𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Ava

Był środek nocy, wiatr wiał w okna mojej willi. Siedziałam wygodnie w białym, balkonowym fotelu z kubkiem mocnej kawy. Wyglądałam przez barierke tarasu na miasto, było cudowne. Te wszystkie latarnie i światła w mroku wyglądały prześlicznie, ale cóż, znudziły mi się dobre 2 miesiące temu. Nie mogłam już patrzeć na to całe nudne gówno więc wstałam i powolnym krokiem ruszyłam w stronę sypialni. Przechodząc przez salon zauważyłam że miałam niespodziewanego gościa - mojego ojca. Siedział na kanapie z herbatą i szarlotką z lodami, czyli zdąrzył się już rozgościć. Jakoże miał klucze do mojego domu nie zdziwił mnie ten widok jakoś szczególnie. Przystanęłam.

- Ava, musimy porozmawiać - powiedział do mnie swoim podniosłym jak zwykle głosem. 

*A jakieś dzień dobry?* pomyślałam w pierwszej chwili ale zanim zdąrzyłam to powiedzieć, ugryzłam się w język.

- Tak tato? - odpowiedziałam z tym swoim sztucznym uśmiechem którego używałam gdy robili mi zdjęcia do gazet. Nienawidziłam i tego uśmiechu i swojego ojca, bo chociaż to dzięki niemu żyję w takim luksusie bez minimalnego wysiłku to on nigdy nie miał i nie ma dla mnie czasu. Jest dla mnie tak jakby tylko gościem od spraw biznesowych.

- Właśnie wydałem trochę kasy na nowy statek wycieczkowy - no tak, kto by się tego nie spodziewał? to właśnie jest ojciec miliarder.

- To... bardzo fajnie. I co w związku z tym?

- Płyniemy do Norwegii, mam tam sporo spraw do załatwienia a skoro jest lato to czemu by tak nie popłynąć? Mam już dosyć tych pieprzonych samolotów. Jutro rano wypływamy żeby zdąrzyć w czasie, masz być gotowa. 

- Oczywiście - odparłam i skierowałam się do pokoju. Nie mogłam dyskutować z ojcem w takich sprawach, wizja zostania samej w Los Angeles bez źródła głównego utrzymania mnie przerażała.

Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Byłam wściekła, jak ktokolwiek z mojej szkoły - a chodziłam do najlepszego liceum w mieście, by się dowiedział to stałabym się pośmiewiskiem. Córka znanego na całym świecie miliardera płynie jakimś statkiem do jakiejś jebanej Norwegii. Wogle po co ja mu tam byłam? Żebym sprawiała na zdjęciach wrażenie że jest super i żeby na całym świecie zazdrościli nam jeszcze bardziej? To nie ma sensu.


                                                                        ***

Długo siedziałam jeszcze nad tą walizką, zarwałam całą noc przeglądając sukienki i buty. Żadne mi nie pasowały, wszystko było już stare i nudne, niemodne i brzydkie. Byłam już blisko załamania gdy nastał świt. Zebrałam więc w pośpiechu pierwsze lepsze rzeczy które znalazłam, zamknęłam swoje trzy walizki i zeszłam na dół.

- No nareszcie! Do samochodu! Już! - krzyknął do mnie już zniecierpliwiony ojciec. 

- Oczywiście, już idę 

Wsiadłam do wielkiej czarnej limuzyny która także mi już zbrzydła, tak samo jak to miasto i wszystko co mnie otaczało. W sumie to ten rejs może nie był taki zły? Wreszcie coś innego! 

Jechaliśmy do portu dobre 2 godziny, gdy dojechaliśmy uznałam że wcale nie było warto tu jechać. Ujrzałam ogromny statek wycieczkowy który mógłby pomieścić znacznie więcej osób niż sądziłam.

- Wsiadamy! - krzyknął mój ojciec i wbiegł na pokład, podążyłam więc jego śladem.

Statek jak statek, nic specjalnego jeśli nie liczyć kryształowych naczyń i pięknych posadzek. Miła Pani zaprowadziła mnie do mojego własnego pokoju, nie był jakiś niesamowity. No w sumie dzień jak co dzień. Nic się nie działo aż do popołudnia gdy ojciec kazał zejść na kolacje. Kierowałam się wielkimi schodami w dół oglądając obrazy które wisiały dumnie na ścianach. Wchodząc do restauracji przypomniał mi się mój dawny dom, wielki wieżowiec z białymi płytkami na każdym kroku. Ta restauracja trochę go przypominała, wszędzie biel. Usiadłam przy stole a natychmiast podano mi moją "wykwintną" kolacje, uznałam ją za ochydną już po pierwszym kęsie. Wstałam od stołu, nakrzyczałam na obsługę i rzuciłam talerzem o ziemię.

- Czemu ja mam takie popierdolone życie!? - krzyknęłam wchodząc na górę, głodna i wściekła. 

- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos za plecami, była to ta sama baba która wcześniej zaprowadziła mnie do pokoju.

- Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy babsztylu jeden! - wrzasnęłam na cały korytarz - I weź mi zrób coś sensownego do jedzenia bo umrę z głodu!!! - w tamtej chwili przyznaje, poniosło mnie. Zdjęłam z stopy czerwony obcas i rzuciłam nim w służącą, odwróciłam się i poszłam do pokoju. 

-------------------------------------------------------------------------------

No tak, pierwszy rozdział tej historii. Nie jest może jakoś specjalnie rozwinięty i długi ale mam nadzieję że się podoba;) To jak? Widzimy się w następnym rozdziale? (716 słów hehe)

~ Nel

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro