5. Pomysł Lupina ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

- Byłam dziś w Dziurawym Kotle i dowiedziałam się, że... James wynajął tam pokój. Nic o tym nie wiedziałam i poszłam tam dowiedzieć się po co. Ja... zobaczyłam tam Jamesa... I... - Lily wzięła drżący oddech. - Tą kobietą... On... On mnie zdradził! - wykrztusiła Lily, nie patrząc na nikogo. Łzy potoczyły się po jej policzkach.

- Merlinie! - Molly zasłoniła usta ręką, z niedowierzaniem. Przeniosła się na łóżko, otaczając ramieniem młodszą czarownicę. Mięśnie twarzy Remusa ogłosiły strajk, otwierając jego usta z niewiary. James zdradził Lily?! To nie może być prawdą! To niemożliwe! Rogacz nigdy, by tego nie zrobił. James, jakiego zna, jest dobrym człowiekiem. Uczciwym, odważnym i lojalnym. A Lily kocha do szaleństwa. Nie mógłby jej zdradzić.

Severus zacisnął dłonie na parapecie, a usta zwęził w wąską linię. A więc idealny James Potter wcale nie jest taki idealny. Severus poczuł gniew na Gryfona. Jak on mógł jej to zrobić?! Jak on mógł zdradzić Lily dla jakieś malowanej wiedźmy?! Lily jest wrażliwą, najmilszą i najpiękniejszą, o wielkim sercu kobietą, jaką Severus kiedykolwiek znał. Ale Potter tego nie dostrzegł. Zamiast tego szukał towarzystwa, sprowadzając sobie jakieś puste czarownice. Severus poczuł złośliwą chęć zemsty. O, jak tylko Potter wpadnie w jego ręce...

-... Ja... Nie mogłam dłużej na to patrzeć. - Lily kontynułowała drżącym głosem. - Uciekłam stamtąd do... Do Potter Manor. Spakowałam się, ale skrzat zawiadomił... Jamesa, że coś jest nie tak. I on przyszedł. Ja... Zażądałam od niego prawdy. Na początku mnie okłamywał, ale późnej... Zrozumiał, że ja wiem. I wtedy... Nagle się zmienił... Nigdy go takiego nie widziałam. Ja... Krzyczałam na niego. I wtedy... On... Uderzył mnie! - na te słowa Severus poczuł, jak krew w nim zamarza, a jego nienawiść do Pottera wzrasta stokrotnie. Mistrz Eliksirów zacisnął mocniej dłonie na parapecie. Aż dziwne, że podokiennik nie pękł. James Cholerny Potter śmiał podnieść rękę na Lily! -... Wtedy nadeszło wezwanie na zebranie Zakonu. On...  Zamknął mnie w pokoju i wyszedł. - Teraz Severus rozumiał, dlaczego Potter był sam. - Gdy wrócił, oczekiwał, że będę go błagać o wybaczenie. - Lily wypluła trzy ostatnie słowa z nietypową dla niej pogardą. Severus prawie się uśmiechnął. Prawie. - Ja odmówiłam, wtedy on... - Lily wzięła kolejny drżący oddech. -... On ponownie to zrobił... - każdy wiedział, co kobieta miała na myśli. - Ale udało mi się uciec. - zakończyła Lily, bojąc się spojrzeć na ich twarze. Snape odwrócił się twarzą do okna. Nie chciał, by Lily widziała żądzę mordu, widoczną na jego twarzy. Severus wiedział, że jakby teraz zobaczył Pottera, zrobiłby coś, za co w trybie natychmiastowym trafiłby do Azkabanu. Jeszcze nie wymyślono słów na to, co miał ochotę zrobić temu draniowi, który odważył się podnieść rękę na Lily. Pamiętał, kiedy mówił jej, jaki jest Potter. I chociaż korciło go, by powiedzieć teraz „A nie mówiłem!”, powstrzymał się. Severus wiedział, że to nie byłoby najmądrzejsze posunięcie z jego strony w tej chwili.

Remus siedział sztywno na krześle, patrząc na jakiś odległy punkt na ścianie. Wilkołak był zarówno sceptyczny, co do zachowania Jamesa, jak i dogłębnie wściekły. Ukryty w jego wnętrzu wilk szalał z furią. Zaś druga strona, jego naturalnie spokojna natura zadawała pytanie.

Dlaczego?

Dlaczego James zdradził Lily? Dlaczego się z nią ożenił, jeśli jej nie kochał? Czy rzeczywiście potrafiłby w gniewie ją uderzyć? Może i był dupkiem w szkole dla Severusa i nie raz jego dowcipy zamieniały się w okrutne dręczycielstwo, ale, czy byłby zdolny uderzyć Lily?

Molly siedziała, obejmując załamaną czarownicę ramieniem. James zawsze wydawał jej się miłym młodzieńcem. Może trochę napuszony, ale sympatyczny. Molly pamiętała, jak James się zachowywał, gdy byli z Lily jeszcze narzeczeństwem. Był taki czuły i opiekuńczy względem niej. Zupełnie niepodobny do tego, co powiedziała teraz Lily. Ale Molly wierzyła jej. Sposób, w jaki przeżywała, opowiadając to, mówił czerwonowłosej czarownicy, że to prawda. Lily nie miała powodu, by kłamać.

Molly ukradkiem spojrzała na pozostałych dwóch czarodziejów. Remus siedział z dłonią we włosach. Nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel był zdolny do takiej podłości. Pani Weasley wiedziała, że jest mu trudno pogodzić prawdę z tym, co wie o przyjacielu. Musi przetrawić to, co się stało. To od niego zależy, czy przyjmie to do wiadomości, czy nie.

Pani Weasley zerknęła na czarodzieja w czarnych szatach, będącego przy oknie. Severus stał tyłem do wszystkich, ściskając rękami parapet. Jego gniew był wręcz namacalny. Molly prawie widziała iskrzące powietrze. Było jasne, że ex Śmierciożerca jest wściekły. Molly nie dziwiła się. Gdyby to ona była na jego miejscu, byłaby równie rozeźlona.

Jednak jedno Molly wiedziała napewno. Pojawienie się na progu domu Severusa było najlepszą rzeczą, jaką Lily mogła zrobić. Severus mógł być porywczy i mieć ognisty temperament, ale nigdy, prze nigdy nie skrzywdziłby Lily i chroniłby ją, nawet za cenę własnego życia. Jest on bardzo oddanym przyjacielem.

Molly nawet kiedyś zastanawiała się, czy on czegoś do niej nie czuje. Nawet jeśli tak jest, to ukrywa to głęboko w sobie. Pani Weasley spojrzała na Snape'a ze smutkiem. Popełnił w szkole jeden niebagatelny błąd, który pociągnął za sobą kolejne. A teraz płaci za nie cenę. Ale dostał szansę na odkupienie błędów. Jednak Molly wiedziała, że jedyną rzecz, jaka pozwoli mu wybaczyć samemu sobie to wybaczenie Lily.

- Ja... Nie wiem, co powiedzieć. - odezwał się wreszcie Remus, prostując się. Lily spojrzała na czarodzieja wielkimi oczami.

- Nie wierzysz mi? - zapytała cicho Lily, spuszczając wzrok na kolana.

- Wierzę, Lily, wierzę. - zapewnił gorliwie Lupin. - Po prostu... to wydaje mi się takie... - wilkołak szukał odpowiedniego słowa. - Abstrakcyjne. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. - Remus wstał i zaczął krążyć. - Nigdy taki nie był. Czasem naprawdę szybko się złościł z byle powodu, ale rękoczyny to nie w jego stylu.

- Nie w jego stylu? - powtórzył Snape, nagle się odwracając. Dopiero teraz Lily i Remus przypomnieli sobie, że też jest w pokoju. - Rzeczywiście. Akceptowanie niewygodnej prawdy to nie w jego stylu. - wycedził zajadliwie Snape.

- Co masz na myśli, Severusie? - zapytał Remus, nieco marsowo.

- Jeszcze nie wymyślono słów na to, co teraz myślę, Lupin. - wycedził lodowato Snape. Było jasne, że jest wściekły. Lily spojrzała na przyjaciela, który teraz ciskał gromami w wilkołaka. Severus zawsze miał porywisty charakter. A gdy była mowa o Potterze był bardzo antypatyczny. Lily była świadoma ich wzajemnej nienawiści i wiedziała, że to się nigdy nie zmieni. Tym bardziej teraz. Ale wiedziała, że mimo swojego ognistego temperamentu nie skrzywdzi jej w taki sposób, jak James. Nigdy nie podniósłby na nią ręki. Była tego pewna.

- Severusie... - zaczął Remus, gdy nagle z salonu dobiegł szum kominka. Lily z obawą spojrzała na wyjście z pokoju. Nie! To ostatnie miejsce, w jakim James będzie jej szukał. Severus spojrzał w stronę drzwi.

- Na Salazara, kogo znów niesie? Jak słowo daję... - reszta zdania uciekła, gdy Severus wyszedł z pokoju, a szaty za nim falowały. Mistrz Eliksirów zszedł do salonu, gdzie w fotelu siedział... Albus Dumbledore.

- Albusie? - Dumbledore spojrzał na Snape'a i uśmiechnął się dobrotliwie, a w jego oczach tańczyły iskierki. Jak zwykle.

- Dobry wieczór, Severusie.

- Dobry wieczór, Albusie. Co cię do mnie sprowadza o tej porze? - zapytał Mistrz Eliksirów zwykłym tonem. Albus uśmiechnął się. Jak zwykle od razu do rzeczy.

- Chyba nie powiesz mi, Severusie, że idziesz już spać. - zachichotał starzec. Severus przewrócił oczami.

- Teraz napewno nie. - Dumbledore uśmiechnął się. - Co się stało, Albusie?

- Widzisz, mój chłopcze, przed chwilą odbyłem ciekawą rozmowę, której temat raczej cię zainteresuje. - zaczął zagadkowo dyrektor. Severus miał nie jasne przeczucie, że wie, o co może chodzić.

- Cóż to takiego, Albusie? - zapytał Severus, zakładając ręce na piersi.

- Przed chwilą był u mnie James Potter. - Snape już wiedział, o co chodzi. Teraz pozostaje posłuchać, jaką to fantastyczną bajeczkę wymyślił Potter. - Twierdzi, że Lily zniknęła. - brew Snape'a podskoczyła. - Powiedział, że jak wrócił do domu, już jej nie było, a ona sama nie daje znaku życia. Był w domu Evansów i u Longbottomów. Tam także jej nie było. Co ty na to, Severusie? - zapytał dyrektor, uważnie przyglądając się swojemu pracownikowi zza okularów połówek. Dumbledore był pewien, że Snape coś wie. I Severus o tym wiedział. Mistrz Eliksirów westchnął, opierając ręce na oparciu drugiego fotela.

- To jest interesujące.

- Nie wydajesz się zaskoczony, mój chłopcze. - stwierdził dyrektor.

- Jest na górze z Molly i Lupinem. - odpowiedział Snape, patrząc na pracodawcę. - Sama tu przyszła. - zastrzegł, zanim Dumbledore otworzył usta. - Rozmawiałem z Lupinem, gdy zapukała do drzwi. Była przemoczona, ranna i szukała schronienia. Nie mogłem jej nie pomóc. - wyjaśnił czarodziej. Dumbledore pokiwał głową. Dyrektor doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Severus był gotowy zrobić wszystko dla Lily.

- Czy mówiła, co jej się przytrafiło? - zapytał dyrektor. Twarz Snape'a stwardniała, a oczy zapłonęły gniewem. Severus zwęził usta w wąską linię. Milczał dłuższą chwilę, a starszy mężczyzna cierpliwie czekał.

- Potter ją pobił. - odpowiedział w końcu Snape. Albus zamrugał zaskoczony tym nagłym oświadczeniem.

- Severusie, wiem, jak bardzo nie lubisz Jamesa, ale nie sądzisz, że przesadzasz? - Snape spiorunował drugiego czarodzieja wzrokiem.

- Sugerujesz, więc Albusie, że Lily kłamie? - Dumbledore zmarszczył brwi.

- O czym mówisz, mój chłopcze? - Snape uśmiechnął się z mieszanką gniewu na Potter i satysfakcji, że choć raz wie więcej niż Albus Dumbledore.

- Przed chwilą Lily opowiedziała, jak odkryła, że Potter - nazwisko swojego Nemezis wypluł jak obelgę - ją zdradza. Gdy ten się o tym dowiedział, uderzył ją, zamknął w pokoju i jakby nigdy nic udał się na zebranie Zakonu. Gdy wrócił, postanowił bez skrępowania wylądować swój gniew i flustracje na Lily, której na szczęście udało się uciec. - Snape zrelacjonował wszystko, co opowiedziała Lily. Pod koniec opowieści iskierki migoczące w oczach Dumbledore'a znikły całkowicie.

- To jest...

- Niewiarygodne? Surrealistyczne? Karygodne? Niedopuszczalne?! - zaczął wyliczać Snape, coraz bardziej rozgniewanym tonem. Dumbledore przetarł ręką twarz. Dyrektor wyglądał w tej chwili bardzo staro. Lata wojen wyrzłobiły na twarzy dyrektora wiele bruzd.

- Mogę zobaczyć Lily? - Snape kiwnął głową. Dumbledore wstał z fotela i obaj czarodzieje poszli po schodach na piętro. Zbliżając się do drzwi, słyszeli stłumione głosy rozmowy, które ucichły, gdy Severus otworzył drzwi. Mistrz Eliksirów wszedł do środka, a za nim dyrektor. Wszyscy spojrzeli na wchodzących. Severus stanął na swoim poprzednim miejscu pod oknem. Dyrektor podszedł do łóżka i usiadł na skraju naprzeciwko Lily, biorąc zabandażowane ręce byłej uczennicy w swoje pomarszczone. Dumbledore swoich ulubionych uczniów, którzy ukończyli Hogwart, traktował, jak wnuczęta. Lily była jedną z nich.

- Dobry wieczór, profesorze. - powiedziała cicho czarownica.

- Dobry wieczór, Lily. Severus opowiedział mi, co się stało. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, moja droga. - rzekł starszy Czarodziej. - Wiedz, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc, Lily. - Lily lekko się uśmiechnęła.

- Dziękuję, panu.

- Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał Albus. Lily podniosła lekko zaczerwienione od płaczu oczy.

- Chcę magicznie zerwać małżeństwo z Jamesem. - Lupin wciągnął ostro powietrze, ale nic nie powiedział. Molly westchnęła smutno.

- Jesteś pewna, Lily? Może warto to jeszcze przemyśleć. - Lily pokręciła głową.

- Nie, Molly. Miałam wystarczająco dużo czasu na przemyślenia, gdy zamknął mnie w pokoju. - Lily wzięła lekko drżący oddech. - Nie chcę być żoną człowieka, który ożenił się ze mną, ponieważ byłam idealnym egzemplarzem. - Lily wypluła dwa ostatnie słowa z nietypową dla siebie pogardą.

Severus zacisnął dłonie na parapecie. Idealny egzemplarz? Potter zachował się jak  prawdziwy czarodzej czystej krwi. I to w negatywnym znaczeniu. Potraktował żonę jak przedmiot. Jak on mógł to robić Lily?!

Lucjusz Malfoy ma więcej przyzwoitości. Może popada w manię wyższości i jest trochę pompatyczny, ale nigdy nie traktował Narcyzę, jak przedmiot. Jak bibelot, który można postawić na kominku lub schować do szafy, gdy się znudzi.

Dumbledore spojrzał smutno na byłą uczennicę. Razem z Jamesem wyglądali na taką piękną parę. Kto wiedział, że po ślubie James tak się zmieni.

- To twoja decyzja, Lily, jednakże prosiłbym cię o przemyślenie tego. Często żałujemy wyborów podjętych w gniewie. - Lily kiwnęła ponuro głową.

- Dobrze, profesorze. Chociaż tu nie ma nad czym się zastanawiać. - odpowiedziała pewnie Lily. Severus prawie się zaśmiał. Potter zrobił dokładnie ten sam błąd, co on. Jak Severus sam pchnął Lily w ramiona Potter, tak on własnoręcznie ją z nich wypchnął. Jaki ten los bywa przewrotny.

- Teraz pozostaje sprawa, gdzie teraz będziesz mieszkać, Lily. - Dumbledore porzucił poprzedni temat. Lily westchnęła.

- Szczerze, to nie wiem. Chciałam przeprowadzić się do rodziców, ale jak tak teraz myślę to nie najlepszy pomysł. Nie chcę narażać ich na gniew Jamesa. - odparła Lily trochę zrezygnowana.

- Możesz zostać u nas, Lily. Bill i Charlie napewno u cieszą się z widoku swoje ulubionej cioci. - zaproponowała pani Weasley. Lily uśmiechnęła się z wdzięcznością do Molly.

- To miłe, Molly, ale nie mogę tak zwalać się wam na głowę.

- Oj! To żaden problem. Im więcej ty lepiej. - Severus prawie prychnął. Molly i Arthur preferują zasadę „im więcej, tym lepiej” od samego początku małżeństwa. Oboje się dobrali.

- Nie mogę, Molly. - rudowłosa kobieta pokręciła przecząco głową. Molly uśmiechnęła się lekko do młodszej czarownicy. Lily zawsze taka była. Nie chciała się nikomu narzucać.

- Możesz zamieszkać w Hogwarcie, Lily. W zamku zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce. - zapewnił Dumbledore. Remus podrapał się po karku.

- Myślę, że... - odchrząknął trochę niezdecydowany wilkołak. - jeśli Severus się zgodzi... - tu zerknął na Snape'a stojącego przy oknie, który zmrużył podejrzliwie oczy. Co też wilkołak wymyślił? - powinnaś zostać tutaj, Lily. - Severus uniósł brwi do góry. Ze wszystkich osób w pokoju, które mogły wpaść na ten pomysł, wilkołak był ostatni na liście. Lily zamrugała, chyba myśląc o tym samym, co Severus. A Dumbledore po prostu się uśmiechnął.

- Ale...

- Remus ma rację, Lily. - powiedziała Molly, popierając pomysł Huncwota. - To ostatnie miejsce, w jakim James będzie cię szukał. A jestem pewna, że Severus nie będzie miał nic przeciwko... - Molly wyczekująco spojrzała na Mistrza Eliksirów. Ten odchrząknął, patrząc wszędzie tylko nie na Lily.

- Oczywiście. - odpowiedział krótko, starając się opanować oszołomienie. Nie sądził, że ktokolwiek będzie zachęcał Lily do pozostania w domu Śmierciożercy — szpiega. Lily zerknęła ukradkiem na Severusa, jakby sprawdzała, czy ma coś przeciwko.

- A co z... gośćmi Severusa? - zapytała Lily, szukając nieprawidłowości w tym pomyśle. Każdy wiedział, o jakich gości chodzi. - Jeśli Voldemort... - Severus lekko wzdrygnął się na to imię. -... dowiedziałby się o tym, jego życie i pozycja byłoby zagrożone. - to rzeczywiście mogło być problematyczne.

- To nie koniecznie jest problemem. - powiedział powoli Severus, patrząc na przeciwległą ścianę. - Mam dwór w Szkocji, ukryty pod urokiem Fideliusa, którego jestem Tajnym Strażnikiem. A o istnieniu tego miejsca wie tylko pięć osób, do których mam pełne zaufanie. Dwór jest nie do wykrycia.

- Mówisz o Prince Manor, Severusie? - Snape dał dyrektorowi wzrok mówiący: „czyż to nie oczywiste?". Lupin zmrużył oczy, łącząc wątki.

- Mówicie o tych Prince'jach, czystej krwi, których córka wyszła za mugola i została wydziedziczona, a jej młodszy brat przejął majątek? - zapytał Remus, gdy połączył kropki. Severus uśmiechnął się drwiąco.

- Tak, Lupin. O tych samych. - widząc proszące o wyjaśnienie spojrzenia, Snape westchnął i wyjaśnił - Moja matka została wydziedziczona za małżeństwo z mugolem i jej brat, a mój wuj, Kasjusz Prince, odziedziczył majątek po śmierci moich dziadków. Niestety zmarł na moim pierwszym roku, więc dziedziczenie spadło na moją matkę, a po jej śmierci, zgodnie z testamentem na mnie. Ale w tej chwili, w środku nocy fascynująca historia mojej rodziny nie jest ważna. - dodał złośliwie na koniec. Dyrektor pokiwał głową.

- Rzeczywiście. - starzec zwrócił się do Lily. - Tak, więc pobyt w Prince Manor jest dla ciebie najbezpieczniejszym rozwiązaniem, Lily. - rudowłosa czarownica westchnęła i spojrzała na dyrektora, trochę zrezygnowana.

- Chyba nie mam wyjścia. - dyrektor klasnął w dłonie.

- A więc ustalone! Severusie może zabierzesz Lily do dworu? - Snape bez słowa wezwał kawałek pergaminu, atrament i pióro. Napisał na nim lokalizację dworu i podał go Lily, potem Albusowi, Molly i Remusowi. Nie był naiwny. Wiedział, że będą chcieli ją odwiedzić. Potem zwrócił się do Lily.

- Wstań. - poprosił spokojnie, opanowanym głosem. Lily odsunęła koc i wstała, krzywiąc się przy tym lekko. Żebra były zabandażowane i Skle-wzro już działało, a proces zrastania się kości jest dość nieprzyjemny. Severus wezwał z drugiego pokoju dwie z czarnych peleryn i podał jedną, Lily. - Będziemy się aportować. - Severus wyciągnął ramię i wymownie na nie wskazał. Lily ostrożnie, jakby bojąc się, że nagle ją uderzy, położyła dłoń na czarnym ramieniu. Snape miał ochotę przekląć Pottera w zapomnienie. - Trzymaj się. - ostrzegł Severus, po czym zamknął oczy i wyobraził sobie w umyśle cel podróży. Lily w nagłym odruchu złapał za ramię Severusa drugą ręką, zanim wciągnął ich kalejdoskop kolorów i barw.

Dokładnie kilka sekund późnej pojawiła się dwójka czarodziejów z cichym trzaskiem, rozniesionym przez echo na pustej polanie. Lily puściła ramię Severusa, otulając się mocniej płaszczem. Przez myśl przeszło jej, że musi wyglądać zabawnie w tej o wiele za dużej pelerynie. Kobieta rozejrzała się po pustej polanie, szukając wzrokiem dworu, ale poza trawą i w oddali drzewami nie zobaczyła nic. Lily czuła jak serce jej przyspiesza. Gdzie Severus ją zabrał?

- Gdzie jesteśmy? - zapytał zaniepokojona, rozglądając się, jakby zaraz mieli się pojawić Śmierciożercy, albo wyskoczyć jakieś dzikie zwierzę. Severus tymczasem przeszedł kilka metrów i zatrzymał się, patrząc na zaniepokojoną Lily. Gdyby to był ktoś inny Severus miałby uciechę. Ale to była Lily. I wcale nie podobało mu się, że zaczynała się bać.

- Jesteśmy na granicy osłon, otaczających posiadłość. - Lily wcale nie poczuła się uspokojona.

- Dlaczego?

- Bo chcę dodać twoją sygnaturę do tarcz, by dwór rozpoznawał cię jako mieszkańca, żebyś mogła się do niego bezpośrednio aportować. Mogłem nas teleportować od razu do środka, ale chcę to od razu załatwić. - wyjaśnił Snape. Lily wzięła kontrolowany oddech.

- I nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej? - zapytała kobieta, podchodząc do Severusa, który teraz machał różdżką nad jakimś kamieniem, mrucząc pod nosem inkantację. Kamień zaczął się wynurzać z ziemi, ukazując kamienny słup z wyrytymi runami. Severus położył dłoń na szarej skale, mrucząc jakąś formułkę i na moment runy zabłysły na złoto. Severus odwrócił się do Lily, która obserwowała go z zainteresowaniem.

- Daj rękę. - to nie była prośba. Lily bez słowa podała zabandażowaną dłoń. Severus machnięciem różdżki usunął materiał, ukazując nagą dłoń z zaczerwienionymi liniami. Mężczyzna machnął różdżką, tworząc małą rankę, z której natychmiast popłynęła krew. Zaskoczona Lily syknęła cicho. Severus położył jej dłoń na szarej skale w tym samym miejscu, co on wcześniej, przykrywając swoją własną. Lily poczuła przepływ magii. Runy na kamiennym słupie zaświeciły na srebrno, a potem zgasły. Severus zabrał jej dłoń, lecząc ranę i znów sprawiając, że pojawił się bandaż. - Teraz osłony cię rozpoznają. - powiedział, krótko. Machnął różdżką i kamienny słup znowu zaczął znikać pod ziemią, pozostawiając wystający tylko czubek. Lily kiwnęła głową.

- Co teraz? - Severus spojrzał na Lily.

- Polecimy do dworu. - Lily uniosła brwi.

- Jak? Przecież tu nie ma mioteł. - Severus uniósł brew, dając jej spojrzenie: „przecież widzę".

- Nie potrzebuje miotły. - oświecił ją Snape, podchodząc bliżej.

- Może i tak, ale ja owszem. - powiedziała Lily lekko zdziwiona. Słyszała o umiejętności lotu bez miotły, ale wiedziała, że to trudna do nauczenia sztuka. No, ale Severus zwykle chwytał się trudnych do nauczenia rzeczy. I z reguły mu się udawały.

- Wystarczy, że tylko ja to potrafię, możesz mi wierzyć. - Severus zbliżył się do Lily, łapiąc ją w tali, przyciągając do siebie.

- Co ty robisz? - zapytała Lily, chcąc się odsunąć.

- Mam zamiar polecieć. Mocno się mnie trzymaj. - oświadczył Severus, patrząc gdzieś na punkt ponad jej głową.

- Co?

Następny rozdział: "6. Prince Manor"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro