48. List✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus Snape wyszedł z komika do salonu Prince Manor. Otrzepał szaty z wyimaginowanego kurzu, zanim rozejrzał się po otoczeniu.

- Lily? - W domu panowała idealna cisza. Wzruszył ramionami. Mistrz Eliksirów spodziewał się, że Lily siedzi u siebie i pochłonięta jakąś książką, nie słyszała jego przyjścia. Chociaż zdarzało się to już wcześniej, z reguły siedziała w salonie i zawsze go witała.

Severus głośno tego nie mówił, ale podobało mu się, że ktoś czekał na niego. Gdy wcześniej wracał do pustego domu, zwłaszcza po wezwaniach, gdzie nie było nikogo, samotność szczególnie dawała o sobie znać.

Teraz już tego nie czuł. Za każdym razem, gdy wracał do Prince Manor, czekała na niego pewna rudowłosa kobieta o cudownych, zielonych oczach. Nie był już sam.

Severus zatrzymał się przy stoliku, gdzie zauważył pozostawioną notatkę.



Najdroższy Severusie!

Dostałam dziś rano list od Remusa, w którym pisze, że znalazł informacje na temat miejsca pobytu Mary. Idę się z nim spotkać w Kwaterze Głównej.

Nie martw się o mnie.

Kocham Cię

Twoja Lily



Severus uśmiechnął się do notatki. Cała Lily. Mimo swojego stanu zdrowia nadal myśli najpierw o innych, potem o sobie. Wiedział, że nie była jakoś obłożnie chora tylko osłabiona, ale nadal był lekko zmartwiony.

Jednak nie ma tego złego... Teraz gdy nie było Lily, mógł zająć się swoją małą zemstą.

Mistrz Eliksirów schował list do kieszeni i zniknął z trzaskiem z salonu, kilka sekund późnej pojawiając się przed Potter Manor.

Jak nigdy nie przyszedłby do tego miejsca z wielkim zadowoleniem, tak teraz zrobił to z diabelną przyjemnością.

Czarnowłosy czarodziej dumnym krokiem wszedł na posesję, zanim zapukał pewnie do drzwi.

- Już idę, Jamie! - Severus usłyszał kroki i wołanie po drugiej stronie. Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, gdy drzwi się otwarły i pojawiła się Felicity. Jej mina była komiczna, ale powstrzymał śmiech. Najpierw była radosna, bo myślała, że to Potter. Potem zaskoczona i na przemian zmieszana ze strachem.

- S-Snape? - wyjąkała, blednąc. Severusowi spodobała się ta reakcja, bo żeby tak reagować, trzeba mieć coś na sumieniu (w co nie wątpił w wypadku tej konkretnej osoby), albo być przerażonym swoim gościem. W tej chwili podejrzewał, że to drugie.

- Czyżbyś spodziewała się kogoś innego? - zapytał Mistrz Eliksirów jedwabistym głosem. - Myślałaś, że twój cenny Potter postanowił wrócić wcześniej do ciebie? Cóż za rozczarowanie. - zaszydził bezlitośnie czarnowłosy mężczyzna.

- Czego chcesz? - zapytała, starając się nie okazywać zdenerwowania.

- Doskonale wiesz, Crowbary. - wysyczał Snape, a jego lodowaty ton był w stanie w kilka sekund zamrozić wodę w szklance.

- Ja nie wiem...

- Nędzna próba kłamstwa. - zadrwił. - Tylko na tyle cię stać?

- Nie mam zamiaru rozmawiać ze Śmierciożercą! - warknęła Felicity, nagle odzyskując odwagę i krzywiąc się przy tym straszliwie. Chciała zamknąć drzwi, ale Severus odepchnął je z powrotem.

- Nie tak szybko. Najpierw posłuchasz, co mam ci do powiedzenia. - jego ton nie znosił sprzeciwu.

- A co jeśli nie? - jak widać Felicity nie bała się groźby śmierci albo miała myśli samobójcze, spierając się z tym konkretnym czarodziejem.

- Znam wystarczającą liczbę zaklęć, by cię do tego zmusić. - Felicity milczała. Zagrożenie było bardzo realne.

- Po co tu jesteś? - ostatecznie się poddała.

- Myślałaś, że się nie dowiem, co ostatnio zrobiłaś Lily?

- Co? Poskarżyła się? - drwina miała być oczywista.

- O nie! - zaprzeczył Mistrz Eliksirów. - Nie musiała. - wzrok, jakim spojrzał na kochankę Pottera, sprawił, że tamta przełknęła ślinę. - Słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz. - podszyta groźba była jasna. - Jeśli jeszcze raz zrobisz cokolwiek, by ją skrzywdzić, możesz być pewna, że ja tego tak nie zostawię. Będziesz bardzo głęboko żałować, że nie trafiłaś w gościnę do Czarnego Pana, zanim z tobą skończę.

- Mówisz jak prawdziwy Śmierciożerca. - Felicity starała się brzmieć pewnie, ale udało się jej to tylko z połowicznym skutkiem.

- Nie zapominaj o czasie, który spędziłem w służbie Czarnego Pana, Crowbary. - odparł jedwabistym głosem. - Chętnie podzielę się z tobą tym, czego nauczył mnie Riddle.

- C-czy to groźna? - jej głos stawał się coraz bardziej niepewny, a ona sama bledsza niż jeszcze przed minutą. Ten człowiek jak chce, to potrafi być bardzo przerażający. I wiedziała, do czego jest zdolny.

- Nie. - zaprzeczył niebezpiecznie miękkim głosem. - To ostrzeżenie, które stanie się groźbą, jeśli się do niego nie zastosujesz. - wyjaśnił, rzucając jej swoje najlepsze spojrzenie Śmierciożercy. Felicity cofnęła się o krok.

- Gdy powiem o tym Jamesowi...

- Proszę bardzo! Idź się poskarżyć swojemu cennemu Potterowi. Jemu chętnie powiem to samo. - zadrwił Snape lodowato. - Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem. Jeśli tkniecie Lily, źle się to skończy i to bynajmniej nie dla mnie. - Severus odsunął się od drzwi. - Miłego wieczoru! - Mistrz Eliksirów odwrócił się i dumnym krokiem zszedł po schodach, a potem do bramy. Jego szaty falowały za nim majestatyczne, dodając jego odejściu dramatyzmu.

Felicity zamknęła z rozmachem drzwi i drżącymi rękami, blokując zamki. Brunetka oparła się o ścianę obok, drgającą z nerwów dłonią przeczesując włosy. Czuła zdenerwowanie i jednocześnie ulgę.

Snape nie poznał jej sekretu. Całe szczęście. Tak bardzo się bała, że odkrył jej tajemnicę. Gdyby tak się stało, to byłby koniec. Koniec wszystkiego. Znów straciłaby Jamesa i swoje życie, a Snape z radością wręczyłby jej jednostronny bilet do Azkabanu.

Przede wszystkim martwiła się utratą tego mężczyzny. Bez niego nie była w stanie żyć. Już wystarczająco napatrzyła się, gdy chodził z tą rudą idiotką, Evans.

Czuła też ulgę z innego powodu. Gdyby Snape przybył tu z w innej sprawie, jej życie stałoby się bardzo krótkie.

Jednego Felicity była pewna. Na usta kobiety wpłyną paskudny uśmiech, a w jej oczach szalała obsesja.

Jej zemsta się dokona.

###

Kiedy Severus wrócił do Prince Manor, zielonookiej kobiety nadal nie było. Nie był tym zdziwiony ani też nie rozliczał jej z czasu. On sam mógł nie przepadać za Lupinem, ale nie bronił Lily spędzania z nim czasu. Zresztą wilkołak był dla niego najbardziej akceptowalny z całej czwórki Huncwotów.

Mistrz Eliksirów na czas nieobecności Lily zaszył się w laboratorium. Ponieważ do końca wakacji zostało zaledwie pięć dni, a Severus miał już zrobione wszystkie eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego, postanowił uwarzyć antidotum dla Pottera, żeby w końcu Huncwot przejrzał na oczy i dał wszystkim żyć w spokoju, bez potrzeby ciągłego nadzoru. Taka była prawda. Od czasu wykrycia nałożonego na niego przekleństwa, wszyscy wtajemniczeni go obserwowali. Sam Severus miał na niego oko. Nie miał zamiaru dopuścić, by znów skrzywdził Lily. Już wystarczająco przez niego cierpiała. Z czasem inni w Zakonie, na przykład Szalonooki, zaczęli obserwować Pottera.

Po przejrzeniu przepisu, Severus obliczył, że proces czynnego warzenia, mianowicie z jego udziałem poprzez dodawanie składników, zajmie około godziny. Potem należy rzucić zaklęcie i zostawić eliksir na wolnym ogniu na dokładnie cztery godziny. Ktoś mógłby stwierdzić, że wygląda to bardzo łatwo, ale Mistrz Eliksirów wiedział jak błędna to opinia. Zarówno eliksir jak i składniki są wysoce niestabilne. Jedne błąd może sporo kosztować.

Ale przecież tytułu Mistrza Eliksirów nie rozdają za darmo!

###

Godzinę późnej Severus wykonał ostatni etap jego pracy, czyli rzucenie zaklęcia. Na koniec, zgodnie z przepisem, zamieszał eliksir siedem razy w prawo i pięć w lewo, zanim nałożył zaklęcia czasowe i pozostawił eliksir nad delikatnie tlącym się płomieniem. Takim sposobem jego część pracy dobiegła końca. Całe szczęście obyło się bez żadnych utrudnień czy eksplozji. Ten eliksir nawet Mistrzów Eliksirów rozkładał na łopatki, więc Severus mógł być z siebie dumny, że udało mu się uwarzyć go bez problemów i to za pierwszym razem.

Severus upewnił się, że wszystko zabezpieczył i nie wyleci w powietrze razem z połową dworu, zanim wyszedł z pracowni. Lily nadal nie było, ale nie był tym zmartwiony, bo wiedział, że poza pełnią Lupin nie jest zagrożeniem.

Oczywiście był ciekawy, co wykazało małe śledztwo wilkołaka. Postanowił zapytać o to Lily, jak wróci.

Szczerze mówiąc, nie był specjalnie mocno zmartwiony zniknięciem MacDonald, chociaż rzeczywiście było ona samo w sobie intrygujące. Nigdy nie lubił Mary. Już w Hogwarcie. Zawsze była trochę zbyt napuszona niż to normalne. Patrzyła na innych z wyższością i ze szczególną niechęcią na niego i Lily, gdy spędzali razem czas. Czasem dogryzała jej z tego powodu. Przyjaźń Gryfonki ze Ślizgonem nie była częstym zjawiskiem i raczej nie spotykała się ona z poparciem. Severus nie raz zastanawiał się jakim cudem skończyły jako przyjaciółki. Ale nie jemu to oceniać.

Severus wszedł do salonu, niosąc książkę z recepturą. Co prawda Lupin ją znalazł, ale o ile było mu wiadomo, należała ona do biblioteki Blacka. Ponieważ sam nie miał zamiaru się tam pojawiać bez specjalnego powodu, stwierdził, że odda ją na następnym spotkaniu Zakonu.

Za ten czas postanowił ją przejrzeć. Może znajdzie tam jakieś inne godne uwagi mikstury?

Severus usiadł w fotelu i zaczął przewracać kartki. Znaczną część stanowiły eliksiry z kategorii tak zwanych szarych, bo nie należały ani do jasnych, ani ciemnych. Zdarzyło się kilka z dziedziny Czarnej Magii, ale Severus minął je, zdecydowany, by nie wchodzić głębiej na tę drogę. Teraz gdy już nie szpiegował, nie musiał być zmuszany do ich warzenia.

Nagle kominek zapłonął na zielono. Severus uniósł głowę znad książki, patrząc na kominek. Spodziewał się, że to Lily, więc był nieco rozczarowany, gdy zobaczył Remusa Lupina.

- Dobry wieczór, Severusie! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - wilkołak był jak zwykle uprzejmy.

- Dobry wieczór, Lupin! Oczywiście, że przeszkadzasz. Nie widzisz, że mam randkę z książką? - za to Mistrz Eliksirów był jaK zawsze sarkastyczny w każdy calu i guziku.

- A ja myślałem, że z Lily. - stwierdził bezczelnie Remus, chichocząc cicho. - Jak jej powiem, będzie zazdrosna. - Severus prychnął, ale mimowolnie lekko się uśmiechnął.

- Nie wątpię. - mruknął bardziej do siebie. - Czego chcesz, Lupin? - zapytał głośniej, odkładając książkę na stół. Remus usiadł w drugim fotelu.

- Jak wiesz, Severusie, postanowiłem przeprowadzić małe śledztwo w sprawie zaginięcia Mary. Nie udało mi się do końca rozgryźć, co się z nią stało, ale odkryłem pewne powiązanie z kochanką Jamesa. Otóż...

- Chwila! Po co mi to mówisz, Lupin? Lily zrobiłaby to, jak wróci. - Remus zmarszczył brwi.

- Nie rozumiem. - Teraz to Severus nabrał podejrzliwości.

- Jak to nie rozumiesz? - zapytał Mistrz Eliksirów z niedowierzaniem. - Przecież po to Lily poszła na Grimmauld Place.

- Po co? - Remus wyglądał bardzo sceptycznie.

- Spotkać się z tobą. Napisałeś do niej list, że masz informacje na temat zniknięcia MacDonald. - Teraz twarz likantropa wygląda na zaskoczoną.

- Jaki list? O czym ty mówisz, Severusie? Nie pisałem żadnego listu.

- Nie rób ze mnie wariata, Lupin! - zdenerwował się Severus. - Sam ten list widziałem. - czarnowłosy mężczyzna wyciągnął szaty pergamin i podał go Lunatykowi, który przeczytał go dwa razy, zanim się odezwał.

- Nie mam pojęcia, co to jest, Severusie. Ja nie pisałem żadnego listu do nikogo, a tym bardziej do Lily. - w głowie Severusa zaświeciła się czerwona lampka, a jego szpiegowskie instynkty dały o sobie znać. Coś tu ewidentnie jest nie tak.

- Jeżeli nie ty, to kto jest autorem?

- Powinniśmy udać się na Grimmauld Place. - zaproponował Remus. Severus od razu wstał z miejsca.

- Natychmiast! - w kilku krokach znalazł się przy kominku. Remus deptał mu po piętach.

W kilka sekund znaleźli się na Grimmauld Place. Kuchnia zionęła kompletną pustką, poza Syriuszem, który akurat jadł kolację. Spojrzał zaskoczony na swoich dwóch gości. Nie spodziewał się odwiedzin.

- Lunatyk? Snape? Co wy tu robicie? - zapytał, odkładając sztućce.

- Łapa, jest tutaj Lily? - Syriusz zmarszczył brwi.

- Nie. Dlaczego pytasz?

- Ktoś napisał do niej list, podszywając się pod Lupina. Miała przyjść tutaj. - wyjaśnił Severus, odkładając swoją niechęć do Blacka na bok.

- Lily tutaj nie było. Jak przyszedłem, dom był pusty. - odpowiedział Syriusz, który nie przejmował się, że rozmawia ze swoim szkolnym Nemezis. - A nie wróciła?

- Nie. I nie mamy pojęcia, gdzie jest.

- Myślicie, że ktoś ją porwał?

- Niestety wszystko na to wygląda. - Severus przeczesał ręką włosy. Był bardzo zdenerwowany. Martwił się o Lily. A co jeśli coś jej się stanie?

- Może przyszła tu przed tobą? - podczas gdy Severus w myślach wertował listę osób podejrzanych i wydeptywał ścieżkę w podłodze, Remus i Syriusz próbowali, ustalić co się stało.

- Możliwe. - Syriusz wstał. - Stworek! - z trzaskiem pojawił się pomarszczony skrzat.

- Mistrz Black, wzywał Stworka? - skrzat brzmiał na bardzo niechętnego. Jego niechęć do obecnego pana była oczywista.

- Czy ktoś był dzisiaj w domu, przede mną? - zapytał Syriusz.

- Pani Evans przyszła nie długo przed panem. - odpowiedział skrzat. Każdy wyczuł, że coś ukrywał.

- Kto jeszcze był? - zapytał Remus. Skrzat otworzył usta, ale zamknął je, krzywiąc się przy tym straszliwie. Gdy zrobił to ponownie, wszyscy trzej mężczyźni podzielili się identycznym spojrzeniem. Ktoś wyraźnie nie chciał, by Stworek mógł powiedzieć, że tam był. Severus wyciągnął różdżkę.

- Finite Incantatem! - jasny blask, jak cyknięcie flasza aparatu otoczyło skrzata i zniknęło.

- Kto tu był? - Severus ponowił pytanie, tonem żądającym odpowiedzi.

- Pan Potter i Pani Crowbary. - odpowiedział skrzat.

- Mów co widziałeś! - zażądał Mistrz Eliksirów. Żaden z pozostałych nie skrytykował go za ton.

- Mów, Stworku! - Syriusz ponaglił skrzata.

- Pan Potter i Pani Crowbary przyszli tutaj i natychmiast usiedli w salonie. Mówili coś o jakimś planie i zemście. Stworek nie słyszał dokładnie. Pół godziny późnej przyszła Pani Evans. Zawołała Pana Lupina, a gdy nikt nie odpowiedzi wyszła z kuchni. Gdy Pani Evans weszła do salonu, Pani Crowbary rzuciła zaklęcie, a Pani Evans upadła na ziemię. Pan Potter powiedział, że "powinni się stąd zabierać". Wtedy zauważyli Stworka, Pan Potter rzucił zaklęcie tajemnicy. Stworek nie mógł nic powiedzieć, co widział i słyszał. Potem zabrali Panią Evans do Potter Manor. - Syriusz zawsze przeklinał szpiegowskie umiejętności Stworka, ale tym jednym razem za nie dziękował.

- Czy to wszystko, Stworku? - skrzat pstryknął palcami, a w jego małych pomarszczonych jak papryczki rękach pojawiła się różdżka. I to nie byle jaka.

- Wyleciała z rąk Pani Evans. - Skrzat oddał różdżkę, którą natychmiast zabrał Severus.

- To różdżka Lily. - mruknął, nawet nie musząc dokładnie jej oglądać. Nawet jego szept był niebezpieczny. Nie trzeba było mieć wielkich zdolności, by wyczuć, że Mistrz Eliksirów jest wściekły.

- Dziękuję, Stworku. Możesz odejść. - Skrzat pokłonił się i znikał z trzaskiem.

- Jak słowo daję... - reszta sensu zdania uciekała Syriuszowi, ale Remus najwyraźniej zrozumiał.

- Uspokój się, Severusie...

- Sam się uspokój, Lupin! - odskoczył Mistrz Eliksirów. - Wasz drogi przyjaciel i jego wywłoka porwali Lily, a ty karzesz mi się uspokoić?! - próby uspokojenia wściekłego Mistrza Eliksirów przez Remusa miały zupełnie odwrotny skutek.

- Trzeba zawiadomić Dumbledore'a. - podpowiedział Syriusz, wtrącając się w dyskusję. Severus bez słowa wyciągnął różdżkę. Syriusz położył dłoń na swojej różdżce, ale nie musiał jej używać.

- Expecto Patronum! - srebrna łania wyskoczyła z drewnianego końca i mgielnym krokiem pogalopowała po pokoju, znikając w ścianie.

- Potrafisz wyczarować patronusa? - Syriusz wyglądał na zaskoczonego.

- Jak widać. - warknął Snape. - Myślałeś, że to zbyt zaawansowana magia dla mnie? - zaszydził Mistrz Eliksirów.

- Nie! Nikt skalany Czarną Magią tego nie potrafi, ale widocznie jesteś jedynym Śmierciożercą z tą umiejętnością. - wyjaśnił Syriusz, niechętnie to przyznając. Severus nie odezwał się słowem. Zamiast tego piorunował wzrokiem ścianę.

Widocznie odebranie wiadomości od Severusa zajęło Dumbledore'owi mniej niż kilka minut, bo kominek nagle zapłonął szmaragdową zielenią i dyrektor pojawił się w kuchni.

- To prawda? - zapytał natychmiast dyrektor, już znając swoją odpowiedź. Wystarczyło mu spojrzeć na Severusa.

- Nie, Albusie. Chciałem cię tu ściągnąć na herbatę, ale nie mogłem wymyślić innego ciekawego powodu. - sarkazm nie ginął nawet w takiej sytuacji.

- Severusie. - dyrektor delikatnie go upomniał, ale nie mógł winić Severusa, bo widział, że młodszy mężczyzna jest kłębkiem nerwów, nawet jeśli dobrze to ukrywał. - Kto mógł to zrobić?

- Potter i jego panna. - wypluł Snape jadowicie, zanim inni zdążyli to zrobić. Dumbledore spojrzał pytająco na pozostałych.

- Stworek wszystko widział, profesorze. - Remus przystąpił do wyjaśnienia. - Napisali list, podszywając się pode mnie. Podstępem ściągnęli tutaj Lily, a potem porwali. Stworek słyszał, jak wracali do Potter Manor.

- Rozumiem. - Dumbledore wyciągnął własną różdżkę i rzucił zaklęcie patronusa. Srebrny feniks wyleciał przez okno, znikając gdzieś w mroku. - Wzywam Zakon. Syriusz, chodź ze mną. - Dumbledore spojrzał na Remus i Severusa, którzy również mieli zamiar iść z nimi. - Wy dwaj zostańcie tutaj.

- Co? Albusie, raczysz żartować! - Severus był oburzony tym pomysłem.

- Nie żartuję, Severusie. - odpowiedział dyrektor. - Nie chcę widzieć jednego z moich najlepszych nauczycieli w Azkabanie. - Albus zwrócił się do Remusa. - Przypilnuj go, proszę, Remusie.

- Nie potrzebuję, opiekuna! - zdenerwował się Mistrz Eliksirów.

- I Remus nie robi za takiego. - odparł Dumbledore, zanim zniknął w zielonych płomieniach, a za nim Syriusz. Severus przewrócił oczami. Zrobił krok w stronę kominka, zanim Remus położył dłoń na jego ramieniu.

- Zostaw mnie, Lupin!

- Dumbledore kazał nam tutaj zostać.

- Nie mam zamiaru tutaj tkwić, podczas gdy Lily... - sprzeciwił się Mistrz Eliksirów.

- Wiem, że się o nią martwisz, Severusie, ale pakując się w kłopoty nie pomożesz jej. - powiedział Remus.

- Umiem się kontrolować. - mruknął Severus, jednocześnie zastanawiając się, co by zrobił Potterowi, gdyby teraz go spotkał.

- Nie wątpię w to. - zgodził się Lunatyk. - Jednak Lily będzie cię potrzebować tutaj, a nie na morzu Północnym. - Severus z westchnieniem schował różdżkę i usiadł na krześle.

- Od kiedy zacząłem cię słuchać? - zapytał o to, co w tej chwili było największą ironią świata. Remus zaśmiał się cicho.

- Jedyną osobą, której zawsze słuchasz, jest Lily.

###

Lily ostrożnie zamrugała powiekami, zanim całkowicie je otworzyła. Czuła ból w prawie całym ciele, Szczególnie z prawej strony tali i tyle głowy. Była zdezorientowana. Co się stało?

Przez pierwsze kilka sekund miała w umyśle pustkę. Dopiero po chwili wspomnienia spadły na nią jak grom z jasnego nieba. Dostała list od Remusa, z którym miała się spotkać na Grimmauld Place. Jednak, gdy tam dotarła, nie zastała go. Zamiast Lunatyka zobaczyła Felicity, a potem przeszły ją ból i wszystko stało się czarne.

Rudowłosa kobieta ostrożnie, trochę się krzywiąc, usiadła w pozycji pionowej. Oparł się o chłodną ścianę, pod którą leżała. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Szare, kamienne ściany, ciężkie drewniane drzwi i maleńkie, zakratowane okno. Co to za miejsce?

Lily sięgnęła do rękawa, gdzie powinna być jej różdżka, ale jej tam nie znalazła. Felicity musiał jej ją zabrać. Zielonooka kobieta oparła głowę o kamienną ścianę. Łomotanie w czaszce jakby delikatnie ustępowało w kontakcie z chłodną elewacją.

Co ma teraz zrobić?

Cokolwiek rzuciła Felicity, by ją ogłuszyć, nie było zwykłą Drętwotą. Nie dość, że sprawiło jej wiele bólu, to wyczerpało ją kompletnie. Lily nie zdziwiłby się, gdy było to coś z dziedziny Czarnej Magii.

Wiedziała, że musi się jakoś stąd wydostać, ale nie miała pomysłu. W głowie miał kompletną pustkę. Była bezsilna.

Co się z nią stanie?

Strach szeptał najróżniejsze scenariusze. Każdy był gorszy od poprzedniego.

Nagle usłyszała echo kroków w oddali korytarza.

Lily zmusiła ciało, by wstać. Ktokolwiek tutaj szedł, nie chciała, by widział ją słabą. Nie da mu tej satysfakcji.

Drzwi jej celi się otworzyły, a do środka weszła Felicity. Lily niezauważalnie zadrżała, widząc jej zimny wyraz twarzy i błysk szaleństwa w oczach.

- Patrzcie, kto postanowił do nas dołączyć. - odezwała się brunetka. - Wygodnie się spało?

- Nie zbyt. - odezwała się lodowato Lily. - Co to za miejsce? - zapytała, nie mając ochoty na uprzejmości.

- Twoje lokum na najbliższą przyszłość.

- Nie zabawię tu długo, zapewniam. - Felicity uśmiechnęła się złośliwie.

- Zobaczysz wolność, gdy przekopiesz się przez metrowy mur. Radzę już zacząć kopać. - Drwina była oczywista.

- Czego ode mnie chcesz? - Felicity wzruszyła ramionami.

- Od ciebie niczego. - Lily zmarszczyła brwi, jednocześnie starając się dzielnie ustać w pionie. - Dla siebie gwarancji. - rudowłosa czarownica zrozumiała, co tamta ma na myśli.

- Gwarancji czego? Że nie odbiorę ci Pottera?

- Widzę, że uderzenie o podłogę nie pozbawiło cię zdolności logicznego myślenia, Evans. - Felicity bawiła się różdżką.

- Już ostatnio powiedziałam ci, że nie wrócę do niego! - Krzyknęła Lily zdenerwowana. - Nie kocham go i nie chcę mieć nic wspólnego z tym draniem ani tobą!

- NIE OBRAŻAJ JAMESA! - wrzasnęła brunetka. Lily cofnęła się o krok, widząc błysk szaleństwa w jej oczach, który powiększał się z każdą sekundą. - Już raz mi go odebrałaś! W Hogwarcie też go nienawidziłaś, ale potem nagle zmieniłaś zdanie! Tym razem upewnię się, że tak się nie stanie! Nie odbierzesz mi go, rozumiesz?! NIGDY! - Lily słyszała swoje szalejące serce. Strach zaczął ściskać jej duszę.

- Masz na jego punkcie obsesję... J-jesteś szalona! - wyszeptała Lily, obserwując ją szeroko otwartymi oczami. Na twarz kochanki Pottera wpłynął obsesyjny uśmiech.

- Dopiero do wiesz się, co oznacza być szalonym, Evans. - skierowała swoją różdżkę na Lily. - Crucio!

Następny rozdział: "49. Nić życia"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro