52. Co przyniesie przyszłość... ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily podskoczyła, gdy zamek kliknął i drzwi zaskrzypiały, a do środka weszła Felicity. Jej twarz rozmywała się w obraz drugiej, boleśnie znajomej.

Lily powoli wstała, przytrzymując się ściany. Stanęła prosto, nie chcąc okazać strachu, który nadal, gdzieś tam czaił się w zakamarkach jej duszy. Straszliwe zimno oplatało jej płuca jak Diabelskie Sidła, zaciskając je boleśnie. Zadrżała mimowolnie, czując chłodne dreszcze pełzające po jej ciele, gdy pełne szalństwa spojrzenie przeszyło jej duszę.

- Już wśród żywych? Jesteśsilniejsza, niż sądziłam. - zauważyła drwiąco Felicity.

- Zakon ci nie odpuści tego. Będą cię ścigać tak długo, aż w końcu zapłacisz za wszystko. - Lily usłyszała własny głos.

- Nawet nie wiedzą, gdzie szukać. - zaśmiała się Felicity szyderczo. - Ten dom jest tak bezpieczny, jak Hogwart, a nawet bardziej, bo jest niewykrywalny. Nikt prócz mnie i Jamesa nie zna tego miejsca. - Lily wyraźnie słyszała dumę w jej głosie.

- A co jeśli to właśnie Potter ich tu sprowadzi? - zapytała chytrze zielonooka kobieta.

- Nie zrobi tego. - jak na gust Lily, Felicity była zbyt pewna siebie. - Nie zdradzi mnie.

- Jesteś pewna? Nawet gdy zostanie zdjęta z niego klątwa? - na twarzy Felicity pojawiła się panika, którą próbowała ukryć.

- Nie wiem, o czym mówisz...

- Doskonale wiesz, o czym mówię. - przerwała jej Lily. - Remus odkrył to na samym początku. Potem z Syriuszem szukali antidotum i znaleźli je.

- No i co z tego?! - krzyknęła Felicity. - Przepis w książce Blacka jest zmieniony. Antidotum nie zadziała. - na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.

- Czy to dlatego zniknęła Mary? Bo odkryła twoją intrygę? - coś drgnęło w jej postawie na wspomnienie Mary McDonald. Felicity uśmiechnęła się złośliwie.

- Mary była ze mną, jest i będzie. - odpowiedziała tonem, jakby mówiła o pogodzie. Nagle twarz brunetki zmieniła się w obraz jej pseudo przyjaciółki.

- Jak mogłaś, Mary? Byłyśmy przyjaciółkami! Ufałam ci! - zawołała Lily. Ból zdrady dał o dobie znać.

- Ty nie zasługujesz na przyjaciół, Evans. Na życie też nie. - złośliwy uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Jesteś zagrożeniem. - rozejrzała się ostentacyjnie po pomieszczeniu. - No patrz! Nikt nie tęskni za tobą. Nie ma nikogo, kto by cię ocalił.

- Już nie długo to wszystko się skończy. Znajdą mnie! - Lily odsunęła szok i smutek od siebie. Starała się to samo zrobić ze strachem, ale nie było to proste, rozmawiając ze swoją pseudo przyjaciółką. Felicity wybuchnęła szaleńczym śmiechem. Ciarki przeszły po plecach Lily.

- Co? Liczysz na tego Śmierciożercę, Snape'a? Jesteś żałosna! Myślisz, że on cię kocha?

- Jestem dla niego wszystkim! Czymś, czego nikt nie widzi w tobie. Ja nie muszę rzucać zaklęcia, by usłyszeć "Kocham Cię", w przeciwieństwie do ciebie!

- MILCZ! - Lily podskoczyła w miejscu, na nagłą zmianę głośności głosu jej porywaczki. Teraz zastanowiła się, czy prowokowanie jej było dobrym pomysłem. Severus miał rację narzekając na brawurę Gryffindoru. Ona sama właśnie się jej dopuściła. - Jeśli odbiorą mi Jamesa, ja od dam im twoje zwłoki. - Lily przełknęła ślinę.

- Jesteś szalona...

- A ty jesteś tutaj sam. Nikt cię nie uratuje.

- Myślisz się! - warknęła Lily. - Nie jestem sama. Każdy, kogo kocham, żyje w moim sercu i jest tutaj ze mną. - Felicity uśmiechnęła się szaleńczo.

- A więc zabierzesz tę miłość do grobu.

- Na pewno nie! - dalej wszystko potoczyło się szybko. Felicity zaczęła wznosić swoją różdżkę, a na jej końcu powoli zaczęło błyszczeć zielone światło klątwy zabijającej. Lily sięgnęła ręką do wisiorka na szyi. Ale jego tam nie było. Panika zdjęła jej serce. Mimo to wyobraziła sobie czarnowłosego czarodzieja o onyksowych oczach, patrzących na nią z miłością i troską. Zamknęła oczy, a obraz stał się wyraźniejszy.

- Kocham Cię, Severusie... - słowa, które nie wiedziała, czy zostały wypowiedziane na głos, czy tylko zabrzmiały w jej głowie. Jeśli miała umrzeć, bo osłony antyteleportacyjne jej nie przepuszczą, chciała, by właśnie te słowa były jej ostatnimi, a obraz jej Miłości był pożegnalnym obrazem, zanim przerwie się jej nić życia.

- Avada Kadevra! - gdzieś w oddali słyszała nienawistny, obsesyjny głos. Nagle pomieszczenie zawirowało w kalejdoskopie kolorów i barw. W jednej chwili pokój nie był celą, ale sypialnią w Potter Manor.

Lily rozejrzała się, panicznie szukając drogi ucieczki. Potter zaśmiał się zimno, z jej trwogi. Wręcz rozkoszował się jej dławiącym lękiem. Potter zbliżył się. Lily chciała go odepchnąć, ale ten złapał ją za nadgarstki. Potrząsnął nią i z całej siły uderzył o ścianę. Czuła każde uderzenie i znajome uczucie déjà vu.

- Lily! - w oddali słyszała czyjś znajomy głos.

Potter znów nią potrząsnął, a potem zbliżył twarz do jej.

- Lily! - znowu ten głos.

- Nigdy nie pozwolę ci odejść. - wyszeptał mężczyzna. Jego usta były tuż przy uchu kobiety. Lily czuła jego oddech na szyi. Cała drżała. Czy to ze strachu, czy emocji. - Będziesz moja i będziesz mnie kochać.

- Lily! Obudź się!

- Nie jestem twoją własnością. - odpowiedział Lily, starając się brzmieć pewnie i silnie, ale mimo to jej głos drżał i zawierał nutę strachu. Potter zaśmiał się okrutnie. Lily zadrżała. W jego oczach odbijał się błysk szaleństwa.

- Lily! Wróć do mnie!

- Jesteś nią od dnia naszego ślubu. Ale nie martw się. Nauczysz się mnie kochać albo inaczej sam nauczę cię tej miłości. - Lily drżała, czując jego ręce dotykające jej tali. W jej oczach odbijał się strach. Ciało zesztywniał i nie mogła się ruszyć, a głos uwiązł w gardle. Zamknęła ze strachu oczy.

Czuła mocny chwyt na nadgarstkach. Walczyła, ale nie zniknął. Z całej siły szarpała się, ale nic to nie dało.

- LILY!

###

Lily nagle podniosła się do pionu z krzykiem. Jej serce biło jak oszalałe. Bała się otworzyć oczy. Zamiast tego zacisnęła mocno powieki. Chwyt na nadgarstkach nie zniknął, co wprowadziło ją w jeszcze większy stan paniki.

- Lily! Uspokój się! - zawołał bardzo znajomy głos, ale Lily go nie rozpoznała. Jej umysł nadal tkwił w koszmarze. Dalej walczyła z niechcianym uściskiem. - Lily, to ja! - nagle przestała się szamotać i otworzyła szeroko oczy. Naprzeciwko niej zobaczyła rozmazany przez łzy obraz siedzącego Severusa. Czarnowłosy mężczyzna delikatnie, ale stanowczo trzymał jej nadgarstki, a na jego twarzy malowało się zmartwienie.

- S-Severus? - wyszeptała łamiącym głosem. Więcej niesfornych łez spłynęło po jej twarzy, a oddech nadal szalał. Czarodziej rozluźnił uchwyt.

- Tak, to ja. Spokojnie... - szloch wyrwał się z piersi Lily. - Uspokój się, Lily. - rudowłosa kobieta starała się opanować, ale jej próba zakończyła się napadem kaszlu. - Oddychaj, Kochanie... - jej oddech nadal drżał. Ona sama dygotała jak liść na wietrze. Severus przesunął się na łóżku, opierając o poduszki i przyciągnął Lily do piersi. Przestraszona kobieta natychmiast wtuliła twarz w jego klatkę piersiową, zaciskając dłonie na jego koszuli. Nie mogła powstrzymać szlochu. Severus pocierał kręgi na jej plecach. W kilka sekund jego koszula przemokła jej łzami, ale jemu to nie przeszkadzało. Nadal trzymał Lily w ramionach, szepcząc łagodne słowa do jej ucha.

Z czasem szloch Lily osłabł, zredukowany do pociągania nosem, aż w końcu i to zostało zastąpione miarowym oddechem. Severus delikatnie zabrał włosy z jej twarzy. Powieki miała zamknięte, ale na policzkach były wyraźne ślady łez. Zmęczona płaczem, zasnęła. Severus nie poruszył się. Opierał się o poduszki, trzymając Lily w ramionach. Czuł się trochę winny, bo powinien przewidzieć możliwość pojawienia się koszmarów po tym, co przeszła, w ciągu ostatnich dni. Gdyby dał jej eliksir Bezsennego Snu, ta sytuacja nie miałaby miejsca.

Lecz teraz to już nieważne. Jest już po fakcie. Severus nie chciał budzić Lily, by dać jej eliksir, dlatego zrobił jedyną rzecz, którą mógł w tej sytuacji. Trzymał Lily w ramionach, pozwalając odpocząć. Został, by czuwać i nie dopuści do niej już żadnego koszmaru.

###

- Jak mu to wyjaśnimy? - następnego dnia rano, Syriusz niespokojnie chodził po kuchni Grimmauld Place. Był zmartwiony. Bał się, jak Rogacz zareaguje na wiadomość o rozwodzie z Lily. Nie... Nie powiedział mu o tym wczoraj. Zdążył powiedzieć tylko tyle, że Mary MacDonald rzuciła na niego urok. Gdy James zapytał, co było dalej... Syriusz wcisnął mu fiolkę wypełnioną Bezsennym Snem. Tak. Po prostu stchórzył.

Nie miał pojęcia jak opowiedzieć przyjacielowi te wszystkie złe rzeczy, których się dopuścił. Bał się jego reakcji na wieść, że pod wpływem przekleństwa zdradził i pobił Lily oraz jak późnej ją ranił. Niewiedział, jak zareaguje, dowiadując się, że własnoręcznie pchnął Lily w ramiona Snape'a.

- Gdybyś pozwolił mi opowiadać, zamiast go usypiać, już byłby po wszystkim. - Remus wcale nie był bardziej zadowolony, że muszą przeprowadzić z Jamesem tę rozmowę, ale w końcu są jego przyjaciółmi. Kto inny powinien mu o tym powiedzieć jak nie oni?

- Spanikowałem, Lunatyku! Jak mogę powiedzieć mu te wszystkie rzeczy? Rogacz się załamie!

- Jesteśmy jego przyjaciółmi. Jest to naszą powinnością.

- Wiem, ale jak to powiedzieć?

- Powinniśmy zacząć od początku. - Syriusz przewrócił oczami.

- Oczywiście! Może najlepiej tak: "Wiesz Rogacz, klątwa, którą rzuciła na ciebie Mary, spowodowała, że zdradziłeś i pobiłeś Lily, przez co ona się z tobą rozwiodła i spikła ze Snape'em." Może być? - nietypowy sarkazm wkradł się do głosu Syriusza.

- ŻE CO?! - obaj Huncwoci natychmiast odwrócili się do drzwi, gdzie stał ogłuszony James Potter. Syriusz przełknął ślinę. Ups...

- James? Yyyyy... Jak długo tu stoisz? - zapytał Syriusz, kręcą stopą po podłodze, niczym małe dziecko, które stłukło wazon i nie chce się przyznać.

- Wystarczająco długo. - James rozejrzał się pomiędzy przyjaciółmi. - Wyjaśnijcie. Co znaczy, że się rozwiodła ze mną? Co znaczy, że "spikła się ze Snape'em"?!

- Usiądź, James, a wszystko ci wyjaśnimy. - poprosił spokojnie Remus. James niechętnie usiadł. - Jak już wczoraj powiedział Syriusz, Mary rzuciła na ciebie klątwę umysłu. Zmienia ona miłość w obsesję, a niechęć w nienawiść. Pod jej wpływem czarodzieje i czarownice dopuszczają się złych rzeczy, których normalnie by nie zrobili. - twarz Jamesa była poważna, ale obaj jego przyjaciele widzieli w niej strach.

- Co zrobiłem? - zapytał śmiertelnie poważnym głosem, który lekko się trząsł. Remus ciężko westchnął, zanim kontynuował.

- Zdradziłeś Lily z Mary, która była pod postacią Felicity Crowbary. - James znacząco zbladł. - Miesiąc po waszym ślubie, Lily przypadkiem odkryła twój romans. - Remus i Syriusz podzielili się spojrzeniem.

- Co dalej? - głos Jamesa był wyjątkowo spokojny.

- Ty... Wpadłeś w furię i gniewie... Pobiłeś ją.

- Nie! - krzyk James był pełen bólu. Oklularnik włożył dłonie we włosy, prawie je wyrywając. - Nie, nie, nie! Nie mógłbym!

- Przykro mi, Rogacz, ale to prawda. - Powiedział Syriusz smutno. Było mu żal przyjaciela. I był wściekły na Mary, że tak zraniła jego przyjaciół. - Dobra wiadomość jest taka, że Lily ci to wybaczyła. Wie, że nie byłeś sobą.

- Co było dalej? - James był załamany.

- Lily udało się uciec, zanim zrobiło się gorzej. W środku nocy pojawiła się na progu domu Severusa. - James gwałtownie podniósł głowę.

- Uciekła do Snape'a? - nuta niezadowolenia czaiła się w jego głosie. Remus nie spodziewał się czegoś innego.

- Tak. I w tamtej chwili było to najlepsze, co mogła zrobić. Wezwałem Molly i razem z Severusem uleczyli jej obrażenia. Wtedy pojawił się Dumbledore po rozmowie z tobą.

- Chwilę... - Syriusz nagle coś odkrył. - Opowiadasz, jakbyś tam był, Lunatyku.

- Bo tak było. - potwierdził Remus, wzruszając ramionami. - Rozmawiałem z nim o eliksirze tojadowym. A! I przepraszałem za nas trzech.

- Po co? - burknął Syriusz, ale zarówno James, jak i Remus go zignorowali.

- Co było dalej, Lunatyku?

- Lily opowiedziała nam wszystko, co się stało. Wierz mi, James, ciesz się, że nie spotkałeś tamtej nocy Severusa w ciemnej uliczce. - powiedział Remus, przypominając sobie twarz ex Śmierciożercy tamtej nocy. - Potem Severus zabrał Lily do swojej rodzinnej posiadłości, gdzie musiała pozostać w ukryciu przez jakiś czas. - opowiadał dalej likantrop. James nie wiedział, czy być wdzięczny Snape'owi za pomoc jego żonie, czy nie.

- Oczywiście musiał wykorzystać okazję, by zbliżyć się do Lily. - mruknął Syriusz.

- Och, przestań, Łapa! - Remus zbeształ przyjaciela, zanim kontynuował. - Po tym, co się stało, Lily podpisała papiery rozwodowe. - James zbladł jeszcze bardziej. Lily nie była już jego żoną. Ich szczęście trwało zaledwie miesiąc.

- Co Łapa miał na myśli, mówiąc, że "spikła się ze Snape'em"? - zapytał James, nie podnosząc wzroku na żadnego z nich. Lunatyk i Łapa podzielili się identycznym spojrzeniem.

- Uważam, że powinieneś porozmawiać z Lily, James. To nie nasze miejsce.

- Wybaczyła mu, że nazwał ją tym słowem na piątym roku?

- Tak. - James nagle wstał.

- Muszę porozmawiać z Lily. - Remus również wstał.

- Sądzę, że da się to załatwić. Zafiukam do Prince Manor. - Remus wywołał lokalizację i zanurzył głowę w płomieniach. - Zaraz przyjdą. - James tylko kiwnął głową.

- Powiedzcie Lily, że czekam na górze. - Nie chciał rozmawiać z nią przy publiczności. Chciał rozmowę w cztery oczy. Pozostali Huncwoci pokiwali głowami, a James wyszedł z kuchni.

- Jak myślisz, poradzi sobie z tym? - Remus westchnął.

- Raczej tak. James zawsze był silnym czarodziejem. Nie miał tylko pojecia, co będzie z odejściem Lily.

- Przecież on kocha ją do szaleństwa.

- Mam tylko nadzieję, że nie będzie próbował ją odbić. - mruknął Remus. Doskonale pamiętał jak w Hogwarcie chodził za Lily, by się z nim umówiła. Skutek był odwrotny. Przynajmniej do czasu kłótni z Severusem. Chociaż Remus podejrzewał, że gdyby nigdy się nie pokłócili ślub Jamesa i Lily nie miałby miejsca.

Kilka następnych minut dwaj czarodzieje spędzili w ciszy, czekając na przybycie Lily. I rzeczywiście przyszła kilka minut późnej w towarzystwie Severusa. Syriusz skrzywił się na jego widok. Po przywitaniu z Lily i skinięciu głową od Snape'a, przeszli do rzeczy.

- James jest na górze, Lily. - powiedział Syriusz, z ukosa zerkając na Snape'a. - Chciał z tobą porozmawiać w cztery oczy. - Severus przewrócił oczami, siadając na krześle. Lily tylko kiwnęła głową i wyszła z kuchni.

Syriusz usiadł na swoim miejscu naprzeciwko Severusa. Na twarzy miał bardzo zagadkowy uśmiech, który Severus od razu odszyfrował. Liczył, że podczas prywatnej Potter w jakiś sposób odzyska Lily. Mistrz Eliksirów wiedział, że to niemożliwe, ale nadal czuł na sercu mały ucisk strachu mieszającego się z gramem zazdrości. Jednak pozwolił mu tam być, nie robiąc nic, tylko czekając na powrót Lily.

###

Lily lekko chwiejnym krokiem weszła po schodach. Stresował się rozmową z Jamesem. Mimo że wiedziała, że nie jest już pod wpływem klątwy, nadal odczuwała maleńkie uczucie strachu. Wspomnienia, o których chciała zapomnieć, pojawiały się w jej umyśle, ale odganiała je. Rudowłosa kobieta zatrzymała się przed drzwiami pokoju, który zwykle zajmował James. Zapukała.

- Proszę! - dobiegł ją stłumiony głos. Rudowłosa czarownica wzięła głęboki wdech, zanim pchnęła drzwi i weszła do środka, zamykając je za sobą.

- Lily? - w fotelu pod oknem siedział James Potter. Oklularnik szybko wstał, gdy tylko ją zobaczył. Lily lekko niepewnie weszła głębiej do pokoju. Serce Jamesa zaczęło rozpadać się na kawałeczki, gdy widział skutki swojego zachowania. Nie ważne czy był pod wpływem klątwy, czy nie. Nadal to on zrobił. Własnymi czynami.

- Witaj, James. - odezwała się po chwili ciszy. James nie wytrzymał i w kilku krokach znał się przy Lily, obejmując ją i z całej siły przyciskając do piersi. Od razu czuł, jak sztywnieje, ale nie puścił jej. Dopiero po chwili Lily delikatnie poklepała go po plecach i wyplątała z jego uścisku. - Przepraszam, Lily! Tak bardzo jest mi przykro za to, co się stało. Powinienem już wcześniej zauważyć, że coś jest nie tak z Mary. Naprawdę żałuję tego, co zrobiłem... - James trzymał dłonie Lily, szczerze ją przepraszając. Zielonooka kobieta wiedziała, że są one szczere. Teraz gdy nie był już pod wpływem przekleństwa, mogła mu wierzyć.

- Wiem, że nie byłeś sobą, James. - delikatnie mu przerwała, lekko się uśmiechając. - Dlatego nie gniewam się na ciebie. Już wcześniej ci to wybaczyłam, gdy poznałam powód tego wszystkiego. - powiedziała Lily. Na twarzy Jamesa pojawił się szeroki uśmiech od ucha do ucha. Mężczyzna w przypływie radość pochylił się, chcąc pocałować ją, ale zielonooka kobieta się odsunęła, nie pozwalając na to. Pocałunki były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Severusa. Na twarzy Jamesa pojawiło się zaskoczenie.

- Lily? Skarbie? Co się dzieje? - Lily przygryzła wargę, patrząc w inną stronę. Jak ma wyjaśnić Jamesowi, że nie ją już razem, że już go nie kocha, tak by nie czuł się zraniony?

- Posłuchaj mnie, James... - wzięła głęboki wdech. - Ja...

- Martwisz się, że nie jesteśmy już małżeństwem? To żaden problem. Możemy wszystko szybko przywrócić w Ministerstwie. - James zachowywał się, jakby wszystko miało być tak jak dawniej. Lily sądziła, że Huncwoci nie powiedzieli mu o niej i Severusie. Pokręciła głową, uwalniając ręce. Przeczesała ręką kasztanowo rude włosy.

- Nie chodzi mi o to, James. - Lily westchnęła. - Pewnie już wiesz, że przez pewien czas ukrywałam się w domu Severusa. - James skrzywił się.

- Wiem. I jestem mu wdzięczny, że pomógł ci. Obiecuję, że postaram się być dla niego cywilnym. - gdyby Lily tak bardzo nie skupiała się próbie wyjaśnień, ucieszyłaby się z tej deklaracji.

- Chodzi mi o to, że i dłużej tam byłam, nasza relacja się poprawiła. - powiedziała. James zmarszczył brwi. Dlaczego okropne uczucie w żołądku mówiło mu, że nie spodoba mu się, do czego zmierza Lily?

- Wybaczyłaś mu. - stwierdził, przypominając sobie, co usłyszał wcześniej od Huncwotów.

- Tak. - Lily potwierdziła. - Naprawiliśmy naszą przyjaźń.

- Rozumiem. Jakoś to zaakceptuje. - Lily wydawało się, że James nie chce nawet myśleć, że mogłaby z nim zerwać. I miała rację. Potter nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłaby go zostawić. Zamiast tego udawał głupiego.

- Gdy odnawialiśmy naszą przyjaźń, stopniowo zaczęłam coś sobie uświadamiać. - Lily kontynuowała, zabierając dłonie z jego uścisku. James coraz bardziej myślał, że nie podobają mu się słowa byłej żony. - Na początku byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale potem zrozumiałam. - Lily podniosła zielone oczy. - Zakochałam się. - powiedziała po prostu. - Nie wiem kiedy, nie wiem jak. To po prostu się stało. - James wyglądał na ogłuszonego.

- Zakochałaś się w Snape'ie? - powtórzył tępo James. - Myślałem, że jesteście tylko przyjaciółmi?

- To nigdy nie była tylko przyjaźń. Zawsze było czymś więcej. - powiedziała Lily. - James? - Potter pokręcił głową, cofając się kilka kroków.

- Ja... - nie wiedział, co powiedzieć. Czy czuł ból? Tak. Kochał Lily całym sercem, a ona wybrała Snape'a. Czy był zły? Tak. Na siebie za to, że nie powstrzymał Mary od zniszczenia ich związku. Czy czuł się skrzywdzony? Nie. To on skrzywdził Lily. I tak jak poprzednio szukała wsparcia. Tym razem znalazła je w ramionach Snape'a. - Naprawdę go kochasz? - zapytał cicho.

- Tak. - Ta odpowiedź mu wystarczyła. James odchrząknął.

- Jasne. - powiedział niezręcznie. Lily słyszała w jego głosie nutę bólu.

- Nie jesteś zły?

- Trochę jestem. - przyznał. - Ale nie mam prawa cię winić. Po tym, co się stało, szukałaś pomocy, ale... Zakochałaś się w Snape'ie?

- Tak, James.

- Przeklęty Śmierciożerca oczywiście wykorzystał okazję, by się zbliżyć... - to nie było przeznaczone dla uszu Lily, ale i tak to wyłapała.

- Nie, James. Severus niczego nie wykorzystał. - natychmiast przystąpiła do obrony ukochanego mężczyzny. - Jeśli już musisz wiedzieć, to ukrywał swoje uczucia do mnie. Robił wszystko, bym była szczęśliwa, nawet z tobą. Wolał usunąć się w cień, pozwalając mi żyć w świetle, kosztem własnego szczęścia. - Słowa Lily były szczere. James był zaskoczony tą wypowiedzią. Nie sądził, że Snape był gotowy to takiego poświęcenia.

- Ale jest Śmierciożercą!

- Już nie. Nie dawno został odkryty. - James westchnął.

- Zrozum mnie, Lily. Ja nadal cię kocham.

- Wiem. - powiedziała cicho. - Wybacz mi, James, ale ja ciebie nie.

###

Tymczasem w kuchni Grimmauld Place trzech mężczyzn siedziało w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Bezgłos przerywało jedynie tykanie zegara na ścianie.

Syriusz siedział zadowolony, mając nadzieję na szczęśliwe zakończenie rozmowy byłego małżeństwa, która toczyła się na górze. Naprawdę chciał, by Lily jednak wróciła do Rogacza. Przecież James kocha ją do szaleństwa. Teraz gdy nie był już po wpływem, klątwy, dzięki której robił wszystko, by oddalić Lily od siebie, może istniał skrawek cienia szansy, że naprawią swój związek. Jednak wiedział, że to tylko skrawek cienia.

Jeżeli Lily naprawdę kocha Snape'a, to nie zostawi go dla Rogacza.

Remus siedział w spokoju i również oczekiwał wyniku. Chociaż chyba już go znał. Wystarczyło, że widział, jak Lily patrzy ma Severusa. To ciepło i troska, gdy na niego patrzy. Blask, którego Remus nigdy nie widział, gdy była z Jamesem. I chociaż żal było mu Jamesa, nie chciał, by Lily została do czegokolwiek zmuszona. Jej również należało się szczęście, które widocznie znalazła z Severusem. Remus na głos tego nie powiedział, ale pasowali do siebie.

Severus siedział pozornie spokojnie, chociaż wewnątrz czuł zaniepokojenie. Co, jeśli Lily jednak wróci do Pottera? Wiedział, że go kocha, powiedziała mu to nawet po raz kolejny przed samym przyjściem na Grimmauld Place, ale nadal jakaś jego część się tego obawiała. Nie chciał jej utracić. Nie wiedział, czy po raz kolejny zniósłby taką stratę. Poprzednim razem było łatwiej. To on zepsuł wszystko. Ponosił całkowitą winę za zniszczenie ich przyjaźni. Poza tym wtedy byli tylko przyjaciółmi. Teraz to się zmieniło.

Z rozmyślań wyrwał go rozbłysk kominka. Z zielonych płomieni wyszedł Lucjusz Malfoy. Syriusz skrzywił się. Już miał otwierać usta, by wygłosić jakąś kąśliwą uwagę, ale powstrzymał się.

Lucjusz nie miał wyjścia. Musiał zostać Śmierciożercą, by mnie ratować. Dołączył do Czarnego Pana kilka tygodni po naszym ślubie. Nie chciał, ale jego ojciec, Abraxas Malfoy zagroził mu, że jeśli tego nie zrobi trafię w ręce innych Śmierciożerców. Zrobił to dla mnie, by mnie ratować.

Słowa Narcyzy zadźwięczały w jego umyśle. Syriusz westchnął wewnętrznie. Obiecał kuzynce, że postara się być chociaż cywilnym dla jej męża. Wiedział, że będzie to bardzo trudne, ale postanowił chociaż spróbować.

- Dzień dobry! - przywitał się arystokrata. Lupin grzecznie odpowiedział.

- Dzień dobry, Malfoy! - przywitał się, siląc na uprzejmość. Lucjusz uniósł elegancko srebrną brew. Nie spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi od kuzyna swojej żony, więc ta próba uprzejmości była zaskakująca. Arystokrata skinął głową.

- Witaj, Lucjuszu! Co cię sprowadza? Chyba nie powiesz mi, że tęsknota za Stworkiem. - drwina była oczywista. Lucjusz prychnął rozbawiony.

- Za tym wiecznie narzekającym skrzatem? W życiu! - Lucjusz nie lubił Stworka. Jeśli miałby wybierać, to wolał nadpobudliwego Zgredka. - Mam informacje. - Malfoy usiadł pomiędzy Severusem, a likantropem.

- Jakie? - Severus brzmiał na lekko roztargnionego i rzeczywiście tak było.

- Wiem, jak Czarny Pan odkrył twoją prawdziwą lojalność. - umysł Mistrza Eliksirów od razu skupił się na rozmowie. Syriusz i Remus od razu pochylili się do przodu. - I nie mam dobrych wieści.

- Ktoś z Zakonu zdradził? - Syriusz nagle stał się czujniejszy. Najpierw MacDonald i jej oszustwo, a teraz zdrajca? Lucjusz prychnął.

- Można tak powiedzieć.

- Kto? - Lucjusz powiedział tylko dwa słowa w odpowiedzi.

- Mundungus Fletcher. - Remus i Syriusz zamrugali.

- Ten tchórz? - Severus prychnął.

- Pasuje idealnie. - mruknął pod nosem. - Jak?

- Avery i Goyle natknęli się na niego w Alei Knocturnu. Był zalany w trupa. Wykorzystali okazję, że nie mógł się bronić oraz jasno myśleć i zabrali go do Czarnego Dworu. Tamten tchórz w obawie o swoje życie powiedział wszystko, co wiedział w tamtym momencie. Potem, na rozkaz Czarnego Pana, Avery wyczyścił mu pamięć i odstawił z powrotem. Szybka wycieczka, której nawet nie pamięta. - opowiedział Lucjusz. Severus wymruczał coś pod nosem, co pozostali zrozumieli jako: "Zapijaczona kanalia..." i mało kulturalną obietnicę zemsty.

- Lepiej dla Fletchera, jeśli nie pojawi się Snape'owi na oczy.

- Pierwszy raz w życiu się z tobą zgodzę, Black.

- Niemożliwe! Severus Snape i Syriusz Black się w czymś zgadzają. - do kuchni weszła Lily. Była mniej nerwowa niż przed rozmową z Jamesem. Cieszyła się, że miała już to za sobą. Podeszła do stołu i z uśmiechem usiadła po drugiej stronie Severusa, od razu łapiąc go za rękę. Za nią do pokoju wszedł James Potter. Jego mina nie była zbyt wesoła. Skrzywił się, widząc ich złączone dłonie. Uśmiechnął się wymuszenie do Syriusza i Remusa, zanim dostrzegł Lucjusza.

- Co tutaj robi, Malfoy? - zapytał średnio uprzejmym tonem.

- Zapomnieliśmy ci powiedzieć, że Lucjusz jest nieoficjalnym członkiem Zakony i szpiegiem. - odezwał się szybko Remus, zanim Potter rzuciłby się na blond arystokratę z różdżką. James spojrzał na każdego, w końcu rozumiejąc, że nie żartują.

- Niespodzianek ciąg dalszy. - mruknął nieprzyjemnie. Nikt tego nie skomentował. Syriusz z żalem spojrzał na przyjaciela. Tak bardzo liczył, że Lily jednak do niego wróci, ale jak widać, tak się nie stało. Wybrała Snape'a, choć Syriusz doprawdy nie wiedział czemu.

Serce nie sługa, Syriuszu. Kiedyś i ty to zrozumiesz, gdy sam się zakochasz, drogi kuzynie.

Syriusz nie rozumiał, bo nigdy tego nie doświadczył, ale nie wątpił, że to prawda. Widział, jak Lucjusz patrzy na Narcyzę i ona na niego. Widział, jak James patrzył na Lily. Widział, jak Lily patrzy na Snape'a, a on na nią. Miłość czasami bywa ślepa.

###

- Na co tak patrzysz? - zapytała Lily, zamykając kufer i odwracając się do drzwi. W wejściu stał Severus oparty o futrynę. Na jego twarz widniał mały uśmiech.

- Jesteś taka piękna, Lily. - odpowiedział, omijając pytanie. Twarz Lily rozjaśnił uśmiech oraz mały rumieniec.

- Przestań, Sev. Rozpraszasz mnie. - Mistrz Eliksirów uśmiechnął się złośliwie.

- Ja? - Lily oparła ręce o boki.

- Tak. Ty. - Severus odszedł od swojego miejsca w wejściu, podchodząc do Lily. Wyciągnął do niej rękę, którą ta przyjęła. - Gdzie mnie prowadzisz? - zapytała.

- Tylko tutaj. - para wyszła na balkon. Severus wyciągnął różdżkę, wykonując nią delikatny ruch. W rogach tarasu pojawiły się drobne płomyki, które niczym świetliki rozświetliły delikatnym światłem noc. Na niebie migotało tysiące gwiazd, a w oddali świecił księżyc, unosząc się nad lasem.

Mistrz Eliksirów przyciągnął Lily do siebie kładąc jedną dłoń na tali, a drugą przytrzymując jej. Zielonooka kobieta położyła rękę na jego ramieniu i oparł głowę o jego klatkę piersiową. Para delikatnie stawiała krok za krokiem w rytm, grającej w tle muzyki.

Lily czuła się szczęśliwa. Mogła tak pozostać w jego ramionach całą wieczność. Marzyła, by zawsze był obok niej. Chciała rano się budzić i widzieć jego twarz. Słyszeć miękki głos, który wprawiał ją w drżenie i patrzeć w czarne oczy, które hipnotyzowały jej spojrzenie. Kochała Severusa, a on kochał ją. Wiedziała, że to prawda. Czuła to całym sercem.

Zastanawiała się co będzie dalej. Wakacje się już prawie skończyły i oboje zaczną pracę w Hogwarcie od września. Będą się oczywiście widywać, ale jednak to nie to samo, co mieszkać zaledwie kilka drzwi dalej. Lily nie byłaby zła, gdyby pozostało tak, jak jest, ale... Czuła, że nie chce, by tak to się zakończyło. Wiedziała, że jeszcze nie dawno był żoną Jamesa i to było trochę za szybko, by pakować się w nowy związek, ale czuła, że czegoś jej brak. Podejrzewała, że gdyby Severus zapytał... Zgodziłaby się.

Zastanawiała się, czy Severus też o tym kiedyś myślał.

- O czym myślisz? - usłyszała ciche pytanie. Lily powoli otworzyła oczy, które wcześniej przymknęła.

- O nas. - odparła równie cicho. - Zastanawiam się, co będzie dalej. Z nami.

- A co ma być? - zapytał. - Jesteśmy razem. My i nasza miłość. - Lily uśmiechnęła się. - Miałaś coś innego na myśli? - wyglądało na to, że Severus przeczuwał, że kobicie chodziło o coś innego.

- Myślałam raczej, o czym trwalszym. Ale nie wiem, czy to ten czas. - powiedziała cicho.

- A ja myślałem, że to ja się spieszę. - mruknął, ale nie na tyle cicho, by Lily nie usłyszała.

- Słucham? - rudowłosa kobieta podniosła głowę, by na niego spojrzeć.

- Nie chciałem cię naciskać, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nie dawno się rozwiodłaś... i w ogóle... Jesteśmy razem dopiero kilka tygodni... Ja... Zastanawiałem się, czy to nie za szybko... - zatrzymali się w miejscu, mimomimo że muzyka nadal grała. Severus był zły na siebie, że on, który zawsze szczycił się zdolnościami słownymi, teraz plątał się w prostym pytaniu.

- Tak? - oczy Lily rozbłysły w podekscytowaniu. Czy Severus chciał ją właśnie zapytać o...

- Czy nie zechciałabyś spędzić resztę życia ze mną... Jako moja żona? - Lily czuła, jakby jej serce miało wyskoczyć z piersi. Z pieskiem, niczym mała dziewczynka, rzuciła się Severusowi na szyję.

- Tak! Tak, Sev! - wiecznie poważny Mistrz Eliksirów roześmiał się i podniósł rudowłosą czarownicę nad ziemię, okręcając się w koło. Był szczęśliwy, że Lily przyjęła jego niezgrabne oświadczyny. Nie spodziewał się, że sama poruszy tę kwestię. Gdyby tego nie zrobiła, prawdopodobnie poczekałby jeszcze, bo nie chciał na nią naciskać. Chciał dać jej czas.

Severus postawił Lily na ziemi i sięgnął po coś do kieszeni. Wyciągnął granatowe pudełko, otwierając je. W środku był srebrny pierścionek z jednym, białym oczkiem. Mężczyzna wyciągnął go z pudełka i chwytając Lily za rękę, wysunął go na palec serdeczny.

- Jest piękny. - Pierścionek mógł być skromny, ale dla Lily wiele znaczył.

- Nie tak jak ty, Najdroższa Lily. - Severus pochylił się i pocałował Lily w czoło. Rudowłosa kobieta pochyliła się w jego uścisku i przytuliła się do jego klatki piersiowej, uśmiechając się. Czuła, że była na właściwym miejscu z właściwą osobą. Teraz tylko pozostało im być razem, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.

Następny (i niestety ostatni ) rodział: "Epilog"

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro