - dodała. Na twarzy Pottera pojawił się szatański uśmiech, a Felicity już wiedziała, że przekonała go do tego pomysłu.

###

- Co robisz? - Lily objęła, siedzącego przy biurku Severusa od tyłu, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.

- Uzupełniałem plan tematów lekcji na zajęcia. - odparł Severus, przerywając na moment pisanie.

- Uzupełniałeś? To już skończyłeś? - figlarny uśmiech widniał na jej twarzy.

- Pisałem, dopóki ktoś nie zaczął mnie rozpraszać. - wyjaśnił rozbawiony Severus, odkładając pióro i pergamin na bok. Lily obeszła krzesło i usiadła na jego kolanach, ręką przeczesując czarne włosy.

- Siedzisz w gabinecie już od dwóch godzin, Sev. Nie mogłam pozwolić ci za długo tu tkwić. Pięć dni temu Madame Pomfrey powiedziała przecież wyraźnie, że masz odpoczywać. - powiedziała Lily na swoją obronę, ale figlarny uśmieszek nie zniknął z jej twarzy. Severus widział na kilometr te psotne błyski zielonych oczu.

- Poppy zwykle bywa nadopiekuńcza, jeśli chodzi o swoich o jej pacjentów. Doprawdy nie mam pojęcia, gdzie Albus znalazł tak nadopiekuńczą pielęgniarkę. - powiedział Mistrz Eliksirów, przejeżdżając ręką po jej plecach. - A muszę to skończyć. Za półtora tygodnia zaczyna się rok szkolny. - Lily oparła czoło o jego.

- Co zrobimy od września? Ty uczysz i musisz być w Hogwarcie. Będziemy rzadko się widywać. - Lily przygryzła wargę. Czarnowłosy mężczyzna przesunął dłonią po jej policzku.

- Nie martw się tym teraz, Lily.

- Ta rozłąka mnie zamęczy, Sev.

- Więc się pewnie ucieszysz na wiadomość, że Poppy będzie w Hogwarcie tylko przez wrzesień. - Lily wyprostowała się, marszcząc brwi.

- Co masz na myśli? - Severus wygiął lekko wargi.

- Otóż dostała wczoraj zaproszenie na roczne szkolenie. Poppy chciała jechać, ale nie wie, czy Albus znajdzie w tydzień zastępstwo za nią. - wyjaśnił Severus. Uśmiech na twarzy Lily powoli się rozjaśniał, rozumiejąc, co mężczyzna ma na myśli.

- Że ja miałabym zastąpić Madame Pomfrey? - Severus uniósł wymownie brew.

- Masz odpowiednie kwalifikacje i... - Lily objęła go szczęśliwa.

- Od kiedy wiesz? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - Severus złączy dłonie na jej tali.

- Godzinę temu przyszedł Albus. Prosił, bym ci to przekazał. - Severus wyciągnął z szuflady dość grubą kopertę i podał ją Lily. Ta natychmiast zabrała się za jej otwieranie, niczym małe dziecko, które dostanie prezent.

W środku było kilka kartek pergaminu, wśród nich umowa o pracę na stanowisku uzdrowiciela. Severus z rozbawieniem obserwował, jak oczy Lily błądzą po pergaminie z zawrotną prędkością.

- Gdy już się zdecydujesz i podpiszesz, Albus prosił, by przekazać mu te dokumenty. - powiedział Mistrz Eliksirów, obserwując kobietę na jego kolanach. Lily pokiwała z roztargnieniem głową, uważnie czytając. Po kilku minutach położyła pergamin na biurku i chwyciła za pióro, składając podpis w wyznaczonych miejscach. Gdy skończyła, starannie poskładała dokumenty i włożyła znów do koperty. Uśmiechnęła się do Severusa, który cały czas ją obserwował.

- Mam rozumieć, że profesor Dumbledore domyślał się, że...

- Bez zastanowienia weźmiesz tę posadę? Tak. - potwierdził Severus, czytając w jej myślach. Lily westchnęła dramatycznie.

- Robię się przewidywalna. - Severus zaśmiał się krótko.

- Nie, Lily. Zawsze mnie czymś zaskakujesz. - powiedział cicho Severus, patrząc prosto w szmaragdowe oczy Lily. Rudowłosa kobieta roześmiała się.

- Kłamiesz.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Twoja opinia jest nieobiektywna, Sev.

- Dlaczego? - Severus droczył się z Lily, która miała na ustach słodki wyraz udawanej dezaprobaty.

- Bo kochasz mnie do szaleństwa. Dlatego. - oświadczyła Lily rozbawiona, zanim się roześmiała. Severus do niej dołączył w krótkim śmiechu.

- Droga Lily, pozwól, że... - nagły błysk flesza i cyknięcie aparatu sprawiło, że Severus zamilkł. Oboje odwrócili się do drzwi gabinetu. Przy drzwiach stał dość wysoki brunet o brązowych oczach mniej więcej w ich wieku. Wyglądał dla Lily znajomo. Była przekonana, że gdzieś już go widziała. Mężczyzna stał w wejściu, szczerząc się jak głupek z aparatem w rękach.

- Rebastan! - warknął Severus, tak samo zaskoczony jego nagłym pojawieniem się, jak Lily. - Jak długo tu stoisz?

- Wystarczająco, by uchwycić was na zdjęciu. - Brunet z jakiegoś powodu wybuchnął śmiechem i czym prędzej uciekł, gdy Severus posłał w jego stronę poszczute Oppugno ptaki, które wcześniej wyczarował zaklęciem Avis.

- Czy to był Rebastan Lestrange? - zapytała nieco zaniepokojona Lily, wstając z kolan Severusa. Braci Lestrange nigdy nie spotkała i chociaż wiedziała, że też są po ich stronie, nadal obawiała się spotkania z nimi.

- Tak. Ale nie musisz się ich obawiać. - zapewnił Severus. - Prędzej zabiją cię ich teksty niż jakakolwiek klątwa. - dodał cynicznie Mistrz Eliksirów, odchodząc od biurka. Lily uniosła brwi.

- Mam to potraktować jako pocieszenie czy ostrzeżenie? - Severus zatrzymał się, przepuszczając ją w drzwiach.

- Jak chcesz. Ale chyba jedno i drugie. - para wyszła z gabinetu i poszła prostym korytarzem. Z salonu dało słyszeć się śmiechy. Severus prychnął, a na twarz Lily wkradł się rozbawiony uśmiech.

- Czy to było tego warte? - usłyszeli głosy Narcyzy.

- Radzę zapytać Rebastana, jak już przestanie pluć pierzem. - odezwał się Mistrz Eliksirów, wchodząc do salonu. Wszystkie pięć głów obróciło się w ich stronę. Stronę. Rebastan chował się za aparatem, który nadal trzymał w rękach, marszcząc nos, gdy jedno z piór, w których tonęła teraz jego głowa, spadło mu na twarz. Każdy obecny z pokoju był pewien, że Severus zemści się za to.

- Oooo! Przyszły nasze gołąbeczki! - Bella najwyraźniej nic nie robiła sobie z tego, co przytrafiło się szwagrowi. Udawała, że nie widzi spiczastego spojrzenia Mistrza Eliksirów, za którym ukrywało się rozbawienie. Zamiast tego siedziała w fotelu i jak małe dziecko machała nogami.

- Znów musimy się do ciebie wpraszać, Severusie. Dlaczego choć raz sam nas nie zaprosisz? - zapytał Rudolf tonem pełnym wesołości.

- Bo i tak przyjdziecie, czy to zrobię, czy nie. - stwierdził sardonicznie Mistrz Eliksirów.

- Rzeczywiście. - bezczelnie zgodził się Rudolf. Sarkastyczne przewrócenie oczami, wywołało śmiech obecnych.

- Może przedstawisz nam swoją narz... przyjaciółkę. - Severus doskonale wiedział, że ta pomyłka nie była przypadkowa, ale przymknął na nią oko. Również nie uszła ona uwadze Lily, na której ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie wiedziała dlaczego, ale radość sprawiało jej słyszeć, jak widzą ją inni. Nie rozmawiała z Severusem o ich związku. Ale najwyraźniej Rebastan Lestrange już uznał ją za jego narzeczoną.

- Lily, ten tutaj z kudłatym mopem włosów to Rudolf Lestrange, mąż Belli, a idiota plujący pierzem to jego brat, Rebastan. - sarkazm był wyczuwalny na kilometr. - Rebastan, Rudolf to jest Lily Evans. - Malfoy'owie i Bella zaśmiali się z min braci. Rebastan odłożył aparat, wstając i kulturalnie złapał Lily za rękę, skłaniając lekko głowę.

- Jest mi niezmiernie miło spotkać się z tak piękną kobietą, jak jest pani, panno Sna... Evans... EJ! - Rebastan nie zdążył się uchylić się przed uderzeniem książką w głowę. Nikt nawet nie wiedział, kiedy znalazła się ona w rękach Mistrza Eliksirów.

- Historią Magii? Naprawdę? - Mistrz Eliksirów wykrzywił sarkastycznie wagi, patrząc na książkę trzymaną w ręce.

- Książka jest pożyteczniejsza niż nauczyciel tego przedmiotu. - wszyscy się roześmiali. Severus przywołał dodatkowe krzesła dla siebie i Lily. Gdy już usiedli, Rudolf pochylił się i oparł łokcie na kolanach. Severus zmrużył oczy, widząc psotny błysk w jego oczach. Znak, że za chwilę coś powie. Coś, co niekoniecznie mu się spodoba.

Rudolf zatarł ręce. Severus już przykrył oczy dłonią.

- No? To kiedy będę mieć okazję dobrze się wytańczyć na waszym weselu?

- Rudolf!

###

Przez następne kilka godzin grupa czarodziejów i czarownic prowadziła wesołą na swój sposób rozmowę. Lily na początku czuła się trochę spięta obecnością braci Lestrange. Severus, widząc jej spięcie, złapał ją za rękę, ignorując wymowne spojrzenia pozostałych i rumieniec na rudowłosej kobiety. Ciepło na twarzy Lily zniknęło po kilku minutach. Na szczęście nikt, nawet żaden z braci Lestrange nie postanowił tego skomentować. Zielonooka kobieta miała podejrzenie, że zabójczy wzrok Severusa miał coś z tym wspólnego.

Około godziny dwudziestej cała piątka pożegnała się i wróciła kominkiem do swoich domów, pozostawiając Severusa i Lily samych.

Kiedy płomienie powróciły już do normalnej barwy, para podeszła do okna. Lily odwróciła się do czarnowłosego mężczyzny i zarzuciła mu ręce na szyję.

- Miałeś rację, Severusie. - Mistrz Eliksirów położył dłonie na jej tali.

- W czym? - zapytał cicho, patrząc na nią ciepłym wzrokiem.

- Mówiąc o zabójczej skuteczności tekstów tamtej dwójki. - Severus zaśmiał się cicho.

- Są specyficzni.

- Jak ty z nimi wytrzymujesz?

- Jeśli spędzisz z nimi wystarczająco dużo czasu przyzwyczaisz się. - Lily pokręciła głową, rozbawiona i oparła policzek o jego klatkę piersiową. Stali tak, patrząc za okno na lśniące gwiazdy.

- Pamiętasz nasz kłótnię po tym, jak złapałem cię w pokoju na górze? - Severus brzmiał ponuro. Lily trochę się skrzywiła.

- Wolałabym nie pamiętać. - stwierdziła Lily, bawiąc się fragmentem szaty Severusa.

- Ale miałaś rację. - Lily zmarszczyła brwi i odsunęła się lekko, by spojrzeć na jego twarz. Severus patrzył odległym wzrokiem za okno.

- Nie, Sev. Wszystko, co wtedy powiedziałam... Wcale tak nie myślę.

- Ale w jednym miałaś rację. - Severus był nieugięty.

- Niby w czym?

- Że moja przeszłość jest kłopotem, od którego się odcinam. - powiedział Severus, w dalszym ciągu patrząc za okno. - Zamykam go w pokoju. Uciekam. - Wzrok Lily złagodniał. Kobieta położyła dłoń na jego policzku, obracając twarz Severusa, tak by na nią spojrzał. Oczy Księcia Półkrwi były ponure.

- Miałeś wiele problemów, Sev. Śmierciożercy, twoje szpiegowanie, problemy w domu, nasza kłótnia. Zostałeś z tym wszystkim sam. Sam z żalem i winą. - Severus opuścił głowę. Lily pochyliła się, by spojrzeć mu w oczy. - Ale to już koniec. Nie jesteś już sam, Sev. - czarnowłosy mężczyzna uniósł lekko wzrok. Zielone oczy Lily błyszczały w pół mroku. - Razem sobie z tym poradzimy. Będę z tobą. Zawsze. - na twarz Severusa wpłynął lekki uśmiech. Mistrz Eliksirów pochylił się i złożył delikatny pocałunek na czole Lily.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham, Lily. - Lily zachichotała cicho.

- Wiem. - rudowłosa czarownica patrzyła na niego z miłością w zielonych oczach. - Widzę to w twoich oczach, Sev.

- Przed tobą nie jestem w stanie nic ukryć. - Severus pokręcił z rozbawieniem głową. - Co ty ze mną robisz?

- Zmieniam cię na lepsze. - Lily stanęła lekko na palcach, by złożyć na jego wargach łagodny pocałunek, który nie został nieodwzajemniony.

- Mam coś dla ciebie. - powiedział cicho Severus, gdy już się od siebie poderwali. - Miałem dać ci go wcześniej, ale jakoś nie było okazji. - W oczach Lily zalśniła ciekawość. Mistrz Eliksirów sięgnął do kieszeni szaty i wyciągnął granatowe, prostokątne pudełko i podał je Lily.

Rudowłosa kobieta zaciekawiona otworzyła pudełko, a jej oczy rozbłysły zachwytem. W środku granatowej wyściółce leżał mały szmaragd owinięty maleńkim, srebrnym wężem. W zielonym krysztale delikatnie odbijały się wspomnienia.

- Jest piękny, Severusie. - Lily przytuliła czarnowłosego czarodzieja. - Dziękuję! - Severus oddał uścisk.

- Cieszę się z tego. - Lily podała mu wisiorek i odwróciła się. Severus zrozumiał, co ma zrobić. Wziął od niej biżuterię, a rudowłosa kobieta odgarnęła włosy. Gdy Mistrz Eliksirów zapiął srebrny łańcuszek. Lily odwróciła się z powrotem, dotykając placami wisiorka.

- Czy w nim są...? - Lily zauważyła delikatne odbicie w szmaragdowym kamieniu. Czuła przyjemne ciepło i uczucie bezpieczeństwa.

- Są w nim zaklęte nasze szczęśliwe wspomnienia. Zawsze możesz je przeżyć na nowo. - wyjaśnił Severus.

- Jak?

- Zaciśnij dłoń na wisiorku i zamknij oczy, a zobaczysz je. - Lily zrobiła, co powiedział. Gdy to zrobiła, w jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy. Szczęśliwe wspomnienia. Na ustach zielonookiej kobiety pojawił się ujmujący uśmiech. Czuła wzruszenie. - Zaczarowałem go też tak, że jeśli coś ci zagrozi, wystarczy, że dotkniesz go i pomyślisz o mnie, a natychmiast cię do mnie zabierze. - kontynuował Mistrz Eliksirów. Lily otworzyła oczy, w których zalśniły łzy.

- To jest piękne i praktyczne, Sev. - zielone oczy Lily błyszczały. - I romantyczne zarazem. - Severus uśmiechnął się lekko.

- Nie przeszkadzają ci kolory Slytherinu? - zapytał, unosząc brew. Lily wygięła łagodnie wargi.

- Może się zdziwisz, ale nie. Od zawsze lubiłam srebro i zieleń. Złoto i czerwień zawsze wydawały mi się nieco zbyt krzykliwe. - odparła Lily.

- Kto by pomyślał, że Gryfon nie lubi kolorów własnego domu. - kpiną była oczywista. Lily zachichotała.

- Kto by pomyślał, że Ślizgon zakocha się w Gryfonce. - rudowłosa czarownica odwróciła jego słowa. Mistrz Eliksirów pocałował ją w policzek.

- Zawsze będziesz moim światłem, Lily.

- A ty moim, Sev. - między nimi znów nastała chwila ciszy. - Może gdybyś nie trafił do Slytherinu, nasza historia potoczyłaby się inaczej. - odezwała się po chwili Lily.

- Możliwe. - zgodził się Severus. - Ravenclaw byłby prawdopodobnym wyborem Tiary, gdyby nie... - Severus zatrzymał się. Lily uniosła twarz.

- Gdy nie twoje dzieciństwo. - domyśliła się Lily. Czarnowłosy mężczyzna westchnął.

- Slytherin to Dom nie tylko miejsce dla ambitnych ludzi. Dzieci z rodzin takich jak ja, już w najwcześniejszych latach uczą się ukrywać swoje obrażenia. A do tego trzeba sprytu. - wyjaśnił ponuro Mistrz Eliksirów. Lily zmarszczyła brwi.

- W Slytherinie jest więcej takich dzieci, prawda? - Severus pokiwał posępnie głową.

- W innych Domach też się to zdarza, ale sporadycznie. Większość trafia do Slytherinu. Staram się i pomóc, ale nie jest to łatwe.

- Nigdy nie będzie, Severusie. - powiedziała cicho Lily. - Ale tylko ty możesz to zrobić. Rozumiesz je najlepiej. - Severus uśmiechnął się. Ale był to gorzki uśmiech, pełen smutku.

- Staram się pomagać innym, ale sam nie potrafię uporać się z własną przeszłością. Co za ironia. - Lily wiedziała, o czym mówi.

Jedyna rzecz, jaką Tobias nienawidził bardziej niż magii, była gra na fortepianie. Nie wiem dlaczego. Gdy widział Severusa przy tym instrumencie, wpadał w szał. Severus w obawie przed gniewem ojca, przestał grać. Ostatni raz widziałam go przy fortepianie, gdy miał dziewięć lat. Chociaż nie raz widziałam jego tęskne spojrzenie, nigdy nie usiadł przy fortepianie.

- Gdy widzisz fortepian, powracają złe wspomnienia. - stwierdziła cicho Lily. Mężczyzna nie pytał ,skąd o tym wie. Domyślił się, że jego matka jej powiedziała.

- Były i dobre. - odparł Severus, zatapiając się we wspomnieniach.Pamiętał, jak siedział wieczorami razem z matką i razem grali na fortepianie. W kominku miło płonął ogień, a łagodne dźwięki muzyki rozbrzmiewały w domu. - Naprawdę tęsknię za tym. - powiedział do siebie, tak cicho, że ledwo było go słychać.

- Co cię powstrzymuje? - Severus nigdy się nie zastanawiał nad tym pytaniem. Co go powstrzymało?

Może to strach? Strach przed powrotem złych wspomnień. Severus doskonale pamiętał ból paska Tobiasa, nawet jeśli doświadczył go lata temu. A blizny stanowiły świadectwo jego doświadczeń z ojcem.

- Twój ojciec nie żyje, Severusie. - powiedziała cicho Lily. - A nawet jeśli byłoby inaczej, jesteś już dorosłym, w pełni wyszkolonym czarodziejem. Nie mógłby cię skrzywdzić.

- Wiem, Lily. - odparł Severus. - Jednak wspomnienia wracają. - Lily wygładziła dłonią jego szatę na klatce piersiowej. - Potrafię bez mrugnięcia oka okłamać Czarnego Pana, ale boję się usiąść przy fortepianie.

- Ale nie jesteś z nim sam, Sev. - Severus spojrzał na Lily. Rudowłosa kobieta w jego ramionach widziała determinację w jego oczach.

- Nadszedł czas z tym skończyć. - Mistrz Eliksirów wypuścił Lily z ramion, a zamiast tego złapał za rękę. Para przeszła przez salon, a potem kolejne schody i korytarze, aż dotarli do zamkniętego pokoju. Severus otworzył go niewerbalną Alochomorą i pchnął drzwi. Lekko się zawahał, ale wszedł do pokoju, w którym nie przebywał z własnej woli od dłuższego czasu.

Machnięciem ręki zrzucił ciężki, szary materiał. Severus puścił Lily i wolnym krokiem podszedł do fortepianu, nie odrywając od niego wzroku.

Lily zatrzymała się w wejściu i obserwowała czarnowłosego mężczyznę, jak ten ostrożnie siada przy instrumencie. Podobnie Elieen śledziła z portretu każdy ruch syna, a w jej oczach kiełkowała nadzieja i radość.

Severus uniósł klapę, a jego oczom ukazał się rząd białych i czarnych klawiszy. Wspomnienia natychmiast zaatakowały jego umysł, na jeden krótki moment przejmując kontrolę. Severus zamknął oczy, a jego dłoń zawisła nad instrumentem. Krzyki Tobiasa i jego własne odbijały się echem w jego głowie. Blizny na plecach zapłonęły wyimaginowanym bólem.

Nagle wszystko ucichło, a pozostał tylko niski gruby ton. Głosy i obrazy zniknęły z jego umysłu, gdy dotknął pierwszego klawisza i niski dźwięk rozległ się w pokoju. Za nim nastała cisza. Cisza, którą przerwały kolejne dźwięki, składające się w spójną melodię. Jego palce same odnajdywały drogę do odpowiednich klawiszy. Mógł nie widzieć nut, ale wiedział jak grać. Nie były mu potrzebne. Nie grał od lat, ale nigdy nie zapomniał, jak to się robi i jakie uczucie temu towarzyszy. Spokój.

Lily stała na swoim miejscu, słuchając pięknych dźwięków muzyki, wydobywających się spod palców jej przyjaciela i ukochanego mężczyzny jednocześnie. Na jej ustach malował się radosny uśmiech. Zerknęła krótko na Elieen, w której oczach błyszczy łzy szczęścia. Kobieta była dumna ze swojego syna. Czuła również niewypowiedzianą wdzięczność do pewnej rudowłosej czarownicy o zielonych oczach, która pomogła jej synowi i dała coś, czego brakowało w jego życiu.

Miłość.

Nota autorki

Piosenka, która gra Severus to Lily's Theme z filmu Harry Potter Insygnia Śmierci. Dołączyłam ją do mediów u góry rozdziału. :)

Następny rozdział: "47. Odważny plan"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro