1/3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               "FRYZJER I KOSMETYK" - drzwi pod tym szyldem otworzyły się na oścież. Z budynku wybiegła dość specyficznie wyglądająca dziewczyna. Miała długie, niebieskie, rozpuszczone włosy, które falowały na letnim wietrze. A gdyby się mocniej przyjrzeć można by zauważ białe pasemka. Wzrok przyciągały także pomalowane na biało brwi. Nastolatka była ubrana w bordowego crop topa i zwykłe czarne leginsy. Przez ramie miała przewieszona wielką torbę. Była to Ahsoka Tano. Miała 18 lat i uczęszczała do liceum. Dziewczynę wychowywał wujek, Plo Koon. Mężczyzna był bliskim przyjaciele rodziców nastolatki. Razem z nimi jechał samochodem, gdy państwo Tano zginęli. Sam został ciężko ranny, ale koniec końców przeżył i zajmował się małą Ahsoką.

            Nastolatka wbiegła do kamienicy w której znajdowało się mieszkanie jej wuja. Gdy weszła na klatkę schodową oparła się o ścianę ciężko dysząc. Lecz po chwili znów się zerwała i pokonując trzy schody na raz dostała się na najwyższe piętro. Grzebała we wielkiej torbie szukając kluczy do mieszkania, lecz zanim je znalazła drzwi otworzyły się. Stał w nich brązowowłosy mężczyzna. Na twarzy miał kilka pokaźnych blizn.

- Cześć wujku - przywitała się młoda Tano wchodząc do mieszkania.

- Witaj Ahsoka- Plo Koon uśmiechnął się - miałaś być prędzej, prawda? - spytała z uśmiechem - ale chyba byłaś zajęta? - dodał jeszcze chwytając w palce kosmyk jej włosów

- Nooo, byłam - zaśmiała się. Dziewczyna wiedziała, że jej opiekun nie będzie zły za pofarbowane włosy.

- Wydałaś cała nagrodę? - mężczyzna miał na myśli pieniądze które dostała za zwycięstwo w zawodach Judo.

- Taaak, ale było trzeba uczcić zwycięstwo - stwierdziła dziewczyna kierując się do łazienki, by umyć ręce.

- Ahsoko, choć i zjedz obiad - zawołał jeszcze. Po chwili oboje siedzieli przy stole zajadali zupę, którą przygotował Plo. - Te kolorowe włosy jeszcze zrozumiem, ale białe brwi? - spytał ze śmiechem.

- To żeby było oryginalniej - wytłumaczyła. Gdy naczynia były już pozmywane, osiemnastolatka chciała iść do swojego pokoju jednak zatrzymał ją głos wuja.

- Ashoko poczekaj, musimy porozmawiać - powiedział mężczyzna.

- Przeprowadzamy się? - spytała z nadzieją w głosie siadając na krzesło.

- Nie, jeszcze nie, a dlaczego pytasz?

- Wiesz wujku, mieszkamy tu już od prawie roku - nie było w tym nic dziwnego, że Tano pytała o przeprowadzkę. Plo Koon pracował w takim "wojsku". Z tego powodu bardzo często zmieniali miejsce zamieszkania. Różne szkolenia, patrole i tym podobne. Lecz Ahsoce to nie przeszkadzało, lubiła poznawać nowe miejsca i nowych ludzi. - Ale w takim razie co chciałeś mi powiedzieć?

- Jutro odwiedza mnie komandor Wolffe.

- Noo, okej. I co w związku z tym? - spytała podejrzliwie, kojarzyła to imię, to był współpracownik Plo Koona - Mam się wynieść?

- Nie, nie Ahsoko - mężczyzna pokręcił z rozbawieniem głowa - musisz posprzątać pokój - stwierdził.

- Och, nieee - jęknęła, lecz po chwili znów przybrała poważną pozę - I coś jeszcze?

- Nie, to tyle - odparł.

- Ta, na pewno - stwierdziła ze sarkazmem - trzeba zrobić jakieś ciasto, kolację przygotować, albo coś!

- Myślałem, żeby zamówić coś z restauracji.

- Jeszcze czego?! - dziewczyna uniosła ręce - zapraszasz do domu jakiegoś komandora i zamawiasz jedzenie z restauracji, mowy nie ma! Ja coś ugotuję! - krzyknęła zdesperowana.

- Ty?

- Tak, ja. No chyba nie powiesz, że babeczki które upiekłam ostatnio ci cię smakowały? Albo to sałatka z kurczakiem?

- Nie chodzi o to, przez ostatnie kilka miesięcy to ty zajmujesz się domem. Martwię się, że się przepracowujesz - wyznał.

- Pff... Daj sobie spokój wujku, dam radę, po za tym to będzie frajda!

- Dobrze, dobrze niech będzie. Komandor przychodzi o szesnastej, wyrobisz się?

- Oczywiście, że tak - dziewczyna zatarła ręce. Szykowała się niezła zabawa.

###

- Ahsoko - dziewczyna usłyszała głos wujka - jesteś w domu? - spytał

- Oczywiście! - odkrzyknęła z kuchni - robię sałatkę, tą z kurczakiem - wyjaśniła gdy Plo wszedł do pomieszczenia - A ciasto już jest w piecu.

- To dobrze, co bym zrobił gdyby cię zabrakło? - spytał sam siebie, ale Ashoka mu odpowiedziała.

- Też się zastanawiam - uśmiechnęła się i przytuliła opiekuna ten pogładził ją po niebieskich włosach.

- Kiedy skończysz to ubierz się jakoś porządnie - polecił jeszcze po czym udał się do swojej sypialni.

- Nie mam w szafie sukienek albo rajstop - prychnęła i powtórnie zabrała się za mieszanie sałatki. Potem wyjęła z piekarnika ciasto, przełożyła je na talerz pokroiła i dała na blat. Spojrzała na zegar 15:48. Zaklęła cicho pod nosem, szybkim krokiem udała się do pokoju i otwarła szafę. Jeansy i koszula - przyzwoicie, pomyślała. Pędem udała się do łazienki w której przebrała się w przyszykowane ubrania. Włosy spięła w trzy kucyki, jest przyzwoicie - zawsze mogłam ubrać potargane jeansy. Gdy wyszła z łazienki, rozległ się dzwonek do drzwi. Na korytarzu stał już ów komandor Wolffe. Był to mężczyzna o ostrych i przenikliwych rysach twarzy. Krótko ścięte ciemnobrązowe włosy i tego samego koloru zimne oko. Jedno było całkowicie białe, jakby przysłonięte jakąś błoną. Wzdłuż niego biegła czerwona blizna. 

- Dzień dobry - przywitała się Tano. Ten tylko zmierzył Ahsokę nieprzyjaznym spojrzeniem po czym zwrócił się do Plo Koona.

- Kim jest to dziecko? - spytał patrząc na nastolatkę z pogardą. dziecko! dziecko! Czy ja wyglądam jak dziecko?! Dziewczyna powstrzymywała się od wybuchu.

- To moja podopieczna, As...

- Ahsoka Tano - powiedziała wyniośle i wystawiła przed siebie prawą rękę by przywitać komandora. Znów to nieprzychylne spojrzenie, jednak potrząsnął lekko dłonią osiemnastolatki.

- Może wejdziemy? - spytał uprzejmie Plo Koon. Usiedli przy stole. Wujek dziewczyny nałożył sobie jedzenia. To samo zrobił gość i Ahsoka. Kolacja przebiegła w ciszy. Nikt się nie odzywał, jednak po posiłku mężczyźni stwierdzili, że Tano musi iść do swojego pokoju, gdyż oni muszą omówić ważnie sprawy, nie przeznaczone dla dzieci, jak rzekł Wolff. Więc nastolatka poszła do swojego pokoju z myślą, że chyba jedynym uprzejmym pracownikiem wojska jest jej wujek. Nic dziwnego, że tak myślała. Już kilka razy odwiedzali ich komandorzy, kapitanowie, generałowie i inni tego typu ludzie. Każdy traktował Ahsokę tak samo. Położyła się na łóżku i wyjęła komórkę. Instagram, YouTube, Twitter i czas zleciał szybko. Oglądanie kolejnego wywiadu z aktorem przerwało jej pukanie do drzwi. Pewnie Plo chce mi powiedzieć o czym gadał z tym komandorem. Jednak było całkiem inaczej. Owszem do pokoju wszedł wujek Ahsoki, ale nadal w towarzystwie Wolff'a. Gość rozejrzał się po pokoju nie zwracając żadnej uwagi na leżącą na łóżku dziewczynę.

- Może być. Żadnych dodatkowych kosztów - po chwili komandor wyszedł z mieszkania.

- Po co był u mnie w pokoju? - spytała Ahsoka zamykając drzwi. Plo Koon westchnął. Podrapał się po karku.

- Chciał sprawdzić stan mieszkania - westchnął po raz kolejny - Mała Ahsoko - wujek nie mówił tak do dziewczyny od kiedy ta skończyła 13 lat.

- Wujku, co się stało? - spytała.

- Przeprowadzamy się, znowu - nastała cisza, lecz przerwała ją nastolatka.

- To dobrze...

- To źle Ahsoko, to prawie co roku zmieniasz szkołę, nie masz przyjaciół

- Szybko zdobywam nowych znajomych. Tym razem też się uda - poklepała mężczyznę po ramieniu - dam radę wujku - dodała jeszcze po czym udała się do kuchni by posprzątać po gościu - A kiedy wyjeżdżamy? - spytała jeszcze.

- Kiedy chcesz, rok szkolny kończy się za niecały miesiąc. Możemy wyjechać na początku wakacji, albo pod koniec, jak wolisz?

- Oczywiście, że jak najszybciej jak to możliwe! A tak w ogóle to gdzie jedziemy?

- Na Coruscant. Do stolicy

- Świetnie! Już nie umiem się doczekać! - podskoczyła jak mała dziewczynka.

###

           Rok szkolny skończył się i Ahsoka wraz z Plo Koonem po raz ostatni kładli się do łóżek na Alderaan. Wszystkie bagaże czekały na nich już w samochodzie. Tano była podniecona jutrzejsza podróżą, przyzwyczaiła się już do stresu przed wyjazdami jednak teraz jedzie na Coruscant! Ile razy marzyła by dostać się do stolicy. A jednak myśli o tym, że do szkoły będzie chodzić wielkimi i tłocznymi ulicami napawały ja strachem.

           Miała wrażenia, że zasnęła dopiero nad ranem i została obudzona po niecałej godzinie snu. Nieprzerwanie ziewając ubrała się w wygodne dresy wypiła szklankę wody, wzięła bagaż podręczny i wsiadła do samochodu. Podróż mijała spokojnie. Kilka przerw na stacjach benzynowych i około północy byli na miejscu. Nowe mieszkanie znajdowało się na jakieś niecałe pół godziny od centrum i 15 minut od nowej szkoły Ahsoki. Nawet Plo Koona zdziwiły wymiary mieszkania. Zazwyczaj dom w którym mieszkali to były jedna lub dwie skromnie sypialnie, jeszcze skromniejsza łazienka mała kuchnia połączona z salonem i to wszystko. A teraz! Mieszkanie było świeżo wyremontowane. Pierwszy pokój był na prawo od wejścia. Białe ściany, łóżko z szarą pościelą i szafa o tym samym kolorze. Pod oknem stało pokaźne czarne biurko. Drugi pokój to też była sypialnia. Tutaj ściany były jasno fioletowe. Na prawo od dużego okna i biurka stało bordowe łóżko, a obok szafa. Ashoka stała zdumiona patrząc na swój nowy pokój. Po szybkim prysznicu, położyła się na (bardzo wygodnym) materacu i zasnęła. Obudził ją szum wody. Wyskoczyła z łóżka jak poparzona. Otwarła walizkę i wygrzebała bordową tunikę bez rękawów i szare leginsy.

- Wujku, wujku! Idziesz gdzieś? - spytała.

- Dzień dobry Ahsoko - odpowiedział Plo Koon. Mężczyzna siedział przy stole i jadł śniadanie - proszę poczęstuj się - rzekł podsuwając jej talerz z kanapkami.

- Dziękuję, ale idziesz gdzieś? - powiedziała po czym ugryzła kanapkę.

- Tak, idę, ale...

- Nie ważne gdzie idę z tobą, muszę zobaczyć miasto! - wykrzyknęła. Szybciutko dokończyła jeść, by pobiec do łazienki poczesać włosy. Trzy koki. Idealnie - Już jestem gotowa!

- W takim razie choć - odrzekł. Tano kiwnęła głową. Wzięła jeszcze komórkę oraz portfel i udała się za wujkiem. Wyszedł z mieszkania i bez zastanowienia skręcił w prawo. Szedł tak jakby znał drogę na pamięć. Na razie Ahsoki to nie zastanawiało. Z zachwytem parzyła na wielkie bloki które mijali. Jeszcze nigdy nie widziała tak wysokich budowli. Lecz gdy jej wuj skręcił nieco w lewo i weszli w jakąś wąską uliczkę, w głowie Ahsoki pojawiało się pytanie.

- Skąd znasz drogę, byłeś tu już?

- Tak byłem - Ashoka otworzyła ze zdumienia oczy.

- Kiedy?!

- Kiedy ty byłaś na noc u tej... Stelli.

- Ach, no tak - dziewczyna wiedziała, że wuj wtedy gdzieś wtedy pojechał, ale podejrzewała, że to jakiś patrol, albo ćwiczenia wojskowe. Ale teraz to nie miało znaczenia. Teraz dziewczyna rozglądała się z podziwem po mieście. W centrum pełno budynków i biurowców, a rynek! Na rynku roiło się od różnorodnych stoisk. Chciała podejść do każdego z nich jednak, Plo powiedział, że na pewno jeszcze tu przyjdzie, a teraz zobaczą dalsza cześć miasta. Więc szli dalej. Po kilkudziesięciu minutach w zasięgu ich wzroku znalazł się płaski budynek wyglądający ja magazyn, lecz okazał się być główną siedzibą wojska. Weszli do środka, Ahsoka też dostała pozwolenie, gdy Plo Koon powiedział, że gdy dorośnie zamierza tu pracować. Takim właśnie sposobem spacerowali chłodnymi korytarzami. Kilka razy wchodzili do rożnych wind i jeździli ruchomymi schodami. Wreszcie doszli do wielkich rozsuwanych drzwi. Przed nimi o ścianę opierał się młody, i jak stwierdziła Ashoka, przystojny mężczyzna. Miał ciemna cerę i jasno blond włosy. Duże miodowo-brązowe oczy. Ubrany był w biały mundur z niebieskimi wzorkami. Uśmiechał się miło do przybyszy. Tano od razu stwierdziła, że nie jest taki jak inni żołnierze. Gdy ich zobaczył wyprostował się i rzekł.

- Dzień dobry generale! - zasalutował patrząc w stronę Plo Koona. Generale! Co znowu! No świetnie, pomyślała Ahsoka. Jeszcze nawet nie raczy powiedzieć, że dostał wyższą rangę - Generał Windu i generał Yoda już czekają powiedziała wskazując ręką na drzwi. Ciemnowłosy mężczyzna kiwnął głową, wpisał jakieś hasło i wszedł do pomieszczenia. Drzwi się zamknęły tak szybko, że nawet dziewczyna nie zdążyła zajrzeć do środka. Rozejrzała się i napotkała wzrok mężczyzny.

- Jak się nazywasz? - spytała. Stwierdziła, że nie może być on wiele starszy od niej więc nie będzie zwracać się do niego per pan.

- Rex, kapitan Rex - powiedział znów się uśmiechając - A ty dzieciaku? - Ashoka prychnęła. Ale owo "dzieciaku" nie zabrzmiało z jego ust z pogardą, tylko tak miło. Naprawdę miło.

- Jestem Ahsoka Tano i nie jestem dzieciakiem - powiedziała opierając ręce na biodrach.

- Dobrze, przepraszam...dzieciaku - zaśmiał się. Dziewczyna popatrzyła na niego z udawana złością, ale po chwili też się uśmiechnęła.

- Jestem już pełnoletnia.

- W takim razie staruszko? - spytał całkiem "poważnie".

- Skoro ja jestem staruszka to ty? Hmm... Jesteś ode mnie starszy, co nie?

- Raczej tak. Mam dwadzieścia dwa lata.

- Starzec - prychnęła - ja osiemnaście. Pytając na poważnie, mój wujek jest generałem - stwierdziła uśmiechając się lekko - a ty kapitanem, to on teoretycznie przewyższa cię rangą, tak?

- Mam zasadę, że to doświadczenie przewyższa wszystko - odparł

- Skoro doświadczanie przewyższa wszystko, to powinnam zacząć je zdobywać - odpowiedziała.

- Będziesz miała ku temu okazję - stwierdził.

Nastała chwila ciszy, ale Ahsoka po chwili ją przerwała

-  O nic nie spytałeś.

- A mam o coś spytać?

- Tak - powiedziała.

- Generał Plo to twój...

- Wujek, przyjaciel moich rodziców - odpowiedziała - których nie mam - dodała jeszcze.

- Przepraszam, nie powinienem pytać

- A niby skąd miałbyś wiedzieć? Nie mam do ciebie pretensji - chciała jeszcze coś dodać, jednak drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Plo, a towarzyszyli mu wysoki i barczysty czarnoskóry mężczyzna oraz niski, osiwiały dziadek którego skóra wydawała się mieć zielonkawy odcień.

- Ahsoko, ja z generałem Yodą - wskazał na posiwiałego starca - i generałem Windu - tym razem wskazał ciemnoskórego musimy załatwić jeszcze kilka spraw. Zajmie to co najmniej dwie godziny, więc myślę, że będziesz zmuszona wrócił sama. Mam nadzieję, że zapamiętałaś drogę.

- Oczywiście, że tak wujku - i nagle jakbyś znikąd wszyscy usłyszeli głos.

- Kapitanie Rex wartę kończysz ty. Zmiana nastąpi - mówił generał Yoda. Słysząc jak ten staruszek układa zdania Ahsoka z trudem powstrzymywała się by nie wybuchnąć śmiechem.

- Więc do zobaczenia w domu - pożegnał się ze Ahsoką wujek.

- Pa, pa! - mężczyźni wkrótce zniknęli z pola widzenia, a gdy to się stało Tano zaczęła chichotać.

- Hej, Ahsoko dobrze się czujesz? - spytał Rex machając jej dłonią przed oczami.

- Tak, tak już mi lepiej - powiedziała wycierając koniuszki oczu - Kim jest ten generał Yoda?

- Generałem - stwierdził blondyn.

- Dzięki za wyjaśnienie - prychnęła - naprawdę jesteś pomocny - Rex uśmiechnął się - to powiesz mi kim on jest?

- Bardzo dobrym strategiem, a nawet potrafi bardzo dobrze posługiwać się bronią - mówił całkiem poważnie. Ashoka pokręciła głową.

- Mniejsza - machnęła ręką - mówił, że kończysz zmianę, prawda? - Rex kiwnął głową - Więc mnie odprowadzisz! - uśmiechnęła się chytrze.

- Nie ładnie by było odmówić kobiecie, więc tak odprowadzę cię. A gdzie mieszkasz?

- Ki- adi- Mundiego

- Nie żartuj?!

- Nie żartuję, mieszkam na Ki-adi- Mundiego.

- W takim razie mieszkamy obok siebie - stwierdził.

- Naprawdę?! To super! Nigdy nie trafiło mi się, żeby jakiś przyjaciel mieszkał koło mnie! Więc chodźmy już.

- Poczekaj tu, nie pójdę w tym - wskazał na mundur który miał na sobie. Tano kiwnęła głową. Z kieszeni wyjęła telefon. Weszła na kilka portali społecznościowych, jednak po kilku minutach stwierdziła, że nie ma tu nic ciekawego.

- Idziemy? - dobiegł ją głos Rexa zmierzającego w jej stronę. Teraz miał na sobie zwykły biały granatowy t-shirt i jeansy. Kiwnęła głową. Po chwili byli już na świeżym powietrzu.

- Mieszkasz tu od urodzenia? - spytała dziewczyna.

- Tak, chyba tak.

- Jesteś naprawdę bardzo tajemniczy - stwierdziła. - Nie wiesz czy mieszkasz tu od zawsze czy nie?

- A ty jesteś bardzo ciekawska.

- Wyjaśniłam ci dlaczego, a wyjaśnisz mi dlaczego jesteś taki tajemniczy?

- Jak chcesz? Nie mam pojęcia kim byli moi rodzice. W ogóle ich nie znałem, więc nie wiem czy mieszkam ty od urodzenia czy nie. Ale od kiedy pamiętam to u mieszkam - Tano uśmiechnęła się usatysfakcjonowana z odpowiedzi.

- Okej, rozumiem - wzruszyła ramionami - Też nie znałam swoich rodziców. Umarli gdy miałam trzy lata - wbiła wzrok w ziemię. Nie narzekała na życie z wujkiem, ale bardzo chciałaby poznać rodziców. Wiedziała o nich tylko tyle co powiedział jej Plo. A on mówił, że byli przyjaciółmi na których zawsze było można liczyć, mili, uczynni, kochający siebie nawzajem. Ale wujek dziewczyny nigdy nie wspomniał o ich wadach. Że się kłócili albo, że nie lubili hałasu. Ahsoka chciałaby ich poznać także z tej gorszej strony. Podniosła wzrok i spojrzała w stronę Rexa. Potem rozejrzała się i stwierdził, że już są na rynku.

- Idę do tego stoiska - rzuciła tylko i pobiegła.

- Co?! Czekaj! - mężczyzna podszedł do Tano. Ta już wybrał kilka naszyjników, spinek na włosy, kolczyków i już płaciła za zakupy. - Szybka jesteś. Większość dziewczyn zastanawia się godzinami jaką ozdobę wybrać.

- Nie miałam dużego wyboru, a poza tym jestem głodna - odparła. możemy iść dalej - więc poszli. Wkrótce stali przed blokiem w którym mieszkała nastolatka. Jak się okazało Rex mieszkał w bloku obok, więc mieli do siebie jeszcze bliżej niż uprzednio przypuszczali.

- Spotkamy się jeszcze, co nie? - spytała dziewczyna.

- Na pewno, choćby jak będziemy szli wyrzucać śmieci - Tano zachichotała słysząc odpowiedz kapitana - Więc do zobaczenia Ahsoka - pożegnał się mężczyzna.

- Pa Rex - pomachała mu ręką i popchnęła ciężkie drzwi.

###

             Minęło już dwa miesiące od pamiętnego dnia w którym Ahsoka poznała Rexa, a Rex Ahsokę. Było pewne, że nawiązała się między nimi silna przyjacielska więź. Dziewczyna dowiedziała się trochę więcej o swoim koledze. Mężczyzna, jak sam wcześniej wspomniał, powinien być jeszcze na studiach, lecz z powodu bardzo dobrych wyników został kapitanem. Wiedziała także, iż Rex nigdy nie poznał rodziców. Wraz z starszymi o kilka lat braćmi i bratem bliźniakiem od urodzenia mieszkał w sierocińcu. Dziewczyna widziała również swoją nowa szkołę do której była już zapisana. Miała okazję poznać kilku nowych uczniów z liceum. Była to Padmé i Anakin, których poznała w tym samym dniu gdy pierwszy raz była zobaczyć szkołę siedzieli wtedy na ławce na szkolnym podwórku. Chłopak był rok starszy od Ahsoki, za to dziewczyna była w jej wieku. Okazało się, że będą razem chodzić do klasy. Potem poznała jeszcze Barris Offe i wielu innych ludzi. Jednak żaden z nich nie mógł się równać z Rexem. Często wychodzili razem do parku, na lody, i razem trenowali, przede wszystkim Judo, a nawet razem robili zakupy w pobliskim sklepie. Tano wręcz uwielbiała kłócić się z kapitanem na błahe tematy, lub dyskutować na temat jej przyszłych studiów i pracy. Po prostu oboje lubili spędzać ze sobą czas.
         Można by rzec, że wszystko układało się idealnie. Jednak życie to nie bajka. Od kiedy Plo Koon został generałem mało czasu spędzał z Ahsoką. Cały dzień pracowała czasami wracał dopiero późno w nocy. Dziewczyna wiedziała, że coś jest na rzeczy, ale z nikim nie dzieliła się swoimi przypuszczeniami. Za tydzień rozpoczyna się rok szkolny i Tano stwierdził, że należy się skupić na ocenach i zachowaniu. Wszystkie podręczniki i zeszyty miała już kupione. Umówiła się z Padmé i Barris by uczcić koniec wakacji. Spotkały się w kawiarni i bardzo miło spędziły czas.

         Rok szkolny zaczął się i uczniowie z trybu ciągłego lenia zmuszeni byli przełączyć się na tryb wiecznej pracy. Pierwszy tydzień był znośny, zasady BHP i tym podobne zanudzające człowieka na śmierć rzeczy. Ahsoka miała jeszcze czas by wyskoczyć z Rexem i z innymi na miasto lub iść do kina. Ale potem wszystko zaczęło się zmieniać. Coraz większe napływy zadań domowych, zapowiadanie kartkówek, testów i sprawdzianów sprawiało, że dziewczyna w ogóle nie miała czasu by nawet porozmawiać z przyjaciółmi. Czasami z kapitanem mijali się przed blokiem, wtedy na chwilę przystawali i wymieniali się wrażeniami z ostatnich dni. Jednak i to zdarzało się rzadko.

           Pewnego wietrznego i deszczowego październikowego poranka Ahsoka obudziła się w humorze całkiem odmiennym od pogody. Była szczęśliwa i cieszyła się z życia. Ubrała za wielką bluzę z kapturem i zwykłe jeansy. Włosy standardowo spięła w koki. Na stole w kuchni leżała kartka on Plo Koona.

Ashoko musiałem dziś wyjść wcześniej. W lodówce masz kanapki do szkoły i pierogi na obiad. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić wieczorem.

- No cóż - mruknęła. Tano była już przyzwyczajona do tego, iż wujek wychodzi wcześnie i wraca późno. W lodówce rzeczywiście były kanapki. Spakował je do torby i zrobiła do termosu kawę. Popijając napój wyszła z mieszkania.

- Część Ashoko! - usłyszała głos sąsiada.

- Hejo! Jak się masz? - spytała z uśmiechem.

- Dobrze, tobie humor też dopisuje

- Oczywiście, przecież należy się cieszyć z życia! - wykrzyknęła i pobiegła w stronę szkoły. Drogę znała na pamięć i po paru minutach była już przed wrotami szkoły. Pierwszą lekcją była historia. Nauczycielka od historii była wychowawczynią klasy 3d, czyli klasy do której chodziła Ashoka. Jocasta Nu, bo tak miał na imię, zamiast zacząć normalnie lekcję powiedziała.

- W tym roku do naszej klasy doszedł nowy chłopak. Podejdź Lux, podejdź - powiedział dając gest ręką jednemu z chłopaków stojących przy drzwiach. Był to przystojny brunet, którego Ashoka znała, aż zbyt dobrze. Lux Bonteri. Chłopak z którym wiązały się najgorsze wspomnienia młodej Tano. Był on synem znanej polityczki. Mina Bonteri. Kobieta, która walczyła po stronie Separatystów. Separatyści byli partią polityczną, która za wszelkie skarby chciał utrudniać życie Republikanom. Ahsoka znała Lux'a ze swojej poprzedniej szkoły. Na jego widok wzdychała wiele dziewczyn, ale wybrał właśnie Ahsokę. Była wtedy wniebowzięta! Najprzystojniejszy chłopak w szkole spytał się zwykłej Tano, czy ta nie chciałaby być jego dziewczyną. Zostali parą. Chodzili ze sobą prawie pół roku. Do czasu. Ahsoka zobaczyła jak jej chłopak całuje się że Stellą - przyjaciółką dziewczyny. A potem całkiem "przypadkowo" dowiedziała się, że Lux założył się z Maulem - odwiecznym wrogiem Ahsoki, że poderwie i pocałuje dziewczynę. Wtedy Tano stwierdziła, że więcej się nie zauroczy i, że na razie nie miała zamiaru tego zmieniać. Lux złamał jej serce. I to dosłownie, Ashoka przez kilka tygodni nie mogła się pozbierać. I też głównie z powodu obecności Bonteriego w szkole była skora do przeprowadzki.

           A teraz się okazuje, że Lux chodzi z nią do klasy. Oczywiście chłopak też ją poznał. Z początku Ahsoka stwierdziła, że będzie go po prostu ignorować. Ale wbrew pozorom nie było to łatwe, szczególnie gdy połowa klasy, czyli płeć żeńska, ćwierkotała jaki on przystojny, a jakie ma włosy, jakie oczy. Na przerwach dziewczyna chowała się w szatni, żeby tego uniknąć tego typu ochów i achów.
Jednak najgorsze miało dopiero nastąpić. Ostatnia, a zarazem znienawidzona lekcja Ahsoki - fizyka. Lux usiadł w ławce za Tano. Zdaniem dziewczyny zrobił to specjalnie. Lekcja mijała w miarę spokojnie, lecz jakieś 10 minut przed dzwonkiem uczennica usłyszała za sobą chrząknięcie. Odwróciła głowę za nią siedział Lux. Rzucił na ławkę Ahsoki zgniecioną kartkę papieru. Tano złapała ją w locie. Rozwinęła i przeczytała.

Pamiętasz mnie, prawda Ahsoko?

Zdegustowana potargała kartkę i dalej próbowała skupić się na lekcji, jednak po krótkiej chwili usłyszała szept.

- Nadal się złościsz? - odwróciła głowę i uderzyła chłopaka w policzek. Rozległ się jego stłumiony krzyk, a po sekundzie dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Dziewczyna zerwała się z krzesła i skierował się do drzwi. Ubierając płaszcz pokonała schody i gdy miała popchnąć drzwi by wyjść ze szkoły ktoś mocno chwycił ją za nadgarstek. Wyrwała się i odwróciła, by zobaczyć kto ją dotknął.

- Czego chcesz?! - warknęła do Lux'a.

- Och Ahsoko, jak ty mało rozumiesz - znów ją chwycił.

- Puszczaj mnie ty... - dziewczyna poczuła jak Bonteri chwyta ją w tali przyciąga do siebie i całuje. Przez chwilę stała zdezorientowana, lecz po chwili się opamiętała i kopnęła chłopaka kolanem w krocza. W jednym momencie ją puścił. Tano odepchnęła go od siebie i wybiegła ze szkoły. Słyszała jeszcze krzyki koleżanek, Padmé i Barris wołały ją, jednak nie miała zamiaru się zatrzymywać. Czuła się podłe. Miała ochotę zatrzymać się i rozpłakać. Jak on mógł?! Po tym wszystkim jeszcze ją całuje! Przebiegła całą drogę do domu. Weszła do mieszkania.

- Wujku?! - nie było odpowiedzi. - Wujku! - jej głos się załamał. Plo Koon nie wrócił. A czego się mogła spodziewać? Zdjęła buty oraz płaszcz. Miała zamiar pobiec do pokoju,  cle coś, jak zwykle musiało jej przeszkodzić, tym razem był to dzwonek telefonu. Widziała, że mogła to być jedna z przyjaciółek, ale coś mówiło, iż powinna odebrać. Popatrzyła na ekran. Nieznany numer. Kliknęła palcem zieloną słuchawkę i przycisnęła telefon do ucha.

- Czy rozmawiam z Ashoką Tano? - spytał głos.

- Um, tak - odparła trochę się ociągając, nie miała pojęcia z kim rozmawia. -

- Jestem generał Mace Windu, może mnie kojarzysz ? - znów spytał rozmówca.

- Tak, czy mogę się dowiedzieć dlaczego pan do mnie dzwoni? - odparła.

- Chciałem cię poinformować - odkaszlnął - twój opiekun generał Plo Koon - znów przerwał.

- Co z nim? - spytała niepokojąc się. W jej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze.

- Dziś nad ranem został wysłany na swego rodzaju misję i

- I?

- Został ranny i uprowadzony wraz z częściom swojego batalionu. Inni żołnierze już go poszukują, mamy nadzieję, że są na dobrym tropie. - Ahsoce oddech uwiązł w gardle. Oparła się o ścianę i powoli usunęła na podłogę. - Czy wszystko w porządku? - odezwał się Windu. Nie! Nic nie jest w porządku! Chciała krzyczeć.

- Tak, tak - odwiedziła szeptem po czym rozłączyła się. Z trudem wstała z podłogi i na drżących nogach udała się do pokoju.

Rzuciła się na łóżko łkając. Ahsoka bardzo żądło okazywała słabości. Trudna szkoła życia nauczyła ją, że trzeba być silnym. Jak tak się rozklejała musiało być naprawdę bardzo źle. A jeśli on nie przeżyje. A jeśli już nie żyje. Mogą go torturować? Nigdy go już nie zobaczę? A w dodatku jeszcze głupi Lux. Jak on mógł, myślała. Tak bardzo chciałaby teraz przytulić się do kogoś, kto by ją zrozumiał i pocieszył. Barris i Padmé nie wchodziły w grę. Nawijałyby tylko o tym, iż pocałował ją nowy szkolny casanova.

- Życie jest bez sensu - zawyła. Przycisnęła głowę do poduszki by stłumić łkania. Po kilku chwilach podniosła głowę by nabrać powietrza, jej wzrok padł na okno. Za szybą widać było sąsiedni blok. Na czwartym piętrze budynku paliło się światło. Rex, pomyślała, Rex. Zerwała się z łóżka. Rex, Rex, Rex w głowie miała tylko imię przyjaciela. Nie zwracając uwagi na to, że na dworze leje jak z cebra ubrała trampki, otwarła drzwi i całkowicie zapominając o płaszczu zbiegła ze schodów i popchnęła masywne drzwi. Popędziła do gmachu. Choć bloki były od siebie oddalone o niecałe 50 metrów Ashoka miała mokrą bluzę i z włosów kapały jej kropelki wody. Przez deszcz i łzy, które dalej miała w oczach widziała tylko połowę tego co w normalnych okolicznościach. Wybrała numerek osiem i czekała. Musi przecież być w domu, pomyślała.

- Halo? - z głośnika dobiegł ją głos przyjaciela.

- Rex...to ja, Ahsoka - powiedziała siląc się na normalny ton.

- Aaa, okej - rozległ się specyficzny dźwięk sygnalizujący, że drzwi się otwarły. Pociągnęła za klamkę i wbiegła na klatkę schodową. Cztery piętra pokonała w zawrotnym tempie. Drzwi na końcu korytarza były uchylone. Pewnie kapitan otworzył je, gdy usłyszał, że przychodzi. Podeszła do nich i weszła do mieszkania przyjaciela. Kiedy była już w środku odwróciła się by przekręcić zamek, usłyszała kroki. Za nią stał Rex.

- Cześć Ahsoko - usłyszała.

- He...j Rex - jej głos drżał.

- Coś się stało? - spytał podchodząc bliżej. Tano już nie wytrzymała i znów się rozpłakała. Rzuciła się przyjacielowi na szyję. Jej drobnym ciałem wstrząsały łkania. Po krótkiej chwili poczuła jak silne ręce Rexa ją przytulają i gładzą delikatnie po plecach. Mężczyzna szeptał jej do ucha słowa pocieszenia, choć wcale nie miał pojęcia o co chodzi. Gdy dziewczyna już się uspokoiła odsunęli się od siebie.

- Przepraszam - wydukała.

- Za co? - spytał zdziwiony.

- Zmoczyła ci koszulę - była to prawna mokre, włosy i bluza Ashoki sprawiły, że Rex też miał wilgotną koszulę. Dziewczyna zaśmiała się histerycznie. Machnął lekceważąco ręką.

- Nie szkodzi. Choć - dodał jeszcze i w dwójkę udali się do skromnie urządzonego salonu. Stanęła przy stole i schował twarz w dłoniach. Co ja najlepszego zrobiłam, pomyślała.

- W łazience jest suszarka i przebierz się w to - powiedział, dając jej swój polar, który przed chwilą wyjął z szafy.

- Dziękuję - szepnęła i udała się w stronę łazienki. Wysuszyła włosy, zdjęła przemoczoną bluzę i powiesiła ją na kaloryferze. W tym czasie Rex zaparzył dla ich obojga herbatę. Gdy Tano weszła z powrotem do salonu mężczyzna patrząc na nią mimowolnie się uśmiechnął. Dziewczyna bardzo zabawnie wyglądała w za dużym swetrze.

- Siadaj - polecił jej. Ahsoka usiadła na sofie i podciągnęła nogi pod brodę. - Powiesz mi co się stało? - spytał spokojnie podając koleżance kubek z gorącym napojem. Osiemnastolatka upiła łyk herbaty i zaczęła opowieść. Powiedziała, że do szkoły przybył Lux. Który jest najgorszym kretynem jakiego spotkała. A dużo ludzi spotkała. Potem powiedział, że dostała telefon od generała, który powiedział jej co się stało z wujem. Okazało się, że Rex o tym wiedział i nawet miał zamiar jej o tym oznajmić, ale Mace stwierdził, że nie.

- I teraz nie nie mam pojęcia co się z nim stanie - zakończyła swój monolog. Przez kilka minut nikt się nie odzywał. Lecz w końcu Rex przerwał ciszę.

- Twój wujek jest silnym człowiekiem. Myślę, że sobie poradzi. I nie zdziwiłbym się gdyby sam uwolnił siebie i swoich żołnierzy. Jeśli nie, to inni go znajdą. Mogę im pomóc w poszukiwaniach - obiecał. - A co do tego kretyna to powinnaś o nim po prostu zapomnieć - powiedział. - A czasami, jak zajdzie potrzeba, to przywalić mu w ten pusty łeb - Ahsoka zaśmiała się, tym razem całkiem szczere. Ulżyło jej, gdy wygadała się i po rozczulała, choć obawy o wujka nie znikły. Potem Rex robił jeszcze jeden dzbanek herbaty i jeszcze jeden. Gadali przez cały wieczór. Lecz dziewczyna musiała już wychodzić.

- Przepraszam za zamieszanie - powiedziała wychodząc. Zamieszanie jakie ty robisz jest całkiem miłe, pomyślał, ale nagłos powiedział tylko.

- Nie ma sprawy.

###

  Już od prawie dwóch tygodni Ahsoka mieszkała sama. Po Plo-Koonie na razie nie było śladu. Dziewczyna z dnia na dzień mizerniała. Mniej jadła. Rzadziej się odzywała. Oceny jej znacząco spadły i licealistka częściej spóźniała się na lekcje. Było to oczywiście zrozumiałe dla większości nauczycieli, gdyż wiedzieli oni jaka sytuacja obecnie jest u Ahsoki. Jocasta Nu nawet starała się nie wpisywać jej takiej ilości spóźnień jaką powinna mieć. Po trzech tygodniach większość członków Republiki nie wierzyła, że Plo-Koon żyje. Ashoka miała zostać wysłana, albo do domu dziecka, albo jeśli ją stać sama wynajmować sobie mieszkanie. To w którym mieszkała teraz należało do wojska i mieszkał w nim wuj dziewczyny. Przyjaciel Tano jeszcze brał udział miał w poszukiwaniach Plo Koona. Jednak nie dawały one żadnego rezultatu. Umówili się, że Rex zatelefonuje do Ahsoki gdy tylko natrafi na jakiś ślad. I zadzwonił. W najgorszym momencie jaki tylko było można znaleźć. Na lekcji z panem Huttem. Był to najgrubszy mężczyzna jakiego świat widział. Prawie cała szkoła, zarówno grono pedagogiczne, jak i uczniowie go nienawidziła. Gdyby wzrokiem było można mordować to Ahsoka leżałaby już martwa. Jabba przewiercał ją swoimi oczami na wylot.

- Czy mogę odebrać? - spytała mimo wszystko.

- Na lekcji?! - warknął - Nie!

- Ale, to kapitan on mógł znaleźć mojego wuj...

- Co mnie obchodzi twój wujek! - wykrzyknął - Ja muszę prowadzić lekcje

- Właśnie - dopowiedziała jeszcze chuda jak patyk dziewczyna. Miała on dość specyficzną fryzurę, jej głowa po prawej stronie była ogolona, a biało-szare włosy z lewej strony były z Zamknij się - chciała odgryźć się Ahsoka, ale się powstrzymała. Asajj była jedną z niezbyt przyjaźnie nastawionych do dziewczyny "koleżanek" z klasy, zresztą wzajemnością niebieskowłosa nie przepadała za Ventress. Lekcja dłużyła się w nieskończoność. A jak już się skończyła to Tano wzięła komórkę i drżącymi z nerwów palcami. Minął pierwszy sygnał. Jeśli chciał mi powiedzieć, że Plo nie żyje pomyślała zrozpaczona.

- Ashoko... - usłyszała głos przyjaciela.

- Znaleźliście go? - spytała. Głos jej drżał zupełnie jak ona sama.

- Tak - dziewczyna odetchnęła z ulgą. A na jej twarzy pierwszy raz od kilku tygodni pojawił się uśmiech. A po chwili zaczęła się śmiać. - Żyje, jest ranny. Aktualnie leży w szpitalu.

- Dobrze. Dziękuje ci Rex, dziękuję.

- Nie ma sprawy.

- Tak właściwie to gdzie go znaleźliście? - spytała, choć nie wiedziała czy chce znać odpowiedź.

- Przy granicy z Geonosis. Generał wydostał się z więzienia, przynajmniej tak wnioskujemy, tajnej przeciw Republikańskiej organizacji. Prawdopodobnie byli to sojusznicy Separatystów.

- Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć - szepnęła.

- Nie ma po co... - Rex jeszcze coś mówił, ale jego słowa zagłuszył dzwonek na kolejna lekcję.

- Muszę kończyć, jeszcze raz ci dziękuje - powiedziała do telefonu. Po lekcjach nie zważając na głód dziewczyna zamówiła taksówkę i pojechała do szpitala. Plo Koon leżał na oddziale specjalnym. Był już przytomny i zamienił kilka słów z Ahsoką. Niestety potem lekarz wyrzucił Ashokę. Plo miał mieć jakieś badania.

Październik minął i nastał wietrzny i nieprzyjemny listopad. Ahsoka w ogóle nie zauważyła zmiany w swoim życiu.  O Luxie dziewczyna zapomniała, nie zwracała na niego uwagi. Bardziej zżyła się z Anakinem, któremu dała przezwisko Rycerzyk, o on ku niezadowoleniu Tano nazywał ją Smarkiem. Tak, nic się nie zmieniało, żadnych ciekawszych przeżyć jak choćby walka na pięści, kolana, stopy i nogi z Maulem - takie rzeczy zdarzały się w poprzedniej szkole. Każdy dzień wyglądał tak samo. Rano wstawała z łóżka, ubierała się. Szła do kuchni zrobić sobie śniadanie, względnie przeczytać kartkę od wuja, że wróci dopiero w nocy. Po zjedzeniu posiłku zarzucała na ramię plecak i wychodziła do szkoły. Lekcje, lekcje, lekcje, a po lekcjach z powrotem do mieszkania. Czasami wracała z Padme, Anakinem lub Barris. Odrabiała zadania domowe, których zresztą było całkiem sporo. Przygotowywała obiad. I wychodziła z mieszkania na zajęcia dodatkowe, Judo i pływalnia. W czasie treningów, szczególnie sztuk walki, potrafiła się rozerwać. Jak się okazało Anakin też uczęszczał na zajęcia Judo. Miał już trzeci Dan, czyli czarny pas. Ahsoka była pod wielkim wrażeniem. Sama miała dopiero drugie kyu. Pas niebieski. Na Judo poznała także trenera, a zarazem bliskiego przyjaciela Skywalkera - Obi-Wan'a Kenobiego. Często ćwiczyła z Rycerzykiem, który nauczył ją wielu przydatnych sztuczek i kombinacji. Właśnie na tych zajęciach zapoznała ze sobą kolegę ze szkoły i Rexa. To była jedyna rozrywka przez ostatnie dwa miesiące.

Zarzuciła torbę z judogą na plecy, na głowę nałożyła kaptur.

- Będziesz jutro? - usłyszała głos Anakina - Jest akrobatyka.

- Jeśli się wyrobię z obiadem i zadaniami to przyjdę - wzruszyła ramionami.

- Dasz radę - poklepał ją po plecach - w akrobatyce jesteś najlepsza, nawet mnie pobijasz - zaśmiał się

- Nie było trudno Rycerzyku - uśmiechnęła się.

- Ejjj... - chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz Ahsoki już nie było. Dziewczyna przebiegała przez ulicę, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.

###

          Nadchodził grudzień. Zbliżały się ferie świąteczne i większość uczniów już całkowicie straciła chęć do nauki. Ahsokę najbardziej dobijała fizyka, z którą nastolatka w ogóle nie radziła. Na koniec półrocza wychodziła jej wielka trója, jak nie dwójka. Młoda Tana za wszelką cenę chciała poprawić sobie ocenę. Korzystała z każdej okazji by podpytać się o coś Anakina, lub Padme, która była najlepsza ze wszystkich przedmiotów.

- Hej, Smarku? - dobiegł ją głos jej nowego"mentora". Ahsoka podniosła głowę znad książki - Wybieramy się w najbliższą sobotę do kina...

- Idę z wami - przerwała mu

- Wiem, ale mamy plan, chcemy zająć całe kino. Poproś Rexa, żeby poszedł z nami. Ja zaciągnąłem Obi- Wan'a. Padme idzie ze swoją siostrą, no wiesz? - dziewczyna kiwnęła głową. - To świetnie idę przekonywać resztę

         I wszytko by się udało, gdyby śnieg nie zasypał ulic Coruscant. Ruch został całkowicie wstrzymany i tylko ci, którzy mieszkali najbliżej kina mieli szansę dotrzeć do niego. Ahsoka większość dnia, jak nie cały była zmuszana spędzać w samotności, bo oczywiście Plo-Koon nie mógł wrócić i dziewczyna na czas nieokreślony znów została bez opiekuna. Wytarła stół i gąbkę rzuciła do zlewu. Nie zdążyła usiądź, ponieważ usłyszała dzwonek telefonu. Udała się do swojego pokoju w którym leżała jej komórka. Rex, odczytała. Bez wahania odebrała.

- Cześć dzieciaku - usłyszała nieco zmodyfikowany głos przyjaciela.

- Witaj kapitanie - przywitała się.

- Czemu tak oficjalnie? - spytał.

- Dzieciaku jest oficjalnie? - odparła pytaniem na pytanie. Zachichotała.

- Chcesz coś ze sklepu?

- Umm... w zasadzie to nie, ale - dodała po chwili - możesz kupić mąkę i kakao... i... i cukier - zdecydowała się w końcu

- Będziesz robić ciasto?

- Poprawka, my będziemy - powiedziała po czym się rozłączyła. Wyjrzała przez okno. Na dworze była śnieżna zamieć. Po kilku chwilach wyczekiwania dziewczyna ujrzała przyjaciela. Mężczyzna był ubrany w ciepły płaszcz, a na głowie miał kaptur. Pomimo, iż widać było tylko część jego twarzy Ahsoka wiedziała, że to Rex. Zapukała w szybę i pomachała do niego. Usiadła na łóżku i zaczęła poszukiwać przepisu na jakiś prosty wypiek. Jednak stwierdziła, że w internecie nie znajdzie nic ciekawego, więc sama wymyśli przepis. Po chwili na progu witała Rexa. Potem oboje stali przed blatem w kuchni i mężczyzna z po wątpieniem patrzyła na koleżankę.

- Więc, zamierzasz improwizować?

- Nie! - Rex uniósł brwi - No dobra, tak - odparła. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem. - I teraz ile zamierzasz to piec? - spytał po skończeniu owej improwizacji, myjąc ręce które całe były z surowego ciasta.

- Aż się upiecze - odepchnęła Rexa od zlewu, by sama się umyć i posprzątać po "eksperymentowaniu". -  A tak w ogóle - zaczęła siadając na sofie, kiwając przyjacielowi głową by poszedł za jaj przykładem - masz jakieś plany na święta?

- Zostać w domu - odparł wzruszając ramionami. Dziewczyna prychnęła. - A jakiej odpowiedzi się spodziewałaś?

- No sama nie wiem, ale mówiłeś, że masz braci. Myślałam, że to z nimi spędzisz ten czas.

- Wygląda na to, że nie - mruknął.

- Ale nie szkodzi - Ashoka wstała z swojego siedziska by sprawdzić jak miewa się ciasto - Możesz przyjść do nas, prawda?

- A co na to twój wuj? - Rex nie był przekonany co do planu przyjaciółki.

- Nic. Nie ma powodu by się nie zgodzić - licealistka klapnęła z powrotem na kanapę.

- Nie wiem czy to dobry pomysł - stwierdził. 

- Oczywiście, że dobry, chyba nie wątpisz, że mój pomysł jest zły? - zadała retoryczne pytanie, dając szczególny nacisk na słowo "mój".

Tym sposobem zostało postanowione, ze Rex spędza Wigilię u Ahsoki. Dziewczyna miała rację, Plo Koon nie miał nic przeciwko by kapitan przyszedł w odwiedziny. Za to dla licealistki zaczął się trudny czas. Ostatnia możliwość na poprawę ocen z fizyki, co było najgorszą męką jaką było można sobie wyobrazić. A do tego kupno prezentów dla swojego wujka i Rexa. Plo był mniejszym zmartwieniem. Dla niego Ahsoka wiedziała co kupić. Ale trudniej było znaleźć coś odpowiedniego dla przyjaciela. Bo kilku godzinach włóczenia się po centrach handlowych znalazła książkę o dawnych maszynach wojennych i ich znaczeniu na osi czasu. Potem kupiła jeszcze papier do pakowania prezentów. Święta w towarzystwie Rexa minęły naprawdę przyjemnie. Ku swojemu wielkiemu pozytywnemu zaskoczeniu Ashoka dostała od przyjaciela nową, pomarańczową torbę z dość specyficznymi białymi nadrukami.

Podczas ferii zimowych Ahsoka spędzała czas z Barris i innymi kumplami ze szkoły, którzy zostali na przerwę w domu. Oczywiście Rex też nigdzie nie wjeżdżał, ale on i Plo Koon również mieli u siebie kupę roboty, jednak żaden z nich nie chciał zdradzić Tano o co chodzi. Więc dziewczyna przez całe ferie żyłą w ciągłej niepewności. Na jej nieszczęście po feriach też nikt nie chciał jej zdradzić o co chodzi. Odpowiedzi wujka i przyjaciela brzmiały mniej więcej tak: "Wszystko jest dobrze, nie masz o co się martwić", albo "Zdaje ci się, wszystko jest pod kontrolom". Ale licealistka wiedziała, że nie wszystko jest pod kontrolą i wiedziała, że ma się o co martwić.

6560 słów!!! Jak ja to zrobiłam?

Jak Wam się podoba taki oneShot???

Będzie jeszcze druga część tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro