Zephyr z Berk

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nuffink siedział na grzbiecie Wyrzutnika i wpatrywał się w ciemny ocean rozpostarty przed nim. Wyglądał, jakby czekał aż coś wyłoni się z ciemnych odmętów i zaatakuje. Czuł, że jest odpowiedzialny za Nowe Berk, nawet jeśli nie jest jeszcze wodzem. Nagle obok niego wylądowała Elizabeth na Śnieżce. 

- Jak tam? - spytała. 

- Nic - odrzekł. - Cisza i spokój. Wszyscy są już na zwiadach? 

- Tak. Mam nadzieję, że Mrokowi nie uda się zwerbować kolejnej osoby.

- Słyszałem, że jest nieprzewidywalny. 

- Bo jest - Elizabeth zwiesiła wzrok. - Ojciec mówił, że ma dar przekonywania. 

Gdy dziewczyna spojrzała na przyjaciela, zobaczyła na jego twarzy smutek. Polubiła go. Był odpowiedzialny i dojrzały. Bolało ją, że nie może mu pomóc. Wiedziała, że Mrok weźmie co chce, że mają poważny problem. Wyciągnęła rękę i położyła ją na dłoni Nuffinka, która kurczowo trzymała się uprzęży. Chłopak spojrzał najpierw w dół, potem na przyjaciółkę. Na chwilę na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. 

- Dziękuję - szepnął.

- Jak myślisz, kogo szuka Mrok? - spytał Hedward odsuwając kolejną gałąź z drogi.

- Nie sądzę, że na Berk jest ktoś równie mroczny jak on - Zephyr kopnęła kamyk.

- Może chodzi mu o kogoś, kto nie lubi twojego ojca?

- Albo Nuffinka - rzuciła pod nosem. - Ale to nie możliwe, bo wszyscy go uwielbiają. 

- To już czwarty dzień patrolu i nic niepokojącego się tu nie działo. 

- Strażnicy chcą mieć pewność, że wszyscy są bezpieczni - zaśmiała się Zephyr. 

Szli lasem od kilku minut i nic nie wskazywało na to, że Mrok zamierza się pojawić. Hedward zaczął rzeźbić z drewna figurkę smoka, gdy doszli do jaskini położonej na północnej skarpie. Była wysoka na sześć metrów i szeroka na pięć. W czasie poprzednich patroli zawsze ją omijali, ale tym razem weszli do środka, by odpocząć po całodniowej wędrówce. Zephyr oparła głowę na ramieniu przyjaciela i zamknęła oczy. Wsłuchała się w krople wody skapujące ze ścian i równy oddech Hedwarda, który od zawsze ją uspokajał. Pomagał za każdym razem, gdy Zephyr była jeszcze małą dziewczynką. 

Nagle z wnętrza jaskini dobiegł ich dźwięk, jakby ryk smoka. Oboje błyskawicznie się poderwali i spojrzeli na siebie nawzajem. 

- Smok? Tutaj? - zdziwił się Hedward. - Jaskinia jest za mała, by zmieścił się tu smok o takim ryku.

- Myślałam, że można się tu spodziewać jedynie Straszliwców.

Zephyr zaczęła iść w głąb jaskini, a Hedward ruszył za nią. Wszędzie stała woda, myszy i szczury wałęsały się pod nogami, a co jakiś czas można było zobaczyć nietoperza. Kiedy oboje zaczęli zastanawiać się nad powrotem, doszli do groty, z której było wyjście z jaskini.

- Sądzisz, że smok był na górze? - spytał Hedward.

- Pójdę sprawdzić - zaproponowała Zephyr i ruszyła do przodu. 

Kiedy weszła do środka, ziemia pod ich stopami zaczęła się trząść, a kamienie zaczęły spadać z sufitu zagradzając dziewczynie drogę powrotną. Została jedynie niewielka szczelina. Hedward podszedł do niej i spojrzał na Zephyr stojącą po drugiej stronie. 

- Wszystko w porządku? 

- Tak - odpowiedziała. - Wróć tą samą drogą. Spotkamy się na górze. 

Jednak gdy się odwróciła, zobaczyła mężczyznę w czarnym płaszczu. Stał wyprostowany, z rękami ułożonymi za sobą. 

- Kim jesteś? - spytała, chociaż dobrze wiedziała, kogo ma przed sobą. 

- Wydaje mi się, że nie muszę się przedstawiać - uśmiechnął się Mrok.

- Czego chcesz?! - krzyknął Hedward przez szczelinę. 

- Jestem tu, bo chcę ci pomóc, Zephyr. 

- Mnie? - zdziwiła się trochę. 

- Czy to nie ciebie zawsze stawiają za bratem? Czy nie chciałabyś się zemścić za te wszystkie lata? Tylko pomyśl. Przy moim boku udowodniłabyś wszystkim, że to ciebie powinien wybrać Księżyc. Twoja siła i miłość do smoków mogłaby zdziałać wszystko. 

- Nie słuchaj go - szepnął Hedward.

- I ma cię pouczać ktoś, kto tak jak twój brat zostanie wodzem? - zaśmiał się Mrok. - Oboje nie dorastają ci do pięt. Jesteś silniejsza od nich i możesz pokazać światu na co stać ciebie i twoje smoki.

Zephyr zamyśliła się trochę, po czym ruszyła w stronę Mroka.

- Zephyr?! - zdziwił się Hedward. - Co ty robisz?!

- Nie chcę stać w cieniu Nuffinka! - dziewczyna krzyknęła w stronę przyjaciela. - Zawsze to ja byłam ta gorsza mimo, że jestem starsza. Księżyc mnie nie wybrał! Teraz mogłabym pokazać, że wszyscy się mylą!

Hedward stał jak słup. Nie mógł się ruszyć. Chciał krzyczeć, ale jego struny głosowe nie chciały współpracować. Chciał ją zatrzymać, ale kamienie zagrodziły mu drogę. Gdy Zephyr stanęła obok Mroka, ten położył dłoń na jej ramieniu. Chwilę później zniknęli, a w jaskini nie było słychać niczego, prócz imienia Zephyr, które Hedward uporczywie nawoływał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro