14 ~ Nie popełniaj błędu.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Riley ~~~

Wróciłam do domu i właśnie rozmawiam z tatą. A raczej on na mnie krzyczy, a ja tylko słucham. Jak zwykle jest przekonany, że to on ma rację i nie można mu zaprzeczyć. A tak naprawdę ciągle się myli, czym szczerze doprowadza mnie do szału. Kiedyś jego nadopiekuńczość była dla mnie kochana, teraz jej nienawidzę. Czuję, że jego powoli też.

— Jak mogłaś uciec z mojej lekcji?!

—Przecież nie uciekłam. Sam mnie wypuściłeś — powiedziałam wzruszając ramionami

— Ale nie powiedziałem, że możesz tam być do końca lekcji!

— Cory co się dzieje? — mama weszła do kuchni

— Całą lekcje siedziała w toalecie!

— Riley? — zapytała mama i na mnie spojrzała

— Źle się czułam.

— Czemu tego nie zgłosiłaś? — zapytała mama spokojnie

— Myślałam że mi przejdzie.

— A to nie wszystko! — dodał tata — Riley, zostaw nas.

— Niby czemu skoro rozmawiamy o mnie?!

— Bo ci każę!

Wyszłam zdenerwowana z kuchni i poszłam do pokoju. Po prostu nie wierzę w tego człowieka. Jak można aż tak panikować, że mnie chwilę nie było?

Wzięłam telefon i sprawdzam czy nie mam żadnej wiadomości. Pełno od Lucasa i jedna od....Mayi? To coś nowego.

Maya:
Nie możemy być razem. Nie mogą też nas razem widzieć. Możemy się chować, możemy pisać, dzwonić. Zawsze jeśli coś lub ktoś będzie Cię gnębił to do mnie napisz. Jak po prostu będziesz potrzebować rozmowy, to pisz śmiało. Rozmowa będzie lepsza niż cięcie.
Wiedz że tu dla ciebie jestem

Riley:
Wciąż tego nie pojmuje. Czemu niby nie możemy być razem. Dlaczego? Wytłumacz mi.

Długo nie muszę czekać. Odpisała niemal odrazu.

Maya:
Tak będziesz bezpieczna. Beze mnie. Nie chcę cię skrzywdzić, a pewnie bym to zrobiła

Denerwuje mnie. Jak niby to może być dla mnie lepsze?!

Riley:
Zresztą masz racje. Nawet się nie znamy.

Maya:
Wiesz że nie o to mi chodzi

Riley:
A o co!? Bo nie wiem. Raz mówisz inaczej, raz inaczej. Zdecyduj się!

Maya:
Przepraszam.

Nie chcę mi się odpisywać. Za dużo nerwów. Ale co do jednego mam racje. My nawet się dobrze nie znamy. Może od tego warto zacząć. No bo jak można kochać kogoś kogo się nie zna?

______________
POV Cory

Gdy tylko usłyszałem trzask drzwi w pokoju Riley, kiwnąłem do żony głową.

— Ona spędziła tą lekcję z Mayą Hart! — powiedziałem zdenerwowany

— To Hurt-Hunter... — poprawiła mnie na co wywróciłem oczami — Zresztą jeśli chcą się przyjaźnić, to niech to robią! Riley potrzebuje przyjaciół.

— Ale nie takich! Ona tylko doprowadzi do tego, że Riley znów nie wytrzyma!

Dobrze wiem jaka jest Maya. Dowiedziałem się o niej praktycznie wszystkiego. Sprawdziłem papiery, wypytałem ludzi. Jest beznadziejna, zresztą udowodniła to już nie raz.

— To córka twojego najlepszego przyjaciela! Był taki sam jak Maya! A ty dałeś mu szansę i się zmienił — Topanga mi przypomniała

Nie zgadzam się z tym. Shawn miał problemy, sam też je stwarzał. Lubił przesadzać z alkoholem, czasem wdał się w jakąś bójkę. Maya jest o wiele gorsza.

— Ona nie jest jego córką!

— Jak możesz tak mówić! Zaadoptował ją i wychował.

— To widocznie źle to zrobił! Wiesz w ogóle co ona robi? Pali, ćpa, ciągle ucieka z lekcji, znika z domu, bije ludzi! Przecież Carla dalej leży na oddziale! — wykrzyczałem — Jeszcze ostatnio wypomniała mi dziś, że to ja nie dbam o Riley!

— Kiedy ci to powiedziała? — zapytała Topanga

— Jak z nią rozmawiałem o tym, że ma się trzymać z dala od mojej córki.

— Czemu to robisz? Cory, przecież Riley jest dla ciebie najważniejsza. Nie odbieraj jej przyjaciółki.

— Ma Lucasa.

— Ale Lucas to jej chłopak. Ona chcę mieć też przyjaciół. Zresztą, oboje wiemy, że Riley nie podobają się chłopacy. Pora to zaakceptować Cory.

Gdyby lubiła tylko dziewczyny, nie byłaby z Lucasem. Zresztą to jest teraz najmniej istotne. Liczy się to żeby Mayi nie było obok. Wiem, że ma dziewczynę. Z tego co mówił Shawn, tą samą od lat. Ale czy to by ją powstrzymało od wykorzystania mojej córki?

— Topanga ja nie dopuszczę żeby Riley była z Mayą.

— Czyli o to chodzi. Jesteś niemożliwy... Aż tak nie lubisz Mayi Hart? Pobiła Carle, w odwecie za Riley, bo naprawdę jej zależy. Nie wspieram takich technik, ale przynajmniej stanęła w obronie naszej córki. Doceńmy to choć minimalnie. Spróbujmy.

Mamy doceniać że dziewczyna jest agresywna i ma zero zahamowań?

— Topanga, ja nie mogę drugi raz przez to przejść. A Maya jest taka jak Carla. Nawet gorsza, przysięgam! Widziałem jej papiery w szkole — przyznałem się

— Nie chcę mi się z tobą kłócić, już nie wspominając, że popełniłeś przestępstwo zakładając w jej papiery... — Topanga aż przejechała dłońmi po twarzy — I wierz mi, że i tak ci nie wyjdzie. Znajdą drogę do siebie. Ani ty, ani nikt inny, nie będzie w stanie im przeszkodzić.

— Ale...

— Skończ.

Moja żona wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni. Zamurowało mnie. W życiu bym nie pomyślał że stanie po stronie tej dziewczyny niż mojej. Jak widać Maya musi wszystko komplikować.

______________
POV Maya ~~~

Trzymam w dłoni rozbity telefon. Jeszcze działa, ale wygląda fatalnie. Pisałam z Riley a potem jakoś tak nie chcący... rzuciłam nim o ścianę. Jestem wściekła na Matthewsa i jeszcze Riley się obraziła. No i ten rozbity telefon... Trudno, jutro kupię nowy. Dziś nie chce mi się tym zajmować. Jestem zmęczona.

Ale no naprawdę, czemu Riley nie może pojąć, że nie jestem dla niej właściwa? Serio po tym wszystkim co przeszła z Carlą, chce się brać za jej dawną najlepszą kumpelę? Gdzie ona ma rozum?

Usłyszałam wiele powiadomień więc niechętnie wzięłam telefon.

Missy:
Jestes?

Missy:
Jak już odczytujesz to odpisz...

Missy:
Co robisz?

Missy:
Aha, pewnie siedzisz z jakąś suką.

Missy:
To nie przeszkadzam. Siedź z nią sobie. Mam Cię gdzieś.

Missy:
Pierdol się!

Ale ona jest irytująca... Dobrze, że jutro jest nasz koniec.

...

Jestem już w szkole i wszędzie szukam Missy. Nigdzie jej nie ma. Jak raz chcę żeby była to jej nie ma... Zapytam Farkla, może on wie.

— Hej. Widziałeś Missy?

— A widzisz mój uśmiech? Tak wygląda człowiek szczęśliwy. A więc odpowiedź: nie, nie widziałem jej.

Wywróciłam na to oczami, ale mimo to delikatnie się uśmiechnęłam.

— Szukam jej bo chcę z nią zerwać — poinformowałam

— Co?! Serio?! Lecę z ją znaleźć! — pobiegł przez korytarz

Rozśmieszyło mnie to. On naprawdę bardzo jej nie lubi. Nigdy się zresztą nie dogadywali. Odwracam się i widzę Riley przy szafce. Wyciąga książki a od tyłu podchodzi do niej Lucas. Objął ją i pocałował w policzek. Odsunęła się i aż uśmiechnęłam się na ten widok. No nieźle. Aż oparłam się o swoją szafkę i zaczęłam ich obserwować. Jej ruchy są przy nim takie sztywne...Czy on tego nie widzi?

Po jakichś 3 minutach, Farkle wrócił do mnie zdyszany.

— Cholera, w klasie jej nie ma — westchnął — Błagam, nie rozmyśl się.

— To już raczej nie możliwe. Obiecałam Riley — powiedziałam ciszej

Spojrzał na nią a potem na mnie.

— Uuu...Maya się o kogoś stara — zaśmiał się szczęśliwy

— Starania dopiero się zaczną. To jest tylko pierwszy krok — przyznałem

— Czyli myślisz, że zdobędziesz Riley Matthews? — zapytał

— Będę z nią. Zobaczysz. Jesli nie teraz to za rok jak zdam szkołę. Będzie wtedy pełnoletnia, będzie mogła robić co chce. Jeśli tylko będzie chciała to ze mną zamieszka. Nie zrezygnuję z niej.

— Wierzę w was — powiedział

Objął mnie i poszliśmy na lekcję. Kiedy przechodziliśmy obok Riley i Lucasa, nie omieszkałam się do niej uśmiechnąć.

____________
POV Riley ~~~

Lucas ciągle chce się ze mną całować. Co nie jest w sumie dziwne bo razem jesteśmy... Świetnie. Nie umiem z nim zerwać. Nie wiem jak mam to zrobić. Ja przecież nie chcę go ranić. Jest dla mnie dobry i się stara. To nie jest jego wina, że ja zrobiłam takie zamieszanie.

Podszedł do mnie od tyłu, objął mnie i pocałował w policzek. Odsunęłam go od siebie i kątem oka ujrzałam, że Maya się przez to uśmiechnęła. Nie chciałam na nią spojrzeć, a jednak to zrobiłam. No i po co ja się tak dobijam?

Rozmawia z Farklem, ale nie słyszę o czym. Stoją za daleko. Co jakiś czas któreś z nich na mnie zerka. Obgadują mnie, jestem pewna. Mam nadzieję, że chociaż pozytywnie.

O nie, idą tu. Kiedy byli już blisko Maya się do mnie uśmiechnęła. Aż mi się gorąco zrobiło. Tak bardzo chciałabym ją teraz pocałować...

— Idę na lekcje. Pa Lucas — odeszłam zanim zdążył coś powiedzieć.

Wchodzę do klasy. Teraz Biologia z panią Cooper. Siadam w ławce a obok dosiada się Maya. Uśmiechnęłam się, ale po chwili przypomniałam sobie, że przecież jestem na nią zła.

— Hej — powiedziała

Jeszcze nie zaczęła się lekcja. Co ona robi w klasie? Przeważnie się spóźnia.

— Cześć — powiedziałam i odwróciłam głowę

— Obraziłaś się? — spytała i położyła mi dłoń na kolanie, oczywiście tak żeby nikt nie widział.

Już miałam jej odpowiedzieć ale podeszła do nas pani Cooper. Maya natychmiast zabrała dłoń z mojej nogi.

— Jak ręka, Maya? — zapytała

— Już lepiej.

— Czyli możesz już pisać na lekcji? — nauczycielka spojrzała na nią podejrzanie

— Eee, jeszcze trochę boli. Nie chce jej nadwyrężać — powiedziała niepewnie Maya.

— Nawet jak miałaś zdrową to nie pisałaś — wtrącił się Farkle

— Też racja — zaśmiała się Maya.

Pani Cooper tylko pokręciła głową i wróciła do swojego biurka.

— Jesteś zła? — znów zapytała Maya

— A jak myślisz? — ostro rzuciłam

Serio nie rozumie o co się wkurzam?

— Jesteś — odsunęła się i wyprostowała na krześle

— Gdzie twoja dziewczyna? Zaraz dzwonek — powiedziałam wrednie

— Moja prawie ex dziewczyna — puściła mi oczko — I nie wiem gdzie jest.

Wywróciłam tylko oczami. Po co zrywa skoro nie chce ze mną być?

— Maya, nie musisz tego robić.

— Ale chcę, dla ciebie.

— Skoro mówisz, że nie będziemy razem to po co... — przerwała mi

— Coś wymyślimy. Chcę z Tobą być.

— Co zrobimy? — zaciekawiła mnie

Delikatnie przejechała swoim kciukiem po mojej ręce, leżącej na biurku.

— Wymyślę coś. Obiecuję.

...

____________
POV Maya ~~~

Jest przerwa obiadowa, to jest idealny moment. Podchodzę więc do Missy. Wezmę ją gdzieś na bok i wytłumaczę, że to koniec.

Dzisiaj siedzi z drużyną Cheerleaderek. Widzę jaka jest zadowolona i przykro mi jej to niszczyć. Ale w końcu muszę zrobić to co powinnam była już dawno.

— Hej kochanie — wstała żeby mnie pocałować kiedy mnie zobaczyła.

Odsunęłam głowę i włożyłam ręce do kieszeni.

— Musimy porozmawiać. Na osobności —  wskazałam na stół pełen dziewczyn

— Możesz mówić tu. Nie mam nic do ukrycia — powiedziała zadowolona

No tak, lubi jak zwracają na nią uwagę.

— Na pewno nie wolisz pogadać w cztery oczy? — zapytałam — To jest...

— No mów skarbie.

— Okej, no więc, przemyślałam kilka rzeczy. To koniec — powiedziałam spokojnie.

Dziewczyny z drużyny Missy aż wydały jakieś dziwne dźwięki i zaczęły coś szeptać.Widzę, że Riley przygląda się tej sytuacji. Zresztą nie tylko ona.

— Że co proszę? — Missy przybliżyła się do mnie

— Przepraszam.

Złapała mnie za ramię zdenerwowana.

— Czemu? Maya.

— To nie ważne, po prostu...

— Jest ktoś inny. Mam rację?

Zerknęłam na Riley i z powrotem na Missy. Mam nadzieję, że tego nie widziała. Westchnęłam, a Missy złapała moją rękę.

— Maya no proszę cię. Nie popełniaj błędu.

— Missy ja nie mogę z tobą być.

— Zdradziłaś mnie nie raz, co się nagle odmieniło?! Przecież ci wybaczę, no kochanie!

— Tu nie chodzi o zdradę... Ja po prostu coś poczułam.

Nie obchodzi mnie ile osób nas słyszy. Nie boję się już tego. Niech wiedzą że mam uczucia.

— Słucham? Mi nigdy nie powiedziałaś niczego więcej poza "lubię cię". Co ty odpierdalasz Maya?

— Nie chciałam żeby tak wyszło. Naprawdę. Ale uczucia są niespodziewane, wiesz o tym.

Zapanowała między nami cisza. Mnie też to teraz dotyka. Byłam z nią tyle lat... Przecież nie wyrzucę tego z głowy od tak. Przyzwyczajenie i te sprawy.

— A może ty się naćpałaś? Maya, spójrz mi w oczy.

— Missy przestań kurwa. Mówię poważnie.

Dziewczyna przejechała dłońmi po twarzy. Widać w niej ten stres. Ona się nie smuci. Po prostu boi się jak będzie beze mnie.

— To ta suka, tak?!  —krzyknęła Missy i teraz już wszyscy na nas spojrzeli

Co? Czy jej chodzi o Riley?

— Missy... — przerwała mi

— To Devi! — rzuciła a ja rozejrzałam się po jadalni.

Nie ma jej tu, więc tego nie słyszy. Może i dla niej lepiej.

— Nie to... — znów mi przerwała, tyle że tym razem mnie popchnęła

— Jak możesz mi to robić?! Jesteśmy ze sobą już tyle lat, a ty z dnia na dzień mnie rzucasz!

— Ciągle było między nami źle. Missy ja się chyba za...—  nie dała mi dokończyć tylko mnie spoliczkowała

— Ouuu — ten dźwięk przebiegł po całej stołówce.

Nie reaguje na to. Jest zraniona, nie dziwię się jej. Jej wzrok powędrował gdzieś za moje ramię. Od razu ruszyła z miejsca popychając mnie. Rozglądam się po stołówce zastanawiając się gdzie idzie.

O japierdole ona idzie do Devi.

— Jesteś z siebie dumna?! — krzyknęła do dziewczyny

Natychmiast do nich podbiegłam, nie chcę żeby Missy zrobiła coś głupiego. Devi nie jest niczemu winna. Są kuzynkami nie powinny się o mnie kłócić.

— Co? — zapytała zdziwiona dziewczyna

Missy chciała ją uderzyć, ale złapałam jej rękę w odpowiednim momencie.

— Missy to nie tak! Uspokój się, proszę!

Spojrzała na mnie zdenerwowana jak nigdy i wyrwała rękę z mojego uścisku.

— Wiesz co? Pierdol się! — krzyknęła.

Zabrała Devi shake'a i wylała na mnie cały kubek. Cholera no ja ją chyba zabije. Co się właściwie wydarzyło?

— Jesteś nienormalna! — krzyknęłam do niej

Uciekła ze stołówki, popychając przy tym Devi i każdego kto stanął jej na drodze. Ludzie zaczynają coś do siebie mruczeć. Szepty słychać po całej stołówce. Pokręciłam na całą tą sytuację głową i też opuściłam stołówkę z shake'iem truskawkowym na twarzy.

W toalecie zdjęłam z siebie kurtkę i bluzkę
Obmywam włosy i twarz. Mam kawałeczki truskawek w nosie. Jak one tam weszły...Fuj.

Słyszę, że otwierają się drzwi i ktoś wchodzi.

— Wyjazd! — krzyknęłam

— Przepraszam, już idę — usłyszałam Riley

— Nie, czekaj, nie wiedziałam kto wszedł.

Wycieram twarz papierem i odwracam się do niej.

— Nie ładnie tak komuś gapić się na cycki. — powiedziałam kiedy obróciłam się w jej stronę i zobaczyłam, że patrzy niżej niż powinna

— Ja wcale nie...

— Nie ważne. Po co przyszłaś? Bo wątpię, że chcesz skorzystać z toalety.

— Chcę tylko powiedzieć... że doceniam. Naprawdę to zrobiłaś.

— Ta. Mi też ulżyło.

— No to... cześć — chciała wyjść ale ją zatrzymałam.

— Bądź dziś wieczorem w parku. Około dziewiątej. Przyjdziesz?

Widzę, że się waha. Trochę mnie to zabolało, ale nie dziwię sie jej. Po tylu zwrotach akcji i niepewnościach.

— Będę — powiedziała po chwili i wyszła.

Ucieszyłam się, ale zaraz uśmiech opuścił moją twarz. Wciąż tego nie ogarniam. Tyle się dzieje. Zerwałam z Missy. W końcu. Dla Riley.

Drzwi się otworzyły i do łazienki wwszedł Farkle.

— Zerwanie roku! To było piękne. Nagrałem to!

— Co zrobiłeś? — zaśmiałam się

— Upamiętniłem to! Prześle ci.

— Okej. A teraz pomóż mi zmyć to z włosów.

— Robi się — uśmiechnął się i podszedł mi pomóc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro