31 ~ Co się dzieje?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Maya ~~~

Riley milczy, więc odpowiadam tym samym. Moje gadanie i tak nie wniosłoby niczego dobrego. Muszę zwyczajnie czekać na ruch Josha. Miał do niej iść w sobotę. Jest niedziela a on wciąż zwleka. Szczerze, to nie wiem czy w ogóle dotrzyma słowa i jej powie. Nie do końca jestem co do tego przekonana. Mam jednak nadzieję, że to zrobi.

Ja po prostu chcę moją Riley z powrotem. Nie zerwałyśmy ale ze sobą nie rozmawiamy. Z każdą minutą boję się, że tego nie da się naprawić.

Kolejna afera, kolejne nieporozumienie. Powoli tracę wolę walki. Czy tak będzie między nami zawsze? Ktoś się wpieprzy, ona mi nie uwierzy i będziemy cierpieć? Czy to ma sens?

Naprawdę nie mam co ze sobą zrobić, więc siedzę i gram. Nie cierpię tego. Natłok myśli, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Żadnego ćpania, żadnego picia, kurwa nie mogę nawet poćwiczyć. Nie wolno mi nawet opuszczać domu. W mojej głowie ciągle krążą jego usta na moich, to że Carla przyznała się, że kochała Riley, ale najbardziej w pamięć zapadło mi to, że moja dziewczyna nawet nie próbowała mi wierzyć. Nie chciała zrozumieć, ani tego wyjaśnić.

Rodzice ciągle upominają mnie, że mam się stosować do tego co powiedział lekarz. Byli źli, że wymknęłam się w piątek. Nie powiedziałam im z jakiego powodu. Nie chcę się tłumaczyć, bo to wszystko jest głupie. Zaczynam się zastanawiać czy to wszystko da się w ogóle naprawić.

Ale przecież muszę próbować. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi na kimś zależeć. Nigdy też nie sądziłam, że będę mieć więcej przyjaciół, niż Farkle i Zay. To co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy jest powalone, ale to właśnie czyni mnie szczęśliwą. Muszę o to dbać i o to walczyć. Nie pozwolę żeby moje (prawie) idealne życie zniszczyła głupota tej dwójki.

Usłyszałam pukanie, więc rzuciłam pada na bok i westchnęłam. Jeśli to tata z kolejnym pytaniem jak się czuję...

Gdy drzwi się uchyliły zobaczyłam mamę. Dziwnie na mnie patrzy, wygląda na zdezorientowaną.

— Kochanie, jesteś w stanie wytłumaczyć, dlaczego Carla tutaj przyszła?

— O czym ty mówisz? Jest tutaj?

Akurat tego to się nie spodziewałam. O co może jej chodzić? Co, przypomniało się jej, że się wygadała i teraz chce mnie zabić?

— Też jestem zdziwiona, dlatego pytam. Wpuścić ją?

Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam. Cholera.

— No...niech wejdzie.

Może popełniam błąd, ale czy może być gorzej? Mama wyszła i za jakiś czas usłyszałam kolejne pukanie. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę i po sekundowym zawahaniu otworzyłam drzwi.

— Cześć Hart — powiedziała patrząc na mnie tymi pustymi oczami

Te słowa nie cieszą mnie już tak jak kiedyś. Dawniej, gdy tylko usłyszałam jej głos, od razu uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, a nogi aż drżały z ekscytacji, że zaraz coś razem odwalimy. Teraz jednak, uświadamia mi to ile czasu zmarnowałam na byciu nikim.

— Wejdź — odsuwam się by mogła przejść

Powoli wchodzi i staję na środku pokoju. Odwraca się, a ja zamykam drzwi. To wszystko jest takie niezręczne.

— Gadałam z Joshem. Wyjaśni dzisiaj wszystko Riley.

— Dobrze. Najwyższa pora.

Założyłam ręce na krzyż stając przed dziewczyną. Nie sądzę, że planuje się na mnie rzucić, wolę jednak być w gotowości.

— Dziwię się, że się nie zemściłaś — mówi — To nie w twoim stylu.

— Ty już nie masz prawa wypowiadać się na temat tego co jest w moim stylu, a co nie jest.

Czy naprawdę nikt nie jest w stanie uwierzyć mi w moją zmianę?

— Wiesz, że leżałam przez was tydzień w szpitalu?

— Aż tak? — pyta zaciskając brwi

— No. Jest mi słabo jak długo chodzę, nie mogę biegać, podnosić ciężkich rzeczy...

—Słuchaj wiem, że moje przeprosiny nic nie znaczą, ale... i tak przepraszam — powiedziała — Poniosło mnie.

— Nie pierwszy raz — wywróciłam oczami — A zresztą, mnie należał się ten wpierdol. No wiesz kara za moje błędy. Ale ktoś inny zasługuje na ogromne przeprosiny.

Mi nic nie jest, ale Riley, będzie nosić blizny do końca życia.

— Przekażesz jej, że żałuję?

— A żałujesz?

— Z każdym dniem co raz bardziej.

— Ja jej nic nie powiem — pokręciłam głową

— Przecież ona nawet nie będzie chciała na mnie patrzeć. Nie mam sznas. Zresztą i tak mi nie wybaczy.

Pokręciłam głową nie wiedząc czy śmiać się czy płakać. Na co ona liczy?

— Ma prawo — powiedziałam ostro — Ja też ci nie wybaczę tego co jej zrobiłaś.

— Wiem. Nie mam nawet po co próbować.

— To może wyjaśnij jej chociaż dlaczego taka dla niej byłaś. Zasługuje na prawdę.

— Nie wysłucha mnie.

— Carla — podeszłam bliżej i położyłam rękę na jej ramieniu — Riley to najmilsza osoba jaką znam. Ona nigdy nie skreśla ludzi, tylki daje im kolejne szanse. Nie wiem czy to dobrze, ale...właśnie taka jest. Kocham ją, znam ją. Nie mówię, że ci wybaczy, ale cię wysłucha.

— No dobra, tylko że Matthews mnie nie wpuści.

— Wejdź pożarowymi, ja tak robię. Pojadę do niej z tobą. Ale jak nie będzie chciała gadać, to po prostu odpuść.

— Czaje.

— Szkoda, że to wszystko potoczyło się w ten sposób. Może gdybym wciąż przy tobie była...

— Odejście ewidentnie było dla ciebie dobre — przerwała mi — Rozumiem to.

...

____________
POV Riley ~~~

— Mamo?! — zawołałam zbiegając po schodach

Wchodzę do kuchni i zastaję mamę pracującą nad jakimiś papierami przy stole.

— Tak? — zapytała nie unosząc wzroku

Głupio mi przerywać jej pracę, ale nie dam rady dłużej tego w sobie trzymać.

— Możemy pogadać?

— Jasne, co się stało? — zapytała zatroskana

Odłożyła papiery, a ja usiadłam obok. Muszę jej o tym powiedzieć. Ona najlepiej będzie wiedziała co zrobić w tej sytuacji.

— Pokłóciłam się z Mayą. Ona się z kimś całowała. Twierdzi, że to on pocałował ją, ale ja nie wiem co o tym myśleć.

Mama westchnęła, niezadowolona z tego co usłyszała. Uwielbia Maye, liczyła że już jest między nami dobrze.

— Odwzajemniła to?

— Twierdzi, że nie. Ale skąd mam wiedzieć czy mówi prawdę?

— Kochasz ją?

Jestem w niej cholernie zakochana. Tylko że życie ciągle rzuca nam kłody pod nogi. Co jeśli to wszystko to znaki, że nie jesteśmy sobie pisane?

— Oczywiście, że tak.

— Podstawą miłości jest zaufanie. Ufasz jej?

Czy ufam Mayi? Moje zaufanie zostało zburzone przez ludzi lata temu.

— Chcę. Ale myśl, że całował ją ktoś inny...Nie wiem co robić.

— Porozmawiajcie o tym jeszcze. To chyba jedyne co możecie zrobić w tej sytuacji. Albo jej uwierzysz, albo nie.

— Niby rozmawiałyśmy, ale wyszła w trakcie. Nie mów tacie ale obawiam się, że ona pobiła tego chłopaka.

— Maya się stara, Riley. Póki nie masz pewności, nie osądzaj jej, to może łatwo podciąć skrzydła.

— I myślę też, że wtedy w szkole, to on ją pobił. — powiedziałam to z bólem, bo w końcu rozmawiamy o Joshu

Jak on mógł mi to zrobić? Widział jaka jestem z nią szczęśliwa. Dlaczego tak się zachował? Co ja tym zyskał?

— Najlepiej zadzwoń do Mayi. Pogadaj na spokojnie, może sama ci powie. Nie pozwól by jakiś nieodwzajemniony pocałunek, zepsuł to o co tak dzielnie walczyłyście.

— Masz rację mamo. Jeszcze raz z nią pogadam.

Wstałam, ale mama złapała mnie za rękę.

— Jeszcze nigdy nie widziałam nastolatki tak zakochanej, jak Maya w tobie. Nie mogłaby cię zdradzić.

Uśmiechnęłam się na te słowa i ruszyłam do pokoju. Zadzwonię do niej wieczorem. Po prostu teraz nie wiem co mam jej powiedzieć. Hej, chciałam z Tobą zerwać, ale teraz już nie? No nie bardzo. 

Chyba poczytam jakąś książkę aby oderwać się od rzeczywistości. Mój mózg musi odpocząć. Wszystko się wyjaśni i będzie dobrze.

...

Czytałam chyba dwie godziny i teraz moje oczy są wykończone. Skończyłam całą książkę. Nie była taka długa, ale wciągnęła mnie, co było dla mnie ratunkiem od rzeczywistości.

Ktoś zapukał do moich drzwi. Może to Maya? Mam taką nadzieję, ale z drugiej strony wolałabym aby był to ktoś inny. Wciąż nie wiem jak z nią pogadać. Boję się, że myśli że jej nie ufam.

A ja jej ufam. Ufam Mayi Hart-Hunter.

— Proszę — mówię podnosząc się na łóżku i odkładając książkę na szafkę

Drzwi się otwierają i moim oczom ukazuje się Josh. Ok, teraz wolałabym aby była to Maya.

— O nie nie, wynoś się stąd — powiedziałam stanowczo nim zdążył się odezwać

— Chcę pogadać. Raczej wyjaśnić.

— Aha, co mi powiesz? A może znów przyślesz mi jakieś zdjęcie na którym całujesz moją dziewczynę?

Wstałam z łóżka i podeszłam bliżej niego. Jestem na niego wściekła. Jest skończony w moich oczach, za dużo już namieszał.

— Nie. Chcę tylko powiedzieć, że... to ja pocałowałem Maye. Ona nic nie zrobiła. Byłem zły, że mnie odrzuciła. Zaplanowałem to z Carlą i Maya nie miała nawet szans żeby mnie odepchnąć. Przepraszam Riley.

— Czyli to ty ją całowałeś a ona tego nie odwzajemniała? Narzuciłeś się jej?

— Tak.

Gdy tylko przytaknął, moja ręka wystrzeliła w powietrze i go spoliczkowałam.

— Jesteś chujem.

— Wiem — westchnął

— Muszę z nią pogadać — chcę odejść ale Josh mnie zatrzymuje

— To Carla ją pobiła, ale nie jestem bez winy. Chcę tylko żebyś wiedziała, że nie podniósł bym na nią ręki.

— Ale i tak jesteś dupkiem Josh. Większym niż przypuszczałam.

Znowu westchnął a ja wywróciłam oczami. Co może jeszcze mam mu podziękować, że się przyznał? Gdyby był mądrzejszy całej tej sytuacji by w ogóle nie było.

— Cześć — słyszę za plecami i aż podskakuję, przez fakt, że to dobrze znany mi głos

O ja pierdole.

Odwracam się i widzę Carlę w oknie. Rodziców nie ma już w domu. Wyszli gdzieś na miasto. Dlaczego to się dzieje? Zaplanowali to? Pobiją mnie?

Boję się być tu z nimi sama. Nikogo tu nie ma nikt mnie nie obroni. Jestem bez szans.

— No super, jeszcze ty się napatoczyłaś — wyszeptałam załamana

Niech to się już skończy...

— Możemy pogadać? — pyta Carla wchodząc dalej do mojego pokoju

— Nie! — krzyknęłam wyczerpana — Czemu każdy chce ze mną dziś gadać. Może jeszcze zaraz Maya tu przyjdzie!

— Czeka na dole — powiedział Josh

— Ugh...

— Nie złość się na Maye — powiedziała Carla a ja się zaśmiałam

— Ty mnie nie pouczaj...nie ty.

— Riley proszę — zaczęła znowu — Pogadajmy.

— Nie!

— Nie zajmę ci dużo czasu.

— Masz 5 minut. Potem wynocha. — spojrzałam na Josha a potem na Carle — Oboje.

— Josh, zostawisz nas? — pyta go

— No dobra — zgodził się i wyszedł przez wykusz

Czyli co? Mam z nią zostać sam na sam? Zabije mnie?

...

Jak to się stało, że rozmawiam z Carlą. Bez krzyków i bicia. Bez wyzwisk.

Przeprosiła mnie, a ja nie wiem co zrobić. Niby każdy zasługuje na szansę... Ale ja nie czuję się jeszcze gotowa by jej wybaczyć. Powinnam jej wybaczyć?

— Byłam głupio zakochana, odwaliło mi. Ja...ja nigdy nie chciałam taka być. Nie chciałam lubić dziewczyn i nie chciałam lubić ciebie. Chciałam cię nienawidzić.

— Nie wiem co mam ci powiedzieć. Ale czuje się lepiej, wiedząc, że to nie ja byłam problemem.

W tej kwestii naprawdę odczułam ulgę.

— Nigdy niczego złego nie zrobiłaś — powiedziała wkładając ręce do kieszeni

— Carla... ja nie jestem jeszcze w stanie...

— Wiem. Nie oczekuje wybaczenia, nie chcę tego na tobie wywierać. Po prostu...czułam, że powinnaś wiedzieć.

— Dziękuję, że w ogóle odważyłaś się to wyznać.

Carla pokiwała głową i opuściła wzrok na podłogę. To dziwna sytuacja, nawet bardzo.

— Muszę już lecieć, ale dzięki za rozmowę Matthews — powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła — Cześć.

— Cześć.

Podeszła do wykuszu i już się schyliła by wyjść.

— Hej Carla!

— Tak?

— Może kiedyś.

Spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Zrobiłam to samo i westchnęłam.

Wyszła a ja przetarłam twarz dłońmi. Zaschło mi w gardle od tego wszystkiego. Muszę się czegoś napić.

...

Kiedy wracam do pokoju ze szklanką wody, mało nie dostaję zawału. Maya siedzi na wykuszu i trzyma w dłoni bukiet kwiatów.

— Coś na przeprosiny — mówi z delikatnym uśmiechem i wstaje

— To ja powinnam przeprosić — mówię — Nie wierzyłam ci, a ty mówiłaś prawdę.

Podeszłam bliżej i położyłam ręce na jej ramionach.

— Wcześniej kłamałam, więc miałaś prawo. Trochę się namieszało. Nie jestem zła, że nie wierzyłaś — powiedziała

— W związku ważne jest zaufanie — przypomniałam

— W związku trzeba też być szczerym — ona się nie poddaje

— W związku ważne jest to i to. Obie zawaliłyśmy.

— Nie mam ochoty na kłótnie, więc uznajmy, że masz rację.

Rzuciła gdzieś kwiatki, przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała. Po chwili, odsunęłam się i owinęłam ręce na jej szyi.

— Zawsze mam.

Maya uśmiechnęła się i pokręciłam głową.

— Możemy teraz po raz kolejny rozmawiać o tym jak los próbował nas rozdzielić, albo możemy to zostawić za sobą i po prostu się całować.

Zaśmiałam się kiedy to powiedziała i przytuliłam, kładąc głowę na jej ramieniu. Kocham to w Mayi. Kocham ją całą.

Objęła mnie mocno i ucałowała w bok głowy. Nie chcę znowu gadać o tej całej głupiej sprawie. Znam prawdę, wiem czemu nie chciała ich wydać, wiem że nic nie zrobiła. To mi wystarczy.

Po chwili Maya chwyciła mnie pod udami i podniosła do góry, a ja zaskoczona zapiszczałam.

— To którą opcję wybierasz pani Matthews? — zapytała z uśmiechem

Chwyciłam jej policzki i mocno ją pocałowałam. Od razu oddała pocałunek. Nim się zorientowałam upadłyśmy na łóżko. Kocham ją kurwa. Naprawdę.

— Ktoś jest w domu? — zapytała pochylając się nade mną

— Tylko my.

— Czyli nie stracę buta jeżeli zrobię ci malinkę?

Przekręcam nas i na niej siadam. Uśmiechnęła się zadowolona.

— Myślę, że dla bezpieczeństwa i tak powinnaś zrobić ją w mniej widocznym miejscu.

Kiedy to powiedziałam, szybko ściągnęłam z siebie bluzkę i rzuciłam gdzieś na podłogę. Maya patrzy na mnie zdziwona, ale po chwili znowu się uśmiecha.

— Do czego to zmierza? — pyta i kładzie ręce na mojej talii

— Nie wiem. Ale bardzo chcę się dowiedzieć.

Chwyciłam jej bluzkę z jej pomocą ją z niej zdjęłam. Maya podniosła się do siadu i pocałowała mnie gładząc mój policzek. Owinęłam ręce wokół jej szyi, czując się zupełnie komfortowo. To chyba ta pora.

Przerwałyśmy pocałunek i Maya przesunęła dłonie na zapięcie od mojego stanika.

— Jesteś pewna? — zapytała patrząc mi w oczy — Nie musimy tego robić.

— Chcę — odpowiadam pewnie

Odpięła mój stanik nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. Zdjęła go powoli i spojrzała na moje piersi. Nie poczułam się z tym dziwnie. W końcu to Maya. Jest moją strefą bezpieczeństwa.

— Mogę? — pyta i dokładnie wiem o co jej chodzi

— Możesz.

Gdy przejechała językiem po moim prawym sutku, poczułam ciarki na całym ciele. Nigdy nie zaszłyśmy tak daleko. Nikt nigdy nie widział moich piersi.

Przymknęłam oczy z przyjemności, a moje ręce automatycznie zaczęły masować plecy Mayi.

— Będziesz mi mówić co robić? — zapytałam

— Nie musisz nic robić. Ja się tobą zajmę.

Pociągnęła mnie w dół i obróciła by być na górze. Od razu zaczęła składać pocałunki na mojej szyi. Nie są jednak takie jak zazwyczaj. Są powolne i o wiele bardziej przyjemniejsze, gdy delikatnie ściska przy tym moją lewą pierś.

Gdy zassała moją szyję mocniej, cicho jęknęłam i wsadziłam rękę w jej włosy. Maya pocałowała mnie i zjechała ręką do moich spodni. Odpięła je i przerwała pocałunek by na mnie spojrzeć.

— Gdybyś chciała przerwać, informuj.

— Jasne — odparłam z uśmiechem

Maya zsunęła się niżej i zaczęła składać pocałunki na moim brzuchu. Jestem podekscytowana. Bardzo tego chcę. Potrzebuję Mayi, wiem, że to ta osoba. Jestem gotowa się jej oddać. Nie wyobrażam sobie, że miałby to być ktoś inny niż ona.

Uniosłam biodra, by mogła ściągnąć moje spodnie. Rzuciła je gdzieś na bok i znowu mnie pocałowała. Delikatnie potarła mnie przez majtki, przez co trochę się napięłam.

— Czekaj — zatrzymała się

— Coś się stało? — spytałam

— Nie — pokręciła głową — Chcę ci tylko powiedzieć, że Cię kocham.

Uśmiechnęłam się i przejechałam dłonią po jej policzku.

— Ja też Cię kocham Maya.

...

___________
POV Maya ~~~

Leżymy wtulone do siebie na łóżku.
Riley ma na sobie moją bluzę, którą ukradła mi już dawno. W końcu to zrobiłyśmy i szczerze, było świetnie. Mam nadzieję, że ona też tak myśli i nie będzie żałować. Starałam się jak mogę by czuła się komfortowo.

— Kocham Cię — mówię z uśmiechem i delikatnie gładzę kciukiem jej twarz

— Ja ciebie też kocham i nie wyobrażam sobie innego pierwszego razu — pochyla się i cmoka mnie w usta — To było idealne.

— Wiesz no, gdybym wiedziała, że to dzisiaj nastąpi, to wymyśliłabym coś romantycznego — zaśmiałam się

— I tak było idealnie — odparła na co się ucieszyłam

Położyłam głowę w zgięciu jej szyi, czując się tak spokojnie jak nigdy.

— Już nie odzyskam tej bluzy prawda? — pytam

— Wątpię.

Mój spokój przerwał jakiś dźwięk, po którym nastąpiły głosy. Zerwałam się przerażona i spojrzałam na Riley.

— Czy to twoi rodzice?

Riley otworzyła szerzej oczy, zestresowana jak ja. Kurwa.

Szybko zeszłam z łóżka i zaczęłam szukać moich ciuchów. Chyba słyszę kroki ale wolę się łudzić, że się mylę.

Ona też się zrywa i zaczyna ubierać spodnie. One akurat nie poleciały tak daleko jak reszta.
Ubrania są porozwalane po całym pokoju. Zdążyłam tylko założyć spodnie i zarzucić koszulę nawet jej nie zapinając, gdy do pokoju wszedł Matthews. Patrzy na mnie, trzymającą w ręce stanik Riley. Chociaż tyle, że swój ubrałam już wcześniej.

O ja pierdole.

— Ty! — krzyknął w szoku

— Ja! — odkrzyknęłam odruchowo choć tym razem nie jest mi do śmiechu

Biegnie do mnie, ale go omijam i zbiegam na dół. Najlepiej będzie jak ulotnie się stąd jak najszybciej.

— Kurwa, buty! — przypominam sobie dopiero w drzwiach

— Co się dzieje?! — pyta Topanga widząc jak Matthews zbiega na dół i biegnie w moją stronę

Omijam go, przeskakuje sofę i biegnę z powrotem do pokoju Riles. Cholera, miałam unikać ruchu... I czemu on mnie goni, chce mnie kurwa zabić czy co?

— Co się dzieję?! — słyszę ponownie głos Topangi

Ona to dopiero musi być zdezorientowana.

Wbiegam do pokoju i podnoszę z podłogi moje buty.

— To co dzieje się w moim życiu jest chore — mówi Riley siedząc na łóżku i trzymając się za głowę

Zdążyłam się zaśmiać, ale szybko spoważniałam, bo Matthews wbiegł na górę i stanął w drzwiach.

— Tu jesteś!

Szybko zakładam buty nawet ich nie sznurując. Próbuje uciec oknem, ale zablokował mi drogę. Uciekam więc na dół a Matthews zaraz biegnie za mną.

— Topanga łap ją! — słyszę jak krzyczy

— Ale czemu mnie gonisz?! — krzyknęłam tracąc już sens w tym wszystkim

— Cory, o co chodzi?

Stoję przy drzwiach z nadzieją, że przy żonie się uspokoi. Matthews stoi po drugiej stronie pokoju, a Topanga na środku, oddzielając nas.

— Przyłapałem je na seksie! — krzyczy zdyszany po bieganiu za mną

— Nie prawda bo już po! — odpowiedziałam zapinając w końcu koszulę do końca

Riley schodzi na dół kręcąc głową z zażenowania.

— Nie wolno wam tego robić! — mówi Matthews — Moja córka jest za młoda!

— Przecież nie zajdzie w ciąże... — wzruszam ramionami, a on spojrzał na mnie groźniej

— To nie byłaś na nią zła? — Topanga pyta Riley

— No...przeszło mi. I nie jesteśmy już dziećmi tato! — powiedziała Riley

— Cory, daj spokój — mówi Topanga — Maya, zostaniesz na kolację?

— Dziękuję, ale muszę iść do domu. Muszę trochę odpocząć. Lekarz zabronił mi dużego wysiłku fizycznego, a uciekanie przed tobą Matthews trochę mnie zmęczyło — informuję

— Napiszesz potem? — pyta Riley i podchodzi do mnie by się pożegnać

— Nie — wtrącił Matthews

— Tak. Do zobaczenia, kocham Cię — pocałowałam ją w policzek uśmiechając się przy tym do wkurzonego Matthewsa

— Ja ciebie też — odpowiedziała i przyciągnęła mnie do uścisku

Kiedy się rozdzielamy, podchodzę do drzwi i je otwieram.

— Do widzenia państwu — mówię z uśmiechem i wychodzę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro