47. Odważny plan✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To tyle na dziś, moi drodzy. Dziękuję wam za przybycie. - taki słowami Dumbledore zakończył dzisiejsze zebranie Zakonu. Severus jak zwykle siedział z Lily obok Dumbledore'a. Dzisiejsze spotkanie dotyczyło kolejnego większego ataku. Voldemort nie próżnował. Było jasne, że był wściekły, że zdrajcy udało się jakimś cudem ujść z życiem i wyładowywał swój gniew na niewinnych mugolach. Jak wcześniej doniósł Lucjusz, Czarny Pan był absolutnie zły i sam Malfoy odczuł jego gniew. Severus dał przyjacielowi kilka Eliksirów, dzięki którym ból po karze miał zniknąć.

Podczas gdy każdy zastanawiał się nad właściwą strategią, podczas nalotu, Severus przez całe spotkanie ignorował mordercze spojrzenia Pottera z drugiego końca salonu. Huncwot robił to od samego początku, gdy tylko ich zobaczył. A Severus znał tego powód.

Lily znów siedziała obok niego z ręką wsuniętą pod jego ramię. Było jasne, że Potterowi się to nie podoba, ale Severusa w zupełności to nie obchodziło.

Jego ukochana miała podobne zdanie w tej kwestii. To, że był pod klątwą, nie zmieniło jej opinie.

Dla Lily James Potter dalej był dupkiem.

- Severusie, mogę zamienić z tobą słowo? - dyrektor zwrócił się do byłego szpiega, podczaspodczas gdy inni wstawali ze swoich miejsc.

- Oczywiście, dyrektorze. - Severus skinął głową. Zignorował skwaszone spojrzenie Szalonookiego.

Lily również wstał, dając mu mały uśmiech, wyszła z kuchni, razem z Marleną, której mina jasno dała do zrozumienia, że chce wiedzieć, co tu się dzieje. Dołączyła do nich Alice.

- Chodźmy do biblioteki, zanim Marlena wybuchnie pytaniami. - zaproponowała Alice. Lily zachichotała cicho, wiedząc, że ma rację.

- No więc? - Marlena założyła ręce, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły. - Co się dzieje między tobą, a Snape'em, Lily? - Alice prychnęła.

- To chyba jasne, Lena. Nasza Lily wpadła po uszy. - Alice nie czekała, aż Lily sama odpowie. Marlena wyglądała sceptycznie nastawiona co do tego pomysłu.

- Alice...

- Jak to? Zapomniałaś już, Lily, co się stało na piątym roku? - Lily z westchnieniem usiadła.

- Nie, Lena. Nie zapomniałam. Zrozumiałam jednak, że było w tym też trochę mojej winy. - Mina Marleny wyrażała niedowierzanie.

- Twojej winy? Lily, przecież to Snape nazwał cię tym słowem. Nie twoją winą było, że zadawał się z przyszłymi Śmierciożercami, ty go ostrzegałaś!

- Chodzi mi o to, że powinnam mu wcześniej wybaczyć. - sprecyzowała Lily.

- Rozumiem, że byłaś zraniona po tym, co zrobił James, ale, żeby od razu wybaczyć Snape'owi? - Marlenie wydawało się to być czymś nierealnym. Czyn Severusa był dla niej niewybaczalny. Nie rozumiała, jak Lily mogła mu to wybaczyć. Ostatnim razem już była sceptyczna co do tego, ale teraz... - Uważam, że zwariowałaś. - Lily nic nie mogła poradzić i się roześmiała.

- Myśl co chcesz, Lena. Ja wiem, co czuję. - odparła, gdy już się uspokoiła. McKinnon uważnie się jej przyjrzała.

- Kochasz go?

- Zawsze. - Marlena tylko westchnęła, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.

- Chociaż nadal nie rozumiem, dlaczego to zrobiłaś, Lily i martwię się o ciebie... Życzę wam szczęścia. Mam tylko nadzieję, że się nie mylisz co do niego. - Lily uśmiechnęła się.

- Severus mnie kocha. Nigdy by mnie nie skrzywdził.

###

Felicity stała w korytarzu, ukradkiem obserwując drzwi od biblioteki. Przed chwilą Evans i jej przyjaciółki weszły do środka. Po minie McKinnon i stałej obserwacji na spotkaniu wnioskowała, że chce zapytać o jej związek ze Snape'em. Idiotka! Jakby nie mogła się domyślić. Ale to nic nowego. Marlena nigdy nie była zbytnio kumata, jeśli chodzi o te sprawy. Do tej pory nie rozgryzła, dlaczego Fabian Prewett patrzy na nią tym specyficznym spojrzeniem. Większość Zakonu już dawno domyśliła się ich relacji.

Teraz brunetka niecierpliwie czekała, aż postanowią wyjść z tej przeklętej biblioteki. Po co?

Bo chciała porozmawiać sobie z Evans. Jaki był cel rozmowy?

Prosty.

Dać jej nauczkę, żeby trzymała się od Jamesa z dala na stałe.

Ktoś mógłby zapytać: "Dlaczego, skoro Lily ułożyła sobie życie ze Snape'em?" Jednak teraz, gdy Felicity wreszcie zdobyła Jamesa, chciała się upewnić, że tym razem go nie straci. Inni mogliby nazwać to obsesją, ale ona uważała to z ostrożność. W Hogwarcie jej wysiłki poszły na marne, ale teraz jej misja nie zakończy się fiaskiem.

Jedno było pewne. Ta rozmowa będzie bardzo krótka.

Cierpliwość Felicity się opłaciła. Drzwi biblioteki w końcu się otworzyły. Pomieszczenie opuściły Marlena i Alice, natomiast Lily została w środku. Sama. Felicity poczekała, aż korytarz opustoszeje i wyszła z cienia. To była jej szansa.

Cicho wślizgnęła się do biblioteki, znowu chowając się w cieniu. Lily odkładał na półkę książkę, stojąc do niej tyłem. Rudowłosa kobieta nuciła jakąś zupełnie nieznaną jej melodię. Felicity upewniła się, że na korytarzu nikogo nie ma, zanim przystąpiła do wdrażania swojego planu.

- Witaj, Evans. - Lily odwróciła się nagle, zaskoczona obecnością drugiej osoby w bibliotece. Zaraz jednak ukryła zdziwienie za chłodną obojętnością.

- Czego chcesz? - zapytała bez wstępu Lily, utrzymując chłodny ton. Była zdecydowana, że tym razem nie da się jej sprowokować.

- Porozmawiać. - Lily nie pokazała zaskoczenia, ale scepcytyzm. Uniosła brew. Przelotnie myśląc, że chyba przejęła ten gest od Severusa.

- Nie mamy o czym. - stwierdziła, siląc się na spokój.

- Mylisz się. Mamy o czym rozmawiać. - Lily zmierzyła kochankę Pottera lodowatym spojrzeniem.

- Nie mam zamiaru tracić czasu i tlenu na rozmowę z kimś takim jak ty. - rudowłosa czarownica chciała minąć Felicity i wyjść z biblioteki, ale ta postanowiła pokrzyżować jej plany, zastępując drogę.

- Nie tak szybko, Evans. - złośliwy uśmieszek na ustach brunetki powiedział Lily, że coś planuje i powinna uważać. - Trzymaj się z dala od Jamesa. - rudowłosa kobieta prychnęła.

- Nigdy nie wrócę do Pottera, co powiedziałam już nie raz, więc nie rozumiem, po co ta bezsensowna rozmowa. - stwierdziła Lily. Mina Felicity nie zmieniła się.

- Świetnie. - odwróciła się, idąc do drzwi. Lily poczuła się nieco zbita z tropu przez jej to dziwne zachowanie. Coś ewidentnie jej tu nie pasowało. Poszło zbyt prosto.

Nagle kochanka jej byłego męża, zatrzymała się w wejściu.

- Ale potraktuj to jako ostrzeżenie. - Lily zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Nagle poczuła ostry, rwący ból po prawej stronie tali. Syknęła z zaskoczenia. Spojrzał najpierw na zadowoloną z siebie Felicity, która bawiła się różdżką. Nawet nie wiedziała, kiedy tamta ją wyciągnęła. Zanim mogła sięgnąć po własną, kochanka Pottera zniknęła za drzwiami. Lily zrobiła krok, ale zaraz złapała się za prawy bok, który boleśnie dawał o sobie znać. Zagryzła mocno wargę, powstrzymując krzyk. Spomiędzy palców spłynęła stróżka krwi. Lily zaklęła w myślach. Przeklinała siebie, że dała się tak podejść.

Lily usłyszała otwierane drzwi i głosy. Szybko rzuciła zaklęcie leczące na ranę. Nie chciała, by inni to widzieli. Jednak nie zadziałało ono, jak powinno, gdyż zaleczyło cięcie, ale wzdłuż niego ciągła się wściekle czerwona, poszarpana linia, a ból ani trochę nie zmalał. Cokolwiek ta... Kobieta rzuciła na pewno nie był to zwykły Culer. I Lily wiedziała, że tak łatwo się tego nie pozbędzie.

Głosy się zbliżały. Lily szybkim zaklęciem naprawiała sukienkę i usunęła krew z ubrania, a potem wolnym, lekko chwiejnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Starała się nie skrzywić, choć przy każdym kolejnym ruchu odczuwała ból. Lily wzięła głęboki wdech i wyszła na korytarz. Przed wyjściem z biblioteki stał profesor Dumbledore, Syriusz, Remus i Severus, który trzymał w ręce jakąś książkę. Lily podeszła do nich.

- ... Zajmę się tym w wolnej chwili.

- Byłbym wdzięczny za pośpiech. - Stwierdził Syriusz, mając skwaszoną minę. Zawsze ją miał, gdy musiał prosić o coś tego konkretnego czarodzieja.

- W eliksirach pośpiech jest najgorszym doradcą. Nie mam zamiaru wysadzić z tego powodu laboratorium. - odpowiedział Mistrz Eliksirów profesorskim tonem.

- O czym rozmawiacie? - zapytała Lily, podchodząc do nich.

- O niczym ważnym, moja droga. - rudowłosa kobieta spojrzała na Severusa, szukając odpowiedzi.

- Lupin znał przepis. - powiedział krótko. Na zaskoczoną minę dyrektora, zmusił się do dodania wyjaśnienia. - Lily zna prawdę, Albusie.

- Powiedziałeś jej?

- Sama to odkryła. - odpowiedział, nie oferując nic więcej. Dyrektor uśmiechnął się do Lily.

- Zawsze posiadałaś bystry umysł, Lily.

- Albo wyjątkowo dobry słuch. - mruknął Severus. Lily miała przyzwoitość się lekko zarumienić. Remus i Syriusz nie mogli powstrzymać cichego chichotu.

- Nie zatrzymuję was. Dobranoc. - Dumbledore wycofał się do kuchni.

- Wszystko w porządku, Lily? Wyglądasz blado. - zauważył Remus, oczy wszystkich zwróciły się na Lily. Severus zmarszczył brwi, widząc, że Lupin w rzeczywistości ma rację.

- Nic mi nie jest. - zaprzeczyła Lily, trochę zbyt gorliwie jak na gust Severusa.

- Na pewno? - Lily wyczuła sceptycym w jego głosie.

- Tak, Severusie. - odpowiedziała dobitnie, chociaż ból w prawym boku stał się coraz bardziej dotkliwy i coraz trudniej było to ukryć. - Jestem tylko zmęczona.

- Więc nie będziemy was zatrzymywać, prawda Syriuszu? - Remus pociągnął Animaga za ramię do kuchni, zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć.

- No to chodźmy. - powiedział Mistrz Eliksirów, wskazując na drzwi. Lily pokiwała głową i poszła lekko chwiejnie do wyjścia, co nie uszło uwadze czarnowłosego mężczyzny.

Gdy byli na zewnątrz, Severus zatrzymał się na chodniku i uważnie ją obserwował. Lily czuła na sobie jego spojrzenie.

- O co chodzi? - zapytała, starając się brzmieć normalnie.

- Na pewno dobrze się czujesz? - Lily westchnęła. Severus ciężko oszukać.

- Tak. - zignorowała ból, promieniujący z niby zaleczonej rany. Severus nie odezwał się słowem. Zamiast tego wyciągnął rękę i złapał ją za talię, przyciągając do siebie. Natychmiast ją puścił, gdy usłyszał jej ostry wdech i cichy jęk, a Lily zgięła się w pół.

- Lily? Co się dzieje? - gdyby nie mgła bólu, w jakim w tej chwili tkwiła, Lily usłyszałaby troskę i zmartwienie w jego głosie. Kobieta zachwiała się, a Severus złapał ją za łokcie, pozwalając oprzeć o siebie. Rudowłosa czarownica zacisnęła dłonie na jego przedramieniu, starając się uspokoić i utrzymać w pionie. - Lily?

- To... To nic. - wydusiła Lily, pomiędzy oddechami. - Naprawdę... - Severus spojrzał na jej prawy bok i dostrzegł plamę krwi, podobnie jak na swojej dłoni.

- Lily? - Lily przymknęła oczy. - Co to...? Zresztą nieważne. Późnej mi powiesz.

- To nic poważnego.

- Właśnie widzę. - sarkazm był nawet teraz wyczuwalny. - Aportuję nas. Trzymaj się mnie. - po chwili Lily poczuła się jak wciśnięta w rurkę, a następnie jej oczom ukazał się znajomy widok salonu Prince Manor.

Severus zaprowadził Lily na kanapę, pomagając jej usiąść. Rudowłosa kobieta skrzywiła się podczas tej wędrówki, ściskała ręką prawą stronę tali, a spomiędzy palców spłynęła cienka stróżka krwi. Rana musiała się znów otworzyć. Mistrz Eliksirów klęknął przed fotelem i delikatnie zabrał dłoń Lily. Niewerbalnym zaklęciem na nowo rozerwał jej sukienkę tylko po to, by odsłonić podłużne cięcie długie na około cztery cale. Nie było całkiem otwarte, ale trochę krwawiło.

Lily skrzywiła się i syknęła cicho, gdy lekko dotknął palcem okolicy rany.

- Boli?

- Jak cholera. - Lily z reguły powstrzymała się od przekleństw, ale jego użycie Severus odebrał za znak, że jest to naprawdę bolesne.

- Zaczekaj. Zaraz wrócę. - Severus wstał i wyszedł z salonu do swojego laboratorium w piwnicy. Lily natomiast siedziała na fotelu i czekała na jego powrót. Delikatnie przytrzymywała przy ranie wyczarowaną chusteczkę, która natychmiast zabarwiła się na czerwono.

Gdy Severus wrócił, kobieta siedziała sztywno z zamkniętymi oczami, a na jej twarzy był grymas bólu. Mężczyzna widział, że cierpi. Lily otworzyła oczy, słysząc kroki. Severus znowu klęknął przy fotelu. W ręce trzymał fiolkę z bursztynowym płynem i białą tkaninę, na którą go za chwilę nalał.

- Ta klątwa ma to do siebie, że nie można tak po prostu zaleczyć rany, bo przekleństwo tkwi w środku. Muszę na nowo ją otworzyć i zniwelować zaklęcie. - wyjaśnił pół głosem Mistrz Eliksirów. Lily z roztargnieniem pokiwała głową.

- Rób, co musisz, Severusie.

- Ostrzegam, że będzie bolało i to dużo mocniej niż teraz. - ostrzegł. Nie chciał sprawiać Lily cierpienia, ale w tej sytuacji nie miał wyboru. Gdyby szybko nie zniwelował przekleństwa, byłoby tylko gorzej.

Severus zaczął intonować jakąś formułę zaklęcia, a rana znów się otworzyła. Lily nie słuchała. Starała się skupić, by nie dać się ponieść bólowi, co nie było łatwe, bo cierpienie się tylko zwiększyło.

Mistrz Eliksirów spojrzał na Lily, zanim przystąpił do dalszej pracy, na moment odkładając swój gniew na bok. Ktokolwiek to zrobił, bardzo mocno tego pożałuje. Ale teraz musiał skupić się na Lily. Severus machnął różdżką nad raną, mówiąc kolejne zaklęcie.

Lily natychmiast zagryzła mocno wargę, aż do krwi, gdy Severus zaczął neutralizować klątwę. Ból był ogromny. Jednak nadal starała się zatrzymać krzyk i zapanować nad sobą. Nigdy nie czuła takiego cierpienia. Nawet nie wiedziała, kiedy po jej twarzy zaczęły spływać łzy.

Gdy Severus skończył, przemył ranę przyniesionym eliksirem. Starał się pracować delikatnie, by Lily jak najmniej cierpiała. Następnie zaleczył ranę, przy okazji naprawiając jej sukienkę.

Kiedy spojrzał na Lily, jego serce się ścisnęło. Rudowłosa kobieta była blada jak kreda, powieki miała zamknięte, a na twarzy miała ślady łez. Oprócz tego wąska stróżka krwi spływała z przegryzionej wargi. Nie miał wątpliwości, że nadal odczuwała ból mimo zniwelowania klątwy.

- To już koniec. - mruknął Mistrz Eliksirów, siadając obok zielonookiej czarownicy i obejmując ją ramieniem. Lily otworzyła oczy i wypuściła drżący oddech, który nawet nie wiedziała, kiedy wstrzymała. Oparła się o Severusa, który niewerbalnie zaleczył jej wargę, usuwając przy okazji krew. Mężczyzna delikatnie starł palcem łzy z jej twarzy. Czarnowłosy czarodziej dał jej chwilę na uspokojenie się. - Co się stało, Lily? Kto ci to zrobił? - zapytał cicho po kilku minutach. Lily westchnęła, cicho.

- Felicity. - mimo wyczerpania bólem, pogarda brzmiała w głosie Lily. Severus zmarszczył brwi.

- Panna Pottera?

- Byłam sama w bibliotece, gdy weszła i powiedziała, że chce porozmawiać. Powiedziałam, że nie mamy o czym. Wychodziła, gdy nagle mnie zaskoczyła. Zanim cokolwiek zrobiłam, już jej nie było. - opowiedziała cicho Lily, patrząc z pół przymkniętych. Jej głowa opierała się o jego ramię. - Dlaczego nie wyciągnęłam różdżki? Jaka jestem głupia...

- Nie mów tak. Nie wiedziałaś, że ta... Kobieta cię zaatakuje. - Lily słyszała tłumioną furię w jego głosie. Całkiem zabawna była myśl, że Severus nie chce przy niej przeklinać. Doskonale wiedziała, że posiada on znacznie bardziej kolorowe słownictwo, by opisać kochankę Pottera.

- Ale powinnam była to przewidzieć.

- Jak tylko ją dorwę...

- Nie rób nic, Severusie. - poprosiła Lily. Nie chciała, by miał kłopoty. - Nie chcę, żebyś miał problemy.

- Wiem, że się martwisz, Lily, ale to nie może tak być! Ona nie może myśleć, że może cię ranić i ujdzie jej to płazem. - Severus był zdeterminowany dać Felicity nauczkę. Pożądaną nauczkę.

- Pewnie masz rację, ale i tak nie chcę, żebyś miał kłopoty. - Severus założył kosmyk jej kasztanowo rudych włosów za ucho.

- Nie martw się, Lils. - Czarnowłosy mężczyzna delikatnie ścisnął jej ramię. - Już nigdy nie pozwolę im cię skrzywdzić. Obiecuję. - Na twarz Lily wpłynął mały uśmiech.

- Wiem, Sev. - zatrzepotała powiekami, które zaczęły się zamykać. - Pójdę się położyć. Jestem zmęczona.

- Oczywiście, Lily. - Severus pomógł jej wstać. Lily skrzywiła się po pierwszych kilku krokach. Ból był trochę mniejszy, ale nadal wystarczający, by uprzykrzyć jej życie.

- Myślałam, że ból zniknie, gdy zniwelujesz klątwę. - Severus pokręcił głową ze smutkiem.

- Zaklęcie, którym cię zaatakowała, podchodzi pod czarną magię. Nawet po jego zdjęciu ból pozostaje, a eliksiry przeciwbólowe nie wiele pomagają. - wyjaśnił Mistrz Eliksirów.

- Świetnie. - Lily znów skrzywiła się.

- Stój. - zatrzymali się obok stolika. Lily spojrzał na niego pytająco. Severus nie odezwał się słowem, zamiast tego schylił się i ostrożnie, by nie sprawić jej więcej bólu, podniósł ją, mając ręce pod jej nogami i plecami. Lily trochę zaskoczona położyła ręce na jego ramionach.

- Mogę iść, Sev. - Severus spojrzał na Lily, a w jego czarnych oczach mieniło się ciepło i troska. Wąskie usta układały się w delikatnym uśmiechu.

- Wiem. - odparł cicho. - Ale nie chcę patrzeć, jak cierpisz z każdym kolejnym krokiem. - Lily wygięła łagodnie wargi, nie mówiąc nic. Tylko oparła głowę na jego ramieniu.

Mistrz Eliksirów wolnym krokiem skierował się w kierunku schodów. Lily patrzyła z pół przymkniętych powiek, jak wchodzą na piętro, a potem idą korytarzem. Severus bezróżdżkowo otworzył drzwi do jej sypialni i wszedł do środka. Ostrożnie posadził Lily na łóżku.

- Dobranoc, Sev.

- Dobranoc, Najdroższa. - odparł Mistrz Eliksirów, składając na jej czole czuły, ale delikatny pocałunek.

###

Severus cicho zamknął drzwi pokoju Lily, zanim zszedł po schodach na dół. Celem jego wędrówki było laboratorium. Lupin znał kompletną recepturę, więc mógł rozpocząć warzenie antidotum. Czas najwyższy.

Ktokolwiek zmienił przepis w książce Blacka, bardzo się postarał. Nie tylko zatrzeć pod sobie ślady, ale również samą zmianę. Sprawca liczył, że nikt się nie zorientuje. Gdyby tak się stało, uwarzone antidotum byłby w najlepszym wypadku nieskuteczne.

Severus zastanowił się, kim on jest. Ktokolwiek to jest, na pewno nie lubił Lily. Chciał odebrać Pottera jej kosztem. Komu mogłoby na tym zależeć? Tylko jedno nazwisko przychodziło mu do głowy.

Felicity Crowbary.

Zmieniła przepis w książce Blacka.

Rzuciła klątwę na Pottera.

Następnie go uwiodła.

To przez nią rozpadło się małżeństwo Lily.

Przecież to jasne jak słońce.

Mistrz Eliksirów był zły na sobie, że wcześniej nie połączył faktów. Był szpiegiem, do cholery!

Pytanie tylko jakim cudem Crowbary zmieniła recepturę? Musiała wcześniej być w tym domu. Ale Severus nie mógł sobie przypomnieć, by ją tam widział. By kiedykolwiek ją widział.

Severus położył książkę na stole i otworzył na odpowiedniej stronie. Położył kociołek nad palnikiem i miał zamiar szybkim zaklęciem podpalić ogień pod nim, gdy do pracowni wleciała sowa. Coś, czego Mistrz Eliksirów od zawsze nienawidził, bo przeszkadzało to w pracy.

Puchacz wylądował na stole i wyciągnął nóżkę, do której był przywiązany list. Severus odwiązał go i otworzył kopertę. Gdy tylko wyciągnął pergamin od razu rozpoznał pismo Szalonookiego. Nagle odechciało mu się czytać. Zmusił się do wrócenia wzrokiem na tekst.

Snape!

Dla jasności nadal cię nie lubię ani ci nie ufam. Nie rozumiem, dlaczego Albus to robi i tak bardzo w ciebie wierzy.


Severus prychnął. To nic nowego.

Jednak nie to jest tematem mojego listu. Sam nie wierzę, że to robię, ale musisz wiedzieć o moich podejrzeniach.

Szalonooki Alastor Moody dzieli się z Severusem Snape'em swoimi podejrzeniami? Czyżby Voldemort nagle stał się dobry i wszyscy to przegapili?

Na podstawie moich ostatnich obserwacji uważam, że James Potter jest przeklęty.

Jak widać stary autor, nie jest taki głupi. Severus dziwił się tylko, że postanowił go o tym poinformować.

Możesz się śmiać i szydzić, co zapewne teraz robisz, ale to prawda. Wcześniej tego nie zauważyłem, aż jakiś czas temu dostrzegłem jego dziwne zachowanie. Jednak dziś przeszedł sam siebie. Prawie pobił czarodzieja podczas przesłuchania. Może się zdziwisz, Snape, ale to do niego niepodobne. Nigdy wcześniej nawet nie pomyślał o tym. Ale po tym, jak zobaczyłem te błysk szaleństwa w jego oczach, zrozumiałem, że to prawda.

Może się jesteś trochę zdziwiony, Snape, że ze wszystkich ludzi na ziemi piszę to tobie.

Że Severus był "trochę" zdziwiony, było niedopowiedzeniem roku.

Ostrzegam cię tylko ze względu na pannę Evans, ponieważ nie jest niczemu winna, a wydaje mi się, że my dwoje jesteście bardzo blisko. Uważajcie na Pottera. Jemu nie podoba się wasza relacja.

Alastor Moody


Severus powoli odłożył list na stół, opierając ręce na blacie. Cokolwiek zrobił Potter, musiało to być bardzo odmienne od jego normalnego zachowania, że przyciągnął uwagę Szalonookiego.

Jedno było pewne. Musi mieć na oku Pottera i jego pannę. Zwłaszcza ją.

###

Następnego dnia Lily leżała na łóżku z książką w ręku. Chociaż w zasadzie jej nie czytała. Zamiast tego leżała, oparta o wezgłowie, patrząc za okno.

Severus uparł się, by została dziś w łóżku. On sam udał się do Hogwartu na prośbę dyrektora. Wiedziała, że nie miał złych intencji. Po prostu się o nią martwił. I chociaż nie lubiła bezczynności, zgodziła się. Nie była zła. Czuła jego troskę. Podobało jej się to uczucie. Miło było, gdy ktoś o nią dbał.

Dziś Lily czuła się całkiem dobrze. Znaczy lepiej niż wczoraj wieczorem. Ból już był tak minimalny, że wręcz niewyczuwalny. Ale nadal była trochę słaba i miała niewielkie zawroty głowy. Dziś rano Severus powiedział jej, że to całkowicie normalne. Efekty uboczne ściągnięcia tej klątwy, które znikną za kilka godzin.

Od wczorajszego wieczora temat Felicity nie pojawił się. Jednak mimo to Lily podejrzewała, a wręcz była pewna, że Severus ma jakiś plan zemsty, którym oczywiście się z nią nie podzieli. Miała tylko nadzieję, że nie będzie to nic głupiego i nie sprowadzi na niego kłopotów.

Chociaż prawdę mówiąc, sama miała ochotę na mały odwet. Nie miała zamiaru ją przeklinać czy coś takiego, bo nie chciała być taka jak ona, ale słówko takie czy inne mogłoby w końcu zamknąć tamtej usta.

Lily zastanawiała się tylko po co Felicity to robi. Przecież nie miała zamiaru odebrać jej Jamesa. Po tym, co zrobił, nawet będąc pod wpływem klątwy, nie mogłaby do niego wrócić. Nie byłaby w stanie spać z nim w jednym łóżku czy prowadzić małą sprzeczkę. Te wspomnienia ujawniałby się za każdy razem, nie pozwalając jej zapomnieć. Nie chciała ciągle żyć w strachu, że nagle znów się odmieni. Nie chciała się bać, że po raz kolejny ją skrzywdzi. Poza tym nie kochała go. A nie chciała odbierać jej Jamesa tylko po to, by się zemścić. Nie była taka.

Ona znalazła już swoje szczęście i nie było ono z Jamesem. Jej miłość miała czarne włosy i onyksowe oczy, które zawsze patrzyły na nią z miłością i troską. Jej miłość miała na imię Severus Snape. I nic tego nie zmieni.

Nagle przez otwarte okno wleciała znajoma sowa. Lily usiadła i odwiązała list. Rozkładając pergamin, zaczęła czytać.

Droga Lily!

Co słychać? Mam nadzieję, że wszystko w porządku i humor ci dopisuje.

Ale mam nadzieję, że jeszcze ci się polepszy, gdy usłyszysz, że mam nowe informacje na temat Mary. Naprawdę! Ostatnio przeprowadziłem małe śledztwo i udało mi się ustalić, gdzie aportowała się spod Borgina i Bergsa. I tak po nitce do kłębka dotarłem do rozwiązania zagadki.

Spotkajmy się w Kwaterze Głównej. Wszystko ci opowiem, a potem z Dumbledore'em obmyślimy plan działania.

Lunatyk

Lily uśmiechnęła się do listu. Remus znalazł informacje o Mary! To cudowne wieści.

Rudowłosa kobieta wstała z łóżka, ignorując ból i napisała krótką notatkę na odwrocie listu. Lily zeszła do salonu. Zostawiła pergamin na stoliku i podeszła do kominka.

Kilka sekund późnej wyszła z płomieni do kuchni Grimmauld Place 12. Pomieszczenie zionęło pustką.

- Remusie? - Lily zmarszczyła brwi, gdy nie nadeszła odpowiedź. Kobieta wyszła z kuchni i weszła do salonu, gdzie sądziła, że czeka Lunatyk.

- No nareszcie!



Następny rozdział: "48. List"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro