First vs Second

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

04.03.1989

Wzięliśmy ślub. O dziwo rodzice Diany zadzwonili do nas i o dziwo nam gratulowali.

- Wow - stwierdziła Diana gdy skończyła rozmowę z rodzicami - Ostatnio to do mnie dzwonili, gdy się rozwiodłam i to tylko po to, żeby mnie ochrzanić.

- Widzisz? Mówiłem ci...

- Nasza umowa jest aktualna?

- Zmieniła zasady... teraz zmieniłaś nazwisko, jutro pojedziemy do banku załatwić sprawę z kartą... będziesz miała dostęp do moich kont...

- Pamiętasz, że nie jestem z tobą dla kasy?

- Myślisz, że ja jestem z tobą, żeby media się uspokoiły? Kocham cię... A nasza umowa się zmieniła. Po za tym kończymy spłacać Twoje długi.

- Mój były mąż nie płaci alimentów... ale to już nie ważne. Ty jesteś najlepszym, co mogło spotkać mojego syna...

Spędzilismy upojną noc...

07.03.1989

Diana znów pojechała z Gary'm do mojej matki... mały bardzo ją polubił, a ja i Emma zajęliśmy się szukaniem dla niej studiów... złożyła papiery na studia policyjne, kryminalistykę, medycynę i na etnologię i antropologię kulturową

Gdy Diana I Gary wrócili było po 23...

Mały poszedł spać, Emma czytała nową, jeszcze nie wydaną książkę Diany, a ja i Diana zajęliśmy się sobą...

- Jak się bawiliście u mojej mamy? - zapytałem powoli rozbierając żonę

- Mały wydaje się zachwycony... bardzo ją polubił... w zasadzie uznaje ją za swoją babcię...

- To dobrze... mama uznaje go za wnuka tak samo jak Emmę... - rozpuściłem jej włosy

Po niecałej minucie byliśmy nadzy...

- Za kilka dni mam kontrolę u lekarza... powie mi, czy moje ciało zniesie ciążę... - stwierdziła Diana patrząc mi w oczy

- To nie jest ważne... kocham cię i bez dziecka... Nie musimy mieć biologicznych dzieci... Gary'ego kocham jak syna.... - pocałowałem ją namiętnie...

Nasz pocałunek skończył się w łóżku...

08.03.1989
01³⁰


- Związek z tobą mnie zmienił... - stwierdziła Diana dysząc

- Czemu?

- Zmieniasz mnie w niegrzeczną dziewczynkę

- Ty też mnie zmieniłaś... Gdyby nie Ty, to prawdopodobnie dalej męczyłbym się z ukrywaniem uczucia do Emmy.

- Musicie się z tym bardziej ukrywać. Naprawdę może się to dla ciebie źle skończyć.

- Trudno... i tak nie długo Emma kończy 18 lat.

- Powiedz mi jedną rzecz... Czy na początku naszego związku byłeś ze mną, żeby dać żonie powód do rozwodu?

- Może na początku... ale po nocy z tobą, zmieniłem zdanie...

- Co znaczy "zmieniłem zdanie"?

- Nie nazwę tego... poczułem, że jesteś moim przeznaczeniem.

- Mało mnie to dziwi. Oboje mamy bielactwo... - usiadła... kołdra pod którą leżeliśmy zsunęła się i odsłoniła jej piersi

Też usiadłem i objąłem ją ręką...jej skóra była w dotyku jak aksamit...

- Gary też, a Emma ma wrażliwą skórę - przysunąłem ją bliżej siebie

- No właśnie.

- Bez ciebie nie nabrałbym dystansu do vitiligo... - chciałem ją pocałować, ale...

- A ja go tracę. - odsunęła się odemnie i odrzuciła moją rękę, poczym usiadła na brzegu łóżka

- Czemu? Jesteś piękna... - usiadłem obok niej i spróbowałem dowiedzieć się, co się dzieje

- Pamiętasz tą sesję zdjęciową zrobioną przez Phill'a? - zapytała ze łzami w oczach - Po publikacji ocalałych po zawaleniu zdjęć, poszłam do centrum handlowego w charakteryzacji... słyszałam, jak prawie każdy, kto czytał ten magazyn w sklepie, stwierdzał, że powinnam to ukrywać... - łza spłynęła jej po policzku

- A co mówili o Emmie? - starłem jej łzę

- Jeśli ona jest jedyną rudą modelką jaka brała w tym udział, to twierdzili, że jest piękna, ale pewnie rozpieszczona, przez bogatego tatusia - odparła bez emocji

Odniosłem wrażenie, że coś jeszcze ją gryzie...

- To prawda. Rozpieszczam ją... odkąd byłem dzieckiem marzyłem, żeby mieć szczęśliwą rodzinę...chciałem adoptować kilkoro dzieci, każde innej rasy...dzięki tobie czuję, że tego dokonam...

- Mój syn i tak uznał cię za ojca... - utkwiła oczy w czerwonym wazonie stojącym obok telewizora

- Wiem... Chciałbym, żeby na świecie nie było głodu, biedy... chciałbym, żeby dzieci na całym świecie miały dach nad głową i miały co jeść...

- Wiem... doskonale cię znam... ale Michi... nie naprawisz świata - nadal mówiła emocji

- Właśnie to chcę zrobić. Chce naprawić świat.

- Zastanawiałeś się co zrobisz, jeśli któreś z twoich dzieci zrobi jakąś głupotę? - Popatrzyła na mnie

- Zależy jaką... nie będę ich przecież karał za rozbicie talerza...

- Miałam na myśli ciążę, albo tatuaż

- Nieuważam tego za głupoty. To normalne rzeczy...

- Zastanów się. Gdyby twoja córka wróciła do domu wytatuowana, to byś się nie wkurzył? - zapytała trąc swoje lewe przedramię prawą dłonią

- Tatuaże są legalne. Puki robi legalne rzeczy nie mam do niej pretensji

- Ja bym chyba zamordowała Garego za tatuaże

- Bez przesady...mnie jakoś jeszcze nie zamordowałaś

- Nie masz przecież tatuaży

- To spróbuj zmyć te kreski - wskazałem swoje oczy

- To nie tatuaż tylko makijaż permanentny.

- A czym to się różni?

- Zasadniczo, niczym... ale ludzie mają mniejszy problem do makijażu pernamentnego... - położyła się na plecach nadal mając stopy na ziemi

- Choćby któreś z nich wróciło wytatuowane od góry do dołu, to nie miałbym pretensji...- położyłem się tak samo jak ona - ważne, żeby im się podobało jak wyglądają... w zasadzie, to byłbym zły, tylko gdyby Emma niezapowiedzianie przefarbowała włosy...

- Czemu?

- Uważam, że ma piękny kolor włosów...

- A ja? - znów usiadła

- Jesteś zazdrosna? - Też usiadłem i popatrzyłem na nią zdziwiony

- Tego nie powiedziałam... poprostu chcę wiedzieć

- Tobie zawdzięczam to, że mam teraz dystans do vitiligo... sam nigdy nie wyszedłbym na ulicę bez zakrywania tych plam, a przy tobie czuję się normalny...

- Nie da się być idealnym. Nikt nie ma perfekcyjnie symetrycznej twarzy ani ciała... zawsze jest lekka różnica... nikt nie ma idealnie gładkiej skóry. Blizny, przebarwienia, wypryski... To wszytko jest naturalne... kiedy tego nie maskujesz, pokazujesz ludziom, że są piękni, tacy jacy są naprawdę. - wyraźnie poprawił się jej humor - Bez makijażu, retuszu i idiocznych diet... pokaż ludziom, że piękna jest naturalność. Poproś Phill'a... niech zrobi taką sesję jak mi i Emmie, ale o facetach

- Nikt tego nie kupi. Może Ci się wydawać, że światem rządzą faceci, ale tak nie jest. Za każdym stoi stoi kobieta. To wy żądzicie światem, naszymi rękami... o was chcą czytać, was chcą oglądać... facet ma być silny, ma zarabiać, ma odnieść sukces zawodowy... czemu? Czemu w naszym świecie tak jest?

- Nie wiem... Ale jest sposób, żeby takie zdjęcia się sprzedały... - usiadła mi na kolanach okrakiem

- Jaki?

- Ty. Im mniej miałbyś na sobie, tym bardziej się sprzedadzą. Prawie nagie zdjęcia artystów zawsze idą jak ciepłe bułeczki... - pocałowała mnie namiętnie w usta - pokaż ludziom, że nie muszą się wstydzić tego, co czyni ich wyjątkowymi.

- Nie masz pojęcia, czemu nienawidzę mojego wyglądu, mojego uśmiechu, całego siebie, prawda?

- Jak możesz nienawidzić swojego uśmiechu? Jest piękny...

- Ale jest sztuczny... żadko uśmiecham się szczerze...

- Na ślubie też udawałeś? - spojrzała na mnie z wyrzutem

- Zależy na którym... na tym z Amelyą udawałem... na naszym nie. Nasz mnie cieszył, tamtego się bałem....

- Rozmawiałam z Emmą...mówiła mi o swoim pomyśle... wybij jej to z głowy, proszę... Nie możesz się na to zgodzić. Ona nie może urodzić nam dziecka. - popatrzyła na mnie błagalnie

- Myślisz, że nie próbowałem jej tego wytłumaczyć?

- Jeśli chce urodzić to ok, ale nie ma opcji, że ja to dziecko uznam za swoje... Ona cię kocha. Zawdzięcza ci życie... jeśli ona chce mieć z tobą dziecko, to ja nic przeciwko nie mam...

- Ale ja tak. Ja niechcę jej niszczyć młodości. Nie chcę, żeby jej dziecko skończyło jak ona. Jej matka miała tyle lat, co ona teraz, gdy Em przyszła na świat... odrazu ją oddali...

- Jej matka nie miała takiego wsparcia jakie ma Emma. Nie miała ciebie. Oni oboje byli tylko dzieciakami z liceum... Emma we wrześniu idzie na studia, a ty od lat pracujesz.

- Mam 31 lat, Emma 18. To jest chore... Nie chcę jej skrzywdzić...

- Ona nie widzi świata po za tobą... jesteś jej światem... Ona nie widzi życia bez ciebie. Rozmawiałam z nią... Michael, ja studiowałam psychologię i kryminalistykę... ona nie kłamie... Gdy Gary był u twojej matki, ja pojechałam do szpitala psychiatrycznego... towarzyszyłam przy rozmowie z twoją byłą żoną...

- Po co?

- Chcę zacząć pracę w moim zawodzie... zajmę się dziećmi z domu dziecka, w którym była Emma... ale to teraz mało ważne. Twoja była wydaje mi się podejrzana...coś w jej oczach mówi mi, że ona planuje coś złego...

- Domyślasz się, co to może być?

Byłem przerażony... Po tym co zrobiła jeszcze na mojej trasie, mogłem się po niej spodziewać wszystkiego... była skłonna zabić Emmę, Dianę i Garry'ego, żeby mnie 'odzyskać'

- Nie, ale wiem, że lepiej będzie zamknąć drzwi i okna i zatrudnić kilku dodatkowych ochroniarzy... Nie zamierzam skończyć jako Jane Doe 353...

- Nie pozwolę jej ciebie tknąć... jesteś moja...

- Jeśli ona mnie zabije, to co z Gary'm? - znów z jej oczu płynęły łzy

- Dałaś mi prawa rodzicielskie... Ja się nim zajmę... będzie bezpieczny...

- Wiem... ale twoja była jest nieobliczalna...

- Nie wejdzie tu...Nie masz się czego bać...

Udało się nam zasnąć... Diana miała rano jechać do fryzjera, kosmetyczki i na manicure, później miała wrócić do domu, mieliśmy zjeść razem obiad i pojechać na spotkanie z fanami jej książek... w zasadzie miałem tam być tylko dlatego, że odpowiadałem za ich grafikę

8²⁰

- Tato, śpisz? - usłyszałem Gary'ego...

Uchyliłem oczy I spojrzałem na niego

- Nie... Nie śpię... O co chodzi?

- Gdzie mama?

- Pojechała do fryzjera... wróci na obiad...

- Pobawisz się ze mną?

- Tak... tylko się przebiorę i umyję, ok? Zjemy śniadanie i się pobawimy...

Zająłem się Gary'm, który ostatnio upodobał sobie kolejki elektryczne, więc pomogłem mu zbudować dla kolejek trasę z torów

13⁴⁰

Diana wróciła, ale wyglądała na przestraszoną

- Coś się stało, kochanie? - zapytałem przytulając ją

- Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwował u fryzjera, u kosmetyczki i na manicure... że ktoś mnie śledzi...

- Tak wygląda bycie celebrytką, kotku - pocałowałem ją w czoło - od lat się z tym mierzę... ciągle muszę się ukrywać, jeśli chcę prywatności... już nawet w burce chodziłem, żeby mieć trochę spokoju od mediów...

Zjedliśmy obiad i pojechaliśmy na to spotkanie...

Diana i ja rozdaliśmy sporo autografów z dedykacją i zgodziliśmy na sporo zdjęć z fanami jej książek...

21⁰⁰

Do stołu przy którym dawaliśmy autografy podeszła dziewczyna w białej bluzie z kapturem... kaptur miała na głowie, a większość twarzy zasłaniał szal w kratkę. Miała na sobie niezapięty czarny płaszcz za kolano, ciemnoniebieskie jeansy i czarne botki do kolan na lekkim obcasie. Na ramieniu miała zawieszoną torbę

Większość już poszła, a my mieliśmy się już zbierać do domu, ale ta dziewczyna podeszła jako ostatnia... stwierdziliśmy, że damy jej autografy, chociaż było już po czasie spotkania...

Gdy podawała Dianie książkę zwróciłem uwagę na kolor jej skóry... była niemal czarna i to dosłownie...

- Dla kogo autograf? - zapytała Diana otwierając książkę na pierwszej stronie

- Dla Ami i Jared'a. - odparła dziewczyna ... byłem już prawie pewny, że to Amelya... - wzorowała pani na czymś lub na kimś historię z Toxic Lover? - zapytała

- Na moim pierwszym małżeństwie, ale Odwróciłam płcie. - odparła Diana podsuwając mi książkę, żebym dał tam swój autograf

Bez słowa dałem tam mój autograf, a żeby sprawdzić, czy to Amelya naszkicowałem tez białego gołębia

- Tylko się zabardzo nie inspiruj i nie zabijaj męża - rzuciłem żartobliwie, oddając dziewczynie książkę

- Nie mam męża. Rozwiedliśmy się kilka dni po ślubie. Wolał sypiać z dwiema innymi. - odparła chowając książkę do torby - Prędzej zabiła bym tą jego głupią krowę albo tą drugą dziwkę... - stwierdziła - chyba rozumiecie... też jesteście po rozwodach - dodała

- Mój były siedzi, więc raczej nie ma kochanki - odparła Diana

- Mnie moja była żona nie interesuje póki trzyma się daleko od mojej rodziny. - stwierdziłem wstając - przepraszamy, ale musimy już iść - złapałem Dianę za rękę

- Bezpiecznej drogi. - rzuciła dziewczyna odchodząc w stronę drzwi

Gdy zostaliśmy w księgarni tylko my, ochrona i pracownicy, przytuliłem Dianę I cudem wstrzymałem łzy

- Wiesz kto to był? - zapytałem

- Zdaje się, że twoja była żona

- Tak... musimy poczekać chwilę... - przywołałem ochroniarza gestem - sprawdźcie samochód. Amelya tu była... Po autograf, a w książce Diany dziewczyna próbuje zabić męża przecinając przewód od hamulców.

- Jasne.

Ochrona sprawdziła auto... Nie znaleźli niczego niepokojącego...

00⁴⁰

Wróciliśmy do domu...

- Zadzwoń do więzienia... niech nie pozwolą by Amelya odwiedziła mojego byłego męża. - powiedziała Diana - ja muszę się odstresować... biorę wino i idę do wanny. Idziesz ze mną?

- Zadzwonię tylko do nich i przyjdę...

Diana poszła po wino i z nim do łazienki, a ja już miałem zadzwonić do więzienia gdzie siedział były Diany I porywacz Janet w jednym, gdy zadzwonił do mnie policjant prowadzący wcześniej sprawę porwania

- Panie Jackson nie wiem, czy to istotne, ale pana była żona wzięła ślub.

- Nie wiem, czemu mi to Pan mówi...

- Bo wzięła ślub z porywaczem pana siostry. Znaczy z pierwszym mężem pana obecnej żony

- Jakim cudem wzięli ślub?

- Prawo nie zabrania więźniom brać ślubu z osobami na wolności.

- Oni nie powinni się znać. Oboje chcą się pozbyć mnie i Diany... a dokładniej mówiąc, Amelya chce się pozbyć Diany, a buły Diany odzyskać Gary'ego...

- Ich spotkania są pilnowane przez strażników. Narazie nie ma powodów do obaw. Obecnie flirtują i się całują. Tylko tyle. Jeśli coś się zmieni damy Panu znać.

- Jasne...

Rozłączyłem się i poszedłem do Diany

- Za późno...- zacząłem rozbierając się

- Co za późno? Dopiero wróciliśmy. Nie mogłam się wcześniej wykąpać

- Amelya wzięła ślub... z twoim byłym mężem... - wszedłem do wanny

- Już po nas. On wyjdzie za dwa lata... dzięki Amelyi ma dostęp do moich książek... Mike, wiem, że Ci nie mówiłam, ale... Jared przez 2 lata małżeństwa mnie bił...

- Czemu nie mówiłaś? - zapytałem nalewając sobie wina

- Bo myślałam, że sobie poradzę... I nie chciałam żebyś się martwił... rozwiodłaś się, bo Amelya znęcała się nas Emmą...Nie chciałam, żebyś martwił się jeszcze mną...

- Często cię bił?

- Gdy coś mu niepasowało... jeśli jego zdaniem zbyt wyzywająco się ubrałam, coś co ugotowałam było nie wystarczająco dobre, jeśli coś się zepsuło... zawsze znalazł powód... prawie codziennie dostawałam co najmniej w policzek

- Pozwolisz mi go pobić, gdy wyjdzie?

- Nie, bo Ty będziesz miał problemy.

- A mogę zlecić zabicie go? Krzywdził cię. Nie pozwolę, by odpowiedział tylko za porwanie Janet. Za znęcanie się nad tobą też powinien odpowiedzieć

- Michael, wiem, że jako dziecko byłeś bity... - przytuliła się do mnie - ale Jared nie podniósł nigdy ręki na Gary'ego... Jared kocha Gary'ego bardziej niż mnie... mnie nigdy nie kochał... - zaczęła płakać

- Ja cię kocham na wieczność. - złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku... musiałem jej udowodnić, że ją kocham...że nie była mi potrzebna tylko jako powód rozwodu - jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek cię skrzywdził, powiedz mi... zabiję śmiecia. - wróciliśmy do pocałunku...

Poczułem jak ściąga gumkę z moich włosów, więc w rewanżu wyjąłem w jej włosów japońskie pałeczki do koków, rozpuszczając jej włosy...

- Planujesz coś więcej, skoro rozpuszczasz moje włosy? - napiła się wina

- Czemu pytasz? - też się napiłem

- Bo zawsze je rozpuszczasz, gdy się mamy uprawiać seks... - wypiła resztę wina z kieliszka

- Jeśli mi nie odmówisz, to możemy się zabawić...

- Czemu miałabym odmawiać?

- Nie wiem...

Spędziliśmy namiętną noc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro