~𝐼 𝓀𝓃𝑜𝓌 𝓈𝑜𝓂𝑒𝒹𝒶𝓎 𝐼'𝓂 𝑔𝑜𝓃𝓃𝒶 𝒷𝑒 𝓌𝒾𝓉𝒽 𝓎𝑜𝓊~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~ to nie Gerita kurna ~

„Kiedy wojna się skończy, to na pewno wrócę się z tobą zobaczyć."

Od dwóch godzin ta sama myśl tkwiła w głowie drobnego zdesperowanego chłopca patrzącego się w ścianę. Czy go okłamał? Nie. Na pewno wróci. Musi wrócić, przecież obiecał. Jego oczy kolejny raz zaszły łzami. Który to już raz dzisiaj kiedy płacze? Sam nie umiał na to odpowiedzieć. Przestał liczyć. Niegdyś uśmiechnięty, szczęśliwy, wiecznie śmiejący się chłopiec, teraz nie miał sił nawet wstać z łóżka. Z jego przekrwionych od płaczu oczu można było wyczytać coś w rodzaju smutku, tęsknoty. Teraz dopiero zrozumiał, że mija rok odkąd go nie ma. Zaczynał powoli tracić nadzieję. Czy jeszcze kiedykolwiek się do niego przytuli? Czy chociażby go zobaczy? Sam nie wiedział.

Cicho podniósł się z łóżka i spojrzał w lustro. Roztargane włosy, mokre policzki od łez, spuchnięte i czerwone oczy od wielogodzinnego płaczu. Podszedł bliżej i przetarł twarz rękami. Co by było gdyby wrócił właśnie teraz? Jakby zareagował gdyby zobaczył go w takim stanie? Czy potrafiłby kochać go dalej? Wątpię. Pamięta jeszcze o nim? Na pewno nie. Nie kontrolowanie jego płacz się nasilił. Nie dawał sobie już rady. Samotność go wyniszcza. Niby do niej przywykł jednak to tak bardzo boli i nie daje spokoju. - Błagam cię Świętku...Wróć do mnie... - powiedział do lusterka przez łzy. Dalej próbował sobie odpowiedzieć dlaczego to tyle trwa. Gdzie jest jego ukochany kiedy on go tak potrzebuje. Spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. Środek nocy, grubo po 24. Nie pamiętał kiedy ostatnio spał. Nawet nie próbował zasnąć. Ba, nawet nie chciał. Wiedział jedno. Pan Austria już pewnie dawno śpi. Może w końcu wyjść z pokoju i uniknąć jakichkolwiek pytań, którymi i tak już został zasypany.

Delikatnie pociągnął za klamkę wychodząc z pokoju. Cichymi krokami udał się do wyjścia z posiadłości. Gdy tam dotarł spojrzał na drzwi i bez zbędnego myślenia po prostu wyszedł. Nie planował pójścia daleko. Zatrzymał się przed bramą w której ostatni raz widział Święte Imperium Rzymskie. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Zaczął wspominać kiedy uczył go malować. Kiedy Świętek ze wszystkich sił próbować złączyć ich pańtwa. Ich pocałunek, pożegnalny pocałunek. Powiedział mu wtedy, że go kocha. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? A może to i nawet lepiej. Nie zdążył się przyzwyczaić. Bzdura. Przyzwyczaił się, był w stanie oddać mu całe serce. Ale, czy to serce, ono jeszcze bije? Ono potrafi kochać?
Wsadził ręce we włosy i płakał głośniej. - dlaczego do cholery mnie zostawiłeś?! Dlaczego!? Co ja zrobiłem źle?! - Sam nie wiedział dlaczego to mówi. Może oczekiwał odpowiedzi? Tak czy siak jej nie dostał.
Oparł się o mur i zjeżdżając po nim schował twarz w kolanach szlochając. Podniósł głowę jednak łzy ciągle spływały z jego oczu. Tym razem jednak pozwolił im płynąć. Miał gdzieś to wszystko. Oparł tył głowy o mur i zamknął oczy. Nawet nie poczuł kiedy zasnął.

Rano obudził się w całkowicie innym miejscu. Trochę zajęło mu dojście do tego, że jest w pokoju Pana Austrii. ~ Co ja tu robię? Kiedy mnie znalazł? ~ Rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było. Bardzo dobrze. Pora wrócić do pokoju. Już miał wstawać, gdy w pokoju rozebrzmiał głos otwierających się drzwi. Do środka wszedł Pan Austria. Usiadł on obok Feliciano i spojrzał na niego smutno. Wiedział, że to co ma do przekazania temu dziecku zniszczy go bardziej. Ale woli mu powiedzieć niż żeby dalej miał jakąkolwiek nadzieje.

- Iciu możemy porozmawiać? - Zaczął poważnie Roderich. Mały jedynie przytaknął nawet na niego nie patrząc. - Przepraszam, że mówię tobie to dopiero teraz, ale ja również dowiedział się niedawno. - Kontynuował mówienie. - Święte Cesarstwo Rzymskie... - Chłopca od razu zaciekawił temat, jednak pozwolił skończyć Roderichowi. Bowiem, dostrzegł w jego oczach żal. - nie żyje... - skończył Austriak. - Przykro mi...
...
...
...
...
~ Nie, nie...to nie może być prawda... ~ czuł jak jego świat się wali. Powrócił ten okropny ból. Ten sam kiedy się z nim żegnał, jednak teraz był 5 razy mocniejszy. Przecież mu obiecał, obiecał że wróci. Nie dotrzymał obietnicy. Okłamał go. Nie wróci. Już nigdy nie wróci. Miał ochotę krzyczeć. Płakać tak głośno, by każdy mógł usłyszeć jak cierpi. Jednak milczał. Nie wydał z siebie nawet cichego szlochu. Doskonale słyszał, że Roderich coś do niego jeszcze mówi. Jednak miał to gdzieś. Miał już gdzieś wszystko. Właśnie dowiedział się, że stracił miłość swojego życia. Czy może być gorzej? Jakby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia i pokierował się do swojego pokoju. Przez cały czas próbował sobie wmówić, że to nie prawda. Bardzo chciałby żeby tak było. W połowie drogi jednak się zatrzymał. Odwrócił się i pokierował się w stronę drzwi wyjściowych. Nie zajęło mu to długo, więc po nie całych 2 minutach był na zewnątrz. Zaczął płakać. Znowu. Jednak to nie był zwykły płacz. Można było usłyszeć w nim cierpienie. Ogromne cierpienie. Zostało odebrane mu coś co cenił sobie najbardziej. Miłość. Miłość do tego dziecka, którego z początku się bał, a teraz nie umie przestać o nim myśleć.

10 minut potem chłopiec stanął przed dużym drzewem. Usiadł pod pieniem i się o niego oparł. - Ile bym dał, żebyś siedział teraz obok mnie, żebyś mnie przytulił...Brakuje mi ciebie. Jeszcze bardziej niż wcześniej. To straszne. - powiedział do siebie i sztucznie się zaśmiał. - Wróć do mnie, czy nie mówiłem ci już tego? - mówił dalej. - Gdzie jesteś? - Ocierał łzy jednak nie wiele mu to dało. Nagle z oddali zobaczył znajomą sylwetkę. Znowu Roderich. Czego on jeszcze chce. Kiedy Austriak podszedł bliżej wręczył do jego rąk zdjęcie oraz kapelusz należący do Romka ((dop. Autorki. Przypomniało mi się, że czasami mówię tak na HRE, więc żeby się nie powtarzać postanowiłam tego użyć.)). Z jego oczu płynęło coraz więcej łez. Roderich bez słowa odszedł, jednak młody nie zwrócił na to większej uwagi. Przytulił on kapelusz najmocniej jak tylko mógł, a drugiej ręki użył do podniesienia zdjęcia. Na fotografii znajdował się właśnie Świętek. Ponownie wszystkie wspomnienia wróciły. Wszystkie były takie dokładne. Jakby wydarzyły się wczoraj. Odwrócił zdjęcie, a jego oczom ukazał się napis.

„Bez względu na to, ile lat upłynie, ja będę cię kochał najbardziej na świecie!"

Przypatrzył się napisowi i przytulając zdjęcie popatrzył w niebo, i z uśmiechem na ustach rzekł.  - Wiem, że kiedyś będę z tobą. Kocham cię i mam nadzieje, że to słyszysz. - Na twarzy chłopca znów zagościł uśmiech. Poczuł obecność Romka, która dawała mu największą radość. I pomimo bólu jaki odczuwał, postanowił być silny. Dla niego.

~ Zapomniałam się przedstawiać, więc to ja, Czapeczka. Kto się spodziewał? Środek nocy a ja się za opowiadana biorę. Tak wiem, chujowe. Ale chciałam napisać coś innym stylem. Jednak spokojnie, AusPrusa będę pisać normalnie. Po prostu wzięła mnie chęć ogromna na napisanie opowiadania z mojego OTP jakim jest HreTalia i odrazu pomyślałam czemu by nie napisać tego w innej osobie. Kiedyś to poprawie lub napisze to od nowa. Ale się starałam TvT. Tak zakończenie jest dupne bardzo, ale jestem w cholerę zmęczona. Cóż mam nadzieje że wybaczycie. Kc was~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro