💦💙❄

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zawsze patrzyłem na ciebie z zazdrością, ale i cieszyłem się z twoich osiągnięć. To dziwne.

Słuchając recenzji książek, które przeczytałeś upajałem się twoim subtelnym głosem i ekscytacją widoczną na twojej twarzy. Gdy mi o tym opowiadałeś byłeś taki... żywy, energiczny. Lubiłem to.

Jako dzieci nie dbaliśmy o szczegóły. Gdy byliśmy mali dużo mnie przytulałeś, bo bałem się wielu rzeczy, chociaż jako egzorcysta nie powinienem się bać. Pamiętam też twoje ciepłe wargi na moim zimnym policzku, chciałeś mnie wtedy ogrzać. Tamtego dnia, w tamtej chwili tylko roześmiałem się, ale na pewno dzisiaj cały bym płonął. Byłbym gorętszy od niejednej potrawy Xiangling.

Czasami dzieliłeś się ze mną swoimi zlośliwymi uwagami na tematy, których nie rozumiałem i docinałeś mi, ale nie mam ci tego za złe. Lubiłem cię takiego, jakim byłeś.

Każdy twój dotyk, nawet zwykłe muśnięcie dłoni, doprowadzał mnie do szaleństwa. Dla ciebie było to normalne, a ja starałem się nie umrzeć z natłoku emocji.

Naprawdę oszalałem.

Dziękuję ci za wszystko. Za twoje pochwały, uwagi, sarkastyczne poczucie humoru i pomoc. Zawsze byłeś ze mną, gdy tego potrzebowałem.

-Ale ja jestem egoistyczny...‐ szepczę klękając przy niebieskowłosym.

Myślę tylko o sobie. Kiedy ja pomogłem tobie?
Jestem okropny. Dlaczego się ze mną przyjaźniłeś?Dlaczego?

Teraz patrzę jak bezskrzydlaty anioł upada. Rozpada sie na kawałki, ale nie potrafię ich poskładać. Co mam zrobić? Proszę, niech ktoś mi pomoże!

No właśnie. Niech ktoś pomoże mi. A jemu? To on potrzebuje pomocy.

-Ch...chon...chong...yun‐ mówi ostatnimi siłami. Jego oczy tracą swój blask, nie błyszczą, nie są podekscytowane. Szeroki, głęboki i groźny ocean ktory kiedyś widziałem w jego tęczówkach teraz zamienił się w zwykłe jezioro.

Nienawidzę siebie.

I znowu o sobie.

Chciałbym, abyś mi jeszcze poczytał, żebyś mi poopowiadał. Chcę z tobą przenosić się w tajemniczy i fantastyczny świat książek.

Dlaczego więc nic nię mogę zrobić? Nie mogę sie ruszyć...

-Yun...po...pomóż...mi- łzy lecą ciurkiem z jego podkrążonych oczu. Dlaczego nic nie zauważyłem? Jestem okropnym przyjacielem...

Nie pomogę ci, Xingqiu. Przepraszam.

Cholera! Chongyun! Ogarnij się!

Nie. Tak będzie lepiej. On na tym świecie nie jest bezpieczny, nie mogę go ochonić. Może po prostu nie chcę go ochronić, nie próbuję?

-Y...u...n...Y...u...n...‐ jego usta stają się fioletowe. Zupełnie jak wtedy w dragonspine, jak zgubiliśmy się i zupełnie zmarzliśmy...

- Xingqiu.- mówię wreszcie i dotykam delikatnie twarzy przyjaciela. On resztkami sił spoglada na mnie tymi pięknymi oczami. - nie pomogę ci. Oboje za bardzo cierpimy. Ciebie męczą niepotrzebne myśli, mnie zabija miłość do ciebie. Rozumiesz?

Co ja wygaduję.

- A...le...- łzy zaczęły spływać jeszcze szybciej.

Chciałbym z tobą zwiedzać Liyue. I Mondstadt. Mieliśmy popłynąć do Inazumy, zobaczyć te piękne krajobrazy, miałeś o nich napisać książkę.

- Zrozum to Xingqiu. Na pewno się jeszcze spotkamy.

W jego turkusowych oczach widzę ból, rozpacz, przerażenie.

Wybacz.

-Chongyun...

Nastaje cisza. Nigdy jej nie zapomnę, jest okropna.
Jego ostatnim słowem było moje imię, wypowiedziane jak zwykle subtelnie i troskliwie, mimo że nie chciałem mu pomóc, choć tak bardzo błagał.

Zrobiłem to dla naszego dobra, Xingqiu. Kiedyś to zrozumiesz i mi podziękujesz.

Zaprzyjaźniłeś się z niewłaściwą osobą.

Spoglądam na niego ostatni raz i całuję w czoło. Jest zimne.

Może w innym życiu. Może w innym życiu zostaniemy kochankami, nawet nie wiedząc że to my.

Kocham cię, Xingqiu.

Ale czy tak wygląda miłość?

•○💦○•
Mam nadzieję, że jakoś to było :,)

WYRAŹ SWĄ OPINIĘ TUTAJ ===========>

DZIĘKUJĘ =D

o wiem

Arigato
Sa yo na ra...
<333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro