II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ty...?

Momentalnie zapragnął rozpłynąć się w powietrzu i nigdy nie spotkać siedzącego przed nim chłopaka. Rudowłosy osobnik o szafirowych oczętach, który rozpętał w jego głowie III wojnę światową i zniknął tak szybko jak się pojawił. Siedział właśnie przed nim, z zadziornym uśmieszkiem na ustach, bezczelnie paląc papierosa na jego terenie. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy i gdzie pojawiła się ta mała kulka miedzianych włosów.

Nie przypominał sobie, by jakakolwiek osoba w tej szkole posiadała odcień, o równie soczystym jak i niewiarygodnie pięknym kolorze włosów. Być może przeprowadziła się jakaś rodzina, o której on sam nie miał pojęcia. Nie doszukiwał się informacji tak jak jego rówieśnicy, więc ta teoria była jak najbardziej właściwa. A gdyby jednak wiedział, zapomniał by o tym w mgnieniu oka. Mało go obchodziło życie rodzinne. Sam w życiu jej nie posiadał.

Brunet podszedł do chłopaka, zachowując bezpieczną odległość i kucnął. Rudzielec nie wyglądał na osobę o silnych nerwach. Mógł jednak stwierdzić, iż chłopak przesadnie dba o swoje włosy na co wskazywało ich idealne ułożenie. To samo tyczyło się jego paznokci. Wszystko perfekcyjnie wyprane i wyprasowane. Dazai nie miał niczego, czego mógł się uczepić. Spojrzał mu głęboko w oczy, chcąc doszukać się czegoś więcej.

- Nowy?

Chłopak poczerwieniał po twarzy i zmarszczył brwi. Wszystko świadczyło o narastającej irytacji. Niebieskooki zamachnął się wymierzając pięścią w policzek drugiego. Będąc szybszym, Osamu wyminął jego pięść i odskoczył na niewielką odległość.

- Idioto! Jestem tu od początku szkoły!

Brunet pokiwał głową i głośno westchnął. Czyli jednak. Definitywnie młodzik uczęszczał na zajęcia z przeciwnej klasy. Wydało się być to dla niego dziwne. Od dziecka tu mieszkał, chodził do przedszkola, szkoły, a teraz do liceum i w życiu nie spotkał tak wnerwiającego dzieciaka jak on. Dopiero co się poznali, a już idą wyzwiska. Sądził, że kultura w tej szkole powinna obowiązywać.

Dmuchnął w opadające swe kosmyki włosów i przysunął się do lodowatej ściany. Tej samej, co parę lat temu na początku roku. Lata mijały niewiarygodnie szybko. Nie potrafił stwierdzi, jak to się podziało że praktycznie kończy już ten rok i otwiera się przed nim nowy rozdział życia. A gdy już tak się stanie, z pewnością legnie na samym początku. Nie widział siebie w ciele ‘dorosłego’.

Zsunął się na ziemię i cicho westchnął. Spojrzał jednoznacznie na swojego papierosa i wyjął go z ust, obracając go obojętnie w palcach.

- Masz zapalić?

Rudowłosy zerknął w jego stronę i wsadził dłoń w kieszeń swojej wiśniowej marynarki. Po krótkiej chwili wyciągnął z niej niewielką, turkusową zapalniczkę, którą niespiesznie podał brunetowi. Wyglądało na to że chłopak, niezbyt interesował się w aktualnym momencie jego osobą.

Ciemnooki przysunął papierosa do zapalniczki, odpalając ogień. Oparł się rękoma o kolana, kolejno zamykając swoje ślepia. To samo uczucie, co za każdym razem. Niewielki dym unoszący się nad jego głową, wraz z opadającym popiołem na betonową posadzkę. Tyle że w obecności osoby drugiej.

- A więc mój drogi rudowłosy kolego. Raczysz odpowiedzieć na moje pytanie, czemu akurat ja?

Usłyszawszy tylko cichy śmiech, spojrzał w kierunku towarzysza, który kiwał przecząco głową.

- Ten rudowłosy kolega ma też imię, KOLEGO.

Chłopak zaklaskał radośnie w dłonie, by następnie je złączyć i głośno strzelić palcami. Dazai’a przeszedł wręcz dreszcz. Nie specjalnie przepadał, gdy jakakolwiek osoba w jego obecności, bez powodu strzelała stawami. Szczególnie teraz, gdy siedziała obok niego zupełnie nieznana mu dotąd osoba. Chłopka nie wyglądał jak na swój wiek. Gładziutka twarzyczka wraz z wyrazistymi błękitnymi ślepiami, skierowanymi gdzieś przed sobą. Potencjalny Japończyk nie posiadałby na pewno takich jasnych, odważnych i jak a ten kraj soczystych kolorów włosów. Był tylko jeden kolor. Czarny. Tak jak jego puste, bezuczuciowe serce, dusza i włosy, które opadały pod wpływem gwałtowniejszych ruchów.

- Posiadasz imię? Niesamowite...

Zagwizdał pod nosem brunet, odchylając głowę w tył, chcąc wydalić z siebie chmurę dymu. Niziołek na zbyt komplikował sprawę. Zamiast wyjawić swoje imię, niepotrzebnie plącze swój język i wymyśla przeróżne mieszaniny słów. Wszystko to co mówił, było dla niego jedną wielką niewiadomą. Cała jego osoba stanowiła dla niego zagadkę. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo gdzie i kiedy pojawił się ten chłopak. Namącił mu w głowie, bezczelnie zakłócając jego tok myślenia. Stał się główną osobą o której myślał. Zaśmiał się w myślach. Po raz pierwszy i ostatni myśli o mężczyźnie, a nie tak jak zwykł to robić – o kobiecie. Rudowłosy odgarnął ze swojej twarzy niezgrabne kosmyki włosów, ukazując swój fikuśny nosek.

- Jak każdy inny człowiek.

Rzucił na ziemię palącego się wciąż papierosa, miażdżąc go podeszwą swoich jasnych tenisówek. Spojrzał na bruneta tym razem z góry, z tym dziwnie poważnym wyrazem twarzy. Coś w nim było. Chciał na nim wywrzeć jakieś wrażenie? Strach? Trwogę? Jeśli tak, musiał go rozczarować.

Teraz mógł w pełni ujrzeć jego mleczną twarzyczkę. Malutki nosek, szerokie, wyraziste, lazurowe oczęta i zadziorny uśmieszek, w centrum tego dziwnie pięknego chaosu. Chłopak ewidentnie chciał ukazać brunetowi jego niezależność i dominacje. Otworzył usta, chcąc zapewne uświadomić go czymś, lecz po chwili zamknął je, jakby tracąc nadzieje że to coś da. Myślał. Przynajmniej na to wyglądało.

- Chuuya Nakahara. Może to ci coś da do zrozumienia.

Dazai jakby zaciął się. Jakby rozjaśnił mu umysł i znalazł w końcu to, czego od tak dawna szukał. Tyle że nie miał czego szukać. Ten skurwysyn wpierdolił mu się na ambicje, pozostawiając go w słodkiej niewiedzy. Widząc że ten odchodzi, otworzył usta, lecz jakby zapomniał co chciał mu powiedzieć. Cała ta sytuacja była dla niego jednym wielkim pytajnikiem, w drodze do pięknego zrujnowania jego szarego świata. Z nie wiadomych przyczyn ten mały człowieczek, stał się przeszkodą. Robakiem, którego należy nic tylko zmiażdżyć klapkiem. Brudem, którego należy zmyć. Ale czy na pewno?

Reszta dnia zdawała się przejść znacznie za szybko. Chłopak dalej nie rozwiązał tej całej niewiadomej z owym Nakaharą. Lekcje były dotychczas jego ulubionym momentem, do zanurzenia się w swoich myślach. Poświęcał je głównie na rozmyślanie o niebieskich migdałach, jak to zwykł zwać. Myśli były jego jedynym ratunkiem od rzeczywistości. Uciekał do nich by sięgnąć spokoju ducha, jak i oderwać się od problemów, które nosił na swoich kościstych barach. Te wszystkie sytuacje zdawały się być za ciężkie, jak na niego. Jednak tego dnia to właśnie myśli były dla niego największym obciążeniem. Sprawiały że jego głowa bezustannie domagała się odpoczynku, którego już i tak miała w nadmiarze.

Padł na jasny materac wśród ciemności, niczym tonowy bawół po ciężkiej pracy na polu. Powieki jego opadały bez najmniejszego oporu. Nie potrafił wysilić się na choć jeden ruch, by zaparzyć jak to zwykł zieloną herbatę. Wzrok rudzielca przeszył jego ciało sprawiając, że stało się ono ociężałe, nieznośne.

Chuuya Nakahara. Samo imię nie dawało mu wiele. Gdy dołączyć do tego nazwisko, to już co innego. Myśli jego bezustannie poruszały temat bachora, który naruszył jego granice. Granice, których człowiek nie powinien naruszać. Przygryzł nerwowo wargę. Aktualna sytuacja nie przypadła mu do gustu. Chłopak imieniem Chuuya, posiadał w sobie coś, co przykuło jego uwagę. Uwagę bruneta, który za wszelką cenę chciał dowiedzieć się, czym jest owe ‘coś’.

Przewrócił się ociężale po całym łóżku, by ostatecznie usiąść na jego brzegu. Sięgnął dłonią po telefon, który od swojego powrotu do domu leżał na niewielkiej komodzie. Cała ta zagadka, dziwny sposób w jaki odnosił się do niego rudzielec. Nic się nie kleiło. Był w środku pustki. Czy zrobił on coś, co zniszczyło jego reputacje? Mógł się tylko domyślać.

Nie zaskoczyła go masa wiadomości od jego wielbicielki. Przywykł do tego rodzaju rzeczy. Bywały przypadki, gdy dziewczyna wyjawiała się natręctwem, którego Dazai wręcz nie znosił. Liściki, ‘przypadkowe’ wpadanie na chłopaka. W takich sytuacjach brunet ujawniał swoją prawdziwą postać, która zupełnie nie pasowała do niego. Mógł przynajmniej sprawić, że przez jakiś czas nikt nie stawał na jego drodze. W przypadku chłopaka o lazurowych oczach, było to bardziej skomplikowane. Chłopak był nad wyraz odważy i nie wstrzymywał się od wszelkiego rodzaju obelg, czy też wyzwisk. Dazai był w dołku.

Wstukał imię chłopaka o miedzianych włosach w listę uczniów szkoły. Nie miał z tym problemów. Szperanie w Internecie nie było niczym nadzwyczajnym. Jednak same informacje sprzed paru lat nie dadzą mu wiele. Interesowało go tu i teraz. Nie spoglądał w tył, jak to większość osób, lecz tym razem musiał zrezygnować ze swojego statusu. Nakahara. Nie był to jakiś wyczyn wyszukania informacji o danej osobie, czyż nie? Cóż. Tutaj pojawia się problem.
Widząc wyświetlone dane oraz zbędne informacje, otworzył z wrażenia oczy, śmiejąc się pod nosem. Znalazł to czego szukał. Teraz Chuuya nie wymknie się z jego kościstych macek.

- Bingo


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro