24 ~ Już kogoś mam.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Maya ~~~

Dzisiaj minął tydzień, odkąd Matthews w końcu się ogarnął. Mogę normalnie funkcjonować w moim związku. Cieszy mnie to niesamowicie i lepiej chyba już nie może być. Czuję wolność i swobodę.
Wchodzę do szkoły i widzę Riley przy szafce. Podchodzę do swojej i wyciągam książki. Naprawdę staram się pracować nad szkołą. W końcu mam wiele do nadrobienia. Kiedy schowam wszystkie potrzebne do plecaka, idę do Riley.

— Jak leci? — pytam

— Dobrze — odpowiada i się uśmiecha — Wciąż trudno mi uwierzyć, że tata pozwolił nam być razem. Pewnie boi się, bo ostatnim razem gdy zabronił mi spotykać się z dziewczynami, sama wiesz jak się to skończyło... — zamilkła

— Zmądrzał — mówię i już mam ją wziąć za rękę, ale Devi zagradza mi drogę

Stanęła pomiędzy mną i Riley, opierając się o szafkę. To oznacza zaloty. Zawsze tak robiła.

— Podobno zerwałaś z Missy.

— Tak — przytakuję — Wiesz, śpieszę się. Zaraz lekcję.

— Od kiedy jesteś punktualna? — pyta zbliżając się do mnie

To było do przewidzenia, że po zerwaniu z Missy dziewczyny i chłopacy będą się do mnie kleić. Muszę ich zmartwić, już mam kobietę marzeń.

— Nie jestem, ale serio muszę iść — próbuje się odsunąć ale łapie mnie za pasek od spodni i przybliża jeszcze bardziej.

Widzę, że Riley patrzy na całą sytuację, zirytowana choć stara się tego nie pokazywać. Nic dziwnego, też bym była zła. Tylko, że ja rzuciłabym się na tego co zarywałby do Riley. Devi coś do mnie mówi ale ja nie słucham i patrzę na Riley.

— Taaa, słuchaj...niezbyt jestem chętna na rozmowę.

Zorientowała się, że Riley na nas patrzy bo się bardziej odwróciła.

— Jakiś problem Matthews? — pyta — Zostaw nas.

— Hej, hej! Bez takich — powiedziałam i odsunęłam ją od Riley

— Od kiedy bronisz kogoś poza Farklem? — pyta unosząc brew

— Eee — zawiesiłam się

Nie wiem co mogę powiedzieć, a co nie. Nie ustalałam z Riley czy inforumujemy cały świat. Nie obnosimy się w szkole. Każdy żyje teraz tym, że zerwała z Lucasem i nagle stworzyliśmy małą grupkę przyjaciół.

— No właśnie — powiedziała — Więc papa młoda — rzuciła do Riley, pomimo, że są w tym samym wieku

— Odwal się od niej — mówię patrząc Devi w oczy

— Maya, nie warto — upomniała Riley

— Nie Riley, warto — zwróciłam się do Devi — Słuchaj, nic do ciebie nie mam i cię lubię. Chcę tylko żebyś była milsza dla Riley.

— No dobra — odparła po chwili — Ale dlaczego ją bronisz? Myślałam, że to ploty, że się przyjaźnicie.

— Jest dla mnie ważna.

— Czyli? — dopytała

Patrzę na Riley, w celu uzyskania zgody.

— Mogę? — pytam

Devi patrzy zmieszana, a ja oczekuję podpowiedzi Riley. Zastanawia się chwilę, ale potem kiwa głową.

— Riley to moja kobieta — wyjaśniam

— O...— chyba ją zamurowało — Czyli nie ma na nic szans?

— Nie.

— Aha, okej — odwróciła się do Riley — Sory za wcześniej. W sumie nie wiem po co był ten popis.

— Nie szkodzi — powiedziała Riley

Po tym odeszła, a ja obróciłam się do mojej dziewczyny. Łapię ją za rękę z uśmiechem. Ona też uśmiecha się i mnie przytula.

— Fajnie, że się mnie nie wstydzisz — powiedziała

— Nie mogłabym.

Wtuliłam się w jej szyję, a nawet zdążyłam ją w nią po kryjomu cmoknąć. Riley tylko się zaśmiała i pokręciła głową.

— Siema — usłyszałam Lucasa

— Jak tam? — zagaduje rozdzielając się z Riley

— Zay ma dziewczynę — mówi od razu

— Co?! Dlaczego nie wiem o tym pierwsza?! — zapytałam

— Bo ja ich przyłapałem! Całowali się w parku.

— Teraz to ma sens — przyznaję — Oby się zabezpieczał. Chociaż...fajnie by było być ciocią. Spacerki, prezenty.

Riley i Lucas wybuchnęli śmiechem.

— Wyobraziłem sobie ciebie z wózkiem. I jak zapominasz o dziecku na placu zabaw.

— A ja jak dajesz w prezencie pistolet.

— Wypiłoby ze mną pierwsze piwo — powiedziałam rozmarzona

To nawet bardzo w moim stylu.

— Z czego się śmiejecie? — pyta Farkle, który właśnie się zjawił

— Zay ma dziewczynę — mówi Riley

— Wiem. Ma na imię Vanessa.

Patrzę na niego z rozchylonymi ustami.

— Powiedział tobie a mi nie?! — krzyknęłam

— Maya nie odpisujesz mu od tygodnia!

— Serio? — zapytałam — A. Wiesz ile ludzi do mnie pisze? Jestem rozrywana na prawo i lewo.

— Słucham? — wtrąciła Riley

— Ale nie w ten sposób kotku — uspokoiłam ją

— Co to za dziewczyna? — pyta Lucas — Widziałem ich.

— Przeprowadziła się tu z Texasu.

— Uuu Huckleberry, nie będziesz jedynym kowbojem — zwróciłam się do Lucasa z uśmiechem

— Nie sądziłem, że nadejdą te dni — zaśmiał się i uniósł ręce ku niebu

Dzwoni dzwonek, więc musimy rozdzielić się z Lucasem. Ja, Riley i Farkle idziemy do swojej klasy. Oby ten dzień był udany.

...

Po szkole Zay zaproponował żebyśmy poznali Vanesse. Rzeczywiście mu nie odpisywałam. Cholera. Byłam tak zajęta Riley i nauką, że ledwo używałam telefonu.

Siedzimy więc razem w pizzeri i rozmawiamy. Wydaje się spoko osobą, ona i Zay do siebie pasują. Zaprosiliśmy też Smackle. To taka...mądra i lekko dziwna koleżanka Farkla. Dyskutują z Riley o jakichś projektach naukowych czy o czymś innym o czym ja słuchać nie chcę. No tak, kujony.

— Więc to ciebie Maya przezywa Huckleberry? — Vanessa pyta Lucasa

— Tak — zaśmiał się — Uważaj, bo ty też jesteś z Texasu.

— Nie tylko Huckleberry, był jeszcze Kowboj Roy, Kowboj Rick...po prostu Kowboj — zaczynam wymieniać ale Lucas mi przerywa.

— Nie przypominaj — powiedział kręcąc głową

Uśmiechnęłam się do niego złośliwie.

— Ciebie nie będę przezywać — mówię do Vanessy — Jesteś spoko.

Uśmiechnęła się, a ja puściłam oczko Lucasowi.

— Lucas, tylko ty nie masz jeszcze drugiej połówki — mówi Zay — Bo Farkle...chyba swoją znalazł — wyszeptał i spojrzeliśmy na Smackle

— No nieźle — skomentowałam i aż napiłam się soku

— Pracuję nad tym — przyznał Lucas — A propo tego, Maya możemy potem pogadać?

— Luz Kowboju.

Dokończyliśmy pizzę i rozchodzimy się do domów. Jest 7.00 a obiecałam Matthews'owi, że odwiozę Riley na 8.00. Jutro piątek więc będzie szkoła. Gdyby był weekend pewnie pozwoliłby jej zostać dłużej. Choć znając jego, nie wiadomo.

Lucas pojechał z nami bo mieszka niedaleko Riley. Weszliśmy razem na górę.

— Widzisz Matthews? — mówię do jej ojca pokazując mu telefon — Równa 8.00.

— Udało ci się Hart — powiedział a ja sie uśmiechnęłam — Ale pamiętaj, mam Cię na oku — wskazał palcami na swoje oczy a potem na mnie.

Zrobiłam to co on a Riley i Lucas się zaśmiali.

Przytulam Riley na pożegnanie, a potem wychodzę z Lucasem na korytarz.

— Przejdziemy się? — pyta

— Spoko

Idziemy tak i chwilę jest cicho.

— To o czym chciałeś pogadać? — pytam, nie chcąc już dłużej czekać

— No bo... mówiłem wam w kwestii randek, że nad tym pracuje.

— Noo tak. I co?

— Mam oko na pewną dziewczynę i chciałbym z nią coś zacząć.

— No to świetnie. — klepłam go w ramię — Ale co ja mam do tego? Mam ci pomóc ja wyrwać?

— Niee z dziewczynami sobie jeszcze radzę — zaśmiał się a ja z nim

— No więc o co chodzi?

— To jest Missy — powiedział szybko, jakby te słowa go parzyły.

Zatrzymałam się w miejscu i spojrzałam gdzieś w dal.

— Oh — wydusiłam tylko

Zaskoczył mnie niesamowicie.

— I chciałem Cię spytać, czy mogę. No bo wiesz, to twoja była a nie chcę żeby było niezręcznie. Podoba mi się. Jednak dawne uczucia nie mijają tak szybko.

No tak. Cholernie się w niej zabujał gdy dołączył do naszej szkoły. Dlatego mnie tak nie lubił.

— Stary, nie musisz pytać. Oboje jesteście dla mnie ważni. Chcę żebyś był szczęśliwy i ona też. Missy zasługuje na dobrego chłopaka. Na kogoś kto da jej to, czego ja nie umiałam.

— To twoja była.

— A Riley to twoja była.

— Niby tak. Tyle że ja i Riley wcale do siebie nie pasowaliśmy, to ty jej jesteś pisana.

— Ja i Missy też nie pasujemy do siebie. Jeśli to was uszczęśliwia to nie mam nic przeciwko. Poza tym, ja i Missy rozmawiałyśmy już o naszym rozstaniu. Jest dobrze.

— Dzięki Maya.

— Nie ma sprawy — uśmiecham się

Złączyliśmy dłonie i daliśmy sobie przyjacielski uścisk.

— Jeszcze nie wiem czy cokolwiek z nią wyjdzie ale...gadaliśmy już trochę. Chciałbym ją zaprosić na randkę.

— Wierzę, że się uda. Lubi drogie prezenty i kwiaty.

— Będę pamiętać. Hej Maya.

— Cześć.

Uśmiechnął się i odszedł. Wracam do samochodu przy mieszkaniu Riley. Gdy podchodzę widzę, że jakiś chłopak go ogląda. Opieram się o ścianę bloku i go obserwuje.

— Cześć — zagadał gdy tylko na mnie spojrzał

— Hej — odpowiadam

Chyba jest ode mnie starszy. Nie wiem, po facetach czasem ciężko ocenić.

— Jestem Josh — mówi i odchodzi od samochodu

— Maya — odpowiadam

— Miło poznać — wystawia dłoń

Biorę jego rękę, ale nic nie mówię. Potem chowam ręce do kieszeni.

— Mieszkasz tu? — pyta

— Nie, w willi.

— To co tu robisz? — zaśmiał się i wywrócił oczami

Pewnie odebrał to jako żart.

— Byłam u koleżanki.

— Ja odwiedzałem brata.

Nie odpowiadam mu. Nie lubię obcych, boję się, że próbuje mnie wyrwać. Praktycznie każdy zawsze tylko do mnie zarywa.

— Nie jesteś zbyt rozmowna — westchnął

— Niekoniecznie — mówię — Po prostu nie chcę robić ci nadzieji.

— A może jednak? Chętnie zabrałbym cię do kina Nawet i teraz — uśmiechnął się

— Już kogoś mam.

— Oh. Kim jest ten szczęściarz?

— Szczęściara — poprawiłam go

— No więc kim jest ta szczęściara? Może ją znam?

— Wątpię.

— A może jednak?

— Słuchaj, widzimy sie pierwszy raz, odpuść. Idź i znajdź sobie kogoś innego do rozmowy — patrzę mu w oczy

— No dobra, rozumiem. Ale wrazie gdyby wam nie wyszło to zadzwoń. Dam ci swój numer.

— Nie chcę — informuję

— No hej, numer możesz mieć. Tak w razie czego.

Wywracam oczami i podaje mu telefon.
Zapisał swój numer i oddał komórkę. Od razu kliknęłam „usuń kontakt". Chciałam tylko żeby się odwalił.

— Muszę lecieć — powiedziałam

— Mogę cię podwieźć — zaproponował — No wiesz, może nie mam auta jak ten ktoś, — wskazał na mój samochód — ale jakieś jest.

— To moje auto — powiedziałam z uśmiechem

Wyciągam kluczyki i przyciskiem otwieram samochód. Opadła mu szczęka i spojrzał na mnie zdziwiony.

— Do zobaczenia nigdy — rzucam na pożegnanie, otwierając drzwi i wsiadając do samochodu.

...

Kiedy jestem już w domu, piszę do Riley.

Ja:
Nie uwierzysz o co pytał Huckleberry...

Riley:
???

Ja:
Czy może być z Missy

Riley:
A ty co na to?

Ja:
Że mi to nie przeszkadza

Riley:
Ale nie byłaś nie miła?

Ja:
Odziwo byłam miła.

Riley:
💗

Ja:
Chcę żeby się im ułożyło
Dwójka moich bliskich

Riley:
Racja, też chcę żeby Lucas był szczęśliwy

Ja:
Wymieniliśmy się laskami

Riley:
ha ha ha

Riley:
Btw słyszałam jak moi rodzice gadają z twoimi przez telefon o wyjeździe za miesiąc.

Ja:
Na ile?

Riley:
Jedna noc

Ja:
I co jeszcze mówili?

Riley:
Auggie pojedzie do dziadków, a my pewnie w domu.

Ja:
Same

Riley:
Nie podniecaj się, mój ojciec nie pozwoli nam u siebie spać.

Ja:
Nie dowie się

Riley:
🫣

No nieźle. Matthews'a nie będzie, pusty dom...


______________________
zawsze byłam team maya x lucas i riley x charlie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro