50. "Będziesz tu?"✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdenerwowany Severus Snape krążył po salonie Kwatery Głównej, jak zwierzę zamknięte w klatce. Swoją długą szatą zamiatał podłogę ze skutecznością, która zawstydziłaby zawodową sprzątaczkę lub skrzata. Dochodziła godzina dwudziesta druga, a oni nie mieli żadnych informacji o Lily. Ta niewiedza doprowadzała Mistrza Eliksirów do szaleństwa. Już dawno powinni mieć cokolwiek. Chociażby najmniejszy ślad.

Po dwóch próbach Albusa nikt inny nie próbował uspokoić go, by usiadł spokojnie w fotelu. Remus i Syriusz nawet nie próbowali. Jedno spojrzenie, rzucone przez Severusa wystarczyło, by powstrzymać ich od otwierania ust. Ten człowiek potrafił być naprawdę przerażający, gdy tylko tego chciał. A żaden z nich nie miał życzenia śmierci.

W pokoju na górze w stanie nieświadomości leżał James Potter. Minęło ledwo dwie godziny od podania antidotum. Tak jak Severus powiedział, nawet się nie poruszył. Jedyną rzeczą świadczącą, że żyje, było równomierne wznoszenie się klatki piersiowej w miarowym oddechu. Remus rzucił na przyjaciela zaklęcia monitorujące, by wiedzieć, gdyby działo się coś złego lub odzyskał przytomność i pozostawili go samego, by odpoczywał.

Wszyscy wstali jak jeden mąż, gdy kominek zapłonął szmaragdową zielenią. Z płomieni wyszedł stary auror Szalonooki Moody. Severus już widział po jego minie, że nie posunęli się w śledztwie dalej, niż było to wcześniej.

- Alastorze, znaleźliście coś? - zapytał Albus. W błękitnych oczach dyrektora brakowało wesołych ogników, które zwykle doprowadzały Severusa do szału. Wyglądał na starszego niż normalnie.

- Niestety nie. Przetrząsnęliśmy wszystkie posiadłości Jamesa. Nigdzie nie było ani śladu żadnej z kobiet. - Severus zaklął pod nosem i to w kilku językach, ale nie został przez nikogo upomniany. Moody rzucił mu tylko krótkie spojrzenie. Może jednak Snape nie jest takim złym człowiekiem, jak mu się wydawało? Wyglądał na naprawdę zmartwionego porwaniem Lily Evans. Ten, zwykle opanowany człowiek, który zawsze ukrywał emocje za maskami obojętności, teraz nawet się z tym nie kłopotał. Moody zauważył zmianę, odkąd przestał szpiegować.

- To nie mamy nic. - warknął Syriusz. On też martwił się o Lily. Mogła nie być już żoną Jamesa, ale nadal traktował ją jak przyjaciółkę. Nawet jeśli spotykała się ze Snape'em.

- Tego nie powiedziałem. - zaprzeczył Szalonooki Moody. Wszyscy na nowo zwrócili na niego uwagę. - Kingsley poszperał w papierach i nigdzie nie znał aktu urodzenia ani żadnych innych dokumentów osoby Felicity Crowbary. - Severus zmarszył brwi, łącząc kropki.

- Czyli nikt taki nie istnieje. - jak zwykle szybko wyciągnął wnioski. Moody pokiwał głową, zgadzając się.

- Zgadza się. Felicity Crowbary nigdy nie istniała, więc jest to fałszywa tożsamość.

- Ciekawe... - Dumbledore pogładził swoją brodę.

- Nie użyła Eliksiru Wielosokowego, do zmiany tożsamości, ale musiała jakoś zmienić swój wygląd. - zauważył Remus.

- Ma ktoś pomysł, kto to może w ogóle być? - Syriusz bardziej był zainteresowany tożsamością tej osoby niż sposobem, w jaki zmieniła swój wygląd.

- Jeśli odkryjemy jej tożsamość, będziemy mogli ustalić, gdzie może przebywać Lily. - Severus myślał tylko o Lily. Gdy już ją znajdą będzie się zastanawiał, kim naprawdę jest Felicity Crowbary. Prosił Merlina, żeby tylko nic się jej nie stało.

- Severus ma rację. - zgodził się Remus. - Musimy... - likantrop przerwał, gdy nagle na środku pokoju zamigotało biało-błękitne światło, rozjaśniając salon. Kilka sekund późnej pojawiła się w nim Lily Evans, a blask zniknął. W pierwsze kilka sekund była cisza, zanim Severus w kilku krokach znalazł się przy niej, wychodząc z szoku.

- Lily?! - jego zaskoczenie było oczywiste. I nie tylko Severusa, bo Remus i Syriusz również dołączyli do zdziwionego okrzyku.

- Nic ci nie jest! - Lily była zdezorientowana i nadal trochę przestraszona. Nawet nie zareagowała na wołanie Łapy i Lunatyka.

- Severus? - wyszeptała, nadal tkwiąc w szoku, zanim bez dalszego słowa przytuliła się do jego klatki piersiowej. Severus bez zwłoki otoczył ją ramionami. Lily znowu poczuła się bezpiecznie, wśród zapachu piołunu i innych ziół. Nie słuchała innych głosów. Docierały one do niej z oddali. Skupiła się tylko na tym uczuciu.

- ... Co jej jest...

- ... Chyba nic...

- ... Jest w szoku...

- ... Osłony... Jak się tu znalazła?

- ... Crowbary... - usłyszenie nazwiska swojej porywaczki, która prawie ją zabiła, przywróciło ją do rzeczywistości. Lily odsunęła się trochę od Severusa, ale nie puszczając jego szat. Ten nadal jej nie puścił.

- Ona jest w domu Mary. - powiedziała drżącym głosem, kierując swoje słowa głównie do Szalonookiego.

- Jesteś pewna? - upewnił się Moody. Lily tylko pokiwała głową. Moody spojrzał na Dumbledore'a, który kiwnął głową.

- Zostańcie tutaj. - dyrektor skierował swoje słowa do trójki czarowników. Następnie Moody, Dumbledore i Black zniknęli w zielonych płomieniach.

- Pójdę zajrzeć do Jamesa. - Remus wyszedł z salonu, zostawiając ich samych.

- Lily? Nic ci nie jest? Czy ta kobieta coś ci zrobiła? - zapytał Severus, badając wzrokiem jej twarz i sylwetkę. Lily pokręciła przecząco głową, chociaż sama się dziwiła, że nadal stała.

- Nie. - zaprzeczyła cicho.

- Drżysz. - zauważył. - I nie tylko z zimna. - Severus zaprowadził ją na najbliższą kanapę, a sam klęknął przed nią. Wezwał koc i czule otulił nim ukochaną. - Co rzuciła?

- Cruciatus. - Lily wzdrygnęła się na samą formułę zaklęcia. Mistrz Eliksirów zbladł i na jego twarzy na moment pojawiła się wściekłość, zanim ukrył ją przed Lily. Nie chciał, by bardziej się denerwowała.

- Wypij, to ci pomoże. - Severus podał się odkorkowaną butelkę. Trzymał jej drżącą dłoń, pomagając się napić, by nie rozlała eliksiru. Gdy to zrobiła, Lily poczuła jak drgawki i pozostałości bólu ustępują. Przymknęła oczy. Słyszała szelest materiału, a potem jak kanapa ugięła się pod czyimś ciężarem. Otworzyła powieki, gdy Severus otoczył ją ramionami. Oparła głowę o jego klatkę piersiową. Mistrz Eliksirów czule pocałował ją w czoło, a dłonią przeczesał delikatnie jej włosy. - Tak bardzo się o ciebie martwiłem. - wymamrotał w czubek jej głowy. Lily słyszała szczerą ulgę w jego głosie, ale i maleńką nutkę strachu. Bał się o nią. Serce zielonookiej czarownicy ociepliło się. - Bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.

- Ja też, Sev. - głos Lily nadal drżał i nie był głośniejszy od szeptu. - Byłam przerażona. Jedyną myślą, trzymającą mnie na powierzchni, byłeś ty. Myśl, że czekasz na mnie i nie mogę się poddać. - mówiła cicho, ale on i tak doskonale ją słyszał.

- Oczywiście, że czekałem. Gdyby nie polecenie Albusa byłbym z innymi, szukając cię.

- Ale nie byłby cię tutaj. - Powieki Lily zatrzepotały. Była bardzo zmęczona. Wcześniej tego nie czuła. Uczucie strachu i desperacji skutecznie zajęły jej umysł. Lecz teraz, gdy była już bezpieczna, jej organizm pozwolił sobie okazać wyczerpanie.

- Powinnaś odpocząć, Lils. - powiedział Severus, zauważając jej zmęczenie. Lily mocniej zacisnęła dłonie na jego szacie.

- Nie chcę być sama. - może brzmiała dziecinnie, ale nie przejmowała się tym. Po tych kilku godzinach, spędzonych w objęciach samotności i strachu, nie chciała tej nocy być już sama.

- Oczywiście, Kochanie. Nie będziesz. Obiecuję. - Severus wstał, podnosząc Lily z kanapy. Rudowłosa kobieta zamknęła oczy i mocno trzymała się jego szaty, opierając głowę na jego ramieniu. Tym razem nie powiedziała, że może iść sama, co faktycznie było możliwe. Zamiast tego czerpała pocieszenie z jego bliskości.

Severus wszedł po schodach na piętro. Na korytarzu natknął się na Lupina, który wyszedł z pokoju, zajmowanego przez Pottera. Gdy ich zobaczył, tylko się uśmiechnął. Severus przewrócił oczami, ale zatrzymał się.

- Co z nim? - zapytał cicho, chociaż wiedział, że Lily jeszcze nie śpi i wszystko słyszy. Remus westchnął.

- Tak jak mówiłeś, bez zmian. - Lunatyk spojrzał na Lily, która miała zamknięte oczy. Myślał, że zasnęła.

- Zasnęła?

- Nie. - zaprzeczył. - Powieki od spodu ogląda, Lupin. - Remus nie mógł powstrzymać cichego chichotu. Lily całą siłą woli powstrzymała się od śmiechu, mimo zmęczenia.

- W jakim jest stanie? - Remus przestał się śmiać.

- Nadal jest w szoku.

- Nie dziwię się. Po tym, co przeszła... Nie będę was zatrzymywać. - Remus otworzył drzwi do jednego z pokoi gościnnych Syriusza. Severus podziękował skinieniem głowy i wszedł do środka. Wilkołak cicho zamknął za nimi drzwi.

Severus delikatnie położył Lily na łóżku. Chciał usiąść w fotelu obok, ale rudowłosa kobieta nie puściła jego szaty. Mężczyzna spojrzał na nią i westchnął cicho, widząc błaganie w jej pięknych zielonych oczach. Usiadł na łóżku, opierając się o poduszki, a Lily leżała oparta o jego klatkę piersiową, ściskając mocno jego szaty. Zupełnie jakby bała się, że ją zostawi.

- Nigdzie się nie wybieram. - powiedział cicho, głaszcząc Lily po plecach. Zielonooka kobieta delikatnie rozluźniła uścisk na jego ubraniu, ale nie całkowicie.

- Złapią ją? - I bez wymienionego nazwiska Severus wiedział, o kogo chodzi. Mimo że czuł gniew... No dobra! Wściekłość na tę... Kobietę nie pokazał tego.

- Na pewno. - zapewnił. - Nie pozwolą jej się wymknąć. Nie po tym, co zrobiła.

- Ona jest nieobliczalna. Zabiła Mary, Sev. - Severus zmarszczył brwi i spojrzał na Lily, która patrzyła, gdzieś w dal.

- Skąd wiesz?

- Powiedziała mi.

- Wierzysz jej? - Severus brzmiał niedowierzająco.

- Nie widziałeś jej twarzy. To obsesyjne szaleństwo... Poza tym... Ona jest do tego zdolna... - Severus czuł w tej wypowiedzi coś więcej.

- Czy próbowała...? - Severus nie był w stanie ukończyć zdania. Lily tylko pokiwała głową na jego piersi. Mistrz Eliksirów nagle poczuł strach. Przerażający lęk, jak blisko był jej utraty. Gdyby nie udało jej się uciec...

- Sev? - zielone oczy wpatrywały się w niego. Mistrz Eliksirów bez słowa pochylił się i czule ją pocałował. Lily była lekko zaskoczona jego nagłym ruchem, ale oddała pocałunek.

- Tak blisko śmierci byłaś... - Severus pokręcił głową, jednocześnie głaszcząc jej włosy. - Co ja był zrobił, gdyby coś ci się stało...?

- Żyłbyś dalej, a moja miłość do ciebie, byłaby z tobą, aż do końca świata. - Lily palcami bawiła się jednym z jego guzików. - Znalazłbyś sobie kogoś, założył rodzinę... Byłbyś szczęśliwy.

- Teraz jestem szczęśliwy, Lily. Z tobą. Z nikim innym nie mógłbym być.

- Na pewno ktoś taki by się znalazł.

- Nie, Lily. Możesz mi wierzyć. - Na usta Lily wpłynął delikatny uśmiech. Wiedziała, że to jest to. To jest miłość jej życia, za którą warto umrzeć. - Jak udało ci się uciec? - Lily uniosła palcami szmaragd, który mienił się delikatnie w świetle świecy.

- Szmaragd, który mi dałeś, zabrał mnie do ciebie. - wyjaśniła Lily. - Dziękuję ci za niego, Sev. Uratował mi życie. - Severus zamknął szmaragd w dłoni Lily swoją.

- Całe szczęście, że miałaś go przy sobie. - Lily słyszała ulgę w jego głosie.

- Zawsze go miałam. Nie zdjęłam go od chwili, gdy mi go dałeś. - na twarz Severusa wpłynął lekki uśmiech. Powieki Lily zatrzepotały.

- Jesteś zmęczona. Idź spać, Lily. - Lily pokiwała głową na jego piersi.

- Będziesz tu? - po chwili dobiegło go ciche pytanie.

- Zawsze.

###

Gdy Severus się obudził, było około ósmej. Promienie sierpniowego słońca wpadały do pokoju. Mężczyzna prztarł wolną ręką oczy, zanim jego wzrok padł na śpiącą Lily. Wyglądała tak pięknie i niewinnie, gdy spała.

Severus miał ochotę zamordować tę wywłokę Pottera, za to, co jej zrobiła. Prawie zabiła Lily! Mistrz Eliksirów wiedział, że gdyby dano mu możliwość i gwarancję, że nie trafi do Azkabanu, sprawiłby jej bardzo długą i bolesną śmierć.

Ale mógł mieć tylko nadzieję, że ją złapali. Potter już nie jest jej, bo klątwa została zdjęta. Severus był pewien, że Huncwot sam będzie mieć ochotę coś mało przyjemnego jej zrobić.

Z rozmyślań wyrwali Severusa ciche pukanie do drzwi.

- Proszę! - zawołał cicho, by nie obudzić Lily. Z powodzeniem, bo ta się nie poruszyła.

Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Dumbledore. Na twarz dyrektora wpłynął mały uśmiech, gdy zobaczył parę. Severus zignorował iskierki, skaczące w oczach starszego czarodzieja i pomachał różdżką nad Lily, rzucając zaklęcie wyciszające, by ich głosy ją nie obudziły.

- Witaj, Severusie! - Szeroki banan na twarzy dyrektora zirytował Severusa.

- No i z czego tak się cieszysz, Albusie? - zapytał kwaśno. - Albo lepiej nie mów. Nie chcę wiedzieć. - Dyrektor nawet nie zdążył otworzyć ust. Zamiast tego zachichotał.

- Jesteś bardzo oryginalnym człowiekiem, Severusie. - stwierdził Albus. Mistrz Eliksirów przewrócił oczami.

- Chyba nie przyszedłeś dyskutować na moją osobą, Albusie, w dodatku ze mną. - zauważył ironicznie Severus. - Złapaliście tę... - wzrok Dumbledore'a powstrzymał go od nazwania jej bardzo kreatywną obelgą. - Powiedz mi, że tak.

- Tak, Severusie. Felicity Crowbary została aresztowana. - Severus wypuścił ze świstem powietrze. Jego Lily już jest bezpieczna.

- Ktoś został ranny?

- Poza nią samą, nikomu nic się nie stało. - rzekł Dumbledore.

- Co się z nią stanie? - Severus ze złośliwą satysfakcją liczył na jak najgorsze konsekwencje jej działań. Za to, co zrobiła Lily dałby jej Pocałunek Dementora. Chociaż być może zamieniłby to na dożywocie w Azkabanie ze względu na fakt, że można powiedz, dzięki niej skończył razem z Lily.

- Cóż... Po przesłuchaniu przez Zakon trafi do aresztu Ministerstwa, gdzie będzie oczekiwać na proces. Jest oskarżona o sfałszowanie tożsamości, dowodów, utrudniania śledztwa, naruszenie nietykalności cielesnej oraz porwanie i próbę zabójstwa. Szybko na wolność nie wyjdzie, jeżeli w ogóle.

- Do rachunku dodaj jeszcze zabójstwo McDonald. - dodał Mistrz Eliksirów. - Lily powiedziała, że ta wywłoka się jej do tego przyznała.

- Przy takich zarzutach może dostać Pocałunek Dementora, jeśli jej to udowodnią, Severusie.

- I dobrze. Zasługuje za to, co zrobiła Lily.

- Nie bądź zbyt surowy, Severusie. - Albus uniósł ręce, widząc, że Mistrz Eliksirów chce się odezwać. - Oczywiście nie popieram jej działań, ale sam wiesz, że serce nie sługa. - Severus zamknął usta z cichym kliknięciem. Doskonale o tym wiedział.

- Ja nigdy tak bym jej nie skrzywdził. - powiedział cicho, patrząc na śpiącą na jego piersi kobietę, myśląc o tym, co Felicity zrobiła Potterowi. - Nie zmusiłbym Lily do miłości, jeżeli kochała kogoś innego.

- I właśnie to jest różnica między wami. Ty wolałeś usunąć się w cień, byleby Lily była szczęśliwa, nawet z Jamesem. Felicity podążyła inną ścieżką. Ścieżką przymusu. I teraz podniesie za to karę. - Dumbledore jak zwykle kierował się swoją mądrością.

- Rzeczywiście. - Severus spojrzał na Lily, która właśnie się poruszyła. Rudowłosa kobieta zamrugała powiekami, budząc się. Severus odwołał zaklęcia na nią nałożone.

- Dzień dobry, Lily! - przywitał się Dumbledore. Lily najpierw usiadła i zamrugała, jeszcze się dobudzając.

- Dzień dobry, prof... Albusie. - poprawiła się, zauważając spojrzenie dyrektora.

- Zaspokój ciekawość sędziwego starca i powiedz, jak cię czujesz, moja droga? - zapytał Dumbledore, brzmiące na dobrotliwego dziadka. Severus tylko przewrócił oczami. Jeszcze dropsów zabrakło.

- Dobrze, dziękuję. - odpowiedziała Lily z lekkim uśmiechem. Zaraz jednak jej twarz spoważniała. - Złapaliście ją?

- Tak, Lily. Panna Crowbary nikogo już nie skrzywdzi. - Szczęście rozjaśniło twarz Lily. W przypływie radości rzuciła się Severusowi na szyję. Po czym ogniście się zarumieniła. Dumbledore zachichotał.

- A co z klątwą, Jamesa? -zapytała, zmieniając temat.

- Wczoraj podałem mu antidotum. Dziś powinien się wybudzać. - odpowiedział Severus, o dziwo bez cienia nienawiści. Ogólnie rzecz biorąc, Potter także był w pewien sposób ofiarą. Został zmuszony do robienia rzeczy, do których normalnie nigdy by się nie posunął.

- Jamesowi nie zostaną postawione żadne zarzuty. Podobnie jak ty był ofiarą, Lily. - rzekł Dumbledore. Lily tylko pokiwała głową. Dyrektor krótko zetknął na ich złączone ręce, zanim wstał. - Zostawiam was teraz. A godzinę Alastor przyprowadzi tutaj pannę Crowbary na przesłuchanie. Proponuję, żebyś wcześniej wróciła do Prince Manor, Lily. - Lily pokręciła głową.

- Wrócę do dworu, ale dopiero po przesłuchaniu.

- Jesteś pewna, Lily? - zapytał Severus. On sam oczywiście chciał być obecny. Czy dobrym pomysłem było, by Lily także tam była?

- Tak, Severusie. Chcę ostatni raz spojrzeć jej w twarz i zapytać, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi. - głos Lily był pewny i pełen determinacji.

- Jak sobie życzysz. - Dumbledore podszedł do drzwi. - Za godzinę odbędzie się przesłuchanie. - powtórzył, zanim wyszedł, zostawiając ich samych.

- Jak się czujesz? - zapytał cicho Severus. Lily włożyła zbłąkany kosmyk za ucho.

- Zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Twoje eliksiry bardzo pomogły. - lekki uśmiech pojawił się na ustach Mistrza Eliksirów.

- Jesteś pewna, że chcesz ją zobaczyć? - Lily westchnęła ciężko.

- Tak. - Rudowłosa kobieta uniosła na niego zielone oczy. - A ty nie? - Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Oczywiście, że chcę, Lily. Najlepiej bez świadków. - Lily przewróciła oczami.

- Lepiej nie. Nie chcę odwiedzać cię w Azkabanie. - Severus prychnął.

- Potrafię się kontrolować. - Mężczyzna udał oburzenie. Lily zachichotała, zanim pocałowała go w policzek.

- Wiem.

###

- Tak bardzo się cieszę, że nic ci się nie stało, Lily. - poprzedniego wieczoru Syriusz nie miał okazji przywitać Lily i cieszyć się, że nic jej się nie stało. Zrobił to, więc dziś, gdy wrócił, gdy Lily akurat kończyła śniadanie z Severusem i Remusem. - Gdy nie mogliśmy cię odnaleźć, martwiliśmy się, że stało się najgorsze.

- Ale nic mi nie jest, Syriuszu. - odpowiedziała, a Syriusz ją uścisnął, podnosząc kilka centymetrów nad ziemię. Lily zaśmiała się. - Postaw mnie, Syri!

- Zastanowię się... - Łapa był jak zwykle w swoim żywiole, gdy żartował.

- Postaw ją, Black, zanim oboje odlecicie, albo coś zrzucicie. - odezwał się Severus zza swojej filiżanki. Syriusz spojrzał na Snape'a, a potem na Lily, zanim ją postawił, ale objął ramieniem.

- Och! Daj spokój, Snape. Należy się jej trochę radości, a nie wieczna o powaga. Nie masz poczucia humoru? - Severus uniósł brew i uśmiechnął się złośliwie, gdy spojrzał na półkę nad nimi. Delikatnym ruchem palców lewitował białą zawartość miski, zanim zaprzestał zaklęcia. Cała mąka spadła na nich. Zarówno Lily, jak i Syriusz przestali się śmiać, zaskoczeni nagłym atakiem białego puchu. Oboje byli cali biali.

Remus nie mógł się powstrzymać i zaczął się śmiać, tak mocno, że aż łzy płynęły mu po policzkach. Severus tylko uśmiechnął się złośliwie, chowając się za filiżanką.

- Mówiłeś coś o poczuciu humoru, Black? - Lily zaczęła się śmiać, a Syriusz, otworzył usta, tworząc idealne "o". Czy ze wszystkich osób na planecie zażartował z niego Severus Snape?

- Coś ty zrobił? - zapytał Syriusz zaskoczony. Severus przewrócił oczami.

- Nie można być wiecznie poważnym, Black. - Mistrz Eliksirów użył jego własnych słów sprzed chwili. Lily uśmiechnęła się złośliwie, zanim podeszła do niego kilka kroków.

- Masz rację, Sev. - powiedziała, zanim dmuchnęła garścią mąki prosto w jego twarz. Teraz Syriusz zwijał się ze śmiechu. Severus najpierw zamrugał kilkakrotnie, a potem teatralnie ręką otrzepał szatę, ale i tak to nie wiele dało. Nic nie powiedział, tylko pokręcił głową rozbawiony. Śmiech Lily był dla niego nagrodą, dla której był gotów zrobić wszystko. Nawet zostać obsypany mąką.

W tej właśnie chwili do kuchni wszedł Dumbledore i zastał śmiejące się towarzystwo. Dyrektor w pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje.

- Co tu się dzieje? - Starszy czarodziej brzmiał na zdezorientowanego. Severus Snape i Syriusz Black w jednym pokoju niezagryzający się nawzajem? W dodatku cali biali?

- Nic, profesorze. Po prostu Snape uznał za bardzo zabawne obsypanie nas mąką. - odpowiedział Syriusz pomiędzy chichotami.

- To ty zarzuciłeś mi brak poczucia humoru, Black. - odpowiedział Mistrz Eliksirów, zanim krótkim zaklęciem usunął biały puch z nich wszystkich.

- Wiesz, Severusie, nie często zdarza ci się zrobić coś takiego. - Albus nie mógł się powstrzymać.

- Dlaczego mam wrażenie, że nikt z was mi tego nie zapomni? - zapytał sarkastycznie sam siebie. Lily zachichotała, zanim usiadł mu na kolanach.

- Nigdy! - młoda kobieta zignorowała lekko spiczaste spojrzenie Syriusza. - Zachowam to wspomnienie, gdzieś głęboko, jako unikat.

- Tego właśnie się obawiam. - mruknął Severus, ale miał na ustach lekki uśmiech.

- Pamiętaj, że masz czterech świadków tego, Severusie. - zachichotał Remus. Severus, przykrył oczy wolną ręką. Drugą trzymał Lily w tali.

- Moja reputacja jest skończona. - westchnął dramatycznie. Lily zaśmiała się. Dumbledore również zachichotał.

- Uczniowie raczej nie będą z tego powodu zawiedzeni.

- Wiesz, Sev, Lucjusz byłby więcej niż zadowolony, gdybym mu o tym opowiedziała. - Severus zrobił sztucznie przerażoną minę.

- Jesteś szalona, kobieto?! Ten człowiek nie da mi żyć!

Następny rozdział: "51. Prawdziwa twarz."

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro