51. Prawdziwa twarz✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W salonie Grimmauld Place 12 była napięta atmosfera oczekiwania. Wszyscy zainteresowani byli już obecni. Było to małe grono, bo zaledwie pięć osób. Brakowało Jamesa, który nadal leżał nieprzytomny w pokoju na górze oraz Szalonookiego i Kingsley'a, którzy mieli przyprowadzić główny podmiot przesłuchania.

Lily siedziała jak na szpilkach obok Severusa. Poprzednie rozbawienie prysło, a teraz nie mogła odgonić zdenerwowania. Wiedziała, że Felicity Crowbary nie może jej czegokolwiek zrobić, bo jest aresztowana. Nawet jeśliby próbowała, nikt z obecnych na to nie pozwoli. Lecz mimo to czuła pewien stopień strachu. Nadal miała świeżo w pamięci ich ostatnie spotkanie i zabójcze zielone światło, gnające w jej stronę.

Severus widział jej zdenerwowanie. Mogła starać się ukryć je przed innymi, ale nie przed nim. Mógł czytać ją jak otwartą księgę. Mężczyzna objął ją ramieniem, starając się okazać wsparcie i dać jej poczucie bezpieczeństwa.

Kiedy to zrobił, rudowłosa kobieta delikatnie się do niego przysunęła. Lily była mu wdzięczna za to. Dzięki niemu czuła się pewniej, a strach malał. Nie chciała, by jej niedoszła zabójczyni widziała jej niepewność.

Syriusz dyskretnie obserwował parę, siedzącą na kanapie. Jeszcze kiedyś tak samo Lily siedziała z Jamesem. I chociaż już zrozumiał, że ona nie wróci do Rogacza, nadal do końca nie mógł się z tym pogodzić. Oczywiście nie miał zamiaru bawić się w swatkę. Remus już wybił mu ten pomysł z głowy.

Oczekiwanie na aurorów dłużyło się. Z każdą kolejną minutą, Lily czuła się bardziej zdenerwowana.

- Dlaczego jeszcze ich nie ma? - zapytał zniecierpliwiony Syriusz.

- Alastor musi jeszcze wypełnić kilka dokumentów... - Lily przestała słuchać rozmowy pozostałych. Zamiast tego skupiła się na swoich myślach.

Nagle zaczęła się zastanawiać, czy to aby na pewno dobry pomysł, być tutaj teraz. Z drugiej strony żałowałaby, gdyby tego nie zrobiła. Oczywiście mogłaby późnej "odwiedzić" ją w Azkabanie, ale jakoś nie ciągnęło ją do "wycieczki" na morze północne. Raz w życiu miała styczność z Dementorem i nigdy więcej nie chciała znów się z nim spotkać.

Zastanawiała się, dlaczego Szalonooki jeszcze jej nie przyprowadził. W jej głowie pojawiła się niepokojąca myśl. Co, jeśli jakoś udało jej się zbiec? Co, jeśli...

- Nie denerwuj się tak. - mruknął Severus tuż przy jej uchu, znów nieświadomie posyłając przyjemny dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Czarnowłosy mężczyzna delikatnie rozluźnił jej palce. Nawet nie wiedziała, kiedy zwinęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skórę. Severus delikatnie złapał ją za dłoń, pozwalając jej zacisnąć palce na jego ręce. Przy okazji mogła ogrzać rękę. Zawsze, gdy się denerwowała, miała zimne dłonie.

Oczekiwanie dobiegło końca, gdy kominek zapłonął szmaragdową zielenią. Z płomieni wyszedł Alastor Moody i Shackbolt Kingsley, a pomiędzy nimi, przykuta kajdankami do każdego z nich, Felicity Crowbary.

Kobieta wyglądała inaczej niż, gdy Lily widziała ją ostatni raz. Jej szaty, były jakby zszarzałe i brudne, twarz umazana, chyba sadzą, włosy w kompletnym nieładzie, a oczy błyszczały szaleństwem. Przez całe połączenie wyglądała na obłąkaną. Lily mimowolnie zadrżała, ale nie dała po sobie poznać nic innego.

Moody i Kingsley posadzili ją na krześle na środku salonu, przygotowanym wcześniej przez Syriusz. Dwaj aurorzy stanęli po obu jego stronach. Aresztowana czarownica uparcie milczała.

- Czy wiesz, po co tu jesteś, panno Crowbary? - głos Dumbledore'a był zimny jak lód. Brunetka nie odezwała się ani słowem. Nie dało się poznać, że w ogóle usłyszała pytanie. Jej twarz była całkowicie obojętna.

- Dyrektor zadał pytanie. - zwrócił jej uwagę Moody. Ta tylko spojrzała na niego obojętnym wzrokiem.

- Popchnijmy akcję do przodu. - stwierdził dyrektor. - Syriuszu? - Syriusz wyciągnął z szaty fiolkę Veritaserum, którą wcześniej dał mu Severus. Panika przemknęła przez twarz Felicity. Uparcie zamknęła usta, zdecydowana nie przyjąć mikstury. Niestety na nic się to nie zdało, bo zaklęcie Syriusza zmusiło ją do otwarcia ust i połknięcia eliksiru. Dyrektor odczekał kilka sekund, żeby pozwolić serum prawdy zadziałać.

- Czy wiesz, dlaczego tu jesteś, panno Crowbary? - dyrektor ponowił swoje pytanie.

- Tak. - serum zmusiło ją do odpowiedzi, chociaż uparcie z nim walczyła.

- Zostałaś oskarżona o sfałszowanie tożsamości, dowodów, naruszenie nietykalności cielesnej, porwanie i próbę zabójstwa. Czy przyznajesz się do popełnienia tych zbrodni?

- Tak.

- Czy przyznajesz się do rzucenia klątwy umysłu na Jamesa Pottera?

- Tak.

- Jak ją znalazłaś?

- W książce od Borgina i Bergsa.

- Kiedy ją rzuciłaś?

- Miesiąc przed jego ślubem z Evans. Był sam w swoim biurze w Ministerstwie. - rzeczywiście idealna okazja.

- Jak sfałszowałaś przepis w książce z biblioteki Syriusza Blacka? - Felicity skrzywiła się. Nie chciała, by byli bliżej poznania jej tajemnicy.

- Byłam wcześniej na Grimmauld Place... - walczyła z eliksirem. - Po jednym ze spotkań Zakonu poszłam do biblioteki. Zabrałam tę książkę do domu, bo wiedziałam, że przepis tam jest. Zmieniłam go, a potem zwróciłam ją z powrotem. - Syriusz zmarszczył brwi. Nawet nie zauważył braku jednej książki.

- Dlaczego porwałaś Lily Evans?

- Bo była zagrożeniem. Cały czas mogła mi odebrać mojego Jamesa. - Lily nie mogła powstrzymać prychnięcia.

- Chyba już wiele razy dałam do zrozumienia, że nie wrócę do Jamesa. - Severus zaś skupił się na innym fakcie.

- To nie zmienia faktu, że... - Severus przerwał Felicity.

- Powiedziałaś, że byłaś tutaj na spotkaniu Zakonu. Musiałaś już wcześniej do niego należeć, by tutaj być. - Felicity spojrzała na niego morderczym wzrokiem, ale był tam cień paniki. Kiedy jej wzrok padł na czarownicę obok niego, w jej oczach błysnęło szaleństwo. Lily ścisnęła dłoń Severusa. - Kim naprawdę jesteś? - ton głosu Mistrza Eliksirów sugerował, że lepiej dla niej, jeżeli nie będzie walczyć z serum, tylko powie prawdę.

Co najdziwniejsze, Felicity uśmiechnęła się złośliwie. Tego nie mogła powiedzieć. Zaklęcie, którego użyła do zmiany tożsamości, zapobiega ujawnieniu prawdziwej. Jedynie miała pecha, że dyrektor znał to zaklęcie.

- Revelare verum faciem tuam.* - dyrektor machnął różdżką, a z jej końca wyleciała granatowa stróżka światła, która uderzyła Felicity prosto w serce. Tamta krzyknęła zaskoczona, a jej urok zaczął znikać. Długie, brązowe włosy zaczęły znikać, wyparte przez ciemny blond o znaczenie krótszej długości, oczy zmieniły kolor, a twarz rysy. Wszyscy sapnęli, gdy ukazała się prawdziwa twarz Felicity Crowbary. A właściwie...

- Mary?! - oczy Lily były okrągłe jak dwa galeony. Ze wszystkich osób na ziemi nie spodziewała się, że za maską Felicity Crowbary kryła się jej przyjaciółka. Tamta tylko się skrzywiła. Jej osłona opadła.

- Czego się tak dziwisz, Evans? - Rozejrzała się po salonie, gdzie wszyscy patrzyli na nią zaszokowani. - Nikt się nie cieszy na mój widok? - Severus pierwszy wybudził się ze zdziwienia.

- Ucieszę się, dopiero gdy zobaczę cię za kratami celi w Azkabanie. - syknął Mistrz Eliksirów zabójczo miękkim głosem. MacDonald zadrżała, słysząc mordercze nuty, skierowane wprost na nią.

- Nie doczekanie twoje, Śmierciożerco! - ów ex Śmierciożerca uśmiechnął się, tym konkretnym wyrazem, który przerażał nawet niektórych wyznawców Czarnego Pana. Mary znacząco zbladła.

- Wierz mi, MacDonald, Azkaban będzie dla ciebie bezpiecznym schronieniem w porównaniu z wolnością.

- Severusie. - Dumbledore delikatnie upomniał Mistrza Eliksirów, który tylko skrzywił wargi. Siedząca obok Lily, z niezmiernym zaskoczeniem patrzyła na swoją przyjaciółkę, a raczej byłą przyjaciółkę, która była odpowiedzialna za jej krzywdy. Najpierw uwiodła jej męża, doprowadzając do rozpadu jej małżeństwa. Potem sfingowała swoje zniknięcie. Podczas gdy Lily martwiła się o nią, Mary na wszystko patrzyła z boku.

- Jak mogłaś? - zapytała z wyrzutem. Czuła się zdradzona. - Byłyśmy przyjaciółkami. Pomagałam ci, gdy nikt inny tego nie robił. A ty... - Lily brakowało słów. Potrząsnęła głową. Mary prychnęła.

- To nie ma znaczenia. Nasza przyjaźń dobiegła końca, gdy odebrałaś mi Jamesa! - warknęła MacDonald.

- James nigdy nie był twoją własnością! - Teraz odezwał się Syriusz, któremu nie podobało się, że Mary traktowała jego przyjaciela jak własność. Jak przedmiot, który można komuś dać lub odebrać.

- Jest mój! Kocha mnie! Sam mi to powiedział! - krzyknęła Mary, brzmiąc trochę szalenie.

- Ah, tak? Niby kiedy? - nietypowa jadowitość była zawarta w głosie Lily. - Musiałaś rzucić na niego urok, by to usłyszeć? - wściekłość wyryła się na twarzy MacDonald.

- Milcz, Evans! Kto dał ci prawo głosu, szlamo?

- Uważaj na słowa, MacDonald! - wysyczał lodowato Mistrz Eliksirów. - Jeszcze raz ją tak nazwiesz, a Black będzie zrywał cię ze ścian. - Moody uniósł brwi, ale nie skomentował kreatywnej groźby byłego podwójnego agenta. Dumbledore po raz kolejny chciał go upomnieć, ale nie miał szansy nawet otworzyć ust. - A tak na marginesie nie jest już "twój". - Severus nie mógł się powstrzymać. Wzrok Mary się wyostrzył.

- Co to znaczy? - zwęziła podejrzliwie oczy. Mistrz Eliksirów uśmiechnął się złośliwie. Syriusz sam nie mógł powstrzymać złośliwego grymasu.

- Obecny tu Mistrz Eliksirów uwarzył antidotum i wczoraj podaliśmy je Jamesowi, więc obawiam się, że gdy zapytasz go czy tak bardzo cię kocha jak twierdził ostatnim razem otrzymasz przeczącą odpowiedź. - Syriusz był nietypowo sarkastyczny. Twarz Mary najpierw przybrała wyraz zaskoczenia, a potem paniki i furii.

- CO?! - Mary rzucił szaleńczy wzrok na Lily. - TO WSZYSTKO TWOJA WINA, TY...

- Silencio! - Dumbledore ucieszył, szarpiącą się na krześle obłąkaną czarownicę. - To będzie koniec przesłuchania. Alastorze, możesz ją zabrać do Ministerstwa. - Dwóch aurorów zawlekło szarpiącą się Mary i po chwili zniknęli w zielonych płomieniach.

- Ona jest szalona! - Syriusz nie zwlekała z wyrażeniem swojej opini. - Uważa, że Rogacz należy do niej!

- Jak dla mnie jest to ciężka choroba psychiczna. - mruknął Remus. - Czy istnieje możliwość, że trafi na oddział zamknięty, profesorze? - Dumbledore pogładził swoją brodę.

- Trudno jest powiedzieć, Remusie. To zależy od opini uzdrowiciela umysłu. Chociaż biorąc pod uwagę ciężar popełnionych zbrodni może zostać skazana. Czarodziejskie prawo jest bardzo surowe... - nagle Syriusz podskoczył, a wszyscy usłyszeli niski denerwujący dźwięk.

- James się obudził! - zawołał Animag, wylatując z salonu jak strzała. Remus pognał za nim. Dumbledore wstał.

- Muszę wrócić do szkoły. Powiadom mnie późnej o stanie Jamesa, Severusie. - Mistrz Eliksirów kiwnął głową. - Do widzenia! - Dyrektor zniknął w kominku. Severus delikatnie ścisnął dłoń Lily.

- Wszystko w początku, Lily? - rudowłosa kobieta westchnęła ciężko.

- Nie wiem, Severusie. Mary była moją przyjaciółką, a okazało się, że... Po prostu wbiła mi nóż w plecy. - czarnowłosy mężczyzna wyciągnął rękę i delikatnie pogładził Lily po policzku. Zielonooka kobieta przytuliła twarz do jego dłoni.

- Krzywda zadana przez najbliższyszch boli bardziej niż cios od obcego. - powiedział cicho. - Wiem, że cierpisz, Lily. Ale to minie.

- Ale teraz boli. - Severus pochylił się i pocałował Lily w czoło.

- Czas leczy rany. Musisz się pogodzić z sytuacją. - Severus spojrzał na wyjście z salonu - Muszę sprawdzić, Pottera. Wróć, proszę do Prince Manor.

- Idź. Poczekam na ciebie w dworze.

- Nie długo wrócę. - obiecał Severus, zanim wstał i wyszedł, zostawiając Lily samą. Wiedziała, że ma rację. Ból zdrady minie. Jednak teraz nie mogła nic z nim zrobić. Bolało i musiała to przetrwać. Kobieta podeszła do kominka i chwilę późnej zniknęła w zielonych płomieniach.

Severus wyszedł z salonu i wspiął się po schodach na górę. Kiedy wszedł do pokoju, gdzie znajdował się Potter prawie przewrócił oczami. Oklularnik siedział zdezorientowany w pozycji pionowej, a Lupin i Black prawie podskakiwali z podekscytowania w miejscu. Obrazek był całkiem komiczny.

- James, tak się cieszę, że w końcu jesteś sobą!

- Czy może ktoś mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - James był kompletnie zdezorientowany zachowaniem przyjaciół. Dlaczego obaj zachowywali się jakby nie widzieli się z nim przez lata?

- Przestań, Black, zachowywać się jak idiota, bo zrobisz z Pottera wariata, zanim MacDonald dokończyła swoje dzieło. - odezwał się od progu Mistrz Eliksirów, opierając się o futrynę drzwi. James zmarszył brwi, widząc swojego najmniej lubianego kolegę ze szkoły.

- Co tutaj robisz, Snape? - jego niechęć nic się nie zmieniła. Severus wykrzywił sarkastycznie wargi.

- Przyszedłem tylko sprawdzić czy twój umysł jest w jednym kawałku, ale jak widzę, chyba ta wywłoka nie odebrała ci rozumu. - zdezorientowanie Pottera jedynie się pogłębiło.

- O czym ty mówisz? - Severus podszedł do łóżka z różdżką w ręce.

- Zamknij usta na moment z łaski swojej, Potter. - poprosił Severus uprzejmie jak na siebie. James automatycznie sięgnął po różdżkę, gdy Severus uniósł własną. Oklularnik przeżył niezmierne rozczarowanie, gdy jej tam nie było. Lecz zanim zdążył się odezwać, już czuł mrowienie zaklęcia skanującego. W dłoni Mistrza Eliksirów pojawił się pergamin, który przeskanował wzrokiem, a potem odłożył na stolik nocny. James spojrzał na niego podejrzliwie. - Będzie żył. - orzekł Snape, kierując swoje słowa raczej do Lupina i Blacka. Zarówno jeden jak i drugi wyglądali na szczęśliwych.

- Dzięki, Snape. Sam wiesz za co. - Severus ukrył własne zdziwienie. Czy Syriusz Black właśnie mu podziękował?

- Zrobiłem to tylko z jednego powodu. Doskonale o tym wiesz. - Lily. Zrobił to dla Lily. Syriusz uśmiechnął się krzywo.

- Oczywiście. Ale nadal dzięki. - Szczęka Jamesa opadła.

- Co tu się dzieje?! - zawołał, machając rękami.

- Czy to normalne, że nic nie pamięta? - Remus brzmiał na zaniepokojonego.

- Tak. - Severus potwierdził. James rozejrzał się po pokoju.

- I gdzie jest Lily? - Pozostali trzej mężczyźni tylko spojrzeli na siebie.

- Wracam do Prince Manor. - powiedział Severus, zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Nie za bardzo chciał uczestniczyć w tej rozmowie. Chociaż z jednej strony widok Pottera załamanego byłby całkiem ciekawy, ale Lily była dla niego ważniejsza. - Postarajcie się nie doprowadzić Pottera do depresji. - to było ostatnie, co powiedział Mistrz Eliksirów, zanim zniknął za drzwiami.

- O czym mówił Snape? Co niby ma mnie doprowadzić do depresji? Co ma z tym wspólnego Mary MacDonald? I gdzie jest Lily?

- Uspokój się, Rogaczu. Zaraz wszystko ci wyjaśnimy. - Syriusz westchnął i razem z Remusem usiedli, zanim zaczęli opowiadać przyjacielowi wydarzenia z ostatnich trzech miesięcy.

###

Severus wyszedł z zielonych płomieni do nieskazitelnego salonu swojej rodzinnej posiadłości. Pomieszczenie zionęło pustką, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Przy jednym z otwartych na oścież okien stała Lily, patrząc odległym wzrokiem w dal. Jej drobna figura drżała lekko, gdy zmagał ją chłodny wiatr. Severus już ze swojego miejsca przy kominku widział jen smutny wyraz twarzy.

- To tylko ja. - mruknął, gdy zbliżył się do Lily, dotykając jej ramion, a ona podskoczyła.

- Jak James? - Severus słyszał w jej głosie ciekawość. Tylko ciekawość.

- Zdezorientowany. Nie wie, co się wydarzyło.

- Nic nie pamięta? - Lily brzmiała na zdziwioną.

- Ma trzymiesięczną lukę w pamięci. - odparł Severus. - Ale nie martw się. Lupin i Black to naprawią. - Severus spojrzał za okno. - Pytał o ciebie.

- Ciekawa jestem jak zareaguje na wiadomość o naszym rozwodzie.

- Domyślam się, że będzie załamany. - czarnowłosy mężczyzna spojrzał Lily prosto w oczy. - On nadal cię kocha. - ramiona Lily lekko podniosły się i opadły.

- Ale ja jego nie. Będzie musiał się z tym pogodzić. - Lily przytuliła się do jego klatki piersiowej. Severus otoczył kobietę ramionami, otulając swoją peleryną.

- Jak sobie z tym radzisz? - Lily cicho westchnęła.

- Nie wiem, Sev. Traktowałam Mary jak przyjaciółkę, a ona... zdradziła mnie. - Severus przelotnie przypomniał sobie, gdy sam zranił Lily. Poniekąd tekże dopuścił się zdrady. Wbił jej nóż w plecy. Różnica między nimi polegała jedynie na tym, że on tego żałował. MacDonald nie miała żadnych wyrzutów sumienia.

- Nie zasługiwała na twoją przyjaźń. - powiedział Severus. "Tak jak ja na piątym roku" Lily usłyszała niewypowiedziane słowa. Podniosła wzrok. Czarnowłosy mężczyzna patrzył prosto przed siebie. Mimo, że na nią nie patrzył, widziała melancholijny wzrok, zatopiony w smutnych wspomnieniach.

Lily położyła dłoń na jego policzku, tak by na nią spojrzał. Severus zatopił wzrok z szmaragdowych tęczówkach, które tak kochał.

- Nie obwiniaj się za to, co się stało na na piątym roku, Sev. Wybaczyłam ci. To już przeszłość. - Severus westchnął.

- Wiem, Lily. Ale ja nigdy sobie nie wybaczę, że tak bardzo cię zraniłem. Ty mi pomogłaś, a ja wbiłem ci nóż w plecy. - Lily delikatnie przejechała palcem wskazującym po jego szczęce, zanim stanęła na palcach, by złączyć ich usta w delikatym, ale namiętym pocałunku.

- Nic takiego sobie nie przypominam. - mruknęła cicho, nieświadomie sprawiając, że zadrżał. Severu przelotnie pomyślał, co ta kobieta z nim robi. - Mam bardzo krótką pamięć.

- Nie, Lily. - delikatnie zaprzeczył Mistrz Eliksirów. - Uważam, że jesteś zdecydowanie zbyt wybaczająca. - Lily zachichotała, nieco kusząco bawiąc się kosmykiem własnych włosów.

- I jestem z tego dumna. - Severus zmrużył podejrzliwie oczy, widząc psotną iskrę w jej oczach. Doskonale znał to spojrzenie, a jednocześnie było mu tak obce. Nigdy tak na niego nie patrzyła. Mimo to nie czuł strachu czy niepokoju.

Lily zarzuciła ręce na jego ramiona, po raz kolejny łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Jedną rękę wplotła w jego czarne włosy. Każdy kolejny pocałunek rozpalał ogień pożądania, który zapłonął w ich ciałach, wyłączając myślenie. Rudowłosa kobieta czuła, jak jego ręce delikatnie błądzą po jej plecach, powodując przyjemne drżenie. Czas przestał płynąć. Liczyła się tylko ta chwila, gdy trwali w miłosnym uścisku, kradnąc kolejne namiętne pocałunki, za świadków mając jedynie księżyc i gwiazdy.

Mistrz Eliksirów czuł, jak Lily przeczesywała palcami jego włosy, a jej druga ręka ściskała jego szaty na ramionach. Luka między ich ciałami zamknęła się, powodując ścisłe ich przyleganie. Severus czuł każdy dreszcz i nawet najmniejsze drżenie jej ciała, które mieszało się z jego. Każdy kolejny pocałunek pobudzał zmysły doprowadzając do rozpalenia ognia pożądania. Świat przestał istnieć. Czas się zatrzymał.

Na jeden krótki moment oderwali swoje usta, by łapczywie zaczerpnąć oddech. Ich twarze były zaledwie kilka centymetrów. Lily ponownie przybliżyła swoje wargi do jego zaledwie je muskając. Severus położył pomiędzy nimi palec, kładąc go na jej ustach.

- Sev... - wyszeptała Lily, pomiędzy oddechami. Severus czuł, jak ciepłe powietrze jej oddechu muska jego wargi.

- Ciiii... Jeszcze nie czas.

- Ale ja chcę... - słyszał rozczarowanie w jej głosie.

- Wiem, Lils. - nie podniósł głosu, pozwalając, by nie mącił on ciszy. - Lecz nie odzyskałem cię po tym... co się stało... aby odebrać nam tę słodką chwilę, zanim powinna mieć miejsce.

- Nie chcesz mnie? - Lily opuściła wzrok. Severus palcem wskazującym uniósł jej twarz, tak by znów na niego spojrzała.

- To nie to. - zaprzeczył delikatnie. - Chcę cię, Lily, Pragnę cię desperacko. Ale cierpliwość jest tym czego się nauczyłem. To jeszcze nie jest czas. - na twarz Lily wpłynął lekki uśmiech. Znowu stanęła na palcach, by go pocałować, ale tym razem w policzek. Następnie przytuliła się do jego klatki piersiowej. Słyszała pod uchem bicie jego serca, ktore biło szybciej niż jeszcze kilka minut temu.

- Kocham Cię, Sev.

- Ja też, Kochanie. Zawsze.

Następny rozdział: "52. Co przyniesie przyszłość... "

Bye!

* łac. Revelare verum faciem tuam. - ukaż swą prawdziwą twarz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro