7. Zerwana więź ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poprzednio:

Jednak jej wesołość zniknęła wraz z następnymi słowami dyrektora.

- Dziś odbędzie się specjalne spotkanie Zakonu, związane z twoim zniknięciem. - Lily kiwnęła głową.

- Severus powiedział mi o tym dziś rano. Rozumiem, że na żądanie Jamesa. - to nie było pytanie.

- Rzeczywiście. James poprosił o zaangażowanie Zakonu. Czy przemyślałaś kwestię waszego małżeństwa, Lily?

- Nie chcę mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. - oznajmiła pewnie Lily. Jej oczy, głos i postawa wyrażały pewność tej decyzji. Dumbledore westchnął smutno. Oboje wyglądali na takie udane małżeństwo. Kto wiedział, że zostanie zrujnowane w jeden dzień. Dyrektor wyciągnął z szaty dokumenty rozwodowe, zabrane wcześniej z Ministerstwa i podał je Lily, przywołując przy okazji pióro i atrament.

- To twoja decyzja, Lily i nie chcę w nią ingerować. Ale jedna noc to za mało, by przemyśleć tak poważną sprawę. Nie jest łatwo usunąć z serca uczucie do drugiej osoby. - rzekł mądrze Dumbledore. Lily potrząsnęła głową, maczając pióro w atramencie.

- Nie jest łatwo. - potwierdziła cicho Lily, z bólem wpatrując się w pergamin. - Ale nie chcę być jego zabawką. Gdybym teraz wróciła, uznałby to za akceptację jego zdrady i przyzwolenie do podobnych zachowań. - wyjaśniła cicho kobieta, dalej wpatrując się w pergamin. Czarownica zamrugała szybko i bez dalszej zwłoki złożyła podpis na pierwszym dokumencie. Potem następne. Gdy podpisała ostatni dokument, podała pergaminy dyrektorowi. Czarodziej spojrzał ostatni raz na byłą uczennicę, zanim zamoczył pióro w atramencie. Albus wiedział, że Lily rzeczywiście ma rację. Powrót to akceptacja i przyzwolenie.

Gdy Dumbledore również złożył swój podpis, Lily poczuła, jakby coś się w niej złamało. Tak jakby mocny sznur został przerwany w pół albo przerwana w połowie kartka pergaminu. Ale czuła też uczucie straty. Czarownica wiedziała, że więź małżeńska została zerwana. Podobnie było z różdżką. Gdy została złamana czarodziej lub czarownica czuli, że coś stracili. Tak właśnie czuła się Lily. W pewnym sensie coś straciła.

Dumbledore machnął różdżką i dokumenty znikły. Została tylko pojedyncza kartka pergaminu. Kopia dla Lily.

- Dziś wieczorem wszystko będzie sfinalizowane, Lily. - poinformował dyrektor, wstając. Widział ból związany ze stratą na twarzy byłej uczennicy i wiedział, że najlepiej pozostawić ją na chwilę w samotności, by sobie z tym poradziła. - Severus opowie ci wszystko, co było na dzisiejszym zebraniu. - Lily pokiwała głową, również wstając. - Dzisiaj chyba wstał lewą nogą, ale nie przejmuj się jego nastrojem, to z reguły normalne. - Dumbledore mrugnął figlarnie. Lily poczuła lekkie rumieńce na twarzy.

- Sądzę, że może być w tym trochę mojej winy. - przyznała Lily, lekko kręcąc stopą po podłodze. Czuła się jak uczeń na dywaniku u dyrektora. - Wdepnęłam na temat jego powodów dołączenia do Śmierciożerców... - wyznała trochę ze wstydem. Wiedziała, że to nie było najlepsze posunięcie z jej strony. Ledwo Severus jej pomógł, a ona na niego na skoczyła. Dumbledore westchnął.

- Severus jest człowiekiem tajemniczym i dumnym. Nie lubi przyznawać się do swoich błędów przed innymi. Wyznanie swoich grzechów na głos uważa za pewną formę słabości. - wyjaśnił Dumbledore. Lily uśmiechnęła się gorzko. Doskonale o tym wiedziała. Severus był dumny. I nie chodziło tu o chodzenie, jak paw. Dotyczyło to raczej własnej godności. Być może ma to coś wspólnego z pochodzeniem ze starożytnej czystokrwistej rodziny albo to wpływ dołączenia do Voldemorta.

- A jego ulubioną reakcją obronną jest obrażanie lub zastraszanie ludzi sarkastycznymi uwagami. - dodała Lily kwaśno. Albus zachichotał.

- To prawda. Obydwie zdolności, Severus opanował do perfekcji. Ale można się do tego przyzwyczaić. - Lily uśmiechnęła się.

- Współczuję studentom.

- Niektórzy już się przyzwyczaili. - Dumbledore mrugnął figlarnie. - Niestety muszę się opuścić, Lily. Remus i Weasley-owie bardzo chcieli cię zobaczyć, powiedziałem, żeby pozwolili ci się zaklimatyzować. Ale możesz się spodziewać jutro odwiedzin. - Lily uśmiechnęła się. Jak zna Molly, zapewne osaczyła Dumbledore'a, jeszcze wczoraj wieczorem.

- Oczywiście będą mile widziani. - odparła pogodnie Lily.

- Muszę wracać do szkoły. Jakbyś czegoś potrzebowała, daj znać komukolwiek z nas. - mówiąc „nas" Lily wiedziała kogo Dumbledore ma na myśli. Dumbledore, Molly, Arthur, Remus i Severus. Grupa osób, na których może polegać.

- Dziękuję, profesorze. - Dumbledore machnął pomarszczoną rękę.

- Nie jestem już twoim profesorem, Lily.

- Dla mnie zawsze pan nim będzie. - odpowiedział uprzejmie Lily. Dyrektor uniósł kąciki ust.

- Zawsze uprzejma i taktowa. To cechy rzadko spotykane wśród młodych ludzi. - Lily odpowiedział uśmiechem. - Do widzenia, moja droga.

- Do wiedzenia... - Dumbledore dał jej znaczące spojrzenie. -... Albusie. - powiedziała, ale dziwnie się czuła, mówiąc do starego dyrektora po imieniu. Podziwiała za to Severusa, który jakoś nie miał z tym problemu. Dyrektor uśmiechnął się i wywołał lokalizację swojego biura, wkraczając w płomienie. Lily została sama w salonie. Kobieta podniosła ze stolika dokumenty rozwodowe.

Ja, Lilianna Rose Evans Potter zrywam więź małżeńską z Jamesem Alexandrem Potterem, na podstawie zerwania wierności małżeńskiej wyżej wymienionego. Zrzekam się nazwiska Potter, powracając do panieńskiej godności, Evans. Nie roszczę sobie prawa do majątku i dziedziczenia.

Lilianna Evans

Nie jest już Potterem. Tylko Lily Evans. Tak jak dawniej. Ale uczucie straty nie minęło. Nadal czuła, jakby coś w jej duszy i sercu zostało siłą wyrwane, pozostawiając po sobie krwawiącą ranę.

Powietrze zaczęło gęstnieć, a w oczach zaczęły gromadzić się łzy. Lily zamrugała szybko, zabrała dokumenty i szybkim krokiem poszła do swojej sypialni. Pergaminy rzuciła w roztargnieniu do szuflady, w której była także obrączka. Kobieta podeszła do oszklonych drzwi na taras i wyszła na zewnątrz.

Natychmiast owiało ją ciepłe czerwcowe powietrze, a promienie letniego słońca oświetliły jej twarz. Lily przymknęła powieki i wzięła kilka głębokich oddechów, uspakajając przytłaczające uczucie straty, szalejące w jej duszy. Odczucie utraty dalej pozostało, ale obok niego pojawiło się coś na kształt radości i ulgi. Lily czuła się w pewien sposób wolna. Wiedziała, że postąpiła właściwie, ale melancholia pozostała. Czuła ból z powodu zdrady i zranienia. Ale rozstanie również było bolesne. Podobnie się czuła, gdy jej najlepszy przyjaciel nazwał ją tym złym słowem w Hogwarcie. Wtedy znalazła pocieszenie w ramionach pewnego Marudera w okularach i nieokiełznanym mopem włosów na głowie. A teraz? Teraz jest dorosła i silniejsza.

Lily otworzyła oczy i natychmiast uderzyło ją jasne światło słońca. Czarownica poczuła wilgoć na twarzy. Szybko otarła łzy wierzchem dłoni. Nie chciała płakać. Nie za kimś, kto na to nie zasługuje. Nie chciała być taka słaba. Zielonooka szybko zamrugała, gdy kolejne łzy zagroziły upadkiem. Nie chciała o tym myśleć. Ale nie mogła. Jej myśli same biegły w tym kierunku. Lily potrząsnęła głową. Musi się czymś zająć. Teraz.

Kobieta weszła do środka i wyszła z pokoju. Poprzedniej nocy obiecała sobie, że pójdzie do biblioteki. I miała zamiar właśnie to zrobić. Lily uwielbiała czytać. Już od najmłodszych lat. Biblioteka mogła być jej drugim domem. Czarownica wolnym krokiem szła korytarzem, mijając po drodze wiele drzwi. Niektóre zamknięte, inne uchylone. Mijała ręcznie szyte gobeliny i portrety. Słyszała szepty namalowanych czarodziejów i czarownic, ale żaden z nich się do niej nie odezwał, tylko udawali, że śpią lub znudzenie, ale gdy tylko poszła dalej, wznawiali żywe dyskusje.

Wreszcie dotarła do biblioteki. Oczy Lily zabłyszczały, kiedy zobaczyła wszystkie półki wypełnione książkami o różnej tematyce. Biblioteka Prince Manor mogła spokojnie konkurować z tą w Hogwarcie. Czarownica podeszła do jednego z regałów. Transmutacja, Eliksiry, Zielarstwo, Obrona przed Czarną Magią, Starożytne Runy, Magiczne Stworzenia, Neurologia i wiele innych dziedzin.

Lily przechodziła między regałami, znajdując wzrokiem znajome tytuły. Ciemne Moce: Poradnik Samoobrony, Dzieje Magii, Eliksiry dla zaawansowanych, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, Magiczne wzory i napoje, Natychmiastowa Transmutacja, Księga zaklęć: Stopień I. I wiele innych, które nie raz przeglądała w Hogwarcie. Lily minęła sekcję ksiąg Czarnomagicznych (która była całkiem spora), aż znalazła się przy półce z książkami o nie magicznej tematyce. Zauważył tytuły takie jak: Duma i Uprzedzenie, Sherlock Holmes, Dramaty Szekspira, Romeo i Julia, Wichrowe Wzgórza, Rozważna i romantyczna.

Severus musiał je dodać, bo nie sądziła, że czystokrwista rodzina Prince'ów doceniłaby mugolską literaturę. Lily ominęła książki o treści romantycznej. Na jakiś czas miała dosyć romansów. Zamiast tego wyjęła z półki jedną z części Sherlocka Holmesa. Kobieta usiadła na fotelu w bibliotece i zaczęła czytać, odciągając myśli od smutnych wspomnień.

###

Severus Snape z ulgą wszedł do swoich prywatnych kwater w Hogwarcie, odcinając się od hałaśliwych studentów. Z rozkoszą powitał przyjemną ciszę swojego lokum w zamku, przerywaną jedynie odgłosem trzaskającego ognia w kominku. Severus z westchnieniem usiadł w swoim ulubionym fotelu. Nareszcie skończył się kolejny długi dzień zajęć. Znowu prowadził zajęcia, próbując nauczyć czegokolwiek te małe gnomy, zajmujące się wszystkim innym tylko nie nauką. A zwane są przez resztę kadry nauczycielskiej - uczniami. Severus nie raz zastanawiał się, jakim cudem niektórzy studenci zdają swoje owutemy. To chyba kwestia szczęścia. Głupi ma zawsze szczęście i tyle.

Podczas lekcji wybuchło dziewięć kociołków. Zadziwiająca liczba. Gdyby studenci słuchali na zajęciach i uważniej czytali polecenia, byłoby o wiele wybuchów mniej. Czasem Severus miał wrażenie, że uczniowie robią to specjalnie. Oczywiście widział, jak niektórzy Ślizgoni umyślnie wyrzucają błędne składniki do kociołka kolegi, najczęściej Gryfona. Ale ze swoją pozycją musi czasem przymknąć oko na niektóre zdarzenia. Choć czasem Snape ma ochotę wywlec niektórych rozpuszczonych smarkaczy czystej krwi za uszy lub przełożyć przez kolano. Doprawdy, jak ci rodzice wychowują te bachory.

Rozmyślania przerwało mu uczucie rozgrzewania złotego wisiorka. Severus odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki. Spotkanie Zakonu. Już drugi raz w tym tygodniu musi oglądać tego idiotę, Pottera i wtórującego mu, Blacka. Zdecydowanie o dwa razy za dużo.

Severus z westchnieniem wstał i wziął garść proszku Fiuu z pojemnika. Wrzucił go w płomienie, wywołując lokalizację kwatery Zakonu. Powitał go znajomy widok kuchni Grimmauld Place 12, która była wyjątkowo pusta. Molly krzątała się przy blacie. Kobieta odwróciła się, by zobaczyć, kto przyszedł. Czarownica uśmiechnęła się widząc Severusa.

- Dobry wieczór, Molly! - przywitał się formalnie Mistrz Eliksirów.

- Witaj, Severusie! Wcześnie dziś jesteś. - zauważyła Molly.

- Kto jest?

- Albus, Syriusz, James, Arthur i Szalonooki. Siedzą w salonie.

- To rzeczywiście wcześnie. - mruknął Snape, siadając na swoim zwykłym miejscu przy stole.
Molly postawiła przed Snape'em filiżankę gorącej herbaty. Po kilku razach nauczyła się, żeby nie pytać, bo zawsze odmówi, tylko po prostu to robić.

- Łyżeczka cukru, tak jak zawsze, Severusie. - kobieta uśmiechnęła się do młodszego czarodzieja.

- Dziękuję, Molly. - Severus podziękował skinieniem głowy. - Choć myśląc o dzisiejszym spotkaniu, mam ochotę na coś mocniejszego. - skomentował ironicznie Snape, wyobrażając sobie szklankę Ognistej Whiskey i myśląc o temacie spotkania. Molly prychnęła, nie podobnie do swojego naturalnego zachowania.

- Nie ty jeden. - Czerwonowłosa czarownica zerknęła na drzwi. - Arthur był wściekły, gdy się dowiedział. - powiedziała cicho. Severus był w stanie to sobie wyobrazić. - Jak...? - Pani Weasley nie musiała kończyć pytania. Severus wiedział, o co pyta. Wiadome było, że Molly będzie ciekawa stanu Lily.

- Dobrze. - odpowiedział krótko Snape. - Potem byłem w Hogwarcie, o szczegóły pytaj Albusa, na pewno wie więcej. - Pani Weasley pokiwała głową, odwracając się do blatu, kończąc przerwane czynności.

- Jak było na lekcjach? - Molly porzuciła na razie temat. To nie jest miejsce odpowiednie do tej rozmowy. Snape prychnął.

- Masz na myśli pole bitewne, jakim są klasy Slytherinu i Gryffindoru? - zapytał sarkastycznie Profesor Eliksirów. Molly zaśmiała się cicho.

- Z pewnością nie było tak źle.

- Zdziwisz się. - mruknął Snape. - Nie wiem, po jaką cholerę, Albus łączy te dwa domy na zajęciach.

- Próbuje je jakoś pogodzić. - zaproponowała wyjaśnienie, kobieta. Snape parsknął.

- Coś słabo mu to wychodzi.

- Nie miałbyś takiej rozrywki, gdyby było inaczej, Severusie. - od drzwi odezwał się pogodny głos dyrektora. Severus rzucił okiem na rozbawionego pracodawcę. Dumbledore miał na sobie niebieskie szaty w gwiazdki. Co, na Merlina, Albus myśli ubierając się jak czarownik rodem z mugolskiej kreskówki?

- Utrzymanie w jednym kawałku uczniów obu domów, usilnie próbujących pozabijać się nawzajem, bynajmniej nie jest rozrywką. - oświadczył Snape. Dumbledore, który usiadł na swoim miejscu u szczytu stołu, obok Mistrza Eliksirów, zachichotał cicho. Potter, Black i Moody również usiedli, ale żaden z nich nie odezwał się słowem. Szalonooki w milczeniu, uważnie obserwował podwójnego agenta.

Snape prychnął w duchu. Stała czujność. Potter i Black zaś milczeli ze względu na obecność Dumbledore'a. Chociaż Black wyglądał, jakby chciał rzucić kilka wrednych uwag. Zatrzymał się jednak na wrogim spojrzeniu. Potter natomiast przyglądał się badawczo Snape'owi, licząc coś wyczytać z twarzy swojego Nemezis. Snape jednak, będąc Mistrzem ukrywania emocji, niczego poza niechęcią do wyżej wymienionego, nie dał po sobie poznać.

- Jesteś jednym z najlepszych nauczycieli w Hogwarcie, Severusie. - Potter prychnął, ale został zignorowany. - Uczniowie cię szanują...

- Gdyż wiedzą, że marnie skończą, gdy będzie inaczej...

- Pilnie zdobywają potrzebną im wiedzę...

- Bo inaczej skończą bez duszy...

- Dbają o zachowanie na twoich zajęciach... - Dumbledore uwielbiał drażnić tego szczególnego Ślizgona.

- Bo skończą bez duszy i punktów... Tego drugiego boją się bardziej. - Dumbledore i Molly i Arthur zachichotali. Moody wykrzywił nikle wargi. Mógł nie lubić Snape'a, ale czasem bawiły go te jego sarkastyczne komentarze.

- Rzeczywiście. Minerwa ostatnio skarżyła mi się na znaczące zmniejszenie się puli kryształów jej domu. - powiedział Dumbledore.

- Po lekcji siódmego z tobą z klepsydry zniknęło siedemdziesiąt punktów, a panna Nelson trafiła do skrzydła Szpitalnego. - odezwała się Minerwa McGonagall, która akurat weszła. - Poppy przez godzinę ją uspakajała. Tak ją zrugałeś, Severusie, że musiała dostać eliksir uspakajający! - Snape prychnął.

- Gdyby panna Nelson zajmowała się lekcją, a nie wszystkimi, innymi pierdołami świata, wiedziałaby, że wrzucanie wszystkich składników bądź jak i mieszanie wedle kaprysu nie utworzy Eliksiru Mortus Mortem, tylko eksplozję, której gdybym nie powstrzymał zrównałaby pół Hogwartu z ziemią, a tych, którzy przeżyli, zabiłyby opary. Eliksiry siódmego roku to nie zabawa. - bronił się Snape.

- Założę się, że gdyby to był Ślizgon... - zaczął cicho Black.

- Dostałby taka samą karę. - dokończył Snape, rzucając mu spiczaste spojrzenie. - Nie toleruje ignorancji ma moich lekcjach u studentów każdego domu. - Syriusz skrzywił się, ale nie odezwał się słowem. Siedzący u szczytu stołu, Dumbledore, uciszył siedzących przy stole czarodziejów i czarownice, zgromadzonych w kuchni Grimmauld Palce. Severus zauważył, że są tylko niektórzy członkowie Zakonu. Oczywiście Potter i Black, Lupin, Moody, Minerwa, Longbottomowie, Molly i Arthur Weasley, Marlena McKinnon, Mery McDonald, Aberforth, Fabian i Gideon Prewettowie.

- Dziękuję moi Drodzy za przybycie. Zebraliśmy się tu w związku z zaginięciem Lily Potter. - ci, co nie wiedzieli, sapnęli. Alice Longbottom miała łzy w oczach, przytulając się do ramienia do Franka, Weasley'e mieli przejęte miny, a Molly zasłoniła usta ręką. Severus musiał przyznać, że dobrze pozorowała reakcję. Mery i Marlena na raz położyły dłonie na ustach w szoku i przerażeniu. Reszta Zakonu spojrzeli na siebie z ponurymi minami. Remus udawał posmutniałego, co całkiem dobrze mu szło. Syriusz był autentycznie zmartwiony i bezgłośnie wspierał przyjaciela. James Potter zaś siedział przybity i z ponurym wzrokiem patrzył na blat przed sobą. Snape w duchu przewrócił oczami. Świetnie strugał zmartwionego i kochającego męża przed innymi. Mistrz Eliksirów ledwo utrzymywał swój gniew na wodzy. Severus miał ochotę przekląć Pottera w zapomnienie za to, co zrobił Lily. Tylko stół dzielący ich od siebie i obecność członków Zakonu powstrzymał go przed ciężkim morderstwem.

- Jak to się stało? - zapytała Marlena, kierując swoje pytanie do Jamesa. James wziął wdech i zaczął mówić martwym głosem.

- Wczoraj Lily źle się czuła, więc została w domu, a ja poszedłem na spotkanie Zakonu. Gdy wróciłem, wszystko było porozrzucane i potłuczone. - Potter wziął kolejny lekko drżący wdech. - Na podłodze była krew, a Lily nigdzie nie było. - dokończył Rogacz. Snape miał ochotę zmusić go do zrzucenia tej maski zatroskanego męża. Ale to wymagałoby to ujawnienia prawdy. Severus z wielkim żalem się przed tym powstrzymał. Chociaż ciekawie by było zobaczyć jego minę. Snape musiał uważać, by się nie uśmiechnąć, gdy wyobraził sobie jego twarz.

- To straszne!

- Ale co się mogło stać?

- Kto się na to odważył? - w kuchni zapanowało małe zamieszanie. Podczas gdy inni snuli różne teorie Severus siedział spokojnie, utrzymując swoją beznamiętną maskę na miejscu. Potter uważnie się mu przyglądał, licząc na jakiekolwiek znak, że coś wie.

- Czy masz podejrzenie, kto to mógł zrobić? - zapytał Aberforth, gdy hałas trochę ucichł. James po kręcił smutno głową.

- Osłony są nienaruszone. Gdyby to byli Śmierciożercy wiedziałbym o tym.

- Czyli to ktoś znajomy.

- Być może nawet sama go wpuściła. - stwierdził Frank. Severus mógł przysiąc, że słyszy jak Moody mruczy: „A nie mówiłem. Stała czujność."

- Czy istnieje możliwość, że Śmierciożerca użył eliksiru wielosokowego? - zapytał Syriusz, mimowolnie zerkając na Snape'a.

- Ale po co? - Zapytał Arthur. Potter odchrząknął niezręcznie i niechętnie zwrócił się do Snape'a.

- Snape, czy... - Potter przełknął ślinę. Snape uniósł brew. - słyszałeś coś... - Snape był prawie pod wrażeniem, że Potter odważył go o to spytać.

- Pytasz mnie, czy wiem coś o tym porwaniu? -Snape nie mógł powstrzymać szyderstwa. Potter zrobił skwaszoną minę. Wiele kosztowało go, by o to zapytać. - Gdyby coś takiego było planowane, na pewno bym o tym wcześniej powiedział. - odpowiedział Snape sugerując, że to oczywiste.

- A może po prostu Sam-wiesz-kto już ci nie ufa? - zapytał sardonicznie Syriusz. Snape zmroził go swoim najbardziej złowrogim spojrzeniem.

- Nie waż się kwestionować zaufania Czarnego Pana do mnie, Black. - wysyczał Mistrz Eliksirów niebezpieczne cicho. Syriusz niezauważalnie się wzdrygnął. Snape cieszył się w duchu ze swoich zdolności zastraszania ludzi. - To porwanie nic by mu nie dało. Chyba że Potter dał ku temu powód. A mogę wymienić co najmniej dwa. - tu Snape spojrzał sugestywnie na Pottera. Ten zmrużył podejrzliwie oczy. Czyżby Smarkerus coś wiedział?

- Sugerujesz coś, Snape? - Snape przewrócił oczami.

- Rusz głową, Potter. Masz ją po to, żeby jej używać. - zaszydził Książę Półkrwi.

- Co masz na myśli, Severusie? - zapytał spokojnie Remus, widząc, że James zaraz wybuchnie.

- To chyba oczywiste. Potter jest aurorem, wspierającym Zakon Feniksa. - zasugerował Snape, wskazując, że to oczywiste. James wewnętrznie odetchnął. Smarkerus nie wiedział. Czyli Lily nie poszła do niego. Chyba że tak dobrze gra. Ale nie. Gdyby coś wiedział, już dawno by powiedział, prawda?

- Rzeczywiście, to może być powód. - Aberforth pokiwał głową w zamyśleniu. - Jednak nie mamy żadnych wskazówek.

- Rozpoczniemy śledztwo w Ministerstwie. - rzekł Moody. - Poszukiwania żony jednego z najlepszych aurorów będzie sprawą priorytetową.

- Dziękuję, Moody. - stary auror kiwnął głową.

- Mam nadzieję... - Syriusz nagle zamknął usta, gdy do kuchni wleciała szara sowa. Ptak wylądował przed Potterem i wystawiał nogę, do której była przywiązana koperta. James odwiązał list, a sowa odleciała. Odłożył kopertę na blat, wyraźnie nie miał zamiaru jej czytać.

- Co to? - zapytał Syriusz. Potter wzruszył ramionami.

- Późnej przeczytam.

- A co jeśli to coś ważnego? - zapytał Black, nieświadomie przyczyniając się do pogorszenia nastroju przyjaciela. James pokiwał głową i otworzył list. Gdy to zrobił, poczuł, jakby coś w nim zostało zerwane. Jednak zniknęło, jak szybko się pojawiło. Potter zaczął o czytać, a jego twarz poszarzała, a zaraz potem poczerwieniała. Dumbledore i Snape wymienili ukradkowe spojrzenia. Wiedzieli, o czym był list. Molly, Arthur i Remus byli prawie pewni.

- James? - Syriusz położył dłoń na ramieniu przyjaciela, którego twarz z zaszokowanej przeszła we wściekłą, a zaraz potem w niedowierzanie. Snape poczuł złośliwą satysfakcję. Musiał uważać, by się nie za śmiać. Szkoda, że nie ma aparatu.

- To nie możliwe. - powiedział cicho bardziej do siebie. Podniósł kopertę, a z niej wypadła złota obrączka. Oczy niewtajemniczonych członków Zakonu wyszły na wierzch. Każdy wiedział, co oznacza obrączka wypadająca z koperty. Że jedna ze stron zerwała więź małżeńską.

Potter wpatrywał się tępo w metalowy przedmiot leżący na blacie. To niemożliwe. Lily nie mogła się z nim rozwieść. To jakaś fikcja! Lily nie... Lily jest jego żoną! Nie ma prawa do rozwodu z nim. Tylko on może to zrobić! Jak ona śmiała?! Okryła hańbą jego i nazwisko Potter. Co się stanie, gdy media się dowiedzą?

- James, jesteś pewien, że Lily zaginęła, a nie odeszła? - zapytała Alice, patrząc badawczo na męża... a właściwie byłego męża, swojej przyjaciółki.

- Przecież wiem, co widziałem! - Potter uniósł ręce w geście frustracji. Rogacz zaczynał być coraz bardziej spanikowany, że jego intryga wyjdzie na jaw. Nie! Chociaż to bardzo skomplikowało sprawy, nikt się o tym nie dowie!

Następny rozdział: "8. Koszmar"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro